PR A C E N A U K O W E A kadem ii im. Jana D ługosza w C zęstochow ie
Seria: Pedagogika t. XVI, 2007
J a n u s z C Z E R N Y
W ychow aw czy „autyzm ”
W p r o w a d z e n ie
Słowo „autyzm ” je s t pochodzenia greckiego i oznacza „sam ” (autos).
Do nauki w prow adziło je dwóch uczonych - am erykański psychiatra Leo K anner i niezależnie od niego austriacki pediatra Hans A sperger1.
Uczeni ci. nic nie w iedząc o swoich badaniach, w ylansow ali term in „au tyzm ”, jak o syndrom ..bycia dla siebie” (ja jestem w ażny i chcę żyć dla siebie - sam )2.
Dawniej autyzm przejaw iali na przykład pustelnicy, duchow ni lub w ędrow cy. Ale to klasyczne przykłady.
Dzisiaj „autyzm ” je s t określany jak o defekt tak zw anych „neuronów lu strzanych” ’. C zołow y badacz autyzm u M ichael O berm an w pracy Authism pisze ni.in.: „Źródłem autyzm u są pew ne defekty grupy neuronów lustrzanych w układzie siatkow ym , o daleko zróżnicow anym stopniu ich deform acji. Toteż autyzm , posiada w iele odm ian i postaci. Ale w szystkie one, m ają jed n ą cechę wspólną. Chęć bycia - samym dla siebie”4.
P. Lindsay i M. Oberm an przestrzegają, aby nie m ylić autyzm u z egoizmem. Ten ostatni jest w yrafinow aną postaw ą sam olubności lub ekscentryzm u.
Ludzie dotknięci autyzm em czują się znakom icie w odosobnieniu i rozm y ślaniu o sobie.
P. Lindsay dodaje, że autyzm zaczyna się rozpow szechniać jako przejaw buntu w obec agresyw nego społeczeństw a, które sam o dotknięte je st głębokim i patologiam i.
1 Bliżej zagadnienia te są obszernie om ówione w pracy: W. B r a d 1 e y, Neurological disorders.
Course and treatment. M edicine Acad. Press, N ew York 2002, s. 203.
" Tamże, s. 203.
1 M. O b e r m a n, Authism, „Churchill Livingstone”, Edinburgh 2004, s. 16.
Pisze on. że już obecnie obserw ujem y we współczesnym św iecie postaw y panagresyw ne, narzucające sw oją w olę innym ludziom i stąd ..ucieczka” w stro nę autyzm u \
Z opinią P. Lindsaya me zgadza się inny badacz am erykański Jose Rhamar. W opublikow anej przez siebie pracy Social destroying J. Rham ar pisze: „W do bie presji utechniczm onej cyw ilizacji um ysły ludzi wystaw ione są coraz bardziej na ciężkie próby pokonyw ania barier asym ilacyjnych. O znacza to ogrom ne pre sje, w yw ierane na nasz system nerwowy. Neurony lustrzane, najbardziej senso ryczne w naszym układzie nerw ow ym , nie w ytrzym ują tych napięć, prow adząc w prostej linii do deform acji rzeczyw istości, czyli ucieczki w «sam ego siebie» (au tos)”6.
K w estią otw artą pozostaje fakt, czy faktycznie tylko neurony lustrzane od pow iadają za autyzm - czy szersze obszary naszego centralnego układu nerw o wego?
1. W y c h o w a w c z y „ a u ty z m ”
Już na w stępie w ylania się pytanie, jakie są ew entualne zw iązki autyzm u z postaw am i w ychow aw czy nu?
N a tak postaw ione pytanie, próbuje odpow iedzieć Patricia Rodler z C arne gie M ellor University w swojej pracy Neurons viruses. Pisze ona m.in.: „U pa tryw anie źródła autyzm u w neuronach lustrzanych - uw ażani za zbyt uproszczo ne. m ało przekonujące i nienaukow e. Ź ródeł autyzm u należy poszukiw ać poza m ózgiem człow ieka. W jego najbliższym otoczeniu. W jeg o osobistych dozna niach. To przejaw autointrospekcji”7.
Odnosi się wrażenie, że w yjaśnienia podaw ane przez P. Rodler są bardziej realne od tych, jak ie podają M. O berm an czy P. Lindsay. Przecież ostatecznie neurony nie deform ują się sam oistnie, lecz pod wpływ em czynników zew nętrz nych. I w tym sensie P. R odler - chyba m a rację.
Jak jed n ak autyzm w iąże się z w ychow aniem ?
Z lektury P. Rodler dow iadujem y się, że ludzie dotknięci autyzm em cenią znacznie wyżej sw oją osobę niż w szystkie inne. O taczającą ich rzeczyw istość oceniają z pozycji w łasnego „ja” - a nie z uw zględnieniem osób drugich.
Autyzm - pisze C hris N orrison - nie je st zagrożeniem społecznym , lecz próbą „neutralizacji” lub braku akceptacji innych. Te okoliczności rzutują na postaw y w ychow aw cze. Ch. N orrison ilustruje to w ielom a przykładam i na oso bach badanych w C entre C linic w Soho w Londynie. W ym ienia on następujące cechy postaw w ychow aw czych:
— w ysuw anie postaw roszczeniow ych ponad interes grupy; — brak akceptacji opinii grupy;
5 P. L i n d s a y. Clinic neurology, Butterworth-Heinemann, Boston 2000. s. 102. 6 J. R h a in a r, Social destroying, Bentham -House N ew York 2001, s. 66.
— pojaw ianie się ryzyka „gaszenia” własnej osobow ości lub raptow ne w ybuchy gniewu;
— niski poziom akceptacji ze strony grupy, zw łaszcza w kw estiach spor nych;
— trudności dostosow aw cze w życiu grupow ym 8.
W ym ienione tu tylko przykładow o przez Ch. N orrisona postawy zachow ań stanow ią pow ażną przeszkodę w należ}tym wychow aniu zbiorow ym .
W śród badacz}' toczą się ostre spor}.' co do faktu, czy zjaw isko autyzm u jest chorobą dziedziczną, czy nabytą, narzuconą przez otoczenie'., P. Rodler ma w tym zakresie następujący pogląd: „A utyzm ma podłoże społeczne, ale p rzeja wy zdecydow anie indywidualne. Dlatego uw ażam , że optym alną m etodą jego zw alczania je st w ychow anie w w ym iarze społecznym , a nie jak dotychczas - w drodze indyw idualnych zabiegów ”9.
Myślę, że P. Rodler m a rację. „O bw inianie” za autyzm w.ąskiej grupy neuro nów wy daje się tłum aczeniem „na skróty” .
Uważam , tak jak P. Rodler, że tylko w drodze w'laściwego w ychow ania m ożna usunąć w szelkie defekty natur}.’ psychicznej - bez zbędnej interw-encji w sam system nerwowy, chociaż sami neurolodzy w olą „m anipulow ać” kom ór kam i nerw ow ym i. N ależyte w ychow anie je s t najw łaściw szą terapią, w porów naniu z leczeniem zachow aw czym , klinicznym czy farm akologicznym .
Dlatego w łaśnie pow iązałem problem atykę autyzm u z procesam i w ychow a nia, a nie z dom eną zabiegów m edycznych. Chcę przez to pow iedzieć, że au tyzm m a podłoże społeczne, socjologiczne, a nie biom edyczne.
N eurolodzy m ów ią o skutkach, a nie o przyczynach. N aw et jeśli neuron}' lu strzane funkcjonują wadliwie, to pod wpływem czynników zew nętrznych, a me uw arunkow ań genetycznych. Zatem tą sam ą drogą m uszą zostać one usunięte.
Jak ju ż w spom niałem , drogą, która do tego celu prow adzi - je st należyte w ychow anie. N ależyte - to znaczy osadzone w grupie społecznej, w ludzkiej zbiorow ości.
D latego J.J. Rousseau mawiał: „K ażda form a w ychow ania jest zjawiskiem p a r excellan.ce społecznym ” 10.
Pew na część w spółczesnych badaczy albo nie zna poglądów J.J. Rousseau, albo je ignoruje, w idząc jed y n ie w iększą lub m niejszą grupę neuronów.
2. T era p ia
W edle stanow iska Susanne G reenfield, autyzm m ożna pokonać drogą w ła ściwej terapii w ychow aw czej. Sugeruje ona następującą strategię w ychow aw czą:
* Ch. N o r r i s o n. Hazards civilization, Soho Clinic. London 2002, s. 155.
‘ P. R o d 1 c i\ dz. cyl., s. 127.
— w stosunku do osób z autyzm em - zachow ać um iar i spokój; — przejaw iać znaczną dozę cierpliw ości i taktu;
— stw arzać wokół osoby autystycznej klim at w yciszenia, elim inacji gnie wu czy nagłych w ybuchów wściekłości;
— kierow ać uw agę osoby chorej na kw estie mało em ocjonalnie zaan ga żow ane;
— eksponow ać w stosunku do osób cierpiących na autyzm ich walory, a m inim alizow ać ich wady;
— okazyw ać nadzieję i lepszą perspektyw ę życia;
— należy w obec chorych na autyzm , przejawiać neutralność i nie pogłę biać poczucia nieszczęścia;
— do pracy z ludźmi dotkniętym i autyzm em , kierow ać osoby i pedago gów - o dużym dośw iadczeniu i thynucznej osobow ości11.
C zy zalecenia, jak ie sugeruje S. Greenfield, stanow ią gw arancję usunięcia ch oroby9 Sam a autorka mówi następująco: „N ikt nie m oże dać gw arancji, iż przy spełnieniu w ym ienionych przeze mnie warunków-', chory- zostanie uzdro wiony. Ale szanse pow odzenia są znaczne. W arto więc - albo je spełnić - albo naw et zm odyfikow ać - dla szlachetnego celu, jakim jest zdrow ie chorego czło w ieka” 12.
Pogląd S. G reenfield w ydaje się zdroworozsądkowy-. 1 w tym sensie w ydaje się w iarogodny lub przekonujący, z zastrzeżeniem jednak, iż m ogą w ystąpić niepow odzenia. Ale to należy do rzadkości. W ychow aw cza terapia S. G reenfield została zw eryfikow ana w praktyce.
Zbliżony pogląd na tem at terapii w ychow aw czej w yraża inny badacz zagad nień leczenia autyzm u - profesor M athew s Lam berg. W swojej najnowszej p ra cy pod tytułem P rinciples o f neurology pisze on: „Skoro autyzm i w szelkie inne choroby o podłożu neurologicznym jak schizofrenia, katatonie, paranoje, autyzm - w yrastają z okoliczności życiow ych, przeto tą sam ą drogą pow inny zostać zw alczane. N ajw yższy czas odejść od stereotypu, że każde w ychow anie to nie kończąca się seria nakazów, zakazów, poleceń lub imperatywów.
Czas zrozum ieć, że w łaściw e w ychow anie - to przede w szystkim terapia, zabieg w spom agający, a me presja! Jest to z gruntu nowe spojrzenie na kw estie w ychow ania - dalekie od tego, do jakiego przyzw yczaili nas dawni pedagodzy, którzy upatryw ali istoty w ychow am a w sw oistym „drylu” , a nie jego funkcji terapeutycznej L\
W zupełności zgadzam się z opinią M. Lamberga. To w pełni nowe spojrze nie na kw estie w ychow ania. W ychow anie albo zaburza funkcje psychiczne, albo je polepsza. Jest to uw arunkow ane profesjonalizm em pedagogicznym , ale pod budow anym należytą teorią w ychow ania.
11 S. G r e e n f i e l d, Human brain, Pensylwania Univ. Press Ltd 1999, s. 116. 12 Tamże, s. 118.
Niem niej jednak pedagodzy ciągle tkw ią w okow ach „G estalt”, behawiory- zmu, introspekcji, indyw idualizacji lub negatyw iznui. W ciąż obow iązują poglą dy Piageta, Husserla, W ebera, C om bse’a, P earse’a albo szkoły F ischera14. Ale to już klasyka.
W ostatecznym rozrachunku okazuje się. że to tylko w m ałym stopniu o za chow aniu człow ieka decyduje jego „ego”, a dom inującym czynnikiem są kon teksty. W tym sensie poglądy P. Rodler, S. G reenfield czy M. Lam berga są no w atorskie i realne, a me stanow ią akadem ickich dywagacji. Zrzucanie odpow ie dzialności za całokształt zachow ań ludzkich na niew ielką grupę neuronów musi być nader tryw ialne i m ało przekonujące.
Z takim zam iarem , i tak ą m yślą, nakreśliłem niniejszy tekst, aby ukazać za gadnienia w ychow aw cze w zupełnie innym świetle.
Jeśli coraz częściej słyszym y o sam obójstw ach młodych ludzi - to na pewmo nie z pow odu grupki neuronów, ale sytuacyjnych kontekstów, z jakimi m ają oni do czynienia.
Czysto neurologiczne podejście do ludzkich postaw i zachow ań jest z gruntu uproszczone, o malej w artości poznawczej.
D latego z pewmą satysfakcją przedstaw iłem tu w dużym skrócie przegląd pew nych stanow isk i poglądów n a tem at w ychow ania, a sam autyzm byl tylko ilustracją tego zagadnienia.