Hieronim Łopaciński
' (1860 — 1906)
(Wspomnienie pośmiertne).
C iężką i niepow etow aną stratę poniosła nauka polska i społe czeństwo nasze przez śm ierć ś. p. H ieronim a Łopaciń skiego. Ś w ieża ta strata tym boleśniej się odczuwa, że przypadła tak n agle i niespo dzianie, w chwili, kied y nasz uczony znajdował się w pełni sił fizycz nych i um ysłowych i zupełnym cieszył się zdrowiem . N ieszczęsny wypadek zrządził, że H. Łopaciński, jad ąc po spadzistej ulicy w Lub linie (23 sierpnia wieczorem ), wypadł z bryczki, uniesionej wj^straszo- nemi końmi, w skutek czego poran ion y śm iertelnie, w kilka godzin ż y cie zakończył (24 sierpnia 1906). W ten tragiczn y sposób śm ierć za brała społeczeństwu zacnego, pow szechnie szanowanego człowieka, jed n ego z najlepszych synów ziemi, niezw ykłych przymiotów obyw a tela, i zarazem niestrudzonego badacza naukow ego, odryw ając go na- zawsze od prac, którym się z gorącym zam iłowaniem i rzadką w y trwałością oddawał.
Ś. p. Ł op aciń ski w początku lipca r. b. był obecny na Zjeździe R ejow skim w K rakow ie i brał czynny udział w posiedzeniach komisji ortograficznej tego zjazdu; następnie bawił czas jakiś w Truskaw cu w G alicji, w początku sierpn ia drukow ał w tygodniku ilustrowanym lwowskim .N asz K ra j" (zeszyt 5, d. 4 sierpn.) artykuł o „G robie Sta- szyca na Bielanach pod W arszaw ą", z powodu 80-tej roczn icy jeg o śm ierci, a potym w tymże miesiącu pow rócił do Lublina, by zw ycza jem lat poprzednich w szystek czas, w olny od zajęć nauczycielskich, pośw ięcać dalszej pracy i badaniom naukowym. N iestety, zaw istn y los nie pozwolił mu więcej dla pożytku nauki polskiej pracow ać!
Z prac naukowych, które za życia ogłosił, i z now opodjętych, w części w ykończonych, jako też z niezliczonej ilości artykułów , roz biorów i sprawozdań, które po różnych czasopismach w ciągu dwu dziestu kilku lat umieszczał, w nioskow ać możemy, jak rozległa była działalność jego um ysłu, jak różnych dziedzin nauki sięgająca. Jakoż
wszystko, co dotyczy w ied zy kraju ojczystego: je g o przeszłość dziejo wa, pomniki kultury, literatura, język , lud, jego życie, zw yczaje, mowa, um ysłow ość i t. d., w szystko to wchodziło w zakres badań zgasłego uczonego.
Poszukiw ania i badania sw oje prowadził um iejętnie; opierał je na m aterjale pew nym , docierał do źródeł, często nieznanych i przez ni kogo nietkniętych, krytycznie z nich umiał korzystać i tą drogą do chodził do wniosków, zdobywał praw dę, lub do jej rozjaśnienia się przyczyniał. A rtyku ły jego , w czasopismach ogłaszane, zaw ierają w iele tego rodzaju przyczynków naukow ych. W iadom ości i zdobyczy sw o ich udzielał najchętniej innym S zcz ery i łatw y w obejściu, żyw ym i pociągającym sposobem opowiadania obudzał w słuchaczu zam iłowa nie do rzeczy sw ojskich, a słowa te z przejęciem , nierzadko z zapa łem w ypow iadane, b y ły dla niejednego zachętą i podnietą m oralną do pracy i poszukiwań naukow ych.
W Lublinie, gdzie od 20-tu lat mieszkał, był osobistością popu larną i ogólnie poważaną. Przeszłość starożytnego grodu ze w szyst- kiemi je g o zabytkami i pomnikami znał w ybornie i źródłowo: według utartego w yrażen ia „Łop aciń ski był żyw ą kroniką L u b lin a ". K o rzy stano też wiele z tej jeg o w iedzy gruntownej. Z w ied zający miasto, zarówno zawodowi uczeni, jak i inni m iłośnicy pamiątek ojczystych znajdowali w nim w ytraw nego a zaw sze chętnego przewodnika. W roztrząsaniu pytań i spraw ogólniejszego znaczenia, społecznych i naukowych, brał czynny udział, służąc zaw sze radą i wskazówkami rozumnemi. W życiu umysłowym Lublina, w jeg o ruchu piśm ienni . czym ostatnich łat kilkunastu, Łopaciń ski był czynnikiem dodatnim,
postacią w ybitną, wielce pożyteczną i cenioną. T o też zrozumieć łatwo, że niespodziana wiadomość o je g o śm ierci w yw ołała W całym m ieście w rażenie w strząsające, które niebawem i w całym kraju ogarnęło w arstw y św iatlejsze, w yw ołując wszędzie żal w sercach głęboki i szczery z powodu tak w ielkiej straty.
W tym krótkim wspom nieniu, pośw ięconym pamięci zacnego człowieka, przytoczyć możemy głów niejsze tylko szczegóły z je g o
pracą w ypełnionego żywota. .
Ś. p. Hieronim R afał Łopaciń ski pochodził z ziemi K aliskiej, ur. 30 w rześnia 1860 r. we w si Ośno G ó rn e,, w pow iecie N ieszawskim ; nauki gim nazjalne pobierał w Kaliszu następnie kształcił się w uni w ersytecie warszawskim, na w ydziale filologiczno-historycznym , który ukończył w r. 18 8 3 ze stopniem kandydata filologji; tamże otrzym ał medal złoty za rozpraw ę p. n. „C harak terystyka osób w komedyach T e ren cju sza ". P o skończeniu uniwersytetu, w tymże 18 8 3 roku zo stał nauczycielem języków starożytnych w gimnazjum 3-im w W a r szawie, a w 1884 przeniesiony na nauczyciela tychże języków do Lublina, gdzie pozostawał przez lat 22; nadto wykładał w tymże gi mnazjum dodatkowo języ k polski, niemiecki, historję powszechną i gieografję, w ostatnich zaś latach w miejscowej szkole handlow ej język polski. Obok zajęć pedagogicznych, jak już wzm iankowaliśm y, wolne od nich chwile pośw ięcał umiłowanym przez siebie badaniom naukowym . Przedew szystkim zabrał się do studjów gruntow niejszych nad polszczyzną; w tej bowiem dziedzinie słuchacz filologji z
uniwer-sytetu w arszaw skiego w ynosił zaledwie ogólnikow e i pod względem naukowym bardzo pow ierzchow ne wiadomości. P rzyczyn a takiego zja w iska spoczyw ała w ustroju sam ego uniw ersytetu, gdzie dla nauki język a polskiego m iejsca nie było. K atedra tego przedmiotu, zn ie siona z zam knięciem Szko ły G łów nej w r. 1869 , i przy zakładaniu uniw ersytetu pominięta, nie była w nim przez cały czas istnienia tej w yższej uczelni w W arszawie otw ierana, pomimo, że było to z w i doczną szkodą dla nauki filologji słowiańskiej w samym uniw ersytecie i z niem niej w yraźną a dotkliwą krzyw dą dla społeczeństw a polskiego. Ł op aciń ski po skończeniu uniw ersytetu braki sw oje w tym zakrecie nauki, dzięki własnej pracy i w ytrw ałości, potrafił uzupełnić: w niedłu gim stosunkowo czasie zapoznał się z treścią spółęzesnej literatury przedmiotu, przestudjował prace w ybitniejsze i do końca życia śle dził ruch, jak i na polu filologji polskiej w zagranicznych ogniskach nauki sw obodnie się rozwijał, a do nas, przy najniepom yślniejszych w a runkach, z trudnością i słabemi tylko strumykami się przeciskał.
Obok tych studjów w okresie dokształcania się, Łopaciń ski roz począł zb ieranie materjału słownikowego, zapisując w yrazy godne uwagi, czy to w rękopisach i drukach spotykane, czy też w mowie ludowej dotąd używane. P racę tę prowadził i dalej w ciągu poszuki wań sw oich historycznych, jako też podczas podróży i w ycieczek, praw ie corocznie do różnych okolic etnograficznego obszaru P olsk i odbyw anych. Zw iedzając M azury pruskie, Kaszuby, Śląsk, księstwo C ieszyń skie, źródła W isły, zapoznawał się z mową ludu, jeg o zw ycza jam i, stanem kultury i tw órczością umysłową. W w ycieczkach bliż szych po kraju miał zawsze na pam ięci bibljoteki i zbiory pryw atne, przezierał je okiem miłośnika i biegłego znaw cy i miewał szczęście niejeden osobliw y i cenny druk daw ny albo rękopis nieznany z u k ry cia w ydobyć, by go następnie ogłosić lub dla pożytku nauki opraco wać. W ten sposób odnalazł egzem plarz nieznanego bibliografji „ S ą du P a r y s a 11, najdaw niejszej g r y polskiej, drukowanej w r. 15 4 2 , którą w ydał następnie w dokładnym przedruku z podobiznami pisma i rycin, wraz z językow ym opracowaniem (189 7 r. w „Pracach filolog."). Do takich zdobyczy w poszukiwaniach zabytków języ k a i literatury należy t. z w. „M ammotrectus" z roku 1 4 7 1 , t. j. zbiór rękopiśm ienny trud n iejszych w yrazów pisma św., objaśnianych po łacinie z tłumaczeniem polskim, a więc zaw ierający obfity m aterjał języko w y polski z owego czasu. O pracow anie naukowe tego zabytku Łopaciński znacznie już ku końcowi posunął. Zgromadził także bogaty zbiór dokumentów i ma- terjałów do dyplom atarjusza m iasta Lublina od początku wieku X IV (od r. 1 3 1 7 ) i innych miast, i nad przygotow aniem do druku tego dzieła w ostatnich latach go rliw ie pracował. Posiadał m aterjały do dziejów cechów lubelskich i innych, do apokryfów polskich od w ie ku X V , do studjum porów naw czego o przysłow iach łacińskich i p ol skich, odpisy nieogłoszonych dotąd zabytków języka starop olskiego z w. X V -go i X V I-go , przyczynki do dziejów sztuki i przem ysłu w P o lsce i w iele innych.
Do prac Łopaciń skiego, drukiem ogłoszonych, z dziedziny ję z y koznaw stw a polskiego należą w yd ania zabytków dawnej polszczyzny wraz z ich opracowaniam i, i prace słow nikow e. Do pierw szych zali
czają się: „R egu ła trzeciego zakonu św. Fran ciszka i drobniejsze za bytki języ k a polskiego z końca w. X V -g o i początku X V I-g o “ (odb. z P rac filolog, t. IV , 1894); „K ilk a zabytków język a staropolskiego'1 z podobizną światłodrukową (tamże t. IV i V); „S ą d P a ry s a ", kró lew icza Trojań skiego, 15 4 2 , najdaw niejsza gra polska drukow ana" (odb. z Prac filol. t. V , 1897).
P race słownikowe: „P rzy czy n k i do słownika język a p olskiego" Cz. I (18 9 1) i Cz. II (1900, odb. z P rac filol.), obejmujące obfity zbiór prowincjonalizm ów z różnych ziem polskich, oraz w yrazów z termino- logji górniczej, rybackiej, flisackiej i in. P ierw sza część tej pracy była odznaczona nagrodą im. L in dego przez Akadem ję krakow ską; „G lo sy polskie, zawarte w rękopisie z kazaniami łacińskiem i z połowy wieku X V " (Kraków 18 9 3, odb. z t. V Spraw ozd. Kom. jęz. Akad. um.), cenny i w ybornie opracow any p rzyczynek do słowozbioru starej pol szczyzny; „N ajdaw nniejsze słow niki polskie drukow ane" (odb. z t. V P rac filol., 1897).
Drugi dział prac Łopacińskiego stanow ią badania ludoznawrcze. I w tej dziedzinie badań był on niemniej zamiłowanym i gorliw ym pracownikiem . Ju ż w bardzo w czesnej młodości interesow ał się ludem wiejskim , jeg o życiem , zwyczajam i, obrzędami, pieśniami i podaniami, które zapisyw ał i skrzętnie grom adził, jako m aterjał do badań nauko wych. Z ałożenie w W arszaw ie w r. 1887 „W isły ", czasopism a gieo- graficzno-etnograficznego, było dla Łopacińskiego nową podnietą do zdwojenia p racy na polu ludoznawstwa krajow ego. O d ( tomu też 3-go W isły (1889 r.) w każdym jej zeszycie kwartalnym , aż po rok ostatni, 1906, spotykam y prace jego pióra. S ą to różne przyczynki i objaśnie nia naukowe, sprawozdania i przeglądy książek polskich, oraz czaso pism 1 dzieł ludoznawczych z literatur obcych: niem ieckich, czeskich, rosyjskich, bułgarskich i innych. R zec można, że po K arłow iczu, re daktorze i kierowniku W isły (w ciągu lat 12 ), Ł op aciń ski był n ajp il niejszym i najwytrwalszym współpracownikiem tego pięknego i św iet nie prow adzonego czasopisma.
W e wspomnieniu niniejszym nie możemy wym ieniać wszystkich prac Łopacińskiego, które w W iśle i we wszystkich niemal czasopis mach polskich drukował. Z azn aczym y' tylko, że w W iśle umieścił ułożony przez siebie kw estjonarjusz p. n. „Sobótka" (18 9 1, t. V), zaw ierający 19 5 pytań tego starodaw nego obrzędu dotyczących. W W iśle także, a następnie w osobnej książce p. n. „Z y c ie i prace J . K arłow icza" (1904), którą redagow ał wspólnie z E . Majewskim, opracow ał kilka działów; z tych najobszern iejszy „Ludoznaw stwo, mi tologia, kultura pierw otna" (str. 19 2 — 294), pośw ięcony jest rozbioro wi prac i ocenie -niezapomnianych zasług K arłow icza w tych dziedzi
nach nauki. ,
Liczne rów nież są prace i drobne artykuły Łopacińskiego, odno szące się do starożytności polskich. Z pomiędzy nich wym ienim y: „Z dziejów cechu m ularskiego i kam ieniarskiego w L u b lin ie", z cyn- kotypami w tekście i tablicą (Odb. ze „Spraw ozdań Kom . do bad. hist. sztuki w P olsce", t. VI, K raków 1899); „Mons R eipublicae
P°W~
niae. A . 15 7 8 , obrazowana alegorja polityczna z czasów S tefan a B a torego" ^Krak. 19 02; Odb. z t. V II Spraw ozd. hist. szt,); „N ajdaw n iej
szy widok Lublina t6i8 г. , w ydany w r. 19 0 1. W roku tym urządzono
w ystaw ę rolniczo - przem ysłową w Lublinie, a na niej dział naukowy, jako też dział rękopisów i druków na w ystaw ie sztuki i starożytności, dzięki kierownictwu i zabiegom Łopacińskiego, św ietnie się przedsta w iały.
Do przeszłości Lublina i jego zabytków szczerze przyw iązany, ogłosił różnemi czasy szereg artykułów, ośw ietlających różne strony życia wewnętrznego starego grodu, oraz ludności w iejskiej jego oko lic; jak np. o wydawnictwach perjodycznych w Lublinie; o zabytkach m alarstwa starożytnego w kościele św. T ró jcy w Lublinie; o kościele i klasztorze po-dominikańskim tamże; niektóre zw yczaje i obchody do roczne ludu lubelskiego; o szkole niższej rolniczej pod Lublinem 18 60— 18 62 r. i w. in.
Sam pełen zasług, cenił w ielce pracę i zasługi innych, którzy dla nauki ojczystej pracowali. Po śm ierci L . M alinow skiego, p rofe sora uniw. Jagiellońskiego, przedstaw ił jego pożyteczną działalność profesorską i naukową w pięknym wspom nieniu pośmiertnym (W arsz. 1898); w wym ienionej pow yżej książce „Ż y c ie i prace J . K arłow icza", oddał hołd zasługom tego niepospolitego człowieka i uczonego; w ro ku 1890 w monografii „O skar K olberg i ostatnia jeg o p raca" skreś lił obraz sympatycznej postaci w ielce zasłużonego etnografa polskiego (Odb. z Ateneum; i w A lb. zasłużonych Polaków , I). Czcią w ielką przejęty był dla osoby Staszyca i odtworzył jeg o r y sy i czyn y w ro ku bieżącym, z powodu 80-tej rocznicy jego zgonu, w gazecie „ Z ie mia Lu b elsk a" (marzec, Nr. 44— 54), oraz w artykule „G rób Staszyca na Bielanach pod W arszaw ą", drukowanym w tygodniku ilustr. lw ow skim „Nasz K raj" (4 sierpn. r. b.). Czytając ten artykuł, zarów no piszący te słowa, jak i nikt z bliżej znających Łopacińskiego, nie mógł przeczuć ani pom yśleć, że ma przed sobą ostatnią p racę drukow aną nieodżałowanego uczonego i niezw ykłego człowieka.
Je g o zasługi, stała, niesłabnąca en ergja i rzadka w ytrw ałość w pracy, znane b yły ogólnie. W r. 1900 A kadem ja U m iejęt. w K ra kowie w ybrała go na członka korespondenta; ostatniemi zaś czasy, ce lem spożytkow ania dla badań historycznych je g o uzdolnienia, omó wiono z nim projekt, ażeby w r. 1907 objął, jako członek A kadem ji Umiejętn., stanow isko stałego badacza rękopisów w obrębie K rólestw a P olskiego i P etersburga. B yło to w związku z planem Akadem ji do kończenia in w entaryzacji wszystkich, do Polski odnoszących się, ręko- kopisów. Nikt inny nie nadawał się do w ykonania tego zadania lepiej, niż ś. p. Łopaciński.
L o s jednak zaw istny i tutaj sw oje bezwzględne veto położył.