• Nie Znaleziono Wyników

Łatwo nam powiedzieć: jak. Było to wieczorem owego B!"#"$!%&'()', *+-:;< )'( &'=;'(>', %?&'(:;<>' CUD - DLA TOMASZA I DLA NAS...

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Łatwo nam powiedzieć: jak. Było to wieczorem owego B!"#"$!%&'()', *+-:;< )'( &'=;'(>', %?&'(:;<>' CUD - DLA TOMASZA I DLA NAS..."

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

W numerze:

STRONA 2 - LIST EPISKOPATU POLSKI STRONA 3 - ŚWIĘTO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO STRONA 4 - JAK JEDEN PYŁEK ...(I)

STRONA 6 - OKIEM PEDAGOGA - DRGNIENIE SERCA STRONA 6 - INTENCJE RÓŻAŃCOWE

STRONA 7 - SŁOWOKS. K. STANULI

B

yło to wieczorem owe- go pierwszego dnia tygo- dnia. Tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Jezus wszedł, stanął pośrodku i rzekł do nich:

«Pokój wam!». A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowa- li się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich:

«Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam». Po tych sło- wach tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego!

Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzyma- cie, są im zatrzymane».

Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego:

«Widzieliśmy Pana!».

Ale on rzekł do nich: «Jeżeli na rę- kach Jego nie zobaczę śladu gwoź-

dzi i nie włożę palca mego w miej- sce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę».

A po ośmiu dniach, kiedy ucznio- wie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przy- szedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: «Pokój wam!». Następnie rzekł do Toma- sza: «Podnieś tutaj swój palec i zo- bacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedo- wiarkiem, lecz wierzącym».

Tomasz Mu odpowiedział: «Pan mój i Bóg mój!» Powiedział mu Je- zus: «Uwierzyłeś, bo Mnie ujrzałeś;

błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli».

I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej księdze, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapi- sano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i aby- ście wierząc mieli życie w imię Jego.

B!"#"$!%&'()', *+-:;< )'( &'=;'(>', % ?&'(:;<>'

E•••••• • •• N •"# ••$ M %&' •("# • B&)••& (J 20, 19-31)

Ł

atwo nam powiedzieć: jak mógł nie uwierzyć? Przecież słyszał trzykrotną zapowiedź zmartwychwstania trzeciego dnia!

Przecież widział wszystkie wielkie cuda, widział, że Mistrz wskrzesił Ła- zarza! Słyszał wszystkie słowa, które Nauczyciel mówił, słowa wypowiada- ne z mocą! Teraz słyszy świadectwo swoich przyjaciół i nie daje mu wiary!

Postaw się w jego sytuacji. Spró- buj zrozumieć Tomasza. Widział, jak Mistrza zabierają z Ogrójca żołnie- rze, Pan nie uczynił cudu, poddał się władzy świeckiej. Tomasz przestra- szył się o własne życie, uciekł. Potem przeżywał gehennę wyrzutów sumie- nia. Dochodziły na pewno do niego głosy relacjonujące przebieg procesu i wykonania wyroku. Bał się o siebie,

ale bał się także spojrzenia Pana (...).

Tomaszowi potrzebny był cud. My też się domagamy cudów. Różnych, cza- sem drobnych, a czasem decydujących o całym życiu. Ale ten cud w życiu To- masza był potrzebny nie tylko jemu, ale także nam. Po to, byśmy mogli usłyszeć: „błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”.

http://www.loyola.pl/

CUD - DLA TOMASZA I DLA NAS...

(2)

,,

PRZEDŁUŻENIE MIŁOSIERNYCH DŁONI BOGA

LIST EPISKOPATU POLSKI NA NIEDZIELĘ MIŁOSIERDZIA BOŻEGO 2013

1. ŹRÓDŁO BOŻEGO MIŁO- SIERDZIA

Zmartwychwstały Chrystus po- zdrawia nas dziś trzykrotnie wymow- nymi słowami: Pokój wam! Ukazując zaś swym uczniom przebite ręce i bok dodaje: Weźmijcie Ducha Świętego!

Którym odpuścicie grzechy, są im od- puszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane (J 20,22b-23). W prze- żywanym Roku Wiary słowa te stają się zwiastunem prawdziwego pokoju serca oraz tej nadziei, która ma swoje źródło w tajemnicy krzyżowej drogi, męki i śmierci Jezusa, a nade wszystko Jego chwalebnego zmartwychwstania.

Miłosierny Pan daje nam udział w swo- im zwycięstwie nad śmiercią, grzechem i Szatanem. W spotkaniu zaś z Toma- szem Apostołem wzywa nas do żywej wiary, która nie potrzebuje zewnętrz- nych dowodów, lecz harmonii umysłu i serca ucznia – z umysłem i sercem Mistrza!

Na przełomie tysiącleci, podczas ka- nonizacji siostry Faustyny Kowalskiej, bł. Jan Paweł II zaprosił także nas do

spotkania z Miłosiernym Panem. Sta- wiał wówczas wobec wiernych całego świata zasadnicze pytanie o przyszłość, chcąc nam ukazać także jasne światło nadziei: „Co przyniosą nam nadcho- dzące lata? Jaka będzie przyszłość czło- wieka na ziemi? Nie jest nam dane to wiedzieć. Jest jednak pewne, że obok kolejnych sukcesów nie zabraknie, nie- stety, także doświadczeń bolesnych.

Ale światło Bożego Miłosierdzia, które Bóg zechciał niejako powierzyć światu na nowo poprzez charyzmat siostry Faustyny, będzie rozjaśniało ludzkie drogi w trzecim tysiącleciu.”

„Konieczne jest jednak – mówił nasz Błogosławiony Papież – aby ludz- kość, podobnie jak niegdyś apostoło- wie, przyjęła dziś w wieczerniku dzie- jów Chrystusa zmartwychwstałego, który pokazuje rany po ukrzyżowaniu

i powtarza: Pokój wam! Trzeba, aby ludzkość pozwoliła się ogarnąć i prze- niknąć Duchowi Świętemu, którego daje jej zmartwychwstały Chrystus.

To Duch leczy rany serca, obala mury odgradzające nas od Boga i od siebie nawzajem, pozwala znów cieszyć się miłością Ojca i zarazem braterską jed- nością.”

W czasie kolejnych dni Wielkiego Postu, który przeżywaliśmy, próbo- waliśmy, z pomocą Bożej łaski, obalić mury odgradzające nas od Boga i siebie nawzajem. Wciąż trzeba nam jednak Bożej pomocy, aby uleczyć rany ser- ca i w pełni cieszyć się miłością Boga oraz braterską jednością naszych sióstr i braci.

2. KSZTAŁTOWANIE WYOBRAŹ- NI MIŁOSIERDZIA

Od roku 2000 dzisiejsza uroczy- stość przeżywana jest w całym Kościele jako „Niedziela Miłosierdzia Bożego”.

Co roku liturgia tego dnia niejako wy- tycza nam szlak miłosierdzia. Jest to szlak, który odbudowuje prawdziwą

więź człowieka z Bogiem, a równo- cześnie tworzy między ludźmi nowe, cenne relacje: przebaczenia, miłości i braterskiej solidarności. „Nie jest łatwo – jak mówił bł. Jan Paweł II – miłować miłością głęboką, która pole- ga na autentycznym składaniu daru z siebie. Tej miłości można nauczyć się jedynie wnikając w tajemnicę miłości Boga. Wpatrując się w Niego, jedno- cząc się z Jego ojcowskim Sercem, sta- jemy się zdolni patrzeć na braci nowymi oczyma, w postawie bezinteresowności i solidarności, hojności i przebaczenia.

Tym wszystkim jest właśnie miłosier- dzie!”

Uważne spojrzenie w oczy Jezusa Miłosiernego jest wezwaniem do tego, by i nasze spojrzenie na bliźnich stawa- ło się coraz bardziej miłosierne. Prze- bite ręce i stopy Jezusa uświadamiają

nam, że nie tylko słowa, ale i konkret- ne czyny miłosierdzia będą świadec- twem naszego dojrzewania w szkole Jezusa Miłosiernego. On z obrazu:

Jezu, ufam Tobie, niejako wychodzi ku nam, pragnie spotkać się z każdym osobiście w realiach codziennego ży- cia. Dyskretnie pyta o teraźniejszość i przyszłość naszych rodzin, parafii, wspólnot, relacji małżeńskich, są- siedzkich, o atmosferę w miejscach pracy. Stawia pytanie o przeżywanie cierpienia, samotności i niepewności o kolejny dzień. Do postawy miłosier- dzia musimy ciągle dorastać przy Ser- cu Jezusa Miłosiernego!

Od tego roku właśnie Niedzie- la Miłosierdzia Bożego będzie roz- poczynać, obchodzony do tej pory w październiku, Tydzień Miłosier- dzia. Hasłem tegorocznego Tygodnia są słowa: Wiara żywa uczynkami. W życiu Kościoła, oprócz liturgii i gło- szenia Słowa, właśnie posługa miłości stanowi jedną z najważniejszych jego cech. I nawet gdyby wspaniale działały różne organizacje i fundacje charyta- tywne, nikt nie może wyręczyć Ko- ścioła w posłudze miłości. Jej nazwa w języku łacińskim brzmi CARITAS.

Papież Benedykt XVI napisał:

„Miłość – caritas – zawsze będzie konieczna, również w najbardziej spra- wiedliwej społeczności. Nie ma takiego sprawiedliwego porządku państwowego, który mógłby sprawić, że posługa miłości byłaby zbędna. (…) Zawsze będzie istnia- ło cierpienie, które potrzebuje pociesze- nia i pomocy. Zawsze będzie samotność.

Zawsze będą sytuacje materialnej po- trzeby, w których konieczna jest pomoc w duchu konkretnej miłości bliźnie- go” (Deus caritas est, 28). Ten sam Papież, podczas spotkania z chorymi w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, zwracając się do osób, które posługują wśród nich, powiedział wprost: „…ręce ludzi, którzy wam po- magają w imię miłosierdzia, niech będą przedłużeniem tych Bożych dłoni.” Tak więc z doświadczenia Bożej miłości ro- dzi się pragnienie, by samemu – na miarę swoich możliwości – okazywać miłosier- dzie bliźnim.

Uważne spojrzenie w oczy Jezusa Miłosiernego

jest wezwaniem do tego, by i nasze spojrzenie na bliźnich

stawało się coraz bardziej miłosierne...

(3)

3. MIŁOSIERDZIE POPRZEZ CZYN, SŁOWO I MODLITWĘ

Caritas – taką też nazwę nosi ko- ścielna organizacja charytatywna, która w sposób zorganizowany i systematycz- ny pomaga potrzebującym na całym świecie. Trudno wymienić wszystkie jej działania, jednak warto wiedzieć o tych najważniejszych: okna życia dla porzu- conych nowo narodzonych dzieci, le- czenie i rehabilitacja chorych, domy dla bezdomnych, opieka nad uchodźcami, dożywianie głodnych, natychmiastowa i długofalowa pomoc dla ofiar katakli- zmów, wspieranie bezrobotnych, waka- cje dla dzieci ubogich. Nie chodzi jed- nak o swego rodzaju opiekę społeczną, jednorazową akcję, lecz o misję, która polega na autentycznej trosce o god- ność każdego człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci. Caritas – miłość miłosierna należy do misji Kościoła, tak samo jak głoszenie Słowa i wychwa- lanie Boga w liturgii.

Misja Caritas to więc ogrom dzia- łań, wielki rozmach i szeroka fala najróżniejszej pomocy, udzielanej co- dziennie na wszystkich kontynentach, systematycznie i często bez żadnego rozgłosu. Przypominamy o tym, ponie- waż dzisiejsza niedziela jest jednocze- śnie świętem Caritas. Każdy z nas może być dziś dumny, że jest częścią Kościo- ła, w łonie którego dzieje się tak wiele dobra. Możemy dzisiaj dziękować Bogu za tysiące pracowników i wolontariuszy Caritas, dla których zapłatą za pracę jest często uśmiech i radość osób obdaro- wanych. Ich codzienna, systematyczna i w cichości wykonywana posługa spra- wia, że Caritas cieszy się ogromnym au- torytetem na całym świecie.

To właśnie dlatego darczyńcy z wielkim zaufaniem wspierają Cari- tas, wiedząc, że darowane dobra trafią

tam, gdzie naprawdę są potrzebne. Cie- szy fakt, że wielu wiernych w Polsce z zaufaniem przekazuje 1% z podatku, wspierając w ten sposób działalność charytatywną Kościoła. Caritas jako or- ganizacja, a także poszczególni jej pra- cownicy i wolontariusze są bardzo ce- nieni w swoich środowiskach. Ogrom czynionego dobra zdumiewa i pokazuje troskę chrześcijan o wszystkich potrze- bujących.

Kościół zabiega jednak, aby dzieła charytatywne były przepełnione au- tentycznym duchem ewangelicznym.

Zachęcamy, aby w każdej parafii po- wstały parafialne oddziały Caritas lub im podobne. Mogą się one przyczynić do kształtowania postawy miłosierdzia i wychowywania w duchu autentycznej miłości bliźniego. Wyrażamy szczere uznanie i wdzięczność wszystkim za- angażowanym w charytatywną działal- ność, a zwłaszcza parafialnym, szkol- nym i akademickim zespołom Caritas.

4. Z BOŻYM I LUDZKIM MIŁO- SIERDZIEM W CODZIENNE ŻYCIE

Zmartwychwstały Chrystus poucza nas o potrzebie miłosierdzia i wzywa do czynienia miłosierdzia. Żywa wiara przynagla nas, abyśmy na serio potrak- towali słowa naszego Mistrza: Błogo- sławieni miłosierni, albowiem oni mi- łosierdzia dostąpią (Mt 5,7). Wyrazem dojrzałej wiary są bowiem konkretne czyny miłosierdzia. Przypomina nam o nich hasło tegorocznego Tygodnia Miłosierdzia: Wiara żywa uczynkami.

Niech więc świętowanie dzisiejszej nie- dzieli umocni nasze serca Bożą łaską, abyśmy nieśli Boże miłosierdzie do bliźnich przez konkretne czyny, dobre słowo oraz wytrwałą modlitwę o miło- sierdzie dla nas i świata całego!

W tej codziennej posłudze niech nam towarzyszą słowa św. siostry Fau- styny: „Dopomóż mi, Panie, aby ręce moje były miłosierne i pełne dobrych uczynków, bym tylko umiała czynić dobrze bliźniemu, na siebie przyj- mować cięższe, mozolniejsze prace.

Dopomóż mi, aby nogi moje były mi- łosierne, bym zawsze śpieszyła z po- mocą bliźnim, opanowując swoje wła- sne znużenie i zmęczenie. Prawdziwe moje odpocznienie jest w usłużności bliźnim. Dopomóż mi, Panie, aby ser- ce moje było miłosierne, bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich.

Nikomu nie odmówię serca swego”

(Dz. 163).

Na trud wypełniania tego chrze- ścijańskiego zadania udzielamy paster- skiego błogosławieństwa.

Podpisali:

Kardynałowie, Arcybiskupi i Biskupi obecni na 361. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski

Warszawa, dnia 6 marca 2013 r.

I

nspiracją dla ustanowienia Święta Miłosierdzia Bożego było pragnienie Jezusa, które przekazała siostra Faustyna. Pan Jezus powiedział do niej: Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia (Dz. 299). Pragnę, aby święto Miłosierdzia, było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wyle- wam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia Mojego. Która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar. W dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski (Dz. 699). W wielu objawieniach Pan Jezus określił nie tylko miejsce święta w kalendarzu liturgicznym Kościoła, ale także motyw i cel jego ustanowienia, sposób przygotowania i obchodzenia oraz wielkie obietnice. Największą z nich jest łaska „zupełnego odpuszczenia win i kar”

związana z Komunią świętą przyjętą w tym dniu po dobrze odprawionej spowiedzi (bez przywiązania do najmniejszego grzechu), w duchu nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego, czyli w postawie ufności wo- bec Boga i czynnej miłości bliźniego.

(4)

Miłości wiekuista, każesz malować obraz swój święty.

I odsłaniasz nam zdrój miłosierdzia...

s. FAUSTYNA

K

iedy Helenka Kowalska wsia- dała w Łodzi do pociągu ma- jącego zawieźć ją do Warsza- wy, płakała tak bardzo, iż wuj, który ją odprowadził na dworzec, powiedział później: „Gdyby ten pociąg stanął, to bym ją chyba zabrał. Ale nie stanął”.

Miała wtedy 19 lat. Jechała do Warsza- wy, by tam wstąpić do klasztoru. Tylko że nie dość, iż nie wiedziała, do jakie- go zgromadzenia ma pójść i nie miała żadnego wiana, wymaganego wówczas od kandydatek, a w Warszawie nikogo nie znała, to na dodatek sprzeciwiali się tej decyzji jej rodzice, którzy nie taką przyszłość wymarzyli dla swej ukocha- nej córki. Może, gdyby nie wpoili w nią przekonania, iż najważniejszą sprawą w życiu jest słuchanie Pana Boga i On ma być na pierwszym miejscu, Helen- ka miałaby wątpliwości, czy postępuje słusznie, a tak po prostu nie miał wyj- ścia: niewiele wcześniej, podczas zaba- wy w łódzkim parku, Pan Jezus wprost upomniał się o swe pierwszeństwo u niej. „W chwili, kiedy zaczęłam tań- czyć, nagle ujrzałam Jezusa obok. Je- zusa umęczonego, obnażonego z szat, całego okrytego ranami, który mi po- wiedział te słowa: Dokąd cię cierpiał będę i dokąd mnie zwodzić będziesz?

W tej chwili umilkła wdzięczna muzy- ka, znikło sprzed oczu moich towarzy- stwo, w którym się znajdowałam, pozo- stał Jezus i ja...”

Na nitce modlitwy

Że ma wstąpić do zakonu, wiedzia- ła od dawna. Gdy miała siedem lat, po raz pierwszy tego zapragnęła i choć z czasem Pan Jezus coraz bardziej ją w tym utwierdzał, posłuszna woli ro- dziców starała się to przekonanie od siebie odsunąć. Modlitwa była jej tak nieodzowna do życia, iż nieraz w nocy budziła się tłumacząc swej mamie, że

to anioł jej każe i klękała do modli- twy. Kochała Pana Boga, chciała być dla Niego... Przełom nastąpił właśnie podczas zabawy, gdy Bóg okazał jej swe zniecierpliwienie i wymagał abso- lutnego zawierzenia. W katedrze, przed Najświętszym Sakramentem pytała - co dalej? W pociągu wiozącym ją do War- szawy (na modlitwie usłyszała, że ma tam jechać) powierzyła się opiece Ma- ryi, po krótkiej modlitwie już wiedzia- ła, iż tę noc spędzić ma w pewnej wsi.

Następnego dnia w kościele św. Jakuba w Warszawie, posłuszna głosowi, który usłyszała w sercu podczas modlitwy, podeszła do księdza, a ten, gdy mu się zwierzyła, miast do zakonu skierował Helenkę do swych znajomych, którzy pilnie potrzebowali pomocy domowej.

Spędziła u nich rok, bo tyle trwało zbieranie pieniędzy na posag wymaga- ny wtedy w zakonach.

W tym czasie chodziła po różnych zgromadzeniach żeńskich, lecz wszę- dzie jej odmawiano przyjęcia. Wreszcie trafiła na furtę Sióstr Matki Bożej Mi- łosierdzia. Przełożona domu, zamiast jak zwykle przepytywać kandydatkę, kazała jej po prostu pójść do kaplicy i zapytać „Pana domu”, czy ją przyjmie.

Helenka usłyszała na modlitwie: „Tak, przyjmuję” . Do klasztoru ostatecznie wstąpiła 1 sierpnia 1925 r. „Czułam się niezmiernie szczęśliwa, zdawało mi się, że wstąpiłam w życie rajskie...”, napisa- ła po latach w „Dzienniczku”.

To naprawdę tu...

Jako że była biedna a całe jej wy- kształcenie stanowiły niepełne trzy kla- sy szkoły podstawowej, została przyjęta na siostrę drugiego chóru, gdzie przyj- mowano dziewczyny z ubogich rodzin, które z reguły wykonywały w klaszto- rze prace fizyczne.

Jednak już po trzech tygodniach Helenka chciała odejść z klasztoru.

Nie o takim życiu marzyła, kiedy dni wydają się tak uporządkowane rytmem obowiązków klasztornych, że z trudem można znaleźć czas na osobistą modli- twę. A tej spragniona była nieustannie.

Przed odejściem powstrzymał ją Pan Jezus. Wieczorem, podczas modlitwy o rozpoznanie woli Bożej: „ujrzałam na firance oblicze Pana Jezusa bolesne bardzo. Żywe rany na całym obliczu i duże łzy spadały na kapę mojego łóż- ka. Nie wiedząc, co to wszystko ma znaczyć, zapytałam Jezusa: Jezu, kto Ci wyrządził taką boleść? - A Jezus od- powiedział, że Ty mi wyrządzisz taką boleść, jeżeli wystąpisz z tego zako- nu...” Została. Pracowała w kuchni. Jak wspominała siostra kierująca jej pracą - Helenka często próbowała wyrwać się choćby na moment do kaplicy, trudno jej było przetrwać godzinę bez kontak- tu z Panem Jezusem.

Wszystkie doświadczenia minione- go czasu, silne przeżycia duchowe, licz- ne posty, które podejmowała jeszcze przed wstąpieniem do Zgromadzenia, nowy tryb życia nadszarpnęły zdrowie Heleny. Przełożeni, dla podratowania zdrowia, wysłali ją na odpoczynek do Skolimowa. Tam Pan Jezus odpowie- dział na jej prośbę o poznanie, za kogo ma się modlić. Ukazał jej czyściec. Póź- niej często w symbolicznych wizjach widziała życie wewnętrzne dusz ludz- kich i ich drogę ku ostatecznym wybo- rom. Modlitwa i pomoc duszom czyść- cowym stała się częścią jej powołania.

JAK JEDEN PYŁEK W PRZESTWORZA NIEZNANE... (CZ.I)

IWONA BUDZIAK

(5)

Obłóczyny miała w Krakowie. W oczach przełożonych uchodziła ze bar- dzo dobrą, stawiana była za wzór innym siostrom, współsiostry lubiły ją za po- godne usposobienie i życzliwość, żadna z nich nie wiedziała jednak, jak intymny i intensywny jest kontakt Helenki z jej Boskim Oblubieńcem. Podczas obłóczyn, przed przyjęciem habi- tu, zasłabła. „Bóg dał mi poznać, jak wiele cierpieć będę. Widzia- łam jasno, do czego się zobowią- zuję...” - napisze o tym przeżyciu po latach w „Dzienniczku”. Jako siostra zakonna otrzymała imię Faustyna.

Chociażbyś mnie zabił, ja Ci ufać będę

Nowicjat, który odbywała w Krakowie, był dla niej czasem bardzo trudnym. Przeżywała czas zwany nocą mistyczną. Towa- rzyszyło jej poczucie odrzucenia przez Boga, rozpaczy, zniechęce- nia, wewnętrznego cierpienia. Na duchu podtrzymywał ją spowied- nik, matka przełożona pocieszała, iż jest to znak, że Bóg przeznacza ją „do wielkiej świętości”, a Fau- styna ostatkiem sił powtarzała na modlitwie „Ufam Tobie, o Boże...”,

„Jezu, ufam Tobie, wbrew wszelkiej nadziei...” Gdy składała pierwsze śluby czasowe, pragnęła „wyniszczenia się dla Boga przez miłość czynną, a jednak niedostrzegalną nawet dla najbliższych sióstr”. W pół roku później ciemności ustąpiły, Faustyna, na modlitwie usły- szała: „Tyś radością moją, tyś rozkoszą serca mojego”. Nastał czas łaski. Dzień po dniu, modlitwa po modlitwie, Fau- styna przeżywała żywą, realną obec- ność Jezusa w swym życiu. Pan Jezus odsłaniał przed nią zarówno odległą przyszłość - widziała np. własne wy- niesienie na ołtarze i to, iż będzie wy- madlać innym wiele łask, jak i duchową rzeczywistość sióstr, w intencji których Jezus pragnął, by się modliła. Wzywał ją do nowenny w intencji Polski, jak i domu zakonnego, w którym mieszka- ła. Ukazywał jej swą chwałę, jak i do- puszczał, by w swym ciele odczuwała Jego mękę.

Namalujesz obraz pędzlem....

Od połowy 1930 r. s. Faustyna przebywała w Płocku, gdzie została

przydzielona najpierw do pracy w kuch- ni, później w piekarni i w sklepie. I wła- śnie w Płocku, 22 lutego 1931 r. po raz pierwszy Faustyna ujrzała swego Pana takim, jakim pragnął być czczony w wizerunku „przez nią namalowanym”.

„Ujrzałam Pana Jezusa ubranego w

szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie pro- mienie, jeden czerwony a drugi blady (...) Po chwili powiedział mi Jezus: Wy- maluj obraz według rysunku, który wi- dzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie...”

To nie była prośba ani propozycja ze strony Boga. Gdy Faustyna próbo- wała się uchylić od tego zadania, świa- doma, iż ono ją przerasta, usłyszała od Boga, że w dniu sądu zażąda od niej wielkiej liczby dusz. Czuła się przy- tłoczona. Spowiednik zasugerował, iż chodzi o obraz w jej duszy, jednak gdy odeszła od konfesjonału, Pan Je- zus zdementował tę sugestię: „Mój obraz w duszy Twojej jest, ja pragnę, aby było Miłosierdzia święto.” O tym, że nie potrafi sama narysować takiego wizerunku, szybko się przekonała, nie- śmiało podpytywała siostry, czy któraś nie spróbowałaby, ale i tu nie znalazła rozwiązania. W dodatku usłyszała od Jezusa, czym ten obraz ma być: „Obie- cuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu,

na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciół- mi, a szczególnie w godzinie śmierci. Ja sam bronić ją będę jako swej chwały.”

Oraz życzenie: „aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świę-

tem Miłosierdzia...” Faustyna czu- ła się zbyt słaba, zbyt mało ważna, myślała, iż jest jedynie „prosz- kiem nieudolnym”, może kto inny by mógł to zadanie zrealizować - marzyła. Bóg nie wycofał swej prośby, lecz obiecał Faustynie konkretną pomoc. Dwukrotnie w wizjach ukazał jej postać kapłana:

„On ci dopomoże spełnić wolę moją na ziemi” - zapewnił Bóg Faustynę.

„Czy Ty nie jesteś złudze- niem?”

Bardzo takiej pomocy potrze- bowała. Ale też potrzebowała potwierdzenia, że to wszystko, co przeżywa na modlitwie, jest prawdą, a nie złudzeniem. Czuła się niezrozumiana zarówno przez przełożoną, jak i spowiednika i wreszcie przez siostry, które drażniła, ciekawiła bądź dziwiła,

„zaczynają mówić i patrzeć na mnie jako na jakąś histeryczkę i fanatyczkę”, zapisała w „Dzienniczku”. Nieustannie czuła się obserwowana: „Widzę teraz, że jestem jak złodziej strzeżona wszę- dzie: w kaplicy, przy obowiązku, w celi.

Już teraz wiem, że oprócz obecności Bożej mam zawsze obecność ludzką...”

Podczas spowiedzi na rekolekcjach od- bywanych w trakcie trzeciej probacji, zgodnie z zapowiedzią Jezusa kapłan potwierdził Faustynie, że wszystko to, czego doświadcza, co przeżywa nie jest złudzeniem ani czystą emocją. „Niech siostra wie, że jest na dobrej drodze”, powiedział. Mimo słów jakie usłyszała podczas tej spowiedzi i pomocy otrzy- mywanej później od przełożonych, Faustyna wciąż miała wiele wątpliwo- ści, zbliżał się termin złożenia ślubów wieczystych i znów przez spowiednika Jezus obiecał Faustynie dać odpowiedź na jej wątpliwości. Tym spowiednikiem był o. Józef Andrasz SJ, który później, podczas pobytów Faustyny w Krako- wie, towarzyszył jej jako spowiednik.

Miesięcznik List 04/2000

(6)

S

łowo „miłosierdzie” nieodparcie kojarzy się z chrześcijaństwem.

I z dawnymi czasami. Jakoś nie bardzo pasuje do współczesnego ję- zyka i do współczesnego życia. Bo co niby ma oznaczać dla dzisiejszego czło- wieka? Kiedyś to wiadomo – jak komuś jakaś bieda zajrzała w oczy, to ktoś inny, okazując mu miłosierdzie, starał się po- móc. I znamy to wszyscy z kart książek i z filmów historycznych. Nawet fajnie się takie rzeczy czyta i ogląda. Są za- zwyczaj wzruszające. I dość dalekie od rzeczywistości a naprawdę i najlepiej odpoczywamy przecież przy bajkach.

A dzisiaj? Dzisiaj to są takie miejsca i takie organizacje, które świetnie umieją zająć się każdą biedą. Można także się w to włączyć, dając wsparcie finanso- we i jest to miły i potrzebny gest, który na pewno dobrze o nas świadczy. Przy czym mamy zazwyczaj świadomość, że zajmowanie się jakimiś ludzkimi dramatami jest sprawą wymagającą.

Bo potrzeba specjalnego rodzaju de- likatności, by kogoś nie urazić swoją łaskawością i nie zostać posądzonym o coś, co w potocznym rozumieniu tak nieładnie brzmi – litość. Tak naprawdę to mamy problem z okazywaniem mi- łosierdzia, bo za bardzo nie wiemy jak to należy zrobić, by ktoś, komu je oka- zujemy nie poczuł się tym dotknięty.

I tu dotarłam do sedna sprawy. Proszę chwilę się zastanowić nad absurdalno- ścią stwierdzenia, że jakoby ktoś może być dotknięty, doświadczając pochyle- nia się kogoś innego nad swoją biedą.

Obawiam się, że coś chce nam tym absurdem zamydlić oczy, byśmy bojąc się kogoś urazić, zaniechali odruchowej dobroci serca. Kiedy nic nam nie do- kucza to trudno jest uwierzyć w to, że ktoś w potrzebie nie myśli tak jak my, którzy akurat tej potrzeby nie doświad- czamy. Wystarczy jednak, że dopad- nie nas jakaś bieda, jakakolwiek, a już zmienia nam się widzenie sprawy. Bo wtedy po prostu oczekujemy pomocy.

Chcemy jej, wyglądamy. Jak boli, gdy inni nas wtedy mijają, traktując nasz smutek, ból, cierpienie jak coś oczy- wistego. I czujemy się niewidzialni, ze- pchnięci na pobocze drogi życia, którą w tym samym czasie spokojnie wędrują inni. Co się w nas wtedy dzieje – jeden Bóg wie. Nie zastanawiamy się wów- czas, że powodem tego pozostawienia nas samym sobie może być dość dziw- nie pojmowana delikatność. A przecież jestem w potrzebie. Chcę, by ktoś się przy mnie zatrzymał, pochylił nad moją biedą, opatrzył rany serca, zatroszczył się, pomógł jak umie i jak się da, ale jednak i w ogóle by był. Blisko. Bo każ- da bieda czyni nas bezradnymi wobec niej. Stajemy się jak dzieci. Słabnie- my i oczekujemy wsparcia kogoś, kto w tym momencie ma w sobie siłę, jest po prostu zdrowy w przeciwieństwie do nas. Chorują czasem nasze ciała, chorują dusze. I w obu przypadkach nie jest dobrze dla chorego, gdy jest z tym sam. Zresztą, przecież wiemy o tym wszyscy, bo nie ma nikogo, kto nigdy by nie chorował. Niedziela taka

jak dziś jest przypomnieniem nam – dzisiaj zdrowym, że inni teraz chorują, że akurat na nich przyszła bieda w tym czasie, gdy my jesteśmy jej na szczęście pozbawieni. I że nie jest dobrym pomy- słem uciekanie w dziwnie pojmowaną delikatność, bo nie o to w życiu chodzi.

Miłosierdzie to przecież nic innego niż działanie wypływające z odruchu czują- cego głęboko ludzkiego serca przepeł- nionego miłością. To takie drgnienie tego serca, które nie pozostawia miejsca na zastanawianie się jak zostanie i kiedy, i przez kogo odebrane, bo zwyczajnie nie ma na to czasu. Leci z pomocą za- nim pomyśli, co robi. Odruch. Sprawa niby łatwa. I taka jest, tak ją widzę, bo wierzę w to, że każdy z nas ma w sobie duchowy „gen” miłości „odziedziczo- ny” po naszym dobrym Ojcu. Proble- mem nie jest więc to, czy go mamy czy nie, ale to, czy nie boimy się go ujawnić czy jednak ulegamy strachowi (który przecież nie od Boga pochodzi) posą- dzenia o… bycie dobrym człowiekiem, dzieckiem Bożym. I chociaż może nie umiem pomóc w jakiś specjalny spo- sób, którego ktoś wymaga, to na pewno mogę okazać temu komuś serce. Bez zastanowienia, kalkulowania i patrzenia jak to zostanie odebrane. Odruchowo.

Po prostu, po ludzku. Wierzę, że jest to możliwe i nigdy nie przestanę, bo nie godzę się i nigdy nie zgodzę na to, by człowiek człowiekowi był czymś innym niż człowiekiem.

Barbara Smal barbarasmal@op.pl

DRGNIENIE SERCA

OKIEM PEDAGOGA

INTENCJA NA MIESIĄC KWIECIEŃ:

D••••••• ! •! #!$ O%•! Ś'••()*+ F$! ••,••! • -$+./0 + Ś'•!(1+ D2•3! Ś'••()*+ ' -+,12#•) K+.••+1+'• •!1)*+ .'•!(!.

D••••••• ! •! #!$ /)!(•5••!•%• /1. J! ! P!'1! II • -$+./0 + $••310 •! + ••!•%•.

O 6••• ) • .'••() -+'+1! •! •!-1!7,••) • •!•+ ) +$!• + '•($'! •) #6! -+'+1! ••3.

R89! •)• Ś'••(• ' •'•)( •2 -$+'!#•0:

R89! 40 - -. M•$+,1!'! R•/!

R89! 41 - -. A ! K,••9+-+6,•!

R89! 42 - -. H! ! R+,1+ •)•

(7)

W

minionym roku obchodzi- łem 25 rocznicę ślubów za- konnych. Pomyślałem sobie wtedy: to już tyle lat. Pewnie Pan coś dla mnie zaplanował. Nie trzeba było długo czekać, bowiem już w czerwcu ubiegłego roku otrzymałem przeniesie- nie do Gniezna. Pierwsza stolica Pol- ski, piękne miasto. Prymas Polski abp Józef Kowalczyk erygował dom za- konny i ofiarował nam parafię. Trzeba więc zaczynać wszystko od początku.

Otrzymaliśmy jeszcze piękny neogo- tycki kościół, który jest częścią Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych (zrujnowany dach i wyłączony z użyt- kowania) oraz zadanie wybudowania

nowego kościoła. Zaraz po przejęciu Gniezna odwiedzili nas współbracia z Warszawy - Bemowa i proboszcz ks.

Józef Groński. Zobaczyli te wszyst- kie potrzeby. Na odzew nie musiałem długo czekać. Z właściwą sobie bez- pośredniością i serdecznością, ksiądz proboszcz powiedział: "Zapraszam Cię na rekolekcje w Wielkim Poście". Na warszawskim Bemowie byłem tylko raz w moim zakonnym życiu, a było to w roku 1993. Potem już nigdy nie byłem.

Rekolekcje z Wami były więc nowym doświadczeniem żywego Kościoła, rozmodlonego, zatroskanego o własne zbawienie i dobro innych.

Jestem szczęśliwy, że mogłem zo- baczyć tyle rozmodlonych twarzy, do- świadczyć dobra rozmowy w wieloma braćmi i siostrami, posłuchać pięknego śpiewu. Kościół na Bemowie jest duży, więc obecność kilkuset wiernych daje niesamowite wrażenie siły modlitwy.

Jest doświadczeniem obecności Pana we wspólnocie i słowach wypowia- danych na liturgii. Duża frekwencja i niezwykły dar wsłuchiwania się słowo Boże daje z kolei kapłanowi ogromną radość z posługi i szalenie motywuje do jeszcze gorliwszej służby. Spotkanie ze Współbraćmi i siostrami michalitkami napełniło mnie pokojem i zaufaniem

w dobro wspólne. Dziękuję za nasze wspólne rekolekcje. Składam serdeczne Bóg zapłać za złożone ofiary i płyty - cegiełki na klasztory karmelitańskie.

Polecam się wraz z moimi Współbrać- mi i całą wspólnotą Kościoła gnieź- nieńskiego Waszej pamięci i modlitwie.

ks. Krzysztof Stanula CSMA

W zakrystii do nabycia płyta z nagra- niami sióstr karmelitanek. Gdyby ktoś chciał wesprzeć remont kościoła przy szpitalu dla nerwowo i psychicznie cho- rych w Gnieźnie, podaję numer konta bankowego: Bank Spółdzielczy Gnie- zno Nr 09906500060000000037950001

SŁOWO KS. KRZYSZTOFA STANULI

O

kres Wielkiego Postu to czas poprzedzający święta wielka- nocne. Po czterdziestu dniach upamiętniających pobyt Chrystusa na pustyni, po czasie pokuty, refleksji i skupienia nadeszła Niedziela Palmo- wa, która rozpoczęła główne przygoto- wania do świąt Wielkiej Nocy.

Z tej okazji uczniowie Szkoły Pod- stawowej nr 341 wzięli udział w szkol- nym konkursie na własnoręcznie wy- konaną palmę. Chęci i pomysłów nie brakowało. Poziom zgłoszonych prac przerósł najśmielsze oczekiwania, a wy- stawa szkolna wzbudzała u wszystkich prawdziwy podziw.

Ponadto spośród 57 palm wybrano 10 prac, które reprezentowały Szkołę w

międzydzielnicowym konkursie wielka- nocnym „Zdobądź palmę pierwszeń- stwa”. Palmy zostały wyeksponowane przez okres dwóch tygodni na terenie Galerii Bemowo. Była to doskonała promocja szkoły oraz niesamowitych młodych autorów, którzy wprawili w zachwyt swoją kreatywnością i dbało- ścią o detale wszystkich odwiedzają- cych wystawę.

Wszystkim uczestnikom serdecznie dziękujemy i życzymy wielu łask Bo- żych płynących ze Zmartwychwstania Pańskiego.

Marta Colella katechetka SP nr 341

KONKURS PALM WIELKANOCNYCH

(8)

OGŁOSZENIA DUSZPASTERSKIE

NIEDZIELA MIŁOSIERDZIA BOŻEGO 07. 04. 2013 r.

MSZEŚWIĘTEWNASZEJPARAFII: dni powszednie:

6.15, 7.00, 8.00, 18.00

niedziele i uroczystości:

7.00, 8.30, 10.00 (dla młodzieży), 10.00 (dla dzieci), 11.30 (dla dorosłych),

11.30 (dla dzieci), 13.00, 18.00, 20.00 (dla studentów)

Adoracja Najświętszego Sakramentu: codziennie

od 15.00 do 18.00.

KANCELARIAPARAFIALNA: od poniedziałku do piątku 9.00 - 10.00

oraz 16.30 - 18.00, Ks. Proboszcz przyjmuje w środy i piątki

tel . (22) 638 24 58 w. 134

ADRESINTERNETOWY: www.parafi a-bemowo.waw.pl

„Nasza Parafi a” - tygodnik parafi i Matki Bożej Królowej Aniołów na Bemowie (księża michalici) Redaktor Naczelny: ks. Krzysztof Pelc, kskrzysztof@op.pl

Adres Redakcji: ul. Ks. Br. Markiewicza 1, 01-493 Warszawa Konto Parafi i: BPH - PBH S.A. 06 1060 0076 0000 4042 8004 1300

Nakład: 1500 egz. | Koszt wydania: 50 gr | Cena: Dobrowolne ofi ary złożone do skarbonek „Naszej Parafi i”

1. Dziś o godz. 11.30 Msza św. z okazji 3 rocznicy tragicznej śmierci generała Franciszka Gągora oraz prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wszystkich ofi ar katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Zapraszamy parafi an do udziału w tej Mszy św. i wspólnej modlitwy.

2. Również dziś o godz. 15.00 Koronka do Miłosierdzia Bożego przed obrazem Jezusa Miłosiernego i Msza św. w intencjach zbiorowych. Po Mszy św. uca- łowanie relikwii św. siostry Faustyny.

3. W poniedziałek Uroczystość Zwiastowania Pańskiego – Dzień Świętości Ży- cia. Zapraszamy parafi an do udziału we Mszy św. godz. 18.00.

4. W środę o godz. 19.00 w sali na plebanii kolejny turnus spotkań w celu przygotowania dorosłych do sakramentów świętych: chrztu, komunii św.

i bierzmowania.

5. W sobotę o godz. 18.00 Msza św. w intencjach zbiorowych. Po Mszy św.

w Kaplicy Matki Bożej Fa; mskiej modlitwa różańcowa w intencji wynagra- dzającej za grzechy ludzkości z prośbą o łaskę nawrócenia dla niewierzą- cych z naszej parafi i.

6. W kiosku parafi alnym można nabyć nowe numery czasopism katolickich:

„Gość Niedzielny” i „Niedziela”.

7. Wszystkim parafi anom i gościom życzymy radosnego przeżywania dzisiej- szej niedzieli Miłosierdzia Bożego oraz nowego tygodnia z błogosławień- stwem Chrystusa Miłosiernego i opieką Matki Bożej Królowej Aniołów.

SAKRAMENT CHRZTU PRZYJĘLI: ( 31.03. 2013 R.) ANNA KWIECIEŃ

ALEKSANDRA KĄDZIELA

MACIEJ WOJCIECH KRZESAK

JULIA LEWANDOWSKA

ALEKSANDRA ANNA ADAMCZYK

MIKOŁAJ CZERWIŃSKI

ROMAN CHOIŃSKI

( 01.04. 2013 R.) ADAM CICHY

KATARZYNA KARDAS

IGA MARIA ROSIK

LENA ZOFIA KULIS

JAKUB KRZYSZTOF LEK

Msza św. z modlitwą o uzdrowienie

Wspólnota Odnowy w Duchu Świętym „Michael”

serdecznie zaprasza do udziału we M

SZYŚW

.

Z

MODLITWĄ O UZDROWIENIE

, która zostanie odprawiona w kaplicy Aniołów we wtorek, 16 KWIETNIA 2013 r. o godz. 19.00.

Po zakończonej Mszy św. będzie miała miejsce adoracja Najświętszego Sakramentu i modlitwy o uzdrowienie.

MSZA W INTENCJI OFIAR KATASTROFY

W Niedzielę Miłosierdzia Bożego o godz. 11.30

Biskup Polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek

będzie przewodniczył Mszy św. z okazji 3 rocznicy

tragicznej śmierci generała Franciszka Gągora oraz

prezydenta Lecha Kaczyńskiego i wszystkich ofiar

katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Zapraszamy

parafian do udziału w tej Mszy św. i wspólnej modlitwy.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Co to jest uwierzytelnianie i jakie metody się do tego stosuje. authentication) – proces polegający na potwierdzeniu zadeklarowanej tożsamości podmiotu biorącego udział w

Przyjrzymy się teraz nieco dokładniej, jak energia w postaci pracy i ciepła może być wymieniana między układem a jego otoczeniem.. Przyjmijmy, że nasz układ to gaz zamknięty

Chciałbym przedstawić zarys dziejów antykomunistycznego podziem ia zbroj­ nego, czyli wszystkich formacji konspiracyjnych walczących z bronią w ręku z aparatem

Ten dość krótki czas jest zasadny nie tylko ze wzglę- du na cechy sytuacji (że będzie jeszcze trwała/istniała, że można mieć na nią wpływ), ale również ze względu na

Warto też zaznaczyć, że zamierzeniem artykułu było skupienie się na bizne- sowym aspekcie działalności artystycznej, co w żadnym wypadku nie dyskredytuje kulturotwórczej roli

In the last two decades, several measures have been proposed to prevent or delay the formation of congestion at sags, and to reduce its severity. In general, those measures can

cje, w tym również kompetencje o charakterze władczym, służące im do realizacji zarówno zadań własnych, t.j. W przepisach ustawy o samorządzie terytorialnym

Zdawać by się mogło, że w naszym coraz bardziej nowoczesnym i ucywilizowanym życiu nie jest już możliwe odkrycie takich miejsc, w których poczucie szacunku dla