• Nie Znaleziono Wyników

Teksty Drugie Teoria literatury, krytyka, interpretacja

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Teksty Drugie Teoria literatury, krytyka, interpretacja"

Copied!
358
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

6 | 2016

Polska pamięć

Polish Memory

Electronic version

URL: http://journals.openedition.org/td/1519 ISSN: 2545-2061

Publisher

The Institute of Literary Research of the Polish Academy of Sciences Printed version

Date of publication: 1 novembre 2016 ISSN: 0867-0633

Electronic reference

Teksty Drugie, 6 | 2016, « Polska pamięć » [Online], Dostępny online od dnia: 15 novembre 2016, Ostatnio przedlądany w dniu 18 mai 2020. URL : http://journals.openedition.org/td/1519 This text was automatically generated on 18 mai 2020.

Teksty Drugie

(3)

TABLE OF CONTENTS

Wstęp Polska pamięć

Ryszard Nycz

Szkice

Polska pamięć – dzisiaj. Co pozostaje? Trwały ślad i mechanizmy niepamiętania

Stefan Chwin

Wspólnoty pamięci lokalnej i narodowej. Kilka uwag o ich zbiorowym wytwarzaniu à la polonaise

Joanna Kurczewska

(Nie)pamięć zbiorowa Polaków jako skuteczna regulacja emocji

Michał Bilewicz

Pamięć, czyli farmakon

Agata Bielik-Robson

Polak Mały i fantazja impotencji

Adam Lipszyc

Natręctwo niepamięci naszej o Zagładzie

Marek Zaleski

Dociekania

Pamięć nieumarła. Czytając Kazimierza Wykę w Polsce roku 2016

Joanna Tokarska-Bakir

Osobliwe zrządzenie Opatrzności Bożej… Polska pamięć Zagłady w perspektywie katolicko-narodowej

Jacek Leociak

„Im się zdaje, że zapomnimy. O nie!” Rodowody rewolucji

Marcin Zaremba

Bunt w ramach pamięci. „Solidarność”, rewolucja, powstanie

Przemysław Czapliński

Otwarcia

Nienapisana epopeja. Kilka uwag o zapomnianym wyzwoleniu

Andrzej Leder

(4)

Doświadczenie bez nazwy. „Oświęcim” ≠ Auschwitz

Agnieszka Dauksza

Niepamięć albo o sytuowaniu wiedzy o formach pamiętania

Roma Sendyka

Etnografia, pamięć, eksperyment: w stronę alternatywnej historii społecznej

Tomasz Rakowski

Coming in. Przyczynek do badania historii homoseksualności

Grzegorz Niziołek

Interpretacje

Współ-pamięć, pamięć „negatywna” i dylematy przekładu w „wycinkach” z Shoah Claude’a Lanzmanna

Dorota Głowacka

Polska pamięć wielokierunkowa? (Kto nie pamięta z nami, ten nie pamięta przeciwko nam)

Katarzyna Bojarska

Publiczne konstruowanie historii. Przeszłość w prawicowej ikonografii

Magdalena Saryusz-Wolska

Komentarze

Żydzi i zagłada w polskich kulturach pamięci: między antagonizmem i agonem

Sławomir Kapralski

Polska pamięć autoafirmacyjna

Maria Kobielska

Klisze i prześwietlenia. Braki i naddatki polskiej pamięci

Justyna Tabaszewska

Nekroperformans. O sprawczym oddziaływaniu szczątków w polskiej pamięci kulturowej

Dorota Sajewska

Roztrząsania i rozbiory

Co powiedziałby Goethe, czyli o kulturze w Buchenwaldzie

Sonia Ruszkowska

Obraz vs ślad, czyli o nihilizmie, ikonoklazmie, ikonofilii i nie tylko

Maciej Michalski

(5)

Prezentacje

Od pamięci do fikcji – analiza genetyczna

Hans Walter Gabler

Polemiki

O intencjach, przypisach i przy-pisywaniu (w odpowiedzi Danucie Szajnert)

Paweł Wolski

(6)

Wst ęp

Foreword

(7)

Polska pamięć

Polish Memory

Ryszard Nycz

EDITOR'S NOTE

DOI: 10.18318/td.2016.6.1

AUTHOR'S NOTE

Tekst przygotowany w ramach realizacji projektu W stronę nowej humanistyki: polska pamięć kulturowa, NPRH nr 11H 11 026280 (umowa nr 0014/FNiTP/ H11/80/2011).

1 Mniej więcej przed ćwierćwieczem rozpoczął się memory boom (na Zachodzie parę lat wcześniej, w Polsce parę lat później), który dalej trwa w najlepsze, choć na horyzoncie pojawiać się już zaczęły pierwsze oznaki pamięciowego „znużenia”. Wówczas, na przełomie lat 80. i 90., sprzyjało mu wiele dodatkowych czynników: przemiany polityczne na świecie i w Europie Środkowo-Wschodniej (czego wyrazem w Polsce między innymi likwidacja urzędu cenzury, reglamentującego wiedzę o przeszłości), kryzys ekonomiczny (i związane z tym poczucie niepewności, skłaniające do poszukiwania oparcia w przeszłości), przemiany społeczno-cywilizacyjne (czego symptomami choćby nastanie „społeczeństwa ryzyka”, kryzys myślenia utopijnego czy w ogóle przewidywania, racjonalnego planowania przyszłości), wreszcie konsekwencje autokrytycznej pracy w obrębie humanistyki, prowadzące między innymi do podważenia wiary nowoczesnych w obiektywność, neutralność, „skończoność”

historycznej wiedzy.

2 Niewykluczone, że tej zmianie sprzyjały też niektóre cechy ponowoczesnej wrażliwości czy mentalności, która, wedle znanej diagnozy Geoffreya Benningtona z lat 70., miała polegać na „nostalgii za przyszłością i oczekiwaniu na przeszłość”. A więc na odwróceniu ludzkich postaw i strategii działania – uznaniu nowoczesnego planowania

(8)

przyszłości na podstawie racjonalnych kryteriów wywiedzionych z ekstrapolowanych cech przeszłego doświadczenia za bezpowrotnie utracony obiekt już tylko nostalgicznych westchnień i na otwarciu się na powracającą falę przeszłości, powrót stłumionego, remisję wypartych a nieprzepracowanych doświadczeń zbiorowych i jednostkowych, jak też na przeszukiwania, aranżowania, układania w nowe wzory dziedzictwa przeszłości.

3 Stąd, jak myślę, ta potrójna zmiana czy odwrót były tak głębokie, radykalne: od przyszłości do przeszłości, od przeszłości historycznej do pamięciowej, od przekonania o zamkniętości i nieodwracalności „przeszłości samej w sobie” do poczucia otwarcia przeszłości (jej sensu, hierarchii wydarzeń, sprawczych konsekwencji) na interpretacje, potrzeby, pragnienia teraźniejszości. Dzisiaj zaś tę ciągle wznoszącą się pamięciową falę podsycają tyleż instytucjonalne struktury i działania (państwowe, muzealno- upamiętniające) i społeczne mody (inscenizacyjno-rekonstrukcyjne, przeszukiwanie i recykling w mediach społecznościowych zdigitalizowanych zasobów dziedzictwa przeszłości, niektóre rodzaje gier planszowych i wideo itp.), co poruszające emocje zbiorowości (jej mniejsze i większe grupy) polityki historyczne i polityki pamięci oraz – co nie najmniej ważne, bo mające też swe konsekwencje w sferach wcześniej wymienionych – kolejne zadania badawcze i wyzwania poznawcze (których lista stale się poszerza) w sferze szeroko pojętej humanistyki.

4 Wśród bogatej już biblioteki polskich studiów pamięciowych i badań nad polską pamięcią kulturową (czy polskimi kulturami pamięci) stosunkowo jednak niewiele jest takich, które zmierzałyby do syntetycznego zdiagnozowania oraz prób zdefiniowania jej specyfiki.

5 Właśnie tego rodzaju refleksję próbował podjąć zespół realizujący projekt W stronę nowej humanistyki: polska pamięć kulturowa w formie cyklu pięciu ogólnopolskich Transdyscyplinarnych Szkół Letnich dla doktorantów (łącznie przewinęło się przez te szkoły około trzystu uczestników) z udziałem wielodyscyplinarnego i wielopokoleniowego zespołu (około pięćdziesięciu osób) polskich i zagranicznych humanistów. Efektem prac było pięć książek w serii „Nowa Humanistyka”: Literatura – teoria – życie (2013), Od pamięci biodziedzicznej do postpamięci (2014), Pamięć i afekty (2015), Historie afektywne, polityki pamięci (2016) oraz Migracyjna pamięć, wspólnota, tożsamość (2016) oraz kilka tomów monografii autorskich i prac tłumaczeniowych.

6 Szczególnym wydarzeniem, ale i swoistym podsumowaniem prac w ramach tego projektu była gromadząca dotychczasowych wykładowców oraz doproszonych specjalistów konferencja zatytułowana „Polska pamięć. Ciągłość i przemiany; diagnoza i rokowania”, która odbyła się na przełomie września i października 2016 roku. Teksty publikowane w tym numerze są – prawie w 100% – przepracowanymi wersjami konferencyjnych wystąpień. Zachętą do nich miała być garść wstępnych pytań, które stymulować by mogły stworzenie owej całościowej diagnozy, zarysowanie syntetycznego oglądu czy topografii stanowisk, podjęcie próby zdefiniowania specyfiki.

Pytań takich oto: Czy mimo całej różnorodności można mówić o wspólnym habitusie polskiej pamięci kulturowej czy raczej o odrębnych, nierzadko rywalizujących z sobą, polskich kulturach pamięci? Czy klasyczne antropologiczne kategorie kultury wstydu, kultury dumy, kultury winy (i podobne) mogą być użyteczne w jej charakterystyce, czy też należy szukać całkiem odmiennych narzędzi analitycznych jej opisu? Czy dla Polaków ich pamięć kulturowa jest przede wszystkim ciężarem dziedzictwa czy

(9)

fundamentem sprawczego działania? Czy jej kluczowa pozycja wśród czynników determinujących jednostkowe i wspólnotowe myślenie, odczuwanie, działanie, prowadzi do poczucia niezadomowienia w teraźniejszości i lęku przed przyszłością, czy też jest to opaczne wnioskowanie? Czy dla współczesnych jest już tylko „innym krajem”, czy inherentnym, silnie nacechowanym emocjonalnie i wartościująco, składnikiem tutejszości i teraźniejszości? Czy polskie kultury pamięci rozpatrywać trzeba w kategoriach opozycyjnych cech (na przykład między ich uznawaniem jako

„rachunków krzywd”, traumatycznych wspomnień i przewin a ich traktowaniem jako bilansu niegdysiejszych triumfów i kapitału wartości), czy też raczej w kategoriach całości zasadniczo hybrydycznych? Co dla współczesnych postaci polskiej pamięci kulturowej stanowi progowe doświadczenie (i ciągle aktualny układ odniesienia):

tradycje I Rzeczypospolitej, zabory, II wojna i Zagłada, powojnie – wszystko razem czy coś innego jeszcze?

7 Jak to bywa w takich przypadkach budowania demokratycznej przestrzeni otwartego sporu, pytający pyta, o co chce, a odpowiadający odpowiada, jak mu się podoba…

Pytania, choć mam nadzieję, że ani bardzo banalne, ani zupełnie nieistotne, były jednak z pewnością przedwczesne. Sondy zapuszczone przez piszących w polską pamięć – acz w moim przekonaniu ważne, odkrywcze, frapujące poznawczo – odsłaniały bowiem tyle nowych złóż pamięciowych problemów i ognisk potencjalnych sporów, że myślenie o ich syntezie wypadło tymczasem odłożyć, podobnie jak pokusę wykreowania formuły jakiejś pamięci absolutnej, która, jak to wiemy od Borgesowskiego Funesa, grozi jedynie nieuchronnie wielką poznawczą i komunikacyjną katastrofą. Na jedną (ostatnią) kwestię odpowiedzieć można od razu: granicą wspólnotowych doświadczeń formujących zbiorową pamięć są dla współczesnych wydarzenia i przeżycia będące udziałem trzeciego pokolenia (licząc wstecz, od II wojny po dziś); wypady w dwudziestolecie czy w okres I wojny były sporadyczne i opatrzone specjalnymi uzasadnieniami. Odpowiedzi na kwestie pozostałe też padały, acz trzeba je wyłuskiwać z indywidualnych ujęć ich autorów. Nie siląc się na ich streszczanie czy podsumowanie, chcę zwrócić tu uwagę jedynie na pewne specyficzne cechy tej kultury – kultury pamięci – w której żyjemy, oraz sposoby jej poznawania.

8 „Przeszłość jest obcym krajem” – ta metafora użyta w tytule ważnej książki Lowenthala (z 1985 roku) z dzisiejszej perspektywy wydawać się musi kwintesencją postawy nowoczesnej wobec historycznej przeszłości (a polskiemu czytelnikowi tym bardziej, bo słyszy w niej Norwidowską ową „wieś” zostawioną „za kołami” pędzącego, to jest mijającego czasu…). Obcy kraj to przecież rzeczywistość, która istnieje w pełni swego

„uposażenia”, niezależnie od nas, do której dostęp uzyskać możemy, ucząc się mozolnie jej języka i praw bądź też dzięki pośrednictwu przewodników i baedekerów, które takiemu turyście wskazują drogę i tłumaczą osobliwości. Tymczasem pamięć jest raczej krajobrazem niż niezależnym terytorium, efektem interakcji podmiotu ze środowiskiem, w którym ten funkcjonuje. Pisząc o krajobrazach pamięci, idę tropami wcześniejszych rozważań Sławomira Kapralskiego, ale chciałbym je nieco wyostrzyć, korzystając z inspiracji badań nad krajobrazami kulturowymi. Kluczowe jest tu z pewnością porzucenie perspektywy zewnętrznego, neutralnego obserwatora i przyjęcie (a nawet więcej: niemożność wyeliminowania) statusu uczestnika, aktywnie profilującego i formującego obraz środowiska, które także na niego zwrotnie oddziałuje („tożsamościowo”).

(10)

9 Tak się tworzą owe krajobrazy pamięci, aktywowane za sprawą udziału w nich doświadczeń (egzystencjalnych, emocjonalnych, aksjologicznych, politycznych, społecznych…), a także potrzeb, obaw, pragnień jednostki czy wspólnoty. Łatwo sobie więc wyobrazić, że ten sam korpus historycznych wydarzeń formować się będzie w inny krajobraz pamięci w perspektywie polskiego Żyda, polskiego chłopa, ofiary (ukraińskiej, łemkowskiej czy bojkowskiej) akcji „Wisła”, rzeczników kultywacji tradycji II Rzeczypospolitej, zwolenników komunistycznej zmiany, wspomnień dziecka, osoby dojrzałej czy na przykład członka/członkini mniejszości seksualnej. A różnice te nie muszą się wcale wiązać z fałszywością czyjegoś wspomnienia i prawdziwością innego; są wyrazem subiektywnego punktu widzenia łączącego się w konstelację różnych perspektyw, na które możemy się przełączać (czy też: między którymi możemy wybierać…) – wszakże bez możliwości zajęcia jakieś zewnętrznej, nadrzędnej,

„spektatorskiej”, „obiektywnej” perspektywy. Czy chcemy, czy nie chcemy, jesteśmy tu zawsze „w swoim towarzystwie” (wedle określenia Nietzschego), jesteśmy bowiem częścią układu, który poznajemy. Rzeczywistość (zapamiętana) nie staje się przez to mniej rzeczywista, wymaga wszakże właściwych dla niej narzędzi opisu.

10 Ten przestrzenny wymiar kultury pamięci skonfrontować wypada z czasowym, dla którego od czasów de Quinceya (co najmniej) uprzywilejowaną formułą jest metafora palimpsestu. Złoża pamięci, jak wiadomo, nie stanowią bynajmniej niezmiennego podłoża dla teraźniejszości, raczej przeciwnie – trwają tu nieustanne tektoniczne ruchy; praca pamięci i upamiętniania jest zarazem pracą zapominania i nie-pamiętania, wykluczania i wypierania – oraz powrotów wypartego, remisji niechcianych pamięci wydarzeń i doświadczeń. I tak, jak spod późniejszego zapisu zaczyna przebijać tekst wcześniejszy, tak też spod późniejszej „homogenicznej” (dominującej ideologicznie albo poprawnej politycznie) wersji wydarzeń przebija się, dochodzi do głosu, domaga uznania bądź przynajmniej wysłuchania inny punkt widzenia (punkt widzenia innego).

W ten sposób bardzo długo (na dobrą sprawę do lat 90. XX wieku) czekał na przedstawienie głos i los polskich Żydów oraz ich relacji z Polakami czasów Zagłady i powojnia. Stosunkowo niedawno na publicznej scenie słyszalne zaczęły być również głosy Warmiaków i Mazurów, Ślązaków i Kaszubów… Zaczynamy też dopiero być świadomi, że chłopski los i punkt widzenia to materiał na ciągle nienapisaną epopeję i inną polską pamięć… Trudno nie zauważyć w tym miejscu, że choć mamy skłonność pomniejszać, jeśli nie marginalizować, wpływ humanistyki na życie społeczne i kulturalne, to w tym pamięciowym obszarze widać chyba najwyraźniej, że książki Jana Tomasza Grossa, Joanny Tokarskiej-Bakir, Jana Sowy, Grzegorza Niziołka, Andrzeja Ledera (nie wszystkich wymieniam) zmieniły głęboko a istotnie mentalność, wrażliwość, a także postawy czy nawet habitus kulturowy Polaków; zmieniły przynajmniej w tym stopniu, że powrót do dawnych przekonań, reakcji, zachowań nie wydaje się już (miejmy nadzieję) możliwy – i to tyleż w wymiarze jednostkowym, co statystycznym.

11 Metafora palimpsestowego przebijania się zapisu wcześniejszego przez zapis późniejszy zwraca uwagę na inny jeszcze, a istotny problem (oraz źródło impasu) tego wymiaru kultury pamięci: brak miejsca dla wszystkich na scenie zbiorowej pamięci. Romowie, jak wiadomo, od dawna wyrażają żal, iż Holokaust Żydów wyparł ludobójstwo Romów z pola społecznej, powszechnej uwagi; polscy byli więźniowie obozów koncentracyjnych z podobnego powodu czują się odsunięci w cień, nieobecni nawet w polskiej pamięci i

(11)

świadomości… Dzieje się tak, jakby zbiorowa pamięć „wymuszała” nieustanną hierarchię, selekcję, ustrukturyzowanie (a zatem też marginalizacje, ekskluzje, wypchnięcie w nieopowiadalną miazgę zdarzeniową) narracji pamięciowych, które – bo na to wychodzi – ulokować się muszą w dokładnie nieznanych, ale zamkniętych, ograniczonych ilościowo „miejscach” pamięciowych. Może więc szukać trzeba nienarracyjnych trybów świadczenia i prezentacji? W końcu jeśli coś nie zostało opowiedziane, to nie znaczy jeszcze, że nie istniało; nie wszystko jest do opowiedzenia, da się opowiedzieć…

12 Trzeci metaproblem polskiej kultury pamięci, na który chcę zwrócić uwagę, to zagadnienie jej jedności (specyficzności, unikatowości) bądź różnorodności (rozbieżności, konfliktowości). Nie da się zaprzeczyć, że refleksja nad polską pamięcią nader często podejmuje tradycje (choć się do nich nie przyznaje) rozważań nad polską duszą, narodowym charakterem, esencją czy istotą. Sprzyja temu, rzecz jasna, ścisły związek problemu pamięci zbiorowej z problemem tożsamości narodowej – ale jednak to go w pełni nie wyjaśnia, ani nie legitymizuje. Rzecz ciekawa, że w praktyce najbliższe temu ujęciu są wglądy psychoanalityczne, zmierzające do identyfikacji transhistorycznego syndromu problemowego. Z drugiej strony mamy stanowiska opisowe zmierzające do wyliczenia tych różnorodnych oblicz polskiej pamięci bez przesądzania o ich powiązaniu. A z trzeciej wszakże strony każdy widzi, że polska pamięć stała się „polem bitwy” – że posłużę się określeniem Enzo Traverso – konkurujących, rywalizujących z sobą polityk pamięci (muzeów, pomników i przeciw- pomników, opowieści, spektakli, instalacji…).

13 Ekstrapolując te spostrzeżenia, łatwo popaść w przygnębienie graniczące z przerażeniem: kiedy wyobrazimy sobie wielomilionowy naród uporczywie kroczący tyłem do przodu, bo nie mogący oderwać wzroku od przeszłości, nieustannie przy tym wchodzący sobie w drogę, podkładający sobie i zaplątujący się we własne nogi…

Wystarczy przecież poszerzyć trochę perspektywę – na bardziej porównawczą – by zobaczyć, że w tym toczącym się gigantycznym żywym żmucie nie ma niczego tak zupełnie osobliwego; podobne cechy, postawy i zachowania są udziałem innych narodów tej części Europy, a pewnie i świata. Jak zauważył niedawno Maciej Janowski, historia Polski nigdy nie była, a zatem i nie powinna być opowiadana jako historia jedynie Polaków, bo tylko wtedy (gdy zrezygnujemy z tej redukcyjnej oraz izolacjonistycznej perspektywy) uporczywie przez niektórych promowane poczucie własnej wspaniałości, niewinności, a zwłaszcza wyjątkowości ma szanse zostać przepracowane, sprowadzone do realnych (dających się zweryfikować) rozmiarów w konfrontacji z faktycznym stanem rzeczy. Podobnie jest, jak sądzę, z polską pamięcią – ona również nigdy nie była tylko pamięcią Polaków (etnicznych). Trzeba więc, krótko mówiąc, koniecznie szukać skutecznych sposobów, by ten punkt widzenia obcego (na nas i w nas) stać się mógł – trwale – centralną częścią polskiej pamięci.

14 Nawiązując do inspirującej koncepcji „wspólnoty rozdzielonej” Jeana-Luca Nancy’ego, chciałbym powiedzieć, że polska pamięć – być może jak każda pamięć (kulturowa, zbiorowa, a zapewne też i indywidualna) – jest pamięcią podzieloną. W obu znaczeniach tego słowa: to znaczy w tym, co ona podziela, czyli w czym uczestniczy (jak na przykład podziela się czyjś los czy zdanie), jak i w tym, co czyni z niej pamięć podzieloną, to jest oddzieloną, odrębną od innych. Specyfikę tego agonistycznego (jak to określa Chantal Mouffe), opartego na generowanym przez spór sprzężeniu

(12)

zwrotnym, związku próbuje uchwycić trzecia metapamięciowa metafora: metafora węzłów pamięci. Niedawno została ona wykorzystana przez redaktorów tomu Węzły pamięci niepodległej Polski jako ciekawy i produktywny ekwiwalent „miejsc pamięci”

Pierre’a Nory. Tu pozwolę sobie tylko zwrócić uwagę na trzy konsekwencje jej użycia.

Po pierwsze, efekt wspólnotowej jedności nie polega w tym przypadku na harmonijnym dopasowaniu, uzgodnieniu faktów i przeświadczeń, lecz na nierozerwalnym związku sprzecznych, rywalizujących z sobą poglądów i postaw. Po drugie, tak jak węzły nie mają niezmiennego wnętrza, tak i to, co uznajemy za wewnętrzny rdzeń, wyjątkową substancję, esencję polskiej pamięci (narodowej tożsamości), jest przede wszystkim efektem splotu heterogenicznych pasm, które rozwiązane i rozpatrywane osobno nie mają w sobie nic specyficznego, należą raczej do ogólnoludzkiego repertuaru przekonań, afektów i dyspozycji. Jeśli zaś tak jest, to – po trzecie – dążenie do przezwyciężenia sprzeczności, pojednania stanowisk, rozwiązania sporów wydaje się niezbyt realistycznym, a też i przeciw-skutecznym przedsięwzięciem. Także dlatego, że to, co wydaje się barierą i przeszkodą, jest faktycznym zwornikiem wspólnotowego trwania, a może i czynnikiem jej względnej szczególności czy unikatowości. Czy się nam to podoba, czy nie, to ten niezrozumiały dla innych – jak dla nas, powiedzmy,

„odwieczne” konflikty na Bałkanach, Bliskim i Dalekim Wschodzie – zażarty antagonizm, splecenie w rywalizacyjnym uścisku Kozaka z Tatarzynem (lewicy z prawicą, katolików z „wolnomyślicielami”, rzeczników sprawy narodowej z ogólnoludzką czy obywatelską, większości z mniejszościami, chłopów z „panami” etc.

etc.) wytwarza przestrzeń wspólnotowych, bo oczywistych dla nas, przeciwstawnych racji, których agonistyczne związki podtrzymują i w efekcie zapewniają względną ciągłość, jedność i trwanie polskiej podzielo(a)nej pamięci.

15 Jeśli jest coś trafnego w tej obserwacji wywiedzionej z trzech metapamięciowych metafor diagnozujących efekty naszego zanurzenia się w świecie zbiorowej pamięci, to wnioski z nich płynące nie napawają szczególnym optymizmem. Krajobrazy pamięci otwierają się przed nami w coraz to innych, nowych, intrygujących odsłonach, ale nie ma z nich wyjścia: to drzwi bez klamki. Palimpsestowe złoża przeszłości wyrzucają na powierzchnię, uprzytamniają i zmuszają do rozliczeń coraz to nowe rachunki zapomnianych krzywd, ale miejsca na agorze jest zwykle za mało, by wszystkie mogły wybrzmieć i być wysłuchane. Węzły pamięci zaś są przede wszystkim supłami konfliktów, splotami nierozstrzygalnych, a nierzadko też niewspółmiernych doświadczeń, racji, wartości, emocjonalnych więzi – rozwiązanie tych węzłów mogłoby więc rozwiązać i samą wspólnotę. Wygląda, że nie ma dobrego (żadnego) wyjścia z tego świata pamięci.

16 Ale jako osobnik optymistycznie przekonany, że zawsze jest więcej niż jedno rozwiązanie każdego problemu, proponuję, by zamiast depresyjnego uznania, iż jest to sytuacja bez wyjścia, spróbować spojrzeć na nią inaczej. Skoro bowiem ze światem naszej pamięci nie można się już rozstać, to może trzeba go w końcu przyjąć (z dobrodziejstwem także zdecydowanie anty-chwalebnego inwentarza), zaakceptować widma i zmory naszej pamięci, dostrzec w nich nasz kulturowy kapitał, uznać je za część nas samych. Może wtedy, nie czekając nawet na nadejście pamięciowego znużenia, nasze spojrzenie, uwolnione od przymusu przykucia do przeszłości, wreszcie skierować będziemy mogli swobodnie przed siebie – by zobaczyć, jakie też widoki na przyszłość nas czekają.

(13)

ABSTRACTS

Próba charakterystyki polskiej kultury pamięci w kategoriach trzech metafor: pamięci jako krajobrazu, pamięci jako palimpsestu, pamięci jako węzła

This is an attempt to characterize the Polish culture of memory by drawing on three metaphors:

memory as a landscape, memory as a palimpsest, memory as a knot.

INDEX

motsclespl polska pamięć, kultury pamięci, polityki pamięci, tożsamość narodowa, wspólnota rozdzielona

Keywords: Polish memory, cultures of memory, politics of memory, national identity, divided community

AUTHOR

RYSZARD NYCZ

Jagiellonian University (Cracow), The Institute of Literary Research of the Polish Academy of Sciences (Warsaw) - Prof. dr hab., kierownik Katedry Antropologii Literatury i Badań

Kulturowych UJ, pracownik IBL PAN. Redaktor naczelny „Tekstów Drugich”. Członek rzeczywisty PAN i członek korespondent PAU, KNoL PAN i KNoK PAN. Przewodniczący Komitetu

Redakcyjnego serii „Nowa Humanistyka”. Ostatnio opublikował: Poetyka doświadczenia. Teoria nowoczesność literatura (2012). Kontakt: ryszard.nycz@uj.edu.pl.

(14)

Szkice

Essays

(15)

Polska pamięć – dzisiaj. Co pozostaje? Trwały ślad i

mechanizmy niepamiętania

Polish Memory – Today: What Remains? A Lasting Trace and Mechanisms of Forgetting

Stefan Chwin

EDITOR'S NOTE

DOI: 10.18318/td.2016.6.2

1 Co znika (i dlaczego) z aktualnej polskiej pamięci całkowicie lub w mniejszym czy większym stopniu, a co (i dlaczego) w niej pozostaje na dłużej? Przez jakie to sita pamięci wydarzenia, daty i nazwiska z polskich dziejów przesypują się do kosza nicości? Ograniczmy się do paru dość przypadkowych przykładów. Przede wszystkim:

coraz bardziej słabnie powszechna wiedza o historycznej genezie zbrodni ukraińskich na Wołyniu w 1943 roku. Wielu Polaków – i to o różnych orientacjach politycznych i światopoglądowych – nie chce pamiętać o polskich represjach na Ukrainie od XVII do XX wieku, przy równoczesnym aktywnym pamiętaniu o okrucieństwach ukraińskich, do jakich dochodziło od czasów powstania Chmielnickiego i rzezi humańskiej do rzezi na Kresach Wschodnich w latach 40. XX wieku1. Następnie: coraz słabsza jest pamięć o polskim terroryzmie z lat 1905-1912, szczególnie zaś o pośrednim i bezpośrednim udziale w akcjach terrorystycznych tego czasu polskich kobiet z Organizacji Bojowej PPS, dokonujących m.in. skutecznych zamachów bombowych2. Kolejna sprawa: pamięta się o wymordowaniu w Katyniu ponad 10 000 jeńców polskich, nie pamięta się o wymordowaniu przez polskich żołnierzy 1400 jeńców rosyjskich na rozkaz Jana Tarnowskiego, do czego doszło podczas wojny moskiewskiej w XVI wieku3. Można też z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że za jakiś czas zniknie z pamięci polskiej

(16)

Marzec ’68, przesunięty przez dominującą „narrację narodową” do kategorii zdarzeń marginalnych i podrzędnych.

2 Funkcjonują tu różne sita pamięci, które odsiewają to, co warte pamiętania, od tego, co niewarte pamiętania: rodzinne, sąsiedzkie, pokoleniowe, klasowe, edukacyjne, godnościowe, polityczne, religijne, moralne, etniczne czy genderowe, trudno zatem mówić o jakimś jednolitym mechanizmie polskiego pamiętania i niepamiętania.

3 Jest jednak coś, co – takie jest moje przypuszczenie – stanowi strukturę bardziej podstawą.

4 Kluczową sprawą dla polskiej kultury – zarówno porozbiorowej, jak i obecnej – jest przeciwstawienie dwóch rozmaicie aktualizowanych, historiozoficznych matryc pamięci. Mam na myśli pamięciową matrycę narracji podmiotowej oraz pamięciową matrycę narracji podważonej czy pozornej podmiotowości. Jeśli mówić o mechanizmach selekcyjnych pamięci, to właśnie te dwie matryce odgrywają w konstytuowaniu polskiej pamięci rolę szczególną. Potrafią one funkcjonować poza sferą bezpośredniej aksjologii politycznej, łącząc w sztuce pamiętania oraz niepamiętania różne grupy Polaków, także silnie ze sobą zantagonizowane.

5 Matryca narracji podmiotowej akcentuje, że Polacy byli zawsze albo prawie zawsze sprawcami czy – mówiąc bardziej metaforycznie – „autorami” polskich dziejów.

Moment historiotwórczego aktywizmu (indywidualnej i kolektywnej sprawczości) jest w niej wysuwany na plan pierwszy. Nawet traumatyczna świadomość klęsk, które uderzały w Polskę, nie zmienia tu podstawowego kierunku pracy pamięci, ponieważ klęski potrafi ona przeobrażać w zdarzenia zawinione, zdeterminowane przez błędne decyzje i nierozważne posunięcia, a więc przez aktywne, sprawcze działanie. Z takiej perspektywy pamiętany jest przede wszystkich aspekt aktywistyczny powstań, bo nawet jeśli to były powstania przegrane, to do klęski doprowadziły nietrafne rozpoznania i postanowienia przywódców, czyli w ostatecznym rachunku decyzje samodzielnie kształtujące bieg polskiej historii4. W takim ujęciu nawet rozbiory zostały czynnie zawinione przez Polaków (formuła „Polacy sami tego chcieli”, „sami sobie ściągnęli na głowę to nieszczęście”)5, były bowiem do uniknięcia, gdyby indywidualne decyzje oraz zbiorowe działania pobiegły w innym kierunku.

6 Ponadpolityczną formą polskiej pamięci, bazującej na pierwszej matrycy, jest idea continuum działań podmiotowych, które mają układać się w wyrazisty, spójny obraz polskich dziejów. Naczelną formułą strukturyzującą pamięć jest tu: „oddali życie, abyś ty mógł żyć godnie”, formuła, która znajduje się na Pomniku Poległych Stoczniowców w Gdańsku i odnosi się do poległych podczas zajść ulicznych w grudniu 1970 roku na Wybrzeżu6, ale rozciągana bywa na najdawniejszą przeszłość, ze szczególnym uwzględnieniem – jeśli chodzi o chwilę obecną – lat 1939-1950. To, że możemy teraz siedzieć w sali Uniwersytetu Jagiellońskiego na konferencji Pamięć polska, zawdzięczamy zatem wedle tego ujęcia – mówiąc skrótowo – głównie żołnierzom wyklętym, potem Piłsudskiemu, Kościuszce, Sobieskiemu, Jagielle, Chrobremu, a nade wszystko Mieszkowi I. Formuła ta kształtowała nie tylko nieoficjalną, niepodległościową pamięć pojałtańską, domową i opozycyjną, ale też konstruowaną (z wyjątkiem akcentowania roli Piłsudskiego) przez politykę historyczną partii komunistycznej pamięć polskiego społeczeństwa realnego socjalizmu. Budowała ona obraz polskich dziejów jako nieprzerwaną linię walki, pracy i męczeństwa, kulminującą

(17)

odzyskaniem niepodległości – tu diagnoza była i pozostaje nadal przedmiotem sporów – albo w 1945, albo w 1989, albo w 2015 roku. Równocześnie wzmacniały ją słowa chyba najdziwniejszego hymnu świata, najdziwniejszego, bo w żadnym innym hymnie nie znajdziemy równie tragicznych i paradoksalnych słów: „Jeszcze naród nasz nie zginął, póki my jesteśmy przy życiu”, rysujących obraz Polski jako państwa i zbiorowości co jakiś czas znajdującej się na samej krawędzi zagłady polityczno-biologicznej, której udawało się nam uniknąć cudem. Pamięć możliwej, zupełnej anihilacji i cudownych ocaleń – z „cudem nad Wisłą” na czele – budowała i wciąż buduje kulturową tożsamość wielu Polaków7.

7 Równocześnie – i jest to zapewne konsekwencja trwałości i siły oddziaływania matrycy pierwszej – znaczna część Polaków trzyma się kurczowo wiary, że na przykład niepodległość po 1989 roku nie była żadnym cudem, tylko została czynnie wywalczona (wypracowana, wycierpiana), nie została zatem nam podarowana (przez los czy innych), ma więc charakter najzupełniej podmiotowy (jest efektem podmiotowego sprawstwa zbiorowości budującej swój los). Dążenie do upodmiotowienia Polski jako czynnego aktanta własnych dziejów pojawia się także w semantycznej przemianie

„tych, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej”, w „tych, którzy polegli w Smoleńsku w służbie Ojczyzny”. I można przewidywać, że w pamięci znacznej części Polaków – może nawet w pamięci większości – pozostaną wyłącznie „ci, którzy polegli”, a zupełnie przepadną bez śladu „ci, którzy stracili życie w wypadku lotniczym”.

8 Obok tego rodzaju dominacji pamięci podmiotowej w polskiej kulturze występuje także – i tu przechodzę do funkcjonowania matrycy drugiej – przeciwstawna wobec takiego ujęcia, równoległa pamięć polskiego losu eliminująca z polskich dziejów (czy osłabiająca) element sprawczej podmiotowości.

9 Pamięciowa matryca podważonej podmiotowości akcentuje, że Polacy – przynajmniej od czasów rozbiorów, a może i wcześniej8 – nie byli czynnymi sprawcami czy

„autorami” własnych dziejów. Wedle takiego ujęcia Polska porozbiorowa nie była (i nadal nie jest) podmiotem własnej historii, lecz przedmiotem cudzych działań, któremu pozornie własne dzieje były – i są – narzucane. Powstania w takim ujęciu były działalnością czysto reaktywną, wymuszoną przez okoliczności, a nie podmiotowym czynem tworzącym historię. Rozbiory były aktem przemocy obcych wobec obezwładnionej, niezdolnej do działania Rzeczypospolitej, która utraciła zdolność kierowania własnym losem. O naszych losach decydowali inni – jawnie, skrycie, pośrednio i bezpośrednio. Wiele razy byliśmy pionkami w grze mocarstw, potęg finansowych, światowego żydostwa, przechrztów, komuny, międzynarodowego spisku masonów itd. Mesjanizm w XIX wieku szlachetną bierność Polski jako niewinnej, krzywdzonej ofiary wrogich mocy skutecznie przeobrażał w paradoksalną aktywność patriotyczno-religijnej zasługi, która w ostateczności okazywała się czynem polskiego ducha na wskroś podmiotowym. Warta uważnego zbadania formacja duchowa pojałtańskiego pesymizmu9, nadająca w dużym stopniu ton polskiej kulturze w latach 1945-1989, akcentowała zależność linii polskich dziejów od – jak to było czasem określane – haniebnych i skutecznie ubezwłasnowolniających nas postanowień

„wielkiej trójki” z Teheranu, Jałty i Poczdamu. Nie dodawała jednak do tego rodzaju rozpoznań zwykle żadnego mesjanistycznego kontekstu.

10 Dominacja pamięciowej narracji podmiotowej w polskiej kulturze wykracza poza polityczno-moralne konfrontacje, to znaczy poza na przykład wartościujące

(18)

przeciwstawienie „romantyków” i „pozytywistów”, niepodległościowców i lojalistów czy prawicę i lewicę. Polska pamięć (zarówno prawicowa, jak centrowa czy lewicowa) broni się w różny sposób (także poprzez mechanizmy niepamiętania) przed przyjęciem do wiadomości faktu, że od początku XVIII wieku podmiotowość naszego bytu zbiorowego była stopniowo (a czasem i skokowo) skutecznie ograniczana. Polska pamięć chce pamiętać przede wszystkim o wielokrotnie ponawianych próbach odzyskiwania podmiotowości w XIX i XX wieku jako o suwerennych aktach narodowej wspólnoty, dokonywanych w sytuacji skrajnego zagrożenia. Tak właśnie w ramach tej matrycy funkcjonuje pamięć powstań. Repetycja metaforycznego obrazu z Warszawianki odgrywa tu rolę kluczową: „Powstań, Polsko, skrusz kajdany, / Dziś twój triumf albo zgon”. Buduje ona spazmatyczny wizerunek polskich dziejów jako serii obrazów zamierania, grobowego letargu, konwulsyjnych przebudzeń i zmartwychwstań oraz dumnego powstawania z kolan.

11 Towarzyszy temu znamienne zjawisko wymazywania zdarzeń spoza paradygmatu pamięci podmiotowej. Tak tłumaczę na przykład niemal całkowite zniknięcie z polskiej pamięci najważniejszego faktu z historii Polski drugiej połowy XX wieku. Wielu Polaków bez trudu potrafi podać 4 czerwca 1989 roku, jako graniczną datę symbolizującą odzyskanie niepodległości po upadku realnego socjalizmu, mniej z nich datę podpisania gdańskich porozumień sierpniowych z 1980 roku, niewielu jednak potrafi powiedzieć, którego to dokładnie dnia ostatni żołnierz radziecki opuścił terytorium Polski. Jeśli przyjmiemy, że prawdziwe odzyskanie niepodległości polega na tym, że obca armia opuszcza teren państwa, który dotąd zajmowała, to chyba dzień całkowitego opuszczenia Polski przez Armię Czerwoną należałoby uznać za datę kluczową. Tak się jednak wcale nie dzieje.

12 W pamięci polskiej data odzyskania niepodległości pod koniec XX wieku jest przedmiotem sporów, żaden jednak z uczestników tych sporów nie powołuje się na nią, chociaż właśnie opuszczenie Polski przez ostatniego żołnierza obcej armii było prawdziwym początkiem polityczno-militarnej suwerenności państwa polskiego. Jak można sądzić, bierze się to być może z podświadomego przypuszczenia, że to wcale nie my, Polacy, naszą wieloletnią walką i pracą zadecydowaliśmy o tym, że Armia Czerwona wyniosła się z Polski, tylko stało się to niezależnie od nas. Można tu mówić o ścieraniu się pamięci mitycznej z pamięcią faktów. Mityczna pamięć sugeruje, że długotrwałe, powtarzające się zbiorowe, patriotyczne protesty Polaków – od straceńczej walki żołnierzy wyklętych z lat 40. po strajki gdańskich stoczniowców czy łódzkich włókniarek z końca lat 80., nawet z pozoru bezowocne – doprowadziły w końcu do wyjazdu tysięcy radzieckich czołgów z Polski. Bardzo ważnym elementem tej mitycznej pamięci jest przekonanie, że to Jan Paweł II razem z Panną Jasnogórską zmusili (wpłynęli na, skłonili) Rosjan do wycofania głowic nuklearnych z kraju nad Wisłą. W pamięci polskiej wciąż funkcjonuje opatrywane ironicznym komentarzem stare pytanie Stalina: – A ileż to dywizji ma papież? – przywoływane jako dowód głupoty historycznych materialistów, którzy nie pojmują znaczenia czynnika metafizycznego w historii. Polska pamięć jest silnie zdominowana przez elementy światopoglądu religijnego, przede wszystkim przez topos Bożej opieki nad Polską, wedle którego szlachetne, ponawiane przez dziesięciolecia wysiłki Polaków walczących o niepodległość wspiera osobiście sam Bóg poprzez swoich ziemskich przedstawicieli i świętych orędowników10.

(19)

13 Ale nawet niewierzący Polacy chętnie układają w swojej pamięci obraz przeszłości polskiej wedle matrycy kumulatywnej (formuła: wieloletnie wysiłki narodu dały rezultat). Zgodnie z nią mechanizmy niepamiętania chętnie wymazują fakt, że dziewięćdziesiąt parę procent Polaków nigdy nie było żadnymi powstańcami kościuszkowskimi, listopadowymi, styczniowymi, żadnymi powstańcami warszawskimi, żołnierzami wyklętymi czy członkami Solidarności (plakatowa liczba 10 milionów, często przywoływana jako dowód wielkiej liczebności ruchu, jest mitem kompensacyjnym, bo zapisanie się do związku wcale nie równało się byciu jego rzeczywistym członkiem, czego dowodem choćby natychmiastowy rozpad Solidarności jako ruchu masowego po 13 grudnia 1981 roku, z którego to rozpadu Solidarność już nigdy – także po roku 1989 – się nie podniosła11).

14 Pamięć polska, budowana na podstawie matrycy pierwszej, jest pamięcią doświadczenia elitarnego, przedstawianego jako doświadczenie wspólnotowe, gdzie czynną działalność garstki aktantów, odmawiających zgody na polityczne status quo, chce się pamiętać jako „walkę narodu o wolność i samostanowienie”. Polska pamięć, która tak ujmuje doświadczenie historyczne, jest pamięcią mniejszości podającej się za większość, ponieważ większość Polaków nie brała udziału w żadnej walce o niepodległość, tylko w kluczowych momentach dziejowych biernie wyczekiwała na ostateczne rozstrzygnięcia, by – zgodnie z uniwersalnym prawem – w większym lub mniejszym stopniu przystosować się do historycznych okoliczności, a czasem nawet mniej lub bardziej jawnie stanąć po stronie zwycięzcy. Tego rodzaju pamięć oparta na strukturze synekdochy chętnie używała – i nadal używa – generalizujących określeń typu „Polska walcząca”, „powstanie narodu polskiego”, „Warszawa walcząca”, chociaż w sierpniu 1944 roku w milionowym mieście czynnie walczyło z Niemcami zaledwie około 10-12 tysięcy źle uzbrojonych kobiet i mężczyzn, reszta zaś próbowała przetrwać, a nawet pod koniec powstania odnosiła się do powstańców z gwałtowną niechęcią12.

15 Dominacja pamięciowej matrycy dyskursu podmiotowego spycha na margines możliwość pamiętania historii Polski jako historii większości. Byłaby to bowiem – co matryca wyklucza – historia większości milczącej, niechętnej wszelkiemu udziałowi w polityce i aktywnym formom protestu, nastawionej przede wszystkim na rozmaite formy mniej lub bardziej biernego przetrwania w zmiennych okolicznościach trudnej polskiej historii. Historia taka musiałaby skupić się na rozmaitych mechanizmach społecznej akomodacji, których nie dałoby się zamknąć w bezpiecznej – bo dodatnio nacechowanej – formule „pracy u podstaw” czy „pracy organicznej”13. Musiałaby ona uwzględnić także trudną pamięć o stanach społecznej anomii (np. w okresie bezpośrednio powojennym). Z takiej perspektywy historia Polski z lat 1944-1947 jawiłaby się – inaczej niż historia widziana z perspektywy mitu żołnierzy wyklętych – jako historia większości straumatyzowanej i zastraszonej, nastawionej głównie na efektywne organizowanie życia codziennego w każdych, nawet najbardziej niesprzyjających warunkach dziejowych14.

16 Blokada takiej pamięci łączy się w polskiej kulturze z bardzo silnym filtrem godnościowym, który procederom przystosowawczym czy postawom biernej akomodacyjnej uległości nadaje negatywną sankcję moralną i jako zjawiska godzące w dobre imię Polski i polskości odsiewa je w dyskursie wspomnieniowym jako niegodne pamiętania. Czynne działania garstki aktantów są w takim ujęciu wyolbrzymiane po to, by tym, co było statystycznie marginesowe, ale w kategoriach mitycznych doniosłe,

(20)

można było przysłonić zjawiska o skali masowej, na przykład będące wyrazem społecznego konformizmu. Historia Polski jako historia milczącej większości z konieczności musiałaby akcentować pojawiające się w różnych okresach momenty społecznego rozproszenia, skutkujące w sferze symbolicznej dezintegracją obrazu spójnego podmiotu zbiorowego, a dalej przekreśleniem wizji kolektywnej, wyraźnie ukierunkowanej przyszłościowo celowości działań wspólnoty narodowej jako zgodnie i konsekwentnie walczącej o niepodległość.

17 Matryca kumulatywna sprawia, że metaforyczny łańcuch przyczyn i skutków aktywnego działania mniejszości podającej się za większość („to my, garstka czynnych aktantów, jesteśmy prawdziwym narodem”) ma charakter mityczny, bo pamięć polska – nie tylko szkolna i państwowa, lecz i domowa – chętnie buduje linię polskich dziejów wedle formuły o charakterze kumulatywnym. W ramach tego rodzaju pamięci wszystkie nawet z pozoru absurdalne polskie śmierci i druzgoczące klęski składają się na genezę finałowego – spełnionego bądź marzonego – sukcesu, chociaż nie ma między nimi a finałowym spełnieniem żadnego związku rzeczowego poza mityczno- metaforycznym, bo na przykład niezłomna walka i śmierć żołnierzy wyklętych w nader skromnym stopniu przyczyniła się do odzyskania niepodległości w 1989 roku, kiedy – jak to przedstawia matryca ograniczonej podmiotowości – na mocy postanowień

„drugiej Jałty” (porozumienia między Rosją Michaiła Gorbaczowa i Stanami Zjednoczonymi Ronalda Reagana) przeprowadzono nowy podział świata na strefy wpływów i Polska ze strefy wpływów rosyjskich została „przeniesiona” do sfery wpływów amerykańskich. Rzeczywiste zasługi Solidarności i społecznych protestów z lat osiemdziesiątych XX wieku miały w tym względzie znaczenie istotne, lecz przede wszystkim pedagogiczno-symboliczne. Mimo to bardzo silną strukturą mityczną polskiej pamięci podmiotowej stała się figura przewracających się kostek domina (formuła: Zaczęło się w Gdańsku, skończyło się upadkiem muru berlińskiego, za co Europa i świat powinny być nam wdzięczne), ukazująca Polaków jako mniej lub bardziej pośrednich, ale aktywnych i skutecznych sprawców upadku imperium radzieckiego oraz wyzwolenia ludów Europy Środkowo-Wschodniej spod czerwonego panowania.

18 Pamięć podmiotowa jest dlatego tak mocna, że współgra ze strukturą – i kalendarzem – państwowych obrzędów, w których dominuje archaiczny rys historii oglądanej z perspektywy przywódców (duchowych, politycznych, religijnych) oraz wojowników (stanowiących w każdym społeczeństwie aktywną mniejszość), a także z uniwersalną regułą pisania podręczników historii, czyli praktyczną pedagogiką patriotyzmu. W obu przypadkach nie można się obyć bez pedagogicznej fikcji czynnego aktanta. Uczciwa książka o narodzinach polskiej niepodległości po upadku realnego socjalizmu powinna nosić tytuł „Dlaczego Armia Czerwona zechciała opuścić Polskę w 1993 roku?”, tymczasem znaczna część Polaków woli pamiętać, że armia ta została zmuszona do opuszczenia Polski wieloletnim wysiłkiem narodu, sam zaś Lech Wałęsa chętnie twierdzi, że swoim plebejsko-robotniczym sprytem wymusił to na Borysie Jelcynie, choć o ewakuacji wojsk radzieckich zadecydowały głównie globalne relacje między mocarstwami (wyścig zbrojeń, przegrana wojna w Afganistanie) i sytuacja wewnętrzna wschodniego imperium (głęboki kryzys polityczno-gospodarczy oraz erozja hierarchiczno-centralistycznego systemu sprawowania władzy).

19 Podobnie w przypadku uznania granicy na Odrze i Nysie w 1993 roku, które nie zostało – jak tego chce pamięć podmiotowa – czynnie wynegocjowane przez nas, tylko

(21)

wymuszone na Niemcach Helmuta Kohla przez Stany Zjednoczone15. Mało kto pamięta o niepodmiotowym – czy częściowo podmiotowym – charakterze ówczesnej zmiany statusu geopolitycznego Polski. Gaśnie też pamięć, że polscy negocjatorzy na początku lat 90. walczyli w istocie – oto prawdziwy paradoks historii – o zatwierdzenie przez zjednoczone Niemcy decyzji Stalina, który pociągnięciem czerwonego ołówka wzdłuż linii Odry i Nysy w 1943 roku wyznaczył Polakom granicę ich miejsca pobytu na Ziemi, bo to przecież nie oni wytyczyli jej przebieg w Jałcie i Poczdamie16.

20 Podobnie mało kto pamięta, że Gorbaczow zaczął wycofywać wojska radzieckie z Polski już w 1985 roku, nie pod naciskiem polskich protestów niepodległościowych, tylko w ramach wielkiej przebudowy, która miała uzdrowić imperium sowieckie. W drugiej połowie lat 80. liczebność radzieckiej armii w Polsce zmniejszyła się z 400 tysięcy – stan bezpośrednio po wojnie – do około 70 tysięcy żołnierzy. Siedemnastego września 1993, w symboliczną rocznicę agresji radzieckiej na Polskę w 1939 roku, dowódca Północnej Grupy Wojsk generał Leonid Kowaliow zameldował prezydentowi Lechowi Wałęsie zakończenie wycofywania wojsk radzieckich z Polski. Osiemnastego września z Dworca Wschodniego wyjechała grupa ostatnich 24 oficerów, w tym 5 generałów. Ewakuacja Północnej Grupy Wojsk Armii Czerwonej do ZSRR rozpoczęła się 8 kwietnia 1991 roku.

Grupa ta liczyła wówczas 53 tysiące żołnierzy oraz 7,5 tysiąca pracowników cywilnych, którym towarzyszyło 40 tysięcy członków rodzin. Jednostki radzieckie stacjonowały w 59 garnizonach w 21 ówczesnych województwach17. Wiedza o tym istnieje na dalekich marginesach aktualnej polskiej pamięci i raczej nikomu nie zależy na tym, żeby stała się ona standardowym wyposażeniem pamięci statystycznego Polaka.

21 Pamięć podmiotowa wymazuje też fakt, że już w latach 40. większość Polaków odwróciła się od żołnierzy wyklętych, wybierając tzw. normalne życie w realnym socjalizmie. Że to brak szerszego społecznego poparcia – które Armia Krajowa miała przez cały okres okupacji niemieckiej – był, jak to ujmował m.in. Józef Mackiewicz18, jedną z ważniejszych przyczyn ich klęski. Sito pamięciowej matrycy dyskursu podmiotowego zapisuje tylko to, co pasuje do jego struktury, przeobrażając doświadczenie partykularne w obraz zbiorowego losu. Aktant (nieliczna grupa radykalnych niepodległościowców, gotowych walczyć do końca, stanowiąca niewielki procent ogółu społeczeństwa) staje się synekdochicznym reprezentantem urojonej całości narodu jako wspólnoty nieustępliwie walczącej o wolność.

22 Z pamięci polskiej stopniowo znika również obraz Kościoła uległego, zawierającego (z powodów taktycznych) 14 kwietnia 1950 roku z władzami komunistycznymi zainicjowane przez prymasa Wyszyńskiego ugodowe porozumienie, w którym biskupi polscy zobowiązywali się karać podległych im księży za działalność niepodległościową oraz za wspieranie czynem i słowem żołnierzy wyklętych. Pamiętany jest heroizm internowanego prymasa z jego aktywnym „non possumus” (wypowiedź z 8 maja 1953 roku)19, wolimy jednak nie pamiętać o tym, jak episkopat polski zachował się po aresztowaniu kardynała we wrześniu 1953 roku, kiedy to hierarchowie publicznie odcięli się od swego eklezjalnego przywódcy20. W prawie zupełnej społecznej niepamięci utonął liczący ponad tysiąc członków ruch uległych „księży patriotów”21, przysłonięty figurami aktywistycznego patriotyzmu księdza Jerzego Popiełuszki i Jana Pawła II.

Gaśnie pamięć o przedwojennych oenerowcach Bolesława Piaseckiego, współpracujących po zakończeniu II wojny światowej z komunistami w zdecydowanym tępieniu idei liberalno-demokratycznych przenikających – jak tamtym czasie to

(22)

przedstawiano – do Polski z Zachodu22. Bardzo słabo pamiętana jest negatywna reakcja znacznej części polskich katolików na historiotwórczy list biskupów polskich do biskupów niemieckich z 18 listopada 1965 roku, w którym znalazły się, odczuwane wówczas jako kontrowersyjne, a nawet oburzające, skierowane do narodu niemieckiego słowa „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”23. Dużo bardziej wolimy pamiętać o aktywnych działaczach opozycji antykomunistycznej, którzy w latach 70. stanowili mikroskopijny procent społeczeństwa (na przykład Komitet Obrony Robotników liczył kilkadziesiąt osób, a Ruch – największa organizacja opozycyjna – około stu, przy liczącej około 35 mln mieszkańców populacji Polski), niż o tym, że prawie 100%

Polaków uprawnionych do głosowania co cztery lata szło ulegle do urn wyborczych, biorąc udział w socjalistycznej komedii wyborów do fikcyjnego Sejmu i fikcyjnych rad narodowych, swoją polityczno-moralną biernością legitymizując system.

23 Pamięciowa matryca dyskursu podmiotowego budowana była od dziesięcioleci – i w czasach zaborów, i w II Rzeczypospolitej, i w Polsce realnego socjalizmu, i po 1989 roku – jest więc bardzo stabilna i – jak się wydaje – nie zależy od zmiennej koniunktury historycznej. Pozostaje pytanie, czy matryca taka funkcjonuje z równą siłą także w kulturach pamięci innych krajów i społeczeństw o podobnej do naszej historii, czy ma zatem w pewnym zakresie charakter uniwersalny, a polska pamięć jest tylko jednym z jej wariantów.

NOTES

1. Słabo pamiętana – i w prawie żadnym stopniu nie łączona w powszechnej świadomości z genezą rzezi wołyńskiej z lipca 1943 roku – jest dzisiaj pełna sprzeczności, trudna polityka ukraińska II Rzeczpospolitej: represyjne burzenie cerkwi prawosławnych na terenach zamieszkanych głównie przez ludność ukraińską (maj-lipiec 1938), aresztowania działaczy ukraińskich czy przeprowadzanie pacyfikacji wojskowo-policyjnych na terenie Małopolski Wschodniej w 1930 roku. Na przykład słynny film Wojciecha Smarzowskiego z 2016 roku Wołyń obrazów z tamtego czasu nie zawiera. Paradoksalnym przejawem niepamięci o zdarzeniach z lat 20. i 30. XX wieku stały się zajścia w Przemyślu w 2016 roku, kiedy to procesja Polaków pochodzenia ukraińskiego, której celem było uczczenie poległych żołnierzy armii Symona Petlury, walczących w 1920 roku z Rosją sowiecką u boku Piłsudskiego, została zaatakowana przez narodowców, przekonanych, że mają do czynienia z procesją, której celem jest uczczenie bojowców z Ukraińskiej Powstańczej Armii Stepana Bandery. Zob. J. Pisuliński Nie tylko Petlura:

kwestia ukraińska w polityce zagranicznej w latach 1918-1923, Wydawnictwo Naukowe UMK, Toruń 2013; R. Torzecki Kwestia ukraińska w Polsce w latach 1923-1929, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1989; T. Piotrkiewicz Kwestia ukraińska w Polsce w koncepcjach piłsudczyzny 1926-1930, Wydawnictwa UW, Warszawa 1981; R. Potocki Polityka państwa polskiego wobec zagadnienia ukraińskiego w latach 1930-1939, Instytut Europy Środkowo-Wschodniej, Lublin 2003; W.

Włodarkiewicz Przed zagładą: społeczeństwo Wołynia i Małopolski Wschodniej wobec państwa polskiego (1935-1939), Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, Warszawa 2013; W.

Mędrzecki Inteligencja polska na Wołyniu w okresie międzywojennym, Wydawnictwo Neriton, Warszawa 2005; B. Stoczewska Ukraina i Ukraińcy w polskiej myśli politycznej: od końca XIX

(23)

wieku do wybuchu II wojny światowej, Oficyna Wydawnicza AFM, Kraków 2013; Cz. Partacz Polska wobec ukraińskich dążeń niepodległościowych w czasie II wojny światowej, Centrum Edukacji Europejskiej, Toruń 2003; B. Kerski, A.S. Kowalczyk Wiek ukraińsko-polski: rozmowy z Bohdanem Osadczukiem, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2011.

2. Zob. A. Próchnik Zamach na Skałona, „Kronika Ruchu Rewolucyjnego w Polsce” 1935 nr 1; J.

Krzyżanowski Sprawa Wandy Krahelskiej-Dobrodzickiej, „Wiadomości Polskie, Polityczne i Literackie” 1942 nr 38, 40, 42. Zob. także I. Pawłowski Geneza i działalność Organizacji Spiskowo- Bojowej PPS: 1904-1905, Ossolineum, Wrocław 1976; J. Pająk Organizacje bojowe partii politycznych w Królestwie Polskim: 1904-1911, Książka i Wiedza, Warszawa 1985.

3. Chodzi o masakrę zarządzoną przez polskiego dowódcę po zdobyciu bronionej przez Rosjan twierdzy Starodub w 1535 roku. Wspomina o tym m.in. Paweł Jasienica (Polska Jagiellonów, PIW, Warszawa 1973, s. 360): „Załoga z nadzwyczajnym męstwem broniła się do ostatka, czym rozjątrzony dowódca zdobywców kazał ściąć tysiąc czterystu wziętych do niewoli żołnierzy”.

4. Przykładem takich ujęć są książki stawiające kwestię, czy powstanie listopadowe mogło się udać, oraz gromadzące dowody i poszlaki, że zasadniczą przyczyną klęski były personalne błędy dowodzenia. Topos nieudolności i kunktatorstwa dowódców powstania listopadowego naszkicował już Słowacki w prologu do Kordiana, dając karykaturalny obraz przewinień

„dyktatorów” Skrzyneckiego i Krukowieckiego. Eseje historyczne o podobnym wydźwięku pisał np. J. Łojek Szanse powstania listopadowego, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1981. Zob. także Cz. Kłak Romantyczne tematy i dylematy: echa powstania listopadowego w literaturze, historiografii i publicystyce, Wydawnictwo WSP, Rzeszów 1992.

5. W takim kierunku biegły eseje i publicystyka krakowskiej szkoły historycznej. Zob. A.

Wierzbicki Spory o polską duszę: z zagadnień charakterologii narodowej w historiografii polskiej XIX i XX wieku, Instytut Historii PAN, Warszawa 1993; K. Wyka Teka Stańczyka na tle historii Galicji w latach 1849-1869, Ossolineum, Wrocław 1951; J. Szujski O fałszywej historii jako mistrzyni fałszywej polityki:

rozprawy i artykuły, PIW, Warszawa 1991; Spór o historyczną szkołę krakowską: w stulecie Katedry Historii UJ 1869-1969, red. C. Bobińska, J. Wyrozumski, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1972.

6. Zob. Miłosz. Gdańsk i okolice. Relacje, dokumenty, głosy, red. K. Chwin, S. Chwin, Wydawnictwo Tytuł, Gdańsk 2012.

7. Mam tu na myśli organizujący pamięć kilku polskich pokoleń topos „Finis Poloniae” – czyli rozmaicie aktualizowane wspomnienie chwili, w której Kościuszko podobno miał wypowiedzieć te słowa, gdy powstanie 1795 roku kończyło się ostateczną klęską. Zob. J. Tretiak Finis Poloniae!:

historia legendy maciejowickiej i jej rozwiązanie, Krakowska Spółka Wydawnicza, Kraków 1921.

8. Sugestie, że Polska utraciła w znaczących stopniu swoją historiotwórczą podmiotowość już na początku XVIII wieku, formułowano otwarcie na przykład w popularnych, mających duży wpływ na nastroje w Polsce, esejach historycznych, wskazując na czasy wojny północnej i rządów dynastii Sasów jako początek tego procesu (zob. np. N. Davies Boże igrzysko, Znak, Kraków 2010).

9. Przez formację duchową pesymizmu pojałtańskiego rozumiem rozbudowany zbiór przypuszczeń i twardych przekonań, dochodzących do głosu w polskiej kulturze opozycyjnej i domowej (a także w polskiej literaturze) w okresie od roku 1945 prawie do końca lat 80. XX wieku, którego skrótową, osiową formułą było: „Na sto procent komunizm nie skończy się za naszego życia”. Charakterystycznym tekstem, dowodzącym niezwykłej mocy perswazyjnej pesymizmu pojałtańskiego – silnie uwewnętrznionego przekonania o wiecznotrwałości komunizmu – stała się Mała Apokalipsa Konwickiego, dystopia, która powstała niedługo przed Sierpniem ’80, ale swoim rozpoznaniem socjologicznym (apatia polskiego społeczeństwa przystosowanego do systemu) zupełnie wykluczała możliwość narodzin w Polsce takiego fenomenu jak aktywistyczny, polityczno-społeczny ruch Solidarności. Zob. S. Chwin Dlaczego upadek komunizmu zaskoczył literaturę polską, „Teksty Drugie” 1994 nr 1, s. 5-28; tegoż Literatura i zdrada. Od „Konrada Wallenroda” do „Małej Apokalipsy”, Oficyna Literacka, Kraków 1991.

(24)

10. Topos ten zachowuje swoją niezwykłą trwałość w porozbiorowej kulturze polskiej, łącząc to, co polityczno-historyczne, z tym, co metafizyczne, w słynnym – zależnym od okoliczności politycznych – dwuwariantowym finale pieśni Boże coś Polskę: „Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie” oraz „Ojczyznę wolną pobłogosław Panie”, gdzie w roli głównego aktanta, tworzącego polską historię, występuje Bóg jako czynna Opatrzność ingerująca – na korzyść Polaków – w dzieje powszechne. W ikonografii charakterystycznym ujęciem tego toposu stało się umieszczanie postaci Matki Boskiej i świętych na niebie ponad scenami polskich bitew (np. Bitwa pod Grunwaldem Jana Matejki czy Cud nad Wisłą Jerzego Kossaka). Teologiczno-dewocyjne wyjaśnienie „cudu nad Wisłą” jako cudu bezpośredniej Maryjnej interwencji w dzieje powszechne (osobiste zjawienie się Matki Boskiej nad Polską atakowaną przez Sowietów w 1920 roku) zob. J.M. Bartnik, E.J.P. Storożyńska Matka Boża Łaskawa a cud nad Wisłą: dzieje kultu i łaski, Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa 2011. Zob. także M. Porębski Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem”, Auriga, Warszawa 1960; Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem”: nowe spojrzenie, red. K. Murawska-Muthesius, Muzeum Narodowe, Warszawa 2010.

11. Zob. J. Holzer, K. Leski Solidarność w podziemiu, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1990, T.G. Ash Polska rewolucja: „Solidarność” 1980-1982, Wydawnictwo KRĄG, Warszawa 1989.

12. Świadectwa takich postaw można znaleźć już w napisanej w latach 40. książce Stanisława Podlewskiego Przemarsz przez piekło, którego rozpoznania powtórzył i rozwinął w Zdobyciu władzy Czesław Miłosz. Zob. S. Chwin Czesław Miłosz wobec powstania warszawskiego, „Teksty Drugie” 2011 nr 5, s. 62-81.

13. Wchodziłaby tu w grę pamięć o społecznych – często brutalnych – strategiach przetrwania, dalekich od motywacji patriotycznej, złączonych z ryzykiem społecznej demoralizacji, tak jak je opisywał np. K. Wyka w Życiu na niby, Universitas, Kraków 2010.

14. Zob. M. Zaremba Wielka trwoga. Polska 1944-1947. Ludowa reakcja na kryzys, Znak, Kraków–

Warszawa 2012.

15. Podczas panelu na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie, poświęconego 25 rocznicy podpisania między Polską i Niemcami Traktatu odobrym sąsiedztwie, w którym brałem udział 9 września 2016 roku, były kluczowy negocjator ze strony polskiej prof. Jerzy Sułek przypomniał, że delegacja polska przez długi czas bezskutecznie usiłowała nawiązać dyplomatyczny dialog ze stroną niemiecką, traktując rozmowy jako formę negocjacji politycznych, na co delegacja niemiecka – w której zasiadał trzeci uczestnik berlińskiego panelu, Johannes Bauch – spokojnie odpowiadała, że nie uczestniczy w żadnych negocjacjach z Polską, tylko rozmawia z Polakami niezobowiązująco, ponieważ sprawa zatwierdzenia przez państwo niemieckie granicy na Odrze i Nysie może być ustalona wyłącznie na mocy traktatu pokojowego podpisanego między aliantami a Niemcami, który to traktat – co podkreślano – nie został jeszcze zawarty. Dopiero telefon Georga Busha do kanclerza Helmuta Kohla, w którym prezydent Stanów Zjednoczonych oświadczył stanowczo, że jeśli Niemcy w rokowaniach z Polakami nie zgodzą się na granicę na Odrze i Nysie, nie będzie żadnego zjednoczenia państw niemieckich, spowodował, że delegacja niemiecka radykalnie zmieniła stanowisko i traktat został szybko podpisany. Aktywistyczno- podmiotowa wersja zdarzeń zob. J. Sułek Na drodze do porozumienia i pojednania z Niemcami: wybór tekstów z lat 1989-2009, Dom Wydawniczy ELIPSA, Warszawa 2009.

16. J. Karski Wielkie mocarstwa wobec Polski 1919-1945: od Wersalu do Jałty, przeł. E. Morawiec, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej, Lublin 1998; K. Skubiszewski Zachodnia granica Polski w świetle traktatów, Instytut Zachodni, Poznań 1975.

17. Zob. M.L. Krogulski Okupacja w imię sojuszu: Armia Radziecka 1944-1956, Wydawnictwo von Borowiecky, Warszawa 2000; tegoż Armia Radziecka w Polsce 1944-1956: dokumenty i materiały , Wydawnictwo von Borowiecky, Warszawa 2003; tegoż Armia Radziecka w Polsce 1957-1993:

dokumenty i materiały, Wydawnictwo von Borowiecky, Warszawa 2002.

(25)

18. Np. w powieści Droga donikąd, gdzie pokazywał rozkład moralny polskiego społeczeństwa na terenie Wileńszczyzny zajętej przez Sowietów, który objawiał się rosnącą rezerwą (i niechęcią) społeczności lokalnych wobec nielicznych Polaków zdecydowanych prowadzić czynną walkę zbrojną z narzuconą władzą komunistyczną. Podobny obraz sytuacji społecznej żołnierzy wyklętych dał Miłosz w Zdobyciu władzy oraz Tadeusz Konwicki w Rojstach, akcentując wyobcowanie społeczne grupki byłych żołnierzy AK ukrywających się po wkroczeniu Armii Czerwonej w lasach pod Wilnem. Echa tych doświadczeń odnajdujemy także w innych książkach Konwickiego, m.in. w Senniku współczesnym.

19. Zob. np. J. Żaryn Prymas Wyszyński w perspektywie zmagań o niepodległość, „Biuletyn IPN” 2011 nr 10 (131).

20. W trosce o normalizację stosunków między Państwem a Kościołem, „Trybuna Ludu” 29 września 1953, zob. E.K. Czaczkowska Kardynał Wyszyński. Biografia, Znak, Kraków 2013, s. 17-22. Zdaniem Czaczkowskiej dzień wydania oświadczenia biskupów dystansujących się od postawy prymasa Wyszyńskiego po jego aresztowaniu był to „tragiczny dzień w historii episkopatu Polski”. 2 listopada 1955 roku w Komańczy, gdzie przebywał internowany prymas Wyszyński, biskup Klepacz i biskup Choromański „mieli klęczeć przed prymasem, całować ręce i stopy i prosić o przebaczenie” za zdradę, jakiej mieli się dopuścić we wrześniu 1953 roku (s. 254).

21. Zob. A. Dudek Sutanny w służbie Peerelu, „Karta” 1998 nr 25; J. Żurek Kim byli „księża-patrioci”,

„Biuletyn IPN” styczeń 2003. W roku 1952 było w Polsce około tysiąca „księży-patriotów” (co stanowiło 10-12% wszystkich duchownych).

22. Zob. A. Milewski Współrządzić czy nie kłamać?: Pax i Znak w Polsce 1945-1976, Libella, Paris 1978;

A. Dudek, G. Pytel Bolesław Piasecki: próba biografii politycznej, Aneks, Londyn 1990.

23. „Reakcja na orędzie w Polsce była jednym z najtrudniejszych okresów w okresie prymasostwa po 1956 roku. Na krótki czas władzom partyjno-państwowym udało się podkopać społeczne zaufanie do kard. Wyszyńskiego”. „To była pierwsza po wojnie akcja władz przeciwko Kościołowi, w której katolicy nie stanęli wiernie przy Kościele”. Nastąpiło wówczas „autentyczne oburzenie orędziem dużej części społeczeństwa”, łącznie z demonstracjami nieprzyjaznymi wobec prymasa i biskupów, do których dochodziło pod siedzibą Konferencji Episkopatu Polski (E.K. Czaczkowska Kardynał Wyszyński..., s. 538, 553) Zob. także P. Madajczyk Na drodze pojednania. Wokół orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 roku, PWN, Warszawa 1994.

ABSTRACTS

Kluczową sprawą dla polskiej kultury – tak porozbiorowej, jak obecnej – jest przeciwstawienie dwóch rozmaicie aktualizowanych, historiozoficznych matryc pamięci. Matryca narracji podmiotowej akcentuje, że Polacy byli zawsze albo prawie zawsze sprawcami czy “autorami”

polskich dziejów. Moment historiotwórczego aktywizmu (kolektywnej sprawczości) jest w niej wysuwany na plan pierwszy. Pamięciowa matryca podważonej podmiotowości akcentuje, że Polacy – przynajmniej od czasów rozbiorów, a może i wcześniej – nie byli czynnymi sprawcami czy “autorami” własnych dziejów. To właśnie te dwie matryce odgrywają w konstytuowaniu polskiej pamięci rolę szczególną. Potrafią one funkcjonować poza sferą bezpośredniej aksjologii politycznej, łącząc w sztuce pamiętania oraz niepamiętania różne grupy Polaków, także silnie ze sobą zaantagonizowane.

(26)

A key issue for Polish culture – post-partition as well as now – is the juxtaposition of two differently actualized historiosophical matrixes of memory. The matrix of the subjective narrative stresses that the Poles have (almost) always been agents or ‘authors’ of Polish history.

This position foregrounds the moment where history is actively created through collective agency. By contrast, the matrix of the undermined subjectivity suggests that Poles – at least since the nation’s partitions, but perhaps even before – have not been active agents or ‘authors’ of their history. These two matrixes are key to Polish memory. They are able to function beyond the sphere of immediate political axiology, and to connect, in the art of remembering and forgetting, different groups of Poles, even those that are strongly antagonistic.

INDEX

Keywords: collective memory, historiosophy, subjectivity in history, synechdoche in historiography

motsclespl pamięć zbiorowa, historiozofia, podmiotowość w historii, synekdocha w historiografii

AUTHOR

STEFAN CHWIN

University of Gdańsk – Prof. zw. dr hab., historyk literatury, krytyk, pisarz. Pracuje w Katedrze Historii Literatury Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego. Ostatnio opublikował:

Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni (2010), Samobójstwo i „grzech istnienia” (2013), Miłosz:

interpretacje i świadectwa (2012), Miłosz. Gdańsk i okolice (2013), „Ein Deutsches Tagebuch” (2015).

Kontakt: fposch@ug.edu.pl

Cytaty

Powiązane dokumenty

(10) The value minimizing this expression, given the solution for the first reflection coefficient, is the solution for. The complete terms in the sum are much smaller than

Applied Ocean Research Coastal Engineering Composite Structures Computers and Structures.. Constmction and Building Materials Engineering Failure Analysis

(...) Tak więc jest też zrozumiałe, że nie tylko zapowiadał ostateczne przyszłe obja­ wienie panowania Boga, lecz że to przyszłe panowanie Boga może być już

Wśród nowych błogosławio­ nych znalazł się ksiądz Michał Piaszczyński, kapłan Diecezji Łomżyńskiej, profesor i wychowawca Wyższego Seminarium Duchownego w

Mowa jest tutaj także o odpowiedzialnych za formację stałą kapłanów i miej­ scach takiej formacji, odpowiedzialnym za formacje jest najpierw sam ka­ płan,

2000.06.11 - IV Kongres Rodzin Diecezji Drohiczyńskiej w Bazylice Mniejszej w Bielsku Podlaskim, pod hasłem „Przyszłość świa­ ta i Kościoła idzie przez

Platon daje taką wykładnię Protagorasa: „Nieprawdaż, tak jakoś po­ wiada, że jaką się każda rzecz mnie wydaje taką też i jest dla mnie, jaką wydaje