• Nie Znaleziono Wyników

Literaturoznawstwo wyczerpania?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Literaturoznawstwo wyczerpania?"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Andrzej Szahaj

Literaturoznawstwo wyczerpania?

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1/2 (121-122),

153-158

(2)

Literaturoznawstwo wyczerpania?

Czym jest literatura? Ocaleniem.

Schyłek lat sześćdziesiątych XX w ieku. M iasto B., ulica P oznańska, n u m e r 28. Stara kam ienica, podw órko - stu d n ia, trzepak. Byle jak pow tykane kam ien ie b ru ­ kowe sterczą z ziem i. Tynk odpada od ścian w ielkim i kaw ałam i, to dobrze, b ęd z ie­ m y go używać jako b ro n i w p o rac h u n k ach m iędzypodw órkow ych. W pokoju, k tó ­ ry p rzypada m i w u dziale jest zawsze ciem no. N ie odsłaniam zasłon. Czytam . L u ­ bię czytać. Biegle czytam , już wtedy, gdy m am pięć lat. Zawsze szybko. Nerwowo. N iecierp liw ie obracam strony. Tak już zostanie. G dy jestem w pierw szej klasie szkoły podstawowej m am y w izytację. Przychodzi Pan z k u ra to riu m . N asza Pani szuka kogoś, kto m ógłby coś przeczytać P anu w izytatorow i. Klucząc m iędzy ław ­ k am i i udając nam ysł w ybiera m nie. C zytam z czytanki, a zaraz po tem P ani k ła­ dzie p rzede m n ą egzem plarz „Ilustrow anego K uriera Polskiego”, n a jp o p u la rn ie j­ szej gazety w m oim m ieście. C zytam szybko, b ardzo szybko, superszybko. T ryum f w oczach N aszej P ani, gdy p atrz y na w izytatora, lekki uśm ieszek. Proszę, proszę, kiwa głową w izytator. W klasie m am kłopot z naw iązyw aniem znajom ości, wszyst­ ko przez to, że jestem chorobliw ie nieśm iały. M oja ultraszybkie czytanie w zbudza szacunek, staję się ważny.

G dy jestem na naszym podw órku, nie m ogę używać zbyt w ielu słów. Mówić zbyt kw ieciście. Tak nie m ów ią bohaterow ie westernów, raczej cedzą słowa. R obi­ m y to sam o, popluw ając jeszcze od czasu do czasu. Z resztą n iektórzy z nas, choć­ by chcieli mówić potoczyście, nie potrafią. W ich dom ach rozm aw ia się językiem skąpym słownikowo, ale dosadnym . Jest nas dziesiątka. Chłopcy. Są i b racia K. N ajstarszego w łaściwie nie znam , w ychodzi z w ięzienia tylko na p rzep u stk i. Za to z A ndrzejem i M ark iem się przyjaźnię. M ów ią o nich , że to chuligani. N ie wiem ,

15

3

(3)

15

4

W yznania

m oże to i praw da, fakt - b iją się ch ę tn ie i dobrze. Z książek jed n ak wiem , że n a j­ w ięksi b an d y ci na D zik im Z achodzie okazyw ali się b o h ateram i. Tego się trzym am . W ierzę, że A ndrzej i M arek n im i są. N ie lu b ią tych, k tó ry uczą się dobrze. A ja uczę się dobrze, bard zo dobrze. Trzym am y się jed n ak razem . W iem , jak z nim i rozm aw iać, wiem , co czują, w iem dlaczego udają, że trzeba być tw ardym . Z k sią­ żek. Jestem z n im i od ran a do w ieczora, a jednocześnie obok nich. Jedno ja we m n ie jest rów nym ch ło p ak iem z podw órka, k tó ry nie pęka i swój ho n o r m a, d ru ­ gie ja to obserw ator, k tóry analizu je i w idzi, że to wszystko gra. G dy lą d u ją w p o ­ praw czaku i w ychodzą na p rze p u stk i, spotykam y i się gadam y, jak zawsze. W szak n ie jed n ą w spólnie bitw ę p rzetrw aliśm y i n ie jed e n m am y za sobą znak p okoju. Gdy solidnie podrastam y, M arek staje się k rólem dzielnicy. Z książk am i po d p achą m ijam narożny b a r „M occa”, w ypada z niego czterech osiłków, dostanę, bo jestem inteligencik, to w idać. A ręce wszak sam e się rwą, aby w ym ierzać ludow ą spraw ie­ dliwość. M ocne k o p n ia k i rozpędzają ich na cztery strony świata, a znajom y m i z dzieciństw a głos, m ocno ubarw iając swą w ypowiedź zw rotam i pow szechnie uw a­ żanym i za niecen zu raln e, inform uje bojow ników słusznej sprawy, że te m u gościo­ wi włos nie m oże spaść z głowy. M arek ujaw nia swą szlachetność, jest dokładnie tak, jak m iało być i jak było. W iedziałem , że jest dobry i tylko się tego wstydzi. Z książek.

G dy zam ykają filię b ib lio tek i publicznej na p o b lisk im pl. P oznańskim , m uszę chodzić na wzgórze nazw ane oficjalnie W zgórzem D ąbrow skiego. D la m nie jest raczej w zgórzem strachu. R ządzi n im n ie p o d zie ln ie b an d a sied m iu braci zw anych, jakżeby inaczej - Z górzakam i, tłuczem y się z n im i od czasu do czasu. D ostanę jeszcze bard ziej, gdy p rzyznam się, że uro d ziłem się, ta k jak oni, w tej najgorszej dzielnicy m iasta, naszej m iejscowej Pradze, O ru n ii, Dębowej G órze, B a łu ta ch ... ale zd ra d ziłe m (urodziłem się w p ięk n y m m iejscu, n ajp ięk n iejszy m na świecie, p rzek o n u je m n ie o tym głos red ak to ra Now akow skiego, k tó ry z dalekiego M ona­ c h iu m m ów i do m nie, ch ę tn ie tego słucham , choć rad io strasznie trzeszczy, że źródło radości i św iatła bije w łaśnie tu , m iejscu i jego u r o d z i n . ) . Idę jednak. M ając już w ręk ach swój łup, zbiegam szybko ścieżkam i przez lasek, nie oglądać się, nie oglądać się. W dom u nie zdejm uję naw et k u rtk i, szkoda czasu. Przecież zaraz się dow iem , co stało się z T om kiem n a w ojennej ścieżce, jak zginął o statn i M o h ik an in i dlaczego na stacji ch a n d ra unyńska, gdzieś w m o rd o b ijsk im pow iecie teleg rafi­ sta P iotr P łak sin nie um iał grać na k l a r n e c i e .

M oim przyjaciele z podw órka kończą różnie. B racia K. w w ięzieniach, bracia J. na studiach. B artek, złodziej m iejsk ich k u r (było ich w śro d k u dużego m iasta s p o r o . . ) , b ardzo się lubim y, znika m i z oczu przy okazji kolejnej odsiadki w p o ­ praw czaku. Gw idon, przyjaciel najbliższy, ucieka do m iasta G., stu d iu je h an d el zagraniczny. C zasem pom agam m u odnaleźć ojca alkoholika i w ytargać go na p o d ­ dasze, gdzie m ieszkają. Jest ich razem siódem ka, na p o ddaszu jest nisko, nie m oż­ na się wyprostow ać. Ojciec G w idona, gdy nie pije zabiera nas czasem na ryby. C iepły człowiek, łatw o płacze. Przy ognisku gadam y o w szystkim , o książkach też. Jest w n ic h o d alek ic h św iatach, dalszych n iż jeziorko p o d Ż., gdzie całą noc

(4)

p iln u jem y w ędek zarzuconych na węgorze. C hcielibyśm y z G w idonem ta m poje­ chać. Ale jest rok 1970 i światowa reakcja znów p odnosi głowę, a zachodnionie- m ieccy rew anżyści tylko czekają na chwilę naszej słabości. N a razie znam y jedy­ nie nazw y stolic w szystkich p aństw świata. I w iem y o tym , że ryby śpiew ają w U ka­ jali. Z książek.

*

Z gadzam się z tym i, którzy tw ierdzą, że nie istn ieje żadna istota literatury. Jest ona zbiorem p rak ty k kulturow ych identyfikow anych w określonej w spólno­ cie jako posiadające swoją odrębność wobec innych p raktyk. Przy czym zarówno treść owych prak ty k , jak i sam a ich odrębność jest czym ś w zględnym historycznie i kulturow o. W tym sensie lite ra tu ra to zespół konw encji, k tóre m ają swój sens tylko na g runcie określonej k u ltu ry pojm ow anej jako zbiór przek o n ań pow szech­ nie podzielanych w danej w spólnocie, dotyczących ontologicznego, epistem olo- gicznego i aksjologicznego w ym iaru św iata, a także sposobów rad zen ia sobie ze środow iskiem (w szerokim tego słowa znaczeniu). W konw encje te w pisany jest m e ch an izm sam oprzekraczania, k tóry pow oduje, że lite ra tu ra podlega zm ianom , zarów no w w ym iarze treściow ym jak i form alnym .

Innow acyjność lite ra tu ry jest jednym z najw ażniejszych m echanizm ów zm ien ­ ności, z ja k im m am y do czynienia w k u ltu rz e, a szczególnie w k u ltu rz e zachod­ niej. Jej istota polega na pojaw iających się w niej now ych propozycjach ideowych oraz estetycznych stanow iących m u tacje kulturow e, któ re w sprzyjających w a ru n ­ kach m ogą ulec upow szechnieniu, prow adząc do zm iany całej k u ltu ry lub też do ustanow ienia w jej obszarze nisz k u lturow ych - w spólnoty osób, dla których p o ­ szczególne dzieła lite ra tu ry m ogą grać rolę in sp iru ją cą w w ym iarze in dyw idual­ nego p ro je k tu życiowego. M utacje owe pow stają jako rez u ltat m ajsterkow ania za­ stanym m a teria łem kulturow ym , w w yniku którego z elem entów już znanych p o ­ w staje coś nowego. K ażdy u d an y rez u ltat takiego m ajsterkow ania jako nowy ele­ m en t owego „m ate riału k u lturow ego” staje się m ożliw ym p rze d m io te m nowego m ajsterkow ania. W te n sposób, choć w k u ltu rz e n ie pow staje nic abso lu tn ie nowe­ go (zawsze jest jakaś in sp iracja), pojawia się jed n ak nowość.

Zbieg szczególnych okoliczności pow oduje, że lite ra tu ra zachodnia stała się znak o m ity m n arz ęd ziem p lu ralio w an ia św iatopoglądow ych w yobrażeń dobrego życia i dobrego społeczeństw a. U zyskana w jej w yniku św iadom ość w ielości p ro ­ jektów m ożliw ych sposobów istn ien ia (indyw idualnego i wspólnotow ego) stała się jednym z elem entów kulturow ego bogactw a Z achodu. Jej treść etyczna doprow a­ dziła z kolei do uw rażliw ienia na m ożliw e w arian ty w ystępow ania ludzkiego bólu, u pokorzenia, w ykluczenia, odm ienności, idiosynkratyczności, przyczyniając się w te n sposób do p o stęp u m oralnego. Spotęgow ała ona także odczucie am biw alen- cji w szystkich rzeczy dotyczących ludzkiego życia, co m iało na ów postęp szcze­ gólny wpływ, pozw alało bow iem im m unizow ać w ielu na pokusy jednoznacznych odpow iedzi na w ażne pytania. Przygotow ała w te n sposób g ru n t pod p lu ra liz m

155

(5)

15

6

W yznania

św iatopoglądow y i polityczny, k tóry m ógł być zakorzeniony w literacko pośw iad­ czonych i przećw iczonych w aria n tac h dobrego życia i dobrego społeczeństw a. L i­ te ra tu ra była i jest la b o ra to riu m m yślenia, w k tórym m ożna zaprojektow ać i wy­ próbować różne w arianty w spólnotowego i indyw idualnego istnienia; jednym z n a j­ w ażniejszych m echanizm ów społecznego i jednostkow ego uczenia się, w ehikułem zm iany kulturow ej.

P oznaw anie literatu ry jest też poznaw aniem drugiego człowieka, w dwóch wy­ m iarach: jako przedstaw iciela jakiejś określonej k u ltu ry (subkultury) a zarazem jako kogoś odrębnego. O d pewnego m om entu (rom antyzm u?) otw ieranie oczu na ową odrębność, idiosynkratyczność stało się specjalnością literatu ry i chwała jej za to.

C zytanie lite ra tu ry pozw ala rów nież na w erbalizow anie p rzesądzeń k u ltu ro ­ wych (tacit knowledge), któ re stanow ią w iększą część p rze k o n ań kulturow ych jako tak ich , bąd ź na ich in tu icy jn e przysw ajanie. Z kolei m etodyczne b ad a n ie lite ra tu ­ ry znane jako literaturoznaw stw o jest elem entem jednego w ielkiego przedsięw zię­ cia: n a u k o k u ltu rz e . Jego za d an iem jest w erbalizow anie obecnych w k u ltu rz e w yobrażeń literackości oraz projektow anie ich ew entualnych now ych w ariantów. Owo w erbalizow anie, czy inaczej rekonstruow anie, to elem ent głównego zadania w szystkich n a u k o k u ltu rz e, w szystkie one sta ra ją się uczynić jak najw ięcej p rze­ sądzeń kulturow ych składających się na w iedzę m ilczącą danej społeczności jaw­ nym i, po to, aby lepiej zrozum ieć ludzkie działania lub ew entualnie po to, aby zaprojektow ać i wdrożyć w życie jakieś nowe w aria n ty p rze k o n ań kulturow ych, a w rezu ltacie tego i now ych działań. W tym o sta tn im sensie najb ard ziej twórcze aktyw ności literaturoznaw stw a n ie różnią się swym znaczeniem , a czasem i rangą od najb ard ziej tw órczych w ariantów działalności artystycznej. I w jednym i w d ru ­ gim p rzy p a d k u chodzi o poszerzanie zakresu przek o n ań składających się łącznie na to, co zwie się k u ltu rą , dokonyw ane przez tw órcze przek ształcan ie (poszerze­ n ie zakresu) p rze k o n ań d o tą d respektow anych lu b akceptow anych. D okładniej rzecz u jm ując literaturoznaw stw o jest zarazem działalnością artystyczną, gdy czy­ n i to ostatnie, jak i aktyw nością k u lturoznaw czą lub antropologiczną, gdy w spo­ m n ian e przek o n an ia tylko w erbalizuje. W ziąwszy p o d uwagę te n d ru g i jego aspekt m ożna zauważyć, że każda z m etod literaturoznaw stw a jest de facto zapisem jakie­ goś zespołowego w a ria n tu prow adzenia takiej działalności kulturoznaw czej (zapi­ sem sta n u św iadom ości jak iejś w spólnoty in te rp re ta c y jn e j”, by użyć sław nego w yrażenia F isha), uw rażliw iającym na jedną z istotnych cech k u ltu ry (np. biogra- fizm na konieczność indyw idualnej realizacji d o m inujących wzorów k u ltu ry i za­ k resu m ożliw ych odchyleń od owego w zoru uznaw anych w danej epoce za m ożli­ wy jeszcze do tolerow ania, herm en eu ty k a - na konieczność uw zględnienia fak tu istn ien ia w iększości przek o n ań k u lturow ych w stanie skrytości i niem ożności ich jednoczesnego u św iadom ienia, s tru k tu ra liz m na sieciowy c h a ra k te r p rze k o n ań k ulturow ych, reader-response criticism - na w ynikający z istn ien ia przesąd zeń k u l­ turow ych konstruktyw istyczny w ym iar wszelkiego czytania i in te rp re tac ji).

Czy w literaturoznaw stw ie pojaw ią się jeszcze m etody nowe? Sądzę, że raczej tylko jako kom binacje m etod starych. W pew nym sensie bow iem w l i t e r a ­

(6)

t u r o z n a w s t w i e w s z y s t k o j u ż b y ł o . Je śli u z n a m y (w d u ży m uproszczeniu), że głów nym i elem en tam i każdego podejścia literaturoznaw czego jest autor, tekst, kontekst p isan ia i czytania oraz czytelnik, to m u sim y zauważyć, że literaturoznaw stw o przećw iczyło już w szystkie w arian ty swej m etodologicznej w yobraźni: przeszło od „lite ra tu ry w au to rz e” (biografizm , psychologizm ), „lite­ ra tu ry w tek ście” (stru k tu ra liz m ), „ lite ra tu ry w społeczeństw ie” (m arksizm ), aż do „lite ra tu ry w c z y te ln ik u ” (reader-response criticism). W szystkie skrajności zosta­ ły w yartykułow ane. Pozostaje zatem eklektyzm lub w ierność jednej m etodzie, ale ze św iadom ością jej ograniczeń. W tym sensie m ożna dziś w ciąż jeszcze być np. fenom enologiem i myśleć o b a d a n iu lite ra tu ry tak, jak m yślał o n im R om an I n ­ garden, ale trzeba przygotow ać sobie dobre arg u m e n ty przeciw ko koncepcjom , które to podejście dyskredytują; m ożna być wciąż stru k tu ra listą , ale z p ełn ą świa­ dom ością krytyki, z jaką przeciw ko stru k tu ralizm o w i w ystąpił p o ststru k tu ra liz m czy reader-response criticism itd. Przyw iązanie do jednej m etody, bez znajom ości m etod innych oraz argum entów zgrom adzonych przeciw ko m etodzie w łasnej, m oże być teraz u znane za dogm atyczne zaślepienie o korzen iach św iatopoglądow ych lub za poznaw czą naiwność.

Być m oże w zorem filozofii, k tó rą klasyfikuje się jako p rzedkrytyczną (przed- kantow ską) i pokrytyczną (pokantow ską) m ożna by też mówić o literatu ro z n aw ­ stwie p rzedkrytycznym (m onom etodycznym , autonom icznym ) i litera tu ro z n a w ­ stw ie pokrytycznym (w ielom etodycznym , nieau to n o m iczn y m ). To pierw sze nie dostrzegałoby nie tylko zasadności istn ien ia w ielości u p raw nionych m eto d lite ra ­ turoznaw czych, ale także fak tu zajścia „przew rotu k o p ernikańskiego w lite ra tu ro ­ znaw stw ie”, tego, że każde czytanie, b ad an ie, in te rp re to w an ie jest zarazem k o n ­ struow aniem . To dru g ie w szystko to dostrzegając, św iadczyłoby o w ejściu lite ra tu ­ roznawstwa na najwyższy poziom możliwej sam ośw iadom ości m etodologicznej oraz aksjologicznej (etycznej i politycznej), na zakończeniu procesu jego p rzechodze­ nia od b y tu w sobie do b y tu dla siebie.

W zorem sztuki postm odernistycznej literaturoznaw stw o m u si odejść od lin e ­ arnej w izji rozw oju swych m etod, w edług której każda n astęp n a była nie tylko przezw yciężeniem p o p rze d n iej (fenom enologia p sychologizm u, h erm e n e u ty k a fenom enologii, stru k tu ra liz m h erm e n eu ty k i, p o sts tru k tu ra liz m stru k tu ra liz m u , a reader-response criticism p o ststru k tu ra liz m u ), ale i kro k iem w k ie ru n k u poznania całej L iteraturoznaw czej Prawdy. W tym sensie literaturoznaw stw o w eszło w okres postaw angardow y (postm o d ern isty czn y ), ta k jak to u czyniła w cześniej sztuka. O wocuje to u zn a n ie m trw ałości p lu ra liz m u m etodologicznego i zgodą na eklek­ tyzm jako jedną z praw om ocnych postaw m etodologicznych oraz u zn a n ie m fak tu uw ikłania literaturoznaw stw a w kon tek st etyczny, a naw et polityczny. Być m oże w zorem sztuki postm odernistycznej pojaw i się także m iejsce na ironiczną grę z tra ­ dycją, pastisz literaturoznaw czy, czy „podw ójne kodow anie” . W każdym razie na pytanie z jednego ze zjazdów polonistycznych: co n am zostało z poszczególnych m eto d literaturoznaw czych (psychoanalizy, fenom enologii, stru k tu ra liz m u itd.)? trzeba odpow iedzieć: w szystko i . nic. W szystko, gdyż żadna z n ic h nie m oże zo­

157

(7)

15

8

W yznania

stać raz na zawsze odesłana do lam usa, nic, gdyż żadna nie m oże zająć pozycji M etody, do której praw o sobie rościła.

L iteraturoznaw stw o ta k pojm ow ane trac i swą autonom iczność i staje się ele­ m e n tem zintegrow anego przedsięw zięcia n au k o k u ltu rz e, w k tó ry m każda z dys­ cyplin uchw ytuje fenom en k u ltu ry od nieco innej strony, ta k jak sk ą d in ąd czynią to poszczególne m etody literaturoznaw cze. Jego tw órcze upraw ian ie staje się n ie­ m ożliw e bez znajom ości owych dziedzin, ale i vice versa - nie da się dziś upraw iać pow ażnie żadnej z n ic h pom ijając literaturoznaw stw o i jego dorobek. W szystko to w skazuje na to, że m in ęły czasy specjalizacji. Jej idea pochodząca z n au k h u m a n i­ stycznych została n astęp n ie przejęta przez n a u k i przyrodoznaw cze, zabsolutyzow - na, po to, aby wrócić do tych pierw szych po d postacią dogm atyczną i poddać je reżim ow i ścisłego p o d ziału pracy. Jego sens staje dzisiaj pod znakiem zapytania, nie m ożna już bow iem dłużej p atrzeć na w szystko osobno, osobno na lite ra tu rę i n au k ę o niej, osobno na filozofię i p rzed m io ty jej zainteresow ania, osobno na społeczeństw o i socjologię jako n au k ę je opisującą, osobno na inność w nas oraz poza n am i i antropologię kulturow ą, która ją bada, osobno na dzieje i n au k ę h i­ storię itd. P otrzeba h o l i s t y c z n e g o p atrz en ia na k u ltu rę jako głów ny ob­ szar badaw czy w szystkich n a u k o k u ltu rz e w ym usza p o rzucenie opłotków poszcze­ gólnych dyscyplin i połączenie sił. M usi to spowodować zm iany w sposobach kształ­ cenia uniw ersyteckiego (i nie tylko uniw ersyteckiego). W tym np. sensie k ształce­ n ie filozofów nie pow inno się odbywać bez porządnego k u rsu literaturoznaw stw a, a kształcenie polonistów bez porządnego k u rsu antropologii kulturow ej. Takie zin ­ tegrow ane podejście do n a u k i od daw na p rez en tu ją „Teksty D ru g ie ” i chw ała im za to. Były i są przyczółkiem nowego m yślenia o n auce jako sieci w zajem nych zależności i pu n k tó w w idzenia, pola napięć m iędzydyscyplinarnych i in te rtek stu - alnych oddziaływ ań, krzyżow ania się dyskursów naukow ych i etycznych oraz p o ­ litycznych.

Abstract

Andrzej SZAHAJ

Literary Studies of Exhaustion?

A reply to the questionnaire on the occasion of the 20th anniversary of Teksty Drugie: my personal views on literature, literary studies and other issues of consequence.

Literature in a cultural (and cultural studies) perspective as one of the major mechanisms of changing the entire culture or establishing cultural niches within its area - communities of individuals for whom specific literary works may be inspiring in the dimension of individual life projects.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Sędzia Główny Zawodów Przewodniczący Komisji Klasyfikacyjnej Arkadiusz STANISŁAWSKI-KLOC – Sędzia klasy I Janusz SZCZEPAŃSK I– Sędzia klasy I. Zawody

WYNAJMUJĄCY oświadcza, że jest właścicielem lokalu użytkowego położonego w Katowicach przy ul. Wynajmujący oświadcza, że oddaje w najem lokal, o którym mowa w §

b) podane dane osobowe zostały przekazane dobrowolnie i będą przetwarzane w celu mojego/mojego dziecka udziału w konkursie , a w przypadku zdobycia nagrody, prezentacji

realizacja obligatoryjnych zobowiązań (ZUS, podatki, kredyty). Szczegóły dotyczące kryteriów oceny precyzuje Ankieta Konkursowa. Kapituła w każdej edycji Konkursu określa

Ponadto oświadczam, iż wyrażam zgodę na opublikowanie przez Kosakowskie Centrum Kultury z siedzibą w Rewie oraz Urząd Gminy Kosakowo w formie drukowanej i/lub na

Umieść urządzenie Firefly 2+ w stacji dokującej do ładowania: dioda LED miga na niebiesko podczas ładowania i świeci na niebiesko, gdy urządzenie jest w pełni naładowane.. Aby

Już na początku długotrwałych poszukiwań nasunęły się panu Duchaczkowi, pani Duchaczkowej i mnie wątpliwości, czy moja żona wogóle przyniosła z sobą ten

silaczem, który częściowo blokuje otwory wentylacyjne służące do wydmuchiwania ciepłego powietrza na zewnątrz (rys. Ib) oraz z dodatkowym elementem (płytką) znajdującą