• Nie Znaleziono Wyników

Jamy słów

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jamy słów"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Ryszard Nycz

Jamy słów

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (45), 1-7

(2)

Nauk

o

Literaturze Polskiej

Instytut

Badań

Literackich PAN

dwumiesięcznik 3(45), 1979

TEORIA LITER ATU RY · KRYTYKA · INTERPRETACJA

Jamy słów

Słowo — no wiesz: takie zwłoki.

p. Celan.

Ś m ierć w szczegó lny sposób zw iązana je s t z li­ teraturą; n a leży do je j o dw ieczn ych tem a tó w i zarazem : sta no w i je j istotę. W ż y w e j m ow ie «zdarzenie w yp o w iedzi» łatw o a k tu a lizu je sw oje odniesienia; w akcie m o w y k o n s ty tu u je się podm iot, a jego znaczeniow a in ten cja uzgodniona zostaje z sen sem sam ej w y p o w ie ­ dzi w rozm ow ie, która w ym a g a i uobecnia «drugiego», partnera. Pism o odcina się od tego realnego k o n te k s tu — u niew ażnia k o n ­ kretn eg o adresata, odryw a te k s t od jego spraw cy, in ten cję od zn a ­ czenia, za p is od sensu: widać, że tu p o d sta w o w y m praw em , ją d re m « p o jetyczn ej ekonom ii» jest «ekonom ia śm ierci». To dlatego dla L u d w ik a W ittg e n ste in a Napisane m y ś li b y ły «już nieśw ieże», a od­ c zy ty w a n e słow a m ia ły «trupi w ygląd». A le i dlatego w y jście z cza­ su, u n ieśm ierteln ien ie w piśm ie «trw a ls z y m od spiżu» stało się m o ż­ liw e; w sza k w a ru n k ie m n ieśm iertelności je s t śm ierć. L itera tu ra u zm ysła w ia , że pisarze zapew ne niejed n a ko w o p o jm u ją tę szansę, trochę inaczej o d czytu ją w m a rtw e j literze śla d y obecności — owe, m ów iąc słow am i V a lé ry ’ego, «jakieś Ja, ja k ie ś T y, ja kieś On czy Ono». B y ć m oże sposób rozm ieszczenia relacji łączących te u n i­ w ersalne a sp e k ty w y p o w ie d zi i p ew n a ich in terp reta cja mogą w s k a ­ zy w a ć drogę do o d m ienn ych ko ncepcji pisania, otw ierać różne

(3)

p e r sp e k ty w y upraw iania działalności litera ckiej i p rzed e w s z y s t­ kim : odsłaniać wpisaną w te k s t «tajem nicę obecności». K o n k re tn y p rzykła d lepiej pokaże isto tn e znaczenie te j u p o rc zy w ej obrony

«przed śm iercią, czyli p rzed bezsensem ».

Droga m y śli, jaką za kreślił S te fa n N apierski w n ie w ie lk im słow ie «Od autora» p o przed za ją cym jego «Cienie na w ietrze» 1, jest, w y d a je się, w ielce sy m p to m a ty c zn a dla w spółcze­ śnie p odejm ow anych uzasadnień w y b ra n y c h sposobów upraw iania litera tu ry — pojaw iających się, ja k m ó w i Foucault, na «niezapeł- n io n y m nig d y obszarze», k tó r y dzieli p y ta n ie sfo rm uło w a ne p rzez N ietzschego od odpow iedzi, ja ką dał m u M allarm é. O pozycja ja — się w y ty c z a rów nież dla N apierskiego niep rzekracza lne granice r e f­ le k s y jn e j aktyw ności. J e j ruch rozpoczyna po w tó rzen ie różne od m ech an iczn ej rep etycji, w pisują cej bez re sz ty je d n o stk o w y w y b ó r w repertuar tra d y c y jn y c h w zorów . «Słowa m oje są obroną przed czasem , — pow ie, p rzyw o łu ją c k la syczn y topos !— obroną przed śmiercią» (s. 9). N ie pogodzony z a lterna tyw ą , w jaką je s t u w ik ła n y , p rób u je znaleźć sposób, ja kiś w yb ieg , k tó r y zdoła — choćby. na chw ilę — u n iew ażn ić tę a n tyno m ię; określić sens tego pisarstw a i w y zn a c zyć m u m iejsce pośród d y s k u r s y w n y c h m ożliw ości. « K u l­ to w i osobowości należałoby przeciw staw ić szacun ek dla anonim u» (s. 6 - 7 ) .

K ro k p ierw szy je st tu zarazem decydujący: N a pierski ogłasza p o ­ w ró t do spontanicznego a k tu pisania, powiada, że chciałby dać «sam p r o c e s m y ś l e n i a » (s. 6), fo rm u łu je «Postulat. O dnaleźć ga­ tu n e k u tw o ru , w k tó r y m m ożna b y w ca łym b e zw sty d zie obnażyć m ech anizm m yślenia» (s. 72). M ożna sądzić, że rad b y w te n sposób ochronić obecność piszącego w u sta n a w ia ją c ym p o d m io t cogito, w ję z y k u ro zu m ia n y m ja ko eksp resja p odm iotow ości, gdzie m im o - w olność u trw a len ia zbliża pism o do m o w y , o k tó re j pow iada się* że je s t bezpośrednim w y ra ze m m yśli. W y sta rc zy je d n a k zesta w ić tę supozycję z bezosobowością sam ych zapisków , dla k tó ry c h ram ą m o- dalną nie m oże być: M yślę, że...; lecz jed y n ie: «P rzych odzi m i na m y śl, że...» (ta k ja k b y m y ś l nie b yła re zu lta te m indyw idualnej} tw órczości podm iotu, ty lk o ty m , co m u się p rzytra fia ) — by p rze ­ 1 S. Napierski: Cienie na wietrze. Warszawa 1928 Księgarnia F. Hoesicka, ss. 137. Słowo „Od autora” zajmuje strony 5—9.

(4)

konać się o bezpodstaw ności ta k ie j hipotezy. P isem n y ślad obecno­ ści je s t dla N apierskiego ilu zją istnienia, w yw ła szc ze n ie m podm iotu z jego obecności w słow ie, «zatraceniem » w tekście. B ow iem «m yśl je s t w te d y dopiero, gdy za m y k a się w s i o w a , to najpow szedn iej- sze n a r z ę d z i e s o c j a l n e , l ub w i c h p r z e c z u c i e ; je ­ stem , k ie d y zatracam się w całości potęgującej m nie, — k ie d y m nie nie ma» (s. 7) (podkr. — R.N).

Pisarz odrzuca w ięc n iew iarygodną ideę ję z y k a utrw alającego obec­ ność podm iotu. Zapis o d ryw a się od inten cji, u trw ala m yśl, któ rej m ożna ju ż nie podzielać i naraża je j znaczenie na n ie p rze w id y ­ w a ln y proces interpretacji. «Tak jest, nie zrze k a m się rezultatów ; ale ża den w y n ik nie je s t m oją dzisiejszą tw arzą, g d y ż nie w iem , w co je w y r z e źb i ka żde ju tro , w któ re w ierzę» (s. 6). L ecz p rzecież ty lk o w ję z y k u ja ko śro d ku k o m u n ik a cji m ożliw e je s t ożyw ien ie słowa. A jed n a k N ap ierski nie p r z y jm u je ró w n ież i te j p e rsp e k ty w y . T ro­ ska o w ierność p rzeka zu w ym a g a u w zględnienia oczekiw ań i m o ż­ liw ości odbiorców — w sze la k o : «są, k tó rzy n ig d y nie w y c zy ta ją nic» (s. 88). A ta kże stosow nego u kszta łtow ania ko m u n ik a tu , opie­ rającego się na uzgodn io n ych konw encjach, które są, ja k powiada N ietzsche, «z tru d e m w y u c z o n y m ję z y k ie m w sp ó ln ym , za pomocą którego a rty sta m oże rzeczyw iście się u d z i e l i ć . (...) żeb y n a ty c h ­ m ia st te ż b y ł zro zum ian y: co w łaśnie m o żliw y m je st ty lk o d zięki konw encjonalności». N apierski w p raw d zie nie w ie rzy w zupełną oryginalność a r ty s ty («Zaw sze podrabiam y c zy jś styl; w n a jle p szym razie epoki lub sw ó j w łasny» — «Pusta ulica»), lecz ró w n ież nie pokłada zaufania w kon w encjonalizacji znaczeń dokonującej się w obiegu sp ołecznym : p e try fik a c ja sensu sprow adza słow o na po­ zio m ko m u n a łu , «do p u n k tu śm ierci» (s. 35).

J ę z y k ja ko społeczna in sty tu c ja je s t w ięc p o d szy ty groźbą n iea uten - tyczności; tu p odm iot staje się fu n k c ją języ k a , a «zamrożone» : w ste ­ reotyp znaczenia uniem o żliw iają proces kom unikacji. Na poparcie te j te z y dość b y ło b y p rzyp o m n ieć dośw iadczenia interpersonalne i ję z y k o w e bohatera C éline’a... Lecz, w ta k im razie, ja k i sens m ieć m oże w ielozn aczne, pełn e nostalgii i nadziei, przesłanie pisarza: «w tobie ty lk o ż y ję , c zy te ln ik u , którego nie ma» (s. 9)? N arzuca się kilka , n iesp rzeczn ych zresztą, zn aczeń te j nieobecności. P ierw sze je s t o c z y w is ty m w y ró żn ik ie m k o m u n ik a cji pisem nej; te k s t, w od­ ró żnieniu od w y p o w ie d zi u stn e j, adresow anej do ko n kretneg o słu ­ chacza, z zasady przezna czo n y je s t dla w szy stk ic h u m ieją cych c z y ­

(5)

tać. N ieobecność c zyte ln ik a m oże te ż w yrażać oczekiw anie na «póź­ nego w nuka » , odbiorcę idealnego, k tó r y doceni, zro zu m ie i o żyw i isto tn y sens ko m u n ik a tu . J e d n a k ch yba nietra fn e b y ło b y p r z y p is y ­

w anie N a p ierskiem u takiego prześw iadczenia; «czyta nie — pisał p rzecież — zależne je s t od p r z e c i w s t a w i e n i a , od p ły ty , k tó ­ ra rezo n u je w czyta ją cym » (s. 88). T en w szelako w k im ś in n y m p o tra fi dostrzec « tylko sw oje w łasne m ożliw ości» (s. 106). S tą d z łu ­ d zen iem b y ło b y u fa ć w w iern ą piszą cem u lek tu rę, która odsłoni za ­ gubioną in te n c ję w yp o w ied zi. «Podróż — podobnie ja k k sią żki — m oże ty lk o u tw ierd zić w rodzone tendencje» (s. 101). K ażda in te r ­ pretacja je s t cząstkow a a sens w ielo zn a czn y i o tw arty. Ocalić jego p ełnię m ó g łb y ty lk o ten , w k tó r e g o m ożn a je d y n ie w ie rzy ć («lep szy je s t fa łs z y w y dogm at n iż żaden» (s. 34) lub którego istn ienie trzeba dopiero założyć: «W szelki absolut je s t koniec końców w y m y ślo n y » (s. 14).

N apierski zw raca się te d y w inną jeszcze, bliską m u n iew ą tp liw ie, stronę ję zy k a ; tam , gdzie otw iera się m ożliw ość w yczerp a n ia w s z y s tk ic h znaczeń w yp o w ied zi, gdzie «każda litera — to dru zgo­ cący sym bol, X — sk ró t niew iadom ego; ruszto w a nie niesko ńczon o­

ści; omega — tró jk ą t boskiego w zro ku» (s. 36). W ram ach te j p e r ­ s p e k ty w y ję z y k je s t s z y fr e m transcendencji, «znakow aniem tego, co nie da się w ypow iedzieć» (s. 44), a słow o hieroglifem abso lutu — o d k r y ty m podm iotow i, k tó ry znika, sp e łn iw szy sw ą rolę m e d iu m , poprzez które objaw ia się sens. To «niezgłębione słowo», co czasem p rzyw o d zi na m y ś l n iepojętego C zyteln ika , którego «istotą je s t to, że go m o ż e n i e m a » (s. 134), a k ie d y in d zie j prow adzi do K sięgi, skoro je s t «przeczuciem » jed yn eg o słow a i «sensu ostatecznego», w k tó r y m fo rm a utożsam ia się ze znaczeniem , słowo z rzeczą — stanow i jed n a ko w o ż nieosiągalny ideał i zarazem pokusę nicości. W sza k tu ta j słow o w y c ze rp a w szy p o tencję znaczeniow ą m ilk n ie na pow rót. « L a t o t a l i t é — to je st śm ierć — napisze pó źn iej w ‘P u ­ s te j u lic y ’ N apierski — żądza w szy stk o śc i — to je s t to samo, co żądźa śmierci».

R e fle k sja pisarza za to c zy w szy koło powraca do p u n k tu w yjścia: do a k tu pisania. Skoro żadna z ty c h p e rsp e k ty w nie rokuje s k u te c zn e j obrony «przed śm iercią, czyli przed bezsensem » («Pusta ulica») — trzeb a znaleźć w y jśc ie , k tó re nie będzie narażone na uproszczenia e k sp re sy w n e j koncepcji ję z y k a ani te ż nie doprow adzi do ca łko w i- ten anihilacji sensu c zy to w a n o n im o w y m «się» języ k a jako in s ty ­

(6)

tu c ji, c zy te ż w tra n sc e n d e n ta ln ym «się» ję z y k a jako szyfru . R oz­ w iązanie, ja kie N a p ierski zn a jd u je , polega na w yb o rze «próbnego» czy, ja k powiada p rzyw o łu ją c n a zw iska N ovalisa i F. Schlegla, «fragm entarycznego» sposobu pisania, k tó r y nadaje te k sto w i «cha­ ra k te r z lek k a ty lk o opracowanego m a teriału, a nie gotowego u tw o ­ ru» (s. 7). W ielorakim zadaniom sp rzyja paradoksalny statu s frag ­ m e n tu , u tw o ru , którego nie m a — jako że «to, co nie je s t w p ełn i za kończone ·jeszcze nie istnieje» (V a léry) — i k tó r y je s t zarazem «od dawna», będąc sło w e m u p rzed m io to w io n y m , o czeku ją cym w ięc ożyw ien ia w przyszłości. Z d ru g iej stro n y, słowa, któ re pism o p rze ­ m ien ia «w m a rtw o tę lub chłód» (s. 6), b y ły k ie d y ś sp o n ta n iczn ym zapisem «dręcząćego szyfru » na tdhnienia (s. 41) — są za te m u trw a le ­ n ie m codziennych epifan ii piszącego; p odm iotu, k tó r y b y n a jm n ie j «nie narzucając siebie», a p rzeciw nie, pozw alając, b y zn a c zy ły «same p rze z się, nie p rzez tego, kto je w ypow iada» (s. 6), b u d u je w szakże w te n sposób duchow ą autobiografię. N a p ierski napisze o b ie k ty w i- zująco, że «autor re k a p itu lu je tu ta j siebie, z a m y k a je d e n rozdział życia», idzie m u bow iem , ja k w yja śn ia , «o tę kon fro n ta cję, jaką u z y ­ skać m ożna je d y n ie u ze w n ę trzn ia ją c siebie, dobrow olnie z siebie rezygnując» (s. 7). Z dialogu, k tó r y to czy się w pisaniu, w y k lu c z o n y je s t p rzyg o d n y odbiorca; n iezb ę d n y n ieo b ecn y c z y te ln ik to «nie­ istniejąca osoba» — sobow tór. «P isanie: ciągłe o d kryw a n ie siebie sa m em u sobie; konieczność ignorow ania czyteln ikó w » (s. 73). T e k st, k tó r y n a jp ierw b y ł r e zu lta te m sw o iste j ilu m in a c ji a p o tem w e w n ę trzn ą grą a u to ko m u n ik a c y jn ą piszącego, w ko ńcu odsłania sw ó j w y g lą d przeka zu fu n kcjo n u ją ceg o w ram ach ko m u n ik a cji spo­ łecznej. «Słowa — po w ie z te j okazji N apierski to: zna ki, które budzą, ale to, co budzą, niezależne od nich« (s. 88). Dlatego ta k w ażna staje się «ich pow ierzchnia, ich d źw ię k, ich kształt» (s. 6), bo to je s t w szy stk o , c zym d y sp o n u je c zy te ln ik , poza w ła sn y m i oczeki­ w a niam i i za ryse m «w spólnego świata» zbliżającego zaw sze nie ró w n o rzęd n ych partn eró w tego dialogu. P ry w a tn e n o ta tk i, aczkol­ w ie k «nie b y ły pisane z m yślą o druku» (s. 7), mogą jed n a kże, ja k pisarz w ie rzy , okazać się jeszcze «p ło d n y m zia rnem jutra» (s. 8). T a k budow ana w y p o w ie d ź godzi sprzeczne w ym agania, k tó r y m pod­ lega słowo; je s t przecież zarazem : epifanią, biografią i przeka zem . F ragm en t bow iem , u k r y w s z y sw o je odniesienia, potra fi sku teczn ie zespolić zasadniczo rozbieżne porządki: sy m b o lic zn y , eg zysten cja ln y, społeczny. L ecz zgodność tę osiąga, jeśli obyw a się bez nich i sam

(7)

p o d trzy m u je w istn ien iu pozostając «m iędzy»; to m ie jsc e , gdzie zb ie­ gają się w szy stk ie , choć (bo) do żadnego nie n a leży — ich nieobec­ ność w łaśnie u w yd a tn ia . N apierski znał cenę te j sam odzielności. «Ironia je s t p o t w i e r d z e n i e m pustki» (s. 39).

W p r zy p a d k u autora «Prób» fatalna gra o zna- dzenie, w którą, ja k spostrzegł, dal się wciągnąć rozpoczynając p i­ sać, nie została b y n a jm n ie j przerw ana z ty m , co napisane. «K to się złego obawia — pow iada gdzieś H ebbel — te m u się złe w ydarza. D em ony karzą go za podejrzenie». W idm ow a (nie)obecność, z którą zm agał się w sw e j tw órczości, nie om inęła ani dzieła, ani osoby. P rzypadłe m u w udziale zn am ię drugorzędności skazało go na po- łow iczność bardziej oporną na zm ia n y n iż całkow ita nieobecność w k o m u n ik a c y jn y m obiegu. Zapo m nienie daje przecież rów nież szansę odrodzenia, a p rzed c zy te ln ik ie m otw iera m ożliw ość nie- uprzedzonego, św ieżego spojrzenia. Postać drugorzędna, istniejąca w yłącznie jako historyczn olitera cka jedno stka, należąca do tła, z k tó ­ rego ju ż w yodrębn io no fig u r y p ierw szej w ielkości, traci m ożliw ość znaczeniow ej regeneracji, a presja uksztalow anego ste re o ty p u od­ bioru nie pozw ala opuścić m iejsca, które je j ongiś w yznaczono. «Trzeba m ieć w idzów , aby m óc grać. — pisał — A tw órczość jest straszliw ą grą w obec p u ste j w id o w n i» (s. 78) — D o tkliw a o b o jęt­ ność te j w id o w n i była z pew nością jedną z p r z y c z y n dw uzn a czn ej nadziei p okładanej w c zy te ln ik u , ja k i troski o ko m u n ik a ty w n o ść m yśli; n iem a łych starań pozw alających pisarzow i w ierzyć, że w re sz­ cie przełam ie m ilczen ie te k s tu i jed n a k nie na n im będą się ju ż spraw dzać słow a starego epigram u M arcjala — «Ktoś, kogo n ik t nie czyta, w istocie nie pisze».

Dla p isarzy tego rodzaju, «od góry do dołu zapisanych znakam i przeszłości», p iętn o drugorzędności je s t ró w n ież oznaką w tórności. Istotnie, słow o je s t tu zaw sze nasycone ku ltu rą , nabrzm iałe znacze­ niam i, któ re z n im zw iązali sław niejsi i m n ie j znani poprzed nicy pisarza. N iem al każda z p rzyto c zo n yc h m y ś li N apierskiego z ła tw o ś­ cią dałaby się w łączyć w szeregi aktualizu jące poszczególne sensy w ich ro zm a itych k o n te k sto w y c h u w ikłaniach. J e st to jeszcze je d e n w y m ia r znaczącej nieobecności głosu pisarza, k tó r y — pragnąc u ja w n ić sw ą odrębność — odbija się od słow a cudzego ( czy to w fo rm ie glosy zrobionej na m arginesie innego te k stu , czy te ż p o ­ średniego dialogu z tradycją) — by< się ju ż n ig d y nie m óc od niego

(8)

uw olnić. Jed n akże cieniując znaczenia, podejm ując porzucone słow a lub p rzydając im now e in terpretacje, urucham ia jednocześnie całą « klaw iaturę napom knień», która a k ty w iz u je rozproszone sensy i ściąga je do m iejsca, skąd rozb rzm iew a słowo. A dając poznać n ie-d o-w yczerpa n ia pełnię ka żdej «b r y ły znaczenia», narosłej w to ­ czą cym się dysku rsie k u ltu r y — aż nadto uzasadnia św iadom ą sie­ bie w artość «zaw sze drugiego» głosu.

P osłu cha jm y jeszcze raz Paw ła Celana w p ię k n y m p rzekła d zie F e­ liksa P rzybylaka:

Jamy słów poprzywdziewaj w skóry lampartów, poszerz je, do i odskórnie, do i od sensu,

i słuch w ytęż po ich drugi zawsze drugi i drugi ton.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Poezja przestaje być terytorium, na którym toczy się — jak powiada Miłosz — „te walki, gdzie stawką jest życie”.14 Wiersze coraz częściej robi się ze słów

Nauczyciel prosi uczniów, by z pomocą lusterka obejrzeli wnętrze jamy ustnej, policzyli zęby w szczęce dolnej i górnej, a następnie porównali je ze schematem, który

Ani ku odnowie, bo zmiany odbywają się w sytuacji przyparcia do muru, przy wielokrotnych uprzednich zapewnie- niach, że dalsze ustępstwa są zupełnie niemożliwe,

Profesor Malec by³ autorem podrêcznika fizyki, z którego siê uczyliœmy, dziêki czemu wzrós³ bardzo u mnie jego autory- tet.. Prowadzi³ on lekcje fizyki w sposób

MoŜna powiedzieć, Ŝe malarz nie był zbyt mocny w ortografii, gdyby nie fakt, iŜ nad tym słowem znajduje się nuta, która łamie harmonię ( h&#34;, a nie jak powinno być

W Towianczykach akcentuje now$ jakoSd wniesion^ w pejzaz polskiej kultury przez Kolo, do- t$d nie znan$ 6 wczesnemu zyciu polskiemu: „mistyczny ruch religijno-

W wydarzeniu udział wzięli znamienici goście z całego kraju, w tym między innymi: Aleksandra Chmielew- ska (przedstawiciel biura Swiss Contribution oraz Ambasady Szwajcarii w

Grzybica jamy ustnej jest jedną z naj- powszechniejszych przypadłości bło- ny śluzowej jamy ustnej, z jakimi pa- cjenci zgłaszają się do lekarza.. Istnie- je wiele