Wołanie z Wołynia
BoJldHHH 3 Bojiuui
Pismo religijno-społeczne Rzymskokatolickiej Diecezji Łuckiej
Fotografie na okładce:
s. I: Mozaika «Święty Józef»
Fot. https://ww,pixabay.com/
s. II: Wnętrze kościoła 00. Franciszkanów-Bemardynów w Zbarażu
Fot. Irena Dej nęka
s. III: Portret «Sługa Boży ks. Stanisław Szulmiński SAC»
Fot. Archiwum
s. IV: BI. ks. Władysław Bukowiński, «Miłość za miłość.
Zapiski 1939-1938», Biały Dunajec - Toruń - Ostróg 2021
Wotariic z WohjMia
BojidHHn 3 B ojiuhi
Pismo religijno-społeczne Rzymskokatolickiej Diecezji Łuckiej Dwumiesięcznik Wołanie z Wołynia - Bojianun 3 Bojiuni
Pismo założone w 1994 roku. Założyciel i wydawca: Parafia Rzymskokatolicka pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Ostrogu na Wołyniu.
Redaktor naczelny: ks. Vitold-Yosif Kovaliv.
Redakcja: Irena Dejneka, Ryszard Frączek, ks. Grzegorz Draus, Maria Kalas, Jarosław Kowalczuk, Ludmiła Poliszczuk, ks. Waldemar Szlachta, Inna Szostak.
Redakcja publikuje materiały nie zawsze podzielając poglądy ich autorów.
Zamieszczone w piśmie materiały mogą być przedrukowywane z podaniem źródła.
Razem z czasopismem ukazuje się seria książkowa Biblioteka „Wołania z Wołynia”.
Adres redakcji:
El Byn. KimaiB OcTpo3b«ux, 4-a 35800 m. OcTpir, PiBHeHCŁKa oóji. ykpaiHa
®&Fax + 380 (3654) 2-30-38 E-mail: vykovaliv@gmail.com
http ://www. wolaniecom .parafia, in fo. p 1/
Świadectwo rejestracji: RW nr 187 z 15 maja 1997 r.
ISSN 1429-4109
Oddział redakcji w Polsce:
E Ośrodek “Wołanie z Wołynia”, skrytka pocztowa 9, 34-520 Poronin
Dobroczyńców prosimy o wpłaty na konto:
Stów. Ośrodek “Wolanie z Wołynia"
PBS. ZAKOPANE O/BIALY DUNAJEC nr 77 88210009 0010 0100 1892 0001 Dla wpłat z zagranicy należy dopisać:
S.W.I.F.T codę: POLUPLPR
Jesteśmy w Facebook'u:
«Wołanie z Wołynia
— BojiaHHn 3 Bojiunin http://www.facebook.com/Wolanie/
«Sursum cordaw http://www.facebook.com/Sursum-
corda-254753281236024/
2 2021 J, U/^y4vtA -m 1 (7S?)
00<XXXXXXXX>0<XX><0>0<X><><XXXX><XXxXX><Xx>
SPIS TREŚCI
s. 3-9: Ks. Przemysław KRAKOWCZYK, Rok Sługi Bożego ks. Stanisława Szułmińskiego SAC
s. 5-9: Orędzie Papieża Franciszka na 55. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu
s. 10 JIapnca KOJIECHHK, «Haeopoda eiHua»
s. 11-12: Komunikat Biskupów Rzymsko-Katołickiego Kościoła w Ukrainie z okazji 3O-tej rocznicy odnowienia struktur Kościoła Katołickiego na Ukrainie s. 13-14: [Ks. Witold Józef KOWALÓW], Śp. kard. Marian Jaworski.
Książę odrodzonego Kościoła Lwowskiego
s. 15-17: Ks. Błażej MICHALEWSKI, Siostry Eucharystki w sowieckim Kazachstanie s. 18-23: Sławomir Tomasz ROCH, Rzeź Kolonii Gucin na Ziemi Włodzimierskiej s. 24-25: Maria KALAS, Święto Chorych w diecezji łuckiej w łatach 30. XX wieku s. 26-29: [K. Zygmunt CHMIELNICKI?], Echa Kowelskie
s. 31-47: Petro ANTONOWYCZ, Krótka historia Wołynia, cz. 1 Doba staroruska (od VI w. do 1340 roku)
s. 48-52: Ryszard FRĄCZEK, Ks. prałat kanonik Mieczysław Aleksander Rossowski. Patriota, społecznik
s. 53-69: Ułas SAMCZUK, „Wołyń. Powieść w trzech tomach'', t. II: „Wojna i re
wolucja”, „Wojna IV”
s. 70-75: Elżbieta ORZECHOWSKA, Była sobie szczęśliwa wołyńska wieś...
s. 76: EpHa IHEBRYK, Bid BapKoem do Cmaeuiya.
IIoeepHeHHfi Aumouin AudMceuoecbKoeo s. 77: Tomasz SZCZEPAŃSKI, Międzymorze
s. 78-80: Ryszard FRĄCZEK, Ks. dr kanonik Jan Dyrda (1931-2020).
Kapłan, kresowiak, wychowawca, patriota. Wspomnienie
<><><><><><><><><><><><><><><><><><^
Poprzednie numery z tego roku' oraz roczni
ki 2010-2020 „Wołania z Wołynia” w wersji elektronicznej dostępne są m.in.pod adresami:
http://www.duszki.pl/wolanie_z_wolynia/
http://kresy24.pl/archiwum-pisma-wolanie-z- wolynia/
Uprzejmie dziękujemy za pomoc w digi
talizacji archiwum naszego czasopisma Śląskiej Bibliotece Cyfrowej:
https://www.sbc.org.pl/
Nie jesteśmy w stanie odpowiadać na wszystkie listy. Przepraszamy.
Redakcja « Wołania z Wołyniaw”
KPRM
Projekt jest finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w ramach zadania publicznego dotyczącego pomocy Polonii i Polakom za granicą.
Projekt Fundacji Wolność i Demokracja ,Polska Platforma Medialna”
Ż życia Kościoła - 3 jkhtth UepKBH
ROK SŁUGI BOŻEGO
KS. STANISŁAWA SZULMIŃSKIEGO SAC
Sługa Boży ks. Stanisław Szulmiński SAC
Fot. Archiwum W piątek, 27 listopada 2020 r., podczas
liturgii Eucharystycznej o godz. 18.00 w kościele ks. Pallotynów na warszawskiej Pradze (ul. Skaryszewska 12) zainauguro
wany został „Rok Sługi Bożego ks. Stani
sława Szulmińskiego SAC”, którego pro
ces beatyfikacyjny od dwóch lat toczy się w diecezji warszawsko-praskiej. Obcho
dy Roku Szulmińskiego potrwają od 27 listopada 2020 r. do 28 listopada 2021 i mają być duchowym przygotowaniem do 80. rocznicy chwalebnej śmierci Aposto
ła Pojednania.
Sługa Boży ks. Stanisław Szulmiński urodził się na Kresach Wschodnich, 10
lipca 1894 w Odessie. Dzieciństwo i lata młodości spędził w Kamieńcu Podolskim.
Poruszony świadectwem życia ks. Włady
sława Dworzeckiego postanawia realizo
wać swoje powołanie do świętości na dro
dze kapłańskiej. Zostaje wyświęcony w Buczaczu przez bp. Piotra Mańkowskie
go 8 lipca 1923, a następnie skierowany na dalsze studia w KUL. Tutaj poznaje Sł.
B. ks. Władysława Komilowicza, później
szego duszpasterza podwarszawskich La
sek i Sł. B. o. Jacka Woronieckiego, ów
czesnego dziekana Wydziału Teologicz
nego KUL, który pełnił wobec ks. Sta
nisława posługę kierownika duchowego.
Sługa Boży ks. Stanisław Szulmiński w okresie uwięzienia w Baranowiczach
Fot. Archiwum Przez rok mieszkał również pod jednym dachem w konwikcie dla księży z neo- prezbiterem, późniejszym Prymasem Pol
ski, ks. Stefanem Wyszyńskim. W latach 1927-1928 prowadził wykłady z zakresu teologii orientalnej (prawosławnej) w se
minarium duchownym w Łucku na Woły
niu.
Jego największym pragnieniem był wyjazd do bolszewickiej Rosji, aby peł
nić posługę duszpasterską wśród opusz
czonych katolików. W roku 1928 wstę
puje w szeregi Księży pallotynów stając się cenionym kierownikiem duchowym, nauczycielem, wychowawcą i profeso
rem seminaryjnym. W roku 1937 zakła
da Stowarzyszenie Apostolatu Pojednania, którego celem jest szerzenie idei ekume
nicznych przede wszystkim poprzez wła
sne urobienie duchowe, modlitwę i ofia
rę oraz wsparcie materialne Kościoła na Wschodzie.
Jego heroiczna postawa miłości wo
bec każdego człowieka już za życia przy
dawała mu opinię świętości. We wrześniu 1939, ks. Szulmiński był w drodze do swojej nowej placówki w Okopach Trójcy Świętej, jednak wybuch wojny uniemoż
liwił mu dotarcie do celu. W Nowogród
ku 24 października 1939 r. zostaje aresz
towany przez NKWD i po rocznym pro
cesie skazany na 5 lat ciężkich prac w ła
grze Uchta pod kołem podbiegunowym.
Również tam pozostawia heroiczne świa
dectwo wierności Bogu i służby drugiemu człowiekowi. Potajemnie sprawuje funk
cje kapłańskie, a swoją postawą i słowem wlewa nadzieje w serca współwięźniów.
Abraham Zak, polski Żyd, poeta i pisarz, po latach wspominał ks. Stanisława „Cią
gnęło mnie, aby spędzać z nim czas, roz
mawiać -jakbym szukał u niego odrobiny nadziei... Rozmawialiśmy podczas przerw w pracy, albo wieczorami w baraku. Był to prawdziwie kryształowy człowiek".
Ksiądz Szulmiński umiera nagle w nocy 27 listopada 1941 w opinii święto
ści, a wiadomość o jego odejściu napełnia smutkiem wielu łagiemików zarówno Po
laków jak i Żydów. Świadectwa na temat Sługi Bożego oraz łask otrzymywanych przez jego wstawiennictwo były zbierane przez Księży pallotynów od razu po woj
nie. Proces beatyfikacyjny mógł się jed
nak rozpocząć dopiero po upadku komu
nizmu.
ks. Przemysław Krakowczyk SAC
Słowo Pasterza - Caobo łTacTupsi
ORĘDZIE PAPIEŻA FRANCISZKA NA 55. ŚWIATOWY DZIEŃ ŚRODKÓW
SPOŁECZNEGO PRZEKAZU
Dziennikarstwo wymaga pójścia tam, dokąd nikt nie idzie - ruszenia się i pra
gnienia zobaczenia. Ciekawości, otwarto
ści, pasji.
Drodzy Bracia i Siostry!
Zaproszenie do ((pójścia i zobacze
nia)), które towarzyszy pierwszym emo
cjonującym spotkaniom Jezusa z ucznia
mi, jest także metodą każdego autentycz
nego przekazu międzyludzkiego. Aby móc opowiadać prawdę o życiu, któ
re staje się historią (zob: Papież FRAN
CISZEK: ((Życie staje się historią)), 24 stycznia 202Ó r. //
http://www.vatican.va/content/fran- cesco/pl/messages/communications/do- cuments/papa-francesco_20200124_mes- saggio-comunicazioni-sociali.html), ko
nieczne jest wyjście z wygodnego prze
świadczenia ((już to wiem)) i wyruszenie, pójście i zobaczenie, bycie z ludźmi, słu
chanie, korzystanie z sugestii rzeczywi
stości, która pod pewnymi względami za
wsze będzie nas zaskakiwać.
((CHODŹ I ZOBACZ)) (J 1, 46). KO
MUNIKOWAĆ, SPOTYKAJĄC OSOBY, TAM GDZIE SĄ, I TAKIE, JAKIE SĄ
((Otwórz ze zdumieniem oczy na to, co zobaczysz, i pozwól, aby twoje ręce na
pełniły się świeżością limfy życia, tak aby inni, gdy będą cię czytać, dotykali żywe
go cudu życia)), radził bł. Emanuel Loza- no Garrido [1] swoim kolegom dzienni
karzom. Pragnę więc poświęcić tegorocz
ne Orędzie wezwaniu do ((pójścia i zoba
czenia)), jako wskazówce dla każdej for
my komunikacji, która chce być przej
rzysta i uczciwa - w redagowaniu gazety, jak i w świecie intemetu, w zwyczajnym głoszeniu Kościoła, a także w przekazie politycznym i społecznym. ((Chodź i zo
baczy) jest sposobem, w jaki wiara chrze
ścijańska była przekazywana, począwszy od tamtych pierwszych spotkań na brzegu Jordanu i Jeziora Galilejskiego.
ZDZIERAĆ BUTY
Pomyślmy o ważnym zagadnieniu in
formacji. Uważne głosy od dawna narze
kają na ryzyko spłaszczenia w ((gazetach kopiach) czy w wiadomościach telewi
zyjnych, radiowych i na stronach interne
towych, zasadniczo jednakowych, gdzie gatunek wywiadu i reportażu traci miej
sce i jakość na rzecz informacji, która się sprzeda, ((pałacowej)), autoreferencyjnej, która w coraz mniejszym stopniu ukazuje prawdziwy stan rzeczy i konkretne życie ludzi i która nie jest już zdolna uchwycić najpoważniejszych zjawisk społecznych ani pozytywnej energii, uwalniającej się u podstaw społeczeństwa.
KRYZYS W PRZEMYŚLE WYDAW
NICZYM NIESIE NIEBEZPIECZEŃ
STWO INFORMACJI TWORZONYCH W REDAKCJACH, PRZED KOMPUTE
REM. W AGENCJACH, W SIECIACH SPOŁECZNOŚCIOWYCH, BEZ WY
CHODZENIA NA ULICE, BEZ "ZDZIE
RANIA BUTÓW)), BEZ SPOTYKANIA OSÓB W CELU POSZUKIWANIA HI
STORII CZY ZWERYFIKOWANIA DE VISU NIEKTÓRYCH SYTUACJI.
Jeśli nie otworzymy się na spotkanie, pozostaniemy widzami z zewnątrz, po
mimo technologicznych innowacji, które mogą stawiać nas wobec rzeczywistości poszerzonej, w której, jak się nam wydąje, jesteśmy zanurzeni. Każde narzędzie jest użyteczne i cenne tylko wtedy, gdy skła
nia nas do pójścia i zobaczenia rzeczy, o których inaczej byśmy nie wiedzieli, gdy umieszcza w sieci informacje, które w in
nym przypadku nie znalazłyby się w obie
gu, gdy umożliwia spotkania, do których inaczej by nie doszło.
SZCZEGÓŁY KRONIKI W EWANGELII
Pierwszym uczniom, którzy chcą Go poznać, po chrzcie w Jordanie, Jezus od
powiada: "Chodźcie, a zobaczycie)) (J 1, 39), zapraszając ich do wejścia w relację z Nim. Ponad pół wieku później, kiedy Jan, bardzo stary, spisuje swoją Ewange
lię, przypomina pewne szczegóły «kroni- ki», które ujawniają jego obecność w da
nym miejscu oraz wpływ, jaki to doświad
czenie miało na jego życie: "Było to około godziny dziesiątej)), zapisuje, czyli czwar
tej po południu (por. w. 39). Następnego dnia - opowiada dalej Jan - Filip infor
muje Natanaela o spotkaniu z Mesjaszem.
Jego przyjaciel jest sceptyczny: "Czy może być co dobrego z Nazaretu?)). Filip nie próbuje przekonać go argumentami, mówi do niego: "Chodź i zobacz)) (por. w.
46). Natanael idzie i widzi, i od tej chwi
li jego życie się zmienia. Tak się zaczy
na wiara chrześcijańska. I tak jest przeka
zywana - jako bezpośrednia wiedza, po
chodząca z doświadczenia, nie ze słysze
nia. "Wierzymy już nie dzięki twemu opo
wiadaniu, usłyszeliśmy bowiem na własne uszy)), mówią ludzie do Samarytanki po tym, jak Jezus zatrzymał się w ich mia
steczku (por. J 4, 39-42). "Chodź i zobacz)) jest najprostszym sposobem, aby poznać rzeczywistość. To najbardziej uczciwa weryfikacja każdej wiadomości, ponie-
\HoLm-ŚC J. IM. 1 (75?) 2021 -l- ■tłi. 7 waż, aby poznać, trzeba spotkać, pozwo
lić, aby ten, kto stoi przede mną, opowie
dział mi, pozwolić, aby jego świadectwo dotarło do mnie.
DZIĘKI ODWADZE WIELU DZIENNIKARZY
Również dziennikarstwo, jako opo
wiadanie o rzeczywistości, wymaga zdol
ności pójścia tam, dokąd nikt nie idzie - ruszenia się i pragnienia zobaczenia. Cie
kawości, otwartości, pasji. Musimy dzię
kować za odwagę i zaangażowanie wie
lu profesjonalistów - dziennikarzy, ope
ratorów filmowych, montażystów, reżyse
rów, którzy często pracują z wielkim na
rażeniem - za to, że dziś znamy, na przy
kład, trudną sytuację mniejszości prześla
dowanych w różnych częściach świata; że zostały ujawnione wielkie nadużycia wła
dzy i niesprawiedliwość wobec ubogich i wobec stworzenia; że wiele zapomnia
nych wojen zostało opowiedzianych. By
łoby wielką stratą, nie tylko dla informa
cji, ale dla całego społeczeństwa i demo
kracji, gdyby zabrakło tych głosów - zu
bożeniem dla naszego człowieczeństwa.
Liczne sytuacje na kuli ziemskiej, tym bardziej w obecnym czasie pandemii, kie
rują do świata komunikacji zaproszenie:
uchodź i zobacz». Istnieje niebezpieczeń
stwo opowiadania o pandemii, jak i o każ
dym kryzysie, tylko z punktu widzenia świata najbogatszego, prowadzenia «po- dwójnej rachunkowością.
POMYŚLMY O KWESTII SZCZE
PIONEK, A TAKŻE OGÓLNIE O OPIE
CE MEDYCZNEJ, O NIEBEZPIECZEŃ
STWIE WYKLUCZENIA NAJUBOŻ
SZEJ LUDNOŚCI. KTO OPOWIE NAM O OCZEKIWANIU NA WYLECZENIE W NAJUBOŻSZYCH WIOSKACH AZJI, AMERYKI ŁACIŃSKIEJ 1 AFRYKI?
Tak więc różnice społeczne i gospo
darcze w skali globalnej mogą wpły
nąć na kolejność dystrybucji szczepio
nek przeciwko COVID, z biednymi, któ
rzy są zawsze ostatni, prawem do zdro
wia dla wszystkich, zasadniczo potwier
dzonym, pozbawionym swojego rzeczy
wistego znaczenia. Ale również w świecie większych szczęściarzy dramat społecz
ny rodzin, które szybko popadły w ubó
stwo, pozostaje w znacznej mierze ukry
ty - rażą i nie budzą zbytniego zaintere
sowania mediów osoby, które, pokonu
jąc wstyd, stają w kolejce przed ośrodka
mi Caritasu, aby otrzymać paczkę żywno
ściową.
SZANSE I PUŁAPKI W SIECI
Sieć ze swoimi niezliczonymi forma
mi social może zwiększać możliwości opowiadania i dzielenia się - wiele wię
cej oczu otwartych na świat, ciągły prze
pływ obrazów i świadectw. Technologia cyfrowa daje nam możliwość informacji z pierwszej ręki, szybkiej, czasami bardzo przydatnej - pomyślmy o pewnych wy
padkach, kiedy to pierwsze doniesienia, a także pierwsze komunikaty dla ludności rozpowszechniane są właśnie w sieci. Jest to niezwykłe narzędzie, które czyni nas wszystkich odpowiedzialnymi, jako użyt
kowników i jako odbiorców.
POTENCJALNIE WSZYSCY MO
ŻEMY STAĆ SIĘ ŚWIADKAMI WY
DARZEŃ, KTÓRE W PRZECIWNYM RAZIE ZOSTAŁYBY POMINIĘTE PRZEZ MEDIA TRADYCYJNE, MO
ŻEMY WNIEŚĆ NASZ OBYWATEL
SKI WKŁAD, UJAWNIĆ WIĘCEJ HI
STORII, RÓWNIEŻ POZYTYWNYCH.
DZIĘKI SIECI MAMY MOŻLIWOŚĆ OPOWIEDZENIA TEGO, CO WIDZI
MY, TEGO, CO DZIEJE SIĘ NA NA
SZYCH OCZACH, PODZIELENIA SIĘ ŚWIADECTWAMI.
Stały się już jednak oczywiste dla wszystkich również zagrożenia związane
z komunikacją social pozbawioną weryfi
kacji. Już od dawna wiemy o tym, że wia
domości, a nawet obrazy są łatwe do zma
nipulowania, z wielu powodów, czasem jedynie przez banalny narcyzm. Ta kry
tyczna świadomość skłania nie do tego, by demonizować to narzędzie, ale do bar
dziej umiejętnego rozeznawania i do bar
dziej dojrzałego poczucia odpowiedzial
ności, zarówno wtedy, gdy treści są rozpo
wszechniane, jak i wtedy, gdy są przyjmo
wane. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za nasz przekaz, za informacje, które po- dajemy, za kontrolę, której razem może
my dokonywać odnośnie do fałszywych wiadomości, demaskując je. Wszyscy je
steśmy wezwani, by być świadkami praw
dy - aby pójść, zobaczyć i się podzielić.
NIC NIE ZASTĄPI ZOBACZENIA NA WŁASNE OCZY
W przekazie nic nigdy nie może w peł
ni zastąpić zobaczenia na własne oczy.
Niektórych rzeczy można się nauczyć je
dynie z własnego doświadczenia. Porozu
miewamy się nie tylko słowami, ale ocza
mi, tonem głosu, gestami. Wielka atrak
cyjność Jezusa dla tego, kto Go spotykał, wynikała z prawdziwości Jego głosze
nia, ale skuteczność tego, co mówił, była związana z Jego spojrzeniem, Jego posta
wą, a nawet z Jego milczeniem. Ucznio
wie nie tylko słuchali Jego słów, patrzy
li na Niego, gdy mówił. W rzeczywistości w Nim - wcielonym Logosie - Słowo zy
skało Oblicze, Bóg niewidzialny pozwolił się zobaczyć, usłyszeć i dotknąć, jak pisze Jan (por. 1 J 1, 1-3). Słowo jest skuteczne tylko wtedy, gdy je «wzr/«ć», tylko wtedy, gdy włącza nas w doświadczenie, w dia
log. Z tego powodu uchodź i zobaczą mia
ło i ma zasadnicze znaczenie.
Pomyślmy, jak wiele jest pustej elo
kwencji także w naszych czasach, w każ
dej dziedzinie życia społecznego, w han
dlu, jak i w polityce. «Wypowiada nie
skończenie wiele byle czego, a przyczyny tego są zwykle podobne do dwóch ziare
nek pszenicy skrytych w dwóch korcach plew: musisz poszukiwać ich przez dzień cały, nim je odnajdziesz, a gdy będziesz je już miał, okaże się, że niewarte były po-
szukiwań» [2], Ostre słowa angielskiego dramaturga mają zastosowanie także do nas, głoszących chrześcijan. Dobra Nowi
na Ewangelii rozpowszechniła się na ca
łym świecie dzięki spotkaniom człowie
ka z człowiekiem, serca z sercem. Męż
czyzn i kobiet, którzy przyjęli to samo za
proszenie: uchodź i zobacz», i zachwyci
li się udodatkiem» człowieczeństwa, któ
re przejawiało się w spojrzeniu, w słowie, w gestach osób, które świadczyły o Jezu
sie Chrystusie.
WSZYSTKIE NARZĘDZIA SĄ WAŻNE, I TEN WSPANIAŁY MÓW
CA, KTÓRY NAZYWAŁ SIĘ PAWEŁ Z TARSU, Z PEWNOŚCIĄ POSŁUGI
WAŁBY SIĘ POCZTĄ ELEKTRONICZ
NĄ I WIADOMOŚCIAMI SOCIAL;
ALE TO JEGO WIARA, JEGO NADZIE
JA I JEGO MIŁOŚĆ WYWIERAŁY WRAŻENIE NA WSPÓŁCZESNYCH MU LUDZIACH, KTÓRZY SŁUCHA-
2.02.1 A..
LI JEGO GŁOSZENIA I MIELI SZCZĘ
ŚCIE SPĘDZAĆ Z NIM CZAS, WI
DZIEĆ GO PODCZAS ZGROMADZE
NIA CZY INDYWIDUALNEJ ROZMO
WY.
Widząc go w działaniu w miejscach, w których się znajdował, weryfikowali, jak prawdziwe i owocne dla życia było gło
szenie zbawienia, którego był zwiastunem dzięki łasce Bożej. A również tam, gdzie nie można było osobiście spotkać tego Bożego współpracownika, o jego sposo
bie życia w Chrystusie świadczyli ucznio
wie, których posyłał (por. 1 Kor 4, 17).
«R' naszych rękach są książki, w na
szych oczach fakty», twierdził św. Augu
styn [3], namawiając do dostrzegania w rzeczywistości wypełniania się proroctw obecnych w Piśmie Świętym. Tak więc Ewangelia wydarza się na nowo dzisiaj, za każdym razem, gdy otrzymujemy ja
sne świadectwo osób, których życie zo
stało zmienione przez spotkanie z Jezu
sem. Od ponad dwóch tysięcy lat to łań
cuch spotkań przekazuje urok przygody chrześcijańskiej. Wyzwaniem, przed któ
rym wszyscy stoimy, jest zatem komuni
kowanie, spotykając osoby, tam gdzie są, i takie, jakie są.
Panie, naucz nas wychodzić poza nasze
«ja»
i wyruszać na poszukiwanie prawdy.
Naucz nas iść, by zobaczyć, naucz nas słuchać,
nie pielęgnować uprzedzeń,
nie wyciągać pospiesznych wniosków.
Naucz nas chodzić tam, gdzie nikt nie chce pójść, poświęcić czas na zrozumienie,
zwracać uwagę na to, co najważniejsze, nie dać się rozproszyć przez to, co zbędne, odróżniać mylące pozory od prawdy.
Obdarz nas łaską rozpoznawania miejsca Twojego przebywania w świecie
Papież Franciszek
Fot. Wikimedia Commons i szczerością opowiadania o tym,
co zobaczyliśmy.
Papież Franciszek Rzym, u św. Jana na Lateranie,
23 stycznia 2021 r., w wigilię wspomnienia św. Franciszka Salezego
[1] Hiszpański dziennikarz, ur. 1920 r., zm. 1971 r., beatyfikowany w 2010 r.
[2] W. SHAKESPEARE, «Kuptec we- neckin, akt I, scena 1 (tłum. M. Słomczyń
ski).
[3] Kazanie 360/B, 20.
70 2027i.
U nas na Wołyniu - Y Hac HaBoahhI
w, 7 (75?)
«HATOPO^A BIHHA»
naBożeństwo poranne snu).
(300 dni
■Wi^ly Boże, tl>oeny,
■“'•ertelny, '"•dnami.
San-
san- Tri- 5 saecuu Amen.
MUerere 5?cb
iwiona Rozdzielna T
4i zawsze i wieków.
San-
y pyKax TpHMato KHury. Ta mo tbm
KHury, KHH»eHKy, CTapy H 3arepTy.
HopHHMH HHTKaMM XTOCb flÓaHJIHBO 11 npOLUHB. 3HaHHTb, Ba>KJlHBa KHMSKeHKa, xoTijin 36eperTM... BauBnaioca, aa< aoKii po3yMiio, mo Ha nopHifi naniTypui, Bace nyace TbMMHiił si/i qacy, BHTHCHyTHH xpecT. 5Ikacb GorocnyacGoBa, cnano MeHi Ha ayMKy. TopTaio - b ueHTpi noacoBTinoi Bi# jiiT CTopiHKH Gany nnme 4Ba naapyKOBaHnx cnoBa: «NAGRO- DA WIECZNA». «Hazopoda «/'///«» - nepeKJiaziaK) i Bi.T-iyBaK), HiGii MypaxH noB3yrb no MoeMy Tiny. «Hazopoda 6iHHa», - noBTopioio, i Kyna jiyMOK Ta 3annTaHb o.iiioLiacno iiiTypMyioTb moio
rojioBy. Jlmne jma hhx cnoBa BKHHyjin MeHe b HeSecHy TeMHy 6030,11110. b akii!
iHKOJiH npoGjiHCKyiOTb 3opi i a neny, neny Bropy b TOMy 6e3KiHeHHOMy Bupi.
Taici BiflHyTTs Bace Gy.in, Ta nyace aaBHo, me b flHTHHCTBi. Kojih BjiiTKy b GaGyci HOHyBana Ha BHHiKax cepen naxynoro ciHa, i nepe3 BiammeHe bIkho BjiHBnanaca
y HinHe 3opnHe HeGo, mo BejiHie3HHM JiyroBHM khjihmom i3 acKpaBHX KyjibGaG 3acTejiHB He6o3Bm Han nopHHM cnnyeTOM ropu BejieHaiBKH. Jleacnin i BjjHBnaemca y Ty 6e3Men<Hy jjanb, y Ty HeiiMOBipHy BHComHb i BOHa Hi6n 3ararye y BinHicTb...
U[e ojna neperopHyTa CTopiHKa noBepTae MeHe Ha 3eMJiio i po3noBmae, mo ue KHHra mojihtb i nyxoBHiix niceHb, BHaaHHx y KpaKOBi y 1908 poui. Y ronoBi HiBimeHbKo 3po6jieHi oópaxyHKH i noBoni,
mob Ha ancruie'1 MOHiTopa 3aBHBca pe3yjibTaT - cto jjBaHanuaTb poKiB. CTapa.
pyKU mpuManu Ti, zopmcuiu yi 3amepmi cmopiHKU, xmo BKjias MOJienbKy naneposy 3aKjiaÓKy na 182 cmopiHKy i3 3o6paMceHHfiM mcuiozo Icyca, mo zodye zonyóie, xmo?» — 3armTyjo ceGe Ta ropTaio aajii. O Boace! Ta TyT me KBiTOHKa, 3acymeHa KiiiroTKa jiokhtb mók CTopiHKaMw! 36epernaca, CTinbKH .'lir neacana 3aKjiaaKoio b MonHTOBHHHKy i 36eperaacb no cborojHiiimix jHiii!
HKHHCb BHyrpimHiii meM oxonnB MeHe.
JIkUHHo! Xto TH? 3HaiO TOHHO, aClHKa
hh aiBHHHa, mo 3Mycmia MeHe aa/iy Manica Ta 3aHypnTHca y rjiHOHify MHHynoro:
ysBJiMTH ii, kojih ii/ie GeperoM nonaj Binieio Ha cnyacGy Boacy no LUyMCbKoro KOCTeny 3 kbitkok) b pyxax. CboroaHi ya KBiTOHKa, ue CTOJiiTHe nocjiaHHs 3 MHHynoro, miipo nopanymano Ta rnnGoKO Bpa3Hno MeHe, My3eiiHoro npaijiBHHKa, me pa3 3Mycnno aanyMariicb i Han cboim
XHTTaM.
y pyxax ManeHbKa KHiDKeiKa, ane CKinbKH y niii 3Miciy i xBHniOBaHb - Go BOHa npo Eora, BOHa npo BinHe, BOHa npo OKnrra...
Jlapuca KoziecHUK
■d/i. 11 J 4*4 1 (1^9) Sty4>jZ4*-L<*ty 20214.
Ż życia Kościoła - 3 jkmtts UcpKBM
KOMUNIKAT BISKUPÓW RZYMSKO KATOLICKIEGO KOŚCIOŁA
W UKRAINIE Z OKAZJI 30-TEJ
ROCZNICY ODNOWIENIA STRUKTUR KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO
W UKRAINIE
PnMci.Ko-KaTO,iMiw>na HepKtia BYKpaiHi S fi) EcclesiaRonuno-ttatholicainUcraina
KOHOEPEHUIR enHCKOniB CONFERENTIA EPISCOPORUM
Czcigodni Kapłani i Osoby Życia Konsekrowanego!
Umiłowani Bracia i Siostry!
Trzydzieści lat temu, 16 stycznia 1991 roku, św. Jan Paweł II odnowił struktury Kościoła Katolickiego w Ukrainie. Wyda
rzenie to, zwróciło uwagę całego świata na grono odważnych ludzi: kapłanów, ży- jące w ukryciu osoby zakonne oraz wiel
ką rzeszę wiernych świeckich, którzy podczas komunistycznego prześladowa
nia Kościoła i wiary, podjęli pracę dusz
pasterską i troskę o losy Kościoła. To oni byli znakiem prawdy, sprawiedliwo
ści, pokoju i prawości życia. To oni prze
chowali depozyt wiary, na którym można było odbudować wspólnotę Kościoła.
Papieska decyzja sprzed trzydziestu lat, była uszanowaniem ich heroicznej postawy, z jaką bronili wiary i Kościoła.
Dzisiaj, jako wolna wspólnota Kościoła, oddaj emy należny im szacunek, pochyla
my się nad świadectwem ich wiary, zdając
sobie sprawę, że są fundamentem i kamie
niem węgielnych, na którym budujemy od trzydziestu lat współczesne życie Kościo
ła. Dlatego powinniśmy być świadomi odpowiedzialności, jaka ciąży na naszych ramionach, aby nie zmarnować ich ofiary i poświęcenia. To jest nasza przeszłość i tożsamość. To jest nasze wczoraj, bez któ
rego nie byłoby teraźniejszości ani przy
szłości. Budujemy, zatem wspólnotę Ko
ścioła na mocnym fundamencie męczeń
stwa i poświęcenia tak wielkiej rzeszy świadków wiary i nie wolno nam zmarno
wać tego dziedzictwa, gdyż wówczas Bóg mógłby zapomnieć o nas i odwrócić swo
je Miłosierne Oblicze.
Odważna decyzja św. Jana Pawła II, której trzydziestą rocznicę świętujemy, to nie tylko inicjatywa o charakterze admi
nistracyjnym. Odrodzenie Kościoła posia
da bowiem charakter głęboko teologicz
ny i oznacza, że Ciało Mistyczne Chry
stusa, przywraca do regularnej funkcji na-
-fU. 12 2021 'i. j, Wo^yfA^ 1 (1S?) rzędzia łaski, które dają zbawienie. Aby
mogła funkcjonować wspólnota Kościo
ła, papież przywrócił do życia metropo
lię lwowską, ustanawiając jej pasterzem zmarłego w zeszłym roku Księdza Kardy
nała Mariana Jaworskiego, oraz dwie die
cezje: kamieniecko-podolską i kijowsko- żytomierską, mianując dla nich biskupów.
Diecezja kamieniecko-podolska otrzyma
ła świętej pamięci Biskupa Jana Olszań- skiego, a diecezja kijowsko-żytomierska Księdza Biskupa Jana Purwińskiego. Ar
chidiecezja lwowska otrzymała również dwóch biskupów pomocniczych - Ojca Rafała Kiemickiego i Marcjana Trofimia- ka. Na ich ramionach spoczęła wielka od
powiedzialność za losy Kościoła w Ukra
inie. Dzisiaj dziękujemy im za spełnienie oczekiwań i ofiarną posługę.
Decyzja św. Jana Pawła II otwar
ła przed wieloma drogę powołania ka
płańskiego i zakonnego. Dla kształcenia nowych kapłanów, biskupi powołali w swych diecezjach Wyższe Seminaria Du
chowne we Lwowie, Gródku Podolskim i Worzelu. Po dzień dzisiejszy są one dla Kościoła cennym darem zapewniającym ciągłość posługi kapłańskiej. W odnawia
jącym się Kościele znaleźli również miej
sce kapłani z Polski oraz licznie powraca
jące Zakony i Zgromadzenia Zakonne, tak męskie, jak i żeńskie.
Rozwijający się Kościół potrzebował nowych diecezji, dlatego w późniejszym czasie, powołane zostały do życia kolej
ne: w Łucku, Charkowie, Odessie i na Za- karpaciu w Mukaczewie.
Drodzy Bracia i Siostry!
Wspominam ten dziejowy moment, aby przypomnieć wszystkim, jaka była droga ku wolności. Wyrosło, bowiem już pokolenie niepamiętające tamtych czasów, co nie znaczy, że nie powinno o nich wie
dzieć i nie doceniać w swoich diecezjach
tych, którzy pozostaną na zawsze we wdzięcznej pamięci. Pięknie podkreślił tę pamięć św. Jan Paweł II podczas swej pielgrzymki do Ukrainy, gdy powiedział:
„Pragnę złożyć hołd wam wszystkim, dro
dzy kapłani, zakonnicy i zakonnice, którzy pozostaliście wierni temu Ludowi Bożemu.
Do was zaś, którzy teraz stajecie u boku tych ofiarnych sług Ewangelii i staracie się kontynuować ich misję, mówię: nie lę
kajcie się! Chrystus nie obiecuje łatwego życia, ale zawsze zapewnia nam swoją po
moc". A przed odlotem do Rzymu, na lot
nisku we Lwowie dopowiedział: „Upra
szam Boga mocnego i sprawiedliwego o wszelkie błogosławieństwo dla dzieci twej ziemi, po stokroć skrwawionej, ziemi nie
gdyś okrytej chwałą".
Niech więc odnowiona przed trzydzie
stu laty droga wiary pozostanie na zawsze pobłogosławiona mocą Bożą i uświęcona świadectwem naszego życia, aby Kościół w Ukrainie był spełnieniem słów Jezusa:
„Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia" (J 8,12).
Lwów, 16 stycznia 2021 rok Nr 6/2021
* Mieczysław Mokrzycki Arcybiskup Metropolita Lwowski p.o. Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Kościoła Rzymsko-Katolickiego w Ukrainie
Świadectwo - CBiAHeiiiiH
ŚP. KARD. MARIAN JAWORSKI.
KSIĄŻĘ ODRODZONEGO KOŚCIOŁA LWOWSKIEGO
- Po św. Janie Pawle II to dla mnie druga ważna postać - nauczyciela wia
ry i cierpliwego znoszenia cierpienia - mówi o zmarłym kardynale ks. Witold Józef Kowalów.
Ten pochodzący z Podhala kapłan przyszłego hierarchę poznał w swojej ro
dzinnej parafii św. Marii Magdaleny w Poroninie, gdzie młody ks. Jaworski był wikariuszem w latach 1952-1953.
- Był to bardzo trudny czas, szczytowy okres stalinizmu w Polsce. Represje do
tknęły wówczas proboszcza parafii w Po
roninie ks. Jana Krupińskiego. Ksiądz Ja
worski stał się wtedy jego oparciem. Gdy proboszczowi zakazano uczyć religii w Gliczarowie Górnym, automatycznie ka
techetą został wikariusz. W późniejszych latach ks. Marian przynajmniej raz w roku odwiedzał Poronin - opowiada ks. Kowa
lów, który na strychu starej plebanii znaj
dował później różne rzeczy należące do ks. Jaworskiego: archiwalne numery ty
godnika Powszechnegow z 1952 i 1953 r.
podpisane przez listonosza «X. M. Jawor
ski, maszynopis jego pracy doktorskiej (jej temat to « Wartość prób aprioryczno- racjonalnego dowodzenia zasady przyczy- nowości u Józefa Geysera») oraz kalenda
rzyk z osobistymi notatkami z 1947 roku.
Te pamiątki oddał on ks. Jaworskiemu w czasie jego biskupich prymicji w parafii w Poroninie w 1984 roku.
W swoim księgozbiorze ma z kolei wiele książek (w tym po rosyjsku) z auto
grafem lub pieczątką «ks. Marian Jawor-
Śp. kardynał Marian Jaworski Fot. YouTube
ski», które również znalazł na strychu ple
banii przed jej rozbiórką i wyburzeniem.
- 24 maja 1984 r. dotarła wiadomość o mianowaniu ks. Jaworskiego bisku
pem tytularnym Lambesis i administrato
rem apostolskim archidiecezji lwowskiej w Lubaczowie. Na jego konsekrację 23 czerwca 1984 r. na Wawel pojechał auto
bus parafian poronińskich. Ja też. Byłem wtedy licealistą w Zakopanem. Dwa lata później wstąpiłem do Wyższego Semina
rium Duchownego Archidiecezji Krakow
skiej, gdzie bp prof. Jaworski był moim nauczycielem (wykładał metafizykę) i rektorem uczelni - Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Były to trud
ne czasy, czego symbolem było, że komu
niści cenzurowali w prasie nawet nazwę tej uczelni, ponieważ przez wiele lat nie uznawali faktu jej istnienia - wspomina ks. Kowalów.
16 stycznia 1991 r. w katedrze na Wa
welu, już jako kleryk, dowiedział się o od
nowieniu hierarchii katolickiej na Ukra
inie i mianowaniu bp. Jaworskiego arcybi
skupem metropolitą lwowskim. Rok póź
niej poprosił zaś abp. Jaworskiego o przy
jęcie go do pracy w archidiecezji lwow
skiej. - Gdy na początku czerwca 1992 r.
ks. Jan Łasut odwiózł mnie do Lwowa, ar
cybiskup na dwa dni przyjął mnie do swo
jego ciasnego mieszkania przy ul. Kwit- ki-Osnowjanenka, skąd zabrał mnie do Łucka ks. Ludwik Kamilewski - opowia
da ks. Kowalów.
W latach 1996-1998 abp Jaworski peł
nił obowiązki administratora apostolskie
go odnowionej diecezji łuckiej. W tym czasie, w latach 1995-1997, z nomina
cji abp. Jaworskiego ks. Kowalów brał udział w pracach Synodu Archidiecezji Lwowskiej i Diecezji Łuckiej. Z terenu Wołynia, razem z ks. Markiem Gmitrzu- kiem z Łucka, był z kolei członkiem ko
misji głównej synodu.
- Pamiętam, jak w latach 1992-1998, biorąc udział w kongregacjach kapłań
skich we Lwowie, abp Jaworski wielo
krotnie wspominał swoją pracę w Poroni
nie. Mówił m.in., że bardzo ważne jest, by ludzie widzieli proboszcza spacerującego z wikariuszem (by było jasne, że panuje między nimi zgoda), mówiąc, że tak ro
bił z nim ks. Krupiński w Poroninie. Za
wsze też interesował się, co słychać w Po
roninie, i prosił, by pozdrowić proboszcza oraz parafian, których pamiętał - zazna
cza ks. Kowalów.
W czasie jego pracy w Ostrogu abp Ja
worski 24 czerwca 1995 r. poświęcił od
budowaną kaplicę Niepokalanego Poczę
cia Najświętszej Maryi Panny. Później w krypcie pod nią zostały powtórnie po
chowane doczesne szczątki bp. Francisz
ka Komornickiego, który był tam pro
boszczem w latach 1773-1780 i sufraga- nem łuckim w latach 1774-1780. Powtór
nemu pogrzebowi przewodniczył abp Ja
worski. Następnego dnia w rzymskokato
lickim kościele Wniebowzięcia Najświęt
szej Maryi Panny w Ostrogu arcybiskup poświęcił z kolei zabytkowy ołtarz Mat
ki Bożej z XVIII w., pochodzący z ko
ścioła w Międzyrzeczu Koreckim. Tego dnia abp Jaworski świętował 45. roczni
cę święceń kapłańskich.
- Jakim był człowiekiem i kapałem?
Kardynał Jaworski potrafił skarcić i za
razem po ojcowsku dodać otuchy. W tym samym dniu skrytykował mnie za jedną z publikacji, podjął własnoręcznie zapa
rzoną kawą i mianował korespondentem
«Gazety Parafialnej» w Kijowie - uśmie
cha się ks. Kowalów. - Nie sposób wyra
zić wszystkiego, co niosła za sobą posłu
ga Mariana Jaworskiego - księdza, uczo
nego filozofa, profesora, biskupa, arcybi
skupa, kardynała, wreszcie emeryta. Po św. Janie Pawle II jest to dla mnie druga ważna postać - przewodnika, nauczycie
la wiary i cierpliwego znoszenia cierpie
nia, świadka odrodzenia Kościoła lwow
skiego. Był księciem tego Kościoła - pod
kreśla ks. Kowalów.
ks. Witold Józef Kowalów
Źródło:
«Sp. kard. Marian Jaworski. Książę odro
dzonego Kościoła lwowskiego)) //
https://krakow.gosc.pl/doc/6509980.
Sp-kard-Marian-Jaworski-Ksiaze- odrodzonego-Kosciola-Lwowskiego
Historia Kościoła naWschodzie - IcTopia HepKBH Ha Cxo/u
SIOSTRY EUCHARYSTKI W SOWIECKIM KAZACHSTANIE
Bogactwem współczesnego Kościoła katolickiego w Kazachstanie jest różno
rodność żeńskich zgromadzeń zakonnych.
Obecnie siostry można spotkać niemal w każdym zakątku Kazachstanu. Każde z zakonów i zgromadzeń ubogaca Kościół i przyczynia się do rozszerzania wiary. Od życia kontemplacyjnego za murami klasz
tory poprzez działalność wśród najuboż
szych oraz posługę katechetyczną i opie
kuńczą, siostry wpisują się w krajobraz Kościoła w Kazachstanie. Należy jednak pamiętać, że możliwość przybycia sióstr otworzyła się dopiero po ogłoszeniu przez Kazachstan niepodległości.
Za czasów, kiedy Kazachstan był jed
nym z elementów Związku Sowieckie
go, oficjalna działalność sióstr była zabro
niona, a one same działając w podziemiu były prześladowane. Przykładem tego są wielu dobrze znane siostry Eucharystki.
Zgromadzenie Sióstr Służebnic Jezu
sa w Eucharystii - tak brzmi pełna na
zwa Zgromadzenia, zostało założone w 1923 roku przez bł. Jerzego Matulewi- cza ówczesnego ordynariusza diecezji wi
leńskiej. Celem Zgromadzenia miało być szerzenie oświaty i podniesienie pozio
mu życia religijnego katolików mieszka
jących na wschodnich kresach Polski. Do zgromadzenia Ojciec założyciel chciał przyjmować przede wszystkim dziewczę
ta pochodzące z tamtych terenów, znają
ce miejscową mentalność, co miało uła
twić siostrom pracę w tamtym środowi
sku. Pierwszy dom formacyjny znajdo
wał się w miejscowości Drui leżącym w województwie wileńskim. Po zakończe
niu drugiej wojny światowej i po zmianie granic, część sióstr wróciła do Polski, a te które postanowiły zostać w ZSRS, zostały umieszczone w trzech placówkach: Drui, Brasławiu i Słobódce. W 1949 siostry z Drui przez władze sowieckie zostały wy
pędzone, a Zgromadzenie zostało rozwią
zane. Siostry przeszły do pracy podziem
nej mieszkając razem w małych wspól
notach w różnych częściach Związku So
wieckiego.
Do Kazachstanu siostry Eucharystki dotarły w 1976 roku, wtedy zamieszkały w Karagandzie i Celinogradzie (Nur Suł
tan), a w roku 1977 także w Kustanaju.
Siostry zajmowały się przygotowa
niem dzieci, młodzieży oraz dorosłych do przyjęcia sakramentów chrztu, komu
nii św., spowiedzi. Wraz z kapłanami wy
jeżdżały do okolicznych miejscowości, aby gdy kapłan spowiadał prowadzić ka
techezę. Były także organistkami i zakry- stiankami dbając o czystość i bieliznę ko
ścielną. W Karagandzie siostry prowadzi
ły podziemną katechezę przez cały rok.
Przepisywały katechizm po rosyjsku i po niemiecku rozdając go zainteresowanym osobom.
Tak tajną posługę katechetyczną wspo
minała siostra Roza Schmidtlein:
„W 1983 roku, w Zecie przyjechał na krótko ks. Jan Bielecki i bardzo prosił, aby któraś z sióstr (z Celinogradu) przy
jechała do wsi Izobilnoje i przygotowa
ła tam dzieci do I Komunii św. Ponieważ miałam jeszcze 4 dni urlopu, s. przełożona (Eugenia Gening) pozwoliła mi na wyjazd, choć to bardzo przezywała. Od miasta do
Siostry Eucharystki z arcybiskupem Janem Pawłem Lengą
Fot. Archiwum wsi trzeba było iść 8 km przez step. Doje
chałam więc do miasta i dalej szłam pie
szo. Ktoś jadący samochodem zatrzymał się i zawiózł mnie do wsi. Tam zaczęłam szukać rodziny, do której skierował mnie ksiądz. Okazało się, że było tam wiele ro
dzin o takim samym nazwisku, ale wkrótce znalazłam właściwą. Byli to starsi, bardzo pobożni ludzie, przy których pomocy moż
na było rozpocząć pracę. Wkrótce o moim przyjeździe dowiedziała się cała wieś i za
częły się zbierać dzieci, dorośli, starusz
kowie. Te przewidziane cztery dni były wypełnione programowymi zajęciami od świtu do nocy. Lekcje przedłużały się do 2 godzin bez przerwy, po 4 grupy dzien
nie. W przerwach i wieczorami były roz
mowy z dorosłymi. Były dzieci, które ucie
kały od rodziców i po kryjomu przychodzi
ły, by uczyć się modlitwy, albo też nalega
ły na mamę, aby odnalazła katechizm.
Konspiracja była absolutna. Każde dziecko rozumiało to doskonale. Zajęcia
odbywały się każdego dnia w innym domu.
(...)
Tak minęły cztery pełne dni. Nikt nie wiedział kim jestem, skąd przyjechałam i jak się nazywam".
W tajemnicy przed władzami w ich domach zbierali się ludzie wierzący na wspólnej modlitwie różańcowej, za zgo
da kapłanów udzielały komunii św., a w niedziele, gdy nie było kapłana, wszystko było przygotowane jak do Mszy św. Sio
stry oraz zaufane osoby odmawiały po ko
lei modlitwy mszalne, by choć tak przeżyć Dzień Pański. W domach sióstr przecho
wywano zawsze Najświętszy Sakrament.
Aby nie budzić podejrzeń, siostry pra
cowały albo uczyły się w szkołach. Były między innymi pielęgniarkami, pracowa
ły w aptece.
Mimo zachowania wszelkich środków ostrożności, (siostry chodziły bez habi
tów), na nabożeństwa starano się zapra
szać tylko zaufane osoby, siostry były pod
[Al-okuJlJ, 7 (7S?) $tyZ^Z^-f<Ty 20274. TH. 77 obserwacją KGB i doświadczały różnych
represji i prześladowań.
Kiedy od 1980 roku w Celinogradzie pracował ks. Bolesław Babrauskas, z któ
rym siostry współpracowały, to zarówno on jak i siostry były pod stałym nadzo
rem „aniołów stróżów”, którzy od świtu do nocy obserwowali ich dom. Prześlado
wania nasiliły się we wrześniu 1984 roku, kiedy władze zabroniły księdzu dalszego wykonywania posługi zmuszając go do wyjazdu. W kościele regularnie wybija
no szyby. Siostry bojąc się rewizji usunę
ły z domu wszystko co mogłoby być po
wodom do ich oskarżenia. Zdarzyło się również, że także siostrom wybijano szy
by. Innym razem zjawiła się kobieta pod pretekstem obliczania powierzchni miesz
kaniowej, lecz było widać, że szuka kapli
cy. (Najświętszy Sakrament, był schowa
ny w jednej ze szufladek szafonierki). W domu założono siostrom podsłuch. Pew
nej nocy o 24.00 ktoś rzucił kamieniem na blaszany dach. Siostry bały się wyjść by zobaczyć co się stało. O 1.00 w nocy w całej okolicy nie było prądu, a na dom sióstr spadł grad kamieni, który powybi
jał wszystkie szyby i o mało nie uszkodził dachu.
Także w miejscach pracy siostrom nie dawano spokoju. Przychodziły do nich różnie osoby grożąc rewizją, oskarżając siostry o współprace z zagranicą. Na te
mat sióstr próbowano się także czegoś do
wiedzieć od osób, które z nimi pracowa
ły. Próbą wydobycia jakiejś informacji od sióstr było zatrudnienie się przez jednego z pracowników KGB w instytucji, gdzie pracowała s. Roza Schmidtlein, aby przez częste kontakty w pracy uzyskać od niej interesujące dane.
W Karagandzie milicja kilkakrot
nie próbowała przeprowadzić rewizje w domu sióstr. Za pierwszym razem to się nie udało, gdyż milicjanci pomylili domy
i weszli do sąsiadów sióstr. Jednak już w 1982 roku rewizja doszła do skutku. Zna
leziono wtedy Najświętszy Sakrament, a siostry zostały ukarane grzywną. Sio
stra Franciszka Buls otrzymała 50 rubli grzywny, s. Maria Feist - 30 rubli, a s. He
lena Ryży - 20 rubli. Udzielono im także ostrzeżenia, aby się nie zbierały razem, w wyniku tego siostra Maria i Helena przez pewien czas ukrywały się u swoich rodzi
ców, gdyż dom sióstr był pod obserwacją.
Mimo prześladowań, zgromadzenie sióstr Eucharystek nie tylko przetrwało w podziemiu, ale również rozwijałsię przez nowe powołania zakonne także z Kazach
stanu. Dzięki posłudze sióstr wiele osób mogło przygotować się do przyjęcia sa
kramentów, a księża mieli wsparcie w pra
cy duszpasterskie.
Mimo zakazów władz, Jezus Chry
stus utajony w Najświętszym Sakramen
cie błogosławił i błogosławi kazachskiej ziemi i jej dzieciom.
ks. Błażej Michalewski Na podstawie:
s. Halina Strzelecka SJE, ((Początki Zgro
madzenia Sióstr Służebnic Jezusa w Eu
charystii (1923-1945») [w:] ((Studia hi
storii Kościoła w Połsce» t. VIII, Warsza
wa 1987.
s. Halina Strzelecka SJE, ((Służebnice Je
zusa w Eucharystii na terenach Związku Radzieckiego w larach 1945-1991», War
szawa 1994.
s. Janina Samolewicz SJE, ((Losy sióstr eucharystek na terenach ZSRR». [w:]
((Żeńskie zgromadzenia zakonne w Euro
pie Środkowo-Wschodniej wobec totalita
ryzmu komunistycznego», Warszawa 2012.
Dziedzictwo - Cna^ffliiHa
RZEŹ KOLONII GUCIN NA ZIEMI WŁODZIMIERSKIEJ
Kolonia Gucin położona była w gm.
Grzybowica, pow. Włodzimierz Wołyń
ski, woj. Wołyńskie. Należała do kat. pa
rafii we wsi Zabłoćce, gdzie był murowa
ny, barokowy kościół pw. Świętej Trójcy.
Wierni mieli do kościoła ok. 9 km drogą.
Gucin była to niemała gromada polska li
cząca ok. 35 polskich rodzin, tj. ok. 170 osób oraz kilka rodzin ukraińskich i mie
szanych [1], Miejscowość rozłożona była w trzech liniach. W pierwszej linii do lasu mieszkali Polacy, na drugiej linii też Po
lacy, natomiast w trzeciej linii mieszka
ły dwie polskie rodziny: Mochnaczewscy oraz Marmurowscy, reszta rodzin to ukra
ińskie [2],
Ludzie żyli pobożnie, poczciwie i zgodnie! Wielokulturowa sielanka wołyń
ska skończyła się z początkiem wojny ale wciąż dawała żywą nadzieję na spokoj
ne przetrwanie b. ciężkiego czasu okupa
cji wpierw sowieckiej (1939-41), a potem hitlerowskiej (1941-44). Okrutny los Ży
dów wołyńskich zgładzonych do ostatnie
go (1941-43), niestety także nie obudził polskiej czujności. Nawet coraz częściej dochodzące wieści o krwawych napa
dach na rodziny polskie nic tu właściwie nie zmieniło, a absolutnie powinno. Bra
kowało wojskowego doświadczenia i na
turalnie broni, a nadto miejscowi Ukraiń
cy uspokajali Polaków, swoich sąsiadów i często kumów, że nic im nie grozi. [3] To wszystko miało swoje bezpośrednie prze
łożenie na faktyczny brak zorganizowanej samoobrony w tej kolonii.
Wspomina Pan Władysław Kuczek z kolonii Gucin: „Ojciec mój Jan Kuczek, z wykształcenia felczer prowadził, jako
osadnik cywilny niewielkie gospodarstwo rolne. Wobec narastającego zagrożenia ze strony band ukraińskich niejednokrot
nie zastanawiał się czy nie przenieść się w jakieś względnie bezpieczniejsze miejsce, choćby do Włodzimierza. Był jednak wie
lokrotnie zapewniany przez miejscowych Ukraińców, że nic mu nie grozi, choćby ze względu na liczne zasługi i świadczenia lekarskie, które czynił nader często bezin
teresownie, także w stosunku do Ukraiń
ców. Nie uchroniło go to od śmierci, kie
dy miał miejsce napad. Miejscowi Ukraiń
cy nie brali bezpośredniego udziału w wy
mordowaniu mieszkańców Gucina, ale też nie zrobili niczego, aby do tego nie dopu
ścić" [4].
ZARYGLOWALI DRZWI KUŹNI OB
LALI BENZYNĄ I PODPALILI
Niebezpieczna gra mieszkańców Gu
cina na przeczekanie skończyła się b. tra
gicznie w „Krwawą Niedzielę'" 11 lipca 1943. O świcie kilkuset osobowa grupa na
cjonalistów ukraińskich dokonała napadu.
W pierwszej kolejności cała kolonia zosta
ła otoczona przez uzbrójonach upowców.
Następnie b. wielu mieszkańców opraw
cy przemocą spędzili do starej, nieużywa
nej kuźni w gospodarstwie Jana Krzyszta- na. Drzwi zaś zaryglowano, oblano obficie benzyną i podpalono. Pośród dantejskich scen w palącej się kuźni, kilku mężczyzn zdołało zrobić wyłom w ścianie i część lu
dzi uciekła pod osłoną kłębów dymu, kry- jąc się w pobliskim łanie żyta. Większość jednak zginęła w płomieniach. [5]
Wspomina pan Alfons Krzysztan z Wrocławia: „11 lipca 1943 r. kolonia
Gucin została niespodziewanie otoczo
na przez uzbrojoną bandę nacjonalistów ukraińskich. Ponieważ była to niedzie
la, większość Polaków przebywała w tym czasie w swoich domach. Po kolei do każ
dego domu wchodziło po kilku oprawców i całe rodziny nie wyłączając nawet dzieci wypędzano z domu i pędzono do starej, nie używanej już kuźni, położonej przy drodze w gospodarstwie Jana Krzysztana. Kiedy wtargnęli do mieszkania Piotra Traczykie- wicza, żona jego Maria, nie chciala wyjść z domu, wtedy na oczach męża i córki Cze
sławy została zarąbana siekierą na progu mieszkania. Śmierć matki widziała rów
nież jej córka Apolonia, która ukryła się w niezauważonej piwnicy, naprzeciw drzwi mieszkania. Kiedy nacjonaliści zgroma
dzili w kuźni wszystkich ludzi, zaryglowa
li drzwi, oblali benzyną i podpalili, a na
stępnie zaczęli strzelać. Pod naporem ży
wych jeszcze mężczyzn zrobił się wyłom w ścianie i ludzie zaczęli uciekać. Kilku oso
bom, których kule nie dosięgły udało się uciec, a między nimi, uciekło troje dzieci Jana Krzysztana, które pełzając pod kłę
bami dymu, nie zauważone weszły do gra
niczącego łanu żyta. Drugiego dnia głod
ne i przerażone wyszły i zostały zauważo
ne przez starą Ukrainkę, która mieszkając na uboczu pod lasem, zaopiekowała się nimi. Po pewnym czasie nacjonaliści zro
bili drugi nalot i wykańczali małżeństwa mieszane. W rodzinie Marmurowskich zięć Ukrainiec zamordował swoją żonę i dwoje dzieci, bo taki był warunek przyję
cia go do OUN. Pawła Burdę ożenionego z Ukrainką oprawcy oszczędzili, ale zmu
sili go do oglądania mordów i grzeba
nia pomordowanych. Jego zamordowana matka leżała na drodze tratowana przez konie i ludzi. Mordercy nie pozwolili mu usunąć z drogi ciała matki. Niedługo po
tem ostrzeżony przez starego Ukraińca o grożącym mu niebezpieczeństwie uciekł
wraz z żoną do Włodzimierza Wołyńskie
go. Przyszli także do starej Ukrainki, któ
ra ukrywała dzieci Krzysztana, grożąc, że w razie sprzeciwu wydania ich, zamordu
ją ją, a dzieci i tak zabiją. Wobec prze
mocy kobieta uległa i wydała troje dzieci, które żywcem wrzucono do studni, przed ich własnym domem. Z rodziny Traczykie- wiczów uratowała się Apolonia, która po wyjściu z piwnicy ukryła się w łanie zbo
ża. Tam znalazła ją Ukrainka o nazwisku Muzyka i zaopiekowała się nią, udziela
jąc schronienia. Wkrótce jednak doradzi
ła dziewczynie aby uciekała dalej, gdyż tu czeka ją wcześniej czy później niechyb
na śmierć. Syna tej starszej kobiety nacjo
naliści zamordowali za to, że nie chcial z nimi mordować Polaków. Apolonia miesz
ka obecnie w Szczebrzeszynie i jest jed
nym, z nielicznych już dziś, świadków tra
gedii mieszkańców kolonii Gucin'' [6].
Szczególną ofiarę poniósł też Po
lak Jan Koch syn Józefa i Bronisławy z d. Marmurowska, jego żona Aleksandra z d. Kossowska (1920-1941, zmarła przy porodzie Bogusia). Jan został przywiąza
ny do studni i zadźgany sztyletami, a pół
toraroczny Boguś (sierota) został prze
cięty na pół. Kochowie byli potomkami Jana Jakuba i Katarzyny z d. Hausner (zm.
29.03. 1893 r. w Falemiczach), osadników galicyjskich przybyłych na Wołyń z osady Fehlbach (Kobylnica Ruska). [7]
BANDEROWCY PRZYWIĄZUJĄ SWOICH DO DRZEW 1 OBCINAJĄ IM KOŃCZYNY
Makabryczne sceny miały też miej
sce w tzw. mieszanej części kolonii Gucin, gdzie banderowcy dopuścili się diabolicz- nych zbrodni nawet na swoich rodakach, wstawiających się za niewinnymi Polaka
mi. I to właśnie owi Sprawiedliwi Ukra
ińcy są prawdziwymi, a nie malowanymi bohaterami współczesnej Ukrainy i Cer
kwi grecko-katolickiej, to również wiecz
ni i nigdy niezapomniani męczennicy Wo
łynia i Kresów. W wiekopomnym dzie
le Władysława i Ewy Siemaszko pt. lu
dobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945” czytamy: „[...] Drugim miej
scem mordu była stodoła Jachyma (Jachi- ma?), do której upowcy spędzili Polaków mieszakjących od strony wsi Myszków (gm. Grzybowica), tj. ok 15 rodzin. Część Polaków zginęła w różnych miejscach na terenie wsi. W Gucinie byli również mor
dowani Polacy z sąsiedniej wsi Myszków.
Mienie zostało zrabowane, a domy roze
brane i wywiezione. Szacuje się, że zginę
ło 140 osób, mieszkańców Gucina i Mysz
kowa. Zwłoki zostały zakopane w trzech zbiorowych mogiłach, znajdujących się obecnie na polach kołchozowych” [8],
Mocną i ciekawą relację o Rzezi w mieszanej części kolonii Gucin, zamie
ścił także Tomasz Zdunek w artykule pt.
„Wykosimy wszystkich Lachów po Warsza
wę”. Czytamy w niej: „[...] Niedziela, 11 lipca 1943 roku. Pada deszcz. Ojciec Jó
zefa Ostrowskiego, nastoletniego chło
paka, nie obawia się partyzantów z UPA.
Owszem, jest Polakiem, jednak urodził się na Wołyniu i mieszka tu całe swoje życie.
Nawet jego syn Józef nie umie popraw
nie mówić po polsku. Każdy dzień przy
nosi informacje o kolejnych rzeziach na Polakach. Banderowcy mogą zjawić się o każdej porze. Ojciec Józefa przez chwilę waha się, czy nie wyjechać, jak jego sąsie- dzi. Jednak do pozostania namawiają go ukraińscy znajomi, którzy zapewniają, że żadna krzywda mu się nie stanie.
Ranek. Banda Ukraińców napada na polską wieś Gucin. Wpadają do domu są
siadów. Cała rodzina jeszcze śpi. Rodzi
ce zostają zakłuci jeszcze w łóżku. Cór
ka posiekana nożami. Wnętrzności wypły
wają na wierzch. Najmłodszy syn umiera
przybity’ do podłogi drewnianym kołkiem w brzuch. Józefa budzi krzyk. Ojciec każę mu uciekać do pobliskiego lasu. Sam pa
kuje najpotrzebniejsze rzeczy i szykuje się do ucieczki. Matka i młodsza siostra pła
czą.
Sąsiedzi z gospodarstwa obok kry- ją się w stodole. Mają dwójkę synów. Ze
starszym Józef chodzi do szkoły. Młodszy ma zaledwie rok. Banderowcy przeszuku
ją ich dom. Wybiegają na podwórko. Mu
szą znaleźć każdego Polaka. Dziecko za
czyna płakać. Matka próbuje je uciszyć.
Za późno. Partyzanci zamykają stodołę i podkładają ogień.
Józef jest już za domem. Czeka na ro
dzinę. Banderowcy przychodzą i po nich.
Wyciągają jego ojca, matkę i siostrę z domu. Na ich podwórze przybiegają ukra
ińscy sąsiedzi. Wstawiają się za jego oj
cem. Józef ukrywa się w ogrodzie. Jego rodzina zostaje spalona żywcem. Sąsia
dów bandyci przywiązują do drzew, obci
nają im - jako zdrajcom - kończyny.
Kilka godzin później jest już po wszyst
kim. Banderowcy wsiadają na furmanki i jadą dalej. Pozostawiają za sobą spalone
domy i ciała pomordowanych. [...]” [9]
Dużą ofiarę poniosły także rodziny polskie Mochnaczewskich i Marmurow- skich. Zamordowany został Karol Moch- naczewski s. Adolfa i Marii z d. Bobrow
ska, jego żona Janina z d. Trochimowicz z Antonówki, córka Marii z d. Pielecka, oraz syn Wiesław (1928-1943). Rodzi
na Mochnaczewskich wywodziła się ze wsi Radowicze, gm. Werba. Janina mia
ła wujka Adolfa w Orlechówce. Miesz
kała tu ciotka Karola - Katarzyna Koch z d. Mochnaczewska, która w 1936 r. prze
pisała Karolowi to gospodarstwo. Z rze
zi banderowskiej ocalał jedynie syn Bole
sław. I właśnie z relacji Bolesława Moch- naczewskiego złożonej już po wojnie, znamy te fakty: „Zanim nastąpił napad
Ukraińców, Bolesław poszedł paść konie, a jego brat uganiał się za krowami. Jak Bolek wrócił do domu, to znalazł swoich bliskich już martwych, były to trzy oso
by: mama Janina, tato Karol oraz ciocia Kasia Koch. Gdy zobaczył, że do sąsiada Marmurowskiego idzie siedmiu Ukraiń
ców, uciekł do innego sąsiada — Ukraiń
ca. Prosił go, że jak brat (Wiesław) wróci z krowami, to żeby ukrył go u siebie. Ran
kiem wrócił do swojego domu i znalazł przy studni ciało swojego brata. Ogółem wg relacji Bolesława Mochnaczewskiego we wsi Gucin zginęło 140 osób".
7, rodziny Marmurowskich zamordo
wano tego dnia Marcelego, jego żonę An
toninę z d. Procajło i ich dwie córki. Na szczęście synowie: Józef i Ludwik zostali przez Bożą Opatrzność ocaleni i po woj
nie osiedli w Zamościu [10].
Z rzezi wyratowała się z dziećmi przy
tomna Józefa Dul z d. Piszkało, żona Wa
lentego. Mieszkali w murowanym pod
piwniczonym domu, posiadali duże go
spodarstwo wraz sadem, głównie owo
cowym. W czasie napadu Józefa ukry
ła dzieci w schronie pod lipą. Następ
nie przedostali się do Lwowa. Przeżycia oraz wychowanie patriotyczne, które nie poszło w las, sprawiły, że syn Stanisław ur. w 1922 (zmarł w 1982 r. Nowym Tar
gu), wrócił na Wołyń i bohatersko wal
czył w szeregach 27 Wołyńskiej Dywizji AK, ps. «Narcyz», podobnie jego rodzona siostra Paulina 1926-2014, która była po
tem łączniczką w 27 WD AK. Jedynie sio
stra Władysława (1925-1973), została we Lwowie, a później przyjechała do kraju w ramach ((.repatriacji)) [11],
MATKA LEŻAŁA NA DRODZE TRATOWANA PRZEZ KONIE I LUDZI
Niestety banderowcom mało było i tego ludobójstwa. Przyszła Ukraina mia
ła być rasowo czysta, jak owa szklanka
wody. Miejsca dla Żydów, Lachów, Or
mian, Rosjan, Czechów (oraz innych cu- żyńców tam już nie było). Po temu krwa
wy terror trwał przez natępne dni, tygo
dnie i miesiące w najlepsze. W wiekopom
nym dziele Władysława i Ewy Siemasz
ko pt. „Ludobójstwo dokonane przez na
cjonalistów ukraińskich na ludności pol
skiej Wołynia 1939-1945", znów czyta
my: „Pawła Bubę ożenionego z Ukrainką, oprawcy wprawdzie 11 lipca oszczędzili i zmusili go jedynie do oglądania mordów i grzebania pomordowanych, jednak wkrót
ce muisal uciec do Włodzimierza Wołyń
skiego ostrzeżony przez starego Ukraińca.
Jego zamordowana matka leżała na dro
dze tratowana przez konie i ludzi. Morder
cy nie pozwolili mu usunąć z drogi ciała matki. [...] Uratowana przypadkowo Apo
lonia Traczykiewicz, córka Piotra i Ma
rii lat 18, będąca świadkiem zamordowa
nia swej rodziny, została przygarnięta w stanie szoku przez Ukraińca Petra Muzy
kę, nauczyciela i członka UPA. Został on zastrzelony ponieważ nie chciał jej wydać oprawcom. Wówczas jego matka w nocy przyprowadziła Apolonię Traczykiewicz do Iwanicz (gm. Poryck), gdzie była sa
moobrona i zgromadzeni uchodźcy" [12], Wielu ludzi zginęło na kolonii Gucin podczas tych strasznych kainowych dni.
Wiele nazwisk ustalili Władysław i Ewa Sie
maszkowie, podają je w swoim dziele. Tutaj wymieniam tylko te, które mi osobiście uda
ło się odnaleźć w badanych źródłach, a za
tem: Kuczek Jan lat 55, Kuczek Maria lat 50, Kuczek Maria lat 16, Kuczek Wacław lat 29, Adamkiewicz Stanisław z 5-letnim synem.
Cisek, Gałczyński, Koch Adam z żoną, Ko
sowski, Krzysztan Alfons lat 4, Krzysztan Henryk lat 5, Krzysztan Irena lat 8, Krzysz
tan Zdzisław lat 2, Krzysztan Zofia, matka, Małek, Mareczko Józef i jego rodzina, Mi
chalik i jego rodzina - 4 osoby, Romanow
ski, Sławik, Tomczyk [13],
«Ja będę żył w kłosach zbóż na Wołyniu*
Fot. Archiwum Szacuje się zamęczonych mieszkań ców kolonii Gucin i wsi Myszków na 140 osób. To zdjęcie to żadna przenośnia, to faktyczna, barbarzyńska rzeczywistość współczesnego Wołynia! Zwłoki zostały bowiem zakopane w trzech zbiorowych mogiłach, znajdujących się obecnie na polach pokołchozowych.
W podsumowaniu trzeba się zasta
nowić raz jeszcze nad bezpośrednią od
powiedzialnością za Rzeź niewinnych mieszkańców polskiej kolonii Gucin. Jó-
Prezydent RP Andrzej Duda złożył wieniec w miejscu nieistniejącej dziś
polskiej wsi Pokuta na Wołyniu.
Fot. https://www.prezydent.pl/
zef Turowski i Władysław Siemaszko w swojej pracy pt. „Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich dokonane na ludności pol
skiej na Wołyniu, 1939-1945". piszą iż wśród oprawców w Gucinie był dowód
ca bandy banderowców Alosza Kalińczuk, który po wojnie był sądzony w Lublinie i skazany na 15 lat więzienia [14], Choć już we wspólnym swoim dziele z córką Ewą Siemaszko, Pan Władysław Siemszko na
pisał: „Zidentyfikowaie morderców było niemożliwe, ponieważ zagłady ludności polskiej Gucina dokonywały bojówki UPA z dalszych miejscowości. Wprawdzie w napadzie na kolonię miejscowi Ukraiń
cy nie uczestniczyli, ale też nie zrobili nic, żeby nie doszło do rzezi" [15].
Nie ma jednak żadnych wątpliwości, iż byli to dobrze zorganizowani i dobrze uzbrojeni banderowcy, ci sami którzy dziś są państwowo i cerkiewnie bohaterami współczesnej Ukrainy. To woła wprost o pomstę dio Nieba! Gdzie bowiem praw
da, gdzie sprawiedliwość, gdzie miłosier
dzie względem ofiar uludobójstwa?! Mie- szakańcy polskiej kolonii Gucin ginęli w Krwawą Niedzielę, już o świcie, zupeł
nie jak mieszkańcy Dominopola na Zie
mi Swojczowskiej. Akcja przebiegła nie
mal wzorowo, mieli zginąć wszsyscy i co
do jednego. Widać dowództwo UPA oba
wiało się tej mocnej społeczności i prze
widziało wszelkie środki bezpieczeństwa, nie mogło być fuszerki ze strony zwy
kłych siekiemików. Ta akcja miała za
kończyć się powodzeniem, czyli masa
krą mieszkańców Gucina. I tak się stało, tu Ukraińcy o dziwo okazali się raz jesz
cze b. skuteczni i zaradni! Czy to z kolei raz jeszcze nauczy nas Lachów czegoś na przyszłość, czy może raczej znów nic nie wzrośnie, z tej niewinnej krwi męczeń
skiej, która dziś żyje w żółtych łanach kło
sów na pokołchozowych polach na współ
czesnym Wołyniu?!
Sławomir Tomasz Roch Przypisy:
[1] Władysław Siemaszko, Ewa Siemasz
ko, ((Ludobójstwo dokonane przez nacjo
nalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945>\ Warszawa 2000, Tom I, s. 828.
[2] http://free.of.p1/w/wolynskie/miejsca -g/gucin-lO.html
[3] Władysław Siemaszko, Ewa Siemasz
ko, ((Ludobójstwo dokonane przez nacjo
nalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945», Warszawa 2000, Tom I, s. 828.
[4] Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Warsza
wa, IV/16.
[5] Turowski Józef, Siemaszko Władysław, ((Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich do
konane na ludności polskiej na Wołyniu, 1939-1945», Warszawa 1990, s. 80-81.
[6] Główna Komisja Badania Zbrod
ni przeciwko Narodowi Polskiemu, War
szawa, IV/14, IV/17, Turowski Józef, Sie
maszko Władysław, ((Zbrodnie nacjona
listów ukraińskich dokonane na ludności polskiej na Wołyniu, 1939-1945», Warsza
wa 1990, s. 80-81.
[7] http://free.of.p1/w/wolynskie/miejsca -g/gucin-lO.html
[8] Władysław Siemaszko, Ewa Siemasz
ko, ((Ludobójstwo dokonane przez nacjo
nalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945», Warszawa 2000, Tom 1, s. 828.
[9] https://wzzw.wordpress.
com/2010/01 /25/wykosimy-wszystkich- lachow-po-warszawe/
[10] http://free.of.p1/w/wolynskie/miejsca -g/gucin-lO.html
[11] Jak wyżej.
[12] Władysław Siemaszko, Ewa Sie
maszko, ((Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945», Warszawa 2000, Tom I,’ s. 828-829.
[13] Sławomir Tomasz Roch, ((Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich popełnione na Polakach w powiecie Włodzimierz Wołyń
ski w latach 1939-1944>\ Praca Magister
ska IH UW, maj 1997, s. 156-159.
[14] Turowski Józef, Siemaszko Włady
sław, ((Zbrodnie nacjonalistów ukraiń
skich dokonane na ludności polskiej na Wołyniu, 1939-1945», Warszawa 1990, s.
80-81
[15] Władysław Siemaszko, Ewa Sie
maszko, ((Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945». Warszawa 2000, Tom I, s. 828-829.