• Nie Znaleziono Wyników

Wołanie z Wołynia : pismo religijno-społeczne Rzymskokatolickiej Diecezji Łuckiej. R. 27, nr 1 (158).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wołanie z Wołynia : pismo religijno-społeczne Rzymskokatolickiej Diecezji Łuckiej. R. 27, nr 1 (158)."

Copied!
84
0
0

Pełen tekst

(1)

Wołanie z Wołynia

BoJldHHH 3 Bojiuui

Pismo religijno-społeczne Rzymskokatolickiej Diecezji Łuckiej

(2)

Fotografie na okładce:

s. I: Mozaika «Święty Józef»

Fot. https://ww,pixabay.com/

s. II: Wnętrze kościoła 00. Franciszkanów-Bemardynów w Zbarażu

Fot. Irena Dej nęka

s. III: Portret «Sługa Boży ks. Stanisław Szulmiński SAC»

Fot. Archiwum

s. IV: BI. ks. Władysław Bukowiński, «Miłość za miłość.

Zapiski 1939-1938», Biały Dunajec - Toruń - Ostróg 2021

(3)

Wotariic z WohjMia

BojidHHn 3 B ojiuhi

Pismo religijno-społeczne Rzymskokatolickiej Diecezji Łuckiej Dwumiesięcznik Wołanie z Wołynia - Bojianun 3 Bojiuni

Pismo założone w 1994 roku. Założyciel i wydawca: Parafia Rzymskokatolicka pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Ostrogu na Wołyniu.

Redaktor naczelny: ks. Vitold-Yosif Kovaliv.

Redakcja: Irena Dejneka, Ryszard Frączek, ks. Grzegorz Draus, Maria Kalas, Jarosław Kowalczuk, Ludmiła Poliszczuk, ks. Waldemar Szlachta, Inna Szostak.

Redakcja publikuje materiały nie zawsze podzielając poglądy ich autorów.

Zamieszczone w piśmie materiały mogą być przedrukowywane z podaniem źródła.

Razem z czasopismem ukazuje się seria książkowa Biblioteka „Wołania z Wołynia”.

Adres redakcji:

El Byn. KimaiB OcTpo3b«ux, 4-a 35800 m. OcTpir, PiBHeHCŁKa oóji. ykpaiHa

®&Fax + 380 (3654) 2-30-38 E-mail: vykovaliv@gmail.com

http ://www. wolaniecom .parafia, in fo. p 1/

Świadectwo rejestracji: RW nr 187 z 15 maja 1997 r.

ISSN 1429-4109

Oddział redakcji w Polsce:

E Ośrodek “Wołanie z Wołynia”, skrytka pocztowa 9, 34-520 Poronin

Dobroczyńców prosimy o wpłaty na konto:

Stów. Ośrodek “Wolanie z Wołynia"

PBS. ZAKOPANE O/BIALY DUNAJEC nr 77 88210009 0010 0100 1892 0001 Dla wpłat z zagranicy należy dopisać:

S.W.I.F.T codę: POLUPLPR

Jesteśmy w Facebook'u:

«Wołanie z Wołynia

— BojiaHHn 3 Bojiunin http://www.facebook.com/Wolanie/

«Sursum cordaw http://www.facebook.com/Sursum-

corda-254753281236024/

(4)

2 2021 J, U/^y4vtA -m 1 (7S?)

00<XXXXXXXX>0<XX><0>0<X><><XXXX><XXxXX><Xx>

SPIS TREŚCI

s. 3-9: Ks. Przemysław KRAKOWCZYK, Rok Sługi Bożego ks. Stanisława Szułmińskiego SAC

s. 5-9: Orędzie Papieża Franciszka na 55. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu

s. 10 JIapnca KOJIECHHK, «Haeopoda eiHua»

s. 11-12: Komunikat Biskupów Rzymsko-Katołickiego Kościoła w Ukrainie z okazji 3O-tej rocznicy odnowienia struktur Kościoła Katołickiego na Ukrainie s. 13-14: [Ks. Witold Józef KOWALÓW], Śp. kard. Marian Jaworski.

Książę odrodzonego Kościoła Lwowskiego

s. 15-17: Ks. Błażej MICHALEWSKI, Siostry Eucharystki w sowieckim Kazachstanie s. 18-23: Sławomir Tomasz ROCH, Rzeź Kolonii Gucin na Ziemi Włodzimierskiej s. 24-25: Maria KALAS, Święto Chorych w diecezji łuckiej w łatach 30. XX wieku s. 26-29: [K. Zygmunt CHMIELNICKI?], Echa Kowelskie

s. 31-47: Petro ANTONOWYCZ, Krótka historia Wołynia, cz. 1 Doba staroruska (od VI w. do 1340 roku)

s. 48-52: Ryszard FRĄCZEK, Ks. prałat kanonik Mieczysław Aleksander Rossowski. Patriota, społecznik

s. 53-69: Ułas SAMCZUK, „Wołyń. Powieść w trzech tomach'', t. II: „Wojna i re­

wolucja”, „Wojna IV”

s. 70-75: Elżbieta ORZECHOWSKA, Była sobie szczęśliwa wołyńska wieś...

s. 76: EpHa IHEBRYK, Bid BapKoem do Cmaeuiya.

IIoeepHeHHfi Aumouin AudMceuoecbKoeo s. 77: Tomasz SZCZEPAŃSKI, Międzymorze

s. 78-80: Ryszard FRĄCZEK, Ks. dr kanonik Jan Dyrda (1931-2020).

Kapłan, kresowiak, wychowawca, patriota. Wspomnienie

<><><><><><><><><><><><><><><><><><^

Poprzednie numery z tego roku' oraz roczni­

ki 2010-2020 „Wołania z Wołynia” w wersji elektronicznej dostępne są m.in.pod adresami:

http://www.duszki.pl/wolanie_z_wolynia/

http://kresy24.pl/archiwum-pisma-wolanie-z- wolynia/

Uprzejmie dziękujemy za pomoc w digi­

talizacji archiwum naszego czasopisma Śląskiej Bibliotece Cyfrowej:

https://www.sbc.org.pl/

Nie jesteśmy w stanie odpowiadać na wszystkie listy. Przepraszamy.

Redakcja « Wołania z Wołyniaw”

KPRM

Projekt jest finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w ramach zadania publicznego dotyczącego pomocy Polonii i Polakom za granicą.

Projekt Fundacji Wolność i Demokracja ,Polska Platforma Medialna”

(5)

Ż życia Kościoła - 3 jkhtth UepKBH

ROK SŁUGI BOŻEGO

KS. STANISŁAWA SZULMIŃSKIEGO SAC

Sługa Boży ks. Stanisław Szulmiński SAC

Fot. Archiwum W piątek, 27 listopada 2020 r., podczas

liturgii Eucharystycznej o godz. 18.00 w kościele ks. Pallotynów na warszawskiej Pradze (ul. Skaryszewska 12) zainauguro­

wany został „Rok Sługi Bożego ks. Stani­

sława Szulmińskiego SAC”, którego pro­

ces beatyfikacyjny od dwóch lat toczy się w diecezji warszawsko-praskiej. Obcho­

dy Roku Szulmińskiego potrwają od 27 listopada 2020 r. do 28 listopada 2021 i mają być duchowym przygotowaniem do 80. rocznicy chwalebnej śmierci Aposto­

ła Pojednania.

Sługa Boży ks. Stanisław Szulmiński urodził się na Kresach Wschodnich, 10

lipca 1894 w Odessie. Dzieciństwo i lata młodości spędził w Kamieńcu Podolskim.

Poruszony świadectwem życia ks. Włady­

sława Dworzeckiego postanawia realizo­

wać swoje powołanie do świętości na dro­

dze kapłańskiej. Zostaje wyświęcony w Buczaczu przez bp. Piotra Mańkowskie­

go 8 lipca 1923, a następnie skierowany na dalsze studia w KUL. Tutaj poznaje Sł.

B. ks. Władysława Komilowicza, później­

szego duszpasterza podwarszawskich La­

sek i Sł. B. o. Jacka Woronieckiego, ów­

czesnego dziekana Wydziału Teologicz­

nego KUL, który pełnił wobec ks. Sta­

nisława posługę kierownika duchowego.

(6)

Sługa Boży ks. Stanisław Szulmiński w okresie uwięzienia w Baranowiczach

Fot. Archiwum Przez rok mieszkał również pod jednym dachem w konwikcie dla księży z neo- prezbiterem, późniejszym Prymasem Pol­

ski, ks. Stefanem Wyszyńskim. W latach 1927-1928 prowadził wykłady z zakresu teologii orientalnej (prawosławnej) w se­

minarium duchownym w Łucku na Woły­

niu.

Jego największym pragnieniem był wyjazd do bolszewickiej Rosji, aby peł­

nić posługę duszpasterską wśród opusz­

czonych katolików. W roku 1928 wstę­

puje w szeregi Księży pallotynów stając się cenionym kierownikiem duchowym, nauczycielem, wychowawcą i profeso­

rem seminaryjnym. W roku 1937 zakła­

da Stowarzyszenie Apostolatu Pojednania, którego celem jest szerzenie idei ekume­

nicznych przede wszystkim poprzez wła­

sne urobienie duchowe, modlitwę i ofia­

rę oraz wsparcie materialne Kościoła na Wschodzie.

Jego heroiczna postawa miłości wo­

bec każdego człowieka już za życia przy­

dawała mu opinię świętości. We wrześniu 1939, ks. Szulmiński był w drodze do swojej nowej placówki w Okopach Trójcy Świętej, jednak wybuch wojny uniemoż­

liwił mu dotarcie do celu. W Nowogród­

ku 24 października 1939 r. zostaje aresz­

towany przez NKWD i po rocznym pro­

cesie skazany na 5 lat ciężkich prac w ła­

grze Uchta pod kołem podbiegunowym.

Również tam pozostawia heroiczne świa­

dectwo wierności Bogu i służby drugiemu człowiekowi. Potajemnie sprawuje funk­

cje kapłańskie, a swoją postawą i słowem wlewa nadzieje w serca współwięźniów.

Abraham Zak, polski Żyd, poeta i pisarz, po latach wspominał ks. Stanisława „Cią­

gnęło mnie, aby spędzać z nim czas, roz­

mawiać -jakbym szukał u niego odrobiny nadziei... Rozmawialiśmy podczas przerw w pracy, albo wieczorami w baraku. Był to prawdziwie kryształowy człowiek".

Ksiądz Szulmiński umiera nagle w nocy 27 listopada 1941 w opinii święto­

ści, a wiadomość o jego odejściu napełnia smutkiem wielu łagiemików zarówno Po­

laków jak i Żydów. Świadectwa na temat Sługi Bożego oraz łask otrzymywanych przez jego wstawiennictwo były zbierane przez Księży pallotynów od razu po woj­

nie. Proces beatyfikacyjny mógł się jed­

nak rozpocząć dopiero po upadku komu­

nizmu.

ks. Przemysław Krakowczyk SAC

(7)

Słowo Pasterza - Caobo łTacTupsi

ORĘDZIE PAPIEŻA FRANCISZKA NA 55. ŚWIATOWY DZIEŃ ŚRODKÓW

SPOŁECZNEGO PRZEKAZU

Dziennikarstwo wymaga pójścia tam, dokąd nikt nie idzie - ruszenia się i pra­

gnienia zobaczenia. Ciekawości, otwarto­

ści, pasji.

Drodzy Bracia i Siostry!

Zaproszenie do ((pójścia i zobacze­

nia)), które towarzyszy pierwszym emo­

cjonującym spotkaniom Jezusa z ucznia­

mi, jest także metodą każdego autentycz­

nego przekazu międzyludzkiego. Aby móc opowiadać prawdę o życiu, któ­

re staje się historią (zob: Papież FRAN­

CISZEK: ((Życie staje się historią)), 24 stycznia 202Ó r. //

http://www.vatican.va/content/fran- cesco/pl/messages/communications/do- cuments/papa-francesco_20200124_mes- saggio-comunicazioni-sociali.html), ko­

nieczne jest wyjście z wygodnego prze­

świadczenia ((już to wiem)) i wyruszenie, pójście i zobaczenie, bycie z ludźmi, słu­

chanie, korzystanie z sugestii rzeczywi­

stości, która pod pewnymi względami za­

wsze będzie nas zaskakiwać.

((CHODŹ I ZOBACZ)) (J 1, 46). KO­

MUNIKOWAĆ, SPOTYKAJĄC OSOBY, TAM GDZIE SĄ, I TAKIE, JAKIE SĄ

((Otwórz ze zdumieniem oczy na to, co zobaczysz, i pozwól, aby twoje ręce na­

pełniły się świeżością limfy życia, tak aby inni, gdy będą cię czytać, dotykali żywe­

go cudu życia)), radził bł. Emanuel Loza- no Garrido [1] swoim kolegom dzienni­

karzom. Pragnę więc poświęcić tegorocz­

ne Orędzie wezwaniu do ((pójścia i zoba­

czenia)), jako wskazówce dla każdej for­

my komunikacji, która chce być przej­

rzysta i uczciwa - w redagowaniu gazety, jak i w świecie intemetu, w zwyczajnym głoszeniu Kościoła, a także w przekazie politycznym i społecznym. ((Chodź i zo­

baczy) jest sposobem, w jaki wiara chrze­

ścijańska była przekazywana, począwszy od tamtych pierwszych spotkań na brzegu Jordanu i Jeziora Galilejskiego.

ZDZIERAĆ BUTY

Pomyślmy o ważnym zagadnieniu in­

formacji. Uważne głosy od dawna narze­

kają na ryzyko spłaszczenia w ((gazetach kopiach) czy w wiadomościach telewi­

zyjnych, radiowych i na stronach interne­

towych, zasadniczo jednakowych, gdzie gatunek wywiadu i reportażu traci miej­

sce i jakość na rzecz informacji, która się sprzeda, ((pałacowej)), autoreferencyjnej, która w coraz mniejszym stopniu ukazuje prawdziwy stan rzeczy i konkretne życie ludzi i która nie jest już zdolna uchwycić najpoważniejszych zjawisk społecznych ani pozytywnej energii, uwalniającej się u podstaw społeczeństwa.

(8)

KRYZYS W PRZEMYŚLE WYDAW­

NICZYM NIESIE NIEBEZPIECZEŃ­

STWO INFORMACJI TWORZONYCH W REDAKCJACH, PRZED KOMPUTE­

REM. W AGENCJACH, W SIECIACH SPOŁECZNOŚCIOWYCH, BEZ WY­

CHODZENIA NA ULICE, BEZ "ZDZIE­

RANIA BUTÓW)), BEZ SPOTYKANIA OSÓB W CELU POSZUKIWANIA HI­

STORII CZY ZWERYFIKOWANIA DE VISU NIEKTÓRYCH SYTUACJI.

Jeśli nie otworzymy się na spotkanie, pozostaniemy widzami z zewnątrz, po­

mimo technologicznych innowacji, które mogą stawiać nas wobec rzeczywistości poszerzonej, w której, jak się nam wydąje, jesteśmy zanurzeni. Każde narzędzie jest użyteczne i cenne tylko wtedy, gdy skła­

nia nas do pójścia i zobaczenia rzeczy, o których inaczej byśmy nie wiedzieli, gdy umieszcza w sieci informacje, które w in­

nym przypadku nie znalazłyby się w obie­

gu, gdy umożliwia spotkania, do których inaczej by nie doszło.

SZCZEGÓŁY KRONIKI W EWANGELII

Pierwszym uczniom, którzy chcą Go poznać, po chrzcie w Jordanie, Jezus od­

powiada: "Chodźcie, a zobaczycie)) (J 1, 39), zapraszając ich do wejścia w relację z Nim. Ponad pół wieku później, kiedy Jan, bardzo stary, spisuje swoją Ewange­

lię, przypomina pewne szczegóły «kroni- ki», które ujawniają jego obecność w da­

nym miejscu oraz wpływ, jaki to doświad­

czenie miało na jego życie: "Było to około godziny dziesiątej)), zapisuje, czyli czwar­

tej po południu (por. w. 39). Następnego dnia - opowiada dalej Jan - Filip infor­

muje Natanaela o spotkaniu z Mesjaszem.

Jego przyjaciel jest sceptyczny: "Czy może być co dobrego z Nazaretu?)). Filip nie próbuje przekonać go argumentami, mówi do niego: "Chodź i zobacz)) (por. w.

46). Natanael idzie i widzi, i od tej chwi­

li jego życie się zmienia. Tak się zaczy­

na wiara chrześcijańska. I tak jest przeka­

zywana - jako bezpośrednia wiedza, po­

chodząca z doświadczenia, nie ze słysze­

nia. "Wierzymy już nie dzięki twemu opo­

wiadaniu, usłyszeliśmy bowiem na własne uszy)), mówią ludzie do Samarytanki po tym, jak Jezus zatrzymał się w ich mia­

steczku (por. J 4, 39-42). "Chodź i zobacz)) jest najprostszym sposobem, aby poznać rzeczywistość. To najbardziej uczciwa weryfikacja każdej wiadomości, ponie-

(9)

\HoLm-ŚC J. IM. 1 (75?) 2021 -l- ■tłi. 7 waż, aby poznać, trzeba spotkać, pozwo­

lić, aby ten, kto stoi przede mną, opowie­

dział mi, pozwolić, aby jego świadectwo dotarło do mnie.

DZIĘKI ODWADZE WIELU DZIENNIKARZY

Również dziennikarstwo, jako opo­

wiadanie o rzeczywistości, wymaga zdol­

ności pójścia tam, dokąd nikt nie idzie - ruszenia się i pragnienia zobaczenia. Cie­

kawości, otwartości, pasji. Musimy dzię­

kować za odwagę i zaangażowanie wie­

lu profesjonalistów - dziennikarzy, ope­

ratorów filmowych, montażystów, reżyse­

rów, którzy często pracują z wielkim na­

rażeniem - za to, że dziś znamy, na przy­

kład, trudną sytuację mniejszości prześla­

dowanych w różnych częściach świata; że zostały ujawnione wielkie nadużycia wła­

dzy i niesprawiedliwość wobec ubogich i wobec stworzenia; że wiele zapomnia­

nych wojen zostało opowiedzianych. By­

łoby wielką stratą, nie tylko dla informa­

cji, ale dla całego społeczeństwa i demo­

kracji, gdyby zabrakło tych głosów - zu­

bożeniem dla naszego człowieczeństwa.

Liczne sytuacje na kuli ziemskiej, tym bardziej w obecnym czasie pandemii, kie­

rują do świata komunikacji zaproszenie:

uchodź i zobacz». Istnieje niebezpieczeń­

stwo opowiadania o pandemii, jak i o każ­

dym kryzysie, tylko z punktu widzenia świata najbogatszego, prowadzenia «po- dwójnej rachunkowością.

POMYŚLMY O KWESTII SZCZE­

PIONEK, A TAKŻE OGÓLNIE O OPIE­

CE MEDYCZNEJ, O NIEBEZPIECZEŃ­

STWIE WYKLUCZENIA NAJUBOŻ­

SZEJ LUDNOŚCI. KTO OPOWIE NAM O OCZEKIWANIU NA WYLECZENIE W NAJUBOŻSZYCH WIOSKACH AZJI, AMERYKI ŁACIŃSKIEJ 1 AFRYKI?

Tak więc różnice społeczne i gospo­

darcze w skali globalnej mogą wpły­

nąć na kolejność dystrybucji szczepio­

nek przeciwko COVID, z biednymi, któ­

rzy są zawsze ostatni, prawem do zdro­

wia dla wszystkich, zasadniczo potwier­

dzonym, pozbawionym swojego rzeczy­

wistego znaczenia. Ale również w świecie większych szczęściarzy dramat społecz­

ny rodzin, które szybko popadły w ubó­

stwo, pozostaje w znacznej mierze ukry­

ty - rażą i nie budzą zbytniego zaintere­

sowania mediów osoby, które, pokonu­

jąc wstyd, stają w kolejce przed ośrodka­

mi Caritasu, aby otrzymać paczkę żywno­

ściową.

SZANSE I PUŁAPKI W SIECI

Sieć ze swoimi niezliczonymi forma­

mi social może zwiększać możliwości opowiadania i dzielenia się - wiele wię­

cej oczu otwartych na świat, ciągły prze­

pływ obrazów i świadectw. Technologia cyfrowa daje nam możliwość informacji z pierwszej ręki, szybkiej, czasami bardzo przydatnej - pomyślmy o pewnych wy­

padkach, kiedy to pierwsze doniesienia, a także pierwsze komunikaty dla ludności rozpowszechniane są właśnie w sieci. Jest to niezwykłe narzędzie, które czyni nas wszystkich odpowiedzialnymi, jako użyt­

kowników i jako odbiorców.

POTENCJALNIE WSZYSCY MO­

ŻEMY STAĆ SIĘ ŚWIADKAMI WY­

DARZEŃ, KTÓRE W PRZECIWNYM RAZIE ZOSTAŁYBY POMINIĘTE PRZEZ MEDIA TRADYCYJNE, MO­

ŻEMY WNIEŚĆ NASZ OBYWATEL­

SKI WKŁAD, UJAWNIĆ WIĘCEJ HI­

STORII, RÓWNIEŻ POZYTYWNYCH.

DZIĘKI SIECI MAMY MOŻLIWOŚĆ OPOWIEDZENIA TEGO, CO WIDZI­

MY, TEGO, CO DZIEJE SIĘ NA NA­

SZYCH OCZACH, PODZIELENIA SIĘ ŚWIADECTWAMI.

Stały się już jednak oczywiste dla wszystkich również zagrożenia związane

(10)

z komunikacją social pozbawioną weryfi­

kacji. Już od dawna wiemy o tym, że wia­

domości, a nawet obrazy są łatwe do zma­

nipulowania, z wielu powodów, czasem jedynie przez banalny narcyzm. Ta kry­

tyczna świadomość skłania nie do tego, by demonizować to narzędzie, ale do bar­

dziej umiejętnego rozeznawania i do bar­

dziej dojrzałego poczucia odpowiedzial­

ności, zarówno wtedy, gdy treści są rozpo­

wszechniane, jak i wtedy, gdy są przyjmo­

wane. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za nasz przekaz, za informacje, które po- dajemy, za kontrolę, której razem może­

my dokonywać odnośnie do fałszywych wiadomości, demaskując je. Wszyscy je­

steśmy wezwani, by być świadkami praw­

dy - aby pójść, zobaczyć i się podzielić.

NIC NIE ZASTĄPI ZOBACZENIA NA WŁASNE OCZY

W przekazie nic nigdy nie może w peł­

ni zastąpić zobaczenia na własne oczy.

Niektórych rzeczy można się nauczyć je­

dynie z własnego doświadczenia. Porozu­

miewamy się nie tylko słowami, ale ocza­

mi, tonem głosu, gestami. Wielka atrak­

cyjność Jezusa dla tego, kto Go spotykał, wynikała z prawdziwości Jego głosze­

nia, ale skuteczność tego, co mówił, była związana z Jego spojrzeniem, Jego posta­

wą, a nawet z Jego milczeniem. Ucznio­

wie nie tylko słuchali Jego słów, patrzy­

li na Niego, gdy mówił. W rzeczywistości w Nim - wcielonym Logosie - Słowo zy­

skało Oblicze, Bóg niewidzialny pozwolił się zobaczyć, usłyszeć i dotknąć, jak pisze Jan (por. 1 J 1, 1-3). Słowo jest skuteczne tylko wtedy, gdy je «wzr/«ć», tylko wtedy, gdy włącza nas w doświadczenie, w dia­

log. Z tego powodu uchodź i zobaczą mia­

ło i ma zasadnicze znaczenie.

Pomyślmy, jak wiele jest pustej elo­

kwencji także w naszych czasach, w każ­

dej dziedzinie życia społecznego, w han­

dlu, jak i w polityce. «Wypowiada nie­

skończenie wiele byle czego, a przyczyny tego są zwykle podobne do dwóch ziare­

nek pszenicy skrytych w dwóch korcach plew: musisz poszukiwać ich przez dzień cały, nim je odnajdziesz, a gdy będziesz je już miał, okaże się, że niewarte były po-

szukiwań» [2], Ostre słowa angielskiego dramaturga mają zastosowanie także do nas, głoszących chrześcijan. Dobra Nowi­

na Ewangelii rozpowszechniła się na ca­

łym świecie dzięki spotkaniom człowie­

ka z człowiekiem, serca z sercem. Męż­

czyzn i kobiet, którzy przyjęli to samo za­

proszenie: uchodź i zobacz», i zachwyci­

li się udodatkiem» człowieczeństwa, któ­

re przejawiało się w spojrzeniu, w słowie, w gestach osób, które świadczyły o Jezu­

sie Chrystusie.

WSZYSTKIE NARZĘDZIA SĄ WAŻNE, I TEN WSPANIAŁY MÓW­

CA, KTÓRY NAZYWAŁ SIĘ PAWEŁ Z TARSU, Z PEWNOŚCIĄ POSŁUGI­

WAŁBY SIĘ POCZTĄ ELEKTRONICZ­

NĄ I WIADOMOŚCIAMI SOCIAL;

ALE TO JEGO WIARA, JEGO NADZIE­

JA I JEGO MIŁOŚĆ WYWIERAŁY WRAŻENIE NA WSPÓŁCZESNYCH MU LUDZIACH, KTÓRZY SŁUCHA-

(11)

2.02.1 A..

LI JEGO GŁOSZENIA I MIELI SZCZĘ­

ŚCIE SPĘDZAĆ Z NIM CZAS, WI­

DZIEĆ GO PODCZAS ZGROMADZE­

NIA CZY INDYWIDUALNEJ ROZMO­

WY.

Widząc go w działaniu w miejscach, w których się znajdował, weryfikowali, jak prawdziwe i owocne dla życia było gło­

szenie zbawienia, którego był zwiastunem dzięki łasce Bożej. A również tam, gdzie nie można było osobiście spotkać tego Bożego współpracownika, o jego sposo­

bie życia w Chrystusie świadczyli ucznio­

wie, których posyłał (por. 1 Kor 4, 17).

«R' naszych rękach są książki, w na­

szych oczach fakty», twierdził św. Augu­

styn [3], namawiając do dostrzegania w rzeczywistości wypełniania się proroctw obecnych w Piśmie Świętym. Tak więc Ewangelia wydarza się na nowo dzisiaj, za każdym razem, gdy otrzymujemy ja­

sne świadectwo osób, których życie zo­

stało zmienione przez spotkanie z Jezu­

sem. Od ponad dwóch tysięcy lat to łań­

cuch spotkań przekazuje urok przygody chrześcijańskiej. Wyzwaniem, przed któ­

rym wszyscy stoimy, jest zatem komuni­

kowanie, spotykając osoby, tam gdzie są, i takie, jakie są.

Panie, naucz nas wychodzić poza nasze

«ja»

i wyruszać na poszukiwanie prawdy.

Naucz nas iść, by zobaczyć, naucz nas słuchać,

nie pielęgnować uprzedzeń,

nie wyciągać pospiesznych wniosków.

Naucz nas chodzić tam, gdzie nikt nie chce pójść, poświęcić czas na zrozumienie,

zwracać uwagę na to, co najważniejsze, nie dać się rozproszyć przez to, co zbędne, odróżniać mylące pozory od prawdy.

Obdarz nas łaską rozpoznawania miejsca Twojego przebywania w świecie

Papież Franciszek

Fot. Wikimedia Commons i szczerością opowiadania o tym,

co zobaczyliśmy.

Papież Franciszek Rzym, u św. Jana na Lateranie,

23 stycznia 2021 r., w wigilię wspomnienia św. Franciszka Salezego

[1] Hiszpański dziennikarz, ur. 1920 r., zm. 1971 r., beatyfikowany w 2010 r.

[2] W. SHAKESPEARE, «Kuptec we- neckin, akt I, scena 1 (tłum. M. Słomczyń­

ski).

[3] Kazanie 360/B, 20.

(12)

70 2027i.

U nas na Wołyniu - Y Hac HaBoahhI

w, 7 (75?)

«HATOPO^A BIHHA»

naBożeństwo poranne snu).

(300 dni

Wi^ly Boże, tl>oeny,

“'•ertelny, '"•dnami.

San-

san- Tri- 5 saecuu Amen.

MUerere 5?cb

iwiona Rozdzielna T

4i zawsze i wieków.

San-

y pyKax TpHMato KHury. Ta mo tbm

KHury, KHH»eHKy, CTapy H 3arepTy.

HopHHMH HHTKaMM XTOCb flÓaHJIHBO 11 npOLUHB. 3HaHHTb, Ba>KJlHBa KHMSKeHKa, xoTijin 36eperTM... BauBnaioca, aa< aoKii po3yMiio, mo Ha nopHifi naniTypui, Bace nyace TbMMHiił si/i qacy, BHTHCHyTHH xpecT. 5Ikacb GorocnyacGoBa, cnano MeHi Ha ayMKy. TopTaio - b ueHTpi noacoBTinoi Bi# jiiT CTopiHKH Gany nnme 4Ba naapyKOBaHnx cnoBa: «NAGRO- DA WIECZNA». «Hazopoda «/'///«» - nepeKJiaziaK) i Bi.T-iyBaK), HiGii MypaxH noB3yrb no MoeMy Tiny. «Hazopoda 6iHHa», - noBTopioio, i Kyna jiyMOK Ta 3annTaHb o.iiioLiacno iiiTypMyioTb moio

rojioBy. Jlmne jma hhx cnoBa BKHHyjin MeHe b HeSecHy TeMHy 6030,11110. b akii!

iHKOJiH npoGjiHCKyiOTb 3opi i a neny, neny Bropy b TOMy 6e3KiHeHHOMy Bupi.

Taici BiflHyTTs Bace Gy.in, Ta nyace aaBHo, me b flHTHHCTBi. Kojih BjiiTKy b GaGyci HOHyBana Ha BHHiKax cepen naxynoro ciHa, i nepe3 BiammeHe bIkho BjiHBnanaca

y HinHe 3opnHe HeGo, mo BejiHie3HHM JiyroBHM khjihmom i3 acKpaBHX KyjibGaG 3acTejiHB He6o3Bm Han nopHHM cnnyeTOM ropu BejieHaiBKH. Jleacnin i BjjHBnaemca y Ty 6e3Men<Hy jjanb, y Ty HeiiMOBipHy BHComHb i BOHa Hi6n 3ararye y BinHicTb...

U[e ojna neperopHyTa CTopiHKa noBepTae MeHe Ha 3eMJiio i po3noBmae, mo ue KHHra mojihtb i nyxoBHiix niceHb, BHaaHHx y KpaKOBi y 1908 poui. Y ronoBi HiBimeHbKo 3po6jieHi oópaxyHKH i noBoni,

mob Ha ancruie'1 MOHiTopa 3aBHBca pe3yjibTaT - cto jjBaHanuaTb poKiB. CTapa.

pyKU mpuManu Ti, zopmcuiu yi 3amepmi cmopiHKU, xmo BKjias MOJienbKy naneposy 3aKjiaÓKy na 182 cmopiHKy i3 3o6paMceHHfiM mcuiozo Icyca, mo zodye zonyóie, xmo?» — 3armTyjo ceGe Ta ropTaio aajii. O Boace! Ta TyT me KBiTOHKa, 3acymeHa KiiiroTKa jiokhtb mók CTopiHKaMw! 36epernaca, CTinbKH .'lir neacana 3aKjiaaKoio b MonHTOBHHHKy i 36eperaacb no cborojHiiimix jHiii!

HKHHCb BHyrpimHiii meM oxonnB MeHe.

JIkUHHo! Xto TH? 3HaiO TOHHO, aClHKa

hh aiBHHHa, mo 3Mycmia MeHe aa/iy Manica Ta 3aHypnTHca y rjiHOHify MHHynoro:

ysBJiMTH ii, kojih ii/ie GeperoM nonaj Binieio Ha cnyacGy Boacy no LUyMCbKoro KOCTeny 3 kbitkok) b pyxax. CboroaHi ya KBiTOHKa, ue CTOJiiTHe nocjiaHHs 3 MHHynoro, miipo nopanymano Ta rnnGoKO Bpa3Hno MeHe, My3eiiHoro npaijiBHHKa, me pa3 3Mycnno aanyMariicb i Han cboim

XHTTaM.

y pyxax ManeHbKa KHiDKeiKa, ane CKinbKH y niii 3Miciy i xBHniOBaHb - Go BOHa npo Eora, BOHa npo BinHe, BOHa npo OKnrra...

Jlapuca KoziecHUK

(13)

■d/i. 11 J 4*4 1 (1^9) Sty4>jZ4*-L<*ty 20214.

Ż życia Kościoła - 3 jkmtts UcpKBM

KOMUNIKAT BISKUPÓW RZYMSKO ­ KATOLICKIEGO KOŚCIOŁA

W UKRAINIE Z OKAZJI 30-TEJ

ROCZNICY ODNOWIENIA STRUKTUR KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO

W UKRAINIE

PnMci.Ko-KaTO,iMiw>na HepKtia BYKpaiHi S fi) EcclesiaRonuno-ttatholicainUcraina

KOHOEPEHUIR enHCKOniB CONFERENTIA EPISCOPORUM

Czcigodni Kapłani i Osoby Życia Konsekrowanego!

Umiłowani Bracia i Siostry!

Trzydzieści lat temu, 16 stycznia 1991 roku, św. Jan Paweł II odnowił struktury Kościoła Katolickiego w Ukrainie. Wyda­

rzenie to, zwróciło uwagę całego świata na grono odważnych ludzi: kapłanów, ży- jące w ukryciu osoby zakonne oraz wiel­

ką rzeszę wiernych świeckich, którzy podczas komunistycznego prześladowa­

nia Kościoła i wiary, podjęli pracę dusz­

pasterską i troskę o losy Kościoła. To oni byli znakiem prawdy, sprawiedliwo­

ści, pokoju i prawości życia. To oni prze­

chowali depozyt wiary, na którym można było odbudować wspólnotę Kościoła.

Papieska decyzja sprzed trzydziestu lat, była uszanowaniem ich heroicznej postawy, z jaką bronili wiary i Kościoła.

Dzisiaj, jako wolna wspólnota Kościoła, oddaj emy należny im szacunek, pochyla­

my się nad świadectwem ich wiary, zdając

sobie sprawę, że są fundamentem i kamie­

niem węgielnych, na którym budujemy od trzydziestu lat współczesne życie Kościo­

ła. Dlatego powinniśmy być świadomi odpowiedzialności, jaka ciąży na naszych ramionach, aby nie zmarnować ich ofiary i poświęcenia. To jest nasza przeszłość i tożsamość. To jest nasze wczoraj, bez któ­

rego nie byłoby teraźniejszości ani przy­

szłości. Budujemy, zatem wspólnotę Ko­

ścioła na mocnym fundamencie męczeń­

stwa i poświęcenia tak wielkiej rzeszy świadków wiary i nie wolno nam zmarno­

wać tego dziedzictwa, gdyż wówczas Bóg mógłby zapomnieć o nas i odwrócić swo­

je Miłosierne Oblicze.

Odważna decyzja św. Jana Pawła II, której trzydziestą rocznicę świętujemy, to nie tylko inicjatywa o charakterze admi­

nistracyjnym. Odrodzenie Kościoła posia­

da bowiem charakter głęboko teologicz­

ny i oznacza, że Ciało Mistyczne Chry­

stusa, przywraca do regularnej funkcji na-

(14)

-fU. 12 2021 'i. j, Wo^yfA^ 1 (1S?) rzędzia łaski, które dają zbawienie. Aby

mogła funkcjonować wspólnota Kościo­

ła, papież przywrócił do życia metropo­

lię lwowską, ustanawiając jej pasterzem zmarłego w zeszłym roku Księdza Kardy­

nała Mariana Jaworskiego, oraz dwie die­

cezje: kamieniecko-podolską i kijowsko- żytomierską, mianując dla nich biskupów.

Diecezja kamieniecko-podolska otrzyma­

ła świętej pamięci Biskupa Jana Olszań- skiego, a diecezja kijowsko-żytomierska Księdza Biskupa Jana Purwińskiego. Ar­

chidiecezja lwowska otrzymała również dwóch biskupów pomocniczych - Ojca Rafała Kiemickiego i Marcjana Trofimia- ka. Na ich ramionach spoczęła wielka od­

powiedzialność za losy Kościoła w Ukra­

inie. Dzisiaj dziękujemy im za spełnienie oczekiwań i ofiarną posługę.

Decyzja św. Jana Pawła II otwar­

ła przed wieloma drogę powołania ka­

płańskiego i zakonnego. Dla kształcenia nowych kapłanów, biskupi powołali w swych diecezjach Wyższe Seminaria Du­

chowne we Lwowie, Gródku Podolskim i Worzelu. Po dzień dzisiejszy są one dla Kościoła cennym darem zapewniającym ciągłość posługi kapłańskiej. W odnawia­

jącym się Kościele znaleźli również miej­

sce kapłani z Polski oraz licznie powraca­

jące Zakony i Zgromadzenia Zakonne, tak męskie, jak i żeńskie.

Rozwijający się Kościół potrzebował nowych diecezji, dlatego w późniejszym czasie, powołane zostały do życia kolej­

ne: w Łucku, Charkowie, Odessie i na Za- karpaciu w Mukaczewie.

Drodzy Bracia i Siostry!

Wspominam ten dziejowy moment, aby przypomnieć wszystkim, jaka była droga ku wolności. Wyrosło, bowiem już pokolenie niepamiętające tamtych czasów, co nie znaczy, że nie powinno o nich wie­

dzieć i nie doceniać w swoich diecezjach

tych, którzy pozostaną na zawsze we wdzięcznej pamięci. Pięknie podkreślił tę pamięć św. Jan Paweł II podczas swej pielgrzymki do Ukrainy, gdy powiedział:

„Pragnę złożyć hołd wam wszystkim, dro­

dzy kapłani, zakonnicy i zakonnice, którzy pozostaliście wierni temu Ludowi Bożemu.

Do was zaś, którzy teraz stajecie u boku tych ofiarnych sług Ewangelii i staracie się kontynuować ich misję, mówię: nie lę­

kajcie się! Chrystus nie obiecuje łatwego życia, ale zawsze zapewnia nam swoją po­

moc". A przed odlotem do Rzymu, na lot­

nisku we Lwowie dopowiedział: „Upra­

szam Boga mocnego i sprawiedliwego o wszelkie błogosławieństwo dla dzieci twej ziemi, po stokroć skrwawionej, ziemi nie­

gdyś okrytej chwałą".

Niech więc odnowiona przed trzydzie­

stu laty droga wiary pozostanie na zawsze pobłogosławiona mocą Bożą i uświęcona świadectwem naszego życia, aby Kościół w Ukrainie był spełnieniem słów Jezusa:

„Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia" (J 8,12).

Lwów, 16 stycznia 2021 rok Nr 6/2021

* Mieczysław Mokrzycki Arcybiskup Metropolita Lwowski p.o. Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Kościoła Rzymsko-Katolickiego w Ukrainie

(15)

Świadectwo - CBiAHeiiiiH

ŚP. KARD. MARIAN JAWORSKI.

KSIĄŻĘ ODRODZONEGO KOŚCIOŁA LWOWSKIEGO

- Po św. Janie Pawle II to dla mnie druga ważna postać - nauczyciela wia­

ry i cierpliwego znoszenia cierpienia - mówi o zmarłym kardynale ks. Witold Józef Kowalów.

Ten pochodzący z Podhala kapłan przyszłego hierarchę poznał w swojej ro­

dzinnej parafii św. Marii Magdaleny w Poroninie, gdzie młody ks. Jaworski był wikariuszem w latach 1952-1953.

- Był to bardzo trudny czas, szczytowy okres stalinizmu w Polsce. Represje do­

tknęły wówczas proboszcza parafii w Po­

roninie ks. Jana Krupińskiego. Ksiądz Ja­

worski stał się wtedy jego oparciem. Gdy proboszczowi zakazano uczyć religii w Gliczarowie Górnym, automatycznie ka­

techetą został wikariusz. W późniejszych latach ks. Marian przynajmniej raz w roku odwiedzał Poronin - opowiada ks. Kowa­

lów, który na strychu starej plebanii znaj­

dował później różne rzeczy należące do ks. Jaworskiego: archiwalne numery ty­

godnika Powszechnegow z 1952 i 1953 r.

podpisane przez listonosza «X. M. Jawor­

ski, maszynopis jego pracy doktorskiej (jej temat to « Wartość prób aprioryczno- racjonalnego dowodzenia zasady przyczy- nowości u Józefa Geysera») oraz kalenda­

rzyk z osobistymi notatkami z 1947 roku.

Te pamiątki oddał on ks. Jaworskiemu w czasie jego biskupich prymicji w parafii w Poroninie w 1984 roku.

W swoim księgozbiorze ma z kolei wiele książek (w tym po rosyjsku) z auto­

grafem lub pieczątką «ks. Marian Jawor-

Śp. kardynał Marian Jaworski Fot. YouTube

ski», które również znalazł na strychu ple­

banii przed jej rozbiórką i wyburzeniem.

- 24 maja 1984 r. dotarła wiadomość o mianowaniu ks. Jaworskiego bisku­

pem tytularnym Lambesis i administrato­

rem apostolskim archidiecezji lwowskiej w Lubaczowie. Na jego konsekrację 23 czerwca 1984 r. na Wawel pojechał auto­

bus parafian poronińskich. Ja też. Byłem wtedy licealistą w Zakopanem. Dwa lata później wstąpiłem do Wyższego Semina­

rium Duchownego Archidiecezji Krakow­

skiej, gdzie bp prof. Jaworski był moim nauczycielem (wykładał metafizykę) i rektorem uczelni - Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Były to trud­

ne czasy, czego symbolem było, że komu­

niści cenzurowali w prasie nawet nazwę tej uczelni, ponieważ przez wiele lat nie uznawali faktu jej istnienia - wspomina ks. Kowalów.

16 stycznia 1991 r. w katedrze na Wa­

welu, już jako kleryk, dowiedział się o od­

nowieniu hierarchii katolickiej na Ukra­

(16)

inie i mianowaniu bp. Jaworskiego arcybi­

skupem metropolitą lwowskim. Rok póź­

niej poprosił zaś abp. Jaworskiego o przy­

jęcie go do pracy w archidiecezji lwow­

skiej. - Gdy na początku czerwca 1992 r.

ks. Jan Łasut odwiózł mnie do Lwowa, ar­

cybiskup na dwa dni przyjął mnie do swo­

jego ciasnego mieszkania przy ul. Kwit- ki-Osnowjanenka, skąd zabrał mnie do Łucka ks. Ludwik Kamilewski - opowia­

da ks. Kowalów.

W latach 1996-1998 abp Jaworski peł­

nił obowiązki administratora apostolskie­

go odnowionej diecezji łuckiej. W tym czasie, w latach 1995-1997, z nomina­

cji abp. Jaworskiego ks. Kowalów brał udział w pracach Synodu Archidiecezji Lwowskiej i Diecezji Łuckiej. Z terenu Wołynia, razem z ks. Markiem Gmitrzu- kiem z Łucka, był z kolei członkiem ko­

misji głównej synodu.

- Pamiętam, jak w latach 1992-1998, biorąc udział w kongregacjach kapłań­

skich we Lwowie, abp Jaworski wielo­

krotnie wspominał swoją pracę w Poroni­

nie. Mówił m.in., że bardzo ważne jest, by ludzie widzieli proboszcza spacerującego z wikariuszem (by było jasne, że panuje między nimi zgoda), mówiąc, że tak ro­

bił z nim ks. Krupiński w Poroninie. Za­

wsze też interesował się, co słychać w Po­

roninie, i prosił, by pozdrowić proboszcza oraz parafian, których pamiętał - zazna­

cza ks. Kowalów.

W czasie jego pracy w Ostrogu abp Ja­

worski 24 czerwca 1995 r. poświęcił od­

budowaną kaplicę Niepokalanego Poczę­

cia Najświętszej Maryi Panny. Później w krypcie pod nią zostały powtórnie po­

chowane doczesne szczątki bp. Francisz­

ka Komornickiego, który był tam pro­

boszczem w latach 1773-1780 i sufraga- nem łuckim w latach 1774-1780. Powtór­

nemu pogrzebowi przewodniczył abp Ja­

worski. Następnego dnia w rzymskokato­

lickim kościele Wniebowzięcia Najświęt­

szej Maryi Panny w Ostrogu arcybiskup poświęcił z kolei zabytkowy ołtarz Mat­

ki Bożej z XVIII w., pochodzący z ko­

ścioła w Międzyrzeczu Koreckim. Tego dnia abp Jaworski świętował 45. roczni­

cę święceń kapłańskich.

- Jakim był człowiekiem i kapałem?

Kardynał Jaworski potrafił skarcić i za­

razem po ojcowsku dodać otuchy. W tym samym dniu skrytykował mnie za jedną z publikacji, podjął własnoręcznie zapa­

rzoną kawą i mianował korespondentem

«Gazety Parafialnej» w Kijowie - uśmie­

cha się ks. Kowalów. - Nie sposób wyra­

zić wszystkiego, co niosła za sobą posłu­

ga Mariana Jaworskiego - księdza, uczo­

nego filozofa, profesora, biskupa, arcybi­

skupa, kardynała, wreszcie emeryta. Po św. Janie Pawle II jest to dla mnie druga ważna postać - przewodnika, nauczycie­

la wiary i cierpliwego znoszenia cierpie­

nia, świadka odrodzenia Kościoła lwow­

skiego. Był księciem tego Kościoła - pod­

kreśla ks. Kowalów.

ks. Witold Józef Kowalów

Źródło:

«Sp. kard. Marian Jaworski. Książę odro­

dzonego Kościoła lwowskiego)) //

https://krakow.gosc.pl/doc/6509980.

Sp-kard-Marian-Jaworski-Ksiaze- odrodzonego-Kosciola-Lwowskiego

(17)

Historia Kościoła naWschodzie - IcTopia HepKBH Ha Cxo/u

SIOSTRY EUCHARYSTKI W SOWIECKIM KAZACHSTANIE

Bogactwem współczesnego Kościoła katolickiego w Kazachstanie jest różno­

rodność żeńskich zgromadzeń zakonnych.

Obecnie siostry można spotkać niemal w każdym zakątku Kazachstanu. Każde z zakonów i zgromadzeń ubogaca Kościół i przyczynia się do rozszerzania wiary. Od życia kontemplacyjnego za murami klasz­

tory poprzez działalność wśród najuboż­

szych oraz posługę katechetyczną i opie­

kuńczą, siostry wpisują się w krajobraz Kościoła w Kazachstanie. Należy jednak pamiętać, że możliwość przybycia sióstr otworzyła się dopiero po ogłoszeniu przez Kazachstan niepodległości.

Za czasów, kiedy Kazachstan był jed­

nym z elementów Związku Sowieckie­

go, oficjalna działalność sióstr była zabro­

niona, a one same działając w podziemiu były prześladowane. Przykładem tego są wielu dobrze znane siostry Eucharystki.

Zgromadzenie Sióstr Służebnic Jezu­

sa w Eucharystii - tak brzmi pełna na­

zwa Zgromadzenia, zostało założone w 1923 roku przez bł. Jerzego Matulewi- cza ówczesnego ordynariusza diecezji wi­

leńskiej. Celem Zgromadzenia miało być szerzenie oświaty i podniesienie pozio­

mu życia religijnego katolików mieszka­

jących na wschodnich kresach Polski. Do zgromadzenia Ojciec założyciel chciał przyjmować przede wszystkim dziewczę­

ta pochodzące z tamtych terenów, znają­

ce miejscową mentalność, co miało uła­

twić siostrom pracę w tamtym środowi­

sku. Pierwszy dom formacyjny znajdo­

wał się w miejscowości Drui leżącym w województwie wileńskim. Po zakończe­

niu drugiej wojny światowej i po zmianie granic, część sióstr wróciła do Polski, a te które postanowiły zostać w ZSRS, zostały umieszczone w trzech placówkach: Drui, Brasławiu i Słobódce. W 1949 siostry z Drui przez władze sowieckie zostały wy­

pędzone, a Zgromadzenie zostało rozwią­

zane. Siostry przeszły do pracy podziem­

nej mieszkając razem w małych wspól­

notach w różnych częściach Związku So­

wieckiego.

Do Kazachstanu siostry Eucharystki dotarły w 1976 roku, wtedy zamieszkały w Karagandzie i Celinogradzie (Nur Suł­

tan), a w roku 1977 także w Kustanaju.

Siostry zajmowały się przygotowa­

niem dzieci, młodzieży oraz dorosłych do przyjęcia sakramentów chrztu, komu­

nii św., spowiedzi. Wraz z kapłanami wy­

jeżdżały do okolicznych miejscowości, aby gdy kapłan spowiadał prowadzić ka­

techezę. Były także organistkami i zakry- stiankami dbając o czystość i bieliznę ko­

ścielną. W Karagandzie siostry prowadzi­

ły podziemną katechezę przez cały rok.

Przepisywały katechizm po rosyjsku i po niemiecku rozdając go zainteresowanym osobom.

Tak tajną posługę katechetyczną wspo­

minała siostra Roza Schmidtlein:

„W 1983 roku, w Zecie przyjechał na krótko ks. Jan Bielecki i bardzo prosił, aby któraś z sióstr (z Celinogradu) przy­

jechała do wsi Izobilnoje i przygotowa­

ła tam dzieci do I Komunii św. Ponieważ miałam jeszcze 4 dni urlopu, s. przełożona (Eugenia Gening) pozwoliła mi na wyjazd, choć to bardzo przezywała. Od miasta do

(18)

Siostry Eucharystki z arcybiskupem Janem Pawłem Lengą

Fot. Archiwum wsi trzeba było iść 8 km przez step. Doje­

chałam więc do miasta i dalej szłam pie­

szo. Ktoś jadący samochodem zatrzymał się i zawiózł mnie do wsi. Tam zaczęłam szukać rodziny, do której skierował mnie ksiądz. Okazało się, że było tam wiele ro­

dzin o takim samym nazwisku, ale wkrótce znalazłam właściwą. Byli to starsi, bardzo pobożni ludzie, przy których pomocy moż­

na było rozpocząć pracę. Wkrótce o moim przyjeździe dowiedziała się cała wieś i za­

częły się zbierać dzieci, dorośli, starusz­

kowie. Te przewidziane cztery dni były wypełnione programowymi zajęciami od świtu do nocy. Lekcje przedłużały się do 2 godzin bez przerwy, po 4 grupy dzien­

nie. W przerwach i wieczorami były roz­

mowy z dorosłymi. Były dzieci, które ucie­

kały od rodziców i po kryjomu przychodzi­

ły, by uczyć się modlitwy, albo też nalega­

ły na mamę, aby odnalazła katechizm.

Konspiracja była absolutna. Każde dziecko rozumiało to doskonale. Zajęcia

odbywały się każdego dnia w innym domu.

(...)

Tak minęły cztery pełne dni. Nikt nie wiedział kim jestem, skąd przyjechałam i jak się nazywam".

W tajemnicy przed władzami w ich domach zbierali się ludzie wierzący na wspólnej modlitwie różańcowej, za zgo­

da kapłanów udzielały komunii św., a w niedziele, gdy nie było kapłana, wszystko było przygotowane jak do Mszy św. Sio­

stry oraz zaufane osoby odmawiały po ko­

lei modlitwy mszalne, by choć tak przeżyć Dzień Pański. W domach sióstr przecho­

wywano zawsze Najświętszy Sakrament.

Aby nie budzić podejrzeń, siostry pra­

cowały albo uczyły się w szkołach. Były między innymi pielęgniarkami, pracowa­

ły w aptece.

Mimo zachowania wszelkich środków ostrożności, (siostry chodziły bez habi­

tów), na nabożeństwa starano się zapra­

szać tylko zaufane osoby, siostry były pod

(19)

[Al-okuJlJ, 7 (7S?) $tyZ^Z^-f<Ty 20274. TH. 77 obserwacją KGB i doświadczały różnych

represji i prześladowań.

Kiedy od 1980 roku w Celinogradzie pracował ks. Bolesław Babrauskas, z któ­

rym siostry współpracowały, to zarówno on jak i siostry były pod stałym nadzo­

rem „aniołów stróżów”, którzy od świtu do nocy obserwowali ich dom. Prześlado­

wania nasiliły się we wrześniu 1984 roku, kiedy władze zabroniły księdzu dalszego wykonywania posługi zmuszając go do wyjazdu. W kościele regularnie wybija­

no szyby. Siostry bojąc się rewizji usunę­

ły z domu wszystko co mogłoby być po­

wodom do ich oskarżenia. Zdarzyło się również, że także siostrom wybijano szy­

by. Innym razem zjawiła się kobieta pod pretekstem obliczania powierzchni miesz­

kaniowej, lecz było widać, że szuka kapli­

cy. (Najświętszy Sakrament, był schowa­

ny w jednej ze szufladek szafonierki). W domu założono siostrom podsłuch. Pew­

nej nocy o 24.00 ktoś rzucił kamieniem na blaszany dach. Siostry bały się wyjść by zobaczyć co się stało. O 1.00 w nocy w całej okolicy nie było prądu, a na dom sióstr spadł grad kamieni, który powybi­

jał wszystkie szyby i o mało nie uszkodził dachu.

Także w miejscach pracy siostrom nie dawano spokoju. Przychodziły do nich różnie osoby grożąc rewizją, oskarżając siostry o współprace z zagranicą. Na te­

mat sióstr próbowano się także czegoś do­

wiedzieć od osób, które z nimi pracowa­

ły. Próbą wydobycia jakiejś informacji od sióstr było zatrudnienie się przez jednego z pracowników KGB w instytucji, gdzie pracowała s. Roza Schmidtlein, aby przez częste kontakty w pracy uzyskać od niej interesujące dane.

W Karagandzie milicja kilkakrot­

nie próbowała przeprowadzić rewizje w domu sióstr. Za pierwszym razem to się nie udało, gdyż milicjanci pomylili domy

i weszli do sąsiadów sióstr. Jednak już w 1982 roku rewizja doszła do skutku. Zna­

leziono wtedy Najświętszy Sakrament, a siostry zostały ukarane grzywną. Sio­

stra Franciszka Buls otrzymała 50 rubli grzywny, s. Maria Feist - 30 rubli, a s. He­

lena Ryży - 20 rubli. Udzielono im także ostrzeżenia, aby się nie zbierały razem, w wyniku tego siostra Maria i Helena przez pewien czas ukrywały się u swoich rodzi­

ców, gdyż dom sióstr był pod obserwacją.

Mimo prześladowań, zgromadzenie sióstr Eucharystek nie tylko przetrwało w podziemiu, ale również rozwijałsię przez nowe powołania zakonne także z Kazach­

stanu. Dzięki posłudze sióstr wiele osób mogło przygotować się do przyjęcia sa­

kramentów, a księża mieli wsparcie w pra­

cy duszpasterskie.

Mimo zakazów władz, Jezus Chry­

stus utajony w Najświętszym Sakramen­

cie błogosławił i błogosławi kazachskiej ziemi i jej dzieciom.

ks. Błażej Michalewski Na podstawie:

s. Halina Strzelecka SJE, ((Początki Zgro­

madzenia Sióstr Służebnic Jezusa w Eu­

charystii (1923-1945») [w:] ((Studia hi­

storii Kościoła w Połsce» t. VIII, Warsza­

wa 1987.

s. Halina Strzelecka SJE, ((Służebnice Je­

zusa w Eucharystii na terenach Związku Radzieckiego w larach 1945-1991», War­

szawa 1994.

s. Janina Samolewicz SJE, ((Losy sióstr eucharystek na terenach ZSRR». [w:]

((Żeńskie zgromadzenia zakonne w Euro­

pie Środkowo-Wschodniej wobec totalita­

ryzmu komunistycznego», Warszawa 2012.

(20)

Dziedzictwo - Cna^ffliiHa

RZEŹ KOLONII GUCIN NA ZIEMI WŁODZIMIERSKIEJ

Kolonia Gucin położona była w gm.

Grzybowica, pow. Włodzimierz Wołyń­

ski, woj. Wołyńskie. Należała do kat. pa­

rafii we wsi Zabłoćce, gdzie był murowa­

ny, barokowy kościół pw. Świętej Trójcy.

Wierni mieli do kościoła ok. 9 km drogą.

Gucin była to niemała gromada polska li­

cząca ok. 35 polskich rodzin, tj. ok. 170 osób oraz kilka rodzin ukraińskich i mie­

szanych [1], Miejscowość rozłożona była w trzech liniach. W pierwszej linii do lasu mieszkali Polacy, na drugiej linii też Po­

lacy, natomiast w trzeciej linii mieszka­

ły dwie polskie rodziny: Mochnaczewscy oraz Marmurowscy, reszta rodzin to ukra­

ińskie [2],

Ludzie żyli pobożnie, poczciwie i zgodnie! Wielokulturowa sielanka wołyń­

ska skończyła się z początkiem wojny ale wciąż dawała żywą nadzieję na spokoj­

ne przetrwanie b. ciężkiego czasu okupa­

cji wpierw sowieckiej (1939-41), a potem hitlerowskiej (1941-44). Okrutny los Ży­

dów wołyńskich zgładzonych do ostatnie­

go (1941-43), niestety także nie obudził polskiej czujności. Nawet coraz częściej dochodzące wieści o krwawych napa­

dach na rodziny polskie nic tu właściwie nie zmieniło, a absolutnie powinno. Bra­

kowało wojskowego doświadczenia i na­

turalnie broni, a nadto miejscowi Ukraiń­

cy uspokajali Polaków, swoich sąsiadów i często kumów, że nic im nie grozi. [3] To wszystko miało swoje bezpośrednie prze­

łożenie na faktyczny brak zorganizowanej samoobrony w tej kolonii.

Wspomina Pan Władysław Kuczek z kolonii Gucin: „Ojciec mój Jan Kuczek, z wykształcenia felczer prowadził, jako

osadnik cywilny niewielkie gospodarstwo rolne. Wobec narastającego zagrożenia ze strony band ukraińskich niejednokrot­

nie zastanawiał się czy nie przenieść się w jakieś względnie bezpieczniejsze miejsce, choćby do Włodzimierza. Był jednak wie­

lokrotnie zapewniany przez miejscowych Ukraińców, że nic mu nie grozi, choćby ze względu na liczne zasługi i świadczenia lekarskie, które czynił nader często bezin­

teresownie, także w stosunku do Ukraiń­

ców. Nie uchroniło go to od śmierci, kie­

dy miał miejsce napad. Miejscowi Ukraiń­

cy nie brali bezpośredniego udziału w wy­

mordowaniu mieszkańców Gucina, ale też nie zrobili niczego, aby do tego nie dopu­

ścić" [4].

ZARYGLOWALI DRZWI KUŹNI OB­

LALI BENZYNĄ I PODPALILI

Niebezpieczna gra mieszkańców Gu­

cina na przeczekanie skończyła się b. tra­

gicznie w „Krwawą Niedzielę'" 11 lipca 1943. O świcie kilkuset osobowa grupa na­

cjonalistów ukraińskich dokonała napadu.

W pierwszej kolejności cała kolonia zosta­

ła otoczona przez uzbrójonach upowców.

Następnie b. wielu mieszkańców opraw­

cy przemocą spędzili do starej, nieużywa­

nej kuźni w gospodarstwie Jana Krzyszta- na. Drzwi zaś zaryglowano, oblano obficie benzyną i podpalono. Pośród dantejskich scen w palącej się kuźni, kilku mężczyzn zdołało zrobić wyłom w ścianie i część lu­

dzi uciekła pod osłoną kłębów dymu, kry- jąc się w pobliskim łanie żyta. Większość jednak zginęła w płomieniach. [5]

Wspomina pan Alfons Krzysztan z Wrocławia: „11 lipca 1943 r. kolonia

(21)

Gucin została niespodziewanie otoczo­

na przez uzbrojoną bandę nacjonalistów ukraińskich. Ponieważ była to niedzie­

la, większość Polaków przebywała w tym czasie w swoich domach. Po kolei do każ­

dego domu wchodziło po kilku oprawców i całe rodziny nie wyłączając nawet dzieci wypędzano z domu i pędzono do starej, nie używanej już kuźni, położonej przy drodze w gospodarstwie Jana Krzysztana. Kiedy wtargnęli do mieszkania Piotra Traczykie- wicza, żona jego Maria, nie chciala wyjść z domu, wtedy na oczach męża i córki Cze­

sławy została zarąbana siekierą na progu mieszkania. Śmierć matki widziała rów­

nież jej córka Apolonia, która ukryła się w niezauważonej piwnicy, naprzeciw drzwi mieszkania. Kiedy nacjonaliści zgroma­

dzili w kuźni wszystkich ludzi, zaryglowa­

li drzwi, oblali benzyną i podpalili, a na­

stępnie zaczęli strzelać. Pod naporem ży­

wych jeszcze mężczyzn zrobił się wyłom w ścianie i ludzie zaczęli uciekać. Kilku oso­

bom, których kule nie dosięgły udało się uciec, a między nimi, uciekło troje dzieci Jana Krzysztana, które pełzając pod kłę­

bami dymu, nie zauważone weszły do gra­

niczącego łanu żyta. Drugiego dnia głod­

ne i przerażone wyszły i zostały zauważo­

ne przez starą Ukrainkę, która mieszkając na uboczu pod lasem, zaopiekowała się nimi. Po pewnym czasie nacjonaliści zro­

bili drugi nalot i wykańczali małżeństwa mieszane. W rodzinie Marmurowskich zięć Ukrainiec zamordował swoją żonę i dwoje dzieci, bo taki był warunek przyję­

cia go do OUN. Pawła Burdę ożenionego z Ukrainką oprawcy oszczędzili, ale zmu­

sili go do oglądania mordów i grzeba­

nia pomordowanych. Jego zamordowana matka leżała na drodze tratowana przez konie i ludzi. Mordercy nie pozwolili mu usunąć z drogi ciała matki. Niedługo po­

tem ostrzeżony przez starego Ukraińca o grożącym mu niebezpieczeństwie uciekł

wraz z żoną do Włodzimierza Wołyńskie­

go. Przyszli także do starej Ukrainki, któ­

ra ukrywała dzieci Krzysztana, grożąc, że w razie sprzeciwu wydania ich, zamordu­

ją ją, a dzieci i tak zabiją. Wobec prze­

mocy kobieta uległa i wydała troje dzieci, które żywcem wrzucono do studni, przed ich własnym domem. Z rodziny Traczykie- wiczów uratowała się Apolonia, która po wyjściu z piwnicy ukryła się w łanie zbo­

ża. Tam znalazła ją Ukrainka o nazwisku Muzyka i zaopiekowała się nią, udziela­

jąc schronienia. Wkrótce jednak doradzi­

ła dziewczynie aby uciekała dalej, gdyż tu czeka ją wcześniej czy później niechyb­

na śmierć. Syna tej starszej kobiety nacjo­

naliści zamordowali za to, że nie chcial z nimi mordować Polaków. Apolonia miesz­

ka obecnie w Szczebrzeszynie i jest jed­

nym, z nielicznych już dziś, świadków tra­

gedii mieszkańców kolonii Gucin'' [6].

Szczególną ofiarę poniósł też Po­

lak Jan Koch syn Józefa i Bronisławy z d. Marmurowska, jego żona Aleksandra z d. Kossowska (1920-1941, zmarła przy porodzie Bogusia). Jan został przywiąza­

ny do studni i zadźgany sztyletami, a pół­

toraroczny Boguś (sierota) został prze­

cięty na pół. Kochowie byli potomkami Jana Jakuba i Katarzyny z d. Hausner (zm.

29.03. 1893 r. w Falemiczach), osadników galicyjskich przybyłych na Wołyń z osady Fehlbach (Kobylnica Ruska). [7]

BANDEROWCY PRZYWIĄZUJĄ SWOICH DO DRZEW 1 OBCINAJĄ IM KOŃCZYNY

Makabryczne sceny miały też miej­

sce w tzw. mieszanej części kolonii Gucin, gdzie banderowcy dopuścili się diabolicz- nych zbrodni nawet na swoich rodakach, wstawiających się za niewinnymi Polaka­

mi. I to właśnie owi Sprawiedliwi Ukra­

ińcy są prawdziwymi, a nie malowanymi bohaterami współczesnej Ukrainy i Cer­

(22)

kwi grecko-katolickiej, to również wiecz­

ni i nigdy niezapomniani męczennicy Wo­

łynia i Kresów. W wiekopomnym dzie­

le Władysława i Ewy Siemaszko pt. lu­

dobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945” czytamy: „[...] Drugim miej­

scem mordu była stodoła Jachyma (Jachi- ma?), do której upowcy spędzili Polaków mieszakjących od strony wsi Myszków (gm. Grzybowica), tj. ok 15 rodzin. Część Polaków zginęła w różnych miejscach na terenie wsi. W Gucinie byli również mor­

dowani Polacy z sąsiedniej wsi Myszków.

Mienie zostało zrabowane, a domy roze­

brane i wywiezione. Szacuje się, że zginę­

ło 140 osób, mieszkańców Gucina i Mysz­

kowa. Zwłoki zostały zakopane w trzech zbiorowych mogiłach, znajdujących się obecnie na polach kołchozowych” [8],

Mocną i ciekawą relację o Rzezi w mieszanej części kolonii Gucin, zamie­

ścił także Tomasz Zdunek w artykule pt.

„Wykosimy wszystkich Lachów po Warsza­

wę”. Czytamy w niej: „[...] Niedziela, 11 lipca 1943 roku. Pada deszcz. Ojciec Jó­

zefa Ostrowskiego, nastoletniego chło­

paka, nie obawia się partyzantów z UPA.

Owszem, jest Polakiem, jednak urodził się na Wołyniu i mieszka tu całe swoje życie.

Nawet jego syn Józef nie umie popraw­

nie mówić po polsku. Każdy dzień przy­

nosi informacje o kolejnych rzeziach na Polakach. Banderowcy mogą zjawić się o każdej porze. Ojciec Józefa przez chwilę waha się, czy nie wyjechać, jak jego sąsie- dzi. Jednak do pozostania namawiają go ukraińscy znajomi, którzy zapewniają, że żadna krzywda mu się nie stanie.

Ranek. Banda Ukraińców napada na polską wieś Gucin. Wpadają do domu są­

siadów. Cała rodzina jeszcze śpi. Rodzi­

ce zostają zakłuci jeszcze w łóżku. Cór­

ka posiekana nożami. Wnętrzności wypły­

wają na wierzch. Najmłodszy syn umiera

przybity’ do podłogi drewnianym kołkiem w brzuch. Józefa budzi krzyk. Ojciec każę mu uciekać do pobliskiego lasu. Sam pa­

kuje najpotrzebniejsze rzeczy i szykuje się do ucieczki. Matka i młodsza siostra pła­

czą.

Sąsiedzi z gospodarstwa obok kry- ją się w stodole. Mają dwójkę synów. Ze

starszym Józef chodzi do szkoły. Młodszy ma zaledwie rok. Banderowcy przeszuku­

ją ich dom. Wybiegają na podwórko. Mu­

szą znaleźć każdego Polaka. Dziecko za­

czyna płakać. Matka próbuje je uciszyć.

Za późno. Partyzanci zamykają stodołę i podkładają ogień.

Józef jest już za domem. Czeka na ro­

dzinę. Banderowcy przychodzą i po nich.

Wyciągają jego ojca, matkę i siostrę z domu. Na ich podwórze przybiegają ukra­

ińscy sąsiedzi. Wstawiają się za jego oj­

cem. Józef ukrywa się w ogrodzie. Jego rodzina zostaje spalona żywcem. Sąsia­

dów bandyci przywiązują do drzew, obci­

nają im - jako zdrajcom - kończyny.

Kilka godzin później jest już po wszyst­

kim. Banderowcy wsiadają na furmanki i jadą dalej. Pozostawiają za sobą spalone

domy i ciała pomordowanych. [...]” [9]

Dużą ofiarę poniosły także rodziny polskie Mochnaczewskich i Marmurow- skich. Zamordowany został Karol Moch- naczewski s. Adolfa i Marii z d. Bobrow­

ska, jego żona Janina z d. Trochimowicz z Antonówki, córka Marii z d. Pielecka, oraz syn Wiesław (1928-1943). Rodzi­

na Mochnaczewskich wywodziła się ze wsi Radowicze, gm. Werba. Janina mia­

ła wujka Adolfa w Orlechówce. Miesz­

kała tu ciotka Karola - Katarzyna Koch z d. Mochnaczewska, która w 1936 r. prze­

pisała Karolowi to gospodarstwo. Z rze­

zi banderowskiej ocalał jedynie syn Bole­

sław. I właśnie z relacji Bolesława Moch- naczewskiego złożonej już po wojnie, znamy te fakty: „Zanim nastąpił napad

(23)

Ukraińców, Bolesław poszedł paść konie, a jego brat uganiał się za krowami. Jak Bolek wrócił do domu, to znalazł swoich bliskich już martwych, były to trzy oso­

by: mama Janina, tato Karol oraz ciocia Kasia Koch. Gdy zobaczył, że do sąsiada Marmurowskiego idzie siedmiu Ukraiń­

ców, uciekł do innego sąsiada — Ukraiń­

ca. Prosił go, że jak brat (Wiesław) wróci z krowami, to żeby ukrył go u siebie. Ran­

kiem wrócił do swojego domu i znalazł przy studni ciało swojego brata. Ogółem wg relacji Bolesława Mochnaczewskiego we wsi Gucin zginęło 140 osób".

7, rodziny Marmurowskich zamordo­

wano tego dnia Marcelego, jego żonę An­

toninę z d. Procajło i ich dwie córki. Na szczęście synowie: Józef i Ludwik zostali przez Bożą Opatrzność ocaleni i po woj­

nie osiedli w Zamościu [10].

Z rzezi wyratowała się z dziećmi przy­

tomna Józefa Dul z d. Piszkało, żona Wa­

lentego. Mieszkali w murowanym pod­

piwniczonym domu, posiadali duże go­

spodarstwo wraz sadem, głównie owo­

cowym. W czasie napadu Józefa ukry­

ła dzieci w schronie pod lipą. Następ­

nie przedostali się do Lwowa. Przeżycia oraz wychowanie patriotyczne, które nie poszło w las, sprawiły, że syn Stanisław ur. w 1922 (zmarł w 1982 r. Nowym Tar­

gu), wrócił na Wołyń i bohatersko wal­

czył w szeregach 27 Wołyńskiej Dywizji AK, ps. «Narcyz», podobnie jego rodzona siostra Paulina 1926-2014, która była po­

tem łączniczką w 27 WD AK. Jedynie sio­

stra Władysława (1925-1973), została we Lwowie, a później przyjechała do kraju w ramach ((.repatriacji)) [11],

MATKA LEŻAŁA NA DRODZE TRATOWANA PRZEZ KONIE I LUDZI

Niestety banderowcom mało było i tego ludobójstwa. Przyszła Ukraina mia­

ła być rasowo czysta, jak owa szklanka

wody. Miejsca dla Żydów, Lachów, Or­

mian, Rosjan, Czechów (oraz innych cu- żyńców tam już nie było). Po temu krwa­

wy terror trwał przez natępne dni, tygo­

dnie i miesiące w najlepsze. W wiekopom­

nym dziele Władysława i Ewy Siemasz­

ko pt. „Ludobójstwo dokonane przez na­

cjonalistów ukraińskich na ludności pol­

skiej Wołynia 1939-1945", znów czyta­

my: „Pawła Bubę ożenionego z Ukrainką, oprawcy wprawdzie 11 lipca oszczędzili i zmusili go jedynie do oglądania mordów i grzebania pomordowanych, jednak wkrót­

ce muisal uciec do Włodzimierza Wołyń­

skiego ostrzeżony przez starego Ukraińca.

Jego zamordowana matka leżała na dro­

dze tratowana przez konie i ludzi. Morder­

cy nie pozwolili mu usunąć z drogi ciała matki. [...] Uratowana przypadkowo Apo­

lonia Traczykiewicz, córka Piotra i Ma­

rii lat 18, będąca świadkiem zamordowa­

nia swej rodziny, została przygarnięta w stanie szoku przez Ukraińca Petra Muzy­

kę, nauczyciela i członka UPA. Został on zastrzelony ponieważ nie chciał jej wydać oprawcom. Wówczas jego matka w nocy przyprowadziła Apolonię Traczykiewicz do Iwanicz (gm. Poryck), gdzie była sa­

moobrona i zgromadzeni uchodźcy" [12], Wielu ludzi zginęło na kolonii Gucin podczas tych strasznych kainowych dni.

Wiele nazwisk ustalili Władysław i Ewa Sie­

maszkowie, podają je w swoim dziele. Tutaj wymieniam tylko te, które mi osobiście uda­

ło się odnaleźć w badanych źródłach, a za­

tem: Kuczek Jan lat 55, Kuczek Maria lat 50, Kuczek Maria lat 16, Kuczek Wacław lat 29, Adamkiewicz Stanisław z 5-letnim synem.

Cisek, Gałczyński, Koch Adam z żoną, Ko­

sowski, Krzysztan Alfons lat 4, Krzysztan Henryk lat 5, Krzysztan Irena lat 8, Krzysz­

tan Zdzisław lat 2, Krzysztan Zofia, matka, Małek, Mareczko Józef i jego rodzina, Mi­

chalik i jego rodzina - 4 osoby, Romanow­

ski, Sławik, Tomczyk [13],

(24)

«Ja będę żył w kłosach zbóż na Wołyniu*

Fot. Archiwum Szacuje się zamęczonych mieszkań ców kolonii Gucin i wsi Myszków na 140 osób. To zdjęcie to żadna przenośnia, to faktyczna, barbarzyńska rzeczywistość współczesnego Wołynia! Zwłoki zostały bowiem zakopane w trzech zbiorowych mogiłach, znajdujących się obecnie na polach pokołchozowych.

W podsumowaniu trzeba się zasta­

nowić raz jeszcze nad bezpośrednią od­

powiedzialnością za Rzeź niewinnych mieszkańców polskiej kolonii Gucin. Jó-

Prezydent RP Andrzej Duda złożył wieniec w miejscu nieistniejącej dziś

polskiej wsi Pokuta na Wołyniu.

Fot. https://www.prezydent.pl/

zef Turowski i Władysław Siemaszko w swojej pracy pt. „Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich dokonane na ludności pol­

skiej na Wołyniu, 1939-1945". piszą iż wśród oprawców w Gucinie był dowód­

ca bandy banderowców Alosza Kalińczuk, który po wojnie był sądzony w Lublinie i skazany na 15 lat więzienia [14], Choć już we wspólnym swoim dziele z córką Ewą Siemaszko, Pan Władysław Siemszko na­

pisał: „Zidentyfikowaie morderców było niemożliwe, ponieważ zagłady ludności polskiej Gucina dokonywały bojówki UPA z dalszych miejscowości. Wprawdzie w napadzie na kolonię miejscowi Ukraiń­

cy nie uczestniczyli, ale też nie zrobili nic, żeby nie doszło do rzezi" [15].

Nie ma jednak żadnych wątpliwości, iż byli to dobrze zorganizowani i dobrze uzbrojeni banderowcy, ci sami którzy dziś są państwowo i cerkiewnie bohaterami współczesnej Ukrainy. To woła wprost o pomstę dio Nieba! Gdzie bowiem praw­

da, gdzie sprawiedliwość, gdzie miłosier­

dzie względem ofiar uludobójstwa?! Mie- szakańcy polskiej kolonii Gucin ginęli w Krwawą Niedzielę, już o świcie, zupeł­

nie jak mieszkańcy Dominopola na Zie­

mi Swojczowskiej. Akcja przebiegła nie­

mal wzorowo, mieli zginąć wszsyscy i co

(25)

do jednego. Widać dowództwo UPA oba­

wiało się tej mocnej społeczności i prze­

widziało wszelkie środki bezpieczeństwa, nie mogło być fuszerki ze strony zwy­

kłych siekiemików. Ta akcja miała za­

kończyć się powodzeniem, czyli masa­

krą mieszkańców Gucina. I tak się stało, tu Ukraińcy o dziwo okazali się raz jesz­

cze b. skuteczni i zaradni! Czy to z kolei raz jeszcze nauczy nas Lachów czegoś na przyszłość, czy może raczej znów nic nie wzrośnie, z tej niewinnej krwi męczeń­

skiej, która dziś żyje w żółtych łanach kło­

sów na pokołchozowych polach na współ­

czesnym Wołyniu?!

Sławomir Tomasz Roch Przypisy:

[1] Władysław Siemaszko, Ewa Siemasz­

ko, ((Ludobójstwo dokonane przez nacjo­

nalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945>\ Warszawa 2000, Tom I, s. 828.

[2] http://free.of.p1/w/wolynskie/miejsca -g/gucin-lO.html

[3] Władysław Siemaszko, Ewa Siemasz­

ko, ((Ludobójstwo dokonane przez nacjo­

nalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945», Warszawa 2000, Tom I, s. 828.

[4] Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Warsza­

wa, IV/16.

[5] Turowski Józef, Siemaszko Władysław, ((Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich do­

konane na ludności polskiej na Wołyniu, 1939-1945», Warszawa 1990, s. 80-81.

[6] Główna Komisja Badania Zbrod­

ni przeciwko Narodowi Polskiemu, War­

szawa, IV/14, IV/17, Turowski Józef, Sie­

maszko Władysław, ((Zbrodnie nacjona­

listów ukraińskich dokonane na ludności polskiej na Wołyniu, 1939-1945», Warsza­

wa 1990, s. 80-81.

[7] http://free.of.p1/w/wolynskie/miejsca -g/gucin-lO.html

[8] Władysław Siemaszko, Ewa Siemasz­

ko, ((Ludobójstwo dokonane przez nacjo­

nalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945», Warszawa 2000, Tom 1, s. 828.

[9] https://wzzw.wordpress.

com/2010/01 /25/wykosimy-wszystkich- lachow-po-warszawe/

[10] http://free.of.p1/w/wolynskie/miejsca -g/gucin-lO.html

[11] Jak wyżej.

[12] Władysław Siemaszko, Ewa Sie­

maszko, ((Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945», Warszawa 2000, Tom I,’ s. 828-829.

[13] Sławomir Tomasz Roch, ((Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich popełnione na Polakach w powiecie Włodzimierz Wołyń­

ski w latach 1939-1944>\ Praca Magister­

ska IH UW, maj 1997, s. 156-159.

[14] Turowski Józef, Siemaszko Włady­

sław, ((Zbrodnie nacjonalistów ukraiń­

skich dokonane na ludności polskiej na Wołyniu, 1939-1945», Warszawa 1990, s.

80-81

[15] Władysław Siemaszko, Ewa Sie­

maszko, ((Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945». Warszawa 2000, Tom I, s. 828-829.

Cytaty

Powiązane dokumenty

lu Rosjan prawie to samo, więc marzenie o zjednoczeniu tych ziem z Rosją wydaje się wielu Rosjanom - nie tylko tym żyjącym w Rosji ale także i tym żyjącym na Biało­. rusi

su postaci biskupa Adolfa Piotra Szelążka, przytacza się również świadectwa osób towarzyszących mu na co dzień, w jego kapłańskim posługiwaniu. Za taką osobę uznać

w XX rocznicę śmierci śp. Adolfa Piotra Szelążka, ordynariusza diecezji łuckiej s. 8-9: Henryk DĄBROWSKI, Najstarszy więzień Kijowa. Biskup dr Adolf Piotr Szelążek s. 10:

A jednak, gdy bliżej się temu przyjrzymy, okaże się, że właśnie od Akcji Katolickiej, w pewnym stopniu przynajmniej, zależy lepsza przyszłość rodziny katolickiej w Polsce

Kiedy biskup Szem- bek, prekonizowany 9 listopada 1903 me ­ tropolitą mohylewskim, przeniósł się z Płocka do Sankt Petersburga, do stolicy Cesarstwa wyruszył w ślad za nim

W marcu 1943 zaczęła się już nie spora ­ dyczna lecz masowa rzeź Polaków doko ­ nywana przez Ukraińców , przeważnie na wsi, gdzie nie było ani wojska niemieckie ­ go

Nie wolno dopuścić do tego, by Jan Paweł II przeszedł pośród nas i oddalił się, tak jak niegdyś uczynił to Jego i nasz Mistrz.. Obecnie - bardziej niż

ŚWIĘTYMI SIĘ NIE RODZIMY, ŚWIĘTYMI SIĘ STAJEMY. Tak oto skromne, ofiarne życie stało się ziarnem, które obumarło za młodu by ukazać, jak wielka może być wiara