• Nie Znaleziono Wyników

“L’humanité de Dieu“, François Varillon, Paris 1974; “La souffrance de Dieu“, François Varillon, Paris 1975 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "“L’humanité de Dieu“, François Varillon, Paris 1974; “La souffrance de Dieu“, François Varillon, Paris 1975 : [recenzja]"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Rusecki

“L’humanité de Dieu“, François

Varillon, Paris 1974; “La souffrance

de Dieu“, François Varillon, Paris

1975 : [recenzja]

Studia Theologica Varsaviensia 15/2, 267-276

(2)

Studia Theol. Vars. 15 (1977) nr 2

F r a n ç o i s V a r i 1 l o n, L ’h u m ilité de D ieu, Paris 1974,

■Centurion, ss. 164; tenże, La souffra nce de D ieu, P a ris 1975,

•Centurion, ss. 115.

"W teologii katolickiej obserwuje się coraz częstsze zjawisko odchodze­ n ia od tradycyjnej jej koncepcji, bazującej na m etafizyce arystotelesow - sko-tom iistycznej. Jest to o tyle zrozumiałe, że teologia zbudowana na tejże m etafizyce w szystkie wydarzenia zbawcze interpretowała statycz­ nie, akcentując ich naturę, a pomijając ich w ym iar egzystencjalno-histo- ryczny. Tym sam ym była ona niepełna w stosunku do dynam icznej hi­ storii zbawienia przedstawionej w Piśm ie św. Z tych i innych w zględów {rozwój filozofii analitycznej, teologii śm ierci Boga) m ówi się dziś o „koń­ cu ” m etafizyki w teologii, a konsekw entnie o w ejściu teologii w erę po- m etafizyczną, która swój przedmiot próbuje ujm ować w perspektywie h istorii i eschatologii (por. C. G e f f r é , Un nouvel âge de la théologie, P aris 1972, zwłaszcza rozdz.: Sens et non-sens d ’une théologie non m é-

taphisique, s. 67—81).

Nic dziwnego, że teologia pozbawiona sw ego dotychczasowego gruntu rozw ija się w ielokierunkow o, często naw et na zasadzie przeciwieństw czy raczej skrajności (por. np. dzieło H. U. v o n B a l t h a s a r a, La

G lo ire et la Croix, w którym autor przedstawia chw ałę Bożą jako przed­

m iot i sens teologii, z om awianym dziełem o. V a r i 11 o n a, L ’humilité

d e Dieu). N iew ątpliw ie do w ieloaspektow ego interpretowania zagadnień

teologicznych przyczyniła się także w spółczesna herm eneutyka biblijna, teologiczna i filozoficzna, która wskazała now y sposób odczytyw ania i rozum ienia podstaw owych pojęć teologicznych.

W w yżej w ym ienionych pracach F. V arillon podejm uje próbę inter­ pretacji pojęcia Boga. Zasługują one na pobieżne choćby om ówienie przynajm niej z dwóch powodów: ze w zględu na oryginalność rozw iązy­ w an ia podjętej problem atyki, jak i z uw agi na język oraz styl, które radykalnie odbiegają od dotychczas używ anych na terenie teologii.

Być może, w ynika to z pew nych uwarunkowań typu biograficznego,

& m ianow icie z tego, że Varillon był m. in. profesorem literatury (prze­

prow adzał naw et badania literackie nad twórczością F é n e l o . n a , С 1 a u- d e 1 a i P é g u y ’ e g o), filozofii, jak również przez długi czas kapela­ nem m łodzieży gim nazjalnej i studenckiej, dla której w ygłaszał często rekolekcje. Przypuszczalnie to zadecydowało o form ie pisarskiej autora,

(3)

2 6 8 M A R I A N R U S E C K I

[2]

w której rozważania filozoficzne, teologiczne i z zakresu duchowości chrześcijańskiej, są wyrażane stylem na wskroś literackim , dialektycz­ nym. Zresztą w pracach sw ych niem al w równym stopniu powołuje się na przem yślenia i sform ułowania filozofów , teologów i m istyków , co literatów , poetów, a nawet artystów ( B l o n d e 1, G u a r d i n i , d e L u b a c , św. J a n o d K r z y ż a , C l a u d e l , P é g u y , M a r é ­ c h a l , M o u n i er., B a c h , M o z a r t i in.). Trzeba tutaj stwierdzić, że nie osłabiło to w cale jego w nikliw ych analiz teologicznych, choć nie można powiedzieć, żeby ułatw iało śledzenie m yśli autora. Ze względu na poruszoną problem atykę, w zasadzie zbieżną i dopełniającą się, oraz na stosowaną jedną m etodę oba dzieła om ówione zostaną łącznie.

Od pewnego czasu teologia jest w trakcie poszukiwania określenia swego przedmiotu. Oczywiście, zawsze był i jest nim Bóg, ale ostatnio chętnie w łącza się do tego tem atu ogólne rozważania o człowieku, i św ie­ cie, a naw et zagadnienia bardziej szczegółow e typu historycznego, p sy­ chologicznego i socjologicznego. Varillon zdecydow ał się jednak m ówić w sw ych pracach tylko o B.ogu, zaznaczając, że Bóg, jest w yłącznym , a nie jednym z w ielu przedm iotem teologii, bo jest A bsolutem (s. 29 n.). Już sam e tytu ły tych prac (Pokora Boga, Cierpienie Boga) są zaskakują­ ce, bo niem al paradoksalne. Jak się w ydaje, w yrażenie „pokora Boga” zapożyczył autor albo od B e r g s o n a , który używa tego sform ułowania w II rozdz. Deux Sources, albo od E c k h a r t a , którego określenie.· „cnota, która ma na im ię pokora, jest zakorzeniona w głębi boskości” w ziął jako m otto swej pierwszej pracy (s. 5). Sam autor zresztą zazna­ cza, że do w łaściw ego zrozum ienia w artości pokory najbardziej przy­ czynili się: filozof. J. N a b e r t i teolog R. G u a r d i n i (s. 60).

Pow staje w ięc pytanie, czy w tych sform ułowaniach chodzi o czystą m etaforę, czy o sens analogiczny, czy też o hum anizację Boga w sensie dosłownym . W ydaje się, że autor ma na m yśli ostatni wariant tego p y­ tania, gdyż treść prac ściśle odpowiada ich tytułom (a w ięc same już sform ułow ania tytu łów rzucają niejako w yzw anie językow i teologii tra­ dycyjnej i m etafizyce klasycznej). Zdaniem Varillona podkreślanie hu­ m anizacji Boga jest tym bardziej konieczne, że ludzkość dehum anizuje się w w pew nym sensie (s. 14). Bóg zantropomorfizował się, aby człow iek się teom orfizow ał (s. 46, 63); autor podkreśla przy tym, że nie boi się tego stw ierdzenia i jego konsekwencji. Zresztą sam w yciąga z niego wnioski: Bóg stał się człowiekiem , upodobnił się do niego całkow icie, m ów i językiem ludzkim, bo Słowo Boże w pełni stało się słow em ludz­ kim . Varillon idzie jeszcze dalej i twierdzi, że Bóg o tyle w ięcej jest Bogiem , o ile w ięcej jest człow iekiem , o ile w ięcej jest podobny do tego. co słabe w człowieku. To m. in. staje się podstaw ą do rozważań o po­ korze Boga.

(4)

R E C E N Z J E 2 6 9

ak cen tu je w ielkość Boga, pełnię Jego bytu, m ajestat i moc. Człowieka zaś uważa za· byt przygodny i niedoskonały. To co jest w nim naprawdę w ielkie, pochodzi od Boga, który jest racją jego bytu. Według tego -o- zumoWania pokora — ontologicznie rzecz : biorąc — jest w łaściw ością bytu stworzonego, przygodnego, słabego i grzesznego, a w ięc należną człow iekow i (s. 36) i niem ożliwą u Boga jako bytu najdoskonalszego. Takie jednak rozum owanie — zdaniem. Varillona — byłoby m ożliwe i stosowne w religii abstrakcyjnej, „wyrozumowanej” , a nie chrześcijań­ sk ie j, gdzie m amy do czynienia z konkretnym faktem W cielenia. W ła­ śnie ten 'fakt burzy całą logikę naszego rozumowania, a konsekw entnie i budowaną na niej teologię.

Przez fakt W cielenia dystans m iędzy Bogiem a człowiekiem został obalony, Bóg bowiem stał się jednym z nas — człowiekiem . Dlatego też można powiedzieć, że tó, co jest w nas w ielkiego, pochodzi z Boga, ale można też powiedzieć — w oparciu o tę samą podstawę — że to, co ludz­ kie, co słabe, „znalazło się” w Bogu. Pow ołując się na rozważania Na- berta, Guardiniego i przeżycia m istyków , autor twierdzi, że jedną z cech najbardziej w łaściw ych egzystencji ludzkiej jest, w gruncie rzeczy, po­ kora, dlatego też ona staje się w łaściw ością egzystencji Chrystusa (s. 60 n. -41 n.). Przy rozważaniu identyfikow ania się Chrystusa z człowiekiem Varillon opiera się głów nie na tek ście ew angelii św. Jana (14, 9): „Kto m n ie zobaczył, zobaczył Ojca”. A więc, kto w idzi Jego — Człowieka oraz to, co jest boskie w tym Człowieku, w idzi tym samym i Boga (s. 59, 69). P oniew aż prawda o Chrystusie, który stał się pokorny i słaby, jest praw ­

dą o sam ym Bogu, dlatego nie ma innego w yjścia, jak zniszczyć cały tradycyjny w yw ód teologiczny, oparty na w szechm ocy Boga i Jego chw a­ le. Wywód ten nie tylko razi człow ieka współczesnego, ale jest niezgodny z Ewangelią, gdyż przedstawia raczej Boga filozofów (s. 25 n., 49), bu­ dzącego w człowieku bardziej strach i bojaźń niż uczucie Jego bliskości. Ponadto posiada w ielką trudność do w yjaśnienia, a m ianow icie jak po­ godzić wszechm oc i chw ałę Boga z faktem krzyża, który w ydaje się być tego zaprzeczeniem (s. 60). ,

Czy idzie zatem o jakąś rew elację w teologii i całkow itą jej przebu­ dowę? Autor nie m ówi, że nowa teologia nie będzie zajmowała się by­ tem Bożym i jego atrybutami. To pozostanie nadal jej przedm iotem , ale m u si on być ujm owany konkretnie, a nie abstrakcyjnie. Chodziłoby tu raczej o skoncentrowanie teologii na fakcie W cielenia i w yjaśnianie jego treści. W cielenie bowiem nie jest kategorią w pierwszym rzędzie ontolo- giczną, ale przede w szystkim kategorią miłości. W związku z tym rów ­ n ież w szystkie atrybuty Boga należy rozważać nie w kategoriach onto- logicznych, ale miłości. Tak też autor czyni przy rozważaniu pokory B oga. Przedstawiając krótkie rozważanie o m iłości stwierdza, że nie ma praw dziw ej m iłości bez respektowania bytu ukochanego. Jeżeli m iłość

(5)

270 M A M A N R U S E C K I

jest absolutna, to i ów szacunek dla osoby ukochanej m usi być ab solu t­ ny (s. 41). Poniew aż Bóg jest m iłością, ukochał nas do najw iększej ofia­ ry — w yrzeczenia się siebie sam ego w akcie śm ierci — i okazał nam w tym akcie ofiary, uniżenia siebie i pokory pełen szacunek. Miłość praw dziw a objawia się w pełnieniu w oli osoby ukochanej. N ie można rów nocześnie — pisze Varillon — mówić: „kocham cię” i „chcę być n ie­ zależny od ciebie” ; kiedy się kocha, chce się być zależnym: „pójdę za tobą na koniec św iata” (s. 70). Dlatego m iłość absolutna Boga ukazuje- się w C hrystusie w w oli całkow itej zależności od człowieka; wola ta określa Jego byt (oczywiście, nie chodzi tu o zależność ontologiczną Boga od człowieka). Miłość Boża odm awia sobie wszelkiego upodobania w sobie sam ej, staje się służebna, pokorna i ujawnia się w n iezw yk łej dyskrecji. W łaśnie w pokorze Chrystusa poznajem y Jego m iłość i od­ w rotnie — w Jego m iłości dostrzegamy Jego w ielką pokorę. „Bóg jest taki, jakie jest Jego bogactwo, Jego wolność i moc — bogactwo m iło­ ści, wolność m iłości, moc m iłości — nie mogą być one i nie są inaczej' tłum aczone, wyrażane, objaw iane, jak tylko przez ubóstwo, zależność- i pokorę Jezusa Chrystusa” (s. 71).

Zdaniem V arillona w ychodząc z pojęć mocy, chw ały, w ielkości nie- um ielibyśm y poznać Boga jako m iłości. Przesadny dotychczasow y akcent kładziony na autorytet Boga raczej Go oddalał od człow ieka, czyniąc Go w yniosłym „idolem dla siebie” (s. 62). Bóg może stać się b liższy człow iekow i przez oczyszczenie Jego pojęcia ze znaczeń chw ały, m ajestatu, potęgi i przyw rócenie mu pełni m iłości, wyrażającej się- w pokorze Boga. Przez nią w łaśnie i w niej ukaże się Jego najw yż­ sza moc, jako potęga m iłości. A w ięc de facto autor nie „odbiera” Bo­ gu królestw a mocy i chw ały, ale nadaje im inne znaczenie. Moc Boga,. Jego chw ała polegają przede w szystkim na nieskończonej m iłości i po­ korze Boga. Dla uniknięcia nieporozum ień należy podkreślić, że Vari­ llon pokory Boga nie utożsamia z istotą Boga. Istotą Jego jest miłość,, pokora zaś najw ażniejszym jej atrybutem. Zresztą autor om awia także inne atrybuty Boga w oparciu o podstawę, którą tworzy m iłość — Jego m ajestat, transcendencję, chwałę, wszechm oc, w szechw iedzę, d y­ skrecję, „czułość” wabec człow ieka, niewinność itp. (s. 80—103).

W drugiej sw ej publikacji Varillon zdaje się iść jeszcze dalej w sw ych odważnych twierdzeniach. Z m etafizyki klasycznej (scholasty- cznej) w iem y, że cierpienie jest niejako przynależne człow iekow i, jest wyrazem jego bezsilności i nędzy oraz środkiem , za pomocą którego- lepiej uświadam ia on sobie w łasną skończoność i niedoskonałość. Stąd Bóg jako byt najdoskonalszy nie może cierpieć; jest On bowiem n iez­ m ienny, bez żadnej przym ieszki niedoskonałości, a w ięc i niecierpiętli- w y (s. 51, 53 n.). W rozdz. III przytacza argum enty od filozofów sta­ rożytnych począwszy ( K s e n o f a n e s , E l e a c i , P a r m e n i d e s , ,

(6)

[5] B E C E N Z J E 271.

Z e n o n z E l e i) poprzez apologetów starochrześcijańskich i OCX Kościoła ( O r y g e n e s , K l e m e n s A l e k s a n d r y j s k i ) aż do te­ ologów średniow iecznych, że Bóg jako taki nie m oże cierpieć, a jeśli naw et cierpiał, to tylko w naturze ludzkiej w C hrystusie (św. Tomasz);; z drugiej strony znajduje też u nich m omenty, przynajmniej implicite,. m ogące św iadczyć, że Bóg cierpiał (s. 41—50). Sam zaś już na początku, staw ia dialektyczne pytanie, czy jest m ożliwe, aby Bóg cierpiał i czy jest m ożliw e, aby Bóg nie cierpiał? (s. 9). Tytuł dzieła w skazuje, że chodzić tu będzie o drugi człon tego zagadnienia.

Takie postaw ienie problemu przez autora może być skandalem filozo­ ficznym dla m etafizyków , bo byt doskonały i nieskończony nie może- cierpieć pod w pływ em przyczyn zewnętrznych, jak to ma m iejsce w przypadku stworzeń. Również dla m oralistów sform ułowanie Varillona jest trudne do przyjęcia, gdyż cierpienie jako takie, w edług teologii! moralnej, jest skutkiem grzechu i słabości ludzkiej, co nie może w ięc dotyczyć Boga trzykroć św iętego.

To paradoksalne sform ułowanie autor przezw ycięża opierając się, po­ dobnie jak w L ’humilité de Dieu, na wyrażeniu św. Jana: „kto m nie zobaczył, zobaczył Ojca”, a konsekw entnie na logice W cielenia (s. 33 n.). M ówi się, że istotą Boga jest m iłość. Do truizm ów już należy w y ­ rażenie, że Bóg kocha człowieka. A le wyrażeń tych nie brano dotych­ czas na serio ani w ich realnym znaczeniu. Rozpływały się one i gu­ biły w zimnej, abstrakcyjnej spekulacji. Dlatego też Varillon chce te: pojęcia pogłębić, przywracając im konkretną, żywą treść.

Ten, kto kocha, m usi być żyw o i egzystencjalnie zainteresow any lo­ sem osoby ukochanej; czuje się szczerze dotknięty, a nawet w ew nętrz­ nie wzburzony jej niepowodzeniem , sm utkiem , a zwłaszcza cierpieniem ,, chcąc podzielać z nią jej los. Jeżeli natom iast pozostaje obojętny na to,, co osoba ukochana przeżywa, m iłość jego jest tylko pozorna. Czy za­ tem Bóg — pyta autor — nie jest w ew nętrznie poruszony, a nawet „zdruzgotany” widząc istniejące zło na św iecie, liczne niepowodzenia,, cierpienia człow ieka i jego nędzę? (s. 14). Czyżby kochał tylko pozor­ nie? Gdyby faktycznie pozostawał zim ny i obojętny na los człowieka,, jak można by w ierzyć, że nas kocha? (s. 14, 16, 21, 73). W ydaje się to tym bardziej nieprawdopodobne, że przecież m ieszka On w sercu czło­ wieka, a nawet jest bardziej realny niż sam człowiek. Czyżby w ięc był kimś „obcym” w człowieku? (s. 22 n.). Pism o św. m ówi, że tak nie jesit. Pow ołuje się tu autor na w yrażenie św. Łukasza (12, 20) — esplag-

knisthe. Uważa jednak, że dotychczasow e przekłady, np. „wzruszony

w spółczuciem ”, nie oddają w pełni jego treści. Tym czasem wyraża ono całkow ite zbulw ersowanie, aż do głębi bytu człowieka (s. 35), aż do „szoku fizjologicznego”, „perturbacji n erw ow ej” (s. 51). Tych właśnie:

(7)

M A R IA N R U S E .C K I

[6]

uczuć doświadcza Jezus, gdy w idzi ubogich, biednych i chorych w Je^· rozolim ie, cierpiącą m atkę m łodzieńca z Naim czy zmarłego Łazarza (s. 36 n.). Pow ołując się przy tym na fakt tożsam ości Jezusa z Ojcem

w Duchu Sw. twierdizii, że wskutek m iłości i cierpień Jezusa cierpi. Bóg, gdyż inaczej Jezus dawałby w iększe św iadectw o m iłości niż Bóg Ojciec czy Duch Sw. (s. 38). Zresztą sam Jezus kazał .cieszyć się z cieszącym i i płakać z płaczącym i (Rz. 12, 5). To w skazanie zapewne odnosi się w pierwszym rzędzie do Niego samego.

O ile — zdaniem V arillcna — ludzkie w spółczucie czy w spółcierpie- nie zawiera zawsze coś z egoizmu, o tyle boskie ws.półcierpienie jest czyste, absolutne (s. 63—65). W ten sposób m iłość Boga uzależnia Go od człow ieka, nie w sensie ontologicznym, bo w tym porządku cierpie­ n ie jest niedoskonałością, ale w porządku m iłości, tj. jako doskonałość (s. 70 n). Bóg w ięc to m iłość stw órcza, w cielona, ukrzyżowana (s. 72). Bóg, którego objawia Chrystus w swojej śm ierci na krzyżu, jest w głę­ bi bytu niejako w ydany na „okup” (sacrificielle), przy czym Bóg nie cierpi, poniew aż kocha, ale kocha, ponieważ cierpi. Cierpienie jest za­ tem tak istotne dla natury Bożej, że staje się ono źródłem m iłości (s. 73). Oczywiście, należy tu zaznaczyć, że cierpienie — w edług V arillo- na — nie jest istotą Boga; ono w ypływ a z m iłości i ją warunkuje. D la­ tego w yrażenie „cierpiąca m iłość nieskończona” nie j est paradoksem nie do przyjęcia, przeciw nie — przybliża nam ono Boga, ukazując Go jako kogoś bliskiego i niem al całkow icie nam podobnego.

Varillon rozważa jeszcze problem, czy W cielenie i Odkupienie są przejawem m ocy Bożej czy też Jego nieskończonej m iłości. M iłość i w ola m ocy — co podkreślał już w L ’humilité de Dieu i do czego na­ w iązuje tutaj — zdają się w zajem nie wykluczać. Varillon przyznaje, że m iłość jest aktem w olityw nym , który w przypadku Boga nieskończenie się z niego rozwija, ale tylko w tym sensie, by nie być nigdy w oią mo­ cy dążącą do ujarzm ienia kogokolwiek, stosującą przy tym zręczne m a­ newry obłaskaw iania czy zwodzenia. Tego typu taktyka jest do p o ­ m yślenia, gdy się m a do czynienia z „mocą” (s. 66, 74). A w ięc W cie­ lenie i Odkupienie są dziełem m iłości w w yżej przedstawionym znacze­ niu. Podkreślając zbytnio w olę m ocy Bożej — zdaniem autora — m o­ żna by fałszyw ie zrozumieć łaskę Bożą — jako jeden z najbardziej podstępnych środków, zm ierzających do tego, by człow iek całkowicie zaw ierzył Bogu, by Ten m ógł swobodnie nad nim panować. Tymcza­ sem w aspekcie m iłości jest ona „czystym środkiem wzbudzania m iło­ ści w człow ieku”, ciszą respektującą byt ludzki, jakąś czujną blisko­ ścią i obecnością perm anentną, jakby czekającą, by udzielić się czło­ w iek ow i jako pew ien znak dezaprobaty siebie i otwarcie na tajem nicę (s. 29. 31. 68; por. L’humilité de Dieu, s. 16 nn). Oczywiście, jest ona przy tym darem absolutnie darm owym, skłaniającym do kochania B o­ ga i naśladowania Go.

(8)

m R E C E N Z J E 2 7 3

Tak w ięc, jak pokora Boga, w rozum ieniu autora, uwalnia teologię od id ei mocy i chw ały Boga, tak też odkrycie cierpienia Boga podważa klasyczną tezę teologiczną o suwerennej Jego szczęśliwości, która była sw ego rodzaju szczęściem egoistycznym (s. 12, 16, 20). M usiało to sta­ now ić olbrzymią trudność w przyjęciu św iętości Boga. Tym czasem Bóg kocha nas m iłością doskonałą, aż do zapom nienia o sobie, aż do krzyża (autor tem u zagadnieniu poświęca, w iele m iejsca, por. s. 39. 57. 74. 79. 101. 109; L ’humilité de Dieu, s. 20. 123). Ta w łaśnie m iłość, oddająca się nam i cierpiąca dla nas oraz w pew nym sensie za nas, jest pełnią m i­ łości. Tylko ona jest zdolna zrodzić radość doskonałą i szczęście (s. 82. 113).

W gruncie rzeczy Varillon nie przekreśla idei m etafizycznych Boga i Jego atrybutów, a w ięc doskonałości, nieskończoności, szczęścia, chw a­ ły i mocy, ale nadaje im zupełnie nową treść, chcąc przez to przybli­ żyć Boga człow iekow i w spółczesnem u i przedstawić mu „prawdziwsze” biblijn e pojęcie Boga chrześcijańskiego, który byłby bardziej „ludzki” przez sw ą pokorę i cierpienie.

Obie niew ielkie objętościowo prace o. Varillona zawierają duży ładu­ nek treści teologicznych. Najogólniej m ówiąc, są one wyrazem znanego

adagiu m teologicznego: fides ąuaerens intellectu m ozy też współczesnej

problem atyki herm eneutycznej, próbą przybliżenia człow iekow i treści w iary. Autor zresztą, sam odżegnując się od fideiamu, mocno pod­ kreśla, zwłaszcza w L’humilité d e Dieu, racjonalność w iary (s. 26 n.). Trzeba przyznać, że jego próby rozwiązań problem u Boga i przybli­ żen ia Go człow iekow i w spółczesnem u są ciekaw e i oryginalne. Autor zdaje sobie sprawę z tego, że żadne pojęcia nie mogą wyrazić rzeczy­ w isto ści transcendentnej (zarówno m etafizyka, jak i teologia głów ne s w e twierdzenia o Bogu form ułują w sposób n egatyw ny — L ’humilité

•de Dieu, s. 25 nn., La souffrance de Dieu, s. 71), gdyż są nieadekwatne.

Zresztą — jego zdaniem — każde określenie Boga relatyw izuje go, po­ n iew aż każde poznanie suponuje przedmiot określony, uchw ytny w za­ sadzie tylko w relacjach. Tym czasem gdy idzie o byt absolutny, w sze l­ k ie relacje, naw et oparte na logice proporcji, są niem ożliwe, parado­ k saln ie m ów iąc, są czystą niew iedzą (La souffrance de Dieu, s. 71 n.). D latego też autor proponuje, by o Bogu m ówić dialektycznie. Taki też •styl i m etodę stosuje w obydwu pracach. Częściowo zwalnia go to od przeprowadzania rozważań ciągłych i system atycznych. Są to najczęściej jednostronicow e refleksje, na pierw szy rzut oka robiące wrażenie pe­ w nych luźnych m yśli, czy intuicji porozrzucanych w różnych m iej­ scach . Pomimo tego, że treści teologiczne są tu poprzeplatane dygre­ sjam i filozoficznym i, literackim i i duchowym i, przew ija się j'ednak przez n ie w yraźnie m yśl przewodnia tych dzieł. Oczywiście, taki sposób p i­ sa n ia nie ułatw ia lektury, gdyż w ym aga olbrzymiej koncentracji, naj­

(9)

2 7 4 M A R IA N R U S E C K I

pierw by „przedrzeć” się przez dialektyczną szatę językow ą, a następ­ nie by śledzić głów ny tok rozważań, przerywany różnym i dygresjam i,.

Autor korzysta z każdego dorobku m yśli, łącznie z literaturą i sztu­ ką, w przeciw ieństw ie do dotychczasow ych zw yczajów piśm iennictwa, teologicznego, ograniczającego się w yłącznie do literatury teologicznej,, w zględnie filozoficznej, i stosującego ponadto logikę „linearną” oraz. typ rozum owania analitycznego. W m iejsce rozważań typu konceptual­ nego, o charakterze kom plem entarnym , stosuje rozum owanie d ialekty­ czne, p ełne napięć i przeciwieństw . W ten sposób autor chce ukazać, że najbardziej doskonały z żyjących bytów jest zarazem najbardziej po­ korny i jednocześnie najbardziej chwalebny, najbardziej cierpiący i naj­ bardziej szczęśliwy.

Teologia w ujęciu Varillona, rozumiana dialektycznie, nie jest w gruncie rzeczy całkow icie nowa. B yła ona uprawiana już w starożyt­ ności chrześcijańskiej, zwłaszcza przez wschodnich OO. K ościoła i św. A u g u s t y n a , którzy przedstawiając treść objaw ienia uciekali się; do dialektyki. Przeciw staw iała i łączyłą takie przeciwności, jak to co ludzkie i boskie w objawieniu, a zwłaszcza w Chrystusie, w ielkość i m ałość w człowieku, w yrażając je jako rzeczyw istości ciągłe i niecią­ głe, uchw ytne i nieuchw ytne, racjonalne i m isteryjne, w ieczne i te m - poralne. W łaściw ie dopiero w średniowieczu i czasach nowożytnych,, kiedy w teologii zapanował racjonalizm, arystotelesow ska logika iden­ tyczności i łaciński form alizm, znikła dialektyka z rozumowania teolo­ gicznego. Tym czasem, jak się w ydaje, rozum owanie dialektyczne m a duże zalety, zw łaszcza gdy idzie o uchw ycenie i w yrażenie paradoksów objawienia. Pod tym względem starożytność chrześcijańska była bar­ dziej spontaniczna niż w ieki średnie i czasy nowożytne. Być m oże m.. in. dlatego obserwuje się dziś tak żyw e zainteresowanie teologią patry­ styczną. Na Zachodzie typ rozumowania dialektycznego był stosow any często przez w ielkich misityków. Stąd V arillan naw iązuje wielokm tnie- do nich.

Jieśli teologia stanie się dialektyczna — do czego zachęca autor — od­ najdzie ona n iew ątpliw ie żyw y kontakt ze sw oim i źródłami, którym i są starożytność i m istyka chrześcijańska. Stosując dialektykę teologia n ie będzie m artwym i abstrakcyjnym dyskursem, a stanie się „żywą nauką ludzką” o Bogu bliskim człow iekow i, który — jak uzasadnia Varillan — jest nam całkow icie podobny przez swą pokorę oraz cierpienie. W jej: centrum znajdzie się osoba Jezusa Chrystusa. „Kto m nie w idzi, w id zi Ojca” — jedność Boga z człow iekiem w Chrystusie ukazuje czasowo jedność Ojca i Syna w Duchu Sw. Głos Syna to głos Ojca. Słyszeć S y­ na to słyszeć Ojca (La souffrance d e Dieu, s„ 33). Dlatego, wnioskuje- autor, poznanie cierpienia Jezusa winno poprzedzać refleksję teologi­ czną o cierpieniu Boga. Ten w niosek można rozszerzyć, że

(10)

poznanie-[9]

R E C E N Z J E

275

Chrystusa winno poprzedzać teologię o Bogu. W tym sensie Varillon — jeśli nie otw iera dla teologii drogi postępu, gdyż w ielu innych teologów podkreśla dziś chrystocentryzm teologii — to przynajmniej ją utrw a­ la. Na podstaw ie poglądów autora można m ówić, że chrystologia winna być absolutnym centrum teologii, gdyż nie ma dla niej innego Boga jak ten, który upodobnił się do człowieka aż do indentyczności. Dzięki chrystocentrycznej koncentracji teologii prawdy w iary otrzym ałyby źródło sw ej jedności.

W tym św ietle również dogmat trynitarny ukaże się w całej sw ej prawdzie, gdyż zbiega się z genezą chrystologii, jako jej następstw o

(L’humilité de Dieu, s. 103— 122; La souffrance de Dieu, s. 109, 74 n.,

60 i in.). W cielenie zaś nie będzie „w ypadkiem ” nic nieznaczącym w życiu Bożym, które pozostawało — w edług teologii dotychczasowej — w iecznie niezmienne, jak gdyby nie było św iata, człowieka, grzechu i zbawienia. Skutki W cielenia, w sugestii Varillona, są dwustronne. Przede wszystkim daje ono człow iekow i przystęp do intym nego życia Boga Trójjedynego i ukazuje się jako racja bytu stworzenia, które sło­ w a Boże ma odnieść do siebie. Z drugiej strony powoduje pew ne zm ia­ ny w sam ym życiu Boga (La souffrance de Dieu, s. 58 n.). W edług au­ tora Bóg byłby ofiarą, darem i w yniszczeniem sam ego siebie dla ludz­ kości, zgodnie z w yrażeniem ekenosen św. P aw ła w liście do Filipian. O ile dotychczas w yrażenie to było dość kłopotliw e dla teologów, o ty ­ le w ujęciu Varillona m ogłoby być inspiracją dla teologii, źródłem jej odnowy, gdyby zgodzić się z jego koncepcją Boga.

Mimo że autor zastrzega się, iż Bóg w jego pojęciu nie jest w cale jakim ś dra/matem, to jednak w ydaje się, że V arillon akcentuje raczej m om enty napięciow e i tragiczne w Bogu. Autor podejm uje słuszną ze w szech m iar próbę przybliżenia Boga dzisiejszem u człowiekowi, ale przedstaw ienie Go jako w yłącznie pokornego i cierpiącego (dopiero w dalszej perspektyw ie przym ioty te utożsamiają się z m iłością Bożą) m o­ że być m ało atrakcyjne dla przeciętnego człowieka, gdyż dostrzeżenie Boga przez te atrybuty w ym aga od człowieka w ysokiej kultury ducho­ w ej i pew nych dyspozycji religijno-m oralnych, o czym autor nie m ówi. Na m arginesie lektury prac Varillona rodzi się także inne pytanie, a m ianow icie, czy sam a m etoda dialektyczna, posiadająca n iew ątpli­ w ie szereg zalet, jest wystarczająca w teologii. Pom ijając fakt, że nie przeszła ona jeszcze drogi dostatecznego rozwoju w teologii, by można było ją w łaściw ie ocenić, w ydaje się, że nie jest najbardziej stosow na w system atycznym wykładnie objaw ienia chrześcijańskiego. Dlatego do­ brze byłoby, gdyby autor choćby w e w stępie którejś ze sw ych prac w skazał, jak ją rozum ie, jak ocenia, w relacji do innych metod, k tó­ rym i posługuje się teologia, oraz jakie w idzi m ożliw ości stosowania jej w teologii (nlb. nie dał w ogóle w stępu ozy zakończenia w żadnej

(11)

2 7 6 E D W A R D O Z O R O W S K I

[10]

ze sw ych prac. W L ’humilité de Dieu brak jest - naw et podziałów na części czy rozdziały, co utrudnia lekturę). Varillon przyznaje, że nie lubi system atyki, schem atów m yśli, boi się zam knięcia sw ej doktryny w ram y jakiegoś system u, by nie -stała się ona sw oistego rodzaju gno­ zą czy „panteizmem ”, idolatrią czy ideolatrią (La souffrance de Dieu, s. 57. 89). System atyka jednak m yśli czy w ykład system atyczny nie tworzą jeszcze system u naukowego, którem u m usi zagrażać skostnienie i stagnacja. Metoda dialektyczna w ym aga n iew ątpliw ie uściśleń i do- pracowań, gdyż inaczej m oże robić w rażenie sw ego rodzaju gry słów czy pojęć. W łaściw ie pojęta może oddać teologii duże usługi, zarówno gdy idzie o problem fid es ąuaerens intellectum, jak i na płaszczyźnie m e- tedologicznej.

Marian Rusecki

D ietrich W i e d e r k e h r , G laube an Erlösung. K o n ze p te

der Soteriologie v o m N e u e n T e sta m e n t bis h eu te, F re ib u rg i.

B r. 1976, H erd er, ss. 141.

Poprzez publikację książki D. W i e d e r k e h r a „Wiara w zbawie­ nie” W ydawnictwo Herdera dało jeszcze raz w yraz sw oim zaintereso­ w aniom historią teologii oraz pomnożyło sw e zasługi na tym odcinku. Trzeba tu bowiem pam iętać, iż w tym to W ydawnictw ie ukazuje się w ielotom ow y Handbuch d e r Dogmengeschichte, w nim rów nież ujrza­ ło św iatło dzienne w iele szczegółow ych studiów z tej dziedziny.

H istoria teologii jest pod pew nym w zględem częścią historii Kościo­ ła (por. F. G r e n i u k, T om asz Młodzianowski teolog-moralista, Lub­ lin 1974 s. 28). W ynikam i sw ym i służy nie tylko lepszem u poznaniu dziejów Kościoła, lecz rów nież głębszem u rozum ieniu prawd w iary dzi­ siaj. M iędzy historią teologii a historią Kościoła i teologią istn ieje ści­ słe powiązanie. N ie pow stanie pełny obraz dziejów Kościoła bez u w ­ zględnienia w nim rozwoju m yśli teologicznej, jak też nie zasłuży na uznanie ta historia teologii, której zabraknie tła całokształtu kościelne­ go życia. N ie można rów nież uprawiać teologii bez znajomości jej h i­ storii, która poniekąd uzupełnia funkcje Tradycji w odniesieniu do P is­ m a św. Stąd też publikacjom z tego zakresu należy się szczególna u w a­ ga.

Prezentowana tu książka jest owocem prac, które prowadził znany fundam entalista D. W iederkehr na seminarium W ydziału Teologicznego w Luzernie w 1974/75 r. U jej podstaw znalazła się rozprawa H. K e s - s l e r a pt. Erlösung als Befreiung (Düsseldorf 1972). W iederkehr w y ­ korzystał tę publikację i uczynił z niej punkt w yjścia do w łasnych

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ale ofiara potrzebna jest także i temu bytowi, który nadaje sens: w chrześcijaństwie właśnie wynikająca z ofiary historia potrzebna jest Bogu jako przestrzeń i czas

Publikacja, mimo iż nie ma charakteru stricte monograficznego, stanowi kompendium wiedzy na temat udziału kobiet w wyborach różnych szczebli, z odniesieniem do obecnej

Assuming the same dimensions of the caissons, the determining total flow profile is the original profile, reduced by bottom protection over the full length, by the abutments on

Podobnie jak wszystkie inne terenowe organy władzy państwowej, rady deputowanych ludu pracującego okręgów narodowościowych miały: „kierować budownictwem

Door verschillende (fysieke en psycho-sociale) maatregelen kan de energievraag worden beperkt, maar energie kan ook efficiënter worden gebruikt (uitgaande van

aóskusàe i séçró nasiäałó się w miarę éçàawiania się kçäeànóch ustawI dekretówI òaròądòeńK waäecenia tieäkieà oadó uwidçcòniçne w „hartó rasó”

Similarly, people belonging to C- Group were characterised by long or me- dium-long skulls with medium-high and medium-acrocranial, medium-broad brow with narrow and long or

Telewizyjny serial rodzinny, niezależnie od tego czy pochodzi z konkretnego okresu hi- storycznego, czy też należy do kategorii retro, jest formą filmu fabularnego i zawiera