• Nie Znaleziono Wyników

"Jan Kochanowski 1584-1984 : epoka - twórczość - recepcja", pod red. Janusza Pelca, Pauliny-Buchwald-Pelcowej i Barbary Otwinowskiej, indeks osób oraz indeks utworów Jana Kochanowskiego oprac. Maria Brynda, Lublin 1989 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Jan Kochanowski 1584-1984 : epoka - twórczość - recepcja", pod red. Janusza Pelca, Pauliny-Buchwald-Pelcowej i Barbary Otwinowskiej, indeks osób oraz indeks utworów Jana Kochanowskiego oprac. Maria Brynda, Lublin 1989 : [recenzja]"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Antoni Czyż

"Jan Kochanowski 15841984 : epoka

-twórczość - recepcja", pod red.

Janusza Pelca,

Pauliny-Buchwald-Pelcowej... :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 81/2, 353-361

(2)

JAN KOCHANOWSKI. 1584—1984. EPOKA — TWÓRCZOŚĆ — RECEPCJA. Pod redakcją naukową J a n u s z a P e l c a oraz P a u l i n y B u c h w a l d - P e l - c o w e j i B a r b a r y O t w i n o w s k i e j . (Indeks osób (postaci) oraz Indeks, utw orów Jana Kochanowskiego opracowała M a r i a В r y n d a). T. 1—2. Lublin 1989. W ydawnictwo Lubelskie, t. 1: ss. 556; t. 2: ss. 446. Prace M iędzynarodowej i M iędzydyscyplinarnej K om isji Naukowej zorganizowanej w W arszawie w dniach od 15 do 19 października 1984 roku staraniem Instytutu Badań Literackich P o l­ skiej Akadem ii Nauk i Instytutu Literatury Polskiej Uniwersytetu W arszawskiego przy w spółudziale Biblioteki Narodowej w W arszawie, Instytutu Słow ianoznaw - stwa Polskiej Akadem ii Nauk, Zamku K rólewskiego w Warszawie.

D wa obszerne tom y o Kochanowskim i jego epoce są św iadectw em i ow o­ cem jubileuszow ej, am bitnie pomyślanej sesji naukowej. Międzynarodowa i m ię- dzydyscyplinam a konferencja poświęcona poecie i czasom odrodzenia, w zbogacona cenną w ystaw ą o twórczości autora T r e n ó w oraz koncertem muzyki renesanso­ w ej, odbyła się w październiku 1984. Wieńczyła tak okres podwójnego jubileu­ szu. „Lata 1980—1984, jubileuszow e lata Jana K ochanowskiego — m ówi w S ło w i e

w s t ę p n y m Janusz Pelc — zapisały się wzm ożonym zainteresow aniem twórczością i osobowością twórczą mistrza z Czarnolasu, najw ybitniejszego polskiego i sło­ w iańskiego poety czasów renesansu” (s. 5). Jest w ięc ta książka dzieckiem szcze­ gólnej — bo rocznicowej — chw ili, ale wyrasta i z naturalnej, rzetelnej potrzeby badawczej. Spróbuję spojrzeć na om awianą tu pracę zapom inając o blaskach ju b i­ leuszu. Jeśli bowiem jest Kochanowski pisarzem genialnym , żywym dzisiaj i dla nas bliskim (a jest taki z pewnością!), warto rozważać to stale i nieustannie, cier­ pliw ie przenikać m yślą do jego dzieła. „Okazje rocznicowe sprzyjają podsum ow a­ niom i bilansom ”, lecz i „ożywieniu w badaniach” — zauważyła trafnie Jadw iga Rytel podczas sesji o Kochanowskim w Instytucie Literatury Polskiej U n iw ersy­ tetu W arszawskiego jesienią 1980 h W tym że czasie odbyła się duża konferencja w Instytucie Badań Literackich. M ateriały z niej ukazały się drukiem *. K iedy pisałem recenzję tego tomu, starałem się wydobyć wszystko to, co było tam św ie­ że, odkrywcze i pogłębiało istotnie w iedzę o poecie. Kończyłem z nadzieją, że po­ w ie się o Kochanowskim „w niedalekiej przyszłości w iele now ego” 8. Czy p ow ie­ dziano? Teraz? W łaśnie tak, uparcie szukając nowych metod i ożywiających d aw ­ n e dzieło interpretacji, trzeba czytać te dwa, w istocie olbrzymie, tomy.

Epoce i twórczości poświęcony został tom l księgi. Recepcji — tom 2. Jest oczyw iste, że najw ięcej naszej uwagi budzą teksty pomieszczone w tom ie 1. Ugru­ pow ano je w dwa działy. Dział pierw szy — P o eta i jeg o e p o k a — ukazuje relacje pom iędzy Kochanowskim a epoką renesansu. Należy to w idzieć jako niezbędne d opełnien ie podjętej dalej lektury dzieł poety, wielorako wpisanych w kulturę sw ego czasu. Tę w łaśn ie kulturę w arto czytać i rozumieć na nowo, odsłaniając istotne jej wątki. Nie w szystkie referaty w ygłoszone na sesji i zaw arte w tym dziale podejm ują ów trud nowej lektury. Są bowiem i takie, które przyw ołują w ied zę znaną, czasem przetworzoną, a też i uszczuploną. Rozczarowuje szkicow o ujęty tekst Janusza Tazbira R e fo r m a c ja po ls k a j a k o ruch u m y s ło w y . Skłania do polem iki zarówno opracowanie (arcyzwięzłe) podjętego — potężnego przecież! —

1 J. R y t e l , G łó w n e k ie r u n k i w s p ó łc z e s n y c h badań nad K o c h a n o w s k i m i je g o

t w ó r c z o ś c ią . W zbiorze: Jan K o c h a n o w s k i i k u ltu ra od ro d zen ia . W arszawa 1985, s. 76.

2 J an K o c h a n o w s k i i epoka renesansu. W 450 rocznicę u ro d z in p o e ty . 1530—

1980. W arszawa 1984.

8 A. C z y ż , rec. w: „Pamiętnik Literacki” 1985, z. 3, s. 319.

(3)

tematu, jak i teza główna (iż była reformacja „raczej w ielką przygodą in telek ­ tualną” niż ruchem teologicznym , a zresztą „polityka przenikała w szystk o”, także „spory religijne, które pozornie” tylko dotykały „spraw dogm atycznych”... — s. 65—66), jak w reszcie metoda, ów opis doskonale zewnętrzny w obec rozw aża­ nego zjaw iska i zm ierzający do wyrazistej tezy o odm ienności ow ego intelektua- lizm u reform acyjnego w Polsce w obec nie obfitującej w „um ysłow e w alory”... „reakcji katolickiej” (s. 72). Ludzie, którzy um ieli godzinam i rozprawiać o Trójcy Świętej i bóstw ie Chrystusa (wystarczy przejrzeć R o z m o w y c h r y s ty ja ń s k ie Mar­ cina Czechowica), w ym agają od nas, abyśmy rozum ieli ich pasje, nie tyle jako wdzięczne igraszki umysłu, podszyte polityką, lecz — jako dośw iadczenie w e ­ wnętrzne. Tylko w ów czas zrozum iemy w iek XVI. Trzeba w ięc w spom nieć o ko­ nieczności w yzyskiw ania osiągnięć historii idei, historii duchow ości i historii m en­ talności. Te — n ie tak znów szokująco now e — dyscypliny m ówią doprawdy w iele i pomagają rozumieć. A od prostej powinności herm eneutycznej uw olnić historyka nie sposób.

Są jednak i teksty cenne. Karol Górski (H u m a n iz m ch r z e ś c ija ń s k i a k l i m a t

k u lt u r a l n y X V I w i e k u) om awia „kierunek religijności” w ażny dla kultury rene­ sansu. Precyzyjne, klarow ne w yw ody Górskiego odsłaniają jedną z najistotniej­ szych cech odrodzenia (pisał już o niej przed laty Zygmunt Ł em p ick i4). Jest nią duch pobożności, inny aniżeli w średniowieczu, bo wzbogacony radosną zgodą na godność i wartość człowieka i jego kultury, znam ienną dla renesansow ego hum a­ nizmu, w yw iedzionego z greckiego i rzymskiego antyku (lecz i z B i b l i i ). Bodaj głównym bohaterem rozprawy Górskiego staje się Erazm z Rotterdamu i jego przebogate, w ielogłosow e dzieło, tu zwłaszcza E n ch iridion m i litis C hristiani. Tę hum anistyczną pobożność ti'zeba jednak przeciwstaw ić osobliwej teologii lęku, w y ­ stępującej cząstkowo u Loyoli (choć w ażna jest u niego żarliw a zgoda na św iat jako dobre dzieło Boże), a lepiej widocznej w w ielu wątkach duchowości potry- denckiej, już w epoce baroku. Górski słusznie przyw ołuje prace Delum eau, zw łasz­ cza L a P e u r en O c c i d e n t 5. Zm ierzając w stronę mroku, lęku, w iary otchłannej i tragicznej renesans gubi doświadczenie w artości św iata i człowieka. A też — doświadczenie Boga jako Miłości. Pozostają próby wiary heroicznej i humanizmu tragicznego. Odsłania się tak najważniejszy tem at egzystencjalny w. XVI: pytanie o nadzieję, ów lek przeciw rozpaczy.

B liski jest temu szkic Juliusza Domańskiego P ó ź n y e r a z m ia n i z m ja k o p r z e ­

z w y c i ę ż e n i e o g ra n ic ze ń li te r a c k ie g o h u m a n izm u , zarówno dzięki osobie Erazma, jak i z racji m etody: kiedy analiza dzieł, idei jednego (i przecież arcyodrębnego) autora, odsłania także strukturę m entalną epoki. Erazm jest tu rozważnym po­ średnikiem między mądrością w ieków przeszłych a okresem współczesnym . Jest też tym, który — oddaje to zw łaszcza C iceronianus — powraca do w ielkiej tra­ dycji scholastycznej, zachowując jednak w iele w ątków spuścizny antycznej. Duch pobożności i... kunsztu, „przeżywanie w artości” (s. 56) oraz „idea artyzmu n ie- ostentacyjnego” (s. 57) — oto trudna droga Erazma i jego epoki, przeżywanie wew nętrznego rozdarcia przeszłości, lecz i jego „przezw yciężenie”, próba m ediacji jako „wyższy stopień dojrzałości” (s. 53).

4 Zob. Z. Ł e m p i c k i , W y b ó r p ism . T. 1 : R enesans, O ś w iecen ie, r o m a n ty z m . W arszawa 1966.

6 J. D e l u r h e a u , L a P e u r en O c c id e n t X l V e — X V l I I e s. Une cité assiégée. Paris 1976. Polski przekład A. S z y m a n o w s k i e g o : S tr a c h w k u ltu rze Z a c h o ­

du X I V — X V I I I w. Warszawa 1986. Doprawdy lepiej byłoby inaczej tłum aczyć tytuł tej książki (i zachować podtytuł!): L ę k na Z a c h o d zie X I V — X V I I I w. O b lę ­

(4)

N ajcenniejsze zatem studia pomieszczone w tym dziale tomu 1 rozwijają zna­ ną już z prac Łem pickiego, z książki Huizingi o Erazmie, ale w ciąż nową i św ie­ żą w izję renesansu jako formacji w ielogłosow ej, w istocie dramatycznej, ogar­ niętej przez w ielkie tem aty m etafizyczne, wyrażane też i w sporach o wybór tra­ dycji i o tożsamość pisarza, artysty. To jest wciąż nowe i wymaga dopełnień. Szczególnie w iele tu w noszą badania interdyscyplinarne, a choćby zestaw ione ra­ zem teksty przynależne do różnych dyscyplin. Obok historyków duchowości i idei stanie tu historyk sztuki — Jan Białostocki. Jego znakomity esej D ü rer i n ie m ie c c y

h u m a n iśc i dowodzi, jak w iele znaczył dla współczesnych ten, kto — mocą geniuszu i pracy — ucieleśnia id eał artysty, a też, po części, ideał człowieka: „dobry i pięk­ ny uo m o u n iv e r s a le ” (s. 119). Znowuż ujawnia się to przemożnie obecne w kul­ turze epoki pragnienie pełni, jedności, doskonałości również, pomimo dramatycz­ nego rozdarcia człow ieka i świata.

A obok tych uczonych stanie historyk literatury — Janusz Pelc. Jego obszer­ ną rozprawę Jan K o c h a n o w s k i w o b e c pols k ieg o i eu ro p e jsk ie g o renesansu czytam jako próbę ukazania n ie tylko całej mnogości związków poety z kulturą um ysło­ w ą jego czasów, lecz też jako coś w ięcej: próbę uchwycenia istoty w ew nętrznego zróżnicowania sztuki pisarskiej autora Pieśni. Śledząc rozwój i rozmaitość este­ tyki Kochanowskiego — szczególnie tu cenne uwagi o przekraczaniu klarownej i doskonałej harmonii „renesansowego klasycyzm u” (s. 25), zresztą nie bez w ielo ­ rakiego oddziaływania (znowuż!) Erazma, w stronę „m anieryzmu” (s. 38) — odsła­ nia Pelc głęboką zgodność pomiędzy słow em a m yślą u poety, m iędzy przyjmo­ w aną estetyką a przeżywaną w izją świata. Kochanowski — jak i cała epoka! — dochodzi do progu tragizmu. I manieryzmu. Może ów próg przekracza? Jest z pew ­ nością poetą egzystencji, sięga po tem at m etafizyczny jak i jego epoka. Pozostaje też zawsze — trafnie o tym pisze Pelc — niestrudzonym nowatorem.

Inne prace są tu dopowiedzeniem . A r c h it e k tu r a d o b y Jana K o c h a n o w s k ie g o to szkic Adama Miłobędzkiego, a P o lsk a ku ltu ra a r t y s ty c z n a w czasach Jana K o ­

c h a n o w s k ie g o — Jerzego Kowalczyka. Miłobędzki wspom ina o prowincjonalizmie renesansowej architektury polskiej w czasach Zygmunta Augusta oraz o rodzą­ cym się w ów czas nurcie m anierystycznym, w łaśnie „w ostatnich latach życia Jana K ochanow skiego” (s. 89). Jakkolw iek oba te szkice, zwłaszcza sum ienny opis Ko­ w alczyka, stosunkowo luźno w iążą się z tymi, które różnorako drążą istotę rene­ sansu i próbują budować — przywołajm y Marię Janion — paradygmat epoki ®, to jednak dopełniają tem at główny, podobnie jak uw agi Mirosława Korolki w pra­ cy Ś r o d o w is k o in te le k tu a ln e k a n cela rii k r ó l e w s k ie j z a p o d k a n c le r z y c h Filip a P a d -

n i e w s k i e g o i P io tra M y s z k o w s k i e g o , polem iczne w obec „ryczałtowego oskarżenia Zygmunta Augusta o to, że zaprzepaścił szanse, że n ie m ecenasował nauce i kul­ turze” (s. 155), szkic Lecha Szczuckiego Z kręgu p r z y ja c ió ł K o c h a n o w s k ie g o , o kra­ kowskich pobytach Andrzeja Dudycza i o jego polemikach w sprawach teologicz­ nych, czy w reszcie na podstaw ie źródeł archiwalnych (głów nie akt sądowych!) bu­ dowana opowieść Marii Garbaczowej S ą sie d zi Jana K o c h a n o w s k ie g o . W iele uroku ma zresztą ta rekonstrukcja świata, pośród którego poeta m ieszkał i, jak się zdaje, „był zgodnym i uczynnym sąsiadem ” (s. 182). Czarnoleska przestrzeń ma także ów w ym iar swojski, w pisany w historię codzienną. Dopełnia tę całość rozprawa A n ­ drzeja W yczańskiego o średniej szlachcie i jej roli w polskiej kulturze XVI-wTiecz- nej, przypominająca, że kultura Polski ówczesnej nie była ani „m ieszczańska”, ani „szlachecka” (s. 139), lecz — jak w iem y — powstała ponad, słabo w ów czas odczu­ w anym i, różnicami stanowym i.

8 M. J a n i o n , G o rą c zk a r o m a n ty c z n a . Warszawa 1975, fragm ent: P a r a d y g ­

(5)

I tyle m ówią teksty pomieszczone w pierwszym dziale tomu 1. Jednak naj­ w ażniejszy jest dział drugi — T w ó r c z o ś ć p o ety. Bo chodzi tu już w prost o dzieło, teksty. I tutaj też pojawią się nasze niepokoje metodologiczne, w yrosłe w zbożnej chęci, by dzieło to lepiej rozpoznać i... rozumiejąco odczuwać. O sobliw e napięcie pom iędzy tekstam i, które przetwarzają (przywołują) dotychczasowe ustalenia ba­ dawcze, a tymi, które w kraczają na ścieżki nieznane — określi bodaj całą drugą część tomu. Jedne prace sięgają po utrw alone metody dociekań historycznych i f i­ lologicznych, inne — próbują metod nowych. Tych ścieżek nieznanych n ie pojaw i się tu zresztą nazbyt w iele i spróbuję pod koniec rozważyć, dlaczego tak się dzieje i co z tego wynika. A w ynika sporo. '

Rozpraw o twórczości poety zgromadzono dużo, toteż ułożone zostały w pięć grup. Oto one: T r a d y c je i k o n te k s ty , A n a l i z y — i n te r p r e ta c je — oceny, P r o b l e m y

w ie r s z a , Z r e f l e k s j i n a d j ę z y k i e m i s t y le m , w reszcie Z p r o b l e m ó w e d y c j i „D ziel

w s z y s t k i c h ” i bib lio grafii. Ostatnia grupa liczy dwa teksty. Krystyna Korotajowa om aw ia prace nad bibliografią dzieł Kochanowskiego. Ten ważny, zespołow y trud zm ierza już do pom yślnego zakończenia. Czy losy edycji krytycznej D z ie l w s z y s t ­

k ic h będą pomyślne, doprawdy trudno ustalić. Zbigniew Nowak przedstaw ia R o z ­

w a ż a n i a n ad u s t a le n i e m p o d s t a w y k r y t y c z n e g o w y d a n i a „Zgody". Wybiera „w y­ danie trzecie” (s. 539). Oby ta praca zaowocowała. Oby też — w ielkim w ysiłk iem w ydaw ane — D zie ła w s z y s t k i e zaistniały w całości jak najrychlej!

Przedostatnia grupa objęła prace językoznawcze. M ieczysław Szym czak w stu­ dium A r t y z m j ę z y k o w y Jana K o c h a n o w s k ie g o ukazuje „bogactwo” języka poety (s. 488), zbliżenie do „języka potocznego” (s. 487), „prostotę składni i słow n ictw a” (s. 492). Jednak ta praca oraz szkic Marii Karpiuk N a tr o p ie f o r m a ln y c h o z n a k

d o s k o n a ło ś c i j ę z y k o w e j Jana K o c h a n o w s k ie g o w yw ołują pytania, znowuż w łaśnie m etodologiczne. Czy warto bowiem — wolno spytać n aiw nie — godzić się, by ję ­ zykoznaw ca badał styl poety (wielkiego poety!) w całkowitej prawie izolacji od artystycznej i ideowej w arstw y jego dzieł? Czy należy — pytam dalej — analizo­ w ać już nie styl, lecz wprost język dzieł poety, gdy się pomija, co ow e dzieła m ówią i jak mówią? Czy istnieje styl „pusty”, pozbawiony znaczeń i, co gorsza, pozbawiony roli, funkcji w całym dziele? Przecież nie. „Przenośnie, epitety, p o­ równania, figury i tropy, e l e m e n t y h i s t o r y c z n e j s t y l i s t y k i nie są raczej domeną lin gw istów ” — pisze Maria Karpiuk. I słusznie dodaje: „W p ew ­ nym bodaj zakresie tak być n ie powinno [...]” (s. 511). No w łaśnie! Prace Teresy Skubalanki, a zwłaszcza niezapom nianej Ewy Ostrowskiej (warto przywołać jej analizę średniowiecznej pieśni Posłuchajcie bracia miła...: od obserwacji... w oła- czy po precyzyjny opis wartości ekspresywnych tekstu)7 dowodzą, że badania stylu

i artyzmu językowego mogą i powinny w pisać się w interpretację dzieła jako

całości. Bo też dzieło jest — całością. A dotychczasowe próby opisu owego artyz­ mu wypada przyjąć raczej scep tyczn iee.

Trzy jeszcze teksty znajdują się pośród prac językoznawczych. Stanisław U r­ bańczyk porównał dwa przekłady P s a ł t e r z a : Jakuba Lubelczyka i K ochanow skie­ go. Upom niał się o system atyczne badania nad ciekawą i w ierną w obec pierw o­ wzoru w ersją Lubelczyka. M ieczysław Basaj przedstawił stosunek poety do w y ­ razów z innych języków słowiańskich, a Marian Kucała om ów ił prace nad przy­ gotowywanym , bardzo potrzebnym, słow nikiem języka Jana Kochanowskiego. Przyjęto słuszną, jak się zdaje, decyzję, że „w słowniku Kochanowskiego n ajw aż­

7 T. S k u b a l a n k a , H isto ry c zn a s t y l i s t y k a j ę z y k a polskiego. Wrocław 1984. — E. O s t r o w s k a , Z d z i e j ó w j ę z y k a polskiego i je go piękn a. Kraków 1978.

8 Podobnie: W. K u p i s z e w s k i , A r t y z m j ę z y k o w y Jana K o c h a n o w s k ie g o . W zbiorze: Jan K o c h a n o w s k i i k u ltu ra odrodzenia.

(6)

niejszą częścią opisu w yrazów mają być ,[...] znaczenia kontekstow e” (s. 516). P o­ zw oli to rozpoznać rozm aite uw ikłania wyrazów i lepiej rozumieć sam e teksty. Trzecia grupa rozpraw (przypomnę: w drugiej części tomu 1 książki) rozważa zagadnienia wersologiczne. W pracy C z y K o c h a n o w s k i b y ł sylabotonistą? Lucy lia Pszczołow ska staw ia tezę w yraźnie polem iczną wobec ustaleń Marii Dłuskiej. R oz­ w ażając „tok sylabotoniczny” (s. 464), dostrzegalny stosunkowo często u K ocha­ nowskiego, podąża Pszczołowska tropem Dłuskiej, ale inaczej interpretuje zjaw i­ sko. N ie jest tu ono zapow iedzią sylabotonizmu, ale — paradoksalnie — pośw iad­ cza pojem ność system u sylabicznego. Ów tok osobliw y, rytmy naddane — w szystko to płynie z m ożliwości w yznaczanych i prowokowanych niejako przez stały form at w ersu i stanowi... „integralną cechę polskiego w iersza sylabicznego” (s. 467). Jeżeli przed kilkom a laty Pszczołowska uznała Kochanowskiego za prekursora poezji b a­ rokowej 9, teraz ukazuje, jak zrośnięty jest, choć zaw sze twórczo, nowatorsko, z p oe­ zją renesansu. Ta interesująca polem ika zachęca do dalszych, dokładnych obser­ w acji. Jak sądzę, u podłoża tak bardzo odmiennej interpretacji osobliw ości ryt­ m icznych w poezji autora F ra sz e k leżą zasadniczo różne koncepcje i w izje w er­ syfikacji polskiej. Dłuska ujm uje ją bardziej diachronicznie: jako ew olucję od w iersza zdaniowego (który sam a zresztą opisała jako system) po tonizm i w iersz w olny. Pszczołowską fascynuje raczej ujęcie synchroniczne: równoczesność syste­ m ów w polu w idzenia badacza, a równa ich wartość i atrakcyjność w toku fak­ tycznego rozwoju. Można w szakże zapytać, jakie były m otywy przekształceń ko­ lejnych system ów w iersza, jeżeli system now y n ie był „lepszy” (zob. s. 467) od starego. Dlaczego powstał sylabotonizm? N ie przekonuje m nie tłum aczenie, że „de­ cydującą rolę odegrał bodziec z zewnątrz, w iersz n iem iecki” (s. 468). Czy K ocha­ now ski zatem stosując tok sylabotoniczny potwierdzał sylabizm (jako system ela ­ styczny), czy naruszał go?

W tę tem atykę wkracza Adam Kulawik. Opisuje „model estetyczny renesan­ sowej kom pozycji w ersyfikacyjn ej” i wręcz „logikę w iersza” Kochanowskiego, w y ­ chodząc od koncepcji wiersza jako „arbitralnej segm entacji prozodyjnej tekstu”, a raczej takiej „formacji prozodyjnej tekstu”, która określając szczególną „w ier- szowość tekstu” czyni go w ierszem , w odróżnieniu od „prozy” i „skandow ania” (s. 473). Z teorii tej — wykłada ją K ulaw ik o so b n o 10 — płynie podział na dw a tylko „system y w ersyfikacyjne: składniow y i askładniow y” (s. 474). To zaśj co do tej pory uznawane było za system , traktuje K ulaw ik jako cechy stylistyczne w er­ su i rozważa praktykę w ersyfikacyjną poetów w aspekcie „sfery stylistycznych w yborów ” (s. 478). Polem icznie, znów, wobec Dłuskiej w idzi rolę K ochanowskiego w w ersyfikacji polskiej, skoro poeta „nie wprowadził ani izosylabizmu, an i śred­ niów ki, ani rymu, ani naw et przerzutni” (s. 479), a zresztą rym owanie jego, acz gen ialn ie poddane klasycznej prostocie, jest mniej ciekawe niż średniowieczne. K ulaw ik postrzega jednak i n iekonsekw encje m etryczne Kochanowskiego, upatru­ jąc sw oistości jego w ersyfikacji w celow ym i świadom ym rozumieniu „paradyg­ m atu w iersza” (s. 481) jako zespołu chw ytów o funkcji ekspresywnej, poddanego sw obodzie składniow ej, otwartego albo w kierunku nieregularności, albo dodaw a­ nia konstant, czyli — jak to opisała Dłuska — sylabotonizmu.

W naszej sw oiście diachronicznej lekturze tomu często gm atwam y jego po­ rządek, szukając zresztą w ytrw ale tego, co nowe, inspirujące. Trzon książki — dział T w ó r c z o ś ć p o e t y z tomu 1 — jest bowiem obszerny i niejednorodny. Czy­ tam go od końca: bibliografia, zagadnienia edytorskie, stylistyczne, w ersologiczne.

9 L. P s z c z o ł o w s k a , K o c h a n o w s k i ja k o p r e k u r s o r b a r o k o w y c h s p o s o b ó w

k s z t a ł t o w a n i a w ie r s z a . W zbiorze: J a n K o c h a n o w s k i i epo k a renesansu.

(7)

Opiszę teraz pierwszą grupę prac: o tradycjach. Dopiero potem skupię się wokół tego, co najw ażniejsze: w okół interpretacji.

Tradycje to głów nie antyczne. K o c h a n o w s k i w o b e c a n ty k u to rozważania Marii Cytowskiej, która podejm owała już tenże te m a t n . Jak wówczas, tak i teraz do­ wodzi, że poeta dokładnie w yzyskuje wzory antyczne (choćby Horacego), zarazem swobodnie i „w sposób twórczy” (s. 199). Jak w praktyce w ygląda szczególna sw o ­ boda renesansowego mistrza, pokazywał parokrotnie Jerzy Axer. Jego błyskotliw a interpretacja T renu VIII w ydobyła w łaściw e znaczenie subtelnej siatki aluzji do Cycerona, zawartej w cyklu. A odsłoniła też zaiste porywający w arsztat filologa: kiedy analiza szczegółu, okruchu prowadzi do obserwacji całości i zasadniczo po­ głębia in terp retację12. Teraz A xer w P r o b le m a c h k o m p o z y c ji m a k a r o n ic z n e j uka­ zał arcyzłożone funkcjonow anie tradycji klasycznej w liście poety do Jana Za­ m oyskiego otwierającym Pie śn i tr z y . I m it a ti o jako technika podstaw owa dla re­ nesansow ej estetyki literackiej pozwala tu na „w yrafinowaną grę literacką” (s. 203). Dzieło (tekst) staje się szyfrem, w ów czas czytelnym dla adresata-erudyty, dziś czekającym na erudycyjną egzegezę, w łaśnie taką, jaką podjął Axer. Trud filologa owocuje tu pasją herm eneutyczną. Tekst otw iera się. Pozornie intym ne w yznanie poety będzie już czymś w ięcej, sztuka aluzji zaś utworzy szczególną w ięź pom ię­ dzy autorem listu a jego adresatem. Ten ostatni nie przypadkiem ogłosi list dru­ kiem. Tradycja — oto, co połączyło tu hum anistów jako w tajem niczonych. Szko­ da tylko, że n ie wykorzystał A xer cennego studium Stefanii SkWarczyńskiej, które dopełniłoby jego w yw ód l8.

Kilka jeszcze prac zgłębia tradycje i konteksty pism poety. B ronisław B iliński

(Jan K o c h a n o w s k i u gro b u P e tra r k i) analizuje foricoenium 6, jego nieproste zw iąz­ ki z petrarkizmem i Lukrecjuszem, ton polem iczny w obec średniowiecznej spuściz­ ny. Jerzy M ańkowski (N o w a A lc e s t is — k o b ie t a s p o r tr e t o w a n a w e „ F raszkach ”) opisał dw ie fraszki (II, 67 i 68) i zawarty w nich subtelny portret Fiedory Trze-buchowskiej, w iernej małżonki, ukazanej na tle „mitu o A lcestis” (s. 261). Jan Slaski porównuje K ochanow skiego i Łukasza Górnickiego jako autora D w o r z a n in a

pols kie go. Jak się zdaje, „byli w Polsce jako pisarze osam otnieni” (s. 275). Autor przedstawia różnorakie zw iązki pomiędzy pisarzami. Ciekawe, że istnieją ślady znajomości D w o r z a n in a naw et w Trenach. Z Sarbiew skim zaś porównała poetę Krystyna Stawecka. Obaj urzeczyw istniają ideał poezji uczionej. Trzeba jednak w ystąpić przeciw tak jednoznacznym sform ułowaniom , jak „jezuicki poeta kontr­ reform acji” (s. 311), odnoszonym do Sarbiewskiego. I przeciw choćby uznaniu jego

liryki maryjnej po prostu za... „znak zw ycięstw a kontrreform acji” (s. 315). W szyst­ ko jest tu nieco bardziej złożone, a Sarbiew ski — św ietny poeta i przedziwny m yśliciel (bo o tym świadczy traktat De p e r f e c ta poesi) — w ym aga naszej w n ik li­ wej uwagi. Gdy zaś zabraknie tego skupienia, uznamy jego lirykę religijną, łączącą „elem enty biblijne z terminologią m itologiczną” jedynie za przejaw... „barokowej beztroski” (s. 315). A w łaśnie nad ową „beztroską” w inien się badacz pochylić, gdy chce pojm ować epokę baroku.

Pora w reszcie zająć się tym, co stanowi rdzeń całej książki: grupą tekstów zatytułowaną A n a l i z y — in t e r p r e t a c je — oceny. Czy jest to naprawdę grupa n aj­ ważniejsza i skupia uwagę czytelnika? Za w cześnie jeszcze na odpowiedź. Znaj­

11 M. C y t o w s k a , K o c h a n o w s k i a a n ty k . W zbiorze: Jan K o c h a n o w s k i

i k u lt u r a odrodzenia .

12 Zob. J. A x e r , Rola k r y p t o c y t a t ó w z li te r a tu r y ła c iń sk ie j w p o ls k o ję z y c z ­

n e j t w ó r c z o ś c i Jana K o c h a n o w s k ie g o . W zbiorze: jw.

18 S. S k w a r c z y ń s k a , E s t e t y k a m a k a r o n iz m u . W zbiorze: Prace ofia ro ­

(8)

duje się tu kilka rozpraw. Wiktor W eintraub („Muza” i m a m o n a ) przedstawia nową interpretację poematu Muza, śledząc skrupulatnie jego genezę i ukazując rozm aite dwuznaczności i szczególne napięcie pomiędzy w izją „natchnionego poe­ ty ” (s. 326) a... K ochanowskim „jako człow iekiem zapobiegliwym w sprawach p ie­ niężnych, który w łaśn ie jako poeta dochrapał się sporego m ajątku” (s. 327). Próbę nowego ujęcia tematu dał też Sante Graciotti (R eligijn ość p o e z j i Jana K o c h a n o w ­

skiego) staw iając celną i głęboką tezę, iż postawa Kochanowskiego to „religijność poety m etafizycznego” (s. 332). Trafne rozróżnienie kultury średniowiecza (było ono „selektywne i w ertyk aln e” — s. 332) i renesansu („synkretyczny i horyzon­ talny”) pozwala jednak rozpoznać obecność Boga w potężnym obrazie świata, owej kosmicznej harmonii, postrzeganym wówczas. K ochanowski bliski jest bogactwu doczesnego świata, ale też — powoli — zbliża się do Sacrum , do tajem nicy, do postaw y kontem placyjnej. Antyczna, stoicka koncepcja cnoty przyw iedzie go do form uły chrześcijańskiej. Tę zaś pogłębi Biblia, zwłaszcza S ta r y T e s ta m e n t (jak w iem y, poeta nigdy nie wspom ina o Chrystusie), „druga w arstwa duchowości Ko­ chanowskiego” (s. 337). Graciotti słusznie m ówi o w ielkim dla Kochanowskiego znaczeniu przekładu Psałterza, dzieła trochę pomijanego przez badaczy w ostat­ nich latach. „Styl psalm ów — dowodzi — stał się częścią osobistego stylu poety [...]” (s. 337).

Inną aniżeli kontemplacyjna, czynną, obywatelską postawę poety ukazała Jad­ w iga Rytel. Precyzyjna analiza moralistyki O d p r a w y p o s łó w g reckich (nb. jedyny referat na sesji poświęcony tej tragedii!) prowadzi do obrony zarówno św iado­ mości etycznej autora (mimo jego niefortunnych często działań politycznych), jak i integralności samego arcydzieła, w tym (badaczka polem izuje tu z Witczakiem) jego zakończenia. Do tem atyki m etafizycznej powraca A lina N owicka-Jeżow a, roz­ w ażając w ątek błazeńskiego żywota człowieka „Bożego igrzyska” zawarty w p ieś­ niach i fraszkach. Taka — jak i Graciottiego — interpretacja czarnoleskiego dzieła jest wciąż nowością, w ydaje się przecież konieczna i pilnie potrzebna, aby dzieło to — w istocie najgłębiej filozoficzne (i w ręcz egzystencjalne, w pisane w kondycję ludzką) — lepiej zrozumieć. N owicka-Jeżow a ukazuje w ielorakie zw iązki Kocha­ nowskiego „z dziedzictwem m yśli chrześcijańskiej” (s. 435), odsłania też (są to uw agi pasjonujące) liczne podobieństwa m iędzy autorem F raszek a Erazmem z Rot­ terdam u, idąc tu zresztą tropem badań Zofii Szmydtowej. Motyw snu z kolei ana­ lizuje Barbara Otwinowska (S en w p o e z j i Jana K o c h a n o w s k ie g o ). Rekonstruując ów czesne pojm ow anie m arzenia sennego docieka, jak ono znaczy i jaką funkcję pełni w dziele polskiego poety, zresztą głów nie w Trenach. Znakomita, sięgająca św iata idei epoki rozprawa cenna jest w łaśn ie dzięki ukazaniu w łaściw ego w y ­ m iaru Trenu X I X jako „snu-rew elacji” (s. 406). Dla interpretacji arcypoematu ma to kapitalne znaczenie.

Rdzeń książki (jak nazw aliśm y drugą, najdonioślejszą grupę rozpraw w dru­ giej części tomu 1) zawiera jeszcze trzy prace. Ludwika Ślęk (Od m a r z e ń o ep o p e i

d o „ T r e n ó w ”) ukazuje ew olucję twórczości poety od prób epickich jako zgodnych z renesansową wizją poezji doskonałej po liryczne Treny, gdzie — acz poza ep i­ ką — poeta sięga doskonałości. Jadwiga Kotarska (E picki w a r s z t a t a rcyliryka) rozważa dzieła epickie Kochanowskiego, które „nie pozwalają się ujmować w ka­ tegoriach klęsk literackich” (s. 372). Świadom ość epicką m iał poeta do końca. Jakub Lichański wreszcie daje propozycję interpretacji jednej spośród pieśni (II, 7), czerpiąc inspirację ze w spółczesnych badań, ożywiających (choć nie przetwarza­ jących) dawną tradycję retoryczną. Dokładny opis pieśni, znakomitej kompozycyj­ n ie i stylistycznie, pozwala dostrzec w zakrojonej epicko w ypow iedzi poety szcze­ gólną „m etaforę losu ludzkiego”, poddanego przem ijaniu i pragnieniu niezmiennej harm onii, tę zaś może dać „tylko Twórczość (Eratc)” (s. 452).

(9)

Tom 2 ma dwa działy: P aralele i re c e p c je w in n ych k ra ja c h i literatu rach oraz C z te r y w i e k i o becności Jana K o c h a n o w s k ie g o w lite r a tu rz e i k u lt u r z e p o l ­

sk iej. W istocie chodzi tu o szeroko pojętą recepcję. Pośród prac pierwszego dzia­ łu przeważają teksty polonistów obcych, zresztą rozmaite: arcydrobne i an ali­ tyczne, jak również śm ielej i szerzej zakrojone. Tom Eekman porównał polskiego poetę i w spółczesnego mu „twórcę flam andzko-holenderskiego” (s. 23), Marnixa van Sint Aldegonde. Wniosek Eekmana: byli odmienni, choć obaj przełożyli P sał­ terz. łon Chi|;imia ukazał recepcję poety w Rumunii: poeta jest tam obecny ■— „przywoływany z okazji różnych im prez i spotkań, konferencji naukowych i kul­ turalnych” (s. 37). Wiktoria M oczałowa przedstawiła echa poezji Kochanowskiego w literaturze rosyjskiej. Najciekawiej to się przejawia w poezji Symeona Połockie- go, w czasach baroku. Rościsław Radyszewski om ów ił recepcję poety na Ukrainie. Tu znowuż frapujący jest barok: Łazarz Baranowicz czy Teofan Prokopowicz z A ka­ dem ii Kijow sko-M ohylańskiej. Potw ierdzają się znane już sądy o znam iennym oddziaływaniu kultury polskiej na europejski Wschód w łaśn ie w epoce baroku. Recepcję na Białorusi om ów ił Uładzim ir Marchel, a na Łotw ie — Jazeps Osmanis. Przekłady dzieł poety na język litew sk i przywołała Anna Kaupuż. Szczególnie cie­ kawe jest w ystępow anie jego tekstów w rozmaitych zbiorach kantyczek. Chodzi tu oczywiście o psalmy. Osobną w artością tekstu Anny Kaupuż jest obszerne ze­ staw ienie bibliograficzne przekładów K ochanowskiego na litew sk i: będzie bardzo przydatne w dalszych badaniach komparatystycznych. O recepcji w N iem czech m ówił Eberhard Dieckmann, a w krajach języka angielskiego — Sam uel Fiszman (który słusznie przypomniał wydaną w 1974 r. w Nowym Jorku m onografię Da- vida W elsha i podniósł też znaczenie syntezy historii literatury polskiej napisanej przez Czesława Miłosza). Recepcję w e Włoszech (istotną choćby ze względu na dawniejsze, ważne i dziś badania Giovanniego Mavera) ukazał Pietro Marchesani.

Uzupełniają ten w ątek prace badaczy polskich. Józef M agnuszewski opisał re­ nesansow ą poezję ziem iańską w Polsce i w Czechach. Joanna Rapacka śledziła obecność poety w krajach południowosłowiańskich. Jerzy Snopek przedstawił re­ cepcję Kochanowskiego na Węgrzech (ciekawie zwłaszcza w relacji do Balassiego), Maciej Żurowski — w e Francji (doceniając monogcafię Langlade’a, „którego książ­ kę można by jeszcze dziś z pożytkiem udostępnić u nas”! — s. 201), a Edmund Ko­ tarski (na przykładzie poety barokowego Krzysztofa Kaldenbacha) i Piotr Roguski (rozważając X V II-w ieczną epigramatykę niemiecką wobec F r a s z e k ) — w Niemczech.

Ostatni dział tomu 2 grupuje prace badaczy polskich. Paulina B uchw ald-Pel- cowa opisała złożony stosunek do poety w czasach baroku. D opełniając znaną książ­ kę Janusza P e lc a 14 dowodzi, że „barok nie odwrócił się od poezji czarnoleskiej” (s. 256) i nie negow ał jej, gdyż była wzorem poezji narodowej. Zgadzając się, n a­ turalnie, z tą tezą można jednak zauważyć, iż często (bardzo często!) poeci baro­ ku pisali odm iennie — doceniali tradycję czarnoleską, lecz... pom ijali j ą 15. Kult poety i — niezgoda... Chyba ta dopiero osobliwa dialektyka określa postawę poe­ tów polskiego baroku w obec dławiącej nieco mocy mistrza z przeszłości.

O recepcji w czasach Oświecenia, w środowisku Puław, m ówiła na sesji A lina A leksandrowicz (dzieło poety ujm owano tu jako „niezdobyty szaniec polskości”, zarazem sym bol „trwania narodu” i jego suwerennej św iadom ości — s. 281), a o „ro­ m antycznych meandrach recepcji” — Zbigniew Sudolski (istotnie, był to odbiór burzliwy, skoro kultura romantyczna nie mogła przyswoić pojęcia im itacji, a ogół skłonny był traktować autora T r e n ó w jako poetę nienarodow ego” — s. 292). Opinie na tem at O d p r a w y p o s ł ó w g reckich w połowie X IX stulecia przedstawił

14 J. P e l c , Jan K o c h a n o w s k i w tr a d y c ja c h li te r a tu r y polskiej. W arszawa 1965.

(10)

«

Ryszard Górski, a obecność poety w epoce pozytywizmu — Stanisław Frybes. N a­ tom iast stosunkiem Młodej Polski w obec tradycji czarnoleskiej zajął się Andrzej M akowiecki (szczególnie tu w ażn e uwagi o młodopolskim klasycyzmie i o poezji Staffa). Dokładniej zw iązki poetów XX w. ze spuścizną K ochanowskiego starał się ukazać Andrzej Lam (przywołując Miłosza, Staffa, Leśmiana, Tuwima, Gałczyń­ skiego, Przybosia i rozważając m iejsce ów czesne autora Trenów pośród żywej tra­ dycji, a także rolę, jaką jego poezja mogła odegrać, i po części odgrywała, w po­ lem ice z tym, co nieklasyczne, w „neutralizowaniu bezwzględnej dominanty pol­ skich romantyków i ich epigonów ” — s. 344), a stosunek Tuwima do tradycji czar­ noleskiej (której był w ierny) pięknie opisała Jadwiga Sawicka.

Zamykają książkę Refleksje rocznicowe Jerzego Starnawskiego, skupione w o ­ kół lat 1884, 1930 oraz 1980—1984. Jest to przyw ołanie badań dawniejszych i now ­ szych, i w ynikający z tego obraz potrzeb, pilnych i koniecznych. Potrzeby takie odsłania rów nież lektura om awianego tomu, olbrzymiego i w ielo tem atycznego, lek ­ tura trudna nie tylko z racji ogromu m ateriału pom ieszczonego w kilkudziesięciu m niej i bardziej erudycyjnych szkicach, studiach, rozprawach, esejach. Trudność pojaw ia się w tej ch w ili, kiedy lekturę naszą pragniem y nakierować ku temu, co now e m erytorycznie i m etodologicznie (a taki byłby cel tych rozważań). Jeżeli w nieogarnionej nieom al tej m nogości pojaw ia się kilka, m oże nieco w ięcej, roz­ praw naprawdę św ietnych i św ieżych (Karola Górskiego, Juliusza Domańskiego, Jerzego Axera, Sante Graciottiego, A liny N ow ickiej-Jeżow ej, Barbary O twinow- skiej, zresztą także Jana Białostockiego, Janusza Pelca, Jadwigi Rytel, Adama Ku­ law ika), obok innych, sum iennych, ciekawych, pożytecznych (prócz kilku w yjąt­ ków), to można jednak powiedzieć, że sesja i księga (i jubileusz więc) nie spełniły bodaj podstawowego zadania, ow ego trudu, owej powinności herm eneutycznej, aby genialnego poetę, który przedziw nie i twórczo przetwarzał tradycję, zadom owiony w niej, a w arcydziełach sw ych podjął w ielkie pytania egzystencjalne przeszłości i teraźniejszości, pytania o Boga, św iat i człowieka, także o ból, rozpacz, cierpie­ nie, lecz i radość, i nadzieję — aby poetę tego w yzw olić z przeszłości i ukazać jako żywego dziś. Tego nie uczyniono.

Najdalszy jestem od pom ijania osiągnięć dotychczasowych. Są oczywiste! Lecz tu w łaśn ie potrzebna jest owa świeżość. P ow iew nowego. Jak sądzę, dostrzegany (przeze mnie) kryzys historii literatury staropolskiej w ynika zarówno z upartego sięgania po tematy i narzędzia znane w tradycji badań historycznych i filologicz­ nych, z pewnością zresztą pożyw ne i pożyteczne, jakkolw iek często nieczułe na to, co w dziełach najistotniejsze, jak i ze smutnej obojętności w ielu badaczy na now e propozycje m etodologiczne. Jest ona smutna, bo n ie stanow i m etodologia m aszynerii, którą — dla jej uroku — trzeba podziwiać. Służy literaturze, służy tekstom, uczy rozumienia. Jest ono — owo rozumiejące odczuwanie literatury daw ­ nej — absolutnie konieczne. Być m oże bowiem , jest to najw iększy okres w dzie­ jach literatury polskiej. Z pew nością zaś — jest to literatura porażająco w ielka. Tymczasem my stajem y przed nią ślepi i głusi, wertując archiwa, szperając w szpar­ gałach i — nie rozumiejąc. M ówię to ostrzej, aby ukazać istotę problemu.

Nowych ścieżek n ie pojaw iło się zatem w iele. Jakkolwiek najcenniejsze w obu tomach rozprawy m ówią w istocie sporo nowego. Z owej obojętności wobec hu­ m anistyki rozumiejącej i blasku herm eneutyki w ynika też w łaśnie pewna — w y ­ czuwam ją — bezradność w ielu badaczy wobec fenom enu Kochanowskiego. Ta sesja mogła być inna. Tę książkę mogły w ypełnić prace rdzennie hermeneutyczne. Byłyby to w ów czas (marzę) dwa tomy niestrudzonych lektur i śm iałych interpre­

tacji, nieustające zm aganie się z ogrodem arcydzieł, które m ówią do nas bardzo w iele, a my tę m owę odczuwam y jako — bliską.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kolejną częścią pracy Krzysztofa Kowalczyka jest analiza stosunku partii i ugrupowań wobec postulatów Kościoła w praktyce politycznej.. Rozdział oparty jest na

To achieve this goal the research was split up into three subjects: Monitoring methods that actively monitor trains in the network, detect and predict conflicts, and determine

Conclusion This paper aims at presenting a probabilistic analysis at the ultimate limit state of a strip footing resting on a one- and two-layer purely cohesive soil with a

To determine the coefficient of variation of the shear strength and shear strength parameters of soils we performed series of experiments with 4 different kinds of soils (fine

database is used to accomplish the following objectives: (1) quantify the model uncertainty of these slope stability models by evaluating the statistics {mean and coefficient

The highly automated production of car bodies is a complex and time-sensitive pro- cess. The cure process of adhesives does usually not happen in a separate step, but is integrated

In addition to intrinsic scintillation properties, such as the light yield, decay time constant, and scintillation rise time, we also studied the relation between the

In this work, the measured modulated integral boundary layer (IBL) characteristics of low-profile vortex generators (VGs) are used to validate new developments in