• Nie Znaleziono Wyników

Echa polskiego powstania styczniowego w literaturze czeskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Echa polskiego powstania styczniowego w literaturze czeskiej"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Julius Dolanský

Echa polskiego powstania

styczniowego w literaturze czeskiej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 56/4, 391-409

(2)

JU L IU S D O L A N SK Ÿ

ECHA PO LSK IEG O PO W STA N IA STYCZNIOW EGO WT LITERA TU RZE C Z E SK IE J

Sto la t upłynęło w r . 1963 od w ybuchu pow stania styczniow ego. Owe sław ne i tragiczn e w y d arzen ia m inionego stu lecia zw róciły uw agę ca­ łej postępow ej E uropy, nic w ięc dziwnego, że szczególnie głębokim i trw a ły m echem odbiły się rów nież u najbliższych sąsiadów — w spo­ łeczeństw ie czeskim.

Z rozum ienie dla sp ra w y polskiej było u n as now ym , nad w y ra z w y ­ m ow nym p rzejaw em odw iecznej p rzy jaźn i czesko-polskiej, łączącej oby­ dw a n a ro d y od zaran ia ich dziejów . J e st rzeczą pow szechnie znaną, jak w ielkie znaczenie m iał udział k u ltu r y polskiej w narodow ym odrodze­ n iu czeskim , co szczegółowo i przekonująco przedstaw ił w sw ych pracach M arian Szyjkow ski. Od początku X IX w. dzieje narod u polskiego i jego k u ltu ra w y w a rły bardzo pow ażny w pływ na „budzicielskie” p race uczo­ n y ch i p isarzy czeskich; pow stanie listopadow e w yw ołało ogrom ny en tu z ­ jazm w śród m łodzieży czeskiej — w alk a Polaków o niepodległość była dla p a trio tó w czeskich p rzy k ład em i dodaw ała o tuchy w ich w łasnych dąże­ n iach w yzw oleńczych. W okresie W iosny L udów w ybuchła rew o lucja i w P rad ze, została jed n ak szybko stłum iona. N astąp iła „ciem na noc” re a k c ji bachow skiej, sm u tn e czasy „żywcem pogrzebanych”, ja k je n a ­ zw ał jed en z czołow ych ów czesnych poetów czeskich — J a n N eruda.

Z ty m gorętszym w ięc entuzjazm em przyjm o w ała postępow a część społeczeństw a czeskiego pierw sze wiadom ości zw iastujące n ad ejście no­ w ych, lepszych czasów: w ojska au striack ie poniosły k lęskę w e W ło­ szech, W łochy w yzw alały się pod wodzą G aribaldiego; R osja carska, po b ita w w ojnie k ry m sk iej i przeżyw ająca po śm ierci cara M ikołaja go­ rączk ę re fo rm b urżu azy jn y ch , p rzygotow yw ała się do zniesienia pod­ dań stw a; w A u strii u stą p ił znienaw idzony m in iste r Bach; cesarz F ra n ­ ciszek Jó zef I zm uszony był podpisać zn any d e k re t październik ow y z r. 1860, a w lu ty m ro k u następnego — u staw ę rozciągającą te p raw a na w szystkie ziem ie pod panow aniem au striack im .

(3)

W atm osferze tak ic h w y d arzeń nadchodziły pierw sze w iadom ości 0 niepo k o jach i d em o n stra c ja c h p a trio ty c z n y ch w zaborze rosyjskim . Od sam ego początk u n ajw ięcej zrozum ienia dla nich okazyw ał m łody poeta 1 rew o lu cjo n ista czeski, Josef V aclav Fric. P rzeb y w ał on wów czas na em ig racji w zachodniej E uropie, u trz y m u ją c ta m stosu nk i z p rzed staw i­ cielam i w ychodźstw a polskiego i rosyjskiego. P rzeży w szy m ęczarnie w ięzień au striack ich , p a ła ł nienaw iścią do m onarchii h a b sb u rsk iej i m a­ rz y ł o stw o rzen iu „w olnej fed e ra cji sło w iań sk iej”, w k tó re j w szystkie n a ro d y słow iańskie m ia ły b y „całko w itą auto no m ię” . P rzy g o to w u jąc za g ranicą w łasne czasopism o, skierow ane przeciw ko A ustrii, zapew niał już p rz y końcu k w ietn ia 1860: „poniew aż jeste m p rzy jacielem R osjan i P o­ laków , niko m u z nich nie zrobię k rz y w d y ” h W czasopiśm ie sw ym za­ m ierzał p ublikow ać m. in. tak że „w iadom ości o ru ch a c h narodow ych w Rosji i P o lsce” 2.

O tym , ja k szczerze p rzy lg n ą ł F rić do P olaków i z jak im podziw em p a trz y ł na ich poczynania w yzw oleńcze, św iadczy M ow a do Polaków, k tó rą w ygłosił n a zgrom adzeniu em igracji polskiej w P a ry ż u 29 listo­ p ad a 1860 z okazji obchodu trzy d ziestej rocznicy p ow stania listopado­ wego 3. W ygnaniec czeski sk ład ał w niej hołd polskim przyjaciołom , „sław ny m b o h a te ro m ” „niezw yciężonego n a ro d u ”, k tó ry „nigdy nie t r a ­ cił nadziei” . P o zd raw iał n aró d „g o tu jący się do now ych czynów ” „w przeddzień swego od ro d zenia” . Z poetyckim patosem apelow ał do w spółbraci polskich:

N arod zie dum ny, k tó r y o jczy zn ę sw ą zo w iesz „córką B ożą i siostrą U k rzy ­ żo w a n eg o ”, sta ń się p rzy ja cielem od w ieczn eg o sw ego b ra ta -m ęczen n ik a !

N arod zie d zieln y! [...] W spom nij na lud, który leg io n o m tw o im rzu cał w ie ń c e i k w ia ty na drogę [...].

C ierp iący, ś w ię ty narodzie, k tórego ciało na trzy części rozdarto, pam iętaj o p lem ien iu , k tórego d w ie trzecie w y m o r d o w a li żelazem w sp ó ln i n asi i od ­ w ie c z n i w r o g o w ie [...].

F rić pow oływ ał się n a d aw ne hasło: „Za naszą w olność i w aszą!” W ie­ rząc, że p rzy k ła d P o lak ó w pobudzi do czynu zastęp y m łodzieży czeskiej, w zyw ał: „R ozw ińcie ty lk o swój s z ta n d a r z o r ł e m b i a ł y m , a nasz czeski b iały lew n a k rw a w y m polu skoczy za w am i po d a w n e m u ” . Jeśli

1 L ist J. V. F r i ć a do M. P. P ogod in a, z k w ie tn ia I860. C yt. za: C e śtt r a d i-

k â ln i d e m o k r a t é . ( V y b o r p o l i t i c k y c h statt). P fip r a v il K. K o s i k . P raha 1933, s. 331.

2 L ist J. V. F r i ć a do A . H ercen a. C yt. jw ., s. 334; zob. też przypis na s. 513. 3 J. V. F r i ć , R eć k P o ld k û m . „Cech — L a V o ix L ibre de la B o h êm e” (G en e­ w a) 1861, sty czeń . P rzed ru k w : C e ś ti r a d i k â ln î d e m o k r a t é , s. 335 n. U k azało się ró w ­ nież tłu m a czen ie p o lsk ie: M o w a J ó z e f a Frica m i a n a w P a r y ż u na o b c h o d zie t r z y ­

(4)

P O W S T A N IE ST Y C Z N IO W E W L IT E R A T U R Z E C Z E S K IE J 393

Polacy czynem dow iodą sw ych sym patii do Czechów, wówczas — zapew ­ nia Frić — jego naród dołoży sta ra ń , „by w spólnym i siłam i osiągnięta ugoda nam i w am przyniosła zbaw ienie” .

W swoim czasopiśm ie „Cech — La Voix L ibre de la B ohêm e” in fo r­ m ow ał F rić o m an ifestacjach patrio ty czn y ch odbyw ających się pod zabo­ rem rosyjskim na długo przed w ybuchem pow stania styczniowego. W m a­ ju 1861 opublikow ał w „C echu” obszerny a rty k u ł pod w ym ow nym ty tu ­ łem : V iv a t M ater dolorosal 4 P odaw ał w nim obszerne streszczenie trz e ch a rty k u łó w z „K ołokoła”, w k tó ry ch H ercen pisał o w ydarzeniach pol­ skich 5. C y tu jąc w ypow iedzi rosyjskiego d em okraty, Frić p rag nął ty m skuteczniej w płynąć n a sw ych rodaków , na ogół darzących Rosję c a r­ ską b ezkry ty czn ym uznaniem . P o tęp iał k ató w carskich za strzelan ie do bezbronnych Polaków podczas obchodu rocznicy b itw y pod G rochowem , oddając cześć ty m spośród żołnierzy i oficerów rosyjskich, k tó rz y odm ó­ w ili w ypełnienia rozkazu.

Dzięki tem u, że zarów no „K ołokoł”, jak i „Cech” b y ły nielegalnie kol­ portow ane na ziem ie czeskie, idee propagow ane przez te czasopism a sze­ rzy ły się w śród n a jb ard ziej postępow ych w a rstw społeczeństw a, k ształ­ tu ją c od początku p rzy ch y ln y stosunek do polskiego ru ch u w yzw oleń­ czego. Że głos Frića nie pozostał bez echa, św iadczy znany w iersz m ło­ dego p o ety czeskiego, V âclava Solca (1838— 1871), k tó ry już w m aju 1861 opublikow ał m an ifestacy jn e pozdrow ienie Do narodu p o lsk ie g o 6. Z w ra- cał się w nim a u to r do n aro d u polskiego z w zruszającą inw okacją, jak p rzed tem F rić w M ow ie do Polaków. Podobnie jak Frić, opiew ał i sław ił cały naród polski, „naród św ię ty ” i „pobożny” . W ielbił jego bohaterów za to, że u m ie rają z pieśnią i m odlitw ą na ustach, i w zyw ał Polaków, ab y cnoty swe w zbogacili m iłością do braci słow iańskich i do idei „w za­ jem ności”. F rić apelow ał do przyjaciół polskich, by nie zapom inali o uciskanych Czechach — Solc p rag nął żyw ej w spółpracy m iędzy w szystkim i b ra tn im i narodam i. Nie zaliczał jedn ak do nich kató w c a r­ skich — potępiał ich jako „m orderców ” . Gorąco p ragnął, b y w szyscy Słow ianie w spólnie „u p raw iali żyzną ziem ię sw ych ojców ”. W ierzył, że naró d polski będzie „k ap łan em ” rodziny słow iańskiej, że będzie b ro n ił „bogów naszych ojców ” i w jego ręk u pozostanie „klucz do drzw i św ią­ ty n i” .

4 J. V. F г i ć, V i v a t M a t e r dolorosa. „Cech — La V oix L ib re de la B o h êm e” 1861, k w ie c ie ń . P rzedruk jw ., s. 351 n.

5 A. Г е р ц е н : V i v a t P olo nia („Колокол” 1861, nr 94 z 15 III), 10 априля 1861

и убийства в Варшаве (nr 96 z 15 IV), M a t e r dolo rosa (nr 97 z 1 V).

6 V. S o l c , P o l s k é m u narodu. „Obrazy z iv o ta ” 1861, nr 5 z 9 V. Przedruk w : Dilo V â c la v a Solce. T e x t u p ravil a poznâm kam i opatril dr В. V e n c o v s k ÿ . P raha 1926, s. 31; por. u w agę b ib liograficzn ą na s. 376.

(5)

U tw ó r Solca b y ł św iadectw em szczerego e n tu z jaz m u gorących serc m łodej g en eracji czeskiej d la polskiej w alki o wolność. Z sy m p atią p rz y ­ jęło te n w iersz społeczeństw o polskie; „D ziennik L ite ra c k i” opublikow ał n a ty c h m ia st p rze k ład polski w ra z z w e rsją o ry g in aln ą 7.

Stanow isko Czechów wobec P olski nie było jed n ak wów czas wszędzie jednoznaczne. Od czasów odrodzenia narodow ego k u lty w o w ali oni sym ­ p a tię do bliskiego sobie n a ro d u słow iańskiego, zw iązanego z Czecham i m nóstw em w spó ln ych in teresów . A le już pow stanie listopadow e w y k a­ zało, że w ielka część społeczeństw a czeskiego, w ychow anego w duchu „w zajem ności sło w ia ń sk iej”, nie p o tra fiła w p ełni zrozum ieć, dlaczego P o lacy w y stę p u ją z b ro n ią w rę k u przeciw ko R osjanom . W śród Czechów i Słow aków , w ciągu stu leci gnębionych p rzez m onarchię habsb ursk ą, sy m p atie p ro ro sy jsk ie od początku odrodzenia narodow ego b y ły całko­ w icie zrozum iałe. O lbrzym ią, p otężn ą Rosję z carem -b atiu szk ą n a czele czczono jako jedynego obrońcę i jed y n ą n adzieję w nieró w nej w alce C zechów i S łow aków z niem ieckim i i w ęgierskim i klasam i p anującym i. D opiero pow stan ie d e k a b ry stó w oraz pow stan ie listonadow e zachw iały bezk ry ty czn e ru so filstw o czeskie. D ośw iadczenia obydw u po w stań p ro ­ w ad ziły do w niosku, że m iędzy lu d em ro sy jsk im a despotyzm em carskim istn ie je olbrzym ia różnica.

Św iadom ość ta jed n a k p rzen ik ała do w iększości społeczeństw a czes­ kiego n iezm iern ie pow oli. Jeszcze podczas w o jn y k ry m sk iej m an ifesto ­ w ało ono sw e sy m p a tie d la Rosji, dla b o h a te rsk ic h obrońców Sew astopo­ la. Liczne nowo odnalezione m a te ria ły history czn e św iadczą dowodnie, iż rz ą d a u stria c k i d o p a try w a ł się wów czas w ty m ru so filstw ie czeskim śm ierteln ego n iebezpieczeństw a d la jedności rzeszy h a b sb u rsk iej. S ym ­ p a tie dla R osji w y ra ż ali n a w e t ta c y postępow i pisarze, ja k Bożena N em ­ cova, k tó ra przecie po śm ierci c a ra M ikołaja n azw ała go, w liście p ry ­ w atn y m , „ ła jd a k ie m ” .

M an ifestacje p a trio ty c z n e w zaborze ro sy jsk im podczas obchodów trz y d z ie ste j rocznicy pow stan ia listopadow ego w yw ołały m ieszane uczu­ cia w społeczeństw ie czeskim . W praw dzie spontanicznie uznaw ano peł­ n e praw o P o lak ó w do rozpoczęcia w alk i o wolność, p rzew ażająca jed nak w iększość k on serw atyw n eg o m ieszczaństw a czeskiego pozostaw ała nad al w ie rn a tra d y c y jn e m u caro filstw u : nie p o tra fiła pogodzić się z m yślą, b y k to k o lw iek śm iał osłabić a u to ry te t nowego „cara-w yzw o liciela” , A lek­ sa n d ra II, k tó ry zniósł w R osji poddaństw o i przyobiecał przepro w ad ze­ nie dalszych refo rm .

7 ks. W. S z t u 1 с (!), P o l s k i e m u n a r o d o w i. W i e r s z p r z y s ł a n y W a r s z a w ia n o m .

Z czesk ieg o p rzeło ż y ł H. C h ę c i ń s k i . „D zien n ik L ite r a c k i” 1861, nr 81 z И X,

(6)

P O W S T A N IE ST Y C Z N IO W E W L IT E R A T U R Z E C Z E S K IE J 395

P o w stan ie styczniow e doprow adziło więc do podziału społeczeństw a czeskiego na dw a w ielkie obozy. Po raz pierw szy sk ry stalizo w ały się przeciw ległe k ieru nk i, k tó re później sta ły się podstaw ą dw u czeskich p a rtii politycznych. K o n serw aty w n i „Staroczesi” z najw yższym i a u to ry ­ te ta m i ówczesnego życia politycznego — Palackim i R iegerem na cze­ le — ustosunkow ali się do pow stańców polskich negatyw nie. B ardziej lib eraln i „M łodoczesi” pod w odzą b raci E duarda i Ju liu sa G regrów d a rz y li rew olucjonistów polskich w ielką życzliwością i z oburzeniem p o tęp iali przem oc carską.

Nie trz e b a tu chyba szczegółowo przypom inać, jak głęboki oddźw ięk w yw ołało w Czechach pow stanie styczniowe. W ystarczy odwołać się do bogatej m ateriałow o książki V âclava Żaćka i jego dalszych na ten tem a t p rac 8. D ążenia P olaków w alczących o wolność znajdow ały poparcie we w szystkich postępow ych czasopism ach czeskich, k tó re naw iązyw ały do „K ołokołu” oraz do działalności Frića, pozostającego w stałym kontakcie z polską em ig racją dem o kratyczn ą na Zachodzie. Ju ż pierw sze w iado­ m ości o w ybuchu pow stania zelek try zo w ały m łodzież czeską, zwłaszcza stu d en tó w oraz d ro b n ych rzem ieślników . W ielu z nich zgłaszało się ochotniczo do szeregów w alczących oddziałów polskich. N a ziem iach czes­ kich zbierano składki na rzecz powstańców . W P ra d ze rozw ijała swą działalność a g e n tu ra polskiego R ządu Narodowego. N iezm ierną p o p u lar­ nością cieszyli się u nas uczestnicy pow stania, zwłaszcza d y k ta to r M a­ ria n Langiew icz, in tern o w an y n a jp ie rw w Tisnovie na M oraw ach, a później w Josefovie w Czechach. K ilk ak ro tn ie p rzebyw ała w Czechach rów nież jego m łodziutka a d iu ta n tk a H en ry k a Pustow ójtów na, k tó ra s ta ­ ła się tu osobistością leg en d arn ą niem al. P rażan ie w itali ją ow acyjnie i w y staw iali jej fotografie po całym mieście. W szędzie gdzie znajdow ali się in tern o w an i uchodźcy polscy, a więc w Olomoucu, Tisnovie, Jihlav ie, Josefovie, H radcu K râlo v é i innych m iejscow ościach, otaczano ich nie ty lk o gorącą sym patią, ale także serdeczną opieką. Czesi zasypyw ali ich po darunk am i, przy jaźn ili się z nim i, a nieraz pom agali w ucieczce.

W szystko to są już dziś rzeczy pow szechnie znane. P ow stanie sty cz­ niow e w y datn ie przyczyniło się do d y feren cjacji ideow ej i politycznej życia czeskiego. W zmocniło w nim elem en ty postępow e i stało się p ra k ­ ty czn ą szkołą dojrzew an ia politycznego. Ożywiło tra d y c je rad y k a ln y ch d em o k rató w czeskich oraz ugruntow ało zw iązki postępow ych działaczy czeskich z rosy jsk im i d em o k ratam i rew olucyjnym i, zwłaszcza z H erce- n em i C zernyszew skim .

*

8 V. Z a б е к : Ohlas po ls k éh o p o v s t à n î r. 1863 v Cechâch. Praha 1935; ĆeŚi

a P olâ ci v d o b ê le d n o v é h o p o v s t â n i p o ls k é h o r. 1863. „ C esk osloven sk ÿ ćasop is h i-

(7)

W y darzenie ta k olbrzy m iej w agi m usiało oczywiście znaleźć sw e odbi­ cie rów nież w lite ra tu rz e czeskiej. N ie m am tu na uw adze niezliczonych p rzejaw ó w polonofilstw a w postaci p u b lik a c ji politycznych i m anifestów , u k azu jący ch się w ów czesnej p rasie czeskiej czy w broszurach. Z ajm u ją m nie tu echa pow stania styczniow ego w tw órczości a rty sty czn ej pisarzy czeskich. Chodzi o olbrzym i m a te ria ł, k tó ry nie został dotychczas o p ra­ cow any. Nie staw iając sobie za cel ogarnięcia całości, zatrzy m am się na n a jb a rd zie j typ o w y ch przy kład ach.

J e st rzeczą ch a ra k te ry sty c z n ą , że niem al w szyscy literaci czescy po­ d e jm u ją c y tem a ty k ę p o w stan ia styczniow ego by li w młodości św iadkam i ty ch b u rzliw y ch w y d arzeń . N a jsta rsz y z nich — Jo sef V aclav Frić, w r. 1863 m iał trzy dzieści c ztery lata, V aclav Solc — zaledw ie dw adzieś­ cia pięć, o rok sta rsz y b y ł R udolf M ayer. W szyscy inni byli o w iele m łod­ si. D ane te stanow ią jeszcze jed en dowód, że w alka P olaków o wolność w zbudziła w Czechach en tu zjazm przede w szystkim w śród m łodzieży i pozostaw iła głęboki ślad w jej pam ięci. P o ru szy ła do głębi um y sły i serca p rzy szłych tw órców . Z m uszała ich do ciągłego pow racania m yślą do tej palącej p ro b lem aty k i, in sp iro w ała ich do ro zp am ięty w ań oraz tw o­ rzen ia obrazów p o etyck ich częstokroć po upływ ie k ilk u dziesięcioleci, k ied y rola h isto ryczn a p ow stania uw idoczniła się w całej pełni i n ależy ­ ty m św ietle.

W iele w ypow iedzi litera c k ic h na te m a t pow stania styczniow ego zn aj­ d y się poza zasięgiem re je s tra c ji: nie w y k ry to dotychczas w lite ra tu rz e czesidej — i chy b a nie u d a się w y k ry ć — w szystkich fak tó w tego rodza­ ju, z jak im i sp o ty k am y się w w y p ad k u utalentow anego p o ety R udolfa M ayera (1837— 1865). R ozkochany w lite ra tu rz e polskiej, pilnie w ynoto- w y w ał w sw ym d zien n iku c y ta ty z poetów p o lsk ic h 9. Od ro k u 1861 był k o resp o n den tem p rask im „G łosu” lwowskiego. Jego sy m p atie do Polaków w ow ym okresie nie bud zą n ajm n iejszej w ątpliw ości. W ypadki w zaborze ro sy jsk im w zb urzy ły go do głębi. K ilk ak ro tn ie usiłow ał w yrazić swe uczucia w w ierszu — dochow ało się jed n a k ty lko k ilk a fragm entów poetyckich, o p ub likow anych dopiero po jego przedw czesnej ś m ie rc i10. Te bru lio n o w e szkice w y raźn ie u k a z u ją stanow isko M ayera wobec pow sta­ nia 11. W itał je z radością, p o zd raw iając P olskę jako jed en z ty ch k ra ­ jów , gdzie „zapalono pochodnię w olności”, a „u cisk any naró d pow stał do w alki o swe p ra w a ” . Pisząc słow a: „Polsko, w szelkie Twe p rzew in ie­ nia przebaczone Ci być m uszą wobec Tw oich c ie rp ie ń ” — poeta m iał za­ 9 Zob. D llo R u d o lf a M a y e r a . K v y d â n i p rip ravil a û vod n i stu d ii n ap sal F. B u - r i â n e k. P rah a 1950, s. 246.

10 Ib i d e m , s. 77; zob. też u w agi i o b ja śn ien ia F. B u r i â n k a na s. 251. 11 W edług in fo rm a cji B u r i â n k a (ib i d e m , s. 260) ich ręk op is pochodzi z r. 1862, lecz te m a ty czn ie w ią ż e się raczej z w y p a d k a m i roku 1863.

(8)

P O W S T A N IE ST Y C Z N IO W E W L IT E R A T U R Z E C Z E S K IE J 397 pew ne n a m yśli całą tragiczną historię tego k ra ju . Do głębi w strząśn ięty licznym i p rzyk ład am i p atrio ty zm u i pośw ięcenia Polaków , obu rzał się na dyplom ację europejską, k tó ra te b o h aterskie czyny skw itow ała je ­ d ynie zdradliw ym i obietnicam i:

Polsko, t v y c h s y n u na bojiśti m rou cich t a j n y sto n a v e s n i c hoHcich ru d â zâr za s v o id do nebe — z as źaluje , t v é u ir p e n i n e n a jd e p râ te l vroucich, E v r o p a z r â d n ë halt t v â f ,

b y n e z f e la , j a k к r e v tvâ.

M ayer w iedział, że całkow itą odpowiedzialność za tragedię polską po­ nosi carat. A le s ta ra ł się bronić Rosji, p otępiając p olitykę rządów zachod­ nioeuropejskich: „Tylko zazdrość, że Rosja jest tak w ielka i potężna, zm usiła E uropę do tego, by w staw iła się za praw am i P olsk i” . Podobnie ja k rad y k a ln i i rew olu cy jn i dem okraci w szystkich słow iańskich krajów , M ayer w skazyw ał, że Polska w alczy także „o wolność ro sy jsk ą ”, tj. o wolność uciskanego lu d u rosyjskiego. Jego zdaniem , „w Rosji m usi się zrodzić in n y lu d ”, b y usunąć dotychczasow ą niespraw iedliw ość. W sło­ w ach pełn ych oburzenia potępiał carat: „B arbarzyńco nordyjski, K ainie Słow ian, kiedy w reszcie przerw iesz swe katow skie dzieło?” O zwycięz­ cach pisał: „T eraz w aw rzyn wieńczy czoła K ainów ludzkości”, k tó rz y w yniszczają w bratobójczej w alce słabsze narody. P oeta czeski w yzna­ w ał: „Słow iańska ran a krw aw a podw ójnie m ię boli” . M yślam i w ybiegał tam , gdzie „lała się k rew b rac i”, i z gorącą apostrofą zw racał się do Polski:

O, Polsko> p o k u d k s v ë t l u orel t v û j se v zn a s i a o k o v y trhâ,

n e v y m f e v e S l o v a n s t v u lâ ska k sv obodë. M y, Cesi, z a ni p r v n i bojo vali,

na Bïlé h o fe zh a s la siła naśe.

Czeskiego p a trio tę zachw ycała w alka Polaków o wolność, w niej bow iem w idział sym bol zm agań w yzw oleńczych w szystkich ciem iężonych narodów Europy. A u to r jed n ej z pierw szych w ielkich ballad społeczno- -rew o lu cyjn ych , W południe (V poledne), nie p o trafił jed n ak zrozum ieć p ro b lem aty k i klasow ej w yd arzeń polskich. Bardzo niew yraźnie w yczuw ał różnicę m iędzy despotyzm em carskim a ludem rosyjskim . K ie ru ją c się tra d y c y jn y m i k ategoriam i narodow ym i w ujm ow aniu zagadnień m iędzy­ narodow ych, tw ierdził, że o wolność narodów pierw si w alczyli Czesi na Białej Górze. F rag m en ty jego w ierszy pośw ięconych Polsce b y ły bezpo­ śred n im echem pow stania styczniowego^ toteż — m im o swego b ru lio n o ­ wego c h a ra k te ru — stanow ią ciekaw y i w ażny m ate ria ł do k u m en tarn y .

(9)

J a k w ielk ie w rażen ie w yw arło p ow stanie n a now ą g en erację m łodych poetów czeskich, św iadczy d eb iu t p oetycki Ja ro slav a M artinca (1842— 1924; w łaściw e nazw isko: Josef M artin); jego tom Do m łodego p okole­ nia (M ladém u pdkóleni, 1863) zaw iera m. in. pozdrow ienia Do braci w Polsce (B ra trû m v Polsce), w k tó ry m p o eta sugesty w nie p rzed staw ił ogólny n a stró j, z jak im postępow a m łodzież czeska p rzy jm o w ała w iado­ m ości o polskich pow stańcach:

P o r u ć dusi, a b y z aplesala, k d y z je d o b a tr u d n y c h z a l o z p ë v ù , p o ru ć sr dci, a b y t l o u k lo tiśe, k d y z v n e m b o u f i s ü a d â v n y c h hnevû! T ë z k o p l e s a t v do b â ch um u cen î, k d y z se k r e v ta s v a t â v z ilâ c h pëni, k a z d y v z d e c h k d y sïlo u h r o m u v î f î — В û h v â m z e h n e j, p o l s t i b o h a t y ï i l

M artinec nie b y ł p oetą w y b itn y m 12, ale te spośród jego w ierszy, k tó re w y ra ż a ją szczere sy m p atie a u to ra do pow stańców polskich, m ają w a r­ tość szczególną.

B ezpośrednim echem odbiło się p ow stanie styczniow e rów nież w tw ó r­ czości p o e ty i tłu m acza E rv in a S p in d lera (1843— 1918), zwłaszcza w jego U ryvkâ ch z c y k lu Polsko. U kazały się one d ru k ie m dopiero w r. 1866 w tom ie Basne 13, ale n ie k tó re z n ich z d rad zają niew ątp liw ą świeżość in sp iracji; in n e w iersze z tego cyklu, nap isane w idocznie już z p e rsp e k ­ ty w y czasu, nie o d d ają te j bezpośredniości p rzeżyw an ych w rażeń. N ie­ spełna dw ud ziesto letn i p o eta w sześciu d ro b n y ch utw o rach liryczno-epic- kich bądź epickich p rzed staw ił kilk a epizodów pow stania, k tó re najm o c­ niej zaabsorbow ały jego w yobraźnię. Później połączył te u tw o ry w cykl Polska. W m ocnych słow ach i o stry ch b arw ach p rzed staw iał d rastyczne p rzy k ła d y cierp ień Polaków . W R e k ru ta c ji (R e k r u ty r k a ) opisał w y d arze­ nia zw iązane z ro sy jsk ą b ra n k ą . W w ierszu Pod cytadelą (Pod citadelou) pojaw ia się m o ty w pieśni Boże, coś P olską i Jeszcze P olska nie zginąła, k tó re śpiew ali w ięzienni b ohaterow ie. P o eta czeski sercem tow arzyszył zesłańcom w ich sm u tn ej, d alekiej drodze, pisząc w iersz Na S y b ir (Do S ib ife). B ru taln o ść sold atesk i carsk iej g rasu jącej po k laszto rach ukazał w M iserere i B erg m a nn v Kalisi.

Spindler nie brał bezpośredniego udziału w powstaniu ani nie był nigdy w Polsce — utwory te zrodziły się pod wrażeniem zasłyszanych

12 B liższe dane o ty m p o e c ie p rzyn osi k siążk a zbiorow a pt. Z d o b y N e r u d o v y (R ed igoval К . K r e j ć i . P ra h a 1959), a zw ła szcza stu d iu m J. T h o n a A p r ï l o v é

p f e h â n k y (s. 154) oraz F. S t r e j ć k a T H b âsnîci r e v o lu c n ïh o r o k u (s. 194).

13 O głoszono ró w n ież tłu m a czen ie p o lsk ie: E. S z p i n d l e r , Polska. P r z e ­

(10)

P O W S T A N IE S T Y C Z N IO W E W L IT E R A T U R Z E C Z E S K IE J 399 wiadomości. N ajcenniejszy w iersz cyklu to M isja (Misie) — szczere oso­ b iste w yznanie i praw dziw ie arty sty czn a w izja traged ii polskiej. O dm alo­ w ując tragiczn e w ydarzenia styczniow e, S pindler w śm iałej m etaforze poetyckiej k o jarzy je z obrazem lata — okresu okropnego żniw a śm ierci.

S a m a stojiê na b ojiśti sv ë ta , P o ls k o s v a tâ , sa m a, b e z pom oci ; do t v y c h c h r à m ü b r a t r ohne m eta, do t v y c h s r d c i ch la dn ou ocel broci.

W iersz kończy się w ezw aniem do w alki:

N u ż e v z h û r u l P o v s t a n o p ë t k secil O rlice nech z a s se v k r e v obleka! K l e c e ze h n â m , Polsko, T v é m u m eci — ale duse p f i ś ti c h d n û v se lekâ.

T ak p rzed staw iał S pin d ler przyszłość Polski w najcenn iejszym utw o­ rze swego cyklu. P osłannictw a jej d o p atry w ał się w w alce o wolność, z podziw em chyląc czoło przed bo haterstw em . W yrażona w ostatn im w ersie obaw a o losy pow stania pozwala sądzić, że rów nież M isja o trzy ­ m ała swój o stateczny k sz ta łt dopiero w tedy, gdy P olacy tra c ili nadzieję n a zwycięstwo.

K ry ty k a czeska nie bez rac ji uw ażała F ragm enty z c y k lu Polska za „n ajb ard ziej w ym ow ną p o etycką m anifestację sym p atii polonofilskich, k tó re w yw ołała u nas b o h atersk a w alka Polaków ” 14. R ecenzent czasopis­ m a w iedeńskiego „ W an d erer” osądził naw et, że cykl te n „w zbudzi sen­ sację, gdyż ta k w ym ow nych obrazów pow stania polskiego n ik t prócz G ro ttg e ra dotąd nie p rzed staw ił” 15. Inni k ry ty c y nie podzielali jednak te j p rzesadnej opinii, poniew aż u tw o ry wchodzące w skład om aw ianego cy k lu nie dorów nyw ały poziom em osiągnięciom ówczesnej epiki czeskiej. N ie rozpow szechniły się one szerzej w śród społeczeństw a czeskiego i po­ szły w zapom nienie zapew ne z powodu swego w ybitnie okolicznościowego c h a ra k te ru i zbyt m ałej w artości arty sty cznej. Jedyn ie M isja i d um k a Na S y b ir zasłużyły n a trw alszą pam ięć. Mimo szczerego entu zjazm u dla w alki w yzw oleńczej S p ind ler nie zdołał wznieść się ponad w spółczesny m u lib e raln y nacjonalizm .

*

O w iele głębszym i rozleglejszym echem niż w ow ych k ró tk ic h utw o­ rac h poetyckich, pow stających zw ykle pod bezpośrednim w rażeniem nadchodzących wieści — odbiło się pow stanie styczniow e w prozie czes­

14 S t r e j ć e k, op. cit., s. 201. 19 I b i d e m s. 202 n.

(11)

kiej la t późniejszych, k iedy heroizm polskich pow stańców staw ał się ju ż legendą.

Z acznijm y p rzeg ląd em pam iętn ik arzy . N a jsta rsz y z nich, w y b itn y pow ieściopisarz A n ta l S taśek (1843— 1931; w łaściw e nazw isko A ntonin Zem an), w y d aw ał w praw dzie sw oje W spom nienia (V z p o m in k y ) dopiero u schy łk u życia (1925), ale poszczególne ich rozdziały b y ły publikow ane już na początk u naszego stulecia.

J a k się d o w iad u jem y z rela cji au tora, zain tereso w ał się on językiem i lite ra tu rą polską w czasach n a u k i gim n azjaln ej w Jićlnie. W ciężkich czasach ab so lu ty zm u B acha p ren u m ero w ał i czytał w spólnie z kolegam i szkolnym i, w im ię p a n u ją c y c h w tej dobie nastro jó w w zajem ności sło­ w iańskiej, rów nież czasopism a polskie. Po ukończeniu kl. VI przeniósł się do K rakow a, gdzie m ieszkał jego stry j. P o b y t Staśka w K rakow ie trw ał d w a la ta — do zdania m a tu ry . Z początku tra k to w a n o go tu jako „Szw a­ b a ”, ale „za n iecały r o k ” czuł się „opanow any przez ducha polskiego” . W now ym środow isku w ydaw ało m u się w szystko lepsze niż w e w łas­ n ym k ra ju . P o ry w a ł go zwłaszcza p a trio ty z m m łodzieży polskiej.

B yły to la ta 1859— 1861, a więc b u rzliw y okres przed pow staniem . W raz z kolegam i S taśek b ra ł udział w m anifestacji stud enck iej w czerw ­ cu 1860, w spólnie z n im i śpiew ał zakazaną pieśń Jeszcze Polska nie zgi­ nęła. W śledztw ie nie zdradził nikogo, co zjednało m u trw a łe zaufanie i sjmnpatię polskiego środow iska. S taśek jeździł często do w ybitnego poety czeskiego, księdza B olesław a Jabłońskiego, będącego proboszczem w p o dkrakow skim Z w ierzyńcu. N a W ielkanoc 1861 zaprosił go kolega szkolny, O drzyw olski, do K ongresów ki, do m a ją tk u swego ojca w K oś­ cie jow ie. C hodziły tam w te d y słu ch y o buntow niczych n a stro ja c h chłop­ stw a, m ający ch doprow adzić do now ej „rzezi”, jak ongi w G alicji. W szę­ dzie panow ał ju ż n a stró j zbliżającego się pow stania. W rzenia te znaj­ dow ały w y ra z w d e m o n stracjach w W arszaw ie i K rakow ie, w „ ta je m ­ niczych szep tach i aluzjach, a p rzed e w szystkim w k a zan iach ” . K ażdego ro k u oczekiwano, że „na w iosnę będzie w o jn a ”, eu ro p ejsk a w ojna o w ol­ ność Polski.

K iedy w reszcie p ow stanie w ybuchło, m ieszkał już Staśek d ru g i rok w Pradze, jako stu d e n t w ydziału p raw a. Gorąco po pierał spraw ę polską i bez w ah an ia zdecydow ał się w stąp ić w szeregi pow stańcze. P rzyg oto ­ w ał się do drogi, a n aw et nauczył się tro chę szerm ierki. W końcu jed n ak z a trzy m a ły go w P ra d ze n aleg ania przyjaciół. Ale i w tej sy tu acji nie pozostał b ie rn y m obserw atorem w ydarzeń. Ja k o w spółpracow nik czaso­ pism a „N arodni lis ty ” propagow ał w alkę P olaków o wolność, b ra ł też udział w n ajró żn iejszy ch ak cjach na rzecz Polaków . Zapoznał się w tedy ze w szystkim i w y b itn y m i działaczam i czeskim i. We W spom nieniach n ie­ zw ykle plasty czn ie odtw orzył S taśek całą ów czesną atm o sferę

(12)

polono-P O W S T A N IE ST Y C Z N IO W E W L IT E R A T U R Z E C Z E S K IE J 401 filską, podał c h a ra k te ry sty k ę różnych osobistości oraz opisał przebieg w ielu ciekaw ych w ydarzeń. P am iętn ik i jego dostarczają więc niezw ykle w artościow ego m ateriału , z którego z pożytkiem k orzystała potem rów ­ nież histo riog rafia czeska.

Później jeszcze k ilk a k ro tn ie przyjeżdżał Staśek do Polski. Zawsze p rz y ty m w spom inał sw oje szkolne czasy w K rakow ie i b o h atersk ich rew olucjonistów . K iedy w latach siedem dziesiątych ubiegłego w ieku pracow ał w pobliżu P e tersb u rg a jako p ry w a tn y nauczyciel, po dejrzew a­ no go, ze w zględu na jego polonofilskie skłonności, że podczas pow stania styczniow ego w alczył w szeregach „reb elian tó w ”. Tylko szczęśliwym tra fe m udało m u się ujść przed policją carsk ą i wrócić do Czech.

W iele cennych, choć drobniejszych przyczynków do interesującego nas zagadnienia dali rów nież inn i uczestnicy i św iadkow ie w ydarzeń.

S ław ny ak to r czeski J iri B ittn e r (1846— 1903), k tó ry jako siedem na­ stoletni m łodzieniec b ra ł udział w polskich w alkach pow stańczych, p rze­ życia sw oje opisał w książce Z moich w sp o m n ie ń (Z m y c h pam eti, 1894).

N ajobszerniejszy rozdział, o b ejm ujący niem al całą p iątą jej część, sta ­ nowi opow iadanie zaty tuło w ane Pow stan iec z roku 1863 (P o vsta lec z ro­ k u 1863).

W iadomość o pow staniu d o tarła do B ittn era, gdy b ył uczniem kl. VI szkoły rea ln ej w P radze. Chciwie czytał w raz z kolegam i gazety przyno­ szące in form acje z pola w alki. Ju ż na początku m arca um ów ił się z p rzy ­ jacielem , że uciekną do Polski na pomoc pow stańcom . Podróż do K rak o ­ w a opłacili ze sw ych skrom nych oszczędności. Po różnych p ery p etiach zostali w łączeni do 300-osobowego oddziału powstańczego. P rz y końcu m arca opuścili K rak ó w i po kilkudniow ym m arszu pełnym przygód prze­ szli granicę rosy jsk o -au striack ą koło wioski Szklary. W niedzielę w iel­ kanocną, 5 kw ietnia, oddział stoczył dw ugodzinną potyczkę z w ojskiem rosyjskim . U legając liczebnej przew adze wrogów, pow stańcy m usieli się wycofać. Czeski studen t-p o w staniec leczył zranioną w tej potyczce nogę przez k ilk a m iesięcy; u k ry w ając się przed policją a u striack ą w różnych m iejscach, wszędzie znajdow ał w śród Polaków szczerych przyjaciół i do­ broczyńców . G dy tylko w rócił do zdrowia, zgłosił się znowu do szere­ gów pow stańczych. Dopiero wiadomość o ciężkiej chorobie m atk i zm u­ siła go do opuszczenia Polski.

W spom nienia B ittn e ra u k azu ją całą galerię p o rtre tó w przedstaw icieli d ro b n ej szlach ty polskiej i prostych ludzi. N iektóre fra g m en ty owych w spom nień a u to r opracow ał już wcześniej, w lata ch osiem dziesiątych, i opublikow ał w czasopismach. Część spośród nich ukazała się także w przekładzie niem ieckim i w ęgierskim . Głęboko w zruszające są zw łasz­ cza szkice B ra to b ó jc y (B r a tr o v ra z i) i K r u k i (H avran i), k tó re m alu ją tr a ­ giczne epizody w alk pow stańczych. A tm osferę p rzy jaźn i czesko-polskiej

(13)

o d dają obrazki P o d n i e p e w n y m a d r e s e m (Na n ejisto u adresu) i M ajor K o r ze liń sk i. W spom nienia B ittn era, przesiąknięte radosnym optym iz­

m em i ro m an ty czn y m b o h a te rstw em m łodości, są au te n ty cz n y m do k u ­ m en tem bezpośredniego udziału m łodzieży czeskiej w pow stan iu stycz­ niow ym . A u to r b y ł je d n y m z k ilkudziesięciu stu d en tó w i rzem ieślników czeskich, k tó rz y m ieli w przyszłości stać się trzon em legionu ochotni­ czego, organizow anego p rzez C e n tra ln y K o m itet P olski w Prad ze.

Echa b u rzliw y ch w y d arzeń polskich w Czechach z innego p u n k tu w idzenia opisał znan y pisarz, poeta i tłum acz — L ad islav Quis (1846— 1913). Jego K s ię g a w s p o m n i e ń (K n ih a v z p o m în e k , 1902) pośw ięca tym

spraw o m osobny rozdział. Quis b y ł synem lek arza z C âslava. W m om en­ cie w y buchu p o w stania uczęszczał do g im n azju m w N em eckim Brodzie (obecnie H av lick u v Brod). Ju ż poprzednio, podczas k ilk uletnieg o p o b y tu w Prad ze, poznał tro ch ę język polski. J e d n y m z jego profesorów b y ł znany polonofil, ksiądz V aclav Stule.

D ow iedziaw szy się, iż część pow stańców przew ieziono do n iedalek iej J ih la v y n a M oraw ach, Q uis gorąco zap rag n ął ich poznać. W raz z in n ym i e n tu z ja sta m i odw iedzał ich k ilk a k ro tn ie, w sp ierając cennym i d aram i i naw iązu jąc serdeczną p rzy ja źń . Z dobyw ał dla pow stańców u b ran ia, by w te n sposób dopom óc w ucieczce. M iał n a w e t zam iar dołączyć się do n ich i w ziąć ud ział w pow staniu, co jed n a k z różnych przy czyn nie doszło do sk u tk u . A le p rz y n a jm n ie j udało się m łodem u zapaleńcow i p rz e ­ w ieźć po k ry jo m u n a znacznie oddaloną sta c ję k olejow ą dw u polskich przyjaciół. Później czescy m ieszkańcy N ëm eckiego B rodu urządzali tak ie a k cje masowo. P o p ie ra ł ich w ty m n a w e t sam szef policji tego m iasta, K alin a, będ ący szczerym Czechem i oddanym p rzy jacielem Polaków .

P o d ob n y te m a t p o d ejm u je w jed n y m ze sw ych opow iadań Alois J ir â - sek (1851— 1930). S to su nek w ielkiego pow ieściopisarza historycznego do Polski i jej k u ltu r y b y ł jednoznacznie pozytyw n y 16. W książce Z m oich w s p o m n ie ń (Z m y c h p a m ê ti, t. 1 — 1911) czytam y, jak to wówczas, bę­

dąc d w u n a sto le tn im chłopcem , k u p ił sobie „podobiznę M arian a L angie­ wicza, siedzącego w s tro ju n arodow y m n a p ięk n y m w ro n y m k o n iu ” ; m iał też zdjęcie „ w iern ej m u [tj. Langiew iczowi] p a n n y P u sto w ó jtów ny , cho­ dzącej w m ęskim u b io rze” 17. P rz y ja ź ń J irâ s k a d la P olaków um ocniła się podczas w o jn y a u stria c k o -p ru sk ie j w r. 1866, gdy do jego rodzinnego H ronova p rzy b yło w ielu P o lakó w służących w w o jsk u pru sk im , a n iek tó ­

16 O stosu n k u Jirâsk a do P o lsk i p is a li B. V ydra, S. W ierczyń sk i, J. S liziń sk i i inni. O dpow iednią b ib lio g ra fię zob. J. D o l a n s k y , S t o p a m i b u d ite lu . P raha 1963, s. 323.

(14)

P O W S T A N IE S T Y C Z N IO W E W L IT E R A T U R Z E C Z E S K IE J 403 rz y z nich nocow ali w dom u Jirask ó w 18. Epizod te n odtw orzył później w opow iadaniu Gość (Host, 1875) 19.

B ezpośrednio do w ydarzeń z czasów pow stania styczniow ego n a w ią ­ zał w obszernym opow iadaniu pt. Sobota (1887). A kcja opow iadania jest n iezw ykle dram atyczna, o b fitu je w o stre konflikty. B ohaterem u tw o ru je s t b ied n y in tro lig a to r Sobota ze wschodnioczeskiego m iasteczka S olni- cy. Ten gorący p a trio ta czeski sk u p iał wokół siebie g ru p ę d robnych rz e ­ m ieślników o podobnych przekonaniach. A tm osferę m ałom iasteczkow e­ go spokoju n aru sza nagle wiadom ość o p ow staniu w Polsce. M imo w oli i oni s ta ją się jego uczestnikam i. Syn Soboty, Vaclav, p rzebyw ający na stu d iach w H radcu K râlové, posyła do ojca jednego z uchodźców pol­ skich, k tó ry u k ry w a się przed w ładzam i austriackim i. Polak w y stęp u je pod nazw iskiem D ąbrow skiego, w rzeczyw istości jed n ak jest h rab ią Lis­ kow skim , jed n y m z oficerów pow stańczych. N iedługo przed przybyciem Liskow skiego w raca do rodzinnego m iasteczka w uj Soboty, Zâleskÿ, k tó ­ r y by ł sędzią w G alicji. W sw ej w ierności dla A u strii sym bolizuje on ty p biurok raty czneg o urzędnika, k tó ry nienaw idzi w szystkiego, co postę­ powe, budząc w śród P olaków oburzenie i niechęć do Czechów. Sędzia Z âleskÿ na krótk o przed pow staniem w ydał A ustriako m jednego z w y­ b itn iejszy ch patrio tó w polskich. O trzym ał za to n ależy tą zapłatę: cios sztyletem . Zm uszony do w y jazd u z G alicji, jako em e ry t osiadł w Solni- СУ> w pobliżu m ieszkania in tro lig ato ra Soboty. Z âleskÿ zachow uje się w obec P olaków zupełnie inaczej niż jego b r a t — ksiądz w zapadłej wios­ ce galicyjskiej, służący ludow i polskiem u.

A kcję opow iadania tw o rzą więc trz y elem en ty tem atyczne, o b razu ją­ ce różne p o staw y Czechów wobec Polski oraz polsko-czeskie k o n ta k ty

n a te re n ie G alicji w połow ie X IX w ieku. K u lm in acy jn y m p u n k tem opo­ w iadania je s t m om ent, w k tó ry m sędzia Z âleskÿ dow iaduje się o k ry jó w ­ ce uchodźcy polskiego i postanaw ia w ydać go policji. Sobocie i jego przyjaciołom u d a je się jed n ak urato w ać pow stańca. Robią dla niego w szystko, b y szczęśliwie mógł powrócić do swego k raju .

W opow iadaniu J irâ s k a najp ięk n iej rozkw itło w spom nienie o postaw ie ogrom nej rzeszy p a trio tó w czeskich, k tó rz y entuzjastycznie i ofiarnie pom agali b o hatero m polskim , nie zw ażając na niebezpieczeństw o gro­ żące za to ze stro n y żan d arm erii au striack iej.

Jeszcze w cześniej od Jirâ sk a p odjął w swej poezji te m a ty k ę pow sta­ nia S v ato p lu k Cech (1846— 1908). S p raw y słow iańskie b y ły m u n iezm

ier-18 I b i d e m , s. 235.

ł9 T łu m aczen ie p o lsk ie: A. J i r â s e k , Gość. P rzeło ży ł F. K r c e k . „G azeta N arod ow a” 1892, nr 237. A n a lizę tego utw oru przep row ad ził D o l a n s k ÿ (op. cit., s. 325— 327).

(15)

nie bliskie 20. On rów nież m iał dopiero siedem naście la t w chw ili w y b u ­ chu pow stania. W pisał wów czas do swego n o tatn ik a w iersze, w k tó ry ch w y raził o stry p ro te st przeciw ko n ieludzkiem u b estia lstw u soldateski c a r­ skiej w obec „dzieci P o lsk i” :

A n o , ano, t a m se v z e r t v u pali na p la m e n i k o s t e lû a d v o r û n e m l u v n a t a z e n d a v n e u s t ä ly , ' s ü a c h r a b r ÿ c h , p f e h r d i n s k y c h sborü; v s e m na cele s p a n i lé m a h r d é m j a k b y na k n iz e c i na z â v ë t i, v s k v o s t u z e n a v r e k u m e c i t v r d é m p sâ n o sto ji: T ru c h le P o l s k y deti.

Cech w pro w ad zał do sw ych u tw o ró w w spółczesną tem a ty k ę polską. W opow iadaniu H rabianka K rólicka (1865) w y raźn ie u k a z u je antagonizm m iędzy p an am i polskim i ze w schodniej G alicji a lud em u k raiń sk im ; po­ dobnie w b allad zie K siężn a (1866). M otyw y polskie w y stęp o w ały ró w ­ nież w jego późniejszej tw órczości. B ezpośredni jed n a k zw iązek z po­ w staniem styczniow ym u jaw n ia jeden z n ajw ażn iejszych jego utw orów poetyckich, zn a n y aleg o ryczn y p oem at S lavia (pow stały w r. 1882, opu­ b lik o w an y w 1884). A k cja k o n c e n tru je się tu w okół przygód k ilku postaci. N a p lan pierw szy w y su w ają się dw aj bracia, m łodzi ary sto k raci rosyjscy: słow ianofil Iw an i n ih ilista W łodzim ierz. O bydw aj k och ają się w pięknej Polce, h rab ian ce Jadw idze, k tó ra po dróżuje ty m sam ym s ta t­ kiem w raz z ojcem . Los ty c h dw ojga zw iązany jest ściśle z pow staniem styczniow ym . C ała rodzina hrabiego to szczerzy patrioci, ży jący w spo­ m nieniam i o d aw n ej św ietności ojczyzny i gotow i w szystko pośw ięcić dla iej wolności. S yn hrabiego, Stanisław , w alcząc w szeregach pow stańców , podczas b itw y został ran io n y i w zięty do niew oli. M atk a jego u m arła w k ró tce z żalu. S ta ry h ra b ia z córką Ja d w ig ą pod ążają w łaśnie do n ie ­ znanego g robu S tan isław a. N a s ta tk u „S lav ia ” ponow nie sp o ty k a ją się z Iw anem , k tó re m u ongiś, ciężko poran io n em u podczas polow ania, u dzie­ lili pom ocy w sw ym p ałacy k u . J u ż w te d y m iędzy Iw anem i Jad w ig ą zro­ dziła się miłość, lecz s ta r y h rab ia sprzeciw ił się m ałżeństw u córki z sy ­ nem „p rz e k lę te j R osji” . Zasadnicza zm iana sy tu a c ji n a stę p u je w łaśnie podczas ow ej w spólnej podróży m orsk iej. P rzyw ódca zb u ntow an ych m a­ ry n a rz y P io tr p rag n ie zdobyć Jadw igę. W w alce z n im ginie n ih ilista W łodzim ierz. K ie d y Jadw ig a, chcąc u nik n ąć przem ocy buntow ników , rzu ca się w rozszalałe m orze, Iw an r a tu je ją od n iechybnej śm ierci. H rab iem u nie pozostaje nic innego, ja k udzielić obojgu m łodym ojcow ­ skiego błogosław ieństw a. Z b u ntow ani m a ry n a rz e u ciek ają na łodzi r a ­ 20 Zob. J. D o l a n s k ÿ , S v a t o p l u k Cech a S l o v a n s tv o . W to m ie zbiorow ym :

(16)

P O W S T A N IE ST Y C Z N IO W E W L IT E R A T U R Z E C Z E S K IE J 405

tunko w ej, przekonani, że spraw a rew olucji w końcu zwycięży. Również „S lav ia” szczęśliwie wychodzi z b u rzy i płynie na spotkanie now em u w schodzącem u słońcu.

W tym opisie alegorycznej w izji sennej Cech w przeded niu oczeki­ w anej rew olu cji w y rażał swe obaw y o los narodów słow iańskich 21. J e st rzeczą jasną, w czym w idział w te d y Cech tzw. problem słow iański: obok zagadnienia rew olucji społecznej najb ard ziej dręczyły go zaognione sto­ su n k i rosyjsko-polskie. Z głębokim zrozum ieniem przed staw ił trag edię n aro d u polskiego, m ającą swe s k u tk i rów nież w p ry w atn y m życiu w ielu rodzin. Do środow iska polskiego i polskich b ohaterów poem atu a u to r odniósł się z najw yższą sym patią. Cały u tw ó r tchnie szczerym w spółczu­ ciem dla Polaków . U topista czeski próbow ał jed nak w rom antycznej akcji swego po em atu pogodzić sk ra jn e sprzeczności. M iał nadzieję, że poro­ zum ienie m iędzy szlachtą polską a słow ianofiłam i rosyjskim i doprow adzi do przezw yciężenia antagonizm ów narodow ościow ych. P rzeczuw ał ja k ­ by, że n a jp ie rw m usi zwyciężyć rew olucja, k tó ra w ypleniw szy stare sprzeczności — stw o rzy w aru n k i praw dziw ego b ra te rstw a w szystkich narodów .

W odróżnieniu od te j u to p ijn ej w izji rozstrzygnięcia prob lem u pol­ sko-rosyjskiego — tragiczną rzeczyw istość pow stania styczniow ego p rzed ­ sta w ił w spom niany poprzednio A n tal Staśek, k tó ry n iejed n o k ro tn ie po­ d ejm ow ał tem a ty k ę polską w dziełach beletry sty czn ych . Do bohaterskiego ro k u 1863 w rócił jeszcze blisko po trzy d ziestu latach w obszernej no­ w eli Pan Simon, opublikow anej w czasopiśmie „K vëty” w r. 1892, póź­

niej w łączonej do cy k lu powieściowego F a n a ty c y n aszych gór (B louzn ivci nasich hor, 1895) jako część druga.

W obszernym , znakom itym opisie pow stańczych p eryp etii b o h atera noweli, B ohuslava Sim ona, n ietru d n o zauw ażyć fra g m en ty o p arte na w łasnych w spom nieniach autora. W iernie i szczegółowo odm alow ał S ta ­ śek obraz K rak o w a i jego okolic, zapam iętany z lat gim nazjalnych. Ce­ lowo przeniósł część ak cji do znanego sobie Kościejowa. Szereg c h a ra k ­ tery sty czn y ch postaci przed staw ił z dużą znajom ością ówczesnej sy tu acji w Polsce, przekonująco odtw orzył burzliw e n astro je rew olucyjne. P rz y ­ pom niał o antagonizm ach m iędzy szlachtą a chłopam i polskim i, w rogim i szlacheckiem u pow staniu.

A kcja now eli S taśk a w y kazuje w iele uderzający ch zbieżności z re la ­ cjonow anym tu ta j poprzednio opisem przeżyć B ittn e ra (P o w sta n ie c z ro­ k u 1863). W praw dzie opowieść o panu Simonie ukazała się d rukiem

dw a la ta w cześniej od w spom nień B ittn era, jednakże losy jej b o h atera w y d a ją się dość w iern y m odtw orzeniem dziejów p am iętnik arza, w szer­

21 O m o ty w a ch id eo w o -p o lity czn y ch S la v i i zob. J. D o l a n s k ÿ , V z d o r n â v ir a

(17)

szym m oże ty lk o opracow aniu epickim i psychologicznym . Szczególną uw agę zw raca zgodność zakończenia obydw u histo rii: m łod y pow staniec czeski zostaje w potyczce zran io n y w nogę, co uniem ożliw ia m u udział w dalszych w alkach, a po w yleczeniu m usi opuścić Polskę, w zyw any do p o w ro tu w ieścią o ciężkiej chorobie m atki. Skąd ta k a zgodność? Otóż zapew ne S taśek u trz y m y w a ł k o n ta k ty osobiste z B ittn e re m i znał ten fra g m e n t jego życiorysu jeszcze przed opublikow aniem p am iętników . W i­ docznie d zieje B ittn e ra u zn ał za typow e, skoro n a n ich o p arł fab u łę sw ej opowieści.

In te re su ją c a k siążka S taśk a znakom icie spopularyzow ała sp ra w y po­ w stan ia styczniow ego w społeczeństw ie czeskim .

O pow stan iu styczn io w y m w spom inał także w kilk a la t później Jo sef H olećek (1853— 1929). S łyszał o nim jak o dziesięcioletni chłopiec. W ra­ żenia m u siały się m ocno w yryć w jego pam ięci, skoro po w ielu lata ch służyć m ogły za m a te ria ł tw ó rczy w w ielotom ow ym cy k lu pow ieściow ym

Nasi (Nasi), rozpoczętym w ro k u 1898. Tom 2 tego cyklu zaw iera roz­

dział z a ty tu ło w an y R o k p o w s ta n ia polskiego (R ok p o lskéh o povstânï),

p rze d staw ia jąc y poruszenie, jak ie n a p ro w in cji czeskiej w yw ołały w y ­ pad k i w Polsce. A g itację n a korzyść sp ra w y polskiej prow adzili tam p rzed e w szystkim księża katoliccy, fan aty czn ie u przedzeni do p raw o ­ sław n y ch R osjan. G łosili oni, że w szyscy zdrow i m ężczyźni z Czech po­ w in n i pójść na pom oc Polakom . Holećek, w ychow any w duch u słow iano- filskim , nie u k ry w a ł sw y ch sy m p atii do R osji carsk iej i od niej ty lk o oczekiw ał w yzw olenia i o b ro ny n a ro d u czeskiego. W ty m w łaśnie d u ch u p rzed staw ił rów nież h isto rię stu d e n ta P av la, walczącego w szeregach pow stańczych. E nergicznie potępił k lery k a liz m rzym ski, niesłusznie są­ dząc, że p rzed e w szy stk im dzięki księżom szerzył się w śród m łodzieży czeskiej en tu z jaz m dla pow stańców .

B urzliw e w y d arzen ia w Polsce p rzed staw ił H olećek b ard ziej szcze­ gółowo ju ż o w iele w cześniej, m ianow icie w czasopiśm ie „N arodni lis ty ” (1888) zaczął publikow ać obszerny u tw ó r o c h a ra k te rz e now elistycznym ,

R osjanin i P o la k (R us a Polak). Całość ukazała się d ru k iem dopiero w to ­

m ie 3 R o z m a ite j l e k t u r y (R o z m a n ité ćteni) w ro k u 1893. W przedm ow ie

sam a u to r in fo rm u je, że chodziło m u o p rzed staw ien ie w okresie p an o ­ w ania ogólnej sy m p atii do P olaków — rów nież „d rugiej stro n y m ed a lu ”, dotyczącej stosunków rosyjsko-polskich. H olećek podczas po b y tu w J a ł­ cie (1887) zapoznał się z ro sy jsk im em e ry to w an y m pułk ow n ik iem P io tre m Łarionyczem , gorącym słow ianofilem , k tó ry w m łodości b ył św iadkiem w ypadków przedpow staniow ych. On to d o starczy ł pisarzow i m ateriałó w do u tw o ru, nie pozbaw ionych ten dencyjn ego nacjo nalizm u antypolskiego.

P ierw sza część opow iadania m a w y ra ź n y c h a ra k te r publicystyczny. W rodzinie stareg o oficera carskiego sp o tk ał się H olećek z jego d obrym

(18)

P O W S T A N IE S T Y C Z N IO W E W L IT E R A T U R Z E C Z E S K IE J 407 p rzyjacielem , rodow itym Polakiem pochodzenia szlacheckiego, T adeuszem M ieczysław ow iczem W iszniowskim , k tó ry był w Jałcie farm aceu tą. N a­ był on w środow isku rosyjsk im tak ich zap atryw ań, że n aw et H olecek uw ażał go z początku za reneg ata. W obszernym dialogu W iszniow ski b ardzo ostro k ry ty k o w ał p olity k ę nacjonalizm u polskiego, potępiając p o w stanie styczniow e jako „szlachecką” i „an tynarodow ą rew o lu cję”, k tó ra przyniosła szkodę ludow i polskiem u. P rz y pom ocy d anych liczbo­ w ych oraz fak tó w gospodarczych i politycznych farm aceu ta dowodził, że dla P olaków n ajro zsądn iejszy m w yjściem z sy tu acji b y łaby całkow ita sym bioza z R osjanam i.

O w iele w iększą w arto ść arty sty c z n ą m a druga część tego utw oru, w k tó re j s ta ry p ułkow nik P io tr Ł arionycz opow iada o sw ych w spom nie­ niach i dośw iadczeniach z Polski. Jak o m łody oficer należał przed po­ w stan iem styczniow ym do carskiej załogi w ojskow ej w K ielcach. Żoł­ nierze ro sy jscy żyli tam podobno długo w najlepszej zgodzie z ludem polskim , a polskie wyższe sfery p rzy jaźn iły się serdecznie z oficeram i rosyjskim i. P io tr Ł arionycz kochał się w ted y w pięknej Polce, M arceli Jan kow skiej, a jego koledzy-oficerow ie ubóstw iali inne tam tejsze p ięk ­ ności. S tan te n nie uległ zm ianie n aw et jesienią 1860, k ied y to w społe­ czeństw ie polskim zaczęło się ujaw niać rozdrażnienie polityczne. P io tr Ł arionycz tw ierd ził naw et, jakoby wyszło w ted y na jaw , że polscy lekarze w ojskow i św iadom ie kaleczyli chorych żołnierzy, a n aw et ich zabijali. N apięcie sięgnęło szczytu w lu ty m 1861, w pam iętny m dniu b itw y gro­ chow skiej. P io tra zaproszono w ted y do pobliskiego m a ją tk u w Szkłowie. M iły w ieczór tow arzy sk i urządzony przez bogatą rodzinę polską m iał zm ienić się w noc św. B artłom ieja: w szystkich R osjan zam ierzano zgła­ dzić. N aw et piękne n iew iasty polskie w ciągnięto do spisku. N iektórym niew iastom udało się w ykonać zadanie. P io tr zdołał jed n ak uniknąć za­ sadzki, przygotow anej przez jego piękną M arcelę. K iedy potem żołnierze ro sy jscy zaatakow ali obóz spiskowców, przyłączyli się do nich chłopi polscy i pom agali im w ieszać znienaw idzonych panów.

W przedm ow ie do opow iadania H olecek usilnie zastrzegał się, że sam nie chce osądzać, po czyjej stro n ie była słuszność. Całą tę relację w łożył w u sta pułkow nika carskiego, k tó ry in te rp re to w a ł ówczesną rzeczyw is­ tość polską z w łasnego p u n k tu w idzenia. A ni P io tr Łarionycz, an i H ole- ćek nie zastan aw iali się, jak im praw em stała carska załoga ro sy jsk a w polskich K ielcach. W przeciw ieństw ie do polskiego farm aceu ty , T ade­ usza W iszniowskiego, nie w spom niał P io tr Ł arionycz ani słowem , że w łaśnie carsk a ok upacja ziem polskich b y ła przyczyną całego zła. S ta ry pułk ow nik d e k la ru je wszędzie m iłość lu d u polskiego ciem iężonego przez szlachtę. O tw arcie potępia rów nież ag itację p atrioty czną księży pol­ skich. W g ru b iań sk i i ironiczny sposób w y raża się o polskich Żydach,

(19)

k tó rz y gorliw ie pom agali w przy go tow an iach do pow stania. Pom im o ty c h w szy stk ich n iezm iernie o stry ch i k ry ty c z n y ch zastrzeżeń — rów ­ nież w ty m o pow iadaniu d a je się zauw ażyć u k ry ty podziw dla b o h a te r­ stw a Polaków , zw łaszcza zaś d la kobiet polskich. P o stać M arceli J a n ­ kow skiej n a b ie ra cech w ielkości b o h a te re k trag ed ii an tyczn ej. M łoda dziew czyna, p rag n ąca odegrać ro lę b ib lijn e j J u d y ty , sam a zakochała się w P io trze Ł arionyczu, ale zw ycięża w niej m iłość do ojczyzny. Po nie­ u d an ej p ró b ie zgładzenia P io tra popełnia sam obójstw o.

O pow iadanie R osjan in i P ola k przedstaw ia z p ersp ek ty w y czasu jeden

z ty c h w zru szający ch w ypadków , o k tó ry c h słyszał i w k tó ry c h czę­ ściowo b ra ł ud ział m ło dziu tki A n ta l S taśek za swego po b y tu w K ra k o ­ w ie. U tw ór H olećka, p u b lik o w an y po up ływ ie trz y d z ie stu lat od po­ w stan ia, p rze d staw ia ł p ro b le m y w odm iennym ośw ietleniu — w roku 1863 p rzed staw iciele postępow ej m łodzieży czeskiej cały m sercem stali po stro n ie w alczących P olaków i ab solu tnie obcy im by li ludzie w ro ­ d z a ju fa rm a c e u ty W iszniowśkiego. A ni postulo w an a przez H olećka ugo­ dow a w spó łpraca z caratem , ani u to p ijn e słow ianofilskie m arzenia w S la v ii Cecha — nie m ogły w skazać trafn eg o rozw iązania problem u

polsko-rosyjskiego.

R ów nocześnie z opow iadaniem H olećka uk azała się w jubileuszow ym ro k u 1893 pow ieść E du arda J e lin k a (1855— 1897), znanego polonofila czeskiego, w y d aw cy „S lovanskiego sb o rn ik a ” — M o t y l e k z b ajki n or­ w e s k i e j (M o t y l e k z N o rsk é p o h â d k y), n apisana w ro k u 1888. A kcja

u tw o ru ro zg ry w a się ju ż po pow staniu. B o h aterk a te j powieści, piękna R o sjank a N adieżda Czużynowa, u rodziła się n a jedn ej ze sta c ji poczto­ w ych w drodze w iodącej n a S y b ir. Poniew aż m atk a zm a rła p rzy poro­ dzie, N adieżda w ychow yw ała się w p e te rsb u rsk im sierocińcu. Piękność i b y stro ść u m y słu te j dziew czynki zain tereso w ały pew nego starego ge­ n e ra ła, k tó ry oddał N adieżdę n a n au k ę tań c a . G dy pew nego razu w y ­ k o n y w ała c z aru ją c ą i tru d n ą ro lę M otylka w balecie B a jk a n orw e ska,

zw róciła uw agę żony księcia rosyjskiego P opow a — m ała tan c e rk a p rz y ­ pom in ała k siężnej jej niedaw no zm a rłą jed y n ą córeczkę. Popow ie adop­ to w ali N adieżdę. Po śm ierci sw ych p rz y b ra n y c h rodziców s ta je się ona jed y n ą sp ad k ob ierczyn ią olbrzym iego m a ją tk u . W łaściw y sens te j h i­ sto rii u jaw n ia się dopiero wów czas, gdy d o jrzew ająca N adieżda zaczyna in tereso w ać się sw ym pochodzeniem . Ze skom plikow anej ak cji okaże się, że N adieżda b yła w rzeczyw istości P olką. J e j ojciec, szlachcic G ór­ ski, b ra ł u dział w p rzyg o to w aniach do p ow stan ia styczniow ego, za co został skazan y n a S ybir, a m a ją te k skonfiskow ano. P a n i G órska podą-_ żyła za m ężem , lecz z m a rła w drodze, p rz y urodzeniu córeczki, k tó ra m iała o trzy m ać im ię Jad w ig a. Ta w łaśnie N ad ieżd a-Jad w ig a robi póź­ niej w szystko, b y stać się Polką, b y odnaleźć sw ych k rew n y ch , ro zsia­

(20)

P O W S T A N IE ST Y C Z N IO W E W L IT E R A T U R Z E C Z E S K IE J 409

ny ch po świecie, a częstokroć żyjących w biedzie. Później w y k u p u je ro ­ d zin n y litew sk i m ająteczek Łubów i doprow adza go do nowego roz­ k w itu . Ale sam a nie doczeka się osobistego szczęścia. K ochała daw nego p rzy jaciela zabaw dziecinnych, K onstantego Zw ieriew a, k tó ry ty m cza­ sem został oficerem gw ardii. Podczas podróży do Łubow a na zaręczyny zabił się on w czasie burzy, spad ając z konia. Jed y n ie sta rszy b ra t N a- dieżdy, Stanisław , w iedział, że to w łaśnie ojciec K onstan ty n a skazał na zesłanie jej ojca i doprow adził do zagłady całą jej rodzinę podczas pow stania styczniow ego. O sam otnionej Jadw idze pozostaje tylk o cisza rezyg nacji i życie w iern ej strażniczki tra d y c ji rodzinnych.

U tw ó r Jelin k a, o p a rty — w edług zapew nień au to ra w przedm ow ie — n a a u ten ty czn ej h isto rii i dokum entach, na przykładzie losów N adież- d y -Ja d w ig i p o d ejm u je rów nież problem w spółżycia i antagonizm ów pol­ sk o-rosyjskich. C zytelnik odnosi w rażenie, jakoby p isarz p rag n ął po­ godzić i zw iązać in d y w id u alne losy P olaków i Rosjan. Je lin e k w idział po obu stro n ach n iem al w yłącznie jasne kolory. B o haterkę jego po­ w ieści otaczali m iłością i Rosjanie, i Polacy. A le ta pow ieściow a historia nie rozstrzy gn ęła w cale problem u, nad k tó ry m zastanaw iała się sam a N adieżda, czytając po raz pierw szy na p ary sk im cm entarzu M o n tm a rtre w ym ow ny n apis nad grobem p atrio tó w polskich: „Exoriare aliquis nostris e x ossibus u lto r!” P y ta ła w tedy: „Dlaczego nas [Rosjan] P olacy nienaw idzą?”

T ak więc pow stanie styczniow e i zagadnienie stosunków polsko -ro­ sy jsk ich skłoniło w ielu p isa rz y czeskich do ro zp atry w an ia przede w szy st­ k im postaw y Czechów wobec najbliższych b ratn ich narodów oraz do podjęcia h asła w spólnej w alki „za naszą wolność i w aszą” .

Z czeskiego przełożył Theodor B eśta

Cytaty

Powiązane dokumenty

własnej sejmowej reelekcyji) na koncept wpadli, by mecenasów owych niesfor- nych, co to sądowi posłuchania nie dają, w dyby zakuć i w dybach przed oblicze trybunału dostarczyć, co

W inieta tytu łow a (Stanisława Kobielskiego) przedstaw ia m a­ kietę an tyk w am i, ładnie, ale zupełnie dowolnie stylizow aną.. Można ją uzupełnić jedną jeszcze,

pod redakcją Henryka Domańskiego czy Inteligent i obywatel pod re- dakcją Piotra Weryńskiego, Karoliny Rąb i Aldony Musiał) prezentują wnikliwe diagnozy zarówno

Nad twórczością Jana Józefa Szczepańskiego zastanawiała się mgr Barbara Fride, a mgr Aleksandra Zug snuła refleksje nad doświadczaniem Ameryki przez Feliksa Netza.. Kolejna

[r]

Uw agi w spraw ie stosowania p rzez sqdy przepisów dewizowych Sądy polskie rozpoznają corocznie dużo spraw cywilnych, w których stronam i lub uczestnikam i

[r]