• Nie Znaleziono Wyników

"Formy modlitewne w twórczości Słowackiego : od „Hymnu” do „Zachwycenia”", Joanna Kułakowska, Kraków 1996 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Formy modlitewne w twórczości Słowackiego : od „Hymnu” do „Zachwycenia”", Joanna Kułakowska, Kraków 1996 : [recenzja]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Ewa Mirkowska

"Formy modlitewne w twórczości

Słowackiego : od „Hymnu” do

„Zachwycenia”", Joanna Kułakowska,

Kraków 1996 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 91/3, 214-220

(2)

nika) liczba błędów różnego autoramentu pojawiających się w tekście. Wystarczy skon­

frontować zapowiedzi dotyczące zawartości tomu umieszczone w spisie treści z tytułami

prac na tych stronicach tekstu, do których odsyłają. Artykuł Michała Szurka np. ma dwa

tytuły. W spisie treści czytamy: Fikcja w matematyce i możliwości jej wykorzystania w ba­

daniach literackich. Zaglądamy na s. 5, by przyjrzeć się propozycji badawczej i... odkry­

wamy „nagłązmianę intencji autora”. Tytuł eseju brzmi tutaj: Fikcja, abstrakcja i wielość

rzeczywistości w matematyce i literaturze. Analogicznie zresztą podwójne wersje ma więk­

szość tytułów tego zbioru (dwa takie przypadki wskazałam już wcześniej). Nieporządek

w tym zakresie to tylko przykład sposobu opracowania wydawniczego całości książki.

Rezygnacja z wyliczenia niekonsekwencji i dowolności adiustacyjno-technicznych oraz

licznych błędów korektorskich niech będzie kurtuazyjnym ukłonem w stronę realizatorów

wydawniczych, który zamknie kwestię dyskomfortu związanego z lekturą tomu. Można

zatem przejść do imponderabiliów.

Tom ten mieści w sobie ciekawe propozycje badawcze, rozstrzygnięcia genologiczne,

których domaga się literatura popularna, wreszcie interesujące analizy. Dużo uwagi po­

święcono także problemom czytelnictwa. Zagadnienia te wykraczają poza ramy treściowe

określone w tytule, poszerzają jednak wiedzę z zakresu literatury popularnej, która zajmu­

je tu uprzywilejowane miejsce. Właśnie obszar związany z problemami kultury popularnej

- tak, wydawałoby się, wskutek swego schematyzmu nietrudny do ogarnięcia - domaga się

w naszych badaniach jeszcze wielu podstawowych ustaleń. Zastosowanie retoryki do ba­

dania tej literatury przynosi obustronne korzyści: zarówno dla przedmiotu analiz, jak i dla

refleksji nad metodą. Istotne jest także zwrócenie uwagi na szereg problemów szczegóło­

wych w obrębie samej teorii, na pewne Jednostki retoryczne”. Wskazać tu można cho­

ciażby problem toposu, jego prowokującą wieloznaczność, czy pozorną oczywistość pyta­

nia retorycznego.

Jadwiga Agnieszka Budzyńska-Daca

2 1 4 R EC EN ZJE

Joanna K ułakow ska, FORMY MODLITEWNE W TWÓRCZOŚCI SŁOWAC­

KIEGO. OD „HYMNU” DO „ZACHWYCENIA”. Towarzystwo Autorów i Wydawców

Prac Naukowych „Universitas”. Kraków 1996, ss. 104.

Joanna Kułakowska analizuje wybrane spośród utworów Słowackiego modlitwy po­

etyckie. Omawiając konstytutywne dla tego gatunku cechy, autorka rysuje ważne dla zro­

zumienia jego specyfiki w romantyzmie tło literackie i kulturowe. Wprowadza też kryte­

rium podziału form modlitewnych. Staje się nim relacja między podmiotem mówiącym

a Bogiem. Na tej podstawie wyróżnia trzy typy modlitw poetyckich: konwencjonalne, ego­

centryczne i teocentryczne. Do pierwszej z tych grup należą utwory, „które wykorzystują

przede wszystkim istniejące schematy modlitewne i opierają się ściśle na utrwalonych

w tradycji motywach, toposach i odmianach gatunkowych” (s. 19-20). Modlitwy ego­

centryczne określa Kułakowska jako ukształtowane pod wpływem romantycznej wizji

człowieka i świata, dodając, że podmiot skupia się w nich „przede wszystkim na wła­

snych przeżyciach i doznaniach, a wykorzystanie formy modlitewnej służy uwzniośle-

niu tematu i stworzeniu specyficznego nastroju” (s. 20). Natomiast w lirykach teocen-

trycznych „istotny jest nie sam podmiot jako indywiduum, ale podmiot określający się

względem Absolutu” (s. 20).

Obfitujące w modlitewne wypowiedzi dzieło Słowackiego cechuje duża rozmaitość,

można w nim zatem bez trudu znaleźć przykłady reprezentatywne dla wyróżnionych przez

badaczkę kategorii. Utwory pojawiające się w całym dorobku poety, a wykorzystujące na

wiele sposobów modlitewną strukturę gatunkową, stały się więc dla autorki „Przykładem

(3)

REC EN ZJE

215

interesującego rozw oju m odlitw y poetyckiej oraz jej zróżnicow ania treściow ego i form al­ neg o ” (s. 26). R óżnorodność tych tekstów m iała także pozw olić na ukazanie specyfiki w ier­ szy opartych na dialogu m iędzy człow iekiem a B ogiem , ja k też um ożliw ić odnalezienie ich cech indyw idualnych i oryginalnych. Jednak dokonane przez badaczkę przyporządko­ w an ie dzieł S łow ackiego do poszczególnych w yodrębnionych rodzajów form m odlitew ­ nych, ja k rów nież zw iązana z tym zabiegiem interpretacja, b u d zą w ątpliw ości.

Do m odlitw konw encjonalnych oprócz H y m n u - B o g a r o d z ic o , D z ie w i c o zalicza au­ torka także p arafrazę psalm u 127: J e ż e li c i P a n n ie z b u d u je d o m u . O czyw iste jest, że w tym w ierszu Słow acki w ykorzystuje sposób kształtow ania m odlitw y poetyckiej utrw alony w tra­ dycji literackiej. Czyni to zresztą dosyć często w swej tw órczości, żeby przypom nieć tu choćby zbliżony tem atycznie do psalm u 127 tekst P a n ie , j e ż e l i z a m k n ie s z s łu c h n a r o d u

czy naw iązujący do w zorca psalm ów pochw alnych liryk C h w a l P a n a , d u s z o m o ja, które K ułakow ska um ieszcza ju ż w grupie w ypow iedzi teocentrycznych. Praw dopodobnie w ięc 0 przynależności do m odlitw konw encjonalnych m iałoby tu decydow ać naw iązanie do k o n k r e t n e g o psalm u. Jeżeli tak się dzieje w istocie, trzeba tu zaznaczyć, że, ja k zresztą p isze sam a badaczka, nie je s t to tłum aczenie, ale parafraza, a zatem utw ór w yraźnie ujaw ­ n iający elem enty osobistego stosunku do tem atu. A spontaniczność i em ocjonalność, któ­ rych pojaw ienie się było zapew ne argum entem przem aw iającym za um ieszczeniem w ier­ szy C h w a l P a n a , d u s z o m o ja i P a n ie , j e ż e l i z a m k n ie s z s łu c h n a r o d u w zupełnie innej gru­ pie, zostały w liryku J e ż e li c i P a n n ie z b u d u je d o m u rów nież bardzo ja sn o zaznaczone. W idać to w zakończeniu znanego nam tekstu:

O Panie! rozpuść twoje w ielkie m oce,

Przez lud się twój rzuć ognia strum ieniam i1.

K ułakow ska pisze o tym dw uw ierszu: „otw iera perspektyw y w kierunku indyw idual­ nego rozw inięcia idei utw oru i jej oryginalnej interpretacji” (s. 37). N iew ątpliw ie, zacytow a­ ne w ersy - a je sz c z e raz podkreślę, że je st to fragm ent, w którym w yraźne przecież w całej parafrazie em ocje stają się szczególnie w idoczne - rzutują na poprzednie strofy, co musi w pływ ać na ich odczytanie. Trudno zgodzić się na interpretację ignorującą istnienie o stat­ niego dw uw iersza. W ydaje mi się bow iem , że zakończenie to nie tylko „otw iera perspekty­ w y ” , ale po prostu dow odzi niekonw encjonalności utw oru. Z aliczenie om aw ianego liryku do grupy dzieł, które charakteryzuje „sentym entalizm , tradycyjność w yobrażeń religijnych 1 konw encjonalność ujęć literackich, połączone ze statycznością przeżyć podm iotu i zm niej­ szeniem skali je g o odczuć” (s. 20), je st nadużyciem .

H y m n - S m u tn o m i, B o ż e uznaje K ułakow ska za m odlitw ę egocentryczną dodając: „C złow iek w yrażający sw e u czucia w utw orze je s t [...] w istocie obojętny w zględem Boga i m im o w ykorzystania form y m odlitew nej nie dąży do naw iązania z N im k ontaktu” (s. 43). W tym w ierszu rzeczyw iście w ystępuje dużo elem entów odzw ierciedlających przeżycia i u czu cia je d n o stk i, ale staw ianie utw oru na jed n y m poziom ie z dek laracją z innego liryku: „B ez B oga będę cierpiał - i p rzeklinał” 2, je s t chyba zbytnim uproszczeniem . N ie m ożna p rzecież pow iedzieć, że w H y m n ie „Poeta zapatrzony w siebie nie potrafi, a w łaściw ie nie chce naw iązać ze S tw órcą autentycznego dialogu” , bo oto „B óg stara się przem ów ić do człow ieka przez przyrodę, stw arzając przed je g o oczym a spektakl św iatła i barw ” , a czło ­ w iek, „choć p ozornie rozum ie to przesłanie, nie podejm uje w ysiłku, aby na nie w auten­ ty czn y sposób odpow iedzieć” (s. 44). N ie je s t w cale pew ne, czy B óg chce tutaj naw iązania k o ntaktu z człow iekiem . Przynajm niej podm iot w ypow iadający tak tego nie odbiera. P rze­ cież H y m n m ów i w łaśnie o poczuciu skrajnej obcości w obec B oga objaw iającego się w feno­

1 J. S ł o w a c k i , J eże li ci Pan nie zbu duje domu. W: D zieła. Pod redakcją J. K r z y ż a n o w ­ s k i e g o . T. 1. Opracował oraz wstęp napisał J. K r z y ż a n o w s k i. W rocław 1959, s. 178, w. 2 1 -2 2 .

(4)

216

R EC E N Z JE

menach natury. Dlatego też przywołany zostaje motyw nieskuteczności modlitwy, co bar­

dzo nie podoba się autorce. Rzeczywiście, wyrażone tu jest „zwątpienie w siłę [...] modli­

twy dziecka, tradycyjnie uważanej za najbardziej skuteczną” (s. 44). Bo właśnie przez za­

kwestionowanie tego, co uznane za najskuteczniejsze, Słowacki opisuje odczucie oddale­

nia Boga i braku komunikacji z transcendencją, a kontakt człowieka i Absolutu przedstawia

jako nieosiągalny. Czy według badaczki wykorzystywanie schematów uświęconych trady­

cją to gwarancja i jednocześnie condicio sine qua non autentyczności?

Jarosław Marek Rymkiewicz mówił o możności odczytania tego wiersza jako wyzna­

nia kogoś, „kto został opuszczony przez Boga i komu Bóg udziela takiego pocieszenia,

które jest niewystarczające” 3. Wydaje się bowiem, że człowiek nie odmawia tu kontaktu

z Bogiem. Czuje się go pozbawiony. Zachowane są tylko pozory komunikacji, znaki prze­

stają cokolwiek oznaczać; stają się puste. W tak postrzeganym świecie bardzo trudno usen-

sownić swoje istnienie:

Że tak bez celu wędruję przez morze, Smutno mi, B o ż e!4

Nawiązanie autentycznego kontaktu z transcendencją byłoby tu czymś pożądanym,

bo pozwoliłoby „na wielkim morzu obłąkanemu” człowiekowi znaleźć cel. Podmiot mó­

wiący w tym wierszu nie powtórzyłby za Manfredem: „Jak żyłem, tak i umrę - sam je­

den”5. Jemu Bóg jest potrzebny. Ale równocześnie okazuje się nieosiągalny.

Komunikacja z Absolutem poprzez „świata i form widzialność” 6 była bardzo długo

dla Słowackiego jedyną istniejącą. W taki też sposób Bóg odczuwany jest w inwokacji

z V pieśni Beniowskiego, którą Kułakowska zalicza już do modlitw teocentrycznych. Ale

niekiedy nawet ta możliwość znikała:

Że nie w iedziałem , czy pacierz doleci Do Pana Boga, co się zakrył chmurą7.

O tym doświadczeniu napisze Słowacki we fragmencie Wiesz, Panie, iżem zbiegał

świat szeroki..., nawiązując do utrwalonego w Hymnie obrazu:

[...] - 1 tak, Boże!

Słuchałem znow u lecących bocianów, Które się w lekły girlandą przez morze,

A n iosły mi pieśń z m ych ojczystych łanów. A le i g łosy ptaków nic nie rzekły

R ozum ieć tworów nie umiejącemu, Tylko girlandy smętnych jęk ów wlekły,

Szum skrzydeł dając wiatrowi wielkiem u, A smętek morzu... Lecz teraz, o Panie,

Radosny jestem i rozweselony, Przyszedłszy na to natury poznanie,

Które mi staje za skarby i trony A z Ciebie w y s z ło ...8

3 J. M. R y m k ie w i c z , Juliusz Słow acki p y ta o godziną. Warszawa 1982, s. 285.

4 J. S ł o w a c k i , Hymn (Smutno mi, B oże), zob. O dm iany tekstu. W: D zieła , t. 1, s. 3 02, po w. 48 - w. 5 -6 .

5 G. B y r o n , M anfred, akt III, sc. 4. W: W ądrówki C hilde H arolda. - D ram aty. Warszawa 1955 (tłum. J. P a s z k o w s k i ) .

6 J. S ł o w a c k i , [P rojekt p rzed m o w y do „G en ezis z D u c h a ”] , [S zkic p rzed m o w y z r. 1 8 4 4 ]. W: D zieła, t. 12 (Opracował W. F lo r y a n ), s. 34.

7 J. S ł o w a c k i , O jciec zadżum ionych. W: jw ., t. 2 (Opracował E. S a w r y m o w ic z ) , s. 366, w. 8 5 -8 6 .

(5)

R EC EN ZJE

217

Jeżeli sytuacja dialogu w

Hymnie - Smutno mi, Boże

J e s t p o zorna” (s. 45), to nie dlatego, że „człow iek, zapatrzony jed y n ie w sw oje w nętrze, odrzuca m ożliw ość autentycz­ nego dialogu z B ogiem ” (s. 44) i „pozostaje zam knięty na głos P ana” (s. 45), ale dlatego, że ten głos nic m u nie m ówi. I stąd ow a „próżna i żałosna skarga” 9, ja k ą je s t w iersz. W łaśnie „p ró żn a” , bo kontakt je st tu nieosiągalny. „N atury poznanie” przyjdzie później i będzie darem B oga - „A z C iebie w yszło” .

K ułakow ska nazyw a om aw iany w iersz „hym nem na cześć w łasnego cierpienia” i tę je g o cech ę uznaje za przyczynę niepojaw ienia się w liryku m .in. „autentycznego przeżycia relig ijn eg o ” (s. 48). M am y w ięc rozum ieć, że istniejące w w ierszu przeżycie religijne je st nieautentyczne, w obec czego nadanie utw orow i form y m odlitew nej pozostaje tu jedynie „zew n ętrzn ą strukturą” (s. 48). Liryk m ów i o niem ożności naw iązania kontaktu z A bsolu­ tem. N ie w iem , dlaczego opis takiego przeżycia uznaje autorka za nieautentyczny, ciekaw e natom iast, że inny hym n na cześć cierpienia, tym razem , co praw da, nie w łasnego, a p rzy­ najm niej nie tylko w łasnego, ale społeczności em igracyjnej, traktuje ju ż zupełnie odm ien­ nie i um ieszcza go w grupie m odlitw teocentrycznych. C hodzi tu o w iersz

Pogrzeb kapita­

na Meyznera.

K ułakow ska przytacza o statnią strofę:

A le Ty, Boże! który z w ysokości

Strzały twe rzucasz na kraju obrońcę, Błagam y Ciebie przez tę garstkę kości,

Zapal przynajmniej na śmierć naszą - słońce! N iechaj dzień w yjdzie z jasnej niebios bramy, Niechaj nas przecie w idzą - gdy k on am y!10

- zaznaczając, że „apostrofa do B oga nie je s t tu je d y n ie elem entem form alnym ” (s. 61). Tak arbitralne przeprow adzenie granicy m iędzy w ierszem

Hymn - Smutno mi, Boże

a liry­ kiem

Pogrzeb kapitana Meyznera

w ydaje mi się nieupraw nione. S ugerow anie nieauten- tyczności dośw iadczenia opisyw anego w pierw szym utw orze, przy rów noczesnym odnaj­ dyw aniu w drugim śladów „głębokiego przeżycia religijnego” , nie znajduje p otw ierdzenia w tekście. W szak i o

Pogrzebie kapitana Meyznera

m ożna pow iedzieć, że w ykorzystana w nim apostrofa do B oga służy uw ydatnieniu ludzkiego cierpienia - tragedii em igracji. Co w cale nie św iadczy o kłam liw ości przedstaw ianych w tych lirykach doznań.

O prócz

Hymnu - Smutno mi, Boże

do m odlitw egocentrycznych zalicza też badaczka w iersz

Tak mi, Boże, dopomóż

! Z aw arty w nim zw rot do B oga zostaje rów nież uznany je d y n ie za „artystyczną figurę poetycką, budującą w rażenie w yjątkow ości pow ołania po d ­ m iotu” , którego „P ozorna pokora nie je s t w stanie ukryć rzeczyw istej w ielkości i w ysokie­ go m niem ania o sobie” (s. 50). Takie interpretow anie utw oru m a dłu g ą tradycję. W szak krótko po w ydrukow aniu w iersza, w „P szonce” ukazała się je g o parodia. Przypom nijm y, ja k przedstaw iona w niej została strofa, którą rów nież K ułakow ska przytacza na poparcie

argum entu o „pozornej p okorze” autora:

M ały ja, biedny - ale pycha moja R óżnych piorunów pom ieści miliony. Pioruny ow e, oto moja zbroja

-Mam piorun biały, mam piorun czerwony, Piorun za w ieniec, piorun za podnoże. W idzisz, żem skromny, Chryste Panie B o ż e ! 11

M ożna w ięc i tak ten utw ór czytać, w szak m ożliw ości interpretacji poezji - nieograni­ czone. D ziw ne jed n ak , że podobnie ja k niezbyt u w ażnych czytelników em igracyjnych nie

9 S ł o w a c k i , Hymn (Smutno mi, B oże), zob. O dm iany tekstu, po w. 43 - w. 1. 10 J. S ł o w a c k i , P o g rzeb kapitan a M eyznera. W: D zieła , t. 1, s. 120, w. 4 9 -5 4 .

11 Cyt. za: M. G r a b o w s k a , O cena Słow ackiego w kręgu „ P s z o n k i”. W zb.: Juliusz S ło w a c­

(6)

218

R EC EN ZJE

zastanaw ia badaczki fakt, iż ten kreow any na now ego M esjasza podm iot u jaw nia się w tek­ ście ja k o „Ja”, w łaśnie tak, dużą literą, pisane. C zy je s t to tylko kolejny elem ent dem asku­ ją c y rzeczyw istą dum ę i pychę osoby w w ierszu się w y pow iadającej? P o d ejrzanie łatwo się ona kom prom ituje. A o czym w takim razie św iadczyć by m iała strofa, której część K ułakow ska przytacza, ja k o „katalog nieziem skich w ręcz m ożliw ości” podm iotu:

I będę w ieczny - jak te, które w skrzeszę - I będę m ocny jak to, co zdobędę

-I będę szczęsn y - jak to, co p ocieszę - I będę stworzon - jak rzecz, którą stw o rzę12.

To istotny fragm ent. A najw ażniejsze w nim je st słow o ,j a k ” , w ogóle nie zauw ażone przez autorkę F o r m m o d lite w n y c h . C zyż nie św iadczy ono o tym , że to cel, k tó ry będzie realizow any przez m a łe , j a ” , spraw i, iż stanie się ono w ielkim „Ja” 13? Że p odm iot, m ów ią­ cy o sobie „m ały ja , biedny” - m oże je d n ak to nie je s t „pozorna pokora”? - stanie się „głosem P ana”? O soba m ów iąca m odli się o pom oc w realizacji owej „św iętej” idei. C hy­ ba się m odli: „Z p o korą teraz padam na kolana” , czy też je s t to kolejny, nic nie znaczący zabieg form alny? R zeczyw iście idea w ydaje się tu najw ażniejsza. A le zw rot do B oga to nie tylko „chw yt artystyczny” , je d y n ie „tło” . Ta idea je s t „św ięta” , w ięc gw arantem je j realiza­ cji m oże być w yłącznie Bóg. To przez N iego w iedzie do niej droga - podm iot chce być „B oga robotnikiem ” . O czyw iście, że osoba m ów iąca je st tu kim ś w yjątkow ym - i wcale nie m a zam iaru tego „ukryć” . A w yróżniona je st w łaśnie przez cel, do którego zm ierza. Nie w iem jed n ak , czy „Jednostka w ypow iadająca się w w ierszu [...] staje się rów norzędnym partnerem Stw órcy w kształtow aniu losów św iata i ludzkości” (s. 52). W szak m oc tej je d ­ nostki to nie jej m oc, to m oc od Boga dana; jej głos to nie w łasny głos, to „głos Pana” . W ydaje się w ięc, że p o w stają przy lekturze w iersza w ątpliw ości, które nie p o zw a lają na jed n o zn aczn e uznanie pojaw iającej się w nim apostrofy za „pozorną” i skw itow anie jego w ym ow y sform ułow aniem „brak głębszego przeżycia religijnego” (s. 53).

N atom iast bardzo ciekaw ym pom ysłem autorki F o r m m o d lite w n y c h je st zaliczenie do utw orów teocentrycznych obok liryków takich ja k Z a c h w y c e n ie czy O ! B o ż e o j c ó w m o ic h T o b ie c h w a ła w ierszy K i e d y p i e r w s z e k u r y P a n u ś p i e w a ją i G d y n o c g łę b o k a w s z y s tk o u ś p i i o n ie m i. M im o że brak w nich apostrof i w ezwań, a w ięc elem entów m ów iących o bez­ pośrednim naw iązaniu kontaktu z B ogiem , są to istotnie teksty św iadczące o zanurzeniu się podm iotu w sferę s a c r u m, o czym przekonująco pisze badaczka.

M am je d n ak pew ne w ątpliw ości co do w prow adzonej przez K ułakow ską, w rozdziale traktującym o m odlitw ie teocentrycznej, gradacji różnicującej tę form ę dialogu z A bsolu­ tem. A utorka dzieli tu m odlitw y na em ocjonalne, kontem placyjne i opisujące przeżycie m istyczne, zaznaczając w yraźnie, że ta ostatnia grupa je s t punktem dojścia, dw ie poprzed­ nie to zaledw ie etapy do niej prow adzące. N ie m usi tak być. S ą to chyba po prostu odm ien­ ne, lecz rów noupraw nione form y w ypow iadania odczucia n u m in o su m . I trzeba je o dczyty­ w ać na je d n y m poziom ie. Tak ja k na jed n y m poziom ie n ależy o dbierać H ym n - S m u tn o m i, B o ż e i inw okację z B e n io w s k ie g o . To przecież utw ory u kazujące w inny sposób dośw iad­ czanie obecności Boga w św iecie. A le nie w y kluczają się one naw zajem . P od w zględem w artości w yrażanych przeżyć nie m a w śród nich lepszych i gorszych.

W ielość i różnorodność fragm entów m odlitew nych, ja k ie znaleźć m ożna w dziele Sło­ w ackiego, skłania do dokonyw ania prób ich uporządkow ania. Taki zabieg w nosi now e elem enty do naszego rozum ienia tej tw órczości. Jednak zaproponow any przez K ułakow ­ sk ą podział, a co za tym idzie, interpretacja poszczególnych liryków, w w ielu m iejscach budzą m oje w ątpliw ości. B ardzo trudno je s t znaleźć w pisarstw ie S łow ackiego m odlitw y

12 J. S ł o w a c k i , Tak mi, Boże, dopom óż. W: D zieła, t. 1, s. 124, w. 14-17. 13 Zob. interpretację tej strofy u R y m k ie w i c z a (o p . cit., s. 1 6 1 -1 6 2 ).

(7)

R EC E N Z JE

219

konw encjonalne. M oże rzeczyw iście da się do nich zaliczyć H ym n - B o g a r o d z ic o , D z ie w i ­ c o . A le to chyba w szystko. M odlitw egocentrycznych natom iast znalazłoby się bardzo w ie­ le albo - żadnej. D użo zależy od intencji czytelnika. I od zdefiniow ania kategorii. Jeśli bow iem pow iem y, że „M odlitw y egocentryczne nie zaw ierają [...] autentycznie głębokiego przeżycia religijnego” i „zw rot do B oga je st [w nich] tylko pretekstem ” (s. 40), to w szystko zależeć b ędzie od tego, czy u znam y w yrażone w danym u tw orze przeżycie za autentyczne, czy też nie. Takie podejście pozw ala na dokonyw anie zupełnie dow olnych przyporządko­ w ań. A kcenty egocentryczne m ożna przecież znaleźć w w ielu m odlitw ach poetyckich S ło­ w ackiego, ale ich w ystępow anie nie zaw sze prow adzi autorkę do w niosku o nieautentycz- ności zaw artego w nich przeżycia. K ułakow ska pisze: „E lem enty egocentryzm u pojaw iają się rów nież w innych utw orach S łow ackiego, naw et w tych, które m ożna uznać za m odli­ tw y teocentryczne, nie stanow ią one je d n ak [...] dom inanty w iersza, przysłaniającej inne treści u tw o ru ” (s. 54). Tyle że trudno określić, do którego m om entu egocentryczne akcenty to tylko „elem en ty ” , a od którego stają się ju ż „dom inantą” . G ranica okazuje się w ięc b ar­ dzo płynna.

M oże w ogóle w arto rozw ażyć przydatność zastosow anych p rzez autorkę kategorii do interpretacji liryki. A utentyzm przeżyć - „szczerość” poezji - je s t bardzo zw odniczym kryterium . N a tyle zw odniczym , że nie m a sensu go stosow ać, co przecież K ułakow ska czyni. P isze np. o H y m n ie - S m u tn o m i, B o ż e: „sytuacja liryczna w iersza zostaje w ykre­ o w ana w edług schem atu autentycznego dialogu z B ogiem ” (s. 48). Z araz potem jed n ak dodaje, że tak napraw dę je s t to dialog pozorny. N ie m oże być inaczej - w szak badaczka zaliczyła w iersz do grupy m odlitw egocentrycznych, a w ięc, zgodnie z przy jętą definicją, nie zaw ierających „autentycznie głębokiego przeżycia religijnego” (s. 40), co w obec u zn a­ nia p o zo m o ści naw iązyw anego tu z A bsolutem kontaktu dyskw alifikuje faktycznie m odli- tew ność p odobnych utw orów. W ykorzystany schem at staje się zatem „elem entem form al­ n y m ” , którego je d y n ą rolą je st sztuczne nadanie tekstow i w zniosłości. C zy form a utw oru literackiego okazuje się rzeczyw iście elem entem tak m ało istotnym , ja k w ielokrotnie suge­ ruje to b adaczka, oddzielając w yraźnie form ę od treści i zupełnie lekcew ażąc lub w ydatnie o graniczając ro lę tej pierw szej w kształtow aniu znaczeń i w ym ow y w ierszy? Ileż tu prze­ cież „elem entów form alnych” i „artystycznych figur p o etyckich”, pozostających dla K uła­ kow skiej je d y n ie „zew nętrzną strukturą” ! I zupełnie nie w iadom o, dlaczego tylko niektóre zasłu g u ją na stw ierdzenie takie, ja k to dotyczące P o g r z e b u k a p ita n a M e y z n e r a , ju ż przeze m nie cytow ane: „apostrofa do B oga nie je s t tu je d y n ie elem entem form alnym ” (s. 61). C zym w ogóle je s t ó w , je d y n ie elem ent form alny”? C zy m am y praw o go pom inąć, zigno­ row ać i d opiero w tedy przeprow adzić interpretację? G dzie je s t w literaturoznaw stw ie taki punkt w idzenia, z którego nie w idać form y dzieła literackiego?

S ensow nie m ożna m ów ić o poezji tylko w pew nym zakresie. M ożna rozw ażać, ja k w ypow iedź została skonstruow ana i dlaczego w łaśnie tak j ą w ykreow ano, dlaczego użyto takich, nie innych środków. M ożna oceniać, czy ta kreacja się spraw dza, czy przekonuje, czy też dem askuje sam a siebie. A le czy w yrażone przeżycia są autentyczne, czy w y p o ­ w iedź je st praw dziw a? Z ostała „w ykreow ana w edług schem atu autentycznego dialogu z Bo­ g iem ” (s. 48) - odpow iedź je s t tylko taka. W szelkie dalej idące rozstrzygnięcia, które tak chętnie bad aczk a czyni w oparciu o kategorie przejęte z religioznaw stw a, ja w ią się ja k o zupełnie dow olne. Z agadnienie szczerości w literaturze je st sp raw ą na tyle skom plikow a­ ną, że ciągłe p ow tarzanie przez autorkę rów nie arbitralnych co bezzasadnych sądów o praw ­ dziw ości czy p o zom ości ujaw nionych w w ierszach postaw i odczuć dziw i. K ułakow ska zdaje się zapom inać, iż interpretuje poezję.

W rozw ażanej tu grupie tekstów w yraźnie rysuje się, w edług m nie, podział na utwory, w których rzeczyw istość transcendentna przyw oływ ana je s t w yłącznie ze w zględu na n ią sam ą, i na takie, które j ą przy zy w ają z m yślą o ja k im ś zjaw isku, co w cale nie przesądza o m niejszej w artości czy nieautentyczności tych ostatnich. Do pierw szej z ow ych grup na­

(8)

220

R EC EN ZJE

leżałyby oczywiście wiersze zaliczone przez badaczkę do modlitw teocentrycznych, ale

też nie wszystkie z nich. Wydaje mi się, że bezspornie trzeba tu wymienić: Iporzuciwszy

drogę światowych omamień; O! Wielki Boże - o Panie wszechmocny; Panie, o którym na

niebiosach słyszę', Panie, jeżeli zamkniesz słuch narodu', Chwal Pana duszo moja; Kiedy

pierwsze kury Panu śpiewają; Gdy noc głęboka wszystko uśpi i oniemi; Zachwycenie;

O! Boże ojców moich, Tobie chwała oraz inwokację z V pieśni Beniowskiego, oczywiście

czytaną jako odrębna całość. Zaliczyłabym tu również liryk uważany przez Kułakowską za

modlitwę konwencjonalną- Jeżeli ci Pan nie zbuduje domu. Reszta z omawianych przez

autorkę tekstów należałaby wtedy do grupy drugiej. Byłyby to nie tylko wiersze konwen­

cjonalne: Hymn - Bogarodzico, Dziewico, czy egocentryczne: Hymn - Smutno mi, Boże

i Tak mi, Boże, dopomóż, ale także te uznane za modlitwy teocentryczne: Pogrzeb kapitana

Meyznera, O krzyż Cię proszę modlitwą gwałtowną, We łzach, Panie, ręce podnosimy do

Ciebie, A jednak ja nie wątpię - bo się pora zbliża. W ramach tych dwóch działów możli­

we byłoby oczywiście dalsze różnicowanie omawianych utworów. Pozwoliłoby to uniknąć

arbitralnych sądów na temat tego, które z wyrażanych w wierszach odczuć są autentyczne

i głębokie, a które nie. I, być może, sprawiłoby, że potrzebna przecież analiza porównaw­

cza tych tekstów Słowackiego w mniejszym stopniu upraszczałaby ich wymowę.

Ewa Mirkowska

K a z im iera In g d ah l, AGNOSTIC TRAGEDY. A STUDY IN STANISŁAWA

PRZYBYSZEWSKA’S AESTHETICS AND WORK. Stockholm 1997, ss. 198.

Zainteresowanie twórczością i życiem Stanisławy Przybyszewskiej, po okresie wzro­

stu i dużej intensywności, przeszło dziś w stan historycznoliterackiej stabilizacji. Począw­

szy od Transgresji, gdzie jej osobę przywoływano jako jeden z przykładów „męczenników

egzystencji”, poprzez prace Tomasza Lewandowskiego i Ewy Graczyk1, ustalił się wize­

runek autorki Sprawy Dantona i sposób jego interpretacji. Jego najważniejsze dyrektywy

to: łączne traktowanie tragicznej biografii i nie do końca spełnionej twórczości, przywoły­

wanie ważnej dla tych obu sfer postaci ojca pisarki, analiza idei „rozwoju mentalnego”

jako centralnego problemu pisarstwa i życia Przybyszewskiej. Stabilizacja, jak wiadomo,

grozi wyczerpaniem, nie sprzyja nowym lekturom. Autorka ostatniej wydanej w Polsce

książki o Przybyszewskiej nie ukrywała, że pod koniec pracy doświadczała uczucia nie­

chęci wobec pisarki, która, jako materiał do interpretacji, zdawała się obiecywać więcej2.

Ewę Graczyk irytowały obsesyjne pomysły Przybyszewskiej, zwracała też uwagę na nie­

zbyt imponujące (artystycznie i ilościowo) efekty tragicznych wyborów pisarki, podpo­

rządkowującej konsekwentnie swoje życie wyłącznie myśleniu i pisaniu.

Książka Kazimiery Ingdahl A Gnostic Tragedy, choć także wykorzystuje niektóre ze

wspomnianych dyrektyw interpretacyjnych, jest próbą nowego odczytania życia i twór­

czości pisarki. Na czym ta nowość polega? Po pierwsze - na wyraźnie odmiennym potrak­

towaniu „supła” życia i twórczości. Dla Ewy Graczyk najważniejszą sprawą w biografii

Przybyszewskiej pozostaje cień ojca - modernistycznego olbrzyma i karła. Status nieślub­

nego dziecka odrzuconego przez ojca, dziecka, które zawsze wpisywane jest w cudze bio­

grafie3, określa, zdaniem tej badaczki, obsesje i poszukiwania Przybyszewskiej. Inaczej

rzecz traktuje Kazimiera Ingdahl; Stanisław Przybyszewski nie jest właściwie bohaterem

1 Transgresje. [Seria] 1-5. Gdańsk 1981-1988. - T. L e w a n d o w sk i, D ra m a t intelektu. B io­ gra fia literacka S tan isław y P rzyb yszew sk iej. Gdańsk 1982. - E. G ra c z y k , Ćma. O S ta n isła w ie P rzyb yszew sk iej. Warszawa 1994.

2 G ra c z y k , op. cit.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie udało się co prawda dotrzeć do całościowego (tj. pełnorocznego) antyfonarza, zawierającego Ex eius tumba zarówno w oficjum mikołajowym i katarzyńskim, jednakże

Odp: we wniosku i załącznikach do wniosku o udzielenie dotacji w ramach Konkursu dotacji Przygotowanie lub aktualizacja programów rewitalizacji należy wskazywać

Wspomniana pani doktor (wierzyć się nie chce – ale kobit- ka ponoć naprawdę jest lekarką!) naruszyła ostatnio przepi- sy.. Może nie kodeks karny, ale na pewno zasady obowiązu-

Ostatnio głośno było o tej placówce w poznańskich mediach nie tylko dlatego, że uro- dziły się w niej kolejne trojaczki.. Otóż zakończona została kolejna ważna inwestycja

Mój kolega, zapytany przez nauczyciela, nigdy nie zbaranieje. Przy mnie nigdy nie będzie osowiały. I musi pamiętać, że nie znoszę.. Tak samo nie cierpię jeszcze jednej cechy

Gotowa książka wraz z graficzną oprawą na warsztat bierze operator DTP, który układa elementy książki do publikacji.. Kolejnym etapem jest drukarnia

Dopiero złożenie tego aktu autentycznej pokory i poddania się woli Boga — które napawa tu przecież jeszcze rozczarowaniem i smutkiem, budzi gorzkie refleksje

Uczestnicy zdobywają punkty za zaangażowanie się w konkretne aktywności, np.: zgłoszenie udziału w akcji, zgłoszenie odbioru pakietu z dodatkowymi pomocami, wysłanie informacji