• Nie Znaleziono Wyników

"Egzystencjalistyczne królestwo, albo romantyzm na wygnaniu", Waleria Szydłowska-Brykczyńska, Chotomów 1991 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Egzystencjalistyczne królestwo, albo romantyzm na wygnaniu", Waleria Szydłowska-Brykczyńska, Chotomów 1991 : [recenzja]"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Kalinowska

"Egzystencjalistyczne królestwo, albo

romantyzm na wygnaniu", Waleria

Szydłowska-Brykczyńska, Chotomów

1991 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 84/2, 233-236

(2)

Przyjm ow ana pierwotnie ich koncepcja redakcyjna m odyfikow ała się za sprawą indyw idualności autorskich, prezentujących rozm aite szkoły badawcze, doświadczenia pokoleniow e, style myślenia i pisania. N ie widzieliśm y pow odu, aby stanow czo nalegać na unifikowanie tych stylów wedle z góry narzuconej instrukcji. W ydało nam się rzeczą cenną zachowanie znacznych odrębności kształtu artykułów: od przeglądów faktograficznych po rodzaj esejów. Różnice te uw idoczniają się na różnych planach: w założeniach koncepcyjno-m etodologicznych i »ideowych«, w sposobach p orządkow ania i egzem plifikowania wywodu, w zewnętrznych znam ionach konstrukcji (np. w prow adzanie podtytułów lub rezygnowanie z nich), w rozmiarach (lub wręcz w braku) bibliografii, itd. O pracow anie redakcyjne nie zmierzało do zam azywania indywidualnych właś­ ciw ości tekstów , acz łączyło się z zachętam i do uwzględniania konwencji w ydawnictwa typu encyklopedyczn ego” 7.

N ie miejsce tu na dokładniejszą ocenę leksykonu ΧΙΧ-wiecznej literatury polskiej. W szakże porów nyw anie typów słow ników , których redaktorzy „rozdarci są” między chęcią poszanow ania cudzych indyw idualności i koncepcji autorskich a potrzebą rygoryzmu w ykładow ego („poeti-

ca" — „necessitas"), budzi — poza pełnym uznania podziwem dla redaktorskich zm agań (zresztą nie

tylko w tym zakresie) — refleksje natury ogólniejszej.

C hodzi m ianowicie o to, że otrzymując wielkie dobra naukow e w postaci słow ników pośw ięconych epokom literackim od średniowiecza po współczesność (jako że przygotow yw any jest również leksykon literatury polskiej w. XX), m usimy dobra te pom nożyć — nie tylko przez dopełnienie dzieł brakującymi ewidentnie hasłami, lecz i poprzez u s p ó j n i e n i e , m oże lepiej: zw iększenie stopnia koherentnego pow iązania tych chronologicznie kolejnych kom pendiów . Sprawa ta dotyczy już — oczywiście — pow tórnych edycji, których redaktorzy winni chyba działać w bliskim porozum ieniu, stosując (także przez odsyłacze) zasadę m iędzytekstow ych (międzysłow - nikow ych) „wiązań” haseł, tak aby czytelnik każdego z osobna leksykonu m ógł zdobyć ściślejsze definicje, uśw iadom ić sobie pełniej procesualny charakter pewnych zjawisk i zyskać informacje o ich wcześniejszych przejawach bądź późniejszych m etamorfozach; być bow iem m oże, iż wielu od b iorców wie dużo, ale nikt — wszystkiego! „Мы/ii multa sciunt, nemo om nia!”

M aria A dam czyk

W a l e r i a S z y d ł o w s k a - B r y k c z y ń s k a , EG ZY ST E N C JA L IST Y C Z N E K R Ó L E ST W O , A L B O R O M A N T Y Z M N A W Y G N A N IU . C hotom ów 1991. „Verba”, ss. 116.

Ta książka jest eksperymentem interpretacyjnym. D ość szczególną — ze względu na krańcow ość i konsekwencję ujęcia — próbą przyjrzenia się literaturze romantycznej z perspektywy współczesnej filozofii egzystencjalistycznej.

C zęść I (E gzystencjalistyczne przestrzenie jaźni) zawiera ogólną charakterystkę filozofii egzystencjalistycznej; na część II (E gzystencja, transcendencja, istnienie) składają się trzy rozdziały będące analizam i Kordiana Słow ackiego (R om antyczne świadectwo egzystencji), Dziadów części III M ickiew icza (H istoria pewnego eksperymentu) oraz Wyzwolenia W yspiańskiego (Egzystencjalne

wyzwolenie).

We w stępie autorka przedstawia koncepcję pracy i założenia m etodologiczne; pisze: „W inniś­ m y »w ygnać« literaturę rom antyczną z jej historycznego d om ostw a” (s. 11), i ten zamysł analityczny — wyrwania tekstów romantycznych z ich historycznego kontekstu — konsekw entnie realizowany jest w całej książce. Waleria Szydłowska-Brykczyńska zapow iada również odrzucenie c a ł e j literatury przedmiotu: „o tekstach polskiego rom antyzm u m ożna myśleć zupełnie inaczej, niż to dotychczas czyn ion o” ; „choć św iadom a bogactw a bibliografii na temat literatury romantycznej, m yślenie o niej pragnę raz jeszcze przeprowadzić od początku” (s. 9). Zamiar taki wydaje się z istoty swej dość szokujący i niezbyt płodny poznaw czo, zwłaszcza że budzi zastrzeżenia charakterystyka literatury przedmiotu (s. 9), która pomija istniejące już próby czytania rom antycz­ nych tekstów poza ścisłym kontekstem historycznym — właśnie przede wszystkim jak o zapisu dośw iadczenia egzystencjalnego. (M ożna tu wymienić przykładowo bardzo ważne i inspirujące refleksję egzystencjalną prace Marty Piwińskiej, wykraczające poza ściśle historyczny kontekst).

R ów nocześnie jednak egzystencjalistyczna interpretacja rom antyzm u dokonana jest przez Szydłow ską-Brykczyńską z wyjątkową i św iadom ą konsekwencją, co sprawia, że jej praca zajmuje w bibliografii na temat literatury romantycznej miejsce rzeczywiście osobne. Celem analiz nie jest

(3)

zresztą — jak m ożna by w nioskow ać ze wstępnych deklaracji autorki — poszerzenie intersubiek- tywnej, obiektywnie sprawdzalnej wiedzy o romantyzmie, ale zapis jednostkow ego, niepowtarzal­ nego spotkania z utworem romantycznym: „tekst literacki dzieje się w naszej wewnętrznej, życiowej dyspucie, rzuca naszej jaźni now e św iatło i nie pozwala przemknąć m im o naszym m yślom ” (s. 9). W świetle takich deklaracji o lekturze jako fakcie egzystencjalnym i sposobie budow ania własnej, czytającego, przestrzeni wewnętrznej w pełni upraw om ocnione stają się przytoczone powyżej uwagi autorki o odrzuceniu całej dotychczasowej literatury przedmiotu. Trzeba jednak zapytać, czy taką lekturę „szukającą wciąż prawdy o nas sam ych”, lekturę w spom agającą „fundamentalny dla egzystencji akt autokreacji św iadom ości, za każdym razem jednostkow y, wyjątkowy i niepowtarzalny” (s. 114), m ożna zapisać w — paradoksalnie — dość spetryfikowanej wersji języka filozofii egzystencjalistycznej? A taki właśnie jest język analiz Szydłowskiej-Brykczyńskiej. Autorka narzuca bogatym, w istocie nieogarnionym semantycznie utworom rom antycznym — wyraźną siatkę pojęć i terminów, siatkę języka filozofów egzysten- cjalizmu, nie weryfikując go ani w swoim własnym doświadczeniu językow ym , ani przez zderzenie z językiem romantyzmu.

Najistotniejszym problemem pracy — tak w sensie m etodologicznym jak i poznaw czym — jest kw estia egzystencjalistycznej lektury tekstów rom antycznych, zasadności takiego, jak proponuje Szydłowska-Brykczyńska, spotkania filozofii egzystencjalizmu i literatury rom antycz­ nej: jakie są efekty takiej lektury? czy spojrzenie na romantyzm z perspektywy w spółczesnego egzystencjalizmu odsłania now e, dotąd niewidoczne aspekty tej literatury?

Autorka dokonuje sw oistego eksperymentu poznaw czego — zrównania dw óch antropologii i przemieszania dw óch języków : egzystencjalizmu i romantyzmu. Wskazuje nie tylko na szczególne współbrzmienie, ale i na zbieżność czy niemal tożsam ość obu wizji człowieka: „M etafizyczny wymiar utw orów rom antycznych uobecnia się najpełniej w przestrzeni powołanej d o filozofii sto lat później, paradoksalnie!” (s. 11); „Sami egzystencjaliści XX wieku nie stworzyli literatury zdolnej ukonstytuow ać w artystycznej formie taki świat: człowieka rzuconego w byt i znikającego wciąż na linii horyzontu bycia. Ta wizja egzystencji spełniła się jednak znacznie wcześniej w literaturze polskiej” (s. 11 — 12). Takie założenie wyznacza porządek wszystkich analiz przedstawionych w książce: literatura rom antyzm u jako sw oiste — bo antycypujące — spełnienie egzystencjalistycz­ nej, XX-wiecznej filozofii człowieka. I założenie to — tak bezwarunkowo i ogólnie form ułowane — musi budzić zasadniczy sprzeciw. M im o wielu zbieżności są to przecież jednak dwie różne wizje egzystencji i po prostu nie m ożna stawiać między nimi znaku równości, zwłaszcza gdy formułuje się prawa ogólniejsze, szersze od jednostkow ych, konkretnych literackich realizacji.

Spośród trzech przedstawionych rozdziałów analitycznych tylko pierwszy, pośw ięcony K o r­

dianowi, potwierdza zasadność budowanej przez autorkę paraleli między egzystencjalizmem

a romantyzmem. Dram at Słow ackiego jest tu traktowany jako „świadectwo podstaw ow ego konfliktu, ustanawiającego przedmiot filozofii egzystencjalizmu: śmiertelnej walki m iędzy ludzkim istnieniem a absolutną nicością” (s. 50); K ordian zaś „uosabia najbardziej skrajną formę absurdu egzystencji” (s. 60). Szydłowska-Brykczyńska odnajduje w tej postaci cechy Syzyfa. Rozw ażaniom przedstawiającym K ordiana jako bohatera absurdalnego, który nie m oże ustanow ić sensu egzystencji, towarzyszą sugestywne opisy jego sam otności. Jest to człowiek rzucony w byt, krańcowo sam otny, pozbaw iony oparcia, zmagający się z niebytem, z nicością.

Fragmenty pracy pośw ięcone K ordianowi są jej najlepszą częścią, a m etoda zastosow ana przez autorkę tu właśnie dała najlepsze wyniki poznawcze. Analizowany dramat bardzo dobrze poddaje się takiej — egzystencjalistycznej — interpretacji, potwierdzając raz jeszcze raczej wyjątkow ość w tym względzie twórczości Słow ackiego niż jej typow ość dla polskiego romantyzmu. Czy bowiem m ożna na podstawie jednego dramatu romantycznego, na dodatek wyrwanego z historycznego kontekstu, z tego dialogu, jaki Słowacki nieustannie prowadził ze swoją współczesnością, oraz z nurtów rozwojow ych twórczości poety, formułować tak daleko idące wnioski — ogólne sądy o dramacie rom antycznym jako zapisie (spełnieniu) egzystencjalistycznej wizji człow ieka? Wydaje się to jednak nadużyciem interpretacyjnym. Bardzo trafne i wnikliwe analizy dramatu Słow ackiego budzą sprzeciw, gdy przeradzają się w uogólnione rozpoznania romantycznej wizji egzystencji, dodajmy — rozpoznania, które nie znalazły pełnego potwierdzenia w sposobie interpretacji

Dziadów, zaprezentowanym w rozdziale 2 części II.

Praca Szydłowskiej-Brykczyńskiej, w założeniu mająca przedstawić w spółbrzm ienia i p o d o ­ bieństwa między literaturą rom antyczną a filozoficznym namysłem egzystencjalizmu nad kondycją człowieka, ukazuje w sposób niezamierzony i paradoskalny raczej różnice m iędzy nimi niż zdecydowane i przekonujące pokrewieństwa. (M oże „zawiniło” tu również bardziej „ortodoksyjne” niż elastyczne, raczej zbyt ścisłe niż czerpiące inspiracje podejście autorki do system u pojęciow ego

(4)

i języka egzystencjalistów ? W łaśnie do „systemu”, bo autorka buduje z tekstów filozofów egzystencjalizm u rodzaj system u pojęciow ego, zacierając przy tym indywidualne różnice między nimi.)

Tak więc literatura rom antyczna „złapana” w siatkę interpretacyjną splecioną ze słów-kluczy X X -w iecznego egzystencjalizm u („pustka sam otności”, „absurd”, „trwoga”, „nicość”, „brak opar­ cia”) faktycznie przemienia się w literaturę „na wygnaniu”, przestaje bowiem być d o siebie podobna, traci swą tożsam ość.

O to kilka przykładów, które wskazują raczej na odległość romantyzmu od egzystencjalizmu niż ich poszukiw aną bliskość i pokrewieństwo. W części I, przedstawiającej głów ne wątki egzystencjalizm u, znajdujemy następującą charakterystkę wizji człowieka w tej filozofii: „Moje istnienie jest absolutnie sam otne — i nie dlatego, że opuścili mnie moi bliscy, lecz dlatego, że ja sam jestem dany tylko sam em u sobie, od siebie jedynie zależę, sam siebie tworzę, określam i pojmuję. To ograniczenie konstytuuje moje człow ieczeństw o w opozycji do boskości bytu zdolnego ogarniać i ujm ow ać w sobie inne byty i w opozycji do predestynacji wyznaczającej życie ludzkie podległe B ogu w m etafizyce chrześcijańskiej. O ntologicznie wolny — jestem egzystencjalnie sam otny” (s. 20). N a takiej wizji absolutnej sam otności człowieka nie m ożna zbudow ać paraleli: romantyzm

— egzystencjalizm ; to jest koncepcja krańcowo przeciwstawna romantycznej. To sam o dotyczy innych elem entów charakterystyki egzystencjalizmu zawartych w części I (a przecież prezentacja ta pow inna być dokonana w sp osób sfunkcjonalizowany i stanowić punkt wyjścia dla budowanej przez autorkę paraleli). N ie wiem np., czy do romantycznej antropologii m ożna odnieść słowa: „Istota bytu ludzkiego zawarta jest w jego egzystencji” (cyt. z Heideggera, na s. 16), albo „egzystencjalizm [ .. .] nie m oże problemu człow ieka sytuow ać w ponadindywidualnej sferze” (s. 20), czy też „N ie ma już boskiej bajki, która raduje i zaślepia, ale ziemski wygląd, gest i dramat, w których streszcza się trudna m ądrość i pasja bez jutra” (cyt. z Camusa, na s. 36), „»Skazani na w olność«, czyli przez nic nie określeni, nie wspom agani, samotni, nie znający początku ani końca naszej drogi, tworzym y sami naszą istotę człowieczeństwa, kondycję człowieka [ . . . ] ” (s. 15).

Zatem — absolutnie sam otny, pozbaw iony oparcia, „człowiek rzucony w byt i znikający wciąż na linii horyzontu bycia” (s. 11 — 12), trwający „w otwartości bycia”, to — zdaniem autorki

— człow iek i egzystencjalizmu, i romantyzmu. Takie uogólnienie musi budzić sprzeciw. (Przypo­ mnijmy, że m ów im y tu nie o poszczególnych utworach romantycznych mniej lub bardziej poddających się egzystencjalistycznej interpretacji, ale o pewnej konstrukcji m odelowej, która m usi uw ydatniać cechy istotne. W ystępujące w całej pracy uogólniające uwagi zdają się budować taki m odel i właśnie jako takie budzą największy sprzeciw.) N ie m ożna zbudow ać modelu antropologii romantycznej pomijając zawsze towarzyszących sam otnem u bohaterowi rom antycz­ nemu w ażnych aktorów dramatu jego istnienia: Boga, szatana, losu oraz mistrza. Człowiek rom antyczny nie jest w absolutnej wolności rzucony w byt i nie trwa w pustce całkowitej i bezwzględnej sam otności. Zawsze „oko błękitu” czuwa, nawet jeśli szatan zwodzi. „Gdzie groźba, w yrasta również ratunek” (Hölderlin). Zawsze kiedy romantyk staje w obliczu niebez­ pieczeństwa, którym m oże być także w olność absolutna lub pokusa takiej wolności, pojawia się przy nim opiekun, wysłannik boski, anioł, strażnik w artości. . . A nawet gdy najbliżej bohatera rom antycznego znajduje się szyderczy prześmiewca boskiego planu, to i wtedy rom antyk nie jest sam. „Blisko, lecz trudno uchwytny jest Bóg”. N ie ma absolutnej sam otności człowieka rom antyz­ mu, a zwłaszcza polskiego romantyzmu.

Bohater rom antyczny — rozum iany jako m odelow a konstrukcja św iatopoglądow a — nie jest „rzucony w byt” i nie trwa „w otwartości bycia” ; dotyczy to zarów no jego losu jednostkowego* jak i szerszych kwestii epistem ologicznych i aksjologicznych.

To prawda, że romantyk zmaga się w swym istnieniu wewnętrznym z prawdą absolutną, że musi być ona potw ierdzona przez jego doświadczenie wewnętrzne, w nim zakorzeniona. Ale przecież zaw sze tu jest k t o ś , k t o w ie . O bok sam otnego bohatera jest ktoś, kto wie. M oże to być jego drugie ,j a ”. Albo ktoś, kto w pokornej modlitwie kontaktuje się z Bogiem, by wyjednać dla buntow nika łaskę poznania lub przebaczenie. Najczęściej jednak jest to mistrz — opiekun, nauczyciel, przewodnik. Prawdziwy lub fałszywy. K ochany lub nienawidzony. W reszcie mistrz najważniejszy — Chrystus.

W dram atycznym i wolnym szam otaniu się bohater rom antyczny pragnie zbliżyć się do Absolutu — potwierdzić jego istnienie prawdą własnej egzystencji. Ale ten Absolut trwa, j e s t , istnieje niezależnie od szamoczącej się i zrywającej wszelkie więzy, wciąż ulegającej zwątpieniu i narażanej na rozpacz pojedynczej egzystencji. Absolut trwa. Prawda i dobro istnieją, nawet rozdzierane cierpieniem ludzkim istnieją, jakkolw iek daleko odszedł od nich bohater romantyczny. Prawda często uosobiona w postaci mistrza (znamienne — nieraz odczłow ieczonego, jak np.

(5)

H alban lub nawet w pewnym stopniu ksiądz Piotr). Mistrza, który jest. Czuwa. I nie wystarczy na końcu rozważań o III części Dziadów powiedzieć: „N a pewno dalsza droga romantycznej literatury rozchodzi się tu ostatecznie ze szlakiem myśli egzystencjalistycznej. Poszukiw anie absolutu przez rom antyków usuwa w cień sam otne istnienie jednostki” (s. 97 — 98). Jakkolwiek głębokie byłoby zwątpienie rom antycznego bohatera egzystencji, ten absolut jest, trwa. Jakakolwiek ciemność panowałaby w celi Konrada, przestrzeń dramatu pozostaje na zawsze i trwale zwaloryzowana. Nie naruszona przez gw ałtow ną i rozpaczliwą K onradowską pokusę wolności. Jest anioł i diabeł. I Bóg czuwający. I O patrzność. I mistrz — ksiądz Piotr — którego objawienie nie jest subiektywne. „Każde objawienie zdarza się jedynie w subiektywności ludzkiej jaźni, ma wiarę u sw ego źródła i nie pozostaw ia żadnych trwałych d ow od ów ” (s. 84) — to zdanie jest znam ienne dla przed­ staw ionego przez autorkę egzystencjalistycznego odczytania III części Dziadów, zawiera bowiem organizujące całą analizę dramatu wątki subiektywności dośw iadczenia Boga, kwestie objawie­ nia (?) przeżywanego przez Konrada. Jak pisze Szydłowska-Brykczyńska: „absolut zostaje [ .. .] sprow adzony do wymiaru indywidualnego przeżycia” (s. 80). A przecież Bóg, z którym rozmawia Konrad, nie m oże być w dramacie rozpatrywany w kategoriach subiektywności i jedynie indywidualnego przeżycia. Panuje nad całym światem poetyckim utworu. W sobie koncentruje wszystkie źródła tego świata.

I w tym porządku trudno również powiedzieć, że w rom antyzm ie i w egzystencjalizmie „człowiekowi, jego życiu i dziełu” przywraca się „przed wiekami zapom nianą potęgę, wyposażoną w najwyższą, ontologiczną sankcję” (s. 10) — taka łącząca obie antropologie sugestia zdaje się pojawiać w rozważaniach Szydłowskiej-Brykczyńskiej. Każdy wybór i każdy akt kreacji rom an­ tycznej jest oczekiwany przez anioła i przez szatana, zawsze weryfikowany przez strażników wiecznego, m etafizycznego ładu. A przede wszystkim — ładu aksjologicznego; i tego porządku, porządku istnienia wartości nie m ożna pom inąć w opisie egzystencji romantycznej. Pytania 0 wartości nie m ożna zastąpić pytaniem o on tologię i pytaniem o poznanie — egzystencjalistycznie formułowanymi. „D alsza lektura dramatu M ickiewicza pozwala nam [ . . . ] sądzić, że Konrad popełnił pewne wykroczenie: swą pieśnią naruszył o n t y c z n y ład” (s. 95; podkreśl M. K.) — pisze autorka, wymijając w ten sposób (tu i w innych partiach pracy) istotną problem atykę Dziadów. Konrad naruszył bow iem przede wszystkim pewien ład aksjologiczny.

Zwłaszcza rozdział o M ickiewiczu ujawnia niebezpieczeństwa przedstawionej koncepcji romantyzmu: wykluczenie z niej porządku wartości, zastąpienie refleksji aksjologicznej inter­ pretacją „wyzutą” z namysłu nad wartością, zastąpienie Boga i szatana przez „byt”, „bycie”, „niebyt”, „nicość” — zdają się wymijać istotną problem atykę nie tylko Dziadów, ale całego polskiego romantyzmu. N aw et jeżeli taka koncepcja sprawdziła się w odniesieniu do Kordiana, to jako ogólne rozpoznanie systemu rom antyzm u polskiego, określonego przecież zwłaszcza przez

romantyzm M ickiewiczowski, musi nasuwać zasadnicze wątpliwości.

Ale książkę tę winniśm y traktować jako eksperyment poznaw czy, którego należało dokonać, 1 wtedy w odważnej kontrowersyjności rozważań autorki dostrzec możem y — i musimy — istotną wartość poznawczą.

M aria Kalinowska

B o g d a n B u r d z ie j , IN N Y ŚW IAT L U D Z K IE J N A D Z IE I. „SZK IC E” A D A M A SZY­ M A Ń S K IE G O N A TLE L ITE R A TU R Y ZSY ŁK OW EJ. Toruń 1991. N akładem autora, ss. 256. Wyjątkowym zjawiskiem są w polskiej literaturze Szkice Adama Szym ańskiego, których miejscem akcji jest ΧΙΧ -wieczna Syberia, a przedmiotem — losy i przeżycia przebywających na niej polskich zesłańców. O sobliw ość stan ow iło.już sam o ich ukazanie się, przypadające na lata 1887 (I seria) i 1890 (seria II), lata więc w zm ożonego ucisku narodow ego (aż dziwić m im o wszystko natom iast może, że ostatnie wydanie Szkiców przypadło na rok 1927). O koliczności ukazania się tych utworów — należących do literatury zsyłkowej i związanych z syberyjską biografią ich autora — są także nietypowe. Jeżeli wierzyć przekazom przywoływanym przez Bogdana Burdzieja, zawdzięczam y wydanie Szkiców petersburskiemu cenzorowi, który je dopuścił do druku, gdyż został ujęty ich poziom em artystycznym (a przynajmniej tak właśnie później uzasadniał swą atakow aną przez zwierzchność decyzję).

Przede wszystkim jednak w yjątkowa — także na tle pozostałej polskiej XIX-wiecznej literatury zsyłkowej — jest problem atyka utworów Szym ańskiego i sposób jej ujęcia. Ukazujące losy rozmaitych zesłańców opow iadania są bowiem nakierowane przede wszystkim nie na

Cytaty

Powiązane dokumenty

Polecenie - msdt - Narzędzie diagnostyczne pomocy technicznej firmy Microsoft.. Narzędzi można używać do zbierania informacji o problemach z

[r]

Przyczyną zatajenia przez mnicha swo- jego sekretu nie jest groźba kary narzuconej przez otoczenie (ktoś, kto przegrał swe życie, nie obawia się kary), nie jest lęk przed

Władysława Balbuza, zm. w wieku lat 81, honorowy prezes Bydgoskiego Oddziału Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego. Edmund Bigoński, ur. Łukasz Chojnacki, zm.

Ponadto przygląda- jąc się wskaźnikom przełączania się między próbami wywołującymi interferencję i próbami neutralnymi, zauważymy nie tylko większe koszty u osób

W artykule, przyjmując za punkt wyjścia teorię interesariuszy Freemana, autorki podjęły się refleksji na temat specyfiki odpowiedzialności społecznej firm rodzinnych

W tej relacji przesuwający się wolno przez śniegi szereg sań upodabniał się do orszaku sunących trumien, a jedynym ratunkiem dla podróżujących zdawały się tylko modlitwa

Zazwyczaj jejd^ąk retoryka podszywa się tylko pod politykę, w istocie stanowiąc jej zaprzeczenie (podobnie jak sztuka kucharska w formie folgującej podniebieniu