• Nie Znaleziono Wyników

M. Shelley „Frankenstein”

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "M. Shelley „Frankenstein”"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

M. Shelley „Frankenstein”

Zdumienie, jakiego wówczas doświadczyłem, wkrótce ustąpiło miejsca najwyższej radości i zachwytowi. To, że po tak długim okresie prawdziwie wytężonej pracy, osiągnąłem szczyt mych pragnień zupełnie niespodziewanie - było dla mnie najprzyjemniejszym zadośćuczynieniem za poniesione trudy. Odkrycie było jednak tak wielkie i imponujące, że zatarło w mojej pamięci wszystkie stopnie, po których do niego dochodziłem - widziałem już tylko rezultat. To, co było przedmiotem badań i marzeniem największych mędrców od stworzenia świata, było teraz w mojej mocy. Nie stało się jednak tak, że wszystko otworzyło się przede mną od razu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - wiedza, którą uzyskałem, miała raczej wskazać mi kierunek dalszych wysiłków służących osiągnięciu celu moich badań, nie zaś postawić ten cel przed mymi oczami. Byłem jak ów Arab, który został pochowany ze zmarłymi i znalazł przejście do świata żywych tylko dzięki migoczącemu i pozornie nieprzydatnemu światełku.

Po twym zainteresowaniu, zdumieniu i nadziei, jaką wyrażają twoje oczy, widzę, mój przyjacielu, że spodziewasz się, iż wyjawię ci poznaną przeze mnie tajemnicę. Tak jednak być nie może. Wysłuchaj mej opowieści cierpliwie aż do końca, a bez trudu zrozumiesz wtedy, skąd wynika to zastrzeżenie. Nie chcę, abyś - na oślep i z takim samym, jak mój, zapałem - dał się powieść ku niechybnej zgubie i nieszczęściu. Ucz się ode mnie, jeżeli już nie przez moje wskazówki, to przynajmniej na moim przykładzie, jak niebezpiecznie jest posiąść wiedzę i o ile szczęśliwszy jest ten, dla kogo rodzinne miasto stanowi cały świat, niż ten, który aspiruje do pozycji wyższej, niż byłoby to zgodne z jego naturą.

(2)

Skoro już znalazłem się w posiadaniu tak zdumiewającej mocy - przez długi czas wahałem się co do tego, w jaki sposób powinienem jej użyć. Owszem, posiadałem zdolność udzielania życia, jednak przygotowanie do tego ciała - przy całej złożoności jego włókien, mięśni i żył - nadal zdawało mi się zadaniem nad wyraz trudnym i uciążliwym. Z początku miałem wątpliwości co do tego, czy powinienem od razu podjąć próbę stworzenia istoty podobnej do mnie, czy też może powołać do życia prostszy jakiś organizm. Ale wyobraźnia moja była zbyt rozradowana pierwszym powodzeniem, by dopuścić myśl, iż nie byłbym zdolny dać życie istocie równie skomplikowanej i cudownej jak człowiek. Materiały, jakimi wtedy rozporządzałem, ledwie nadawały się do tego jakże trudnego przedsięwzięcia. Mimo to nie wątpiłem, że w końcu mi się powiedzie.

Przygotowałem się na rozmaite przeciwności. Działania moje wciąż napotykały przeszkody i rezultat mego dzieła mógł w końcu okazać się niedoskonały... Wziąwszy jednak pod uwagę to, że nauka i mechanika z każdym i dniem postępuje naprzód - wolno mi było mieć nadzieję, że moje obecne próby staną się choćby i podwalinami sukcesów późniejszych badaczy. Nie mogłem też zgodzić się z argumentem, że mój plan jest bezcelowy dlatego tylko, że zrealizowanie go wymaga zbyt wielkiej i skomplikowanej pracy. Z takimi właśnie odczuciami rozpocząłem tworzenie istoty ludzkiej.

Jako że praca nad rozmaitymi drobnymi częściami organizmu znacznie opóźniłaby tempo - postanowiłem, wbrew pierwotnemu zamierzeniu, stworzyć istotę o gigantycznej postaci to znaczy około ośmiu stóp (dawna miara długości, wynosząca ok. 30 cm) wzrostu i o odpowiednich proporcjach. Powziąwszy więc to postanowienie i spędziwszy kilka miesięcy na zbieraniu i porządkowaniu materiałów, zwieńczonym powodzeniem - zacząłem dzieło tworzenia.

(3)

Nikt nie jest w stanie pojąć całej rozmaitości uczuć, jakie mną miotały w pierwszym zapale sukcesu i porywały mnie za sobą niczym huragan. Życie i śmierć wydawały mi się idealnymi granicami, przez które musiałem się najpierw przedrzeć, by zalać potokiem światła nasz mroczny świat. Nowy gatunek będzie mi błogosławić jako swemu źródłu i stwórcy; wiele szczęśliwych i prześwietnych istot ludzkich mnie będzie zawdzięczać swe istnienie. Żaden ojciec nie mógłby wymagać od swego dziecka tak pełnej wdzięczności, na jaką ja sobie zasłużę z ich strony. Podążając za takimi myślami, stwierdziłem, że skoro mogę obdarzać życiem materię nieożywioną, mógłbym dojść i do tego (choć teraz widzę, że to niemożliwe), by przywracać życie także tam, gdzie śmierć widocznie już poddała ciało zepsuciu.

Myśli takie wspierały mnie - i z niesłabnącym zapałem kontynuowałem swe przedsięwzięcie. Od nieustannej pracy pobladły mi policzki, a moje ciało wychudło z powodu ciągłego uwięzienia.

Nieraz, gdy byłem już na granicy pewności okazywało się, że popełniłem jakiś błąd. Mimo to uporczywie chwytałem się nadziei, że w kolejnym dniu czy godzinie urzeczywistnią się moje plany. Ta jedna tajemnica, którą tylko ja posiadałem, była nadzieją, której się poświęciłem. A księżyc patrzył, jak w środku nocy pracowałem w pocie czoła, z niesłabnącą energią, bez tchu - ścigając naturę do jej najskrytszych tajników. Któż pojmie grozę tych sekretnych trudów, kiedy grzebałem w niepoświęconych, wilgotnych mogiłach albo dręczyłem żyjącą istotę, by ożywić bezduszną glinę?? Dzisiaj na samo to wspomnienie drżę na całym ciele i mąci mi się w oczach, ale wtedy impuls, co pchał mnie do przodu, nieodparty był i bliski szaleństwa.

Całkiem się zatraciłem - jakby nie liczyło się nic prócz tej jednej sprawy. W istocie znalazłem się w chwilowym transie, który jeszcze bardziej wyostrzył mi zmysły, gdy tylko ów nienaturalny bodziec

(4)

przestał działać i wróciłem do mych dawnych nawyków. Zbierałem kości po kostnicach i ręką profana naruszałem przerażające sekrety ciała. W samotnym pokoju, a raczej celi na poddaszu, odgrodzonej od wszystkich innych mieszkań korytarzem i klatką schodową, mieścił się mój ohydny warsztat tworzenia. Oczy wychodziły mi z orbit od ciągłego patrzenia na upiorne szczegóły tego, czym byłem pochłonięty. Z prosektorium i z rzeźni otrzymywałem wiele potrzebnych mi materiałów; często z odrazą odwracałem się od mego zajęcia, mimo to jednak, pobudzany stale rosnącym zapałem, doprowadzałem tymczasem dzieło do końca.

Mijały letnie miesiące, gdy ja całym sercem oddawałem się swej pracy. W tym roku pora letnia była wyjątkowo piękna - nigdy jeszcze pola nie wydały plonów tak obfitych, a winnice nie obrodziły tak bujnie, jak wtedy. Lecz moje oczy były nieczułe na uroki natury. I te same uczucia, które nie pozwalały mi dostrzegać piękna przyrody, sprawiły też, że zapomniałem o najbliższych, oddalonych ode mnie o wiele mil i tak długo przeze mnie nieoglądanych. Wiedziałem, że moje milczenie niepokoiło ich, i dobrze pamiętałem słowa ojca: „Wiem, że jeśli będzie ci się wiodło dobrze, będziesz myślał o nas z czułością i pisał do nas regularnie. Musisz mi wybaczyć, kiedy wszelką przerwę w twojej korespondencji uznam za dowód, że inne swe obowiązki zaniedbujesz w równym stopniu".

M. Shelley „Frankenstein”

1. Kto do kogo się wypowiada we fragmencie?

2. W jakich okolicznościach odbywa się rozmowa?

3. Jaką umiejętność posiadł człowiek wypowiadający się?

4. W jakim celu chciał dokonać eksperymentu?

5. Na czym polegał eksperyment?

6. Jak osoba wypowiadająca się przygotowywała się do realizacji eksperymentu?

7. Jak zmieniała się osoba mówiąca w trakcie pracy nad eksperymentem?

8. Jak zmienił się stosunek osoby mówiącej do wiedzy i nauki?

9. Określ nastrój fragmentu?

10. Uzasadnij, które zabiegi językowe odpowiadają za wytworzenie nastroju we fragmencie?

(5)

11. Wyjaśnij, jakie znaczenie we fragmencie mają przywołane pory roku?

12. Uzasadnij, że jest to tekst odwzorowujący poglądy epoki renesansu.

13. Wymień elementy gotycyzmu w tekście.

14. Określ charakter osoby wypowiadającej się we fragmencie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Z tym paradoksem idzie w parze drugi paradoks, w myśl którego „obiektywny sens etyczny kary śmierci sprowadza się ostatecznie do tego, że stanowi ona krańcową i

Mowa dziecka może przypominać typowe jąkanie, jednak jąkanie rozwojowe jest całkowicie innym zaburzeniem płynności mowy i wobec takich dzieci, z punktu widzenia

przyjęcia zlecenia. c) Zleceniodawca nie przekazał Zleceniobiorcy żądanych przez niego dokumentów, informacji lub potrzebnych dyspozycji, jak również nie udzielił

Obecność czasownika „urzekną” przypomina o niebezpiecznej i niepokojącej sile tkwiącej w kobiecie. Mężczyzna wynosi ją na poziom wieczności, ale to ona w

24 Na podobny trop wskazał Ricœur: „Co uprawnia do uznawania, że podmiot działania pozostaje ten sam przez całe jego życie rozciągające się od narodzin do śmierci?

Similarly Ormes, specifically for a black audience, consistently created characters who celebrate black womanhood through the attitudes of Torchy, Candy, and even Ginger, who

ponownego złożenia przez Wykonawcę wniosku o dokonanie odbioru częściowego/końcowego. Strony postanawiają, że z czynności odbioru będzie spisany protokół, zawierający

kanapowiec, leniuch (osoba spędzająca dużo czasu leżąc na kanapie i wpatrując się w telewizor). be all fingers and thumbs mieć dwie lewe ręce let’s call it a day na