• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1980, nr 9

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1980, nr 9"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

■ ■ SB ■ :

EWANGELIA-ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA-JEDNOŚĆ-POW TÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

ß

„Gdy Pan zobaczył m at­

kę zmarłego, użalił się nad nią i rzekł: Nie płacz. I podszedłszy, do­

tknął się noszy, a ci, którzy je nieśli, stanęli.

I rzekł: Młodzieńcze, to­

bie mówię: Wstań. I podniósł się zmarły, i zaczął m ówić. I oddał go matce jego. Wtedy lęk ogarnął wszystkich i w ielbili Boga”, (por. Łk 7,11 nast.)

N a z d ję c iu : w id o k w s p ó ł­

czesn eg o N a in w Z iem i Ś w ię te j.

(2)

C H R Z E Ś C I J A N I N j P o z ó r

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Nr 9., wrzesień 1980 r.

W N U M ER ZE:

POZÓ R PO BO ŻN O ŚCI

ON W STA W IA SIĘ ZA CIEBIE P IĘ C G Ł A D K ICH K A M IE N I ŚW IĘTY O L EJ

ZARĘCZY NY, N A R ZECZEŃ STW O , M A ŁŻEŃSTW O

H ISTO R IA P O L S K IE J B IB L II (2) B IB L IJN A W DOWA

W ATCHM AN N EE (6)

„KOGO P O Ś L Ę ...”

ODE M N IE W YSZŁA T A SPRA W A K RO N IK A

M iesięcznik „C h rześcijanin ” w y sy ła n y jest b ezp łatn ie; w yd aw an ie jed n ak cza­

sop ism a um ożliw ia w y łą czn ie ofiarność C zytelników . W szelkie ofiary na czaso­

p ism o w kraju, p rosim y k ierow ać na konto Z jed n oczon ego K ościoła E w an ge­

licznego : N B P W arszawa XV Oddział Nr 1153-10285-136, zaznaczając cel w płaty na odw rocie b lan kietu . Ofiary w płacane z a g ra n ic ą n a le ż y k ie ro w a ć n a o p r o c e n ­ to w a n e k o n to Z je d n o c z o n e g o K o ścio ła E w a n g e lic z n e g o N r 1517/037874/999766 w B a n k u P o ls k a K a s a O p ie k i SA, I O ddział w W a rsz a w ie , u l. C z ack ieg o 21.

n

Wydawca: Prezydium Rady Zjedno­

czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium: Józef Mrózek (red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Mieczysław Kwiecień, Marian Suski, Ryszard Tom aszew­

ski.

Adres Redakcji i Administracji:

60-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.

Telefon: 29-52-61 (w. 5). Materiałów nadesłanych nie zwraca się.

Indeks: 35462.

RSW „P rasa -K sią żk a -R u ch ”, W a r­

szawa, Sm olna 10/12. Nakł. 5500 egz.

Obj. 3 ark. Zam. 844. 0-56.

P o „ K le jn o ta ch o b ietn ic B o ż y c h ” C. H. S p u rg eo n a , „ S tru m ie n ia ch n a p u s ty n i” C o w m a n , n a k ła d e m naszego W y d a w n ictw a . u ka za ł się k o le jn y to m ro zm y śla ń na. k a ż d y d zie ń r o k u , a m ia n o w icie: „ R O Z ­ M Y Ś L A N I A B IB L IJ N E ”, k tó r y c h a u to r e m je s t F. B e r g e r : A u to r (n ie ży ją c y ju ż ) b y l k a zn o d zie ją W olnego K ościoła E w a n g e­

licznego w S zw a jc a rii. P r ze k ła d u p ra c y F. B erg era z ję z y k a n ie ­ m ie c k ie g o do ko n a ła W a n d a M l i c k a. K sią żk a je st j u ż do n a ­ bycia. C ena 60 zl. U fa m y , iż te n k o le jn y to m m e d y ta c ji p r z y c z y n i się ró w n ie ż do p o g łęb ien ia ży c ia du ch o w eeg o , ch rześcija ń skieg o ty c h , k tó r z y w niego za o p a trzą się.

A. oto ro zm y śla n ie n a 26 Upca. P opro szo n p m n ie , b ym je tu ta j za ­ m ieśc ił w całości:

„... p rzy b ie ra ją p o zó r pobożności, p o d cza s g d y ży c ie ich je s t za ­ p rzeczeniem , j e j m o c y : r ó w n ie ż ty c h się w y s tr z e g a j” (2 T y m . 3,5).

W d z isie jszy c h czasach w ie lu lu d zi p rzybierta, p o zó r pobożności;

n ie m a w n ich je d n a k m o c y B o żej. P o m ie sza ły im się Słoroa. B oże z lu ła sn y m i i to, co m ó w ią p o ch o d zi z ich serca, a je ż e li j u ż p o w ie ­ dzą coś biblijnego', to zn a c zy , że p o w ta rza ją za k im ś in n y m . N ie m a ją m o cnego g r u n tu pod nogam i. W ślizg u ją się je d n a k do d o m ó w i łow ią w sw o ją sieć k o b ie tk i, k tó re obciążane są g rze c h a m i i p o ­ dążają za s iu y m i r ó ż n o r o d n y m i pożądliw a ścia m i, Ci lu d zie ro zm a ­ w ia ją o w ie r z e i o B o g u m iło ści k tó r y n ie odnosi, się ta k r y g o ­ r y s ty c z n ie do g rzec h ó w ; lu d zie n ie m a ją p rze c ie ż ty le siły, a b y c a łko w icie p r z e z w y c ię ż y ć grzech , a w ię c p ro w a d ze n ie b e zg rze sz­

n ego ży c ia je s t n iem o żliw o ścią . Zarazem , je d n a k m ó w ią : „ M am y ła ska w eg o B ogn i z ła ski z o s ta n ie m y z b a w ie n i”, a w ięc ich zd a ­ n ie m te j ła ski m a ją dostąpić le k k o m y śln i, Z n a c zy to, że ci ludzie u czą się b e zu sta n n ie i. n ig d y n ie m o g ą dojść do• p o zn a n ia P ra w d y.

P o w o d e m teg o je st, że za p rzecza ją on i m o c y Boga, że m o w a o K r z y ż u je s t dla nich g łu p s tw e m (1 K or. 1,18), a n ie m ocą Bożą.

N ie c zu ją trw o g i c zy ta ją c te S ło w a : „ N iechaj n ie w ie lu z w as zo ­ sta je n a u c zy c ie la m i, bracia m oi, g d y ż w iecie, że o tr z y m a m y s u ­ r o w s z y w y r o k ” (J a ku b 3,1). K to b o w ie m „nie w c h o d zi p rze z d rzw i do ow czarni, lecz w in n y sposób się ta m dostaje, te n je s t zło d zie ­ je m i zb ó jc ą ” (Jan 10,1). T a cy p o zo rn ie św ięci k a zn o d zie je zw o d zą lu d zi; p o stę p u ją ja k J a n n e s i Ja m b res, k tó r z y „ p rzeciw sta w ia li się M o jże szo w i” (2 T y m . 3,8). F ałszując P ra w d ę m a ją za ra ze m w sobie sza ta ń sk ą m oc u w o d ze n ia lu d zi i są n ie u c z c iw i w s to s u n k u do w ia ­ ry , m ó w ią b o w ie m , że c zło w ie k m u s i b y ć g r z e szn ik ie m , m u si być sp ę ta n y . T a k ic h lu d zi trze b a u n ika ć, to zn a c zy n ie chodzić na ze b ra n ia p r z e z n ic h b rg a m zo w a n e , ty lk o n a ta kie, na k tó ry c h zw ia sto w a n e je s t z w y c ię s tw o nad g rzech em . J e s te ś m y b o w ie m „clo w o ln o ści p o w o ła n i” (Gał. 5,13).

E. Cz.

ŻYCIE JEZUSA CHRYSTUSA (w obrazkach kolorowych, cztery zeszyty)

cen a 250 zł m ożna n ab y ć

Z am ó w ie n ia sk ład ać n a a d re s: W arszaw a, ul. Z a g ó rn a N r 10 2

(3)

On wstawia się za Ciebie

„Potem, r z e k ł Pan: W ie lki rozlega się k r z y k prze ciw ko Sodom ie i Gomorze, ze grzech ich jest bardzo ciężki. Zstąpię Więc i zobaczę, czy postępowali we w s z y s t k i m ta k, ja k głosi k r z y k , któ ry doszedł do m nie, czy nie; m u szę to w i ­ dzieć. P o te m odw rócili się m ężo w ie i poszli sta m tąd do S o d o m y. A b r a h a m zaś stał nadal przed Panem . A z b li ż y w s z y się A b r a h a m rzekł:

Czy rzeczywiś cie zgładzisz spraw iedliw ego w e ­ spół z b ezbożnym ? Może jest w t y m mieście pięćdziesięciu spraw iedliw y ch; czy ta k że ich zgładzisz i nie przebaczysz m ie jsc u te m u przez wzgląd na pięćdziesięciu sp ra w ied liw ych , k tó rzy są w nim ? Nie dopuść, byś m iał u cz yn ić coś podobnego, b y uśm iercić spraw iedliw ego wespół z b ezbożnym , b y spraw iedliw ego spotkało to samo, co bezbożnego. Nie dopuść do tego. Czyż ten, k t ó r y jest sędzią całej ziemi, nie m a sto­

sować prawa? I r z e k ł Pan: Jeśli znajdę w m i e ­ ście S odom ie pięćdziesięciu spraw iedliw ych, przebaczę całem u m iejscu ze w z g lęd u na nich.

P rz eb y w ając n a n ab ożeństw ach naszej społecznoś­

ci, często słyszym y z kazalnic, a ta k że czytam y w w ielu pozycjach lite r a tu ry b ib lijn e j, o im ionach P a n a Je zu sa C h ry stu sa. N ajczęściej sp o ty k am y je je d n a k w czasie osobistego czy tan ia i ro zw aż an ia S łow a Bo­

żego. Z pew nością każdy z n as m ógłby w ym ienić p rzy n a jm n ie j k ilk a ta k ic h Im ion. D zisiaj będziem y się zajm ow ać jed n y m z nich. Być m oże będzie ono znane, je d n y m m niej a d ru g im b ard z iej, ale z tego pow odu, że je st zw iązane z p ew n y m u rzęd em Syna Bożego je st bardzo w ażn y m im ieniem pośw ięcim y m u uw agę. C hcem y spojrzeć dzisiaj n a P a n a J e z u s a , jako n a O r ę d o w n i k a .

C zytając u w ażnie P ism o Ś w ięte n ie w ą tp liw ie stw ierdziliśm y, że w iele p o staci w y stę p u jąc y ch w S ta ­ rym T estam encie, są swego ro d z a ju p ro to ty p a m i P an a Je zu sa C h ry stu sa. P ozornie, m ogłoby w y d aw ać się, że S ta ry T estam en t, to tylk o h isto ria , że to tylko opis w ojen, rzezi, ry tu a łó w , że pełno w nim ro d o ­ wodów i człow iek w ierz ący nie znajdzie w nim nic szczególnie budującego. Ale ta k m ów ią ludzie, k tó rzy nie p rzeżyli jeszcze w sp an iałe j jedności S tareg o i No­

wego T estam e n tu , k tó rzy n i e z n a l e ź l i P a n a Je zu sa n a k a rta c h S tareg o T estam en tu .

B racia i S iostry! P a n Jezu s o b ja w ia się n am w całej Biblii i w y sta rc zy tylk o za p rag n ąć Go zobaczyć w yraźn iej, a On odsłoni n a m to, czego dotychczas nie w idzieliśm y. W łaśnie w ty m celu, otw orzyliśm y dzisiaj K sięgę G enesis. C zytaliśm y w n iej o pew nym w ydarzen iu , k tó re znam y od najm ło d szy ch la t. Ale dzisiaj p o p atrz m y n a nie nieco in a c z e j! Spójrzm y, nie ja k n a zw ykły opis, lecz ja k n a Słowo Boże, k tó re chce objaw ić n am coś z c h a ra k te ru , czy służ­

by P a n a Jezusa.

Oto Bóg w y jaw ia A b rah am o w i p ew n ą tajem nicę, mówi. On, że postanow ił zniszczyć Sodom ę i Gom orę ze w zględu n a w ielki grzech. K iedy A b ra h a m u sły ­

O dpowie dzia ł A b r a h a m i rzekł: Oto ośmielam się jeszcze m ó w ić do Pana mego, choć jestem prochem i popiołem. Może zabraknie pięciu do tych pięćdziesięciu spraw iedliw ych czy, Znisz­

czysz całe mia sto z poivodu t y c h pięciu? 1 rzekł (Pan): Nie zniszczę, jeżeli znajd ę ta m cz ter­

dzie stu pięciu. Na to ponownie odezwał się do Niego i rzekł: Może znajdzie się ta m czterdzie­

stu. 1 odpowiedział: Nie uczynię ze w z g lęd u na ty ch czterdziestu. I rzekł: N iech nie gniewa się Pan, proszę, że jeszcze m ówię: Może znajdzie się ta m trzydziestu. I odpowiedział: Nie u c z y ­ nię, jeśli znajdę ta m trzydziestu. I rzekł: Oto ośm ielam się jeszcze m ó w ić do Pana: Może znajdzie się ta m d w udziestu. I odpowiedział:

Nie zniszczę ze w z g lę d u na t y c h dw udziestu.

f rzekł: Niechaj nie gniew a się Pan, proszę, gdy jeszcze raz m ó w ić będę: Może znajd zie się ta m dziesięciu. I odpowiedział: Nie zniszczę ze

względu na ty c h dziesięciu. I odszedł Pan, gdy skończył ro zm o w ę z A b ra h a m em . A b r a h a m zaś wrócił do miejsca sw eg o ”. (I Mojż. 17, 20—33).

szał te słowa, obudziło się w nim w spółczucie dla m ieszkańców tego m iasta. P rz y stę p u je do Boga i roz­

poczyna z Nim rozm ow ę. Na p o czątk u tej rozm ow y A b ra h a m ja k g d y b y „p rzy p o m in ał”, że to Bóg je st sę­

dzią całej ziem i i z tego pow odu pow inien stosować praw o. Jego sp raw iedliw ość nie m oże dopuścić do tego, b y gin ął Spraw iedliw y raz em z bezbożnym . Bóg je d n a k zap ew n ia go, że jeślib y znalazł choćby pięć­

dziesięciu spraw ied liw y ch , to odpuści całem u m iastu ze w zględu n a nich. A b ra h am nie p o p rze staje je d n ak na tym . C zytam y, że dalej w sta w ia się za Sodom ą, że ja k b y „ ta rg o w a ł” się z Bogiem o k ażdych dziesię­

ciu sp raw iedliw ych. J a k w ygląda fin ał tej rozmowy?

A b rah am do w iad u je się od Boga, że w tym w ielkim , g w arn y m m ieście nie m u n a w e t dziesięciu sp ra w ie ­ dliw ych. Dlaczego w ięc A b ra h a m ta k żarliw ie o rę­

dow ał za Sodom ą, czyżby sądził, że je st to m iasto pełne ludzi bogobojnych i praw ych. Z pew nością nie sądził tak . Je d n a k z poprzednich rozdziałów Księgi R odzaju d ow iadujem y się, że w Sodom ie zam ieszkał ktoś, kto był m u bardzo bliski; ktoś, kto przeżył z nim wiele tru d ó w podróży, m ało tego — m ieszkał tam , ktoś, kto popadł w niew olę i A b ra h a m m usiał sto ­ czyć ciężką w alk ę aby odzyskać go znow u, ab y przy­

w rócić m u wolność (Gen. 14). W Sodom ie m ieszkał b ra ta n e k A b ra h am a — Lot!

B racia i S iostry! Czy zauw ażacie ju ż coś z P an a Jezusa? Czy w idzicie o rędującego A b ra h am a jako p r o t o t y p P a n a Jezusa? Pozw ólcie, że dla zilu stro ­ w ania te j p raw d y , posłużę się pew nym przykładem . W pew nej wiosce, b ędącej w łasnością bogatego po­

siadacza ziem skiego, m ieszkała uboga, chłopska ro ­ dzina. B yli to ludzie bardzo uczciw i i p ra w i i z tego pow odu n ie pow odziło im się n ajlep iej. Poza d o tk li­

w ym i b ra k a m i fin an so w y m i byli jeszcze n ie lu b ia n i przez w iększą część m ieszkańców w si, a to z tego pow odu, że nigdy nie b rali u d ziału w najm niejszym n a w e t o szukaństw ie w obec dziedzica. I oto pew nej

(4)

nocy zostaje zam o rd o w an y w łaściciel ziem ski. K iedy zbrodnia zostaje w y k ry ta , p o d ejrz en ie p ad a oczy­

wiście n a tego, k tó ry je st n ajb ied n iejsz y i n ajm n ie j łubiany. Do tego był on dłu żn ik iem dziedzica i, rz e ­ komo, ktoś słyszał ja k poprzedniego d n ia dziedzic zażądał od chłopa n aty ch m iasto w eg o sp łacen ia d łu ­ gu. R odzina zam ordow anego ta k podniecona przez w rogich ludzi, w ytoczyła te m u człow iekow i proces sądowy. B iedny chłop nie m ia ł nikogo, kto m ógłby mu pom óc a sam bro n ić się nie p o tra fił. S p ra w a w yd aw ała się być już przesądzona: n ie w in n ie o sk a r­

żony m ia ł otrzy m ać sk a zu ją cy w yrok. Ale n iedaleko od te j w ioski m ieszkał pew ien, m łody jeszcze ale bardzo zdolny adw okat. P ochodził on z ta k ie j sam ej, ubogiej rodziny, co oskarżony chłop i w sw ym ży­

ciu przeżył ju ż w iele n ie d o sta tk ó w i upokorzeń.

Z ty c h oczyw istych przyczyn, m ia ł w spółczucie dla biednych i p ro sty ch ludzi. W łaśnie te n m łody czło­

w iek p o ja w ił się w d n iu ro z p ra w y i zgłosił zam iar w y stą p ien ia w c h a ra k te rz e obrońcy. W yw ołało to d u ­ że zam ieszanie w śród oskarżycieli. W czasie przew odu sądowego okazało się, że te n m łody a d w o k a t w cześ­

niej ju ż z a in te re so w ał się w y d arzen iem ow ej t r a ­ gicznej nocy. Z n ał w szystkie fa k ty dotyczące tego zajścia i w zadziw iający sposób dow iódł niew inności chłopa, ra tu ją c go z opresji. Z robił to za darm o, a zapytany przez p łaczących ze szczęścia w ieśniaków 0 m otyw y swego postępow ania, odpow iedział: po ­ stąpiłem ta k dlatego, że w iem , co to znaczy być w zgardzonym i fałszyw ie oskarżonym . P rzeżyłem kiedyś to sam o co w y i dlatego w spółczuję ta k im ludziom i kocham ich; a ty je ste ś je d n y m z nich!

Być może ta h isto ria w y d a je się w am n ie w ia ry ­ godna, ale w łaśn ie ta k ie j dziw nej, niezro zu m iałej rz e ­ czy dokonał P an Jezu s C h ry stu s; to zaś, czego On dokonał, jest w iarygodne! Do te j chw ili z n a jd u je się przed O jcem i czyni to, co u czynił kiedyś A b rah am , to co uczynił te n m łody ad w o k at, a m ianow icie w s ta ­ wia się ciągle — o r ę d u j e z a n a m i !

Czytaliśm y, że przeciw ko Sodom ie rozlegał się (głośny) w ielk i k rzy k (w. 20), a n astęp n y m rozdziale czytam y, że „głośna je st n a n ich sk a rg a p rze d P an em "

(Gen. 19, 13). B iblia nie p rec y zu je tu ta j jasn o od ko­

go pochodzi ta sk arg a, ale cz y tając in n e fra g m en ty Słow a Bożego m ożem y w yw nioskow ać, k to je st jej spraw cą. W K siędze Z ach ariasza (3,1) czytam y: „P o­

tem u k az ał m i Jozuego, a rc y k a p ła n a , stojącego przed aniołem P a n a i sz ata n a stojącego po jego praw icy, aby go o sk a rż ać”. To był szatan, k tó ry „lu b u je" się w osk arżan iu , w o sk a rż an iu innych, a szczególnie w fałszyw ym oskarżan iu ; on je st s p e c j a l i s t ą od oskarżania. W księdze O b jaw ie n ia J a n a 12,10 czyta­

m y: „...Teraz n astało zbaw ienie i moc, i panow anie Boga naszego, i w ładztw o P om azańca jego, gdyż zrzucony został oskarżyciel b rac i naszych, k tó ry dniem i nocą o sk arżał ich p rze d naszym Bogiem ".

B racia i S iostry! S zatan je s t w y trw a ły i p ra c o ­ w ity; p ra c u je przez 24 godziny n a dobę i n ie m ęczy się. D laczego to robi? Bo jego n a tu rą je st niszczyć, burzyć, unicestw iać i kłócić! On używ a ta k ic h a r g u ­ m entów , że sam i nie je ste śm y w sta n ie się bronić 1 n ie w ą tp liw ie ponieślibyśm y już daw no porażkę, gdyby nie P a n Jezu s C hrystus! T ak, to ty lk o dzięki P an u Jezusow i dzisiaj m ożem y m ieć społeczność z Bogiem — m ożem y żyć! „On je st u b ła g an ie m za grze­

chy nasze a nie ty lk o za nasze lecz i za grzechy ca­

łego św ia ta" (I Ja n . 2,2).

Je że li dzisiaj dręczy cię ja k ak o lw ie k niepew ność, co do tw ego zbaw ienia, jeżeli lękasz się o sw oją p rz y ­ szłość, jeżeli nie je ste ś p rzekonany, co do tw ojego usp raw ie d liw ie n ia i u n ie w in n ien ia, to m am dla C ie­

bie w sp an iałe poselstw o: J e z u s w s t a w i a s i ę d z i s i a j z a C i e b i e ! O n o ręd u je za C iebie u O j­

ca n a w e t w ted y , k ie d y p rz y tra fi ci się zgrzeszyć, k iedy u p ad n iesz (I J a n a 2,1). I Jego w staw ien n ictw o je st skuteczne! N a now o Bóg przebacza ci tw ój grzech, k tó ry Mu w yznajesz, n a nowo odzyskujesz u tra c o n y z nim k o n ta k t! To dzięki tem u, że Jezus w staw ia się ustaw iczn ie za nas, m ożem y dzisiaj żyć, m ożem y być w tej społeczności, m ożem y być u śm ie­

chnięci i radośni! To dzięki tem u, że On o rę d u je — dzisiaj św ieci słońce! Do Boga dochodzi dzisiaj głos z dw u źródeł: Jed n o z nich, to szatan, k tó ry dniem i nocą osk arża n a s p rzed Bogiem, a dru g ie — to P a n Jezu s C h ry stu s, k tó ry w staw ia się i u n ie w in n ia nas p rzed Bogiem!

B racia i S iostry! C hw ała Bogu, że O n n ad sta w ia swego uch a je d y n ie na słowo Je zu sa i zaw sze czeka na to, co pow ie Jego Syn, czy S yn w sta w i się, czy będzie orędow ał. S k ąd m ożem y m ieć pew ność że On o ręd u je ta k że za nas? Je śli Go przyjęliśm y, jeśli nie odrzuciliśm y Go, jeśli przez Niego p rzy stę p u je m y do O jca, to m ożem y być pew ni, że On w sta w i się za nas (H ebr. 7,25)! Ale istn ieje tu ta j ta k że pew n e n ie b ez­

pieczeństw o n iew łaściw ej in te rp re ta c ji. M ożemy po­

wiedzieć: Skoro Syn Boży ciągle w sta w ia się za nam i, skoro u n ie w in n ia nas, to po co m am y w ysilać się, po co dążyć do spraw iedliw ości, przecież O n w o statecz­

nym rozliczeniu w sta w i się za n as u O jca i w szyst­

ko będzie dobrze? P a m ię ta jm y , że On choć chce m o­

że nie pom óc tem u, kto o w sta w ien n ic tw o nie zabiega!

C zytam y też, że «Bóg się nie da z siebie naśm iew ać»

(Gal. 6,7), ale «On się zaprzeć sam ego siebie nie m o­

że» Jego orędow nictw o pow inno w ięc nas raczej zmo- blizow ać do żarliw szego s z u k a n i a Go .

B rac ia i S iostry, czy to, że O n dzisiaj, w te j chw ili w sta w ia się za nam i, d o d aje w am odw agi? Dla m nie jest to potężna p o rcja now ej siły i pow ód do r a ­ dości! „Cóż te d y pow iem y? Je śli Bóg za nam i, któż przeciw ko nam . On, k tó ry n a w e t w łasnego S yna nie oszczędził, ale go za n a s w szy stk ich w ydał, jakżeby nie m ia ł z nim daro w ać n am w szystkiego? K tóż bę­

dzie o sk a rż ał w y b ra n y c h Bożych? P rzecież Bóg u sp ra ­ w iedliw ia. K tóż będzie p otępiał? Jezu s C hrystus, k tó ­ ry u m arł, w ięcej, zm artw y ch w stał, k tó ry je st po p r a ­ wicy Boga, T en przecież w sta w ia się za n am i”. (Rzym.

8,31—34). H alleluja!

Marian Biernacki

O d niedzieli 2 listo p a d a 1 9 8 0 r.

a u d y c je „ G ło su Ewangelii"

na fali 2 5 m (zam iast 31 m)

4

(5)

Pięć gładkich kam ieni

„Wziął natom iast do ręki swój kij i w ybrał sobie pięć gładkich kam ieni z potoku i w łożył je do torby pastuszej, którą m iał przy sobie, a służyła mu ona jako sajdak na kam ienie, i tak z procą w ręku pod­

chodził do Filistyńczyka. Wtedy Dawid odpowiedział Filistyńczykow i: ty w yszedłeś do m nie z m ieczem, z oszczepem i z w łócznią, a ja w yszedłem do ciebie w im ieniu Pana Zastępów, Boga szeregów izraelskich, które zelżyłeś”.

(1 Samuela 17, 40.45)

Z a p e w n e n ie k tó rz y z w a s w ied zą, że A - m e ry k a n k a A n n F a irb e in n a p is a ła k siążk ę , k tó ra w sw oim czasie s ta ła się b estsellerem . T y ­ tu ł k siążk i b r z m i: i w yb rał sobie pięć gład­

kich k am ien i”. S ło w a te z a c z e rp n ię te zo stały z 17 ro z d z ia łu K się g i S a m u e la . B o h a te re m książk i je s t M urzyn, D a w id C h a m p lin , k tó r y w tra k c ie stu d ió w p ra w n ic z y c h p o z n a ł b ia łą d ziew czy n ę i p o sta n o w ił ją p o ślu b ić. A le za n im to u c z y n ił, n a p o tk a ł n a w iele tru d n o śc i. Z n a ­ leźni się lu d z ie w p ły w o w i, k tó rz y p o sta n o w ili nie do p u ścić do m a łż e ń s tw a M u rz y n a z b ia łą dziew czyną. A le D a w id C h a m p lin w y b ra ł d ro ­ gę w a łk i z d y s k ry m in a c ją ra so w ą , dro g ę tru d n ą ,

w b re w w sze lk im p rz eciw n o śc io m . N a zw ał ją w a lk ą z o lb rzy m a m i ciem ności.

P ism o Ś w ię te uczy, że n asz a d ro g a nie je st w a lk ą z ciałem i k rw ią , a le z m o cam i złe­

go, z m o cam i ciem n o ści. I alb o u g in a m y się, albo g o to w i je ste śm y , w zn a cze n iu d u ch o w y m w y b ra ć p ięć g ła d k ic h k a m ie n i, to zn aczy w y s­

tą p ić p rz e c iw k o złu z orężem , n a k tó r y w s k a ­ zu je n a m B ib lia i p rz y jeg o pom o cy odnosić z w y c ię stw a w w alce ze złem .

P rz e c z y ta n e n a p o c z ą tk u słow a są f r a g ­ m e n te m te k s tu m ó w iącego o k o le jn e j w o jn ie, ja k ą to czy ł n a ró d w y b ra n y z F ilisty ń c z y k a m i.

D ow ódcą w o jsk izra elsk ich b y ł S aul. N ie m iał on szan s n a zw y cięstw o , B óg m u ju ż n ie b ło ­ gosław ił, a w m ięd zy c zasie p ro ro k S a m u e l p o ­ m azał ju ż n a k ró la m ło d eg o D aw id a. W o jn a m iała c h a r a k te r p o z y c y jn y . N a p rz e c iw le g ły c h w zgórzach s ta n ę ły n a p rz e c iw k o oba w o jsk a.

F ilisty ń c z y c y m ie li p rz e w a g ę , a zaw d zięczali ją o lb rzy m o w i G o liato w i. P o sia d a ł on że la zn y hełm , m o cn y p a n c e rz w a g i p ię c iu sy k li (to je st około 80 kg) w ie lk i m iecz, p o d o b n y do że la z­

nej b elk i. P rz e d n im szedł g ie rm e k n io sący tarc zę. N a owe czasy to, co sobą re p re z e n to ­ w ał G o liat, b y ło b a rd z o g ro ź n e. To b y ła t r u d ­ na do p o k o n a n ia ch o dząca tw ie rd z a .

D aw id, n a jm ło d sz y sy n Isa je g o B e tle je m - czyka n ie b y ł jeszcze ry c e rz e m , b y ł za m ło d y i w ty m czasie p a sa ł trz o d ę o jca n a p o la c h b e tle je m sk ic h . P e w n e g o d n ia p o sła ł go ojciec do obozu w ojsk o w eg o . Z a p e w n e m iał D aw id p rz ek az ać ja k ą ś w iad o m o ść trz e m s ta rsz y m b raciom , ry c e rz o m . K ie d y m ło d y D a w id u s ły ­

iz ra e lsk ie m u w y p o w ia d a n e p rz e z G o lia ta , b a r ­ dzo się w z b u rz y ł i nie m ógł się z ty m fa k te m pogodzić. B y ł p rz e k o n a n y , że p rz e k le ń s tw a w yrzeczo n e p rz e c iw k o B ogu n ie m ogą u jść b e z k a rn ie , a w id zą c b r a k o dw agi ze s tro n y r y ­ cerzy, p o sta n o w ił sam w y stą p ić p rz e c iw k o ol­

brzy m o w i. K ró l S a u l d a ł m u do d y sp o zy c ji sw o ją n a jle p s z ą b ro ń . A le b ro ń ta , p a n c e rz k ró le w sk i o k az ała się d la niego za ciężka i b y ­ łab y w w alce n ie p rz y d a tn a . D lateg o do w a lk i p rz e c iw k o o lb rzy m o w i w y b ra ł D a w id pięć g ła d k ic h k a m ie n i z p o to k u i w ło ży ł je do to r ­ by p a stu sz e j.

A te ra z p y ta n ie do n a s w ierząc y ch ; co m y w y b ie ra m y ? C zym p o słu g u je m y się w w alce ze złem ? E gzegeci b ib lijn i p rz e d s ta w ia ją G o­

lia ta ja k o sy m b o l zła i m ocy ciem ności. A p o s­

toł P a w e ł w L iście do E fe z ja n (6,11) poucza:

„ P rz y w d z ie jc ie ca łą 'z b ro ję B ożą, ab y śc ie m o ­ g li o stać się p rz e d z a sa d z k a m i d iab elsk im i.

G dyż bó j to c z y m y n ie z k rw ią i ciałe m , lecz z n a d z ie m sk im i w ła d z a m i ciem ności, ze zły m i d u c h a m i w o k rę g a c h n ie b ie s k ic h ” . W a rto w św ie tle S łow a Bożego p rz y jrz e ć się b liżej d ia ­ b elsk im sidłom . D ia b e ł m a w B ib lii w iele o- k re ś le ń i je s t p rz e d s ta w io n y ja k o b a rd z o n ie ­ b ezp ieczn y w ró g człow ieka. B ib lia p rz y p o m in a n a m ró w n ie ż, że p o d szy w a się on p o d anioła św iatło ści. Słow o d ia b e ł pochodzi od g reck ieg o słow a „d iab o io s” , co oznacza, zw odziciel, lu b k łam ca . P a n J e z u s n a z y w a ł go sz a ta n e m ; o zn a­

cza ty le , co o sk arży ciel, p rz e c iw n ik . N a z y ­ w ał go ró w n ie ż k ła m c ą i o jcem k ła m stw a . B y ­ w a ły o k re sy w h is to rii, że z d ia b ła czyniono k a r y k a tu r ę , n ie tr a k tu ją c go p ow ażnie. M alo­

w ano go z k o p y ta m i i ro g a m i. P o tw ie rd z a ją n am to ró ż n e m a lo w id ła i ry c in y . W ielu w sp ó ł­

cz esn y ch lu d z i w ie, n a p o d sta w ie S łow a B o­

żego, że sz a ta n je s t u p a d ły m an io łem ; je s t is­

to tą stw o rz o n ą p rz e z B oga, k tó r a z b u n to w a ła się p rz eciw k o B ogu i do d n ia dzisiejszego od­

w odzi lu d z i od N iego. A p o sto ł J a n , c h a r a k te ­ ry z u ją c d ziała ln o ść d iab ła, ta k pisze: „ K to po ­ p e łn ia g rz ech , z d ia b ła je st, g d y ż d ia b e ł od p o ­ cz ątk u grzeszy. A S y n B oży n a to się objaw ił, ab y zniw eczyć d zieła d ia b e ls k ie ” .

P a n J e z u s okazał się zw ycięzcą n a d sza­

ta n e m ; p o tw ie rd z a ją to jego w sp a n ia łe słow a n a k rz y ż u G olgoty: „W y k o n ało się ” . G ładząc g rz e c h y n a k rz y ż u , zniszczył m oc s z a ta ń s k ą i d a ro w a ł zb a w ie n ie ty m , k tó rz y p rz y ję li go, jak o sw ojego Z b aw iciela. I ty m ożesz to u cz y ­ nić, D ro g i C z y te ln ik u .

D aw id, s ta ją c do w a lk i z G o liatem , nie był sam , chociaż nie to w a rz y sz y li m u jego b ra c ia , ry c e rz e . N ie to w a rz y s z y ł m u oficer J o ­ n a ta n , a też k ró l S au l trz y m a ł się w bezp iecz­

n ej odległości. A le w sze ch o b ec n y Bóg n ie zos­

ta w ił sam ego D aw id a, lecz o c h ra n ia ł go. Od c h w ili p o m a z a n ia go n a k ró la p rz e z p ro ro k a

(6)

p iek ą. To D u c h B oży w la ł D a w id o w i m ęstw o do serca, a b y w w a lc e p rz e c iw s ta w ił się ol­

b rz y m o w i. Z B ożą p om ocą o siąg n ął on c a łk o ­ w ite zw y cięstw o , w y p u sz c z a ją c z p ro c y k a ­ m ień , k tó r y ug o d ził o lb rz y m a w czoło. O l­

b rz y m u p a d ł i w ięcej ju ż n ie p o w sta ł.

P o w in n iś m y p a m ię ta ć , że czło w iek w ie ­ rz ą c y n ig d y n ie je s t sam . Z n im je s t P a n J e ­ zus, k tó r y w y p o saż a w m oc z w ysokości. Z te ­ go w y p o saż en ia p o w in n iśm y k o rz y sta ć , a b y p rz e c iw sta w ia ć się w sz e lk im d o św iad czen io m i m ocom zła często p ię trz ą c y m się n a n asz y ch d ro g ach . P rz e d e w sz y stk im n a le ż y k o rz y sta ć z p rz y w ile ju m o d le n ia się do B oga. M o d litw a i Boże Słow o są p o m o cn e w w alce ze złem . B ędąc w ży w ej sp ołeczności z P a n e m Je z u se m , p rzez m o d litw ę o trz y m u je m y p o sile n ie i p o ­ m oc. A je śli obciąża n a s ja k a ś w in a lu b n ie u ­ p o rz ą d k o w a n e s p ra w y z b ra te m , sio strą , czy n a sz y m b liźn im , to m o d litw a pom oże w u z y s ­ k a n iu p rz e b a c z e n ia .

D a w id p o sia d a ł m o cn ą w ia rę . Z g łęb o k ą w ia rą , u fn y w B ożą pom oc, zb liży ł się do ol­

b rz y m a i go zw ycięży ł. R odzi się p rz e to p y ta ­ n ie, ja k a je s t tw o ja w ia ra w B oga? C zy d a je ona T obie b ez p ie czn ą u fn o ść i o p arcie w B o­

gu? W ia ra D a w id a z a słu g u je n a w ie lk ie u z n a ­ nie i je s t w z o re m w ie rz ą c y c h lu d z i w sz y stk ic h czasów .

J a k o lu d zie w ie rz ą c y m a m y p rz e k o n a n ie , że P a n J e z u s c h ro n i w sz y stk ic h sw o ich w ie r ­ n y c h p rz e d a ta k a m i w szelk ieg o zła. P o m a g a w alczyć i o stać się. O n życie S w o je złożył w o fierze n a k rz y ż u G o lg o ty , a b y śm y z N im w iecznie żyli. A k ie d y w y p e łn i się czas n a sz e ­ go ziem skiego p ie lg rz y m o w a n ia , O n p rz y jd z ie i w eźm ie n a s do S iebie. D la te g o w d n ia c h d o b ry c h ja k i z ły ch c h ro n i n as, i cz y n i n as b ezp ieczn y m i.

W p ó ź n ie jsz y m o k re sie sw ego życia, D a ­ w id ta k w y z n a ł i p o d k re ś lił sw o ją m iłość i w ia rę w B oga, (c z y ta m y z P s a lm u 27): „ P a n św iatło ścią m o ją i z b a w ie n ie m m oim : kogóż bać się b ęd ę? P a n o ch ro n ą ży cia m ego: kogóż m am się lęk ać ? G d y n a c ie ra ją n a m n ie zło­

czyńcy, a b y p o żreć ciało m o je — są oni m o i­

m i w ro g a m i i n ie p rz y ja c ió łm i — p o tk n ą się i u p a d n ą .

C hoćby ro z b ili p rz e c iw k o m n ie obozy, nie u lę k n ie się serce m o je. C ho ćb y w o jn a w y b u ­ ch ła p rz e c iw m n ie , n a w e t w te d y b ę d ę u fa ł.

O jed n o p ro siłe m P a n a . O to za b ieg am : a b y m m ógł m ieszk a ć w do m u P a n a p rz e z w sz y stk ie d n i ży cia m ego, b y og ląd ać p ię k n o P a n a i b y odw iedzać ś w ią ty n ię Jeg o . Bo s k ry je m n ie w dzień n ie d o li w sza ła sie sw oim , sch o w a m n ie w u k ry c iu n a m io tu sw ego. P o s ta w i m n ie w y ­ soko n a s k a le ” .

D ro d z y C zy teln icy ! B oże ra m ię o ch ro n i nas, lecz d ro g a do B ożej c h w a ły w ied zie p rz ez tr u d i d o św iad czen ia.

Id ź m y z u fn o śc ią i w ia rą , a B oże bło g o ­ sła w ie ń stw o p o zo stan ie z n am i.

Kazim ierz Muranty

ZW YCIĘSKIE ŻYCIE L U D U B O Ż E G O

Święty olej

„I rzeki Pan do M ojżesza te słowa: A ty weź naj­

przedniejszej wonności... Zrobisz z tego św ięty olej do obrzędowego namaszczania, wonną m ieszaninę tak jak się sporządza wonności; będzie to św ięty olej do namaszczania. Nam aścisz też Aarona i jego synów i poświęcisz ich na moich kapłanów. Do synów izra­

elskich zaś powiesz: Św iętym olejem namaszczania będzie to dla m nie po w szystkie pokolenia w asze”.

„Bo też w jednym Duchu w szyscy zostaliśmy ochrzczeni w jedno ciało, czy to Żydzi czy Grecy, czy to niew olnicy czy wolni, i w szyscy zostaliśm y napo­

jeni jednym Duchem ”. (2 Mojż. 30,22-32; 1 Kor. 12,13).

K re w P rz y m ie rz a z o sta ła ro z la n a . L u d Bo­

ży zo stał n ią p o k ro p io n y i d zięk i te j k rw i m ógł p rz y s tą p ić do B oga; g d y ż bez ro z la n ia k rw i nie m a o d p u szc zen ia (H eb r. 9,22). M ojżesz ja ­ ko p rz y w ó d c a lu d u w chodzi w p e łn e Boże b ło ­ g o sła w ie ń stw o (2 M ojż. 24,18) i o trz y m u je sze reg p o lece ń od sam eg o S tw ó rc y . T am o trz y ­ m u je p o lece n ie b u d o w y P r z y b y tk u P rz e n o ś n e ­ go — do m u d la B oga, k tó r y ch c ia ł zam ieszk ać ze sw oim L u d e m . T am B óg m ia ł im o b jaw iać się. S am P a n N iebios p ra g n ą ł b y ć b lisk o I z r a ­ ela. P rz e z sw o ją obecność P a n c h c ia ł te n lu d uśw ięc ać i p ro w a d zić. D użo p ra c y b y ło do w y ­ k o n a n ia z ty m i, k tó rz y p rz e ż y li stra s z liw ą n ie ­ w olę eg ip sk ą i b y li d alek o od P a n a ; je d n a k ż e O n w szc zeg ó ln y sposób ch c ia ł im błogosław ić i p o k a z y w a ć d ro g ę do p e łn i S w o jeg o K ró le ­ stw a . M ojżesz o trz y m a ł za d a n ie zb u d o w an ia m ie sz k a n ia d la P a n a w śró d lu d u , co te ż w y ­ k o n ał. P o d o b n ie J e z u s C h ry stu s, sp e łn ił w olę sw o jeg o O jca (J a n 6,38). P rz e z w ie k i Bóg p r a ­ g n ą ł m ieć b lisk ą sp o łeczność z człow iekiem , je d n a k ż e p e łn ię te j społeczn o ści p rz y w ró c ił do­

p ie ro J e z u s C h ry s tu s (Kol. 1,20).

S zczeg ó ln ą u w a g ę p rz y w ią z u je Bóg w S ta ­ ry m i N o w y m T e sta m e n c ie do d ziała ln o śc i D u ­ ch a Ś w ięteg o , czego sy m b o le m je s t olej. M o j­

żesz sa m m ia ł p rz y g o to w a ć Ś w ię ty O lej. S am m ia ł ró w n ie ż n am asz cza ć p rz e d m io ty ja k i lu ­ dzi w y b ra n y c h n a k a p ła n ó w . N am aszczo n y m ia ł b y ć N a m io t Z g ro m ad z en ia, czyli m iejsce sp o tk a n ia się z B ogiem , w k tó ry m M ojżesz m ia ł o trz y m y w a ć o b ja w ie n ia od P a n a . J e s t ta k ż e o b ra z Z b o ru B ożego, k tó r y m a b y ć p o ­ m a z a n y — n a p e łn io n y D u c h em Ś w ię ty m (Oz.

A p. 2,4). W zg ro m a d z e n iu dzieci B ożych w sz y ­ scy p o w in n i b y ć n a p e łn ie n i D u c h em Ś w ię ty m (D z.A p. 4-31); a B óg d a je Go ty m , k tó rz y są J e m u p o słu sz n i (Dz.Ap. 5,32). To P a n Je z u s C h ry s tu s sam ch rzci sw ój lu d D u c h em Ś w ię ­ ty m (M at. 3,11), S am b ęd ąc szczególnie n a ­ m a szc zo n y D u ch em Ś w ię ty m (H eb r. 1,9). D a ­ lej te k s t K siąg M ojżeszo w y ch p o d k re śla , że S k rz y n ia Ś w ia d e c tw a b y ła ta k ż e n am asz czo n a św ię ty m o lejem ; a w ięc n ik t n ie m oże zach o ­ w ać B ożych P rz y k a z a ń bez p ra c y D u c h a S w ię- tego.

(7)

W S ta ry m T e sta m e n c ie sp o ty k a m y m ie j­

sca, w k tó ry c h c z y ta m y , iż D u c h P a ń s k i b y w a ł o d b ie ra n y lu d zio m . T a k b y ło w p rz y p a d k u S a u la (1 S am . 16,14); w ów czas czło w iek ta k i nie m a ju ż ro z e z n a n ia w B o ży ch s p ra w a c h , a p r z y ­ k a z a n ia B oga są m u obce. R ealizm d z ia ła n ia D u ch a Ś w ięteg o u w id o c z n io n y je s t ró w n ie ż w p rz y p a d k u osoby M ojżesza, k tó r y m ógł w y k o ­ nać ta k w iele sp ra w . T a k w ięc w id ać ja k w S ta ry m i N o w y m T e sta m e n c ie D u c h Ś w ię ty z a jm u je szczeg ó ln e m ie jsc e w ży ciu lu d u B o­

żego.

N ow y T e s ta m e n t, w d alszy m ciągu, p o d ­ k re śla d ziała ln o ść D u c h a Ś w ięteg o , k tó r y je ­ d y n ie m oże ,,p rz e k o n a ć ś w ia t o g rz e c h u , s p r a ­ w ied liw o ści i są d z ie ” ( J a n 16,8). W idać p rz e z to, iż D u ch Ś w ię ty je d y n ie d a je m oc do w y ­ p e łn ia n ia B o żych P rz y k a z a ń . P a n J e z u s p o w ie ­ dział, że ,,lite r a z a b ija , D u c h ożyw ia, słow a, k tó re do w as p o w ied z ia łem są D u c h i ż y w o t” . S am C h ry s tu s głosił Boże P rz y k a z a n ia , je d n a k m ia ły one s k u te k w słu c h a ją c y c h Go d lateg o , że b y ł n a m a sz c z o n y D u c h em Ś w ięty m .

D alej M ojżesz m ia ł ta k ż e n am aśc ić stó ł p rz e z n a c z o n y do sk ła d a n ia ch le b ó w p o k ła d - ny ch , co w o b ra zie n o w o te sta m e n to w y m p rz e d ­ s ta w ia stó ł i W ieczerzę P a ń sk ą . J e s t to o braz w s k a z u ją c y konieczn o ść p rz e ż y w a n ia b lisk ie j społeczności z P a n e m i d z ia ła ln o śc i D u ch a Ś w ięteg o . Z ty m ró w n ie ż w iąże się m y śl o k o ­ n ieczn o ści d o św iad c zan ia sa m y c h siebie (1 K o r.

11,28).

Ś w ię ty m o le je m m ia ł b y ć n am a sz c z o n y ta k ż e o łta rz k a d z e n ia . P r z y ty m o łta rz u o d b y ­ w a ła się słu żb a w sta w ie n n ic z a za lu d Boży.

W O b ja w ie n iu św . J a n a (7,4) c z y ta m y o d y m ie z k a d z id e ł z m o d litw a m i św ię ty c h . P ism o Ś w ię ­ te m ów i w y ra ź n ie , że n ik t n ie m oże w y z n ać

„ Je z u s je s t P a n e m ” , c h y b a ty lk o w D u c h u Ś w ię ty m (1 K o r. 12,3 b). J a k ż e p o tę ż n ie b rz m i słow o z lis tu J u d y : „m ó d lcie się w D u c h u Ś w ię ty m ” . To O n „ w sta w ia się za n a m i w n ie - w y sło w io n y c h w e stc h n ie n ia c h ” (R zym . 8,26).

W szech m o g ący Bóg w S w o je j łasce d a ro w a ł D ucha Ś w ięteg o , k tó r y n a z w a n y je s t „ d o b ry m ” (N eh. 9,20). W ielk ie są B oże s ta r a n ia n a d lu ­ dem P a ń sk im ! To O n, w sz e c h w ła d n y P a n i K ró l p ra g n ie ż e b y zw y cięsk ie życie dzieci B ożych o b fito w ało w m oc D u c h a Ś w ięteg o (1 T es. 1,5).

D alej, M ojżesz o trz y m a ł p o lece n ie n a m a sz c z e ­ nia o łta rz a c a ło p a le n ia , n a k tó ry m sk ła d a n o o fia ry B ogu. D o teg o o łta rz a g rz e sz n ik m u sia ł p rz y p ro w a d z ić zw ierzę, k tó re b y ło p rz e z n a c z o ­ n e na o fia rę za p rz e w in ie n ia , g rz e c h y i u p a d ­ ki. Na G olgocie u m a r ł P a n , k tó r y b ęd ą c p e łe n D ucha Ś w ięteg o s p ra w ił to, że w szy sc y g rz e sz ­ n icy m ogą p rz y jś ć p o d K rz y ż i ta m b ra ć oczy­

szczenie sw o ich g rz ech ó w . To s ta ło się m ożliw e d zięki Je g o m ę c z e ń sk ie j śm ierci, że g rz e sz n ic y s ta ją się dziećm i B ożym i, o czym pośw iad cza n am D u c h B oży Ś w ię ty (R zym . 8, 14— 16).

K a żd e dziecko Boże o d ro d zo n e „z w o d y i z D u ­ c h a ” m a D u ch a Ś w ięteg o , g d y ż k to go n ie m a, n ie je s t w łasn o śc ią P a n a (por. R zym . 8,9). D zię­

k i śm ie rc i P a n a n a G olgocie, d zięk i z m a r tw y c h ­ w s ta n iu i w n ie b o w stą p ie n iu , D u c h Ś w ię ty je s t n a ziem i w śró d w ie rz ą c y c h (J a n 16,7). W d a l­

szy m ciągu, ró w n ie ż k ad ź, w k tó r e j m ieli ob­

m y w a ć się k a p ła n i te ż m u sia ła być n am aszczo ­ n a o lejen i, a bez ob m y cia się k a p ła n i nie m ie li p ra w a w k ra c z a ć w b lisk ą społeczność z B ogiem . P ism o Ś w ię te uczy: „K to u w ie rz y i och rzci się, zb a w io n y b ę d z ie ” (M k 16,16). Do D om u B ożego m o żn a w e jść ty lk o w te d y , g d y sp e łn i się w a ­ ru n k i o p isan e w P iśm ie Ś w ięty m . J e d n a k z w ia r ą łączy się ta k ż e ch rzest, k tó ry m ożna p rz y ją ć w y z n a ją c Jez u sa, jak o S y n a Bożego.

W y ra ź n ie w ięc w id zim y , że to „D u ch Ś w ięty w p ro w ad za w e w sze lk ą p ra w d ę ” , dosłow nie p o d p o w ia d a ją c lu d zio m p o p rzez P ism o Ś w ięte

— co m a ją czynić, a b y b y li zb aw ien i. D alej w k sięg ac h M ojżeszow ych cz y tam y , że p rz ed m io ­ ty , k tó re pośw ięcił A a ro n s ta ły się św ięto ścią n a d św ięto ściam i i cokolw iek się ich d o tk n ęło sta w a ło się pośw ięcone. Bóg d a ro w a ł ta k w sp a ­ n ia łe rz ecz y sw oim dzieciom , że m ogą p ro w ad zić zw y cięsk ie życie. I je s t w ie lk ą p ra w d ą , że k to ­ k o lw iek p rz y łą c z y się do K ościoła Bożego (Na­

m io t Z gro m ad zen ia) s ta je się p o św ięcony a n a ­ stę p n ie w y z n a ją c P a n a Je z u sa p rz ez chrzest, m oże p rz y stę p o w a ć do sto łu P ań sk ieg o , dzięki czem u s ta je się człow iekiem szczególnie po św ię­

conym Bogu. P ośw ięcono ta k ż e św iecznik, in a ­ czej m ó w iąc: życie człow ieka w ierzącego. T ylko p rz e z p ra c ę D u c h a Ś w ięteg o życie c h rz e ś c ija ­ n in a m oże b y ć p rz y k ła d e m dla in n y c h . P a n J e z u s pow ied ział, iż m a m y św iecić p rz e d lu d ź ­ m i, a b y „w id zieli nasze d o b re u cz y n k i i ch w a­

lili O jca, k tó r y je s t w n ie b ie ” (por. M t. 5,16).

Do słu ż b y B ożej p o trz e b n i b y li p rz e d e w sz y stk im lu d zie n a m a sz c z e n i Ś w ię ty m O le­

jem . W ów czas w S ta ry m T e sta m e n c ie ty lk o A a ro n i jeg o sy n o w ie i ich p o to m stw o b y li n a ­ m a sz c z a n i n a k a p ła n ó w , i ty lk o oni m ogli w y ­ k o n y w a ć słu żb ę Bożą. C złow iek n ie nam aszczo­

n y o lejem D u c h a św ię te g o , i nie m a ją c y tegoż o leju , n ie m a p ra w a w stę p u do D om u Bożego.

N a m a szcz an ie o lejem m iało istn ie ć po w s z y s t­

kie p o k o len ia i rzecz y w iście w ie lu lu d z i ju ż zostało n am a sz c z o n y c h Ś w ię ty m O lejem , k tó r y je s t p rz e z n a c z o n y ty lk o dla D zieci B ożych, po­

n ie w a ż n ie w olno go w y le w a ć n a in n y c h (2 M ojż. 30,32).

Ż a d n a in s ty tu c ja n ie d y s p o n u je ty m ole­

jem ; O n d a n y je s t ty lk o i w y łą c z n ie K ościoło­

w i C h ry stu so w e m u , d a n y je s t o d ro d z o n y m lu ­ dziom , k tó rz y m a ją żyć w p e łn i tegoż D ucha (por. Ef. 5,18). J e d y n ie lu d zie p e łn i D ucha Ś w ięteg o m ogą z od w ag ą głosić Słow o Boże.

D lateg o w ie rz ą c y m a ją w ziąć z rę k i P a n a tę p ełn o ść, k tó rą O n m a dla w sz y stk ic h . W S ta ­ r y m T e sta m e n c ie ty lk o w y b ra n a , p rz ezn a czo n a do szczególnej słu żb y , g ru p a lu d z i m ogła być n a m asz czo n a D u c h e m Ś w ię ty m . W N ow ym T e sta m e n c ie , n a to m ia s t, w sz y stk im w ierząc y m d a n y je s t p rz ez B oga p rz y w ile j p ełn o ści D ucha Ś w iętego! P r z y jd ź m y do P a n a Je z u sa , k tó ry dla k ażdego z n a s m a p e łn ię D u ch a Ś w iętego!

Z Je g o p e łn i m o żem y w ziąć teg o Ś w ięteg o O le ju aż do p rz e le w u . J e s t o n p o trz e b n y do zw y cięsk ieg o życia lu d u Bożego! J e d y n ie p rzez J e z u s a C h ry s tu s a m ożesz zostać ochrzczony i n a p o jo n y D u c h e m Ś w ięty m !

Ludwik Skworcz

(8)

Zaręczyny, narzeczeństwo i małżeństwo

i

Od n ajd aw n ie jsz y c h czasów zaw arcie zw iązku m ałżeńskiego p o przedzały tzw . zaręczyny i dłuższy lub krótszy okres narzeczeństw a. W ja k i sposób to się w tych czasach odbyw ało d ow iadujem y się z B i­

blii oraz z lite r a tu r y ch rześcijań sk iej. Rzecz rozpo­

czynała się od w y b o ru żony dla m łodego m ężczyzny.

W edług zw yczaju naro d ó w w schodnich, żonę dla sw e­

go syna przew ażn ie w y b ie ra ł ojciec. (Gen. 28:2— 10, 38:6). W raz ie śm ierci ojca, decyzja n ależ ała do n a j­

starszego syna. P osługiw ano się też n ie k ied y p o śre d ­ nikiem , ja k to w idzim y w h isto rii Iza ak a (Gen.

24:2— 10).

B iblia p o d aje szereg p rzykładów , w k tó ry c h też syn w y w ierał w p ły w n a w y bór żony dla siebie lub też takiego w y b o ru dokonyw ał sam , np. Ja k u b (Gen.

29:19), M ojżesz (Exd. 2:21), Sam son (Sędz. 14:2—3).

In n a była sy tu a cja córek bow iem p rzy ję cie lu b od­

rzu cen ie p ropozycji w y jścia za m ąż należało w y łącz­

nie do ojca. N iem niej je d n a k zw racano się do córki z pytan iem , czy zechce w yjść za m ąż za kon k retn eg o m ężczyznę (Gen. 24:57—59).

P rz ed zaręczy n am i rodzice obydw u stro n zazw y­

czaj u m a w iali się co do w ian a i ceny, za k tó rą pan n ę odstępow ano (Gen. 34:12), a n a stę p n ie p y ta n o pannę, czy się n a to m ałżeństw o zgadza. Z aręczyny odby­

w ały się uroczyście w obecności k ilk u św iadków . O blubieniec w ręczał oblubienicy obrączkę złotą lu b inne k le jn o ty (Gen. 24:53), p otem m ów ił do niej w ten lub podobny sposób: „Oto przez tę obrączkę je ste ś m i pośw ięcona w g Z akonu M ojżeszow ego”. P rzez ak t zaręczyn oblubieniec i ob lu b ien ica u w aż an i byli za p ra w n ie zaślubionych. Dlatego, jeśli po zaręczynach oblubieniec chciałby opuścić sw oją oblubienicę, m u ­ siałby dać jej list rozw odny. A je ślib y oblubienica w eszła w sto su n ek z in n y m m ężczyzną, u w aż an a b y ­ ła b y za w iarołom ną i skazyw ano ją jako cudzołoż­

nicę n a u k am ien o w a n ie (V Mojż. 22:23—24). Do chw ili je d n a k ślubu, zaręczeni p o zostaw ali w sw oich do­

m ach, u rod zin y i poro zu m iew ali się przez tzw.

„przyjaciela o b lu b ie ń ca” (Jan 3:29).

U roczystości w eselnej nie u rząd zan o od ra z u po zaręczynach. J a k i u p ły w a ł okres m iędzy zaręczynam i a ślubem tru d n o u stalić. Zazw yczaj trw a ł on od k il­

k u dni do 11 m iesięcy (Gen. 24:55, Sędz. 14:8). Ucztę w eselną obchodzono p u blicznie bardzo uroczyście.

W ieczorem w oznaczonym d n iu o b lubienica w św ią­

tecznych szatach (Izaj. 49:18 61:10, Je re m . 2:32, Obj.

21:2), nam aszczona w onnościam i, z koroną lu b w ie ń ­ cem n a głowie, a w elonem z a k ry ta n a zn ak p o d d a ń ­ stw a m ężowi, w otoczeniu p an ie n oczekiw ała w domu rodzicielskim n a p rzybycie o b lubieńca (M at. 25:5— 13).

O blubieniec zaś w otoczeniu drużbów , poprzedzany m uzyką i śpiew em , a w późniejszych czasach z la m ­ pam i lub pochodniam i, p rzy b y w ał do oblubienicy, aby ją uroczyście przep ro w ad zić do sw ego domu.

Po p rze p ro w ad z en iu oblu b ien icy odb y w ała się uczta w eselna, n a k tó rą zap raszan o sąsiadów i p rz y ­ jaciół. Dla zaproszonych n a u cztę w eseln ą czasam i b yły p rzygotow ane sp ecjaln e szaty w eselne, k tó re

w k ład a n o przed w ejściem n a ucztę w eselną (Mat.

22:11—12). U roczystość w eseln a trw a ła niem al cały tydzień (Sędz. 14:12. Lecz żadnego osobliwego ob rzę­

du relig ijn eg o Żydzi nie p rak ty k o w a li. Isto tn ą zaś cerem onią ślu b n ą uśw ięconą przez zw yczaj, było p rz e ­ pro w ad zen ie o blubienicy z dom u jej ojca do dom u oblubieńca. Je d y n ie rodzice m łodej p arze udzielali swego błogosław ieństw a.

W podobny sposób u Ż ydów i n ie k tó ry ch plem ion n a W schodzie zaręczyny i zaślubiny odb y w ają się n ie m al do dzisiejszego dnia. J a k odbyw ało się z a w a r­

cie zw iązku m ałżeńskiego u pierw szych chrześcijan, a szczególnie ch rz eśc ija n pochodzenia pogańskiego, tru d n o coś k o n k retn e g o pow iedzieć. O gólnie m ożna stw ierdzić, że ch rześcijan ie trzy m ali się przepisów p ra w a cyw ilnego, o czym w spom ina a u to r „L istu do D iogeneta”, a jednocześnie s ta ra li się w prow adzić do cerem onii zaślu b in treśc i relig ijn e. Ś w iadczy o tym w y ra źn ie w sw oich pism ach K lem ens A lek san d ry jsk i (150—215). J e d e n z w czesnochrześcijańskich pisarzy kościelnych, T e rtu lia n (160—220), pisze, że chrześci­

ja n ie, żyjący w k rę g u k u ltu ry łaciń sk iej, zaw ierali m ałżeństw o podobnie ja k w szyscy obyw atele im p e­

riu m rzym skiego.

N ajp ierw odbyw ały się zaręczyny, oblubieniec w k ła d a ł sw ojej oblubienicy n a palec lew ej rę k i ob­

rączk ę, oblubienicę zasłaniano w elonem , a n astęp n ie m łodzi ślubow ali sobie w ierność, w y m ien iając przy ty m uścisk dłoni i pocałunek. U roczystość ta m iała c h a ra k te r rodzinny.

N astęp n ie odbyw ały się w łaściw e zaślubm y z udziałem zaproszonych k rew n y ch i sąsiadów . W tro sce o zachow anie chrześcijańskiego c h a ra k te ru za­

ślu b in nie dopuszczało się do u rzą d zan ia rozw iązłych zabaw , ja k ie były p ra k ty k o w a n e w rodzinach p ogań­

skich.

T e rtu lia n w spom ina, że w zaślu b in ach uczestni­

czył też p rze d staw ic ie l Kościoła, b isk u p lu b diakon, k tó ry zazw yczaj spisyw ał um ow ę i tow arzyszył cere­

m onii zaślubin. N astępnie razem z rodzicam i udzielał błogosław ieństw a. Z aślu b in y ta k ie odbyw ały się w dom ach. Nie da się je d n a k d o k ład n ie u sta lić od kiedy w p ie rw o tn y m ch rz eśc ija ń stw ie w zaślubinach p o ja ­ w ił się elem e n t re lig ijn y . Z achow ane dokum enty w sk az u ją je d y n ie n a p o w sta w a n ie pew nych p o cz ąt­

kow ych zw yczajów , k tó re stopniow o doprow adziły do u fo rm o w a n ia p rzy ję teg o ry tu a łu .

W kościele g rec k o -b iz an ty j skim obecność p rz e d ­ staw iciela kościoła p rzy za w ieran iu m ałżeństw o u cho­

dziła za pew nego ro d za ju w yróżnienie i honor. B iskup lu b diakon im prow izow ał m odlitw ę albo śpiew ał P salm 128.

P odczas zaślubin p rz y ją ł się tu zw yczaj n a k ła ­ d an ia przez duchow nego w ieńców , a później koron n a głow y now ożeńców . Z aślubiny odbyw ały się w do­

m u lu b św iątyni. J a n C hryzostom o bjaśnia, że ko ro ­ n y zak ła d a się na głow y m ałżonków ja k o znak zw y­

cięstw a. Nie pokonały ich żądze aż do chw ili z a w a r­

cia m ałżeń stw a i niezw yciężeni z a k ła d a ją sw oje do­

m ow e ognisko: D uchow ni kościoła zw rac ali baczną

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przestrzegać ogólnych zasad ostrożności przy pracy z chemikaliami. W trakcie stosowania nie jeść, nie pić napojów i nie palić tytoniu, nie stosować kosmetyków. Unikać

Odnieść się również do sekcji 8 i 13 karty charakterystyki. SEKCJA 8: Kontrola narażenia/środki ochrony indywidualnej SEKCJA 13: Postępowanie z odpadami.. Środki

Połknięcie i dostanie się przez drogi oddechowe może grozić śmiercią. Może wywoływać uczucie senności lub zawroty głowy. a) Toksyczność ostra Brak danych. Mieszanina nie

Destylaty lekkie naftenowe, obrabiane wodorem (ropa naftowa); Olej bazowy - niespecyfikowany, CAS: 64742-53-6 LD50, ustne, Szczur: > 5000 mg/kg

IMDG = International Maritime Code for Dangerous Goods IUCLID = International Uniform ChemicaL Information Database LC50 = Lethal concentration, 50%. LD50 = Median

Opis: obraz olejny autorstwa Sławomira Zielińskiego format: 30x40 na płótnie lnianym.... Róże Sławomir

Nie jesteśmy już w stanie być panem (albo panią) naszego losu i zaczynamy się potykać. Dlatego tak niewiarygodnie ważne jest to, aby być twardym, zachować trzeźwy umysł

Destylaty lekkie naftenowe, obrabiane wodorem (ropa naftowa); Olej bazowy - niespecyfikowany, CAS: 64742-53-6 LD50, skórne, Królik: > 2000 mg/kg. LD50, ustne, Szczur: >