• Nie Znaleziono Wyników

mądry Śmiech trickstera

głupotę i mądrość, wiedzę i niewiedzę, wysokie i niskie itd. Do tego jednak trzeba, aby śmiech stał się czymś więcej niż dotychczas – sztuką przewrot-ną, swego rodzaju alchemią, której dopiero należałoby się nauczyć. Poszu-kujemy śmiechu, który połączy się z mądrością nie tylko po to, aby wyśmiać głupotę, ale również i samą mądrość. Ale jak to? Cóż to za sprzymierzeniec, który wyśmiewa sojusznika? W tym przypadku usprawiedliwić może go je-dynie jakiś arcymądry powód. Czyżby więc w mądrości było coś godnego śmiechu? Być może? Ale czy nie znaczy to, że mędrzec, chcąc sprzymierzyć swą mądrość ze śmiechem, musiałby przede wszystkim nauczyć się śmiać z samego siebie? Czy nie oznaczałoby to więc, że musiałby nauczyć się śmiać z tego, co w nim uchodzi za wartościowe – ze swojej owianej powagą, głębo-kiej znajomości prawdy?102 Warto zapoznać się z opiniami prześmiewców, bo ich umiejętność sprowadzania do absurdu zaobserwowanych i wyśmia-nych zjawisk może być podstawą poważnej i mądrej refleksji o edukacji.

Jak stwierdza Aleksandra Pawliszyn: Ironizować to […], w głównej mierze, edukować, tak by pobudzić potencjał istnienia tkwiący w każdym z nas, pobudzić więc to boskie ziarno tworzenia, które ma moc przezwycię-żania śmierci. Ma tę moc, paradoksalnie, dzięki śmierci, gdyż tylko ona, jako absolutna inność (Emanuel Lévinas), pobudza człowieka do nadludzkich wy-siłków, pobudza człowieka do bycia nadczłowiekiem (Friedrich Nietzsche).

Tak jakby ten Nietzscheański nadczłowiek uśmiechał się do życia, które po prostu jest, ale śmiał się z ludzi, którym codzienna krzątanina wokół włas-nego bytu bezkrytycznie wypełnia cały świat103. Nie uważam się za upraw-nionego do stwierdzenia, co jest mądre, a co nie. Natomiast jako pedagog, edukator i człowiek śmiechu uzurpuję sobie prawo do przyjęcia postawy ironisty, który poszukując treści komicznych w tym, co dla niego istotne, zmaga się z własnym bytem, a brzemię tych zmagań stara się przerzucić na innych – choćby w postaci publikacji o śmiechu w… oraz z edukacji. Moje spostrzeżenia i opinie są niewątpliwie podszyte ironią.

Czy jednak przyjmując postawę ironisty i w pewnym sensie kalając własne gniazdo, nie naruszam tabu? Jestem wszak nauczycielem mianowa-nym i wykładowcą akademickim z ponaddwudziestoletnim stażem pracy

102 R. Dolewski, Jak sprzymierzyć śmiech z mądrością? Nietzsche, Eco, Klossowski, [w:] A. Pawliszyn, R. Dolewski (red.), Grom – śmiech, który grunt jednej prawdy rozbija.

Kontrowersje wokół zagadnienia prawdy, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 2015, s. 46.

103 A. Pawliszyn, Jak być dobrym ironistą?, [w:] A. Pawliszyn, R. Dolewski (red.), dz. cyt., s. 43. Wyróżnienie P.P.G.

w oświacie. Ja pedagog, ja nauczyciel, ośmielam się gromadzić i (o zgrozo!) upubliczniać najbardziej trafne przykłady śmiechu z edukacji i posługując się cudzymi tekstami, z których wymową przeważnie się zgadzam, śmieję się wraz z ich autorami. Spoglądam w lustro i w przeszłość, by odnaleźć cienie wyśmiewanych siłaczek i belfrów, uczniaków płci obojga i ich ro-dziców, dobrowolnie poddających się edukacji lub skazanych na nią z racji swej roli społecznej. Trudne i niebezpieczne to przedsięwzięcie zwłaszcza w ponurych czasach wszechobecnego hejtu. Ale też przyjemne i zabawne dzięki obcowaniu z tekstami mistrzów komicznego słowa. Może jednak – powracając do myśli Dolewskiego: […] bezpieczniej powstrzymywać się od śmiechu i żartów. Nawet nie po to, aby uniknąć losu ironizującego Sokrate-sa, lecz aby przypadkiem, zanosząc się od śmiechu, nie zgubić gruntu pod nogami, nie zatracić sensu istnienia… Zwróćmy jednak uwagę, że również niewzruszona śmiechem powaga, strzegąca autorytetu prawdy, może nieść za sobą poważne zagrożenie – zwłaszcza wtedy, gdy sama uzurpuje sobie prawo do bycia jedyną słuszną, prawdziwą postawą wobec świata. W po-wadze bowiem zdaje się tkwić coś apodyktycznego – coś nieznoszącego in-ności, zwłaszcza tej niepoważnej inności. Być może dlatego powaga tak nie znosi śmiechu i zwalcza go wszelkimi metodami, jako swoje przeciwieństwo i śmiertelne zagrożenie104. Wybieram więc śmiech i Inność, dostrzegając w nich wartość wzbogacania życia i inspiracji do podejmowania nieszab-lonowych inicjatyw.

Poszukując ideowej podstawy swych rozważań, otrzymałem cenną wskazówkę od Lecha Witkowskiego, który doradził mi odwołanie się w sze-rokim kontekście literackim i pedagogicznym105 do kulturowego archety-pu trickstera – łotrzyka, przechery, fundamentalnej, historycznej figury scalania powagi i śmiechu, którą charakteryzuje ambiwalencja, złożoność, przewrotność, nieprzewidywalność, niejednoznaczność oraz – niewątpli-wie – ironia106. Zdaniem Aurelii Kotkiewicz tricksterstwo to […]

grotesko-104 R. Dolewski, dz. cyt., s. 48–49.

105 Więcej na ten temat: M. Jaworska-Witkowska, L. Witkowski, Przeżycie – przebudze-nie – przemiana. Inicjacyjne dynamizmy egzystencji ludzkiej w prozie Hermanna Hessego (tropy i kategorie pedagogiczne), t. 1, Wydawnictwo Wyższej Szkoły Edukacji Zdrowotnej i Nauk Społecznych, Łódź 2010; M. Jaworska-Witkowska, Ku kulturowej koncepcji pedago-giki, Oficyna Wydawnicza Impuls, Kraków 2012.

106 Więcej na ten temat: W.J. Hynes, W.G. Doty (red.), Mythical Trickster Figures. Con-tours, Contexts and Criticism, The University of Alabama Press, Tuscaloosa and London 1993; P. Radin, The Trickster. A Study in American Indian Mythology, Normambly Press, New York 1956.

we połączenie wzajemnie wykluczających się pojęć: jarmarcznego śmiechu i powagi, życia i śmierci, błazenady, parodii, absurdu i czarnego humoru, mądrości i głupoty, których nosicielem jest często figura trickstera. […] Bła-zeński sposób bycia trickstera, jego prostacki język i paradoksalny śmiech, naruszające ustalone normy i wartości, określają jego postawę jako wyraz buntu zarówno wobec historii, jak i współczesności107.

Tricksterska głupota (niekiedy pozorna) i mądrość (niekiedy uświadamiana), prostactwo i rubaszna prostoduszność, cwaniactwo i nie-poradność, bezczelność i akceptacja trudnego losu – ale przede wszyst-kim szczery, radosny śmiech, godzący w intelektualną i moralną pustotę oraz ujawniający ludzką i systemową małość. Oto wartości godne refleksji nad komiczną stroną edukacji. Szczególnie w ludowych przekazach i li-teraturze miejscowy fajtłapa i żartowniś swą pozorną głupotą i sprytem od wieków obnażał wady innych, stając się bohaterem facecji108. Cechy tricksterów można odnaleźć u wielu bohaterów komicznych – zarów-no fantastycznych, jak i realnych, chociaż obecnie znanych już głównie z legend (Gonelli, Marchołt, Pablos, Sowizdrzał, Stańczyk, Józef Szwejk, Jasio z dowcipów o szkole) – a także u członków prześmiewczych wspól-not (np. bractw karnawałowych, Rzeczpospolitej Babińskiej, Towarzystwa Szubrawców, czy u twórców literatury sowizdrzalskiej)109. W środowisku literatów uosobieniem trickstera był m.in. Jarosław Haszek – postrzegany jako satyryk-barbarzyńca, który świadomie łamie i ośmiesza mieszczań-skie zasady, urzędniczy styl, frazesy dziennikarmieszczań-skie, wyświechtane banały, symbole itp.110

Podobna idea ambiwalencji przejawia się w egzemplifikacjach Bachti-nowskiego świata na opak. Refleksja nad opiniami i działaniami komicz-nych postaci będących jednocześnie uosobieniem głupoty i mądrości jest właśnie wyprawą do świata na opak, po którym najlepszym przewodni-kiem staje się trickster. Marshall McLuhan zauważył, że dane środowisko można zrozumieć tylko zgłębiwszy jego antyśrodowisko, dany świat moż-na pozmoż-nać moż-najlepiej przez pryzmat jego antyświata. Jednym z czynników ułatwiających zgłębianie ludzkiej natury może być sztuka i twórczość

lite-107 A. Kotkiewicz, Karnawalizacja śmierci w literaturze rosyjskiej lat trzydziestych XX wieku, „Slavica Wratislaviensia”, nr 167/2018, s. 341.

108 Więcej na ten temat: J. Krzyżanowski, Paralele…, dz. cyt.

109 Zagadnienia te omówiłem szczegółowo w monografii P.P. Grzybowski, Śmiech w edu-kacji…, dz. cyt.

110 Więcej na ten temat: R. Pytlik, dz. cyt., s. 132–133.

racka, które przewrotnie i ironicznie tę naturę ukazują111. Komiczne teksty i ich publiczne adaptacje na scenie, w radiu, telewizji, przedstawiając świat na opak, realizują funkcję poznawczą, wychowawczą i kulturotwórczą, ukazując w krzywym zwierciadle rzeczywistość potencjalnie idealną. Jest to szczególnie istotne, gdy chodzi o system edukacji i oświaty, z założenia i zgodnie z oczekiwaniami jego twórców poprawny, słuszny, prawdziwy i nieskalany, mający służyć dobru dzieci i młodzieży. Tymczasem rzeczy-wistość bywa zupełnie inna i by ujawnić jej prawdziwy obraz, potrzeba właśnie trickstera lub błazna – jego brata bliźniaka, który otrzymał posadę na wielkopańskim dworze.

Opozycja głupoty i mądrości przejawia się w popularnym motywie od-wiecznego konfliktu błazna i kapłana. Śmiech wesołka przeciwstawiony jest pysze i często pozornemu autorytetowi urzędu. Aby została zachowana równowaga rzeczywistości, błazen i kapłan są niejako skazani na współ-istnienie, bo ich funkcje społeczne wzajemnie się dopełniają. Ba, można by nawet zadać pytanie, czy ich niezależne i samotne istnienie miałoby sens i byłoby możliwe. Zdaniem Leszka Kołakowskiego: […] antagonizm kapłanów i błaznów, a w każdej niemal epoce historycznej filozofia kapłanów i filozofia błaznów są dwiema najogólniejszymi formami kultury umysłowej.

Kapłan jest strażnikiem absolutu i tym, który utrzymuje kult dla ostatecz-ności i oczywistości uznanych i zawartych w tradycji. Błazen jest tym, który wprawdzie obraca się w dobrym towarzystwie, ale nie należy do niego i mówi mu impertynencje; tym, który podaje w wątpliwość wszystko to, co uchodzi za oczywiste; nie mógłby tego czynić, gdyby sam do dobrego towarzystwa należał – wtedy najwyżej mógłby być gorszycielem salonowym: błazen musi być na zewnątrz dobrego towarzystwa, oglądać je z boku, aby wykryć nie-oczywistość jego oczywistości i nie-ostateczność jego ostateczności; zara-zem musi w dobrym towarzystwie się obracać, aby znać jego świętości i aby mieć okazję do mówienia mu impertynencji. […] Filozofia błaznów jest tą właśnie, która w każdej epoce demaskuje jako wątpliwe to, co uchodzi za najbardziej niewzruszone, ujawnia sprzeczności tego, co wydaje się naocz-ne i bezspornaocz-ne. Wystawia na pośmiewisko oczywistości zdrowego rozsądku i dopatruje się racji w absurdach – słowem podejmuje cały codzienny trud zawodu błazna razem z nieuchronnym ryzykiem śmieszności; w zależności

111 Zob. M. McLuhan, Art as anti-environment, „Art News Annual”, nr 31/1966, s. 55–57;

tenże, The relation of environment to anti-environment, [w:] F.W. Matson, A. Montagu (red.), The Human dialogue. Perspectives on Communication, New York Free Press, New York 1967, s. 39–47.

od miejsca i chwili myśl błazna może poruszać się po wszystkich ekstremach myślenia, albowiem świętości dzisiejsze były wczoraj paradoksami, a abso-luty na równiku bywają bluźnierstwem na biegunie. Postawa błazna jest sta-łym wysiłkiem refleksji nad możliwymi racjami idei przeciwstawnych, jest tedy dialektyczna z przyrodzenia, jest po prostu przezwyciężaniem tego, co jest, dlatego, że jest właśnie; rządzi nią wszakże nie chęć przekory, ale nieuf-ność do wszelkiego świata ustabilizowanego112.

Zdaniem Bachtina ogólna funkcja śmiechu w historycznym rozwoju kultury i literatury polega na przywracaniu ambiwalentnej jedności zja-wisk istotnych społecznie. Prawdziwy, ambiwalentny i uniwersalny śmiech nie przeczy powadze, lecz ją uzupełnia i oczyszcza, nie pozwalając zastyg-nąć i oderwać się od nieznającej dopełnienia jedności i całkowitości życia.

Śmiech oczyszcza powagę z dogmatyzmu, jednostronności, skostnienia, fa-natyzmu i kategoryczności, elementów strachu i zastraszania, dydaktyzmu, naiwności i iluzji, lichej jednopłaszczyznowości i jednoznaczności oraz głupiej rozpaczy113. Śmiech i szkoła rozpatrywane w takim kontekście – a szerzej także proces edukacji – jawią się jako jedyna w swoim rodzaju i prawdopodobnie nieobecna gdzie indziej forma symbiozy dwóch pozornie skonfliktowanych, a w rzeczywistości uzupełniających się światów – sy-stemowej powagi oraz uczniowskiego i mistrzowskiego (nauczycielskiego i rodzicielskiego) śmiechu. Uczniowie znajdujący się w sytuacji nieustające-go konfliktu ról (jako członkowie rówieśniczej wspólnoty śmiechu, z natu-ry poważnej wspólnoty instytucjonalnej szkoły oraz rozmaitych wspólnot rodzinnych) każdego dnia stają się uczestnikami i ofiarami różnych form ucisku (opresji, przemocy). Zatem ich śmiech to atrybut wolności, ponieważ jednostronna powaga cechuje tylko kultury dogmatyczne i autorytarne, w których przemoc nie zna śmiechu. Powaga spiętrza sytuacje bez wyj-ścia, a wznoszący się ponad nimi śmiech uwalnia od nich. Na tej zasadzie śmiech nie krępuje człowieka, lecz go wyzwala. Szkolna kultura śmiechu jest więc polifoniczna. Nawet tony poważne brzmią tu inaczej, a odbijające się w nich echo śmiechu niszczy ich bezwzględność i jednolitość, przez co uzyskują ludyczne dopełnienie114. Klasycznym tricksterem we wspólnocie

112 L. Kołakowski, Kapłan i błazen. Rozważania o teologicznym dziedzictwie współczesne-go myślenia, „Twórczość”, t. 15, nr 10/1959, s. 82–83.

113 Zob. M. Bachtin, Twórczość Franciszka Rabelais’go a kultura ludowa średniowiecza i renesansu, Wydawnictwo Literackie, Warszawa 1975, s. 203–204.

114 Zob. tenże, Estetyka twórczości słownej, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, s. 479–480.

szkolnej jest klasowy błazen – postać nieodzowna w klasie, wyczekiwana przez rówieśników i lubiana nawet przez niektórych nauczycieli.

Podczas intelektualnych wycieczek do opacznego świata edukacji i oświaty znajduje zastosowanie także następująca zasada sformułowana przez Garczyńskiego: Humor sprzyja odkrywczości i oryginalnej twórczo-ści także dlatego, że rozbija stereotypy, a tym samym zwiększa szanse do-strzeżenia nieujawnionych dotąd powiązań115. Symboliczny Jasio z dowci-pów o szkole lub jakikolwiek inny trickster obnażający słabe strony szkoły i edukacji wiedzie słuchaczy dowcipów oraz czytelników komicznej litera-tury do zgłębienia antagonizmu mądrych i głupich, kapłanów i błaznów, mistrzów (nauczycieli, rodziców) i uczniów – w rozmaitych konfiguracjach społecznych. Różnica ich statusów i możliwości wiedzie do licznych na-pięć, konfliktów oraz nieuniknionego starcia, któremu będą towarzyszyć wybuchy śmiechu, a w niektórych przypadkach może także namysł nad przyczynami i konsekwencjami danego zdarzenia czy procesu.

Na ambiwalencję komicznych postaci, których mnóstwo można zna-leźć w otoczeniu i literaturze, zwrócił uwagę Kleiner: Szukanie śmieszności nie oszczędza już i tych, którym towarzyszy sympatia serdeczna. Śmiesz-ność nie traci wprawdzie właściwości osłabiania, funkcji odsłaniania niższo-ści – ale na pewnym stopniu rozwoju duchowego nie panuje już względem słabszych i niższych postawa agresywna lub pogardliwa. Przeciwnie, jawi się sympatia dla tych, co niżsi i słabsi, doszukiwanie się w nich wartości, chęć ogarniania ich opieką. Miejsce pogardliwego spojrzenia z góry zajmuje miłos-ne zniżenie się i może ono przechodzić w poczucie, że naprawdę to zniżenie się jest odkrywaniem nieznanych wyżyn. Wrogi śmiech ustępuje życzliwemu uśmiechowi, który się zwraca ku niezaradności dziecka, ku jego nieznajo-mości świata, ku nie dostosowanej do warunków praktycznych szlachetno-ści ludzkiej. Jest to dziedzina tzw. komizmu naiwnego. Nazwa uzasadniona tym, że nawet ludzie dojrzali mający jego cechy posiadają coś z nie orien-tującego się w życiu, niezaradnego i nie zepsutego dziecka. Ale właściwsza byłaby nazwa komizmu sympatycznego […]. Przewartościowanie śmieszno-ści jedną jeszcze otwiera obszerną dziedzinę. W pierwotnej sferze komizmu odsłonienie rysów śmiesznych przez obdarzone nimi jednostki dokonywa się bezwiednie i nawet wbrew intencji osobistej. Człowiek wywołujący bu-rzę śmiechu bynajmniej nie chce być śmieszny, a gdy uświadamia sobie swą

115 S. Garczyński, Sztuka myśli i słowa, Państwowe Wydawnictwo Iskry, Warszawa 1976, s. 42.

śmieszność, czuje się poniżony, skompromitowany, zgnębiony; jeśli cechy budzące śmiech są nieusuwalne i niezawinione – mogą wieść do unieszczęśli-wienia (np. śmieszność kaleki). Ale skoro budzenie śmiechu jest zwracaniem uwagi, skoro cechy komiczne interesują, pociągają – rodzi się tendencja na-dania sobie wartości, ukazania swej siły właśnie przez umyślne przybranie rysów śmiesznych. To, co w ukazywaniu się bezwiednym kompromituje, to jako świadomie użyty sposób dostarczenia drugim przyjemności wiedzie do wywyższenia; co w mimowolnych przejawach dawało piętno słabości, w ce-lowym wyzyskaniu prowadzi do spotęgowanego samopoczucia. Kształtuje się komik – nie tylko na scenie teatralnej, lecz na scenie życia. Częstokroć nie przybiera on dowolnie piętna śmieszności, lecz nacechowany nią z natury, przezwycięża ją w ten sposób, że czyni ją swym narzędziem. Tak niejedno-krotnie wyzyskuje komik brzydotę własną i z cechy dla osobnika szkodliwej czyni walor dodatni. Mimowolna, bezwiedna śmieszność – to dziedzina zmu obiektywnego. Jej świadome, celowe tworzenie stanowi dziedzinę komi-ki subiektywnej. Niekomi-kiedy obie mogą się łączyć; klasyczny przykład stanowi Zagłoba Sienkiewiczowski, dla którego jednym ze źródeł poczucia wyższości jest suwerenne władztwo w sferze budzenia śmiechu. Komik opanowujący tę dziedzinę rozśmiesza osobą własną. Ale można być sprawcą i władcą śmie-chu, nie czyniąc siebie jego przedmiotem. Można śmiech budzić przez użycie śmiesznej formy przedstawienia czegoś przez żart, przez dowcip116. Sympa-tyczny komizm odkrywany przez tricksterów i błaznów – władców śmie-chu? Zadecydowanie tak!

Edukacja, a przede wszystkim szkoła pełne są komicznych postaci cha-rakteryzujących się iście tricksterską, błazeńską ambiwalencją. Ich istnie-nie, przeważnie przewidywalne, bo oparte na powielanych od wieków ko-micznych motywach i wzorcach osobowych, przyczyniło się do powstania utworów, które bawią od pokoleń wsłuchujących się w nie i zaczytujących nimi w myśl zasady „Znacie? To posłuchajcie!”. Przy czym od spotkania z nimi nie odstręcza ambiwalencja. Wprost przeciwnie. Trickster i błazen (choćby tylko klasowy) to wymarzeni twórcy i bohaterowie komicznej lite-ratury o edukacji. Bez nich w oświacie wiałoby nudą i przewidywalnością stereotypowej godziny wychowawczej117.

116 J. Kleiner, Z zagadnień komizmu, [w:] tegoż, W kręgu historii i teorii literatury, Pań-stwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1981, s. 676–677.

117 Więcej na ten temat: W. Kostecka, Śmiech błazeński w literaturze i kulturze popular-nej dla dzieci, [w:] G. Leszczyński, H. Gawrońska (red.), Do śmiechu. Komizm w sztuce dla dziecka, Centrum Sztuki Dziecka, Poznań 2016, s. 93–110.

Prekursorzy i Pionierzy

Powiązane dokumenty