• Nie Znaleziono Wyników

Poznawszy w poprzednim rozdziale złożoną i zmienną naturę wojny, zajmiemy się teraz zbadaniem wpływu, jaki ona ma na jej zamiary i środki.

Jeśli zapytamy najpierw o cel, do jakiego dążyć powinna cała wojna, aby stać się właściwym środkiem do osiągnięcia

za-mierzeń politycznych, to zobaczymy, że cel ten jest równie zmien­

ny, jak i zamiar polityczny oraz warunki specyficzne wojny.

Przytrzymując się znowu przedewszystkiem czystego pojęcia wojny, musimy przyznać, że jej zamiar polityczny leży właściwie poza jej dziedziną; jeśli bowiem wojna jest aktem przemocy, aby zmusić przeciwnika do wykonania naszej woli, to powinno zawsze chodzić jedynie i wyłącznie o powalenie wroga, czyli o jego obez­

władnienie. Rozważmy przedewszystkiem ten cel, wyrozumowa- ny z owego pojęcia, w związku z rzeczywistością, do której zresz­

tą w wielu wypadkach się zbliża.

Mówiąc o planie wojny, bliżej rozważymy w przyszłości co to znaczy obezwładnić państwo, ale już tutaj należy rozróżnić trzy przedmioty, obejmujące w sobie wszystko inne. Są to: siła zbrojna, kraj i wola nieprzyjaciela.

Siłę zbrojną należy zniszczyć, to znaczy doprowadzić ją do stanu, w którym nie będzie zdolna do dalszej walki. Zazna­

czamy, że w następstwie to tylko będziemy rozumieli przez wyra­

żenie „zniszczenie nieprzyjacielskiej siły zbrojnej".

Kraj należy zdobyć, gdyż w kraju mogłaby powstać nowa siła zbrojna.

Jednakże, nawet po osiągnięciu obu tych celów, tak długo nie można wojny, czyli nieprzyjaznego napięcia i działania wro­

gich sił, uważać za ukończoną, dopóki wola nieprzyjacie- 1 a nie zostanie również pokonana, t. zn. dopóki jego rząd i so­

jusznicy nie będą zmuszeni do podpisania pokoju, a naród do poddania się. Zdarza się bowiem, że pomimo opanowania całko­

witego danego kraju, wojna może rozgorzeć na nowo albo we­

wnątrz kraju, albo dzięki pomocy jego sprzymierzeńców. Wpraw­

dzie może się to stać i po zawarciu pokoju, ale świadczyłoby to tylko o tem, że nie każda wojna przynosi całkowite rozstrzygnię­

cie i załatwienie sporów. Jednakże nawet i w tym wypadku zawsze przez zawarcie pokoju gaśnie mnóstwo iskier, które tli­

łyby się tajemnie i zmniejsza się naprężenie, gdyż wszystkie umy­

sły nastrojone raczej pokojowo, a takich jest bardzo wiele w każ­

dym narodzie i we wszelkich okolicznościach, porzucają całko­

wicie myśl o oporze. W każdym jednak razie należy uważać, że przez zawarcie pokoju zamiar zostaje osiągnięty, a działalność wojenna — ukończona.

Ponieważ z pośród trzech wyżej wspomnianych przedmiotów, siła zbrojna jest przeznaczona do obrony kraju, przeto natural­

nym porządkiem rzeczy będzie przedewszystkiem zniszczenie tej

siły, potem zdobycie kraju, wreszcie wskutek obu tych powodzeń,

•jako też i ze względu na stan, w jakim się jeszcze znajdujemy, - zmuszenie przeciwnika do zawarcia pokoju. Zniszczenie nieprzy­

jacielskiej siły zbrojnej odbywa się zwykle stopniowo i w taki sam właśnie sposób wślad za tein zdobywanie kraju. Oba te pro­

cesy oddziaływają, przytem na siebie wzajemnie, gdyż utrata dzielnic wpływa na osłabienie sił zbrojnych. Taki porządek rze­

czy nie jest jednakże niezbędny, nie zawsze się więc zdarza. Nie­

przyjacielska siła zbrojna może nawet, nie doznawszy jeszcze znaczniejszych strat, wycofać się do przeciwległych granic, albo zupełnie poza granice kraju. W tym wypadku kraj zostałby zdobyty w swej przeważnej części albo nawet całkowicie.

Obezwładnienie przeciwnika — t. j. ten za­

miar wojny abstrakcyjnej, ten ostateczny środek do osiągnięcia zamierzeń politycznych, zawierający w sobie wszelkie inne środ­

ki — nie zawsze istnieje w rzeczywistości, nie jest warunkiem niezbędnym do zawarcia pokoju, a zatem nie może w żadnym wy­

padku istnieć w teorji jako prawidło. Zawarto niezliczoną ilość traktatów pokojowych, zanim jeszcze którakolwiek ze stron wal­

czących mogła uchodzić za bezbronną, a nawet zanim równowaga ząstała w sposób widoczny zachwiana. Co więcej, rozpatrzywszy konkretne wypadki, musimy przyznać, że w całym ich szeregu pokonanie przeciwnika byłoby tylko zbędną grą wyobrażeń, mia­

nowicie wtedy, gdy przeciwnik jest znacznie potężniejszy.

Przyczyna, dla której zamierzenia, wysnute z pojęcia wojny abstrakcyjnej, nie zawsze odpowiadają wojnie rzeczywistej, leży w różnicy obu tych rodzajów wojny,którą to różnicą zajmowaliśmy się w rozdziale poprzednim. Gdyby wojna była taka, jak ją określa samo pojęcie, to walka pomiędzy państwami o znacznej różnicy sił wydawałaby, się niedorzecznością, byłaby niemożliwa; nierów­

ność sił fizycznych mogłaby być co najwyżej taka, aby ją zrówno­

ważyć mogły siły moralne — a to przy naszym obecnym stanie społecznym w Europie nie doprowadziłoby zbyt daleko. Jeśli przeto widzieliśmy wojny między państwami o różnym stopniu po­

tęgi, to tylko dlatego, że wojna w rzeczywistości odbiega często bardzo daleko od swego zasadniczego pojęcia.

Jako motyw do zawarcia pokoju zamiast niezdolności do dal­

szego oporu mogą wystąpić w rzeczywistości dwa czynniki.

Pierwszy, to nieprawdopodobieństwo powodzenia, drugi — zbyt wysoka jego cena.

Ponieważ, jak widzieliśmy w poprzednim rozdziale, cała . wojna musi odbiec od ścisłego prawa wewnętrznej konieczności, a zato poddać się rachunkowi prawdopodobieństwa, i ponieważ zdarza sięT;o tem częściej, im bardziej wojna przystosuje*się do warunków, z których powstała, i im słabsze są motywy i napięcia wojny, przeto zrozumiałą jest rzeczą, że z tego rachunku prawdo­

podobieństwa może się sam przez się wyłonić również i motyw pokojowy. Wojnę przeto nie zawsze trzeba prowadzić aż do po­

walenia jednej ze stron i można przypuścić, że przy bardzo sła­

bych motywach i napięciach wystarczy lekkie, zaledwie dające się odczuć prawdopodobieństwo, aby skłonić do ustępstw stronę, przeciw której się zwraca. Jeśli zaś drugi przeciwnik zgóry już będzie o tem przekonany, to zupełnie naturalnie będzie on dążył tylko do ujawnienia takiego prawdopodobieństwa, nie nakładając niepotrzebnie drogi przez kompletne powalenie wroga.

Jeszcze powszechniej na zawarcie pokoju działa wzgląd na wysiłek już dokonany i jeszcze potrzebny. Ponieważ wojna nie jest aktem ślepej namiętności, lecz rządzi nią zamiar polityczny, przeto wartość tego zamiaru powinna określać wielkość ofiar, ja- kiemi chcemy go okupić. Dotyczy to tak rozmiarów, jak i czasu trwania wojny. Skoro więc wysiłek tak wzrośnie, że wartość za­

miaru politycznego nie może go zrównoważyć, — wtedy należy go zaprzestać, a następstwem tego będzie pokój.

Widzimy tedy, że podczas wojen, gdy jedna strona nie może całkowicie obezwładnić drugiej, motywy pokojowe u stron obu to wzrastają, to zanikają zależnie od prawdopodobieństwa dal­

szych powodzeń i niezbędnego dla nich wysiłku. Gdyby motywy te u obu stron były jednakowo silne, spotkałyby się na połowie swej politycznej różnicy; o ile zwiększają się u jednej ze stron, o tyle mogą się zmniejszyć u drugiej i jeśli tylko suma ich jest wystarczająca, to pokój nastąpi. Oczywiście, wypadnie on raczej na korzyść'tego, kto miał słabsze motywy do jego zawarcia.

Pomijamy tu umyślnie różnicę, którą z konieczności wywołać musi w działaniu pozytywna i negatywna natura za­

miaru politycznego. Chociaż bowiem, jak to wykażemy poniżej, zamiar ten jest rzeczą nader ważną, to jednak musimy tu stanąć na ogólniej szem jeszcze stanowisku, gdyż pierwotne zamierze­

nia zmieniają się bardzo w ciągu wojny i mogą być przy końcu zupełnie inne właśnie dlatego, że wpływają na nie również i powodzenia wojenne i prawdopo­

dobne wyniki.

Powstaje teraz pytanie, w jaki sposób można oddziałać na prawdopodobieństwo powodzeń? Przedewszystkiem oczywiście temi samemi środkami, które prowadzę, również i do powalenia przeciwnika: przez zniszczenie jego sił zbrojnych i zdobycie jego ziem; nie sę one jednak takie same, jakiemi byłyby przy użyciu ich do tamtego celu. Przy natarciu na siłę zbrojnę nieprzyjaciela rzecz się, przedstawia różnie, w zależności od tego, czy chcemy wślad za pierwszem uderzeniem wymierzyć jeszcze szereg innych ciosów aż do zupełnego wreszcie zniszczenia, czy też chcemy za- dowolnić się jednem tylko zwycięstwem, aby złamać w przeciw­

niku pewność siebie, dać mu poczucie naszej przewagi i napełnić go w ten sposób troskę o przyszłość. Jeśli tego pragniemy, to w zniszczeniu jego sił zbrojnych pójdziemy nie dalej, niż wymaga tego wzgląd powyższy. Podobnie i zdobycie ziem wygląda ina­

czej, gdy nie jest obliczone na powalenie przeciwnika. W tym wypadku zniszczenie jego siły zbrojnej byłoby działaniem jedy­

nie skutecznem, a zajmowanie ziem — tylko jego następstwem;

zajmowanie zaś ich, dopóki siła zbrojna nie jest złamana, należy zawsze uważać tylko za zło konieczne. Natomiast jeśli nie chodzi nam o powalenie siły zbrojnej przeciwnika i jeśli jesteśmy pewni, że on sam nietylko nie szuka krwawej rozprawy, ale się jej lęka, wtedy zajęcie słabo lub wcale nie bronionej dzielnicy już jest sa­

mo przez się powodzeniem. Jeśli to powodzenie będzie dość duże, aby przeciwnika zaniepokoić co do ogólnego wyniku, to należy

•je również uważać za prostą drogę do pokoju.

Tu natrafiamy na jeszcze jeden środek osobliwy, wpływający na prawdopodobieństwo powodzenia, bez pokonania nieprzyja­

cielskiej siły zbrojnej; są to przedsięwzięcia o bezpośredniem zna­

czeniu jaolitycznem. Zważywszy, że niektóre z nich nadają się Specjalnie do rozrywania albo unieszkodliwiania sojuszów nasze­

go przeciwnika, do pozyskania nam sprzymierzeńców i wywoła­

nia zmian politycznych na naszą korzyść i t. p., łatwo pojąć, jak bardzo może to zwiększyć prawdopodobieństwo powodzenia i otworzyć znacznie krótszą drogę do celu, niż pokonanie sił zbrojnych nieprzyjaciela.

Dalsze pytanie brzmi: jakiemi środkami można oddziałać na wzmożenie wysiłku nieprzyjaciela, t. zn. podnieść cenę tego, o co się walczy.

Wysiłek przeciwnika polega na zużyciu jego sił z b r o jn y c h czyli na zniszczeniu ich przez nas i na u t r a- c i e dzielnic, czyii na zdobyciu ich przez nas.

Przy bliższem rozpatrzeniu przekonamy się łatwo, że oba te przedmioty przy innych zamierzeniach przeciwnika nie zawsze będą, zgodne z tamtemi, a mianowicie z powodu odmiennego ich wtedy znaczenia. Wprawdzie przeważnie różnice będą bardzo małe, ale nie powinno to nas wprowadzać w błąd, gdyż w rzeczy­

wistości przy słabych pobudkach wojny często o takim lub in­

nym sposobie użycia sił rozstrzygają bardzo delikatne odcienie.

Chcemy tu tylko wykazać, że przy pewnych warunkach możliwe są i inne drogi wiodące do celu, które nie stanowią wewnętrznej sprzeczności, ani niedorzeczności, ani nawet błędu.

Są jeszcze poza tern trzy inne odpowiednie drogi, prowadzące bezpośrednio do zwiększenia wysiłku przeciwnika. Pierwszą jest najazd, to znaczy zajęcie nieprzyjaciel­

skich dzielnic, bez zamiaru ich utrzymania, lecz w celu ściągnięcia z nich kontrybucyj lub nawet spustosze­

nia. Zamiarem bezpośrednim nie będzie tu ani zdobycie kraju nieprzyjacielskiego, ani pokonanie jego siły zbrojnej, a tylko w ogóle wyrządzenie szkody nieprzyjaciele w,i.

Druga droga, to zwracanie własnych przedsięwzięć przedewszyst- kięm na przedmioty zwiększające szkodę przeciwnika. Bardzo łatwo możemy wyobrazić sobie dwa różne kierunki działania na­

szej siły zbrojnej, z których jeden znacznie lepiej się nadaje do pokonania wroga, drugi natomiast jest korzystniejszy wtedy, kiedy o pokonaniu przeciwnika niema i nie może być mowy. Jak to się zwykle mówi, możnaby pierwszy sposób uważać za bardziej wojskowy, drugi zaś jako raczej polityczny. Jeśli jednak sta­

niemy na najwyższym punkcie widzenia, to zarówno jeden, jak i drugi sposób okaże się jednakowo wojskowy, a każdy będzie celowy wówczas, gdy odpowie danym warunkom. Trzecia dro­

ga — najważniejsza ze względu na najszerszy zakres wydarzeń, to zmęczenie przeciwnika. Wyrażenia tego użyliśmy nietyl- ko w celu określenia jednem słowem danegtf przedmiotu, ale i dlatego, że maluje ono rzecz zupełnie dokładnie i nie stanowi takiej przenośni, jak się to na pierwszy rzut oka wydaje. W po­

jęciu zmęczenia w walce tkwi wyczerpanie sił fizycz­

nych i woli, wywołane stopniową długotrwało­

ścią działania.

Chcąc zatem w walce wytrwać dłużej niż przeciwnik, musi- my się zadowolnić celami możliwie małemi, z natury rzeczy bo­

wiem daleko idący zamiar wymaga większego wysiłku, niż mały;

najmniejszy zaś cel, jaki sobie możemy postawić, to zwyczajny

opór, czyli walka bez pozytywnego zamiaru. W tym wypadku środki nasze będą stosunkowo największe, a więc i' wynik naj­

lepiej zapewniony. Jak daleko jednak może zajść ten zamiar ne­

gatywny? Oczywiście, nie może on prowadzić do zupełnej bier­

ności, gdyż samo cierpienie przestałoby być walką; opór zaś jest działalnością, przy pomocy której staramy się zniszczyć tyle sił nieprzyjaciela , aby ten musiał wyrzec się swego zamiaru. Tego tylko chcemy dopiąć przez każdy czyn i na tern polega charakter negatywny naszego zamiaru.

Bezspornie, ten zamiar negatywny w swym poszczególnym czynie nie będzie tak skuteczny, jak idący w tymże kierunku za­

miar pozytywny, jeśli ten się powiedzie; ale na tem właśnie pole­

ga cała różnica, że pierwszy raczej się udaje i wskutek tego daje więcej pewności. Brak skuteczności w każdym poszczególnym czynie musi on powetować przez czas, t. i. długotrwałością walki i dlatego to ten zamiar negatywny, stanowiący zasadę czystego oporu, jest jednocześnie naturalnym środkiem do prześcignięcia przeciwnika w długotrwałości walki, to znaczy — zmęczenia go.

Stąd bierze początek różnica między natarciem i obro- n ą, obejmująca całą dziedzinę wojny. Nie możemy tu śledzić dalej tej drogi, zaznaczymy tylko, że z tego zamiaru negatywnego można wyprowadzić wszystkie te korzyści, wszystkie te mocniej­

sze formy walki, które mu towarzyszą i w których urzeczywist­

nia się to prawo filozoficzno-dynamiczne o stosunku pomiędzy wielkością a pewnością powodzenia. Rozważymy to wszystko później.

Z chwilą gdy zamiar negatywny, t. zn. skupienie wszystkich sił do zwykłego oporu, daje przewagę w walce, o ile ta przewaga jest dość wielka, aby wyrównać przypuszczalną przewagę przeciwnika wystarczy sama długotrwałość walki, aby wy­

siłek nieprzyjaciela stopniowo sprowadzić aż do takiego punktu, że zamiar polityczny nie może już dorównać wysiłkowi, i wróg musi walki zaniechać. Widzimy stąd, że droga zmęczenia prze­

ciwnika obejmuje wielką ilość przypadków, w których słaby chce stawić opór silnemu.

Fryderyk Wielki w wojnie siedmioletniej nie zdołałby nigdy pokonać monarchji austrjackiej, a gdyby chciał tego spróbować w duchu np. Karola XII, sam zginąłby niechybnie. Gdy jednak pełne talentu zastosowanie mądrej ekonomj i sił w ciągu siedmiu lat wykazało sprzymierzonym przeciw niemu mocarstwom, że wysiłek ich musi być znacznie większy, niż sądzili początkowo — zawarli pokój.

Widzimy tedy, że na wojnie wiele dróg prowadzi do celu, że nie w każdym przypadku konieczne jest pokonanie przeciwnika, że zniszczenie nieprzyjacielskiej siły zbrojnej, zdobycie dzielnie

•nieprzyjaciela, samo ich zajęcie, sam najazd ich, przedsięwzięcia o bezpośrednich celach politycznych, wreszcie bierne wyczekiwa­

nie uderzeń nieprzyjaciela — wszystko to są środki, których, każdego zosobna, można użyć do przełamania woli nieprzyjaciela, stosownie do tego jakie korzyści, zależnie od właściwości danej wojny, każdy z nich rokuje. Moglibyśmy dorzucić tu poza tem cały szereg innych jeszcze dróg, prowadzących do celu — byłyby to argumenty „ad hominem". W każdej dziedzinie życia spo­

łecznego znajdą się te iskry stosunków osobistych, pomijające wszelkie względy rzeczowe, tem bardziej więc nie brak ich na wojnie, gdzie osobistość walczących, zarówno w gabinecie, jak i w polu, gra tak olbrzymią rolę. Napomykamy tylko o tem, gdyż byłoby pedanterją chcieć je klasyfikować. Można powiedzieć, że dzięki nim liczba możliwych dróg, wiodących do celu, wzrasta wprost w nieskończoność.

Aby nie lekceważyć tych różnych krótszych dróg, nie uwa­

żać ich za rzadkie tylko wyjątki, a także, aby należycie ocenić różnicę, jaką powodują w prowadzeniu wojny, trzeba tylko uświa­

domić sobie różnorodność zamiarów politycznych, mogących do­

prowadzić do wojny, albo rzutem oka ocenić różnicę, jaka zacho­

dzi między zaciekłą wojną o byt polityczny i wojną, którą sojusz narzucony lub zachwiany czyni przykrym obowiąz­

kiem. Między niemi zachodzi w praktyce niezliczona ilość wy­

padków pośrednich. Jeśliby teorja miała prawo odrzucić choćby jeden z tych wypadków, to mogłaby je odrzucić i wszystkie, czyli zamknąć zupełnie oczy na rzeczywistość.

Załatwiliśmy się tedy w ogólności z celem do jakiego się dąży na wojnie; zwróćmy się teraz do środków.

Środek jest tylko jeden,—mianowicie walka. I bez względu na to, jak różnorodnie się ona ukształtuje, jak dalece odchyli się od brutalnego wyładowania nienawiści i wrogiej bijatyki, i ile się do niej dołączy czynników, nie stanowiących walki właściwej:

zawsze leży w samem pojęciu wojny, że pierwotnym powodem wszelkich jej działań musi być walka.

Mamy bardzo prosty dowód, że się tak dzieje w istocie, po­

mimo jej rozmaitości i skomplikowania. Na wojnie wszystko się dzieje przy pomocy siły zbrojnej; gdzie zaś użyte są te siły, to znaczy, uzbrojeni ludzie, tam z konieczności podstawą musi być pojęcie walki.

Do działalności wojennej należy zatem wszystko, co dotyczy sił zbrojnych, ich tworzenia, utrzymania i użycia.

Tworzenie i utrzymanie ich, są to oczywiście tylko środki, celem zaś jest ich użycie.

Walka na wojnie nie jest pojedynkiem, lecz wielokrotnie roz­

członkowaną całością. W tej wielkiej całości możemy rozróżnić jednostki dwojakiego rodzaju, podmiotowe i przedmiotowe.

W wojsku ilość walczących tworzy coraz to nowe jednostki, będą­

ce członami wyższego rzędu. Walka każd,ego z tych członów tworzy również pewną więcej lub mniej wybitną całość. Cel walki wreszcie, czyli jej przedmiot, tworzy również taką samą jednostkę.

Każdą z tych jednostek, jakie można rozróżnić w walce, na­

zywamy bitwą.

Jak każde użycie sił zbrojnych opiera się na pojęciu walki, tak i zastosowanie tych sił jest tylko ustaleniem i zarządzeniem pew>- nej ilości bitew.

Wszelka tedy działalność wojenna z konieczności prowadzi do bitwy, bezpośrednio czy pośrednio. Żołnierza powołuje się pod broń, odziewa, uzbraja, ćwiczy — śpi on, je, pije i maszeruje, — tylko p o t o, a b y s i ę b i ł w e w ł a ś c i w e m miejscu, i we właściwym czasie.

Jeśli w ten sposób wszelkie nici działalności wojennej zbie­

gają się w bitwie, to wydając zarządzenia do niej, skupiamy je ra­

zem. Cały skutek zależy tylko od tych zarządzeń i od ich wyko­

nania, nigdy bezpośrednio od poprzedzających je warunków.

W samej zaś bitwie wszelka działalność jest skierowana ku zni­

szczeniu przeciwnika, a raczej jego zdolności bojowej, gdyż o nią tu właśnie chodzi. Zniszczenie nieprzyjacielskich sił zbrojnych jest tedy zawsze środkiem do osiągnięcia celu bitwy.

Celem tym może być również samo zniszczenie nieprzyjaciel­

skich sił zbrojnych, ale nie jest to bynajmniej nieodzowne, i może nim być również zupełnie coś innego. Jak to już bowieńi wyka­

zaliśmy, z chwilą, gdy pokonanie przeciwnika nie jest jedynym środkiem do osiągnięcia zamiaru politycznego i gdy są również i inne przedmioty, które mogą stanowić cel wojny, to oczywista rzecz, że przedmioty te mogą stanowić cel poszczególnych działań wojennych, a zatem i cel bitew.

Ale nawet i te bitwy, które jako człony podrzędne, przezna­

czone są specjalnie do zniszczenia sił zbrojnych wroga, nieko­

niecznie muszą mieć zniszczenie ich jako swój cel najbliższy.

Jeśli weźmiemy pod uwagę różnorodny skład wielkiej siły zbrojnej, mnóstwo różnych okoliczności, jakie zachodzą przy jej użyciu, to zrozumiemy, że i walka takiej siły zbrojnej musi ule­

gać różnego rodzaju rozczłonkowaniu, podporządkowaniu i sku­

gać różnego rodzaju rozczłonkowaniu, podporządkowaniu i sku­

W dokumencie O wojnie. Ks. 1-5 - Biblioteka UMCS (Stron 49-93)

Powiązane dokumenty