• Nie Znaleziono Wyników

O STRATEGJI W OGÓLNOŚCI

W dokumencie O wojnie. Ks. 1-5 - Biblioteka UMCS (Stron 157-200)

STRATEGJA.

Pojęcie strategji ustaliliśmy w drugim rozdziale księgi dru­

giej. Jest ona wykorzystaniem bitwy do celów wojny. Wła­

ściwie ma ona do czynienia tylko z bitwą, ale teorja jej musi wciągnąć do rozważań także i podstawę tej właściwej działalności, t. zn. siłę zbrojną samą w sobie jako też jej główne ustosunkowa­

nia; bitwę bowiem wydaje siła zbrojna, i nawzajem, bitwa wy­

wiera wpływ przedewszystkiem na siłę zbrojną. Bitwę samą musi teorja rozważać tak ze względu na jej możliwe powodzenia, jak również i na te siły ducha i uczucia, jakie są najważniejsze przy jej wykorzystaniu.

Strategja jest wykorzystaniem bitwy do celów wojny; musi tedy wytknąć całemu aktowi wojennemu cel, odpowiadający jego zamiarowi, t. zn. narzuca plan wojny, do tego zaś celu dołącza cały szereg czynności, które mają prowadzić do jego spełnienia, t. zn. nakreśla projekty poszczególnych kampanij i zarządza w nich poszczególne bitwy. Ponieważ wszystkie te rzeczy prze­

ważnie określić się dadzą tylko jako założenia, które nie wszyst­

kie są trafne, a mnóstwo innych, bardziej szczegółowych, wogóle nie da się naprzód określić, wynika stąd przeto, że strategja musi sama ruszyć w pole, aby szczegóły zarządzić już na miejscu i do całości wprowadzić takie zmiany, które są natychmiast niezbędne.

Nie może ona zatem ani na chwilę usuwać ręki od swego dzieła.

Poglądu tego, zwłaszcza tam, gdzie chodzi o całokształt, nie zawsze się trzymano; dowodzi tego dawniejsza praktyka strategji gabinetowej, oddalonej od armji. Jest to jednak dopuszczalne tylko wtedy, gdy gabinet znajduje się tak blisko wojska, że można go uważać za jego Wielką Kwaterę Główną.

Teorja będzie zatem szła w tym zarysie wślad za strategją, albo mówiąc dokładniej, wyjaśniać będzie zarówno rzeczy same,

jak i ich ustosunkowania wzajemne, oraz wydobywać na jaw to wszystko, cokolwiek może uchodzić za regułę albo zasadę.

Jeśli przypomnimy sobie z pierwszego rozdziału, ilu przed­

miotów największej wagi wojna dotyka, to zrozumiemy, że uwzględnienie ich wszystkich wymaga wyjątkowej bystrości umysłu.

Monarcha albo wódz, który umie pokierować wojną dokład­

nie, stosownie do swych celów i środków, nie czyniąc ani za wieie, ani za mało, daje tern samem największy dowód swego genjuszu.

Ale wynik tej genjalności przejawia się nie tyle w nowo wynale­

zionych, rzucających się w oczy formach działania, ile w szczęśli­

wym końcowym wyniku całości. Raczej podziwiać tu powinniśmy rzetelną trafność zwykłych założeń i niehałaśliwą harmonję całe­

go działania, a wszystko to przejawia się dopiero w wyniku koń­

cowym.

Badacz, który nie umie z owej harmonji wyśledzić tego wy­

niku końcowego, łatwo szuka genjalności tam, gdzie jej niema i być nie może.

Środki i formy, któremi posługuje się strategja, są w istocie tak dalece proste, tak znane dzięki ich stałemu powtarzaniu się, że zdrowemu rozsądkowi ludzkiemu śmiesznem się tylko może wy­

dać, gdy słyszy, z jaką przesadną emfazą krytyka stale o nich powtarza. Tysiąc razy zastosowane obejście bywa wychwalane tu jako rys arcyświetnej genjalności, tam znowu — jako dowód głębokich badań, czy nawet nader wszechstronnej wiedzy. Czyż mogą być bardziej nad to niesmaczne dziwactwa w całym świecie pisarskim?

Jeszcze śmieszniejsze się to wyda, gdy się pomyśli, że właśnie ta sama krytyka, stosownie do najbardziej pospolitych mniemań, wyklucza w teorji wszelkie wielkości moralne i stara się uwzględ­

niać wyłącznie czynniki materjalne tak, że wszystko ogranicza się do paru matematycznych ustosunkowań równowagi i przewagi, czasu i przestrzeni i do paru kątów i linij. Gdyby tern tylko była teorja, to z tej nędzoty dałoby się utworzyć zaledwie jedno jakieś naukowe zadanie dla uczniaka.

Przyznajmy jednak: o naukowych formach i zadaniach niema tu mowy; ustosunkowania rzeczy materjalnych są wszyst­

kie nader proste, natomiast trudniejsze jest ujęcie sił duchowych, wchodzących tu w grę. Ale i tutaj zawikłań duchowych i więk­

szych różnic w wielkościach i ich ustosunkowaniach należy doszu­

kiwać się tylko w najwyższych regjonach strategji, t. j. tam, gdzie

graniczy ona z polityką i sztuką rządzenia państwem, czyli raczej sama staje się tern obojgiem; jednakowoż nawet i tam mają one, jak to już rzekliśmy, wpływ raczej na kwestje „jak wiele" i „jak mało", niż na formę wykonania. Gdzie zaś ta przeważa, jak się to dzieje w poszczególnych wielkich i małych zdarzeniach wojny, tam czynniki duchowe redukują się do bardzo niewielkiej liczby.

W strategji jest zatem wszystko bardzo proste, ale nie jest jeszcze przez to samo zbyt łatwe. Jeśli warunki danego państwa określają, co wojna zdziałać powinna, a czego dokonać może, to drogę do tego znaleźć łatwo; ale, aby drogi tej trzymać się nieza­

chwianie i przeprowadzać plan, nie dając się odwieść od niego tysiąckrotnie przez tysiące powodów, — potrzeba poza wielką siłą charakteru posiadać wielką jasność i pewność umysłu. Z pośród tysiąca ludzi, którzy mogą wybić się, czyto dzięki swemu du­

chowi, czy bystrości umysłu, czy też znowu dzięki odwadze lub sile woli, czasem ani jeden nie skupi w sobie tych wszystkich właściwości, któreby go w karjerze wodza wyniosły ponad mier­

ność.

Dziwnie to brzmi, a jednak pewne jest dla wszystkich, którzy znają wojnę pod tym względem, że dla ważnej decyzji trzeba w strategji znacznie więcej siły woli, niż w taktyce. W tej ostat­

niej moment porywa do tego stopnia, że działający czuje się jakby uniesiony prądem, przeciw któremu walczyć nie może bez wywo­

łania jak najbardziej zgubnych skutków; pokonywa tedy w sobie powstające wątpliwości i kroczy odważnie dalej. W strategji, gdzie wszystko odbywa się o wiele powolniej, mają również i wąt­

pliwości, własne i cudze, wpływy i rozważania, a zatem i nie­

wczesne żale — o wiele więcej pola do działania; ponieważ zaś w strategji nie widzi się stanu rzeczy, tak jak w taktyce choćby w połowie własnemi oczyma, lecz wszystko trzeba odgadywać i przypuszczać, zatem i przekonanie nie jest tak mocne. Skutkiem tego większość generałów grzęźnie w błędnych wątpliwościach tam, gdzie powinni działać.

Rzućmy teraz okiem na historję; padnie ono na kampanję Fryderyka Wielkiego z r. 1760, sławną z pięknych marszów i ma­

newrów, prawdziwe arcydzieło strategicznego kunsztu, jak głosi nam krytyka. Czyż mamy unosić się z podziwu, że król chciał obejść to prawe skrzydło Dauna, to lewe, to znów prawe i t. d.?

Czy w tern mamy widzieć głęboką mądrość1? Nie, nie możemy tak mniemać, jeśli chcemy rozumować prosto i niewymuszenie.

Przeciwnie, musimy tu przedewszystkiem podziwiać mądrość kró­

la, który, dążąc małemi siłami do wielkiego celu, nie przedsię­

wziął nic, coby tym siłom nie odpowiadało, a właśnie tyle, aby osiągnąć swój cel. Ta mądrość wodza widnieje nietylko w tej kampanji, lecz rozciąga się na wszystkie trzy wojny wielkiego króla.

Celem jego było doprowadzenie Śląska do pewnej przystani dobrze zawarowanego pokoju.

Na czele małego państwa, które przeważnie podobne było do pozostałych, a wyróżniało się z pośród nich tylko pewnemi ga­

łęziami swej administracji, nie mógł on być Aleksandrem, a postę­

pując jak Karol XII, rozbiłby sobie głowę podobnie jak tamten.

To też w całem jego prowadzeniu wojny dostrzegamy tę zarezer­

wowaną siłę, która zawsze utrzymuje się w równowadze, nie po­

zwala sobie nigdy na nieodpowiedni nacisk, ale w chwili wielkiej potrzeby podnosi się na wyżyny, godne podziwu, aby w następnej zaraz chwili znowu zachowywać się spokojnie, podporządkowując się grze najmniejszych nawet falowań politycznych. Ani próż­

ność, ani duma, ani chęć zemsty nie mogą go odwieść z tej drogi, a tylko ta droga doprowadziła go do szczęśliwego wyniku walki.

Tych kilka słów nie może należycie ocenić tej strony działal­

ności wielkiego wodza; dopiero, przyjrzawszy się sumiennie dziwnemu wynikowi tej walki i zbadawszy przyczyny, jakie go spowodowały, zdołamy przejąć się przeświadczeniem, że tylko przenikliwy wzrok króla przeprowadził go szczęśliwie przez te wszystkie rafy.

Jest to jedna cecha, którą podziwiamy u tego wielkiego wo­

dza zarówno w kampanji 1760 roku, jak i we wszystkich innych;

w tej jednak przedewszystkiem, a to dlatego, że w żadnej innej nie utrzymał się w równowadze wobec tak przeważających sił i kosztem tak niewielkich ofiar.

Inna strona dotyczy trudności wykonania. Łatwo jest zarzą­

dzić marsze dla obejścia z prawej i z lewej strony; zasadę, aby oddziałek swój zawsze trzymać w skupieniu, dorastać wszędzie siłą rozproszonemu wrogowi i mnożyć się przez szybkie porusze­

nia — równie łatwo odszukać jak i wypowiedzieć; samo zatem znalezienie jej nie może wzbudzać naszego podziwu, a wobec tak prostych rzeczy pozostaje nam tylko przyznać, że są proste.

Ale niechże wódz spróbuje naśladować Fryderyka Wielkiego w tych rzeczach. Już dawno mówili pisarze, którzy byli tego naocznymi świadkami, o niebezpieczeństwach, a nawet o nieostroż­

ności, z którą były związane postoje króla i nie możemy wątpić, że

w momencie ich zajmowania niebezpieczeństwo to wydawało się trzy razy większe, niż później.

Podobnie rzecz się miała i z marszami pod okiem, a często i pod ogniem dział wojska nieprzyjacielskiego. Fryderyk Wielki zajmował te postoje i dokonywał tych marszów, ponieważ ze spo­

sobu postępowania Dauna, z jego zwyczaju szykowania się, z jego odpowiedzialności i charakteru czerpał tę pewność, która spra­

wiała, że jego postoje i marsze były ryzykowne, ale nie nieroz­

ważne. Odwaga zaś króla, jego zdecydowanie i siła woli przy­

czyniały się do tego, aby na te rzeczy tak właśnie patrzeć i nie dać się wprowadzić w błąd, ani odstraszyć przez niebezpieczeń­

stwa, o których jeszcze 30 lat później będzie się pisać i mówić.

Niewielu wodzów uznałoby te proste środki strategji w danych warunkach za wykonalne.

A oto inna znowu trudność wykonania. Armja króla w tej kampanji jest nieustannie w ruchu. Dwa razy dąży ona za Dau- nem i ścigana przez Lascy'ego, po złych, bocznych drogach z nad Elby do Śląska (początek lipca i początek sierpnia). Musi ona być każdej chwili gotowa do boju i marsze swoje musi zarządzać nader kunsztownie, co pociąga za sobą równie wielkie wysiłki. Wprawdzie tysiące wozów towarzyszą jej i utrzymują ją, jednakże wyżywienie jej jest nadzwyczaj liche. Na Śląsku, aż do bitwy pod Lignicą, zawikłana jest ona przez ośm dni w usta­

wiczne marsze nocne, w ciągłe przemarsze tam i zpowrotem w pobliżu frontu nieprzyjacielskiego; powoduje to ogromne wy­

siłki i wymaga znoszenia wielkich braków.

Czyż można sądzić, aby wszystko to się działo bez wielkich tarć w samej maszynie ? Czyż umysł wodza może wywoływać po­

dobne poruszenia z równą łatwością, jak ręka mierniczego ruchy astrolabji? Czyż widok tych trudów, znoszonych przez biednych, zgłodniałych i spragnionych towarzyszów walki nie przeszywa tysiąckrotnie serca wodzów i wodza naczelnego? Czyż narzeka­

nia i spowodowane przez nie wątpliwości nie dochodzą do jego uszu? Czy człowiek przeciętny będzie miał odwagę pożądać cze­

goś podobnego, i czy wysiłki takie nie osłabią nieuchronnie du­

cha wojska, nie rozluźnią jego spoideł, nie pogrzebią zatem jego cnót wojskowych, jeśli potężne zaufanie do wielkości i nieomyl­

ności wodza nie naprawi znowu wszystkiego? — To właśnie wy­

maga szacunku, to są te cuda wykonania, które musimy podzi­

wiać. Ale całą jego wagę odczuwa się tylko wtedy, gdy się pozna przedsmak tegoż przez własne doświadczenie; dla te­

go jednak, kto zna wojnę tylko z książek i placów musztry, nie istnieje w gruncie rzeczy cała ta przeciwwaga działania; niechże tedy przyjmie od nas na wiarę to, czego nie może osiągnąć przez własne doświadczenie.

Chcieliśmy tym przykładem nadać biegowi naszych rozważań więcej jasności; teraz przy końcu niniejszego rozdziału śpieszymy zaznaczyć, że w wykładzie strategji charakteryzujemy we właści­

wy nam sposób te poszczególne jej przedmioty, które wydają się nam najważniejsze, bez względu na to, czy są one natury ma- terjalnej, czy duchowej. Postępować przytem będziemy od rzeczy prostych ku bardziej złożonym, a zakończymy zespołem ca­

łego aktu wojennego, t. zn. planem wojny i kampanji.

Uwaga. W rękopisie opracowania wcześniejszego księgi drugiej znajdują się poniższe ustępy, pisane ręką autora, z zaznaczeniem: „Wyko­

rzystać dla rozdziału pierwszego księgi trzeciej”. Zamierzona przeróbka tego rozdziału nie doszła do skutku, podajemy tedy wspomniane ustępy w całości.

Samo ustawienie sił zbrojnych w pewnym punkcie umożliwia nam tylko bitwę, ale nie zawsze się ona odbywa. Czy tedy nale­

ży już tę możliwość uważać za coś realnego, rzeczywistego? Nie­

wątpliwie. Jest ona rzeczą realną dzięki swym skutkom, a jakie­

kolwiek byłoby ich działanie, zawsze istnieć ono musi.

1. Bitwy możliwe należy, ze względu na ich skutki, uważać za rzeczywiste.

Jeśli wysyłamy jakiś oddział, aby zamknąć drogę odwrotu uciekającemu nieprzyjacielowi, a ów wskutek tego poddaje się, nie walcząc dalej, to tę jego decyzję wywołała jednak tylko bitwa, którą mu narzucił ów wysłany oddział.

Jeśli część naszego wojska obsadza niebronioną prowincję nieprzyjacielską i pozbawia w ten sposób nieprzyjaciela znacz­

nych sił, mogących uzupełnić jego wojsko, to utrzymujemy w swojem posiadaniu tę prowincję, tylko wskutek tego, że chcąc odebrać ją, wróg musiałby przewidzieć bitwę, którą wydałaby mu ta właśnie część naszego wojska.

W obu tych wypadkach już sama możliwość bitwy wywarła te skutki i stanęła w ten sposób w szeregu rzeczy realnych. Przy- jąwszy nawet, że w obu wypadkach wróg przeciwstawił naszym korpusom oddziały, którym te sprostać nie mogły i skłonił je przez to do wyrzeczenia się swoich zamierzeń bez bitwy, to wprawdzie zamierzenia nasze się nie udały, ale przecież bitwa,

ła pozbawiona działania, gdyż ściągnęła tu siły nieprzyjacielskie.

Nawet wtedy, gdy cała impreza przyniosła szkodę, nie można po­

wiedzieć, aby te uszykowania się, te bitwy możliwe pozostały bez wpływu; wpływ ten bowiem jest wtedy podobny do bitwy prze­

granej.

W ten sposób wykazuje się, że zniszczenie nieprzyjacielskich sił zbrojnych i pokonanie potęgi nieprzyjaciela możliwe jest tyl­

ko przez działanie bitwy zarówno rozegranej rzeczywiście, jak też zaproponowanej tylko, a nieprzyjętej.

2. Podwójny cel bitwy.

Oddziaływanie to jednak jest również dwojakiego rodzaju:

bezpośrednie i pośrednie. Oddziaływanie pośrednie jest wtedy, gdy wmieszają się i staną się celem bitwy inne przedmioty, któ­

rych nie można już uważać jako bezpośrednie zniszczenie nieprzy­

jacielskich sił zbrojnych, lecz które dopiero mają do tego prowa­

dzić wprawdzie drogą okólną, działającą dłużej, ale zato z tem większą siłą. Posiadanie prowincyj, miast, fortec, dróg, mostów, magazynów i t. d., może być najbliższym celem danej bitwy, ale nigdy celem ostatecznym. Przedmioty te należy uwa­

żać zawsze za środek do osiągnięcia tem większej przewagi, aby wreszcie narzucić nieprzyjacielowi bitwę w takiem położeniu, by nie był już w możności jej przyjąć. Wszystko to należy tedy uwa­

żać tylko za pośrednie szczeble drabiny, wiodącej do skutecznego czynnika, a nigdy za sam ten skuteczny czynnik.

3. Przykład.

Wraz ze zdobyciem w roku 1814 stolicy Bonapartego cel woj­

ny został osiągnięty. Rozdźwięki polityczne, tkwiące korzeniami w Paryżu, zyskały na sile i potężny rozłam spowodował upadek potęgi Cesarza. Pomimo to musimy fakt ten rozważać z tego tylko punktu widzenia, że siły zbrojne i zdolność oporu Bonapartego wskutek tego nagle zmniejszyła się bardzo, a zatem przewaga sprzymierzonych wzrosła w tymże stosunku i wszelki dalszy opór stał się przez to niemożliwy. Ta właśnie niemożliwość spowodo­

wała pokój z Francją. Jeślibyśmy sobie wyobrazili, że w tym mo­

mencie siły zbrojne (sprzymierzonych), wskutek innych przyczyn zmniejszyły się w tym samym stosunku, toby przewaga ta znikła, i znikłyby również znaczenie i ważność zdobycia Paryża.

Wysnuliśmy cały ten szereg wyobrażeń, aby pokazać, jaki jest naturalny i jedynie prawdziwy pogląd na daną sprawę i co nadaje jej ważność. To naprowadza nas bezustannie na pytanie, jaki byłby w danym momencie wojny i kampanji prawdopodobny wynik wielkich czy małych bitew, które mogą sobie wydać obie strony? To tylko pytanie decyduje podczas przemyśliwania planu kampanji czy wojny o środkach, jakie należałoby zgóry prze­

widzieć.

4. Patrząc na tę sprawę inaczej, nadaje się i innym rzeczom wartość fałszywą.

Jeśli ktoś nie przyzwyczai się uważać wojny, a w wojnie po­

szczególnych kampanij, za łańcuch, złożony z samych bitew, z któ­

rych jedna zawsze powoduje drugą i jeśli oddaje się myśli, że zdo­

bycie pewnych punktów geograficznych, lub zajęcie niebronio- nych prowincyj jest samo przez się czemś ważnem, to jest on wte­

dy niedaleki od uważania tych faktów za rzecz bezwzględnie korzystną. Traktując zaś tak to posiadanie, a nie jako jedno ogniwo w całym szeregu zdarzeń, nie zastanawia się, czy nie do­

prowadzi go ono później do wielkich strat. Jakże często spoty­

kamy błąd ten w historji wojen! Można powiedzieć, że podobnie jak kupiec nie może odłożyć i ukryć zysku z jednego tylko ze swoich przedsiębiorstw, tak i na wojnie nie można oddzielić po­

szczególnego zysku od powodzenia całości. I jak tamten musi zawsze operować całą masą swego majątku, tak i na wojnie o tem, czy dany szczegół jest korzystny, czy nie — decyduje dopiero ostateczny wynik.

Ale jeśli skieruje się stale ducha na szereg bitew, o ile tylko one dadzą się w przyszłości przewidzieć, o tyle znajdzie się duch ten zawsze na właściwej drodze do celu, a przytem ruch siły na- bierze tej szybkości, t. zn. chęć i działanie nabiorą tej energji, ja­

ka jest odpowiednia dla danej sprawy i nie da się obcym wpły­

wom zbić z tropu.

ROZDZIAŁ DRUGI.

ELEMENTY STRATEGJI.

Przyczyny, warunkujące w strategji zużytkowanie bitwy, można z łatwością podzielić na różnorodne czynniki jako to: mo­

ralne, fizyczne, matematyczne, geograficzne i statystyczne.

Do rzędu pierwszych będzie należało wszystko to, co podlega właściwościom i wpływom duchowym; do drugich — wielkość sił zbrojnych, ich skład, ustosunkowanie różnych rodzajów broni i t. d.; do trzecich -— kąty linij operacyjnych, ruchy dośrodkowe i odśrodkowe, o ile ich charakter geometryczny nabiera wartości w rachunku; czwarte — to wpływ okolicy, jak punkty panują­

ce, góry, rzeki, lasy, drogi; piąte wreszcie — to środki utrzyma­

nia i t. d Badanie tych czynników oddzielnie ma swoje dobre strony, gdyż wprowadza jasność do wyobrażeń i dozwala natych­

miast ocenić większą lub mniejszą wartość poszczególnych czyn­

ników. Badane bowiem oddzielnie, niektóre z nich tracą odrazu swą pożyczaną wartość; t. np. odczuwa się wtedy wyraźnie, że wartość danej podstawy operacyjnej, choćby się w niej rozważało tylko położenie linij operacyjnych, zależy nawet w tej uproszczo­

nej postaci nie tyle od czynnika geometrycznego utworzenych przez te linje kątów, ile od stanu dróg i okolicy, przez które pro­

wadzą.

Jeśliby jednak ktoś chciał traktować strategję według tych czynników zosobna, to byłby to pomysł najnieszczęśliwszy, jaki sobie można wyobrazić, albowiem w poszczególnych działaniach wojennych czynniki te są przeważnie wielokrotnie ściśle ze sobą powiązane. Groziłoby to zagubieniem się w jak najbardziej bez­

dusznej analizie, i jak w złym śnie, trzebaby było napróżno bez koń­

ca próbować przerzucenia mostów od tych zasad abstrakcyjnych do zjawisk rzeczywistego świata. Niech nieba strzegą każdego teoretyka przed takiemi próbami! Pragniemy obracać się w świę­

cie zjawisk ogólnych i nie doprowadzać analizy dalej, niż to jest potrzebne do zrozumienia danej myśli, którą chcemy rozwinąć, a która powstała w naszym umyśle przecie nie dzięki filozoficz­

cie zjawisk ogólnych i nie doprowadzać analizy dalej, niż to jest potrzebne do zrozumienia danej myśli, którą chcemy rozwinąć, a która powstała w naszym umyśle przecie nie dzięki filozoficz­

W dokumencie O wojnie. Ks. 1-5 - Biblioteka UMCS (Stron 157-200)

Powiązane dokumenty