Ludgarda. Dramat w 3-ch aktach z epilogiem
AKT DRUGI
przeMysłAW (stoi oparty długo o kolumnę) (ciemno w izbie)
sęDziMir (wchodzi ze światłem) przeMysłAW (wraz głowę odwrócił) (wgląda się w dal)
sęDziMir (idzie ku niemu)
przeMysłAW (wgląda się uporczywie) (palcem precz pójść kazał)
sęDziMir (staje)
przeMysłAW (spogląda gniewnie) (raz wraz się zrywa)
Zgaś.
18 czerw – larwa
sęDziMir Panie! przeMysłAW
Zgaś! W ciemności mi trwać, wglądać się w czarny mur, szukać czegoś, dobywać powoli, każdej chwili, uporczywie. Czego chcesz?
sęDziMir
Panie! Wybiegłeś, słyszałem. W izbie obok me łoże. Wiem wszystko co dzieje się w twej komnacie, chociażem nie tam, bo czuję, bo boleję wraz z tobą.
przeMysłAW Nie chcę. sęDziMir
Rzucasz się na łożu niespokojny. Mówisz, coś mówisz. Nie rozumiem, nie dosłyszę.
przeMysł (przybiegł) Nie trza!
sęDziMir
A gdy westchnienie ciężkie w ciszy się rozlegnie nocnej, to jakby ka-mień w duszę zapadł. I leżę, i słucham, i czuwam. Czekam co bę-dzie. Wychodzisz, drzwi stukają. Echo ponosi kroki. Niepokój mną wstrząsa.
przeMysłAW
Wróć. Dość twej pieczy. Zlegnij. Nie trza mi czuwania. Sam ja czuwam nad swą duszą.
sęDziMir I nad nią.
przeMysłAW Cożeś rzekł?
(chwycił jego ramię) sęDziMir
Wiem, co ci. przeMysłAW
Zmilknij. W duszę nie zaglądaj. Nie wiesz, co w niej. Huczy w niej, wi-chry hulają. Słyszysz?
sęDziMir
Nie słychać teraz. To na łożu tylko, gdy bezsen20 uwięzi. Unosisz się, wglądasz się gdzieś, w coś. Słowa płyną, takie ciężkie, z pod serca wydzierają się. Straszne.
przeMysłAW Co ci? sęDziMir
Bywa: przez sen mówisz. przeMysłAW Co? sęDziMir O niej! przeMysłAW Aaa! (odstąpił) (milczenie)
Słuchaj (na ramiona Sędzimira dłonie złożył). Słuchaj. Nocna zmora, bezsen okiełznał, w uchu szum, że zda się łomotanie, a wzrok na-pięty biegnie, biegnie hen – cięgiem naprzód poprzez ciemność i wi-20 bezsen – bezsenność
dzi wszystko wielkie, nieczłecze, cudaczne. Strach ponosi… huczy! Omylność wszelaka zbiega21 i od prawdziwości odkłania22. Słyszałeś… Zdało się… Zdało się za dnia w zadumie twojej, wylęgło się w nocy potwornie. Bo ja nie mówiłem! Jakże mogłem to mówić? Kiedy myśl nie powstała, jeszcze się w byt nie wtłoczyła, jeszcze błąkała się po moczarach przeczucia.
(schwycił Sędzimira, który się cofa z przerażeniem w oczach) sęDziMir Już wybiegło. przeMysłAW Co? sęDziMir To słowo. przeMysłAW Jakże? sęDziMir Rzekłeś. przeMysłAW Kto rzekł? i kiedy? sęDziMir
Ty teraz. przeMysłAW
To ty! To tobie zwidziało się we śnie. Nie następuj! Ja cię przyduszę. Próżno wydobyć chcesz. Nie wydolisz23. A jeśli mi szarpać duszę bę-dziesz, chwycę, w loch rzucić każę.
21 zbiega – pojawia się
22 od prawdziwości odkłania – tu w znaczeniu ‘uniemożliwia poznanie prawdy’
sęDziMir Strachasz się? przeMysłAW Kogo? sęDziMir Siebie i mnie.
przeMysłAW (w osłupieniu stanął) (rozwierają się cicho drzwi)
lUDgArDA (w długiej koszuli jak widmo sunie ku oknu, zalanemu światłem księżycowem)
przeMysłAW (zamarł) (okiem za księżną biegnie)
lUDgArDA (licem do szyby przywarła) (patrzy długo)
(dłonie wzniosła)
(potem wraca, obszedłszy księcia dokoła, tąż drogą) przeMysłAW (wciąż licem ku niej zwrócony)
(oparł się bezmocnie o kolumnę) sęDziMir
Teraz – cisza. Coś z zaświata zejrzało. Rozkolebane w duszy wszystko, potrącone dźwięczne struny, dobroć i przymilność wypływają. Ręka się k’zgodzie24 wymknie. Będzie serce dobrych słów łaknęło, miodo-płynnej mowy.
Zamilkłeś. Jakbyś tam przy słupie zmarł. Jakbyś się z nim zrósł. (idzie ku niemu)
Spójrz, zajrzyj mi w ślepia. Nie sromać ci się próżno. Bo jeśli tak będzie dalej, jako jest – o! o! tak ci jest –
Jeszcze twardo w oporze trwasz, jeszcze sępie masz wejrzenie.
Daj mi twą dłoń, niech wyczuję, że wahanie minęło. Za słupem się ukry-łeś, odbiegasz, odbiegasz prawdy.
Czas nie pyta. Rączy rumak ponosi.
przeMysłAW (zerwał się, za ramię go chwycił i wraz puścił) sęDziMir
Zmaga się myśl. Poprzez chmury błysk się wydziera krwawy. przeMysłAW
Morderstwo!! (zatoczył się) sęDziMir
Padło słowo, któreś w zanadrzu krył. Teraz ulży. Wraz odpłynie strach. Gdyby wcześniej, gdyby wcześniej szczerze wypłynęło. Już byś w bla-sku słonecznym kroczył, zbyty25 tej myśli.
przeMysłAW Umknę od niej. sęDziMir Zdolisz?26 przeMysłAW Nie teraz. sęDziMir A kiedy? 25 zbyty – pozbawiony
przeMysłAW Zwól czasowi. sęDziMir
Nie mów tak, bo się stanie. przeMysłAW
Podły. (klaszcze) sęDziMir
Nie podły. Jeno myśli nie spowijam kłamstwem. Śmiało się wglądam, jeśli nawet ocieka krwią.
przeMysłAW
Precz! Jutro z tobą się rozprawię. (stanął na progu pachołek) (odsyła go niecierpliwym ruchem) sęDziMir
W łańcuchy mnie okuć możesz. przeMysłAW
W łańcuchy cię okuć mogę. sęDziMir
Podzwon ich27 nie zagłuszy dumy przeklętej. przeMysłAW
Powrozem skrępować każę i w dół wilgotny wrzucić. sęDziMir
Będę zawsze z tobą.
przeMysłAW Jakże? sęDziMir Przypomnieniem. (wychodzi) przeMysłAW
(siadł gdzie jest światło) (wpatruje się)
(latarenkę połą okrywa) (za sobą umieszcza)
Choćby światło było wkoło, w duszy mrok. (wstaje) (drzwi rozwiera) (w sień patrzy) (szelest słychać) Ludgardo! lUDgArDA
(jej kroki słychać) przeMysłAW
Wiedziałaś, iż zawołam? lUDgArDA
Radosne przeczucie ze snu zbudziło. Zerwałam się, w mig odziałam28, choć jakieś zleniwienie we mnie rozlane było.
przeMysłAW Nie pamiętasz nic? lUDgArDA
Nic (ogląda się wkoło)
Noc długa i siła się dzieje czasu tego. Możliwe się staje to, co w dzień było urojeniem, bo rozwierają się wrota w państwo mrocznej niewie-dzy, skryte nam, w człeczem obleczeniu29.
przeMysłAW
Z zaświata coś zejrzało. Szłaś biała cała jak śnieżny anioł w tęsknicy mi-łowania na długie, długie wędrowanie w srebrne pole szczęsnej doli. (nisko w pokłon się schyla)
Księżna ma i pani! lUDgArDA
(schyliła się także)
Lękam się. Tak się odmieniło. Czyżby już zła dola odeszła, dawne życie – pragnienia dawne – czyżby bez nawrotu w mogile zległo i poczyna się szczęsność30?
przeMysłAW
Czemu pytać? Myśleć o jutrze? Miłowania chwila tak rzadka, a prawdy odchylanie przez błysk jeno spływa. Nie trza niebacznie zatracić, póki żywie w nas to tchnienie, póki się szarość nie wgryzła.
lUDgArDA Lękam się. przeMysłAW Czego? lUDgArDA
Że to chwila ostatnia, że potem – przeMysłAW
Po co wspominać? Po co zgadywać? Trwać mgnienie – trwać wiecznie. Tajemnica się odchyla. Jak cicho… Jak cicho…
29 skryte nam, w człeczem obleczeniu – ukryte przed nami, istotami ludzkimi
Wszystko odbiegło. Gdzieś daleki świat. I my tylko. My dwoje! Ty śnież-nie – biała. Ja… – ja… co?
lUDgArDA
Mój wybrany serca, co tchnieniem złączon na wieki, mój w serdecznej udręce znaczony.
(dłoń jego chwyciła) (nasłuchują)
(szeptem)
Krwawe kołatanie. przeMysłAW
(zatrząsł się ze zgrozy) (słychać jakby kosy pobrzęk) lUDgArDA
(szeptem)
Powiew śmiertelny. (wzdrygnęli się)
W ciszy wszystko widne, w głuszy słychać wszystko. I czujesz ustępujący czas, spełniający się gdzieś czyn.
przeMysłAW Przestań! (milczenie)
(już cichsze słychać kołatanie) lUDgArDA
Ktoś się dobija. Brońmy się spleceni, jako małżonkom przystało, przede progiem stańmy, wnijścia złu brońmy, razem nieszczęście odżegno-wujmy31.
(spletli się w uścisku)
31 razem nieszczęście odżegnowujmy – razem przeciwstawiajmy się (przeciwdziałajmy)
Bo na nas spólnie coś czyha, rozpostarło ramiona. (szelest tylko za drzwiami słychać)
Szatą pył zamiata. (milczenie)
(z ramion ją puścił) (stanęli sobie naprzeciw)
(potem on na stołek ciężko opadł)
(ona bezradnie chwilę stoi, potem powoli ku drzwiom idzie, prędko się na progu odwróciła)
(on głowę coraz niżej pochyla) (zawarły się drzwi, stuknęły) (podniósł głowę)
(Jakby sobie coś przypomnieć chciał. Do okna poszedł, rozwarł32, za-czerpnął powietrza, potem wychyla się i w księżyc się wgląda33) (zasłona)