• Nie Znaleziono Wyników

Aleksander Wat o „epifanii naturalnego”

Poezja jako doświadczenie wewnętrzne.

Poezja jako doświadczenie wewnętrzne.

Poezja jako doświadczenie wewnętrzne.

Poezja jako doświadczenie wewnętrzne.

Aleksander Wat o „epifanii naturalnego”

Aleksander Wat o „epifanii naturalnego”

Aleksander Wat o „epifanii naturalnego”

Aleksander Wat o „epifanii naturalnego”

ata debiutu Aleksandra Wata należały do epoki manifestów oraz wzmo-żonej świadomości wiersza i poezji. Pogłębione o różnorakie filozoficzne i antropologiczne odniesienia, przekładały się na liczne konkurencyjne wobec siebie teorie, wielokrotnie już rekonstruowane i objaśniane. Teoretycznolite-racki temperament i rozmach cechował też współautora futurystycznych ma-nifestów: Gga. Pierwszego polskiego almanachu futurystycznego oraz odezwy prymitywiści do narodów świata i do polski. Wat w drukowanych na łamach

„Miesięcznika Literackiego” Wspomnieniach o futuryzmie pisał późnej, że akuszerkami polskiej poezji futurystycznej, podobnie jak dadaizmu, były nu-da i wstręt.

Nuda i wstręt przede wszystkim w stosunku do zastanej literatury i jej sentymental-nej koncepcji człowieka. Punktem wyjścia – przypominał autor Namopaników – było proste odkrycie Marinettiego: że ani logika życiowa, ani logika pojęciowa, ani skład-nia, ani ortografia nie obowiązuje w literaturze. Że można poezję uważać za dopiero co odkrytą dziedzinę, w której należy budować od podstaw, że o wynikach tej budo-wy decyduje nie tak zwane natchnienie i talent, ale zuchwalstwo, inicjatywa, budo- wyna-lazczość1.

Futurystyczny projekt, zgodnie z innymi awangardowymi izmami, roz-poczynał się zatem od odmienianego na różne sposoby wezwania do wynale-zienia nowej poezji, niezwiązanej z dziedziczoną bezpośrednio po młodopo-lanach tradycją. „«Słowa na wolności», «wyobraźnia bez drutu», hasła walki z paseizmem, hasło: «pluć każdego dnia na ołtarz Sztuki», elektryzowały wy-obraźnię i wolę”2. Gwałtowny, iście rewolucyjny gest wyzwolenia polegał na

__________________

1 A. Wat, Wspomnienia o futuryzmie, w: idem, Publicystyka, zebrał, oprac., przypisami, po-słowiem oraz indeksem opatrzył P. Pietrych, Warszawa 2008, s. 134. Pierwodruk: „Miesięcznik Literacki” styczeń 1930, nr 2, s. 68–77.

2 Ibidem.

L

146

równoległym przeniesieniu akcentu z poezji na życie, z natchnienia na war-sztat lub przypadek, z rozważań wokół metafizycznie ujmowanej duszy na dysputę o formach lub o wyobraźni, ewokującej to, co nieświadome, nielo-giczne, nieciągłe.

Wat w swych filipikach wobec młodopolskiego symbolizmu posługiwał się – co pokazała w świetnej interpretacji Piecyka Małgorzata Baranowska – groteską, obrazoburczo „autokompromitującą” tak charakterystyczne dla wy-sokiego modernizmu „kolekcje kultury”. Prześmiewczo kumulował w swym poemacie rozłączne i często sprzeczne cytaty i obrazy, wykorzeniając je z wła-ściwych im całości, a przez to kwestionując jakikolwiek, „historycystycznie”

czy też metafizycznie projektowany porządek. Baranowska pisała:

Podstawowym jego [Wata – A.S.] zabiegiem w parodiowaniu modernizmu jest szcze-gólnego rodzaju groteska demaskująca zblazowaną sztuczność przestrzeni kolekcji, gromadzącej rzeczy poza ich naturalnym środowiskiem i właściwą funkcją. Wat do-prowadza sztuczność do absurdu zderzając ze sobą elementy absolutnie niejedno-rodne z ostentacyjną, trywialną brutalnością […]3.

Poeta wspominał w Moim wieku, że takim i pokrewnym zabiegom towa-rzyszyło pospołu katastroficzne, pospołu radosne doznanie niczym nieogra-niczonej wolności. Pisał:

Moje pokolenie […] miało […] poczucie katastrofizmu. Ale przed nami nie było tych potworów, tylko na odwrót, było walenie się, ruiny, à la longue wesołe ruiny, rozu-miesz, przedmiot do wesela duchowego, bo tu można właśnie coś nowego zbudować, to jest wielka niewiadoma, podróż w niewiadome, wielkie nadzieje, że z tego, z tych ruin właśnie... […] Była to radość, że wszystko wolno4.

Poecie wychowanemu, jak sam wspominał, na lekturze tekstów pisarzy i liryków młodopolskich, tłumaczących Nietzschego, Kierkegaarda i Marksa,

„najbardziej niebezpieczne wydały się w tym czasie systemy symboliczne, kodyfikujące wyobraźnię według kilku najważniejszych znanych współcześnie wzorów”5. Przyszły autor Bezrobotnego Lucyfera pozostawał wówczas zdecy-dowanym przeciwnikiem wszelkich idealistycznych, dziś powiedzielibyśmy:

logocentrycznych, wychyleń. Manifestując katastroficzną radość i anarchiczną

__________________

3 M. Baranowska, Trans czytającego młodzieńca wieku (Wat), w: eadem, Surrealna wy-obraźnia i poezja, Warszawa 1984, s. 196–197.

4 A. Wat, Mój wiek. Pamiętnik mówiony, cz. 1. Rozmowy prowadził i przedmową opatrzył Cz. Miłosz, do druku przygotowała L. Ciołkoszowa, Warszawa 1990, s. 26; 27. Kolejne cytaty z Mojego wieku sygnuję już w tekście, podając w nawiasie za skrótem MW informację o części i stronie, z której pochodzi cytat. Rzymska cyfra oznacza część pierwszą lub drugą, cyfra arab-ska – stronę.

5 M. Baranowska, Trans czytającego młodzieńca wieku, op. cit., s. 200.

147

wolność, uczestnicząc w futurystycznych happeningach i pisząc groteskowy poemat, dystansował się wobec powagi bezpośrednio dziedziczonej tradycji i otwierał pole własnych działań. Te ostatnie nie były jednak całkowicie prze-kraczanej tradycji nieznane. Odrzucając idealistyczne tendencje symbolizmu, Wat nie unikał przecież, a wręcz przeciwnie, powiedzieć można, że na swój sposób kontynuował w pewnym stopniu jego psychologistyczne włókno, na-ruszające coraz bardziej fundament idealistycznej pewności. Maria Podraza- -Kwiatkowska w wielu swoich pracach skrupulatnie pokazywała, jak bardzo mylili się symboliści, sądząc, że ideę wiecznego, niezmiennego bytu i po-wszechnej łączności, którą przywoływali w oporze przeciw tendencjom dezin-tegracyjnym, można łączyć bezkarnie z zanurzaniem się w głębie psychiki ludzkiej.

Jakże nieopatrznie […] – pisała badaczka – próbowano elementy idealistyczne spraw-dzać przy pomocy psychologii. Nauka o podświadomości nie sprzyjała „apollińskiej złudzie”. [...] tendencje dezintegracyjne drążyły poezję symbolistyczną niejako pod-skórnie, w samej materii poetyckiej: symptomami tego procesu były właśnie próby usamodzielniania się poszczególnych elementów języka poetyckiego. Próby dopro-wadzające niekiedy do zupełnej anarchii6.

Niektórzy z pisarzy młodopolskich przeczuwali ten właśnie kierunek ewolucji symbolizmu. W obawie przed postępującą indywidualizacją i wykorzenia-niem symbolu, w obawie przez dezintegrującym podmiot wpływem spsycho-logizowanej optyki, próbowali dokonać radykalnej zmiany epistemologii i w konsekwencji – języka. Przykładem może być tutaj debiutujący w okresie rozkwitu młodopolskich poetyk Leopold Staff, który około roku 1908, a więc jeszcze przed startem futurystów, zrywa z dykcją symbolistyczną, rozpoczy-nając długotrwałe starania klasyka o odbudowywanie harmonii świata i nad-wątlonej stabilności podmiotu7.

Gdy Wat pisze swój Piecyk, autor Zmowy, Studni, Więźnia zwierciadeł tworzy od ponad dekady wiersze o nasilonej alegorycznej wymowie, podszyte co prawda nutą ironii, ale konsekwentnie zorientowane na to, co sam Staff w późniejszych Podwalinach nazwie „budowaniem na skale”. Ani śladu w nich wcześniejszych zagłębień się w świat ludzkiej psychiki.

Wat tymczasem, z jednej strony, w – jak to nazwała Baranowska – „tran-sie czytającego młodzieńca wieku”, dokonuje autokompromitacji

symbolicz-__________________

6 M. Podraza-Kwiatkowska, Symbolizm i symbolika w poezji Młodej Polski. Teoria i prakty-ka, Kraków 1994, s. 75.

7 Pisałam o tym w szkicu „Więzień zwierciadeł”. Leopolda Staffa spór niepokoju z powinno-ścią, w: A. Stankowska, Poezji nie pisze się bezkarnie. Z teorii i historii tropu poetyckiego, Poznań 2007, s. 45–80.

148

nych kodów, zrywa z symbolistycznym uniwersum, z drugiej strony – stara się „wyzwolić swoje wiedźmy”8. Śladem freudowskich seansów wiąże nagro-madzone w podświadomości obrazy nicią z definicji nieczytelną dla podmio-tów patrzących na ów seans z zewnątrz. Interpretując sprzeczne w wymowie motta do Piecyka, pochodzące ze Złotej legendy Jakuba de Voraigne i Sztucz-nych rajów Charles’a Baudelaire’a, z których drugie wywołuje skomplikowany szereg odwołań od autora Odpowiedników, poprzez Quinceya do Eurypidesa, Baranowska pisała:

[…] mimo nienawiści (pozornej?) do symboli, [kryją one – A.S.] pewien symboliczny wzór, który się w kontekście całego Piecyka wyjaśnia, a jest to mianowicie zapowiedź

„podróży wewnętrznej”, „podróży w samego siebie” widzianej tu z pewnej odległości, a zobrazowanej pod postacią posępnego tułacza. […] W tradycji tego rodzaju herme-tycznych tekstów tkwi wspólna, niezależnie od okresu literackiego i nawet poglądów na mistykę, chęć odkrycia tajemnicy nowej logiki, a właściwie chęć uczynienia tajem-nicy w literaturze, czyli stworzenia nowej, niezrozumiałej dla nikogo, oprócz autora symboliki9.

I dalej:

Dla Baudelaire’a już, nie mówiąc o Wacie w okresie pisania Piecyka: elewacja stanowi wzlot pusty, więc to nie Bóg miałby być tym genialnym deszyfrantem. Nie, jednak chodzi tu o porozumienie między ludźmi, o nowe funkcje sztuki, która odebrała, wła-śnie za pomocą działań wyobraźniowych, ten teren działań „nadprzyrodzonych”, któ-ry w czasach Euktó-rypidesa przysługiwał tylko bóstwom10.

W całym szkicu badaczka przekonująco udowadniała, że obrazoburcze działania Wata, skierowane przeciw „symbolistycznej spójności uniwersum”11, owocują w Piecyku surrealistyczną avant la lettre wyobraźniowością, czerpią-cą otwarcie z inspiracji Freudowskich. „Jak się okazało, antysymbolistyczny nie znaczyło w końcu «pozbawiony symboliki»”12. Miejsce pustego już nieba zastępował w Piecyku krajobraz wewnętrzny.

Ta zarysowana w debiutanckim poemacie Wata tendencja znajdzie nie-bawem odblask w programowych tekstach „Nowej Sztuki”, choćby w przej-mowanych od Leona Chwistka postulatach „autonomicznego świata wyobra-żeń, niczym nie związanego obiektywnie z innymi «rzeczywistościami»”13.

__________________

8 A. Wat, Coś niecoś o piecyku, w: idem, Ciemne świecidło, Paryż 1968, s. 230. Cyt. za:

M. Baranowska, Trans czytającego młodzieńca wieku, op. cit., s. 201.

9 M. Baranowska, Trans czytającego młodzieńca wieku, op. cit., s. 202–203.

10 Ibidem, s. 203.

11 Ibidem, s. 191.

12 Ibidem, s. 211.

13 A. Wat, Wspomnienia o futuryzmie, op. cit., s. 146.

149

„Wstęp do «Nowej Sztuki» – przypominał Wat – głosił m.in. «heroiczne, le-gendarne, boskie przyjęcie świata i człowieka jako jego miary – przy jedno-czesnym uświadomieniu sobie zupełnej nieodpowiedzialności tej cudownie zmiennej miary». […] «Pozostawcie cośkolwiek człowiekowi dzikiemu, który mieszka w każdym z nas i który krzyczy, pozostawcie coś intuicji!»”14 – wzy-wano. Wśród „wielu niewyklarowanych wątków” „Nowej Sztuki” pojawiały się hasła antyrealizmu i antypsychologizmu. Równolegle przewijała się jednak, przynajmniej pośrednio, kwestia szeroko rozumianej psychologii i jej roli w nowej, uwolnionej od starych powinności literaturze. Zagadnień tych nie dało się przecież zlekceważyć, jako że napierały zewsząd, także w postaci nie-dających się pominąć milczeniem tekstów literatury europejskiej i polskiej.

Wyrazisty ślad recepcji owej akcentującej rolę podmiotowego świata prozy Wat pozostawił kilka lat później. W roku 1931 na łamach „Miesięcznika Lite-rackiego” opublikował szkic W pracowniach stylu, poświęcony powieściom Prousta i Joyce’a. Tekst to bardzo znamienny i warto się nad nim przez chwilę zatrzymać, stanowi bowiem świadectwo swoistej aksjologiczno-poznawczej

„gry rozdwojeń”15. Z jednej strony, nad napisanymi u progu lat trzydziestych słowami Wata unosi się wyraźnie duch nasilonej wówczas lewicowości poety.

Ten punkt widzenia owocuje lekturą jawnie zdystansowaną i krytyczną wo-bec żywiołu spsychologizowanej prozy. Z drugiej – literacki „węch” pozwala Watowi w trafny i niebanalny sposób odsłonić tajniki poetyki W poszukiwa-niu straconego czasu i Ulissesa. Zdradza przy okazji, że czytający doskonale rozumie przedstawiane przez Prousta mechanizmy „podróży wewnętrznej”.

Co więcej, poetologiczny opis, jaki Wat zamieszcza w szkicu W pracowniach stylu, koresponduje z technikami, jakimi on sam posługiwał się w grotesko-wym Piecyku. Przyjrzyjmy się szczegółom.

Przyjmowane przez redaktora „Miesięcznika Literackiego” kryteria oceny powieści Prousta, Gide’a i Joyce’a określa marksizujący punkt widzenia. Owo-cuje stwierdzeniami jawnie zideologizowanymi, jak to, że eksperymentator-stwo tej prozy, jej „psychologizm”, „wynik[a] z bardzo realnej potrzeby znale-zienia i opracowania takich żywotnych metod twórczych, które by odpowia-dały interesom współczesnej burżuazji w dziedzinie ideologii”16.

Wstąpiwszy bowiem w okres gnicia i reakcji, burżuazja – pisał W pracowniach stylu Wat – musi się wycofywać również i w literaturze z obiektywnego, nawet z jej wła-snego stanowiska, poznania rzeczywistości – z konieczności bezpośrednio

obnaża-__________________

14 Ibidem.

15 A. Wat, O wolności, w: idem, Publicystyka, op. cit., s. 571.

16 A. Wat, W pracowniach stylu, ibidem, s. 290.

150

jącego jej sprzeczności i gnicie. Stąd energiczna, ostra likwidacja naturalizmu, i stąd przełomowość, na wskroś eksperymentatorski charakter nowych kierunków li-terackich17.

Zacytowane wyżej słowa przywodzą notabene na myśl frazy, którymi po wojnie posłużą się krytycy prozy tzw. rozrachunków inteligenckich. Formu-łowane w Moim wieku sugestie poety, iż omawiany szkic był wyrazem znie-chęcenia do komunizmu, traktowałabym z dużą ostrożnością. Nowatorstwo Prousta i Joyce’a Wat interpretował na początku lat trzydziestych jako celową ucieczkę przed opisywaniem rzeczywistości społecznej. Psychologizm przed-stawiał jako świadomy odwrót od psychologii, która, choć marksizmowi obca, pozostaje jednak – jak czytamy W pracowniach stylu – „na każdorazowym, klasowo zdeterminowanym, etapie jej rozwoju – […] nauką o duszy, o świa-domości, o zachowywaniu się człowieka”18, i jako taka przynosić musi, choćby przy okazji, jakiś zewnętrzny obraz rzeczywistości społecznej. Tymczasem w nowych powieściach psychologistycznych, pozbawionych lub rozbudowu-jących ponad miarę fabułę, chodzi – posłużmy się jeszcze jednym cytatem –

„nie o przebieg, losy bohaterów, nie […] o poznanie pewnego odcinka rzeczy-wistości, problematykę utworu, lecz niejako o jego podskórną muskulaturę stylistyczną, rozmieszczenie węzłów-efektów, ich natężenia, ich potencjału literackiego”19. Słowem, chodzi o eskapistyczny estetyzm, o sztukę jako in-trowertyczno-stylistyczny spektakl, będący przykrywką świadomej rezygnacji ze społecznie zaangażowanego poznania.

Tyle miał do powiedzenia Wat – marksizujący wówczas redaktor „Mie-sięcznika Literackiego”. Równocześnie Wat – wytrawny znawca literatury, Wat – autor Piecyka, czytając Prousta i Joyce’a, nie potrafił W pracowniach stylu ukryć swoistej fascynacji. Bezbłędnie, powtórzmy, trafiał w sedno za-mierzeń autora W stronę Swanna. Pisał w omawianym szkicu:

Według Prousta poznanie – będące prawdziwą rzeczywistością – realizuje się jedynie

„w integralnym przypomnieniu”, które nawiedza człowieka znienacka, zgoła przy-padkowo. Człowiek jest mechanicznym zbiorem odrębnych jaźni, który może ulec dezintegracji i tylko posiadanie ciała daje złudzenie całości i ciągłości. Świadomość, traktowana jako epifenomen, poza bierną funkcją odbierania wrażeń, redukuje się właściwie do jedynej podstawowej władzy: pamięci20.

I nieco dalej:

__________________

17 Ibidem, s. 291.

18 Ibidem, s. 292.

19 Ibidem, s. 290.

20 Ibidem, s. 297.

151

„Umysł postępuje dygresjami”, powiada Proust w pewnym miejscu. Cała wielotomo-wa powieść posuwielotomo-wa się naprzód dygresjami przypomnieniowymi (chwilami w ob-skurnej pedanterii rozpamiętywania), zachowując tylko najogólniejsze ramy kompo-zycyjne. Elastyczność czasu, jego powtarzalność w procesie rozpamiętywania, jego psychologizacja, jego uniezależnienie od „dziania się” w rzeczywistości obiektywnej – w zastosowaniu do metod literackich, jest niezaprzeczalnym i bodaj najbardziej pod-stawowym wynalazkiem Prousta21.

Te rozpoznania są nie tylko trafne. Świadczą także o jakimś pokrewień-stwie wrażliwości, którą później doświadczenie więzień sowieckich wydo-będzie na jaw i wyraźnie wzmocni. Oczywiście w komentarzu ideologicz-nym z początku lat trzydziestych, w komentarzu, którego już nie cytuję, poeta skrytykuje koncepcję człowieka (nie technikę literacką!), wpisaną w powieść Prousta, jako blokującą wszelki postęp i rozwój. Owo wyczulenie, ów słuch na prozę autora W poszukiwaniu straconego czasu warto jednak zapamiętać. Jeszcze bardziej zdania, które w szkicu W pracowniach stylu Wat poświęca Joyce’owi. Padają w nich bowiem rozpoznania zaskakująco bliskie temu, co o kompozycji Piecyka i znamiennej dla tego poematu grotesce pisała Baranowska. Wat komentuje poetykę Ulissesa jako celowo mieszającą różne porządki symboliczne.

[…] utrudnianie rozumienia – rozpoznaje – jest tu programowe; w powieści przecinają się rozmaite systemy symbolów. […] Powieść odwołuje się jakby do rodzaju wiedzy, jaką dawały te niejako encyklopedie średniowieczne, zw[ane] silva rerum22.

W powieści Joyce’a świat przełamuje się jako piekielny stek sprzeczności, koszmarny chaos, galwanizowany przez ślepe popędy. Ale sama powieść jest zbudowana przez autora z matematyczną ścisłością, wszystko jest ułożone, obliczone według świado-mego planu autora. […] Ład […] jest poza samym utworem, transcendentny w stosun-ku do przedstawionego w nim świata, świat w Ulyssesie jest piekielnym chaosem przypadkowości i trzyma się tylko dzięki transcendentnej prawidłowości, ustanowio-nej przez jego stwórcę23.

Wat ma tu na myśli Boga, nie człowieka. W jego lekturze symboliczny chaos świata przedstawionego w Ulissesie stanowić ma paradoksalny, oksy-moroniczny dowód istnienia transcendentnego porządku czy – jak sam to nazwie – „apologetyki kościoła” danej „środkami wyłącznie stylistycznymi”24. To oczywiście podlega krytyce. Co ciekawe, autor W pracowniach stylu byłby skłonny uznać racje Joyce’a, gdyby ów chaos przynosił przesłanie nie

teolo-__________________

21 Ibidem, s. 298.

22 Ibidem, s. 299. Cytowany fragment pochodzi z przypisu sporządzonego przez Wata.

23 Ibidem, s. 299–300.

24 Ibidem, s. 300.

152

giczno-ontologiczne (takie Wat Joyce’owi imputuje), lecz psychologiczne.

Gdyby Ulisses niczym „wczesna powieść psychologistyczna posiada[ł] pewien, klasowo bardzo pożyteczny, schemat ideologiczny”, głoszący, iż „«prawdziwy postęp jest możliwy tylko na drodze wewnętrznego doskonalenia się człowie-ka»”25. Gdyby afirmował świat, którego jedyną miarą byłby człowiek, już nie tylko jako „cudownie nieodpowiedzialna miara”, lecz także jako podmiot postępu, tyleż wewnętrznego, co społecznego. W pracowniach stylu lekturę Ulissesa zakończy Wat komentarzem na powrót skrajnie zideologizowanym.

Napisze, że powieść psychologistyczna „wszelki postęp i wszelkie doskonale-nie się przedstawia jako fikcję – aby demonstrować fikcyjność rzeczywistości społecznej”. Powie, że

[o]głaszanie prymatu podświadomości, negowanie przyczynowej, poznawalnej struk-tury świata, normalizowanie i upowszechnianie stanów patologicznych – wyraża rezygnację klasy z niekorzystnego dla niej obiektywnego poznania rzeczywistości.

Gangrena klasy odbija się tu w postaci krańcowego nihilizmu, braku perspektyw, desperacji – impasu ideologicznego, z którego jedynym wyjściem, rozwiązaniem nie-rozwikłanych sprzeczności – ma być przerzut do transcendentnych prawd kościoła26.

Te ostatnie są w lekturze autora W pracowniach stylu oczywiście tylko jednym ze szczegółowych systemów symbolicznych, nawet jeśli najważniej-szym i najbardziej dla kultury śródziemnomorskiej fundamentalnym. Wat- -lewicujący intelektualista, podobnie jak wcześniej Wat-futurysta, chce go podważyć, w zamian podsuwając ideę postępu, która – dodajmy – w różnych okresach twórczości poety odnosić się będzie do różnych jakości: postępu w sztuce, postępu społecznego, duchowego rozwoju człowieka. Zawsze jed-nak, niemal nieodmiennie, wyczerpywać się będzie w przestrzeniach imma-nentnych kolejno dla poezji, życia społecznego i duchowego doświadczenia, rozumianego – co postaram się udowodnić – raczej psychologicznie niż mi-stycznie. Nieprzypadkowo wątkiem przewijającym się we wszystkich okre-sach twórczości poety, nawet tych przedstawianych (także przez samego Wa-ta) jako radykalnie różne, jest właśnie wątek „wewnętrznego krajobrazu” – interioryzacji, owocującej „epifanią naturalnego” (MW, II, 319). Do pewnego momentu „wycisza” go, ale nie eliminuje, równie trwale obecna w myśli Wata tęsknota za doskonaleniem świata.

Doskonały przykład wspomnianego napięcia przynosi fragment Mojego wieku, w którym Wat, komentując po latach Piecyk, wpisuje swój poemat w ciąg działań, składających się na radykalne zerwanie z komunizmem. Z ko-nieczności posłużyć się tu muszę nieco dłuższym cytatem. Jego początkowy

__________________

25 Ibidem.

26 Ibidem, s. 301.

153

fragment przynosi informację o przyczynach milczenia Wata jako literata w okresie lewicowej działalności poety.

Do 1935 r. pisałem dość dużo, prawie nic z beletrystyki nie drukowałem, wszystko zginęło. Byłoby tego parę tomów nowel, niby-nowel, niby-esejów. Jak ci tłumaczyłem, nie drukowałem, bo zupełnie nie pasowały do mojego marksizmu. Poza tym zdawa-łem sobie sprawę […], że właściwie komunizm to jest sprawa eksterioryzacji. Komu-nizm jest wrogi interioryzacji, człowiekowi wewnętrznemu. Jeżeli mieliśmy lewicowe sympatie, zapatrzenia, fascynacje, zaczarowania komunizmem, to dlatego, że widzie-liśmy i zdradliwość, i niebezpieczeństwo interioryzacji. Ale dzisiaj wiemy, do czego dochodzi eksterioryzacja, zabicie wewnętrzne człowieka, co jest istotą stalinizmu.

Istota stalinizmu to zatrucie w człowieku wewnętrznego człowieka, żeby się zmniej-szył, jak te główki robione przez łowców głów, takie zasuszone małe główki, a potem aby to zupełnie – nawet nie zgniło w człowieku, bo komuniści boją się zgnilizny we-wnętrznej, ale żeby rozpadło się w proch […].

Okazuje się, że byłem złym materiałem, i w gruncie rzeczy jednym z praw mojego lo-su, la destinée, jest interioryzacja właściwie wszystkiego. Zacząłem bardzo wcześnie.

Piecyk był nieudolną próbą, miał jednak w sobie pewien dynamizm, żeby żyć w sobie.

Tym bardziej że wiedziałem, jakie to jest i niebezpieczne, i jak łatwo gnije. Wiedzia-łem o gniciu, tym bardziej miaWiedzia-łem pęd, żeby z tego wyjść, tym bardziej mnie pociągał komunizm. (MW, I, 241–242)

Zacytowane słowa doskonale uzmysławiają rodzaj rozdarcia, jakie określa światoodczucie młodego Wata. Równoczesną potrzebę wejścia w świat i ob-warowania wewnętrznej ciemności, chroniącej światło nieuporządkowanego, podmiotowego życia, nieprzekładalnego wprost na społeczne działanie.

Awangardowego, futurystycznego aktywizmu i introspekcji, w genezie jeszcze modernistycznej, przepowiadającej jednak – o czym przekonywała Baranow-ska – wyobraźniowość surrealizującą. Wat wielokrotnie powtarzał, że fascy-nacja komunizmem rodziła się z głodu jakiejś wiary, która wypełnić by mogła pustkę i absurd, pojawiające się, gdy już opadł kurz owych „wesołych à la longue ruin”, bawiących dadaistów. Pisał, że lata lewicowego zaangażowania i fascynacji komunizmem były „może najszczęśliwszy[m]” okresem jego życia.

Wydobyłem się z jakiejś desperacji – wspominał – beznadziei, poczucia absolutnej absurdalności. […] Wydobyłem się z tego świadomym wysiłkiem, postanowieniem […] z egzystencjalnego wyboru. Miałem sprawę, miałem cel i miałem znowu to, […]

o czym marzy inteligent w naszych czasach, vita activa. Nie tylko interpretować, ale zmieniać własnoręcznie świat. (MW, I, 157)

Równocześnie poetyka jego wczesnych utworów, także fakt pisania, lecz

Równocześnie poetyka jego wczesnych utworów, także fakt pisania, lecz