• Nie Znaleziono Wyników

Anna KrólikiewiczWojciech Leder

W dokumencie Anna Królikiewicz Międzyjęzyk (Stron 110-113)

221 pl A N N A K LI K IE W IC Z W oj ci ec h Le de r 220 pl A N N A K LI K IE W IC Z W oj ci ec h Le de r

Zacznę nie wprost. Na początku lat dziewięćdziesiątych, wiosną, w pewną sobotę, znalazłem się na Dworcu Centralnym w Warszawie. W przedpołudniowym tłumie nie mogłem usłyszeć komunikatów niewyraźnie ogłaszanych z megafonów. Nastąpiło jakieś poruszenie, tłum ruszył na wschód, czyli w kierunku dworca śródmiejskiego. Stałem zdezorientowany, a obok mnie – jak mi się zdawało równie zagubiony – pan z białą laską. Pewnie trochę dla dodania sobie animuszu zaproponowałem mu swoją pomoc. Tłum był potężny, panował harmider. Dość szybko się zorientowa-łem, że jakkolwiek moja pomoc osobie ociemniałej jest przydatna, to jednak mój towarzysz lepiej orientuje się w sytuacji, bo słyszy i rozumie komunikaty ogłaszane przez megafony. Tak w ułomnej, niesymetrycznej symbiozie dotarliśmy na dworzec śródmiejski, skąd pojechaliśmy razem jednym pociągiem – on do Częstochowy, ja do Łodzi, przez Koluszki. Pan Mirosław jechał na spotkanie z kumplami z kur-su komputerowego. Z krótkiej rozmowy dowiedziałem się, że ma rodzinę, dzieci, pracuje jako informatyk. W egzaltowanym nieco uniesieniu wyraziłem ubolewanie, że świat, w którym żyjemy, zorganizowany jest w porządku widzialności, i że jemu, osobie niewidzącej, pewnie trudno w nim funkcjonować. Jego odpowiedź mnie zdu-miała. Powiedział, że niepotrzebnie się przejmuję, bo on ceni sobie tę wolność! Właściwie do tej pory przypomnienie tamtej sytuacji wzrusza mnie i przypomina, że jako malarz za tę widzialność powinienem czuć się w pewien sposób odpowie-dzialny. Pojęcie wolności pojawiające się w relacji osoby ślepej wobec widzialnego świata wydało mi się zaskakujące, wręcz zdumiewające. Być może w odwrotnej „perspektywie”, czyli w sytuacji osoby stojącej na zewnątrz widzialnego uniwersum,

w transcendencji wobec widoczności, jest zupełnie inaczej.

Konstanty Jeleński w recenzji malarstwa Józefa Czapskiego sprzed pięćdziesięciu lat mówi, że społeczeństwo niejako deleguje na malarza swoją potrzebę wolności, z której we własnym codziennym życiu zrezygnowało. Młodzi ludzie szukali w ma-larstwie wolności dla swego bujnego temperamentu. Mogło być ono rezerwatem sił irracjonalnych i pełnić funkcję zastępczą. Ale to były lata sześćdziesiąte, nasycone wiarą w progres i świętą „nowoczesność”. Obraz był obrazem. Ekspresja artystycz-na unosiła się artystycz-na fali postępu, artyści czuli się wolni. A niewidzący pan Mirosław mógł taką wolność smakować niejako od spodu.

Anna Królikiewicz we wstępie swego profesorskiego autoreferatu pisze, że wzrok – a tym samym widzialność – dostaliśmy jako ludzie na końcu. Wcześniej był smak, zapach, słuch, dotyk. Widzialność pojawiła się jako dojrzały nadzorca, narzędzie kontroli. Artystka odnajduje swą wolności poza kontrolą wzroku, w dziedzinie niewi-dzialności, poza postrzeganą za pomocą oczu rzeczywistością. Czyżby w podobny sposób jak pan Mirosław?

Dominacja obrazu pcha świat ku idolatrii. Obrazy, a nie naoczność, stają się źró-dłem informacji o świecie, ale przede wszystkim obrazy niosą emocje. Ich totalna obecność jest opresyjna i zniewalająca. Artystyczną drogą ratunku mogą być po-szukiwania relacji z drugą osobą przez przywrócenie autentycznej relacji zmysło-wej. W końcu estetyka to poznanie zmysłowe. Doświadczenie sensualne, szcze-gólnie w przestrzeni artystycznej, stoi na straży pojęcia osoby. Zmysły to brama do duchowości. Przeżycie natury estetycznej, przygoda angażująca sensualne doznanie są gruntem pod osobiste doświadczenie samego siebie. Smak, zapach, dotyk, wzrok to bukiet sensualny związany ze stołem, cielesną obecnością, daje poczucie integralności. Obraz digitalny jest przezroczysty. Wzrok angażowany

jako receptor danych o przedmiotach samoistnie organizuje semantyczne sensy w rozsądnej świadomości. Nie mając jednak wsparcia w napięciu zmysłowym, nie angażuje w pełni emocji. Anna Królikiewicz szuka wolności poza kontrolą wzroku. Karmi te zmysły, które dają doświadczenie najbardziej osobiste, a tym samym są doświadczeniem par excellence artystycznym, oferującym odbiorcy cudowne po-czucie spotkania z samym sobą.

Ślady węgla, grafitu, farby, pigmentu są anonimowymi nośnikami efektów barw-nych, wywołują iluzje kształtów i obecności. Mają gęstość, teksturę, temperaturę. Rzeczywistość przedstawiona na obrazach prowokuje pytanie o to, jakich spo-sobów używamy, aby jednych rzeczy doświadczać jako realnych, a innych jako nieistniejących. Bez wątpienia wizerunki rzeczy powołanych do sztucznego ist-nienia na przedstawieniu angażują mentalnie. Ale sugestia form – kiedy nie jest dość zmysłowa – nie może nas nasycić i unieść . Natomiast w ustach wszystko musi być prawdziwe.

Kreacja poza kontrolą wzroku albo z umiarkowanym jego udziałem to dziedzina, w której Ona króluje. Doświadczenie stołu, cielesnej gracji, erotycznego napięcia, cały bukiet doznań spiętych tradycją, obyczajem, etykietą i oczywiście przepisami są rejonem jej dominacji. Jedzenie na stole nie tylko smakuje i wygląda. Jest kolo-rowe, ma fakturę, gęstość, klarowność, jest sypkie, chrupkie lub soczyste. Jedzenie w każdym swym przejawie jest rzeczywiste. Wyobraźnia wzbudzona smakiem, zapachem, dotykiem to terytorium do opanowania i kreacji. Królikiewicz bierze w opiekę swych poddanych. Prawdziwa wolność nie istnieje bez odpowiedzialno-ści. Goście przy stole oprócz chęci zaspokojenia pragnienia, głodu, nienasycenia przede wszystkim oczekują spełnienia. Królikiewicz zaprasza do przygody kulinar-nej i bierze odpowiedzialność za sytość, energię, zdrowie, ciekawość, ale przede wszystkim za wyobraźnię oddającej się w jej władanie publiczności. I właśnie w wy-obraźni powracają obrazy, wspomnienia, skojarzenia. Królikiewicz żongluje asocja-cjami i jeśli znowu coś może być widoczne, to właśnie w obrazach wyobrażonych. Kiedy oko nie widzi i nie kontroluje, to smaki, zapachy, dotyk, dyskretne bodźce mogą wywołać wewnętrzne powidoki. Być może osoby niewidzące, stymulowane niewidzialnymi impulsami, taki mają obraz wolności.

W roku 2011 autorka realizuje Flesh Flavour Frost – lody o smaku skóry – nomen omen najbliższe mi przedsięwzięcie artystyczne. Smak jako nośnik sentymentów, przywołujący wrażenie lub poczucie cudzej obecności. Lambert Weising w książce

Sztuczna Obecność w odniesieniu do obrazu pisze, że ludzie wiedzą, że to, co

wi-dzą na obrazie, nie jest realne, a jedynie obecne w sposób sztuczny. Obraz otwie-ra widok na rzeczywistość wolną od fizycznej obecności. Natomiast tutaj smak, zapach, temperatura, doznanie struktury wzbudzają sentymenty, wyobraźnia daje poczucie obecności osób z przeszłości. Znowu mamy świadomość ich nierealności, ale emocje i relacje z nimi są jak najprawdziwsze. W roku 2012 był Stół na festiwalu Narracje. Królikiewicz próbuje tu wywołać wrażenie obecności innej osoby, może gospodarza, który nie czekał na spóźnionych gości. W 2013 roku w Galerii Miejskiej w Gdańsku prezentuje Absoluty. Ta praca dotyczyła kwestii wspomnień i uczuć nie-podlegających kontroli. Odkrywając zapomniane okoliczności, przeżywamy swo-iste anagnorisis, kiedy dociera do nas, że już tu kiedyś byliśmy, już to przeżyliśmy, znamy to od zawsze. Wyjęte z pamięci skojarzenie uruchomione smakiem, aroma-tem, ciepłem. Znowu spotkanie z samym sobą, ale minionym, przeżytym, być może

222 pl A N N A K LI K IE W IC Z W oj ci ec h Le de r

zapomnianym. Był jeszcze teatr, wykorzystany niczym wieloryb, do którego można było wejść i przyglądnąć się organizmowi od środka, uczestniczyć w jego intymnej morfologii. Porządek kobiecy zaproponowany przez Królikiewicz angażował wielo-zmysłowe doznania.

Wydaje się, że dla opisu istoty działań Anny Królikiewicz należy zastosować pra-widła wywiedzione ze strategii estetyki relacyjnej proponowanej przez Nicolasa Bourriauda. Ale takie ujęcie eksponuje skutki natury społecznej, ignorując czy wręcz degradując formę, a co za tym idzie – zmysłowość dzieła. Według mnie akcent należy położyć na sensualność jej propozycji. Rozległość uzurpacji artystki nad wyobraźnią widza jest natury artystycznej, a nie politycznej.

Kompetencje Anny Królikiewicz są nieprzeciętne. Można bez końca słuchać, jak z zachwytem opowiada o kuchni, o przepisach, o smakach, aromatach. Jej wiedza i wyrafinowanie związane z najrozmaitszymi potrawami, roślinami, stworzeniami żyjącymi na lądzie, powietrzu i w wodzie, eliksirami oraz reakcją organizmu na owe budzi podziw, respekt i pragnienie. Ona króluje, rozmiarem swej osobowości panu-je nad okolicą, gdziekolwiek się pojawi.

Uczestniczyłem wraz z żoną i zaprzyjaźnionym małżeństwem trójmiejskich mala-rzy w pmala-rzyjęciu w domu pani profesor. Gospodyni królowała. Jej salon był sce-ną dla cudownego spektaklu, który niczym opera angażował wszystkie możliwe środki wyrazu artystycznego i rzeczywiście dotykał zmysłów w stopniu najwyż-szym. Sprowokowane nienasycenie, zaspokajane cudownymi i wyrafinowanymi potrawami, podanymi we właściwej sekwencji, no i oczywiście przepięknymi alko-holami. Wszystko to otwierało nas sobie nawzajem i pogrążało w sytej satysfakcji. Istnieliśmy tego wieczora co najmniej dubeltowo.

Pani profesor była także naszym gościem. Zjadła z nami niedzielny obiad. Sam przygotowałem tradycyjne gołąbki. Nic szczególnego. Dwa rodzaje mięs, ryż, ka-pusta, sos pomidorowy i młode ziemniaki z koperkiem. Pani profesor zjadła dwa. Pod rząd, bez przerwy, w ciągu kwadransa. Czy może na mnie spłynąć większa satysfakcja? To było bardzo bliskie spotkanie w stopniu szczególnym, w domu z ro-dziną, przy stole.

Wojciech Leder

W dokumencie Anna Królikiewicz Międzyjęzyk (Stron 110-113)

Powiązane dokumenty