• Nie Znaleziono Wyników

98

Poza granice języka

Komunikując się z innymi, koncentrujemy się przede wszystkim na słowach i wypowiadanych zdaniach. Staramy się dobierać słowa, aby wyraziły możliwie jak najlepiej to co chcemy wypowiedzieć.

Świat pełen jest słów, zapełnianie nimi pustki tylko dla samego mówienia jest cechą naszych dzisiejszych czasów. Przekaz medialny nie znosi ciszy, odzwy-czaja nas od niej. Słowa toczą się łatwo i szybko, przez co tracą na swoim znaczeniu. Dlatego zbyt mało wokół nas i w nas milczenia. Coraz mniej je-steśmy z nim oswojeni. W ciszy coraz częściej czu-jemy się nieswojo, dlatego by ją przerwać – wolimy powiedzieć cokolwiek, by milczenie nam nie ciążyło i nie przeszkadzało. Rzadko też zastanawiamy się nad istotą i wartością milczenia. Nie zauważamy jego sensu i nie doceniamy siły jaką może ono mieć.

A przecież są także za pomocą milczenia kształ-towany jest nasz język i określane są jego granice.

Stajemy się ich świadomi, gdy tylko napotykamy mur milczenia. Dla Ortegi y Gasseta „Język jest ograni-czony kordonem niewysłowienia”. Także Ludwig Wittgenstein wskazywał na obecność milczenia wszędzie tam, gdzie czegoś wypowiedzieć się nie da. Milczenie dotyka granic języka, ale jednocześnie sprawia, że jesteśmy w stanie poza granice języka wyjść. Co zatem daje się wyrazić, gdy milczymy?

Obecność milczenia nie jest tylko prostym prze-ciwieństwem obecności słów, ich nie-zaistnieniem.

Milczenie – z założenia pozbawione formy językowej – jest tak samo skomplikowaną kwestią jak wszyst-ko, co związane z językiem i jego funkcjonowaniem w świecie. Milczenie dotyka pozajęzykowej rzeczy-wistości, dlatego ma więcej znaczeń i dociera o

wie-VARIA

Joanna Kapica-Curzytek

Milczenie

99

VARIA

le głębiej, niż słowa. Jest formą pozawerbalnej ko-munikacji. Tak samo jak to, co wypowiadane – ma swoje znaczenie i może być sposobem przekazania jakiegoś komunikatu. Z tego powodu, że milczenie wolne jest od ograniczeń języka, może nieraz wy-razić dużo więcej. Każdy z nas doskonale wie, że w wielu sytuacjach zamiast słów – lepszy i bardziej wymowny jest gest, dotyk, symbol. Często zdarza się, że milczenie zbliża bardziej, niż jakiekolwiek z wy-powiedzianych słów.

Przyczyny milczenia

Jeśli milczymy, nasze milczenie może mieć wiele powodów. Może to być świadome zamknięcie się w sobie, „wewnętrzna emigracja”, izolacja wobec otaczającego świata i rezygnacja z komunikowania się. W tej sytuacji decyzja: „wybieram milczenie”

jest, podobnie jak mówienie, aktem intencjonalnym.

Można w ten sposób wyrazić sprzeciw wobec ota-czającego nas krzykliwego i hałaśliwego świata, zalewu słów bez pokrycia, paplaniny i gadulstwa gdzie wszyscy mówią o wszystkim bez zahamowań.

Milczenie staje się wtedy barierą, za którą jesteśmy w stanie się ukryć. To mur obronny, wewnątrz któ-rego chronimy nasze wnętrze. Milczenie pomaga nam je ocalić i zachować.

Milczymy też, bo nie wiemy co powiedzieć, nie jesteśmy pewni, czy będziemy w stanie dokładnie wyrazić siebie i swoje myśli. Czujemy, że żadne, nawet najstaranniej dobrane słowa nie będą odpowiednie.

Boimy się kogoś skrzywdzić, obawiamy się nieporo-zumień i wyrządzenia komuś przykrości. To sytuacja, której doświadczają tylko ludzie wrażliwi, potrafiący wyobrazić sobie uczucia drugiej osoby. Ten rodzaj wrażliwości dzisiaj zanika. Sytuacje, gdy próbujemy znaleźć właściwe słowa i gdy decydujemy się na milczenie są do siebie podobne, bo w obu tych przy-padkach trzeba umieć wczuć się z wrażliwością i wyobraźnią w położenie drugiej osoby. Podobnie jak nasze słowa – również i milczenie może kogoś zranić lub ocalić. Zrujnować lub zbudować czyjś we-wnętrzny świat. Odebrać lub uratować komuś życie.

W każdym przypadku – radykalnie go zmienić.

Milczenie może być oznaką tego, że ktoś nie chce lub nie potrafi wziąć na siebie

odpowiedzial-ności za wypowiedziane słowa. Świadomość kon-sekwencji naszych ewentualnych słów może być w niektórych przypadkach trudna do udźwignięcia.

Jak ujmuje to Pierre Beaumarchais: „Azylem dla prawdy niebezpiecznej jest milczenie”. Wolimy mil-czeć, omijać rzeczy dla nas niewygodne, bo tak jest dla nas bezpieczniej. Wolimy też milczeć, bo jesteśmy taktowni, pewnych rzeczy wypowiedzieć nam nie wypada albo nie wolno. W każdej kulturze jest takie symboliczne terytorium, na które nikt nie wstępuje:

to tabu. Usankcjonowane odwieczną tradycją pole milczenia, które może się zamienić w wyspę zła i spro-wadzić na nas nieszczęście, gdy naruszymy jej gor-liwie chroniony obszar nieopatrznie wypowiedzia-nym słowem.

Wolimy też milczeć, bojąc się niezrozumienia i odrzucenia. Wycofujemy się w głąb siebie. Zranie-ni, strzeżemy swojego świata, nie życząc sobie, aby inni mieli do niego dostęp. Milczenie wyznacza więc ściśle granice naszej prywatności. Pomaga nam utrzymać autonomię i odrębność wobec otaczają-cego świata. Naszą osobność.

Bez oporów i ciągle mówić będą tylko ci, dla których słowa mają niewielką wartość, którzy nie przywiązują do nich wagi. Nie dostrzegają oni za-leżności między wypowiedzeniem słowa i dotrzy-maniu go. Częściej milczą więc ci, którzy świadomi są znaczenia wypowiadanych słów. Odczuwają obawę przed konsekwencjami ich wypowiadania.

Pamiętają o tym, że raz wymówione słowo jest nie-odwracalne. Coraz rzadziej się o tym pamięta.

Gdy komunikujemy się z innymi w sferze pu-blicznej, milczenie też ma swoistą wymowę. Lepiej jest milczeć na swój temat wobec obcych ludzi, bo przecież nie o wszystkim można i trzeba mówić każdemu. Jednak dzisiaj otwarte mówienie o sobie postrzegane jest jako zachowanie przystające do nowoczesnego, hałaśliwego świata, w którym inni też bez zahamowań mówią o wszystkim, sami przy tym zmuszając nas do mówienia. Źle się dzieje, gdy milczymy wobec napastliwości i zaborczości innych osób. Nie stawiamy im żadnych granic, pozwalając im wtargnąć w nasz świat, zawłaszczać go i niszczyć go nadmiarem słów, burzyć nie tylko naszą we-wnętrzną równowagę, ale i zewnętrzny ład.

100

Mur milczenia

Nie w każdej sytuacji sprawdza się więc powie-dzenie, że „mowa jest srebrem, a milczenie – zło-tem”. Nie zawsze tak bywa, że milczenie okazuje się lepsze od słów. Zdarza się, że odgradzanie się od innych murem milczenia może okazać się dużo bar-dziej dewastujące, niż jakiekolwiek słowa. Źle jest milczeć wtedy, gdy zakładamy, że ktoś nasze mil-czenie zrozumie właściwie i domyśli się przyczyn naszego milczenia. To bodaj najczęściej popełniany błąd w komunikowaniu się z innymi, zwłaszcza bli-skimi osobami. Tam, gdzie nie padają żadne słowa, gdy uporczywie unikamy komunikowania się, mil-czenie tworzy coraz bardziej nieprzekraczalną i gę-stą barierę, odgradzającą nas od innych kordonem bolesnego nieporozumienia. Choć nie pada tu żad-ne słowo, rodzi się niepewność, po obu stronach narasta emocjonalne napięcie, które może nieod-wracalnie zamienić się w otwartą wrogość. W tym miejscu rację ma Søren Kierkegaard, że „najpewniej-szym z milczeń jest nie milczeć, lecz – mówić”. Do-brze jest wiedzieć na pewno, co kryje się za milcze-niem drugiej osoby. Zbyt łatwo jest odczytać je błędnie i lepiej milczenie przerwać. Dopiero gdy dobrze poznamy przyczynę milczenia drugiej osoby – wtedy możemy zamilknąć i my.

Wspólna przestrzeń i kontemplacja Maria Szyszkowska zauważa: „Trzeba czuwać nad zachowaniem proporcji między naszym światem wewnętrznym a językiem, który wyraża to, co w nas tkwi.” To jeden ze sposobów na ocalenie naszego wewnętrznego świata i naszej indywidualności. Za-chowanie tych proporcji dotyczy także naszego milczenia. To trudne, szczególnie w sytuacji, gdy prawie nigdy nie jesteśmy pewni, kiedy można

po-wstrzymać się od słów, a kiedy coś powiedzieć.

Często jest tak, że nie znajdujemy słów, aby wyrazić to, co dzieje się w naszym wewnętrznym świecie.

Wtedy lepiej jest pozostać po stronie niewyrażalne-go – i milczeć.

Benedykt XVI zauważył, że „w milczeniu słyszy-my i poznajesłyszy-my lepiej sasłyszy-mych siebie, rodzi się i po-głębia myśl, z większą jasnością rozumiemy to, co chcemy powiedzieć, albo to, czego oczekujemy od drugiego, dokonujemy wyboru jak wyrazić siebie”.

A zatem milczenie porządkuje nasz świat wewnętrz-ny i zewnętrzwewnętrz-ny, pozwala nam lepiej go zobaczyć.

Ucisza się chaos naszych myśli i łagodnieje związane z tym poczucie zagubienia i niepewności. Dzięki mil-czeniu lepiej poznajemy samych siebie, a to zawsze jest źródłem naszej wewnętrznej siły. Milczenie po-maga nam także w zrozumieniu drugiej osoby i ota-czającego świata. To zadziwiające, jak wiele rzeczy daje się zrozumieć nie tylko za pomocą bogatych w treść słów, ale także za sprawą milczenia, które jest nieodłącznym elementem komunikowania się.

Milczenie w komunikacji to także rodzaj swoistej kontemplacji, dzięki której jesteśmy w stanie zagłę-bić się w myśl drugiej osoby, a także spojrzeć głębiej we własne wnętrze. Aby móc słuchać – trzeba za-milknąć, wyciszyć się, otworzyć wewnątrz siebie swobodną, wolną przestrzeń. Staje się ona wspólną przestrzenią wzajemnego słuchania, przekształca-jącą się w przestrzeń spotkania. To umożliwia peł-niejszą i bogatszą relację międzyludzką, opartą na dialogu. Gdyby milczenie nie byłoby możliwe, nasza więź z innymi i otaczającym światem, budowana na słowie – byłaby niedoskonała i niepełna.

(esej jest kontynuacją eseju Granice języka, opublikowanego w „Pro Libris nr 1-2/34-35 w 2011 roku).

101

VARIA

Rok temu burmistrz Kargowej, Sebastian Ciem-noczołowski, rozmawiał ze mną o Festiwalu, który miałby być dedykowany Maćkowi Kozłowskiemu.

To pomysł Ciemnoczołowskiego, Zbigniewa Hołdy-sa i Agnieszki Kowalskiej. Potem spotkaliśmy się w magicznym miejscu na Roztoczu – w Zwierzyńcu,

na tamtejszej Letniej Akademii Filmowej. Przecho-wuję w pamięci sms, jaki po zakończeniu Akademii otrzymałem od Sebastiana Ciemnoczołowskiego:

Nasz będzie lepszy!, na który odpisałem bez waha-nia: Powinien przede wszystkim być inny…

Potem czas zaczął płynąć coraz szybciej, a my w gronie dosłownie kilku osób podjęliśmy wyzwanie.

Pisaliśmy projekty, nie wszystkie – niestety – zakoń-czone sukcesem. A jednak udało się zrobić imprezę w stu procentach ze środków pozabudżetowych.

Podjęliśmy współpracę z Lubuskim Stowarzyszeniem Miłośników Działań Kulturalnych DEBIUT i Bibliote-ką Norwida w Zielonej Górze.

Opracowując formułę festiwalu, zastanawiałem się nad kluczową sprawą, jaką było znalezienie prze-strzeni w mieście z jednym kinem, a właściwie… bez kina. Chodziło o kilka miejsc, które na czas Festiwa-lu stworzą miasteczko festiwalowe, wtopią się w prze-strzeń miasta. I udało się! Stworzyliśmy świetne

miejsca prezentacji: GOK czyli Kino Ojciec Chrzestny, Ekran przy Ratuszu czyli Kino Vabank, Światowid czyli Kino Sherlock Holmes, Sala Sesyjna czyli Kino Andrzej Buck