„Debiut poetycki Pro Libris”
2. NOCNA IMAGINACJA
M. K. – dedykuję
Mglistej nocy ścianę muskam opuszkami palców kreując pejzaże imaginacji improwizując światy wyobraźni na szorstkiej tapecie gwiazd Promień latarni podwórza co przez szpary firanki sitem oczek przesiany
boskie refleksy oknem oka wpuszcza w głąb jaźni nocnej
marzeń co śpią za dnia Sowy pierzaste umysłu
I muskam twe włosy delikatnie ustami dłoni i słodkie dźwięki harfy płyną nam w uszy serca
wtuleni w pięciolinię własnych ciał podnieceni akordem oddechów na przemian szybko-wolnych jak w zakazanej wariacji Skazani na siebie
w cierpieniu dłoni splecionych muskamy mglistą nocy ścianę improwizując szaleńczo Małą Miłość
skazaną na Wielką Klęskę
Maciej Maciejewicz (godło Gustawson Maciejewicz)
121
* * *
brakuje mi słów
nie potrafię nazwać własnych uczuć
przelać natrętnych myśli na papier
nie pomaga grzebanie w zakamarkach umysłu ani pociąganie za język nawet na jego końcu nie czai się
nic konkretnego
serce niczego nie podpowiada rozum też jakby o mnie zapomniał
(i tak nie byłoby tu dla niego miejsca) chyba kiepska ze mnie poetka
skoro nie znam słów które opisałyby pustkę
Aleksandra Biela (godło Królowa Śniegu)
122
* * *
chcę żyć w zgodzie z ludźmi
dlatego
z pokorą przyjmuję wszystkie złe słowa znoszę
uderzenia
rzucanych kamieni nadstawiam drugi policzek czując jeszcze dziwne pieczenie na pierwszym
nie odpieram ataków nie bronię się
pozwalam dmuchać sobie w kaszę wysłuchuję wszelkich zastrzeżeń które potem
w nieskończoność brzmią w moich uszach i dopiero wieczorem
przykładając zbyt ciężką głowę do poduszki
uśmiecham się cierpko przez łzy
Aleksandra Biela (godło Królowa Śniegu)
123 Rzewność przedletnia
Kiedy zachód płacze, toną jabłonie bez kwiatów w kroplach rozpaczy.
Dni mijają powolnie, treli nie słychać prawie, smutek podcina żyły.
Kołyszą się drzewa, lekko tańczą z wiatrem, pijane.
A małe stawy na ulicach, od lewej do prawej przelewają
melancholii czarę ciężką.
Dna druzgocące biją po twarzy, dotkliwie rzeźbiąc rany na nowo.
Persona z wątłej pozytywki plastrem miodu wciąż wyraźnym byłeś podzielonym na tysiące słów, choć nie czuję tego głodu,
czarnym palcem zapisuję znak.
zmęczonym okiem wykrzykuję
jak przysięgę poznany trend, któremu jestem posłuszna, na niezgodę haustem zagłuszam
uniżne wołanie.
z oddali nuty szeleszczą pomyślnie, zatrwożona bywam mniej i więcej zależnie od sezonu na rodzaj łez.
Ewa Roszak (godło blady świerszcz)
124
Puste pole, las w oddali.
Wołam, może ktoś usłyszy.
Nikt nie słyszy, serce pali.
Sam jedyny pośród ciszy.
Nikt nie słyszy, puste pola.
Echo się wśród pól tych niesie.
Jaka w życiu moja rola?
Co wołanie mi przyniesie?
Nikt nie słyszy, tylko las.
Stać i wołać, ile mogę?
Nic to nie da, leci czas.
Pora mi wyruszyć w drogę.
Będę szedł w stronę lasu.
Głucha cisza mnie poniesie.
Będę szedł choć mało czasu.
Co mnie czeka w tamtym lesie?
Las zielony mnie pochłonie.
Między drzewa się skryje.
Nie ma pustki, serce płonie.
Już wiem po co żyję.
Andrzej Jaczewski (godło Szekspir)
125 Naprzeciw bestii stanął dzielny rycerz w zbroi.
Miecz dzierży w dłoni i tarczę przy boku.
Choć smok straszny i wielki, on się go nie boi.
Spojrzał mężnie na niego i rzekł: Walcz smoku!
Poczwara oczami przewróciła ze złości, Ogniem siarczystym strzeliła w wojownika.
Rycerz stał za tarczą pełen gotowości.
Poczuł jak ciepło przez tarczę przenika.
I ruszył hamując płomienie gorące, Ruszył pełen wiary, nadziei i męstwa.
Niebo było czyste i świeciło słońce, Znak dla wojownika, znak dla zwycięstwa.
Gdy smok zobaczył, że ogień nic nie wskóra, Wykonał skok na zbrojnego bohatera.
Czas jakby się zatrzymał, zalśniła smocza skóra.
Wojownik był pewien, że oto już umiera, Lecz szybko oprzytomniał i uskoczył na bok.
Zgubił tarczę, lecz miecz trzymał w dłoni.
Wstał prędko na nogi i wykonał skok.
Zadał cios potężny, tuż po bestii skroni.
Stwora aż zaćmiło to nagłe uderzenie.
Wojownik walnął ponownie w kark, aż gruchło.
Zamglone smocze oczy, na pysku zdumienie.
Rycerz dumnie stoi, a obok smocze truchło.
Andrzej Jaczewski (godło Szekspir)
126
Baśń o którą prosisz
Prosisz mnie o starożytną baśń, chcesz ją usłyszeć.
Lecz ja znam ich wiele, zbyt wiele, by Ci opowiedzieć.
O bohaterach którzy marnie skończyli…
o wielkich miłościach gasnących w ciągu jednej chwili…
oraz te w których wszyscy długo i szczęśliwie żyli Znam te o wielkich bohaterach,
którzy mając przed sobą niejedną przeszkodę szli dalej, i kusili los aż w końcu dopełnili swój żywot.
Za życia w chwale, w śmierci zapomniani, umierali sami.
Znam te o gorących miłościach jakich nie znał zwykły świat.
O wielkich kochankach których imiona zna tylko wiatr.
O namiętnościach jakie przeżywali.
O próbie czasu, wierności którą przegrali.
Znam też o prostym człowieku, który podążając za marzeniami, Zaufał sercu i jego wymysłami.
Choć przez innych odrzucony, niechciany Osiągną to czego wszyscy inni od życia żądali.
Znam też tę historię innym nie znaną
O prostym człowieku który spełniając marzenia Spotkał kobietę z sennego wyśnienia
Lecz nie znam jeszcze jej zakończenia … Sebastian Obszański (godło Jaki Many)
127 My młodsi z końca XX w.
My młodsi rocznika 90.
My nie wstydzimy się Jezusa
walczymy z laikami, wyznawcami Zeusa.
My co w naszych życiach widzimy terror.
My tak często walczymy o krzyż, i twierdzą nam każdy próg ale pomaga nam Bóg.
Pniemy się w wierze wzwyż.
Uczymy się Kochać.
Szukamy prawdziwej miłości, samotny krzyk to nie dla młodości.
My nie chcemy w pustce szlochać.
Nie pragniemy cywilizacji śmierci
eutanazja i aborcja to słabszych morderstwa to najciemniejsza grzechu warstwa.
W naszych sumieniach dziurę wierci.
My chcemy być dobrzy, szczerzy, prości nie chorzy, bezduszni, kłamliwi, sami przez szatana w życiu omotani
My przeżyjemy życie z Bogiem w radości.
Sebastian Obszański (godło Jaki Many)
128
Limeryk ichtiologiczny
Ichtiolożka na wczasach w Angorze swawoliła raz z morskim węgorzem.
Chociaż zapach węgorza trochę klimat psuł łoża, długie ciało działało niezgorzej.
Limeryk żywiołowy
Żyje śmiałek w pobliżu Pasłęka, co żywiołów się żadnych nie lęka.
„Czymże bowiem” – powiada –
„są powodzie, tornada,
przy mej żony humorach i jękach.”
Wojciech Wojnar (godło dysztych)
129 Esencja
Ziarna piasku przesypują się
energicznie i wytrwale przewijają się przez życie ludzie
i rożne stworzenia ludzie upadają powstają
o własnych siłach dzień noc poranek wieczór cisza i wiatr
z glinianego kubka gorącej herbaty leniwie wypływa mgła
i znika w przestrzeni
Bartosz Konopnicki (godło Falco)
130
Słowa
zanurzona w miękkim fotelu nie goni za lawiną słów używa ich z ciepłem wyczuciem
opowiada o wypiekach Starsza Kobieta o składnikach o słodkim finale
rozdaje naokoło wspomnienia fotografie pamięci
rozsiewa ziarna słów z przeszłości które wykiełkują w przyszłości Starsza Kobieta
z lekkim zdziwieniem obserwuje ludzi którzy gonią za chwilą
wylewając potok niepotrzebnych słów Starsza Kobieta żyje chwilą
Bartosz Konopnicki (godło Falco)
131 Do pokoju na świecie
Kiedy cię na świecie braknie, solidarność ludzka blaknie, wszyscy ludzie się mordują, chore poglądy manifestują.
Za chleb odbierają życie, tylko ciebie pragną skrycie..
Twój brak jest wynikiem wojen, ludzie tracą wiarę, w istnienie twoje.
Bez ciebie nie ma cywilizacji, bez ciebie nie ma tolerancji.
Choć odchodzisz od ludzi coraz większym krokiem, chociaż jesteś coraz dalej z każdym nowym rokiem,
to ja wierzę że nigdy nie zanikniesz, i do totalitarnych krajów wnikniesz, że ludzie docenią wagę twego istnienia, że nie dojdzie do twego unicestwienia.
Julia Snarska (godło Marionetka)
132
* * *
wącham Zieloną Górę
niemiecka cegła wita zapachem stęchłej zieleni kto sadził grusze w ogrodzie w środku miasta przybysz czy pośpieszny uciekinier
czyj to smak nie wiem a co to za motor
to drzazga czy fetor spaliny
biały kot
nasza miłość przesiaduje na tarasie bez nas
pije kawę w dwóch filiżankach ostatnio częściej słodzi
próbuje osłodzić gorycz rozstania nie odzywa się do nas żadnym słowem strzeliła focha
na wypłowiałym fotelu sąsiadów siedzi biały kot
Marika Sobczak (godło LIRA)
133 Świt radości
Radosna jest wiosna co roku przegania mroźną zimę, która zabawia się w malarza i tworzy mnóstwo krajobrazów, ale każdy mi to powie,
że wiosenna aura jest o wiele piękniejsza budzi całą przyrodę,
która zaklina każdy dzień, aby przybył świt.
Beata Matyasik (godło Beacia)
134
Dziadek
Wielkie pokolenie pamięta swoje dzieciństwo z czasów drugiej wojny światowej nie ma już rodziców i został sam przez lata uczy się od obcych poznaje ukochaną i powstaje drzewo pokoleń przychodzą wnuki, prawnuki a Jemu pozostają same przyjemne chwile wspomina na ławce w ciszy pierwszych oznak wiosny zabawy w towarzystwie nie swoich dzieci, które poszły w świat a w podziękowaniu ma młodziutkie pokolenie, które rozjaśnia jego szary
dzień wie, że to jest jakiś nowy początek na lepsze jutro.
Beata Matyasik (godło Beacia)
135
VARIA
Wystawa zorganizowana w Filharmonii Zielonogórskiej dla uczczenia trzydziestu lat pracy charytatywnej honorowego obywatela Zielonej Góry na rzecz mieszkańców Zielonej Góry.
Rokrocznie w drugiej połowie września obcho-dzimy w Zielonej Górze Winobranie. W tym roku wśród licznych imprez kulturalno-sportowych przed uroczystym koncertem w dniu 13.września 2012 roku, w Filharmonii Zielonogórskiej otwarta została przez Prezydenta Zielonej Góry Krzysztofa Kaliszu-Barbara Krzeszewska-Zmyślony