• Nie Znaleziono Wyników

ISTVAN Widzę dawny Mordowar jak we śnie, spotęgowany do granic nieludzkiego, jakiegoś bydlęcego piękna. Spadają maski z drzew, gór i obło­

ków. Widzę czarne, bezlitosne niebo i małą zbłąkaną kulkę, którą ty, książę

Ciemności, otaczasz nietoperzymi skrzydłami. Ja, robaczek, mała gąsienica,

pnę się po listkach prześwietlonych przez złowieszczy żar pękających słońc

Drogi Mlecznej.

S O N A T A BELZEBUBA

643

B A L E A S T A D A R Z ejd ź n i ż e j : d o tw y c h u czu ć. P ogrzeb się w sobie p o raz ostatn i.

I S T V A N U c z u c ia m o je są to p ig u łk i, k tóre ro b i jakiś o h y d n y m ię d z y ­ p la n e ta r n y aptekarz i rzuca je w n ico ść, n a p o ża rcie zg ło d n ia łe j, zam rożon ej przestrzeni.

B A L E A S T A D A R N iżej jeszcze...

I S T V A N ( b u d z ą c się nagle z k a t a l e p s j i ) J a ch c ę d o M o r d o w a n i, d o c i o c i ! ( o s t a tn i m w y s ił k ie m ze s z tu c z n ą i r o n i ą :) P a n św ie tn ie w szed ł w ro lę B elzeb u b a , ale ja m a m d o sy ć tej k o m ed ii. ( B a l e a s t a d a r w a l i g o pię ścią p r z e z łeb. I s t w a n stoi i z n o w u z a p a d a w s ta n p o p r z e d n i ) .

I S T V A N j u ż k on iec. S a m rd zeń m o jej isto ty zm a rtw ia ł m i w lo d o w a ­ ty m p o w iew ie z cen tru m n ieb y tu .

B A L E A S T A D A R T era z rozu m iesz? J ed n ej rzeczy n ie m o g ę , ty lk o je d ­ n ej : tw orzyć sztuki. A jestem u r o d zo n y m artystą. D a w n ie j k a za n o m i tw o ­ rzyć życie, teraz b y łem b ez z a jęcia w tej d o sk o n a leją cej m e c h a n iz a c ji. K to m i kazał, n ie pytaj, n ie m y śl o tym . P e w n e ta je m n ic e m u szą b y ć z a ch o w a n e.

W iedz, że tylko ja jestem je d y n ą n a d rzeczy w isto ścią , je d y n y m złem . G d y b y n ie zło, n ie b y ło b y n ic, a n i n a w e t tw o jej cio tk i, c h o ć jest osob ą n o to ry czn ie św iętą.

I S T V A N ( z o s t a tn i m w y s i ł k i e m ) A je d n a k w id z ę c ię : p rzek lęteg o p la n ­ tatora z R io . O — w y ra sta ją c i r o g i — a ch , ja k ie to z a b a w n e ! J a w ie m jak to jest zrobione. O g o n k a za ł sob ie o b cią ć, b o m ie ć o g o n jest czym ś śm iesz­

nym . A le rogi zostaw ił d la efek tu . A m o ż e to te ro g i, k tóre p rzy p ra w iła ci tw oja ż o n a : K la ra d i F o r m io y San tos... ( B a l e a s t a d a r w a l i g o je s z c z e r a z pięścią prz ez łeb. I s tu a n p a d a . P o d c z a s te g o , g d y m ó w i I s t v a n , B a l e a s t a d a r o w i w y r a s t a ją w istocie n ie w i e lk i e ( d o

10

c m . ) rogi. ( N a p e r u c e m a d w a g u ­ m o w e p alc e, od nich id z ie r o z w i d l o n a ru r k a z a k o ń c z o n a p o m p k ą w kieszeni, p r z y p o m o c y k tó r e j m o ż n a j e n a d ą ć . ) L o k a j e w g ł ę b i p ę k a j ą ze śm ie c h u . B ale astadar tego nie w i d z i ) .

B A L E A S T A D A R N o — teraz m a dosyć. P o sa d zić g o m ię d z y tru p am i.

N ie rozum ie błazen, że jest n a jg e n ia ln ie jsz y m m u z y k ie m św iata w z a ­ rodku. T e g o , co on — n ie d o k o n a n ik t! ( d o H i l d y , k t ó r a nagle w y t r z e ­ szcza nań oczy, siedząc s z t y w n o na fo t e l u . I n n e t r u p y s i e d z ą Z o c z a m i z a m ­ k n i ę t y m i ) C zego ekarkiliujesz n a m n ie tw o je g a ły , H ild a ? T o je s t tw ó j p raw d ziw y k ochanek. Przez n ie g o stw o rzy m y m u zy k ę C zy steg o Z ła , p rzed y - sty lo w a n eg o w C zystą F orm ę. O c h — g d y b y m m ó g ł b y ć sa m arty stą — ! ( p r z e z c h w ilę łka dziko, p o c z e m się o p a n o w u j e i m ó w i ) : S o n a ta B elzeb u b a m u s i b yć stw orzona. A p a n i ( z w r a c a się d o H i l d y ) b ęd zie śp ie w a ć p ieśn i B elzebuba, a k on cert sm yczkow y B elzeb u b a •— w io lo n c z e la , czy skrzypce — w szystko jed n o — napisze też ten b ła zen p rzeze m n ie , a w y k o n a to jakiś skrzypek, sam n ie rozu m iejąc n ic z teg o , co rob i, fo r te p ia n o w e u tw o r y w y ­ k on am ja sam , cierpiąc jak p o tę p ie n ie c n a d ty m , że sa m ic h n ie stw orzyłem i w y ć b ęd ą w szyscy z zach w ytu , jak szakale.

H I L D A A le czem u w szystko to rob ić tu, dziś w n o c y , a n ie p o w o li ta m , n a p ow ierzch n i ziem i.

B A L E A S T A D A R D la k on d en sacji zła — ta m rozlazłob y się to n a z g n iłą

644

S O N A T A BELZEBUBA

m a r m e la d ę m o rd o w a rsk ich , a n a w e t b u d ap eszteń sk ich n astrojów , ( i n n y m t o n e m ) T a k ie m a łe to w szy stk o : n ę d z n ie w y d u szo n e z o sta tn ich zakam arków d n a . ( p o p r z e d n i m t o n e m , z z a p a ł e m ) A le je d y n e w sw oim rod zaju — ro­

zum iesz, H ild a ? N ic in n e g o n ie m a n a p o czą tek w ty m o g ó ln y m k o ń cu , w ięc sztu k a m u si b y ć sy n tezą zła i d la n iej w a rto jeszcze coś sp rób ow ać, n a w e t ze w str ę te m i m ęk ą , b o to je d y n a rzecz, k tóra n a m zo sta ła z d a w n y ch dob rych czasów , m im o , że też, i to n ie d łu g o , d iab li ją w ezm ą . Z a czn ę o d m uzyki, a p o te m m o że o p ra cu ję w ten sam sposób i in n e sztuki, ch o cia ż w ą tp ię, czy d a się to zrobić. A le n ap rzód son ata, tak a u czn iow sk a, jak p ierw sza sonata w k o n serw a to riu m . N o — zb udź się ty , g e n ia ln y m a n e k in ie !

I S T V A N ( b u d z i się nagle z o g łu p i e n ia i w s ta je . S t a j e się nagle zu pełn ie i n n y : j e s t o p a n o w a n y , w e s o ły i j a k b y d e m o n i c z n i e z ł y - ) S łu ch a m W . K s.

M o ść. O d czeg o za czy n a m y ?

B A L E A S T A D A R M a sz tu k o b ietę, Istv a n ie. M u sisz ją k och ać, zatra­

c a ją c w szystko, c o cen iłeś d o tą d . D r u g ie j takiej n ie zn ajd ziesz n a ziem i. Jest to w c ie le n ie k o b iecej d ziw n o ści, w najdzikszej tra n sfo rm a cji środka spółrzęd­

n y c h czy steg o zła.

I S T V A N R o z u m ie m . T r o c h ę K sią żę przesadza. P a n i H ild o : ja pani rzeczy w iście d o tą d n ie p o jm o w a łe m . B y łem d zieck iem .

H I L D A I teraz jesteś d zieck iem , m im o tw e g o c a łe g o m u zy czn eg o d em o- n izm u . C h o d ź d o m n ie — ja c ię n a u c z ę b y ć sobą. B ęd ziesz m ój i zginiesz p rzez to, ja k i w szyscy, a le in a czej : razem stw o rzy m y p iek ieln e d zieła, o k tó­

r y ch m a rzy ć b ę d ą sa m o tn e szatan y w b ezsen n e n o ce, śn ią c o n ieb y ły ch n ig d y sza ta n ica ch . W e m n ie p iek ło m o ic h n ien a sy ceń u w steczn i k ażd ą m iłość w b a g n o n iszczącej rozkoszy. A le z g in ą ć m usisz w u p a d k u ok rop n ym , jak iego n ig d y d o tą d n ie p rzeczu w ałeś.

I S T V A N S ły sza łem o ty m n iszczen iu się przez k o b iety , lecz n ig d y tem u n ie w ierzy łem . A le ja c ię p rzek on am . P o d tą m aską, k tó rą noszę, n ie m a n ic rzeczy w isteg o . N ie b o ję się n iczeg o . W ir c ie m n y c h d źw ięk ó w zasłania m i ta je m n ic ę tw e g o cia ła . Jak szty letem rozedrę je p o ca łu n k iem tw oich zb ro d n iczy ch w arg. ( c a ł u je j ą ) T e r a z p o z n a łe m siebie. S iła m o ja n ie m a g ra n ic. W szystk o to za m k n ę w p ira m id ę d ia b o liczn ej m u zyk i, w konstrukcję c zystego m e ta fiz y c z n e g o zła, za m ro żo n eg o d io n izy jsk ieg o szału.

H I L D A J estem tw o ja w n ied o siężn o ści m o jej n ajgłęb szej istoty, którą jest n ie n a sy c e n ie się w zb rod n i i k łam stw ie. N ic m n ie n a sy cić n ie m oże.

Jesteś p o tw o r n y , o b rzy d liw y ch ło p czy k . K o c h a m cię. C zu ję, jak przetw arzasz

m n ie w tw o je d ź w ię k i. i

B A L E A S T A D A R I p o m y śle ć tylk o, jak nisko u p a d łe m ! Ja, k tóry przed w ie k a m i w a lc z y łe m ze św ięto ścią sztuki, ja , k tó ry m a rzę teraz tylk o o tym , a b y m ó c sk o m p o n o w a ć ch o ć b y osiem tak tów dobrej m uzyki. T a sprzeczność rozryw a m n ie . O — c o za p ie k ło jest b y ć B elzeb u b em i n ie m ó c b y ć, n aw et dziś, artystą, ( d o I s t u a n a ) A le ty , id io to , b eze m n ie też b yłb yś n iczym . T o je d n o m n ie p o ciesza . N ie m o g ę w y ra zić teg o w ty ch p rzek lęty ch ludzkich p o ję c ia c h . A le to , c o się stan ie, n ie c h m ó w i sa m o za siebie. ( p r z e z d r z w i na l e w o w c h o d z i R i o - B a m b a , p r o w a d z ą c C io t k ę I s t v a n a i B a b c ię .) R

io-S O N A T A BELZEBUBA

645

B a m b a — p ro w a d ź tu b liżej te m a tro n y . N ie c h p atrzą i w id zą. D o b rze żeście p r z y s z li: b ę d ziecie tłem d la m o ic h p o m y słó w .

R I O - B A M B A A w ię c w id z im y teraz jasn o, że ca ła ta m ord ow arsk a le g e n d a n ie b y ła takim n o n sen sem , jak to się z p o czą tk u w y d a w a ć m o g ło . ( o b e j m u j e B a b c i ę ) W idzisz, J u lio , jak stare g rzech y m o g ą sta n o w ić w sp a ­ n ia łe tło d la n o w y ch p otw orn ości.

B A B C IA O , jak m i z to b ą dobrze, T eo b a ld zie.

C I O T K A ( d o B a le a sta d a ra ) Z a w d z ię c z a m W . K s. W ysok ości zu p ełn ą tra n sfo rm a cję m eg o siostrzeńca. K sią ż ę C iem n o ści n ie m ó g ł p o stą p ić łask a­

w iej. (c a ł u j e B ale a sta d a ra w r ę k ę )

B A L E A S T A D A R ( d o t r u p ó w ) P a n i b a r o n o w o : p roszę się zbudzić.

I p a n , p a n ie H iero n im ie także. ( t r u p y b a r o n o w e j i S a k a ł y i e g o o t w i e r a j ą o c z y ) . B A R O N O W A W . K s. W y s o k o ś ć : a le p roszę to w szystk o z a ła tw ić ła ­ g o d n ie , żeby H ierk ow i n ic się z łe g o n ie stało. J eg o tak ju ż w y c z e r p a ła ta zbrodnia, A le m yślę, że S a k a ly i m o ż e sobie p o z w o lić n a to , a b y zab ić jakąś ta m budapeszteńską w ietrzn icę, k tó ra g o śm ie lek cew a ży ć.

S A K A L Y I ( w s ta j ą c n a g le ) H i l d a ! C o ty tu robisz z ty m p o d ły m gra j­

k iem ? W m ojej o b ecn o ści śm iesz...? C z y ch cesz, a b y m c ię za b ił p o raz drugi ?

B A L E A S T A D A R N ie w ie p a n jeszcze, p a n ie b a ro n ie, że Is tv a n jest hrabią. O kazało się to tu, w k a n cela rii u w ejścia . D o k u m e n ty p rzejrzałem w chodząc. W szystko jest w p orząd k u . W y n ik a stąd , ż e Istv a n jest p o to m ­ k iem p a la ty n a C la p a ry , te g o , k tó ry b y ł p a n e m n a O ra w sk ich zam k ach . D ziad ek Istv a n a , za p lą ta n y w w o jn ie roku 48-e g o w n ieb a rd zo zaszczyt­

n y sposób — jak o szp ieg au striack i z p rzek o n a n ia — u c ie k ł tu d o M o r d o ­ w a n i i żył p o d z m ie n io n y m n a zw isk iem . M ia ł syn a, k tó ry u m a rł, p o zo sta ­ w iw szy n a św iecie Istv a n a . R io - B a m b a jest też h ra b ią — a le m n iejsza o to.

S A K A L Y I A to fa ta ln e . S tra ciłem o sta tn i a tu t. C o za n u d n a k o m p li­

kacja. W o b ec teg o b ije m y się, p a n ie h rab io.

I S T V A N M ó g łb y m p a n a z d y sk w a lifik o w a ć, a le n ie ch cę. G d y b y p a n wczoraj w ieczo rem w iedział,, że jestem jakim ś g łu p im h ra b ią , n ie o śm ieliłb y się p a n p o p ełn ić sam ob ójstw a, b ę d ą c w y z w a n y m . S n o b izm za b ija w p a n u w szystkie in n e u czu cia , p rócz zazd rości o n ią , k tóra jest teraz m o ja . ( w s k a ­ zuje na H i ld ę . L o k a j e p o d a j ą i m s z p a d y ) .

B A R O N O W A N ie d aj się te m u n ic p o n io w i. J a k k o lw iek u w o ln ił n as od problem u m a łżeń stw a z tą ( w s k a z u j e H i l d ę ) p a n ią , jed n a k m usisz p o m ­ ścić to, że śm iał ci zabrać k o b ietę w o g ó le , ( m ł o d z i lu d z ie b ij ą s ię ).

S A K A L Y I R ęk a m i d rętw ieje. Z a p o m n ia łe m w szystk ich n a jlep szy ch pch n ięć. Ja, który p o b iłem h ra b ieg o Sturza i T r a m p o lin ie g o . D o sy ć teg o . T o straszne. Skąd o n u m ie to w szystk o? ( p a d a p r z e b i t y . B a r o n o w a i lo k a je rz u cają się ku n ie m u , r a t u j ą go i p r z e w i ą z u j ą ) .

H I L D A A ch , I s t v a n ie : jakże c ię u w ie lb ia m ( o b e j m u j e I s tv a n a . W b i e g a p r z e z d r z w i na lew o K r y s t y n a , o w in i ę ta w c z a r n y s z a l).

646

S O N A T A BELZEBUBA

K R Y S T Y N A C o się tu d zieje? O c h — ja k że je s te m zm ęczon a. •— Sza­

lo n y w ic h e r w y ła m a ł p ó ł lasu n a stok ach C zik la. L e d w o tu trafiłam . A jak tu str a sz n o ! P ro w a d ził m n ie jakiś d z iw n y czło w ie k w staro-hiszpańskim stro­

ju , ( w c h o d z i d o n Jose I n t r i g u e z d e E s t r a d a w st r o ju G r a n d a z X V I I w ie k u ).

N ie g n ie w a j się, b a b c iu , a le o n m ó w ił, że to ty g o p o m n ie przysłałaś.

D E E S T R A D A W ita j, B altazarze. N ie m o g łe m w y trzy m a ć, ab y cię nie o d w ie d z ić . D z iś w n o c y p r z y je c h a łe m z R io . M a m u rlo p n a 2 m iesiące.

B A L E A S T A D A R P a ń stw o p o z w o lą sobie p r z e d s ta w ić : k och an ek mojej ż o n y , D o n J ose In tr ig u e z d e E strad a, a m b asad or k róla h iszp ań sk iego w Rio.

D E E S T R A D A ( z m i e s z a n y ) . W o ln e żarty, B altazarze...

B A L E A S T A D A R N ie ża d en B altazar, ty lk o B elzeb u b , K sią żę C iem no­

ś c i! C z y n ie w id zisz ty ch ro g ó w , ( w s k a z u j e n a g ł o w ę ) . S a m m i je przy­

p raw iłeś. A le teraz sta ły się sy m b o lem m e g o d ia b elstw a . S ia d a j. ( D e Estrada s i a d a , ale w i d a ć , ż e c z u j e się f a t a l n i e ) . T u ch o d zi ty lk o o to, a b y ten m łody m u zy k n a p is a ł so n a tę g o d n ą sa m eg o B elzeb u b a -— to je s t m n ie.

D E E S T R A D A C zu ję się fa ta ln ie w ty m w szystk im . N o tak, skoro ch cesz u d a w a ć w a r ia ta , to tru d n o . P a m ię t a m : m ó w iłe ś m i k ied y ś coś ta k ie g o p o p ija n e m u . J a je s te m w d z iw n y m p o ło ż e n iu : za m ia st d o M ad ry­

tu p o je c h a łe m n a F iu m e — B u d a p eszt w p ro st d o M o rd o w a ru . T era z w i­

dzę, ż e n ie m a w ty m ż a d n e g o sensu. T a m w M ord o w a rze, zaraz ze stacji, p o sz e d łe m w p ro st d o n ie z n a jo m e g o m i ca łk iem d o m u i z tą o to panienką, k tó rą w id z ę p o raz p ierw szy w ż y c iu , p rzy jech a liśm y tu, d o teg o kabaretu w op u szczon ej k o p a ln i. K o n ie p a d ły n a m p o drod ze i p ieszo, w śród w a lą ­ c e g o się lasu — n ie m a sz p o ję c ia c o z a w ich er...

B A L E A S T A D A R M ilc z e ć ! J a ci d a m k a b a ret! ( D e E s t r a d a m d l e je i w y w r a c a się n a w z n a k w fo t e l u . Kapelusz" s p a d a m u z g ł o w y ) .

K R Y S T Y N A T e r a z d o p iero ja s n o w id zę. J est ju ż z a p ó źn o . J a k och a­

ła m ty lk o Istv a n a .

B A B C IA A d o te g o o k a za ło się, ż e Istv a n jest h rab ią. P rzy p o m o cy K s ię c ia C ie m n o śc i b ę d z ie n a jw ięk szy m m u zy k iem św iata.

K R Y S T Y N A W szystk o p rzep a d ło . N ie c h b y sob ie b y ł, k im c h c ia ł — to m n ie n ic n ie o b c h o d z i! ( p ł a c z e ) J a g o tak strasznie, b e z n a d ziejn ie koch am .

S A K A L Y I O s ta tn i ra tu n ek p rzep a d ł. P a n n o K r y s t y n o : ja u ciek a łem od p a n i, b o b a łe m się m a m y i m eza lia n su .

H I L D A W id z ic ie ja k i o n jest p o d ły !

I S T V A N N ie p rzeryw aj m i. C oś za czy n a się w e m n ie tw orzyć. P ierw ­ szy te m a t so n a ty ... W fis m o l. ( z a m y ś l a s ię ) M a m ją c a łą w sobie, jak jakąś je d n ą , m g listą bom b ę.

B A L E A S T A D A R A c h ■— n a r e sz c ie ! C zasam i n a p ra w d ę śm iać m i się ch c e jak p o m y ślę, że o sta teczn y m c e le m te g o w szystk iego m a b y ć jakaś g łu ­ p ia son ata. O to , ja k sp siała, ż e tak p o w ie m — passez m o i l’expression — sa m a id e a B elzeb u b a w o sta tn ich czasach . S a m B elzeb u b , ab y przeżyw ać sieb ie isto tn ie, m u si b y ć jak im ś za g w a zd ra n y m m ec e n a se m sztuki i w irtu o ­

S O N A T A BELZEBUBA

647

z em — b o ta m je d y n ie o b ja w ia się jeszcze in d y w id u u m w fo r m ie jak iej tak iej p erw ersji. A reszta to m e c h a n ic z n a m ia z g a n ie g o d n a sp o jrzen ia n a ­ w e t n a jp o d le jsz e g o z d iab łów . N ie p r a w d a ż , G h eb n a zel? A ty d u rn iu , A z­

d ru b o t : czy ch ciałb yś p o m a jstro w a ć w ty m m e c h a n iz m ie n a szy ch id e a ln ie u r z ą d z o n y c h sp ołeczeń stw ?

I I . L O K A J ( śm ie j ą c się) N ig d y , W . K s. W y s o k o ś ć : w o lę słu żb ę w ty m k a b a recie.

I . L O K A J T o lepsze w k a żd y m razie o d E n fe r , lu b G ab aret d u N e a n t n a P la c e P igalle.

B A L E A S T A D A R A w ię c d o rob oty. P r z y g o to w a ć fo r te p ia n . B ech stein , czy S tein w a y ?

I. L O K A J B ech stein , W . K s. W ysok ość ( b i e g n ą w g łą b i o t w i e r a j ą w sp a n ia ł e g o B echste ina) .

K R Y S T Y N A P a n ie I s t v a n ie : j a p a n a n a p r a w d ę ... P o rzu ć to b u d a p esz­

teń sk ie p ad ło. P rzyp om n ij so b ie n a sze g r a n ie n a 4 r ęce. T a m , w n a szy m k o ­ ch a n y m , cich y m M o rd o w a rze — te n a sze w ieczo ry .

I S T V A N M a ło ic h b y ło , a w szystk ie za tru te tą p rzek lętą m iło śc ią b ez w zajem n ości d o cieb ie. W strząsam się z e w strętu n a sa m ą m y śl o ty m . G d y ­ b y m się b y ł z tob ą ożen ił, n ig d y n ie b y łb y m artystą. J esteś d la m n ie tylk o tem a tem d o m acab re - m e n u e ta , k tó ry b ęd zie 2-g ą c zęścią m o jej so n a ty , p raw dziw ej son aty B elzeb u b a . W id z ę to ju ż w y d r u k o w a n e w U n iv e r sa l - E d itio n , a p o św ięco n e b ęd zie k sięciu C ie m n o ś c i: D e m G eiste d er F in ster- niss g ew id m et — tak, ja k n a so n a ta ch B e e th o v e n a , k tó re b a w iły m n ie , g d y m ia łe m la t siedem .

B A L E A S T A D A R D a le j, d alej — n ie c h się coś d zieje jeszcze. W szyst­

k o to m ało.

I S T V A N T a k ? A w ię c p recz o d e m n ie , je d y n y n ę d z n y w y rzu cie su m ie­

n ia. N ie c h n ic n ie śm ie m i p r zy p o m in a ć ty c h m o rd o w a rsk ich m a ło stek ( w y j ­ m u j e n óż Z k ie szeni i z a r z y n a K r y s t y n ę ) .

B A R O N O W A D o b r z e jej tak — z a to , że śm ia ła n ie k o c h a ć m o je g o jedynaka. Z resztą i tak n ie p o z w o liła b y m n a to m a łżeń stw o .

H I L D A ( d o I s t v a n a ) T e r a z jesteś n a p r a w d ę m ó j. T o cielą tk o i tak n ie m o g ło b y ci w ystarczyć, ( s z e p c z ą Ze so bą. R i o - B a m b a z a c z y n a t a ń c z y ć z B a b ­ cią).

R IO -B A M B A Z ostaję d ia b łem n a starość. R a z e m z tą w ie d ź m ą stw o ­ rzym y jakiś straszliw y p sy ch iczn y d o m sch ad zek d la n a jtęższy ch in d y w id u ó w naszych czasów .

B A L E A S T A D A R O b y ty lk o b y ły . B o ję się, że b ę d z ie to tylk o zrzesze­

n ie k oop eratyw n e d la resztek b łą k a ją cy ch się sa m o tn ie artystów .

B A B C IA ( p o d r y g u j ą c ) N a p r a w d ę — p rzestać u d a w a ć m a tro n ę i n a ­ sycić się ży ciem jeszcze raz — n ig d y się te g o n ie sp o d ziew a ła m . T y le czasu b y ć czarow n icą i m u sieć u d a w a ć szan ow n ą w m a ły m sty lu m a t r o n k ę : to b y ­ ła m ęka. ( t a ń c z y z R i o - B a m b ą . J e d e n z lo k a i g r a , j h i m m y ” b a r d z o c i c h o ) .

648

SOK A T A BELZEBUBA

B A L E A S T A D A R T a k ie b ezn a d ziejn ie kar,, e to w o -d a n c in g o w e to w szyst­

ko, ta k ie n iesm a czn e. A le b ez tła n ic z e g o d o k o n a ć n ie m o żn a . A teraz — słu ch a j, I s t v a n ie : n ie p o w in ie n e ś tak b e zw zg lęd n ie o d d a w a ć się ż y ciu — na ty m u cierp i n a sze w sp ó ln e d z ie ło : in ic ja ln a son ata, zarod ek ca łej belzeb u - biej m u zyk i. D a ć c i zak osztow ać, a p o te m p rzecią ć w szelk ie p o łą czen ia z m o ­ żliw o ścią n a sy c e n ia — o to m i ch o d ziło .

I S T V A N N ie r o z u m ie m — w ię c ja ...?

B A L E A S T A D A R O d e jd ź n o o d tej p a n i. T o jest m ó j łu p . D la cieb ie to c h w ilo w o zab aw k a, d la m n ie — o sta tn ia m iło ść starca, k tó reg o ju ż n ic n ie czeka, c h o ć b y b y ł n a w e t B elzeb u b em .

I S T V A N I to W . K s. M o ść śm ie m i m ó w ić ? J a p ierw szy raz zrozu m ia­

łe m , czy m je s t n a p r a w d ę istn ien ie, a W . K s. M o ść c h c e m i to zabrać. N ie , w o lę ży cie , n iż w szystk ie m o ż liw e m u zy czn e u tw o r y a la B elzeb u b . W sztu­

ce b ę d ę czystym , b e z ża d n eg o , n a w e t m e ta fiz y c z n e g o zła. ( p a t r z ą na siebie, Z m a g a j ą c się w z r o k i e m a ż d o o d w o ł a n i a ) ,

B A R O N O W A T o w szystk o dob rze, a le czem u tak w ła śn ie m a się to od b y w a ć. W ty m n ie m a ż a d n ej k o n ie c z n o ś c i: c’est c o n tin g e n t to u t c e la •—

czy sty p rzyp ad ek . G d zieś w M o rd o w a rze n a W ę g r z e c h — c zem u n ie w M e k ­ syk u ? — S p o tk a ło się p r zy p a d k o w o p a ru lu d zi. A le czem u to w ła śn ie ten p a n m u si b y ć B elzeb u b em i te n S z e n tm ic h a ly i je g o w ła śn ie m a w yzysk ać d la c e ló w a rty sty czn y ch — te g o n ie ro zu m iem i n ie zro zu m iem n ig d y .

C I O T K A D la te g o , żeb y m ó j siostrzeniec, k tóry za stęp u je m i syna, zo­

stał w ie lk im m u zy k iem .

B A R O N O W A T o n ie jest w y sta rcza ją ca p rzy czy n a d la rzeczy aż tak w ie lk ic h , jak z ja w ie n ie się p r a w d ziw eg o B elzeb u b a. I d la c z e g o tu , a n ie g d zie in d z ie j?

B A L E A S T A D A R ( d o b a r o n o w e j ) G d zieś raz m u sia ło się to stać. C zy n ie w szystk o je d n o g d zie w o b e c n iesk o ń czo n o ści św ia tó w ? P la n e t jest w ie ­ le , p a n i B a ro n o w o . T o tak, ja k z szybkością ś w ia tła : jakaś b y ć m u si i to sk o ń czo n a — c z y n ie w szystk o je d n o czy 300 c z y 500 ty s ię c y k ilo m etró w n a sek u n d ę? ( I s t v a n s p u s z c z a g ł o w ę i s t o i z m a r t w i a ł y ) .

B A R O N O W A T a k , a le n ie lu b ię te g o a n tr o p o cen try czn eg o św ia to p o ­ g lą d u . J estem k o b ieta o św ie c o n a , u n b as b leu , jeśli p a n ch ce, ale a u fo n d jestem p a n teistk ą .

B A L E A S T A D A R N ie m o g ę teraz, n a p o czek a n iu , m ie ć w y k ła d u o k o­

n ie c z n o śc i p rzy p a d k u d la p recie u se’o w a ty c h m a tro n . H ild a , jesteś m o j ą : ch o d ź w m o je o b jęcia . J e d y n y w sw o im ro d za ju w ieczór.

H I L D A ( p a d a j ą c p r z e d n i m n a k o l a n a ) . O , m ó j je d y n y ^ W ię c to p r a w d a ? W ię c m n ie sp otyk a to n ielu d zk ie szczęście, że b ę d ę k och an k ą p r a w d z iw e g o B elzeb u b a ? J a ch y b a osza leję, ja te g o n ie p rz e ż y ję ! ( c z o łg a się u s t ó p B a l e a s t a d a r a ) .

I S T V A N H a — ja też te g o n ie p rzeżyję tak s p o k o j n ie ! Z ab iera m i je ­ d y n ą m i ło ś ć ! N a to d a ł m i ją , a b y m n ie ok ru tn ie ograb ić. ( rz u c a się na

B a le a sta d a ra , ale z a t r z y m u j e się, j a k z a h i p n o t y z o w a n y ) .

S O N A T A B E L Z E B U B A

649

B A B C IA C iszej, n a s z a t a n a ! A m b a sa d o r się o b u d z i i b ę d z ie n iep o trzeb ­ n y m św iad k iem . T o n ie jest jeszcze n asz człow iek.

D E E S T R A D A ( w s t a j ą c ) A leż jestem , d r o g a b a b ciu . J estem w asz, ż a ­ łu ję , że w szystk o to n ie d zieje się w H is z p a n ii: b y łb y m z te g o d u m n y . M o ­ żecie liczy ć n a m o ją d yskrecję. B altazarze, w ierzę, że jesteś p ra w d ziw y m K s ię c ie m C iem n o ści. B yć n a ty z B elzeb u b em , to w ie lk i zaszczyt n a w e t d la G ra n d a H iszp a n ii i am b asad ora J e g o K ró lew sk iej M o śc i.

I S T V A N Z ab iję teg o łotra, ( r z u c a się na B a le a s t a d a r a , k t ó r y p r z e w r a ­ ca się d o b r o w o ln i e ( p r z e d d o t k n i ę c i e m ) na z i e m i ę , r o z s t a w i a j ą c rę ce i ś m i e ­ j e się d e m o n i c z n i e ) .

B A L E A S T A D A R ( p a d a j ą c ) W a l, strzelaj, rżnij, k łu j! M n ie n ie za b i­

jesz n ig d y — jestem w ieczn y . M a sz rew olw er, ( p o d a j e m u r e w o l w e r . I s t- v a n kłu je go n o ż e m z d z i k ą f u r i ą kilk a raz y. B a le a s t a d a r ś m ie j e się dale j., Istu an o b łą k a n y z bezs iln ej złości c h w y t a r e w o l w e r i s t rze la w n ie g o sześć razy. B elz ebub w s ta j e , ś m ie j ą c się i p o d n o s i H i l d ę , b io r ą c j ą w o b j ę c i a ) .

B A L E A S T A D A R A teraz d o fo r te p ia n u , m yd łk u . T e r a z d o p iero ży cie przetw orzy się w tob ie n a ten p ie k ie ln y m e la n ż fo r m y z treścią, ja k ą jest sztuka. D o sy ć p erw ersji w ży ciu . N ę d z n e to jest, b o n ęd zn e, jak k ażda sztuka, ale je d y n e i złe — to jest n a jw a żn iejsze.

I S T V A N ( b u d z ą c się z z a m y ś l e n i a ) . C h o d ź, H ie r o n im ie . Z e m n ą p o ­ cieszysz się p o ty c h k o b ieta ch . Ja sa m p o trzeb u ję czegoś jeszcze, jak iejś m a ­ łej p otw orn ości, k tórab y m n ie p rzew ażyła n a ta m tą , c ie m n ą stronę m o je g o przeznaczenia. T a je m n ic a tej tra n sfo rm a cji jest n iezg łęb io n a , jak k olw iek p o sp o lite m o g ą b y ć jej ż y c io w e o b ja w y , ( b a r o n w s t a j e , Is tu a n go o b e j m u j e i o b a j idą w g ł ą b ) .

B A R O N O W A H i e r k u : n ie p o d d a j się te m u d e m o n o w i. M a m d la cieb ie jeszcze coś w r e z e r w ie : d zied ziczk ę zam k u K eszm ereth — c u d n a p ię t­

n a sto letn ia pan ien k a. O ty m m a rzy ła m p rzez ca łe ży c ie , tylk o n ie ch c ia ła m m ó w ić c i przedw cześnie.

B A L E A S T A D A R D o sy ć , stara p u r c h a w k o ! C z y n ie w idzisz, że o n id zie g rać m o ją sonatę, son atę B elzeb u b a — a d o te g o m u si m ie ć o sta tn ie tło.

O , szczęście b ez g r a n ic ! T e r a z jestem n areszcie czym ś w rod zaju artysty.

Przez n ie g o sp ełn ia się to straszliw e n a b o żeń stw o d o n ie z n a n e g o , n ie p o z n a ­ w a ln e g o zła, k tó reg o cząstkam i jesteście w szyscy w e m n ie.

B A R O N O W A A w ię c jest to rodzaj p a n teizm u , n a w e t w belzebubiczm ej tran sp ozycji m yśli.

B A L E A S T A D A R ( p r z e c h o d z ą c z H i l d ą w o b ję c i a c h ku f o r t e p i a n o w i ) . C ich o, t a m ! T u jest ap arat d o n o to w a n ia — m ożesz im p ro w izo w a ć z p o ­ czątku. ( w s k a z u j e p r z y r z ą d po p r a w e j stron ie f o r t e p i a n u ).

I S T V A N ( z a s i a d a j ą c d o f o r t e p i a n u ) . T era z n areszcie w iem , czym jest p rzestrzen n a k o n c e p c ja fo r m a ln a w m u zy ce. C a ła S o n a ta B elzeb u b a jest w e m n ie p o za C zasem . R o z w in ę ją ja k w a ch la rz — n ajw ięk sze d zieło od p o czą tk u św iata.

( B a r o n s to i z a n i m o p a r t y o n ie g o w z a c h w y c i e . K o l o o g o n a f o r te p ia n u s t o i B a le a s t a d a r z H i l d ą . I s tu a n u d e r z a p ie r w s ze t o n y d z i k i e j m u z y k i . R i o - B a m b a ta ń c z ą Z b a b c i ą f a n t a s t y c z n y taniec. B a r o n o w a w fo t e l u z a p a d a w tr a n s sł u ch an ia. P o d c z a s te g o k u r t y n a w o l n o z a p a d a ) .

650

S O N A T A B E L Z E B U B A

K u r t y n a

S O N A T A B E L Z E B U B A

651

A K T I I I

S a l o n B a r o n o w e j S z a k a l y i n a z a m k u w o k o li c y M o r d o w a r u . C a ło ś ć p r z e d ­ s t a w i a d o ś ć w ą sk i p a s ( d o 3 m s z e ro k o śc i) w z d ł u ż r a m p y . R e s z t ę s c e n y o d ­ d z i e l a o d części w i d z i a l n e j za s ło n a k o lo r u c i e m n o - w i ś n i o w e g o , m o g ą c a się r o z s u w a ć na d w i e s t r o n y . M e b l e ro k o k o . D r z w i n a l e w o i n a p r a w o . N a le ­ w o si e d z i B A R O N O W A i C I O T K A 1 S T V A N A — r o b i ą r o b ó t k i. K o l o nic h D E E S T R A D A , u b r a n y , j a k w ak c ie I I - g i m . N a k o m i n k u na le w o p a l i się

ogie ń. P o w o l i z a p a d a m r o k r ó ż o w a w y .

C I O T K A T a k jestem w d z ię c z n a p a n i b a r o n o w e j, ż e tę n o c p o z w o liła m i sp ęd zić tu ta j. M ę c z y m n ie n iep o k ó j o Istv a n a .

B A R O N O W A A leż, d ro g a p a n i : z c h w ilą , k ie d y o d n a la zły się te h r a b io w ­ skie p a p ie r y , kariera o tw ie r a się p rzed n im b ez zarzu tu . M eza lia n s p a n a S z e n tm ic h a ly i — to jest h ra b ie g o C la p a ry — z siostrą p a n i — w y b a c z y p a ­ n i, ż e ta k o tw a rcie to m ó w ię — d a się p rzezw y cięży ć w zu p ełn o ści. O ż e n im y Is tv a n a z ja k ą b o g a tą a m eryk an k ą, k tó ry ch ty le zjeżd ża tu d o M o r d o w a r u n a la to .

C I O T K A A c h — o to n a razie m n iejsza . B o ję się, że ten stary w a ria t w c ią g n ie g o w jak ąś a w a n tu r ę z tą so n a tą B elzeb u b a.

B A R O N O W A A le ż w r ó c ą n a p e w n o — n ic m u się n ie stan ie. T o ty lk o tak z w a n e a rtystyczn e p rzeżycia. W ię c e j m n ie n ie p o k o i m ó j syn.

D E E S T R A D A A leż, p a n i : ten g łu p i strzał w tę b u d a p eszteń sk ą h e te r ę -—

b o in a czej n ie m o g ę n a z w a ć tej p a n i -— d a się za tu szo w a ć w zu p ełn o ści.

A r a n a sam ob ójcza, że się tak z h iszp ań sk a w y ra żę, lek k a jest, ja k p iórk o.

M a łe m u śn ię c ie czaszki i c h w ilo w y p a ra liż p o ło w y c ia ła o d w y le w u krw i.

Z n a łe m iks tak ich w y p a d k ó w n a w o jn ie — o b ja w y te p r zech o d ziły b ez śla ­ du . ( L o k a j w c h o d z i Z l e w e j s t r o n y ) .

L O K A J P a n i h ra b in a C la p a ry , p roszę J a śn ie P an i.

B A R O N O W A Ja k a h ra b in a ? N ic n ie ro zu m iem .

D E E S T R A D A Z a p o m in a p a n i, że b ra t o jc a Is tv a n a ok azał się też h ra ­ b ią — tak z w a n y R io - B a m b a — z u p e łn ie a u to m a ty c z n ie . I n a ty ch m ia st, ja k p rzy sta ło n a d ż e n te lm e n a , w z ią ł ślub z ta k z w a n ą b a b c ią J u ­ lią z d o m u C eres. D r o b n a szlach ta, ale n ic n ie szkodzi. J e g o spraw ki m ło ­ d zień cze z a tu szu jem y rów n ież n a szy m i w p ły w a m i i w szystk o b ęd zie jeszcze dobrze. W n a szy ch cza sa ch n a d w ie lu rzecza m i p rzech o d zić trzeba d o p o ­ rządku.

B A R O N O W A A c h , tak — a w ię c proszę p o p ro sić tę p a n ią .

652

S O N A T A B E L Z E B U B A

C I O T K A Jak to p rzy jem n ie — w szyscy ta c y d obrze u rod zen i — takie ty tu ły — tak b ard zo m i p rzyjem n ie.

B A R O N O W A T a k — n ie z u p e łn ie — n ie w szy scy o czyw iście. A le ja ­ koś to b ęd zie, ( w c h o d z i B A B C I A J U L I A ) .

B A B C IA C zy n ie m a tu Istv a n a , p a n i b a ro n o w o ? ( b a r o n o w a r o b i p r z e ­ c z ą c y r u ch g ł o w y ) . N ie m o g ę ju ż czek ać w d o m u . C oś m n ie p o prostu w y ­ c ią g a , ja k korek z b u telk i.

B A R O N O W A Jeszcze n ie w ró cił, p a n i h rab in o.

B A B C IA Z o sta w iła m w ia d o m o ść, że b ęd ę tu.

C I O T K A J a tak sam o. P a n i b a ro n o w a tak a łask aw a, że n as przygarnia w tej ciężkiej ch w ili.

B A R O N O W A A le ja m yślę, że ta n o c dzisiejsza św ietn ie o d d ziała na je g o tw órczość. T o siln y ch łop ak . O n się n ie p o d d a n a p e w n o tem u m ar- c h a n d -d e -v in ’o w i. M ło d y czło w iek m u si się h a rto w a ć. P r o s z ę : n ie c h p a n i sia­

d a — b ę d z ie m y o c z e k iw a ć n o w in razem .

B A B C IA ( s i a d a j ą c ) T a k , w isto cie — to jest g łu p stw o . A le n iep o trzeb ­ n ie m u z a w ró ciła m g ło w ę tą m o rd o w a rsk ą le g e n d ą . S za len ie g łu p ia historia i tak o d d z ia ła ła m u n a w y o b ra źn ię.

B A R O N O W A T o a rty sty czn a d u sza w k a żd y m d u c h o w y m ca lu . A le za p o m n ia ła m p a n i p o g r a tu lo w a ć w y w y ższen ia n a d rab in ie sp ołeczn ej. Ser­

d e czn ie w in szu ję.

B A B C IA O c h — to drob iazg. B y le tylk o n ic złeg o z teg o n ie w yszło.

Już n ig d y w ię c e j n ie b ę d ę k łaść k a b a ły : p o rzu ca m też ch iro m a n cję, a n a ­ w e t a stro lo g ię n a zaw sze.

B A R O N O W A T a k — o b ecn ie n a p a n i stan ow isk u to n a w e t n ie w yp ad a.

D E E S T R A D A O c z y w iśc ie , p a n i h rab in o.

B A R O N O W A P roszę p a n i : k a b a ły się sp raw d zają, b o lu d zie p o d św ia d o ­ m ie d o c ią g a ją w y p a d k i d o p rzep o w ied n i. N a w e t g d y b y k o m u ś c o 5 m in u t sp ra w d za ły się w szystk ie p rzeczu cia , u w a ża ła b y m to za p rzyp ad ek w o b ec n iesk o ń czo n o ści te g o św ia ta i n iesk o ń czo n o ści zd arzeń i przeczu ć. C ’est to u t a fa it c o n tin g e n t, n iep ra w d a ż D o n Jose?

D E E S T R A D A O c z y w iś c ie : zasad a W ielk ich L iczb , p rosty rach u n ek p ra w d o p o d o b ień stw a . S ta ty sty k a coraz w iększą ro lę o d g ry w a w e w szyst­

D E E S T R A D A O c z y w iś c ie : zasad a W ielk ich L iczb , p rosty rach u n ek p ra w d o p o d o b ień stw a . S ta ty sty k a coraz w iększą ro lę o d g ry w a w e w szyst­

Powiązane dokumenty