• Nie Znaleziono Wyników

Każdą z form dojrzałych w swoje gwiazdy piszą, K ow ych drzew i zwierząt niebo otwierając

JÓ ZE F C Z E C H O W IC Z

P O E M A T

A L E P H — o to p i e r w s z a w sz e re g u lite r a p i s m a , k tó r e n a m u k a ­ za ło b ie g cz asów . P r z e z tę lite rę, j a k p r z e z p r ó g w ie c z n o ś c i za w s z e p r z e le w a się s t r u m i e ń is tn ienia . Z aP y t a ']my k o g o , c z y w ie c z n o ś ć i p o c z ą t e k są t y m s a m y m ?

A L E P H . A leń k ije, c o zn a czy S zk arłatn e, tak a jest n a z w a w iosk i, g d z ie z a ­ m ieszk ali królow ie. W d w ó c h izb a ch obszernej c h a ty , za m a ły m i szybkam i, m o żn a b yło w id zieć sa m eg o k róla Z y g m u n ta , je g o b a b k i starsze o d lasu, A n n ę i P a u lin ę, d zieci królew sk ie i p arob k a, W asyla.

B E T H . B iałoruskie m orze p ie n i się c a łą zim ę. W w a rstw a ch w o d y k ip ią cy ch n a d zalan ym i w y sp a m i roślin y m orsk ie m io ta ją się, n ib y w ło sy to p ie lic . B abki króla p rzędąc u ok ien ek n iera z w id z ia ły te ta ń c e w o d o r o stó w i p o k a zy w a ły je H u b ertow i. L ecz c h ło p ie c c h o ry i sm u tn y p a trzy ł k u za to c e o b o jętn ie.

G H IM E L . G n iew n y m i c io sa m i w ita ł to p ó r k rólew sk i szcza p y d rzew a oszro­

n io n e i tw arde. N ie ła tw o je b y ło rąb ać n a o p a le n ie izb a b y H u b e r t m ó g ł w y ch o d zić z łóżka i p rzesia d y w a ć p rzy z ło ty m o g n iu . B o siostrze je g o n a j­

w iększy m róz n ie przeszkadzał w w y p r a w a c h d o "lasu. W r a c a ją c sta m tą d za- zaw sze n iezw yk łe p rzy n o siła n o w in y : w id zia ła jęd zę, b ia łe g o je le n ia lu b sły ­ szała głosy sam osiekier.

D A L E T H . D łu g ą zim ę rozjaśn iło p rzed w io śn ie. P e w n e g o d n ia n a m orzu u kazały się b łęk itn e ża g le. T e g o ż d n ia Ir e n a p o d a r o w a ła b ra tu n o w y sk arb : o ło w ia n eg o C hrystusika, k tó reg o zn a la zła w śród zb u tw ia ły c h szyszek n a p a ­ górku, g d zie śn ieg i to p n ia ły .

H E . — H ira m , P a n Ś w ia ta , p rzy jech a ł d o n a s ! — rzekł k ról p a trzą c z g a n ­ ku p od słońce. B o okręt sta n ą ł ju ż w za to c e i w id a ć b y ło jak żeg la r ze u tw ie r ­ d zają lin y n a p a ch o łk a ch przystan i. S ta ł m ię d z y n im i czło w iek w futrze. Z io ­ n ął p raw d ziw ą w sp a n ia ło ścią .

W A W . W iosło srebrne w n ie sio n o przed n im d o c h a ty i za częła się rozm ow a n ielad a. — K ró lu Z y g m u n c ie , za czą ł p rzyb ysz — słyszałem , że m asz córkę

piękną.

— P raw d a to , p a n ie — od p a rł o jc ie c Ir e n y — u r o d ę d z ie w c z y n y w id zę n a w et ja, rodzic jej.

— K ró lu Z y g m u n cie, słyszałem , że u ro d za je w asze są słabe i przed n ów ek będ ziecie m ie li ciężki...

— M o je w ysokie sto d o ły p ełn e są ziarna. I n ie ty lk o za ziarn o córki m ej n ie od d am , ale i za w iększe skarby ziem skie.

— M o że od d allib yścią ją , k rólu, za zd ro w ie p ierw o ro d n eg o ?

Z A IN . Z ygm u n t, król stary, p o szed ł w g ó r y zo sta w iw szy go ścia w ch a cie.

L as ro n ił ig ły , sy cił się sło ń cem i c zło w ie czą b o leścią . S iw e o czy spoglądały k u za to c e i k łó c iły się z ża g la m i u tk a n y m i z b łę k itu : N ie ! N ie ! N ie ! ...

A p rzecież w y ra z „ N ie ” za czy n a się o d litery n u n , k tó ra jest w szeregu d o ­ p iero cztern a sty m zn ak iem .

H E T H . H a r d y p arob ek W a sy l k r ę c ił się p o izbie, d o rzu ca ł d rzew n a ogień i p o p a tr y w a ł w stron ę g o śc ia z p o d oka. H ir a m sied ział n a ła w ie jak w letar­

g u . M y śla ł o p ło m ie n iu i w ła d zy . B abki p rzęd ły jak zw y k le, H u b e r t kaprysił, p y ta ją c n ie u s ta n n ie : G d zie ta to ?

W reszcie przyszła Ir e n a , w o d n a i leśn a.

T H E T H . T a k a jesteś? Z d u m ia ł się P a n Ś w ia ta b o p ięk n a b y ła i d ziecięca.

A o n a , sy p ią c p o p o d ło d z e z w ię d łe ja g o d y k alin , z a n u c iła :

— ś n iłe ś m i się ż e g la r z u !

I za częła ta ń c z y ć z je d n y m je d y n y m z ło ty m listk iem z jesien i.

J O D . Ju ż je s t h a sło u c ie c z k i: p ło m ie n ie . O p u szczo n y m ły n trzeba p o d p a ­ lić. S to i o n w y so k o n a górze. G d y d o m o w n ic y p o b ie g n ą ta m , okręt rozw in ie ża g le. U m k n ie c ie o b o je, Ir e n o i H ir a m ie , c h o ć ty jeszcze n ig d y n ie uciek ałeś p rzed n ik im . M e w y p o le c ą za ok rętem , b o i k tó ż w ię c e j?

K A P H . C o krok p o ty k a się k o ń króla Z y g m u n ta . O to łu n a obrzeża n ie b io ­ sa. O to krzyki w sta ją n a d u śp io n y m i A leń k a m i.

N o c czerw ien ią za k ry w a g w ia zd y . K ró lu ...

L A M E D . L n ia n y strój H u b e r ta b ie li się n a izbie. P o b ie g ł ku p ożarow i h ar­

d y W a sy l, ru szyły n a w zg ó rze i b ab k i. C h ło p ie c rozb u d zon y, n iezd ro w y , w ok ­ n a sp o g lą d a , le c z o d w ra ca się o d n ic h słysząc skrzyp d w o jg a d r z w i: w tych z sien i sta n ą ł c zło w ie k w fu trze, w ty c h z k o m o ry — Ir e n a w św iecid ła ch i k o ra la ch , z n ie w o d e m n a ra m ien iu .

P rzep a d ło , H u b e r c ie , tw o je zd ro w ie n ie b ęd zie c e n ą m iłości.

M E M . M a le ją ża g le. Z b rzegu n ie sły ch a ć, że statek p ru je p ia n ę b ia ły ch g rzy w . N a statk u n ie słyszan o, ja k p lu s n ą ł to p ó r W a sy la rzu co n y z g ó r za u ciek a ją cy m i.

O św icie d o p a la się m ły n . D r z e w a ro n ią w o n n e ig ły , sy cą się d y m e m i słoń cem .

N U N . N a im ię m u : H u b ert, n a n a z w is k o : Z m a rły — p o w ied zia ła w różka, ję d z a z lasu , k tó ra n iera z d a w n ie j straszyła Iren ę. Z d arzyło się to n a p agórku p rz e c iw le g ły m o w e m u z p o g o rzelą . C h ło p ie c p o szed ł tam , a b y m ię d z y zb u t­

w ia łe szyszki p o ło ż y ć dar siostry, o ło w ia n ą figu rk ę.

S p o tk a ła g o w różk a i w yrzek ła g ło śn o to, c o o n sam m y śla ł o d w ielu ju ż d n i.

S A M E C H . S to d o ły króla Z y g m u n ta sto ją p u ste. P rzed n ów ek i g łó d — to b y ło je d n o , ja k w ie c z n o ść i p o czą tek . S zu m b ia ło ru sk ieg o m o rza , d zw o n y z d a le k ie g o k o ścio ła , p ła c z ch o reg o ... N ie , to n ie m o g ło p o m a g a ć n ik om u .

B abki p a tr z y ły w ok ien k a o tę p ia ły m w zrok iem , tak im sa m y m ja k im p atrzył w zim ie H u b ert. T e r a z i o n e n ie w id z ia ły w ło só w to p ie lic p o d w o d ą .

A I N . A n ta ły p iw a , b o c h n y ch le b a i sterty z iem n ia k ó w śn iły się p o n o ca ch

662

P O E M A T

P O EMA T

663

k ró lo w i siw ie ją c e m u coraz b ardziej. Ś n iły się k r ó lew icz o w i b ia łe je le n ie i g łu ­ c h y głos sam osiekier.

F E . F ira n k a u ok n a w io n ę ła i za trzep o ta ła , g d y g ło s z p o d w ó rza k rzy k n ą ł:

— O t w ó r z c ie ! P rzyb yw am o d H ir a m a . P o m o c w a m p rzynoszę.

C isza b y ła w izbie.

— O t w ó r z c ie ! S łu d zy m o i zaraz w n io są to b o ły z d o b rem w szela k im i n a ­ czy n ie z ja d łe m .

S ta n ą ł k ról Z y g m u n t w o k n ie i w y rzek ł te ty lk o s ł o w a :

— K u sz o n o m n ie ju ż n ie raz.

C A D E . K to słu ch a p ieśn i w ie , iż to je s t litera o siem n a sta i k o n ie c śp ie ­ w a n ia n ied a lek i.

K O P H . K to słu ch a p ie śn i w ie , ż e k o n ie c n a w szystk o p rzy ch o d zi, a kró­

lo w ie n ie są z p o d te g o p ra w a w y łą czen i.

N ie w ied zą c c o czy n i, w z ią ł Z y g m u n t kosę ze ścia n y w sien i i w y szed ł ku la so w i. Z a n im szed ł ktoś z k osą, le c z n ie w id z ia ln y . G ło d n y , le d w ie n arzęd zie sw o je trzym ający, k osił król, n ie w ie d z ie ć co. Z a m a c h iw a ł się ostro i c ią g n ą ł sta lą p o p ow ietrzu . A o n o b y ło b łęk itn e, ja k n iek tó re ża g le.

R E Z . R ż y k u la w y k oń . P ła c z e W a sy l ta k , ja k to m ężczy źn i p ła czą . J e d n e g o d n ia zn a la zł p a n a sw eg o p o d d rzew a m i n a k osie, m a r tw e g o i H u b e r ta w ja ­ sności ln ia n ej o d zieży , zm a rłeg o w izb ie. N a je d n y m sło ń ce p ło n ę ło czerw on e, za ch o d o w e, szkarłatne, a leń k o je. N a d r u g im krzyżyk b y ł, krzyżyk z cien ia ra m y ok ien n ej.

S Z I N . S zu m ia ła p ia n a p r z y p ły w u , g d y Ir e n a w y b ie g ła n a p rzeciw p ra ­ b abkom .

— P rzyb yw am d o w a s w o d w ie d z in y z k ra ju z ło ciste g o , w io z ę w a m to b o ły z d ob rem w szelak im , p o m o c w a m w io z ę !

-— C zyś n ie w id z ia ła p o d rod ze b ia łe g o je le n ia ? A n i w różk i? I n ie słyszałaś...

— A ch , to ta k ie ty lk o b a j k i!

■— W ied z, że z p o g rzeb u w ra ca m y . W a sy l jeszcze ta m la m e n tu je i zaw od zi na m o g iłk a ch . C zy słyszysz?

— S łyszę — serce u p a d ło w I r e n ie — słyszę. T o je s t sam osiek iera...

T H A W . T a k się k o ń czy g m in n e śp ie w a n ie o n a rzeczo n ej P a n a Ś w ia ta , c o g o b łęk itn e ża g le n o siły p o b iałoru sk im m o rzu i o k ró la ch , k tórzy w y m a rli w w io sce zw an ej A leń k ije, c o się w y k ła d a : Szk arłatn e. S erco m , k ró lo m i śp ie­

w ak ow i spokój dobry.

TH A W . Ostatnia to w szeregu liter odwiecznych. Ostatnia jak

liść zapalony przez jesień i wiszący na drzewie samotnie w zlocie

swoim czasu zimy, przedwiośnia i wiosny.

Powiązane dokumenty