• Nie Znaleziono Wyników

525 barwy; znane są bowiem krainy, w których inną

barwę za żałobę uważają. Podobnie też nie ton, jako ton, czy to jako pojedyncze brzmienie uwa­

żany, czyli też jako zasada tonowa do utworu muzycznego, jest wyrazem idei, lecz idee mistrz wnosi w tonyr, strojąc z nich szatę dla niej, w któ­

rej ona jedynie widomym stać się może ideałem.

W p rawdzie tony mol odpowiadają bardziej smę­

tnym uczuciom, a przeciwnie tony dur ku weso­

łości podniecają; wszelako są to tylko środki ku celom, nie zaś idea sam a; albowiem z tej samej zasady tonowej (n. p. D. dur) inna będzie weso­

łość tryumfalnego marszu, a inna skocznego ma­

zurka; również z D mol inny będzie smutek po­

grzebowej pieśni, a inny dumki naddniestrzańskiej.

W szelako pewien znakomity uczony naszego wieku ( Schubarfs Ideen z u einer Aesthelik der Musik. Wien 1806J inne widzi znaczenie w to­

nach wziętych jako zasady. Powiada ón n. p. że ton B dur ma znaczenie szczęśliwej miłości, do­

brego sumienia, nadziei i tęsknoty za lepszym światem; ton D mol odpowiada przyrodzie me­

lancholijnej niewieściej, podległej splinowi, w a- porom; ton Cis dur ma w swym udziale skargi niewzajemnej m iłości; ton A dur jest tonem oświadczeń niewinnej m iłości, zadowolnienia z swego stanu, nadziei zobaczenia się przy rozsta­

niu się z kochankiem, wesołość młodzieńczą i za­

ufanie w Bogu i t. d. Hebenstreit popiera zdanie /Szubarta, i nazywa prozaicznemi naturami tych,

Z eszyt V. 1847. 67

526

którzyby to znaczenie tonów za przesadę wzięli.

Być może, iż potrzeba w iększą czarą z kastalskiej krynicy czerpać, by dojrzeć poetycznej strony to­

nów; ależbo panowie, poezya jest tylko rodzoną siostra prawdy,-a gdzie idzie o istotę rzeczy, tam podobno lepiej z samą panią jak z jej siostrą po­

mówić.

Przepraszam łaskawych czytelników, żem za daleko zboczył od zamierzonego celu uwag nad uprawa języka naszego. S ą rzeczy, które niepo­

dobna objaśnić, wytłumaczyć, bez okazania ich pokrewieństwa z innemi. Ja k bowiem niektóre choroby ciała podobnemi oznakami o sobie znać dają; tak i mylne pochody myśli mają podobne sobie ścieżki, a często tak równoległe, ie niepo­

dobna puścić się jedną, nie spojrzawszy na dru­

gą. Nim jednak tę równoległość powyższych przykładów z uprawą języka naszego wskażemy, powiedzmy, co nam do tego jest powodem.

Od dawna już słychać u nas -o filozoficzności jeżyka; nikt wszakże nie w yłożył nam jasno, na czem właściwie ta filozoficzność polega. Niewie­

rny więc dotąd, czy pod tą filozoficznością rozu­

mieć mamy filologią w nowszem jej pojmowaniu z jej wpływem na historyą; czyli też język sam ma być częścią istotną filozofii i zawierać w so­

bie jakieś zasady tejże. W prawdzie przedmiot sam, roztoczony, rozwinięty ze wszystkich zwo­

jów , okazany we wszystkich częściach składo­

wych, i ze wszech stron, stanowiłby, jak mówi

szkoła, swoje orzeczenie rodzime (definicją ge­

netyczną), wszelako świat ma dziś swoje naro- wy, i z góry chce wiedzieć, co mu ktoś sprzeda­

je. Boć to u nas urosło przysłowie v „Kupił ko­

ta w workuu a w naszym, świecie literackim. mo- żnaby nie raz, wydać pozew de laesione ultra dimidiumr mianowicie zaś „gramalykarzomu.

Owoż. ten świat znarowiony chce naprzód wie­

dzieć , co to. je st, o czem ma słuchać? myśleć, przekonać się, i-zdobyć n a własność ducha^ swe­

go. I zaiste, uczyć kogoś filozoficzności języka, nie- dawszy jej orzeczenia; żądać, by się przy­

patryw ał sam rzeczy i o- niej powziął wyobraże­

nie dokładne, gdy nawet sami autorowie, jak pó­

źniej okażemy, częstokroć różnią się w. zdaniach 0 tej filozoficzności: jest to schować klucz od drzwi wchodowjch, i; żądać od kogoś, by komi­

nem w lazł do domu, obejrzał wszystkie pokoje 1 piwnice, i powziął o całej budowli wyobraże­

nie. Lecz mniejsza o tę niegrzeczność literacką;

zastanówmy się raczej, czem mogła by być owa filozoficzność, jeżeli jest możebną.

Doskonałym możnaby nazwać jeżyk zdolny wyrazić własnemi zasobami, treścią i formą w ła­

snego rdzenia * wszystkie objawy świata ducho­

wego i umysłowego; więc nie tylko wszystkie przedmioty z łona przyrody widomej, lecz każdy

1. Pod treścią rozumiemy wszystkie w yrazy wchodzące w skład je ż y k a ; pod form^ postać, przemiany i odmiany gramatyczne wy­

razów i ich składni w różnych czasach.

528

pomysł, każde ideę, każde uczucie, każdy tegoż odcień, słowem wszystko, co we mnie I po za mną.. Język odpowiadający tym warunkom sta­

nąłby na najwyższym szczeblu doskonałości swe­

go wieku. W szakże ta doskonałość jest i będzie zawsze tylko idealną, a gdyby nawet była rze­

czywistą kiedykolwiek, byłaby przecież wzglę­

dną tylko doskonałością; gdy bowiem zakres wiedzy z każdym wiekiem rozszerza się, jasną jest rzeczą, że i zakres języka rozszerzać się musi. Ze względu więc na historyczną przeszłość języka, której w różnych czasach różne widzimy oblicze, i ze względu na przyszły stan treści i formy językowej zdawałoby się , że jest jakaś zasada, mogąca nam, czy to z przyrody języka, czyli też innym sposobem, okazać konieczność przeobrażeń językowych, tudzież ku czemu ję­

zyk dążył przez wieki i dziś dąży, równie też i drogę, którą szedł, i sposób, przez który szcze- powość jeżyka w yrosła na narodowość; któraby nam wreszcie podała prawidło, według którego nowotwory winny być kształtowane. W tenczas to nietylko poznalibyśmy przyczynę, dla czego W ujka „łokiyu przeszło na fakcie, ( a nawet dziś w znaczeniu „rąk“ nie używane) „przyszcieu na przyjście, „nazdzianyu na nadany, „przed~

sieu na przecie, „zeszcieu na zejście, „ociec'*

na ojciec, nrzeczamu na rzeczom, „trzaszczkau na trzaska, „w stoiviechu na w słowach, „sze- roceu na szeroko; jakoteż dla czego nszczo- drobau wyrosła na szczodrobliwość, nkupu na

529

Powiązane dokumenty