• Nie Znaleziono Wyników

BEZ BUTÓW

W dokumencie Na Polską Macierz Szkolną (Stron 48-51)

Mizernego, ^biedzonego, ubożuchno, lecz czysto ubranego, bardzo sym pa­

— Ż a r t u j e pan ? Chodził w zeszłym

wienia wartości umysłowej czło­

wieka.

Sprężynie, która sprawia chód w zegarze, odpowiada ciekawość w człowieku. Stanowi ona, p rz y n aj­

mniej w ta k im stopniu, wyłączne znamię jego człowieczeństwa. Przez naukę prowadzi do wiedzy, przez wiedzę dosięga w pojęciach praw dy w czynach — twórczości; przez tw ó r­

czość — zdobywa piękno; w urządze­

niach społecznych sprowadza lad, spokój, wolność; przez nie z a ś czło­

wiek wywalcza i zapewnia dobro.

Tego, co stanowi, ja k myśli czło­

wiek, dostarcza przyroda, a w n ie j — dziedziczność, przez długi szereg po­

koleń uzyskiwana i zdobyw ana. T e­

go, co myśli człowiek, dostarcza ży­

cie, nauka, wiedza, a p rz y te m ów poziom k u ltu raln y , n a k tó ry m p o ­ stawiło człowieka urodzenie lub wła­

sna praca i zapobiegliwość.

Myślenie jest czynnością i j a k k a - przedmiocie powinno się wówczas stać i staje się dociekaniem istoty przedmiotu. Znaczenie i ważność przedm iotu myśli a siła i kierunek tego człowieka, pożądanem. Owszem, częściej nawet, jak tego dowodzą te wszystkiemi zgoła zjawiskami życia się unoszą, na powierzchni tego ży­

cia, niby wierzchołki skał podwod­

nych, sięgających dna morskiego, zdradnie stercząc, grożą stale rozbi­

ciem łodzi ratunkow ej, zbawczym, choć spóźnionym prądem postępu poruszanej.

P rzyczyn, wprowadzających ową bezmyślność do życia i je w życiu podtrzym ujących, należy szukać nie tylko w lenistwie, niby wrodzonem człowiekowi, nie ty lk o naw et w niz- kim poziomie k u ltu ry danego naro­

du, lub zresztą w jego pochodzeniu rasowem, lecz przedewszystkiem, i to głównie, w pewnych instytucjach społecznych. Dla ty ch to bowiem in­

stytucji to dociekanie myśli w jej n a tu ra ln y m rozwoju staje się zwła­

szcza niebezpiecznem. I rzecz dziw­

na, a zarazem bieg spraw ludzkich wymownie w ykazująca, im bardziej

47

j ak a in stytuc ja z takich sięga swym początkiem w czas ubiegły, im bar­

dziej jej pochodzenie otacza mrok dziejowy, to jest, im jest s taroż yt- niejszą, [tem widoczniej bezmyślno­

ści pożąda, na niej się silniej opiera;

skuteczniej do niej prowadzi, zawzię­

ci ej z dociekającą myślą walczy.

Płodem ostatecznym a widocznym dociekania myśli, nim ona przybierze formę i inoc czynów, stają się utw o­

r y piśmienne. W alka z utworami piśmiennemi nie byw a bezpieczną.

Zawsze zb y t głośna, okazuje się czę­

stokroć nawet spóźnioną. Niszcze­

nie pewnych płodów myśli w posta­

ci utworów piśmiennych p rzytem nie stanowi jeszcze wszystkiego. 0 - tóż zapobieganie powstawaniu takich utworów zjawia się j a k o ‘prosta ko­

nieczność.

Zapobieganie dwojakie nastręcza sposoby: p izytępianie myśli jako n a ­ rzędzia i odrywanie myśli od docie­

kania, to jest, od swobodnego do­

bierania sobie przedm iotu myślenia, a to przez narzucanie jej stale inne­ bezmyślność. Zegar iść przestaje.

Bezmyślność staje się znamieniem społeczeństwa, w niem — koterji, partji, stanów. To w ytw arza klęskę narodu, spowodowuje i u trzym uje jego upadek, ta m u j e rozwój wszelki, uniemożliwia postęp n a tu ra ln y .

P rzytępianie myśli jako narzędzia odbywa się w latach młodzieńczych jednostki ludzkiej. Odrywanie m y ­ śli od d o c ie k a n ia — przez całe życie człowieka. L ata młodzieńcze jedno­

stk a ludzka przepędza zwykle w szko­

le. Szkoła przeto, przynajm niej na

pozór, przedstawia się jako najprost­

szy ra tu n e k w tej klęsce ogólnej, jako najpewniejsze lekarstwo z a ra­

dzające złemu.

K orz ystajm y więc z możności ra ­ tu n k u . Chwytajm y się lekarstwa!

Szkoła przedstawia trz y stopnie:

jest ludową, średnią, uniwersytetem.

Lecz by ów ra tu n e k był skutecznym, lekarstwo — zbawczetu, nie zapomi­

najm y, że na pierwszych dwóch sto­ podsycanie ciągłe ciekawości. Uczeń, będąc prowadzony przez pedagoga (stąd jego nazwa), dochodzi sam do pewnych rezultatów w myśleniu swojem, docieka, niby odkrywca dany fa k t naukow y, wysnuwa samodziel­ nadal nie zrozumiałem i niepojętem, nie rozwija się, lecz się przytępia, słabnie i ostatecznie drętwieje...

Ignacy Radliński.

zdoła n a jr o zu m n ie j przystosow ać się do potrzeb zie m i ojczystej.

B a d a n ie k ra ju o d kryje m u bo­

gactwa i n ied osta tki, a św iadom ość ich, pozw oli m u w yzysk a ć należycie strony dodatnie i za stą p ić braki in n y m i c z y n n ik a m i n a tu r y m ate- rja ln e j lub naw et duchow e w arto­

ści, które m ożn a rozw inąć przez w y­

chowanie.

To, co m oże być dobre dla P o la ­ ka, kształcącego się w A m eryce, m o­

że n ie wystarczać lub m oże być n ie ­ zu p ełn ie odpow iednie dla P o la ka , wychow yw anego w P olsce i dla P o lski.

Z tego w ła śn ie pow odu w y n ik a istotna porzeba g ru ntow n ej n a u k i o k ra ju o jczystym we w szelkich szko­

łach i na w szystkich poziom ach.

Z tego też w yp ływ a koniecz­

ność, by dobrze z n a li nie tylko ce­

chy narodu, ale i w łaściw o ści zie m i ojczystej zarów no ci, co chcą ro zu ­ m n ie kierow ać n a w ą państw ow ą, ja k i ci, co pragną w skazyw ać drogi i cele kształcenia i w ychow ania m ło­

dych pokoleń dla dobra narodu, który w takich a nic in n ych w arunkach geograficznych m a się rozwijać.

P. Sosnow ski.

Stary dwór.

S ta ry dw ór w id zia ł wiele. W tu lo n y w lip sploty Jeszcze bitwę, co w sadzie szalała p a m ięta — B u rza przeszła. J a ś m in y znów pachną i m ięta, I ra n ek ze sn u w staje różow y i złoty!

W m urach ku le tkw ią . O kna i d rzw i potrzaskane, I jeden biały fila r sterczy, gdzie gan ek,—

N a traw nikach dziew a n n a k w itn ie i ru m ia n ek , W in n e liście bieloną oplatają ścianę.

W io sn a p rzyszła, ta sa m a d zisia j, co przed laty, I nowe życia tchnęła w sad, gdzie d rzem ią ko śc i—

P rzy szła z dobrą n o w in ą w ia ry i m iłości!

I tam . gdzie k u l szalała zam ieć i szrapneli,

B rzęczą roje pszczół skrzętnych, m iodne pach ną kw ia ty I dw ór stary, ja k d a w n iej, pośród lip się bieliJ

Z uzann a R abska.

W dokumencie Na Polską Macierz Szkolną (Stron 48-51)

Powiązane dokumenty