Prawdziwy p a trjo ty z m w życiu jednostki i narodu stanowi czynnik najwyższej wartości moralnej, bo
„każdy z Was w duszy swej ma ziarno przyszłych praw i miarę przy
szłych granic. O ile polepszycie i powiększycie duszę Waszą, o ty le polepszycie prawa Wasze i powięk
szycie granice W asze” (Mickiewicz Księgi Narodu Polskiego i Pielgrzym- stwa Polskiego).
Prawdziwy p a trjo ty z m nie posia
da nic w sobie z bezwzględności, krzykliwości, szowinizmu; uznaje wielkość innych narodów i rozumie, że i one mogą swoją ojczyznę mi
łować; czci i szanuje wszystkich, co chlubnie zapisali się na k arta ch dzie
jów ogólno-ludzkich.
Prawdziwy p a trjo ty z m nie jest wyłączny, ani zasklepia się w cias
ny ch granicach: ob ej mu j e całą histor j ę Polski i wszelkie wielkości polskiej historji; chlubi się zarówno Kazimie
rzem Wielkim, j a k Mickiewiczem,—
4 49
Skargą, ja k Kościuszką, — królową na frazesach i deklamacyjności; jest czynny i p r a k ty c z n y — uczy nas dzia
łać, cierpieć i pracować dla Oj
czyzny.
Prawdziwy p a trjo ty z m każe nam szanować przedstawicieli władzy, — modlić się za pomyślność państwa,—
przyjąć bez zastrzeżeń tę jego formę k o n sty tu c y jn ą , za k tó rą opowiedziała się większość narodu, — chętnie po
nosić ciężary społeczne, ja k podatki, powinność wojskowa, służba obyw a
telska.
Prawdziwy p a trjo ty z m zachęca nas do oświecania współobywateli, do szerzenia wśród nich zdrowych idei przez prasę, odczyty, broszury,—
pomny, że nieprzyjaciele dobra p u blicznego zwykle m ętnych źródeł szukają.
Prawdziwy p a trjo ty z m opiera się na tolerancji i braterstwie; zwraca się najpierw do współrodaków; p r a gnie na podłożu wolności, równości i braterstw a ukształtować duszę n a rodową; szuka wszystkiego, co zbli
ż a — unika, co rozdziela.
Nie możemy się -spodziewać osią
gnięcia takiej jedności moralnej, któraby wyłączała wśród nas kon
flikty w dziedzinie idei, poglądów, uczuć; ale niechże te konflikty będą rozstrzygane bez uprzedzeń i złej woli, w duchu istotnego liberalizmu, z ustawiczną troską o uszanowanie przekonań przeciwnika, z przeświad
czeniem, ze każdy z nas posiada p ra dobrych nauczycieli, więc najpilniej
szą sprawą jest kształcenie nauczy
cieli. Zakładajmy seminarja i kuisy pedagogiczne.
Do sem inarium trz e b a przyjm o
wać tylko młodzież dobrze przygoto
waną, tego przygotowania nie dają szkoły dzisiejsze. Pilniejszą więc jest reforma szkoły niższej i średniej!
Aby reformę szkoły przeprowa
dzić, trzeba odpowiednio przygoto
wanych nauczycieli!
go postanowienia. Postanowić mo
że każdy tylko w swojem imieniu.
Więc postanówm y raz sobie, że będziemy się starali, aby żadna szko
ła polska nie była złą szkołą i tępm y chwasty naprzód w sobie. Dzisiejsi nauczyciele nie są dostatecznie przy
gotowani, ale gdy tę świadomość po
wezmą, a zabiorą się do pracy nad sobą w imię miłości polskiego dzie
cka i sprawy oświaty polskiej, to do
skonaląc siebie, podnosząc wartość swego nauczania, swoich metod pe
dagogicznych, zrobią ten pierwszy krok, któ ry utoruje drogę młodym ich następcom, przez nas już w lep
szych wychowanych warunkach.
Byle raz ty lk o zacząć i zacząć n a prawdę!
W iedza i natchnienie.
Nauczyciel powinien mieć w y
kształcenie ogólne, nauczyciel powi
nien mieć przygotowanie zawodowe.
Gdzie tam! nauczycielem trzeba się
urodzić, trze b a mieć talen t do n a u czania, jak do m uzyki. Cóż więc tu potrzebniejsze: wiedza czy n a tchnienie?
A ja powiadam: jedno i drugie, a raczej coś trzeciego, co z połącze
nia tych dwu pierw iastków po
wstaje!
Wiedza — to erudycja, to zbiór faktów, prawideł, formułek, zdań i poglądów cudzych, to wierzchnia t y l ko tfttrstwa naszego umysłu, to bo
gactwo, ale pamięci tylko.
Natchnienie — to przejaw tw ór
czości nieświadomej, ale tkwiącej głęboko w uczuciach, w poglądach człowieka, ono wydobywa się z głę
biny duszy. Do tej głębiny przeni
k a ją i pojęcia naukow e takie, które człowiek prawdziwie sobie przyswoił t. j. przerobił, związał z całym swym poglądem na świat, ukochał jako myśl własną, jako przynależność swej osobistości.
Taka tylko wiedza stanowi p ra wdziwego nauczyciela, więc nie wo
łajm y nieopatrznie: precz z nauką!
lecz głośmy hasło: precz z nieu
ctwem, u k ry ty m poza pozorami roz
ległej wiedzy!
N ie straszne przekleństwo.
„B odajeś cudze dzieci uczył!”
Nas to już dziś nie przestrasza, bo przecież uczymy nie cudze, lecz swo
je, polskie dzieci.
Aniela Szycówna.
Z Konr. Ferd. Meyera.
W czoraj, w szafie p o rząd k u jąc, w śród starzy zn y -m zat-lazł różnej—
Przeki zan y m i od ojca —
pierw szy kubek m ój podróżny.
K iedym , nucąc sobie zcicha, ku rz zeń ścierał dookoła, Zdało mi Się, że wiatr górski
siwy włos m ój zwiewa z czoła.
Zdało się, że p a c h n ą niwy, K ędym d rz im a ł w letn ie znoje, Że te w szyslkie, z k tó ry c h piłem
na w ędrów kach, szum ią zaroję.
Alfred Tom*
Sen wybrzeża o morzach i mórz o wybrzeżu...
Życie to albo brzeg, na k tó ry m m ieszka n u d a — albo m orskich w ycieczek zurudziecka u łu d a...
K to je st n a brzegu, mówi: „o jakże b o g aty w idnokrąg ty ch , co m ogą w nowe d ążyć św iaty — co to za rozkosz płynąć, płynąć z szum em f di, m arząc lądy nieznane, śniąc zam ki z k o rali” ...
a gdy nareszcie m orskie rozpocznie podróże, przek lin ać będzie rafy , m ielizny i b u r z e
---K to je st n a pełnem m orzu, mówi: „ o w ybrani, k tó ry m p rzy p ad ła dola w najcichszej p rzy stan i, w śród pól, w innic, w śród w onnych ogrodów zieleni — w pewności ju tr a żyją, ja k w niebie zbaw ieni” ...
a kiedy m u gościnę dadzą brzegi żyzne
przeklinać będzie dni je d n o stajn y ch s z a rz y z n ę --- — W ięc, o zaspokojenie w alczący szerm ierzu,
pom nij, że się go żadną nie dokupisz ceną — zaspokojenia niem a, a Szczęście to jeno
Sen w ybrzeża o m orzach i m órz — o w ybrzeżu...
A nna S łon czyńika.
51
U D R Ę C Z O N E J ‘l
Czcigodnej p a n i A ntoninie.
W ilk o ń s k ie j pośw ięca A u to r.
M ó w iła , ja k ą ś troską dręczona ponurą, Ż e ją duch m iza n tro p ji opanow ał w raży;
M ó w iła , że d ziś dla n ie j głos lu d z k i torturą, Ż e ją naw et rozdrażnia w ido k lu d zk ie j tw arzy...
M ów iła, że ją fa la udręczeń p rzen ika , Ż e w głębi swego serca czuje tylko zgrzyty;
Ż e w n iej, n ib y uragan, złość szaleje dzika, Ż e je j u m y sł k ir a m i chm u r czarnych sp o w ity...
T a k p o u fn ie, obecny stan sw ej d u szy streszcza;
A choć n ib y je j słowa noszą p ra w d y zn a m ię, C zujesz, że, m ów iąc słow y p rzep ięk n em i wieszcza,
„ J ę z y k k ła m ie głosowi, a głos m y ślo m k ła m ie ...”
B o w tej czystej, przezacnej a w ra żliw ej d u szy T y le uczuć szlachetnych skłębiło się n a dnie;
Ż e ich żaden zgrzyt przeczeń opornych n ie zgłuszy, A po czynach w net ka żd y treść serca odgadnie.
W ięc skądże ja d w rzekom y w tem sercu gołębia?...
S k ą d złość ta, co pozornie zatru w a je j d uszę?...
K tó ż z n as je j nie dośw iadcza, gdy m y ś l sw ą zagłębia, W obecnej, przestraszliw ej św iata zaw ierusze?/
K tó ż z n as d ziś n a hjobow ej n ie sta n ą ł Golgocie, T a k morderczo dla gniew u, dla u niesień żyzn ej, Gdy się w skroś zazębiają w g ig a n tyczn y m splocie
L dręczenia jednostek z m ę k a m i O jczyzny!...
T u dziecko, n ib y ptaszę w yrw ane ze stadka, Z a m acierzą, za ojcem, za rodzeństw em k w ili;
T a m , w rozłące z drogim i, bliska sza łu m atka, J a k b y ją nagle żyw cem do tr u m n y zło żyli...
M ą ż — żony, żona swego p o szu ku je m ęża;
T u siostra, ż y ją c łza m i, w ciąż m y ś li o bracie;
T a m ojciec, bez ro d zin y, chory m ózg wytęża, B y m ógł cudem zn ęk a n ych u tu lić w sw ej chacie!...
W czorajsi, ta k zasobni, a d z is ia j żebracy, O ra tu n e k za m orza w ołając napróżno.
M u s z ą d ziś n a obczyźnie, bez środków , bez pracy, A lbo z głodu um ierać, albo żyć... ja łm u żn ą !...
l ) W iersz te n b y ł w ypow iedziany przez a u to ra n a zebraniu kolonji polskiej u pp. P aderew skich w R io n d Bosson, w sty c z n iu 1915 r.
D ziś ka żdem u z tej rzeszy rozbitków strapionej, B ó l we d n ie grozi szalem — nocą sen odpędza:
B o w yciąga ju ż k u n im swe krw iożercze szp o n y T a k bliska, a tak straszna w sw ej ohydzie nędza!...
W nas w szystkich gniew bezsilny, ja k orkan się m iota, Ż e n ie m ożem n iw polskich zażegnać r u in y ; Ż e w m ękach bezgranicznych, w m orzu k rw i i biota,
Śród sztandarów n a m wrogich g in ą nasze s y n y !...
N a m w szy stk im d ziś sądzono d a n tejskiem żyć piekłem , B o, gdy nasza nad P o lską k rą ży m y ś l skrzyalata, D y szy m klątw ą, że w losów p o w ik ła n iu w ściekłem P o la k m ia ż d ż y P o la ka , brat m orduje brata!!...
S ą chwile, że gad bólu w nętrzności n a m targa, Ż e m ózgi ja k iś tu m a n ołow iem przyg n ia ta , Ż e z ust się w ydobyw a przekleństw o lub skarga...
Ż e w piersiach m a m y harpje, a w m y śla c h sw ych, kata!
S ą chw ile!... B o gdy nasze p ę k a ją okowy,
Gdy się w k rw i i pożodze ciuch lu d z k i przetwarza;
M y , n ęd zn i, i w tej naw et dobie epokowej, L cieka m y ze wstrętem od zgody ołtarza!...
Gdy hasło P o ls k i w olnej po św iecie rozbrzmiało, Gdy się h u fiec potężnych p rzyja ció ł je j m n oży;
M y i d z iś , sw ą postawą, w niew oli skarlałą, P rze ja w ia m y trw ożliw ość... k u n d la n a obroży!...
W n ieu fn o ści, że P o lsk a w net w skrześ n ie z m ogiły, N i k t się z nas o byt w olny d ziś jeszcze nie stara, L ecz w szyscy w daw nej skórze n iew o ln ikó w zgniłej, Z n o szą u cisk — wbrew s z u m n e j zap o w ied zi cara!...
W ie lk i ksią żę m a n ifest obwieszcza gołębi, Ż e daw ne n a szych ojców chce ziścić m arzenia;
A P o lskę w ciąż plugastw o czynow nicze gnębi I drw iąc z cara, system u sw ych rządów nie zm ien ia !...
C zyliż n a m z w iarolom stw a n ie zn a n i M o sk a le1!...
T o ż w idzim , co w ich m ózgu dla P o lsk i się know a...
C zem u gnębią ju ż d zisia j polską duszę L w ow a I daw nych u n as katów h odują wytrwale?!!..
0 Pani!„.. toż w nas w szystkich d ziś w ściekłość się sroży, W szysc y p ła w im się w b u n tu wewnętrznego szale,
C zekając ja k i ju tro zagrzm i w yrok boży:
Czy P o lską władać będą ludzie... czy szakale!...
A jed n a k, m im o takie serce naszych m ęczarnie, W których toniem bezradni, zgo rzkn ia li a ślepi;
D uch ku słońcu n a d ziei przebojem nas garnie 1 h ym n em Z m a rtw ych w sta n ia udręczonych krzep i!...
Juljan A d olf Ś w ięcick i.
S t a r y f o I j a ł.
W chłopięcej jeszcze dłoni niosąc foljał stary, Szedłem w sad, w lip zacisze, gdzie żaden z oddali Głos nie dochodził, jeno szum złocistej fali
Zbóż gwarnych płynął z w iatrem pod wielkie konary.
Czytałem... Dziwne słowa szeptał papier szary...
W gąszczu drzew tłu m widm groźnych jawił się we s t a l i . —
— Srebrna gra zbroić d otąd w oczach mi się pali. — I w yczytałem z księgi swej te n dogm at wiary:
Być rycerzem sztandarów jeno ty ch , co z krwawej ognia w stały topieli i ku słońcu wiodą
i t y m jeno zaprzysiąc miecz i siłę młodą;
i być zdobyw cą wolnym tej jedynej sławy, której się blask zaczyna li za grobu progiem, — i p o b ra ty m stw a z ża d n y m nie zawierać wrogiem.
Zdzisław Sienkiewicz.
W sile uczucia moc nasza.
Przed miesiącem niespełna wyszła książka, o której nie mogła jeszcze wypowiedzieć się prasa: pam iętn ik młodej dziewczyny,1) którego opra
cowanie rodzina powierzyła niżej podpisanej. Zostawiło go dziecko prawie, ale może dlatego właśnie stanowi ciekawy i j e d y n y w swoim rodzaju dokum ent.
Tylko „kraj mogił i krzyży, gdzie dzieci są jak starce” , mógł wydać tak ie plony.
Na przełomie Polski, kiedy w k rw a
wej męce do nowych przeznaczeń dźwiga się n a r ó d , — głos dziecka — z za grobu, może doda bodźca w ą t
piącym, może dźwignie osłabłych, może poprowadzi przed ołtarz o- fiarny.
P am iętnik Marji J u s t y n y Zale
skiej stwierdza to żywe źródło n a rodowej siły, k tóra tkw i w głębi
Ł)
„L
księgi ż y cia " — P a m ię tn ik Marji J u s ty n y Z aleskiej (M ęczeństw o, riiistycyzm i ofiara po lsk ieg o d z ieck a ). N a k ła u em K a s y przezorności i p o m o c y w a rsza w sk ich p om ocn ik ów k sięgarsk ich .uczuciowości naszej i jest, ja k pło
mień za ta jo n y , w ybuchający łuną ognistą za dotknięciem najsłabszej iskry zewnętrznych bodźców.
Urodzona na Syberji, z,rodziców dobrych polaków, wychowana w Pe
tersburgu, mimo czysto polskiego domowego otoczenia, M. J . Zaleska nie czuła w sobie polskości: ciążyła raczej ku Wschodowi, a marzeniem jej było— gdy od wczesnego dzieciń
stw a rozbudził się w niej talen t malarki i rzeźbiarki— zostać sławną i oddać prace swoje do Muzeum Aleksandra III__
Nie pociągała jej przeszłość wła
snego narodu. Gdy nam aw iano ją na podróż do Krakowa, stawiała opór: wolała jechać do źródeł i skarb
ców sztuki zachodniej: Monachjum, Drezna, Lipska, żeby n abrać tam szerokiego tchu arty stk i.
J e d n a k — znalazłszy się w Krako
wie— doznała nagłych olśnień: zro
zum iała polskość w so b ie--- Otwo
rz y ły się oczy jej duszy, na zjawę zatajoną; wypełzły z kątów podświa
domości radosne podszepty: „polką, polką jestem!” ... objął całą istotę 54
płomień nagle zbudzonego uczucia, wstawały polskie irredenty, które—
które już odtąd stało się n u t ą prze- od stu lat niewoli— w ybuchały s etk ą wodnią krótkiego jej życia. zarzewi, budzących czucia uśpione.
Na Kopcu Kościuszki ślubuje, że Nasi Poniatowscy, Kościuszko, Ki-talent swój i wszystkie a m b itn e ma- lińscy, Mochnaccy, D embow scy,Trai -rżenia poświęci dla Polski; że raczej gut, Toczyscy, Krajewscy— to były spłonie na ołtarzu ofiarnym, aniżeli żagwie serdeczne, od których szedł odejdzie od przyrzeczeń' swoich. pożar na Polskę Dotrzymało słowa dziecko polskie: Sercem naszem jesteśm y niezni-spaliło się, jak iskra, której czysty szczalni. W ysycha mózg, tk n ię ty płomień uleciał w przestworza, zo- hypertrofją; zawodzą szachownice stawiając t u na ziemi stwierdzenie polityczne: serce trwa...
tej żywej prawdy, że serce polskie T o serce polskie,unurzane w krzyw-jest t y m najczulszym, najwrażliw- dzie; krzywdą, która każe czuwać, szym kamertonem, w k tó ry m tkwi k r z y w d ą —bodźcem — ostrogą — cier-źródlo i pieśń i hasło — pobudka i niem krw aw iącym budzone wciąż do
dreszcze narodowych odrodzeń. głosu.
Nie z kombinacji politycznych c. Walewska.
O B O L E .
S tanęło m iędzy n am i całych pięć o b o l i ---i ja już n---ie śm ---iem w a lrju m tw ego dom u stan ąć, gdzie L a ry i P e n a ty skrzyń tw ych strzegą święcie.
O, p rzy jaciela m iły , jakże serce boli...
(Ironia z u st n a chw ilę odjęła pieczęcie)!...
B yliśm y niegdyś, jak P ila d z Orestem w pom yślnej dla m nie doli,
a kiedy m nie F o rtu n a jed n y m w ładnym giestem strą c iła z wozu szczęścia pod swoje san d ały —
sta ła się nasza p rzy jaźń , ja k cień w y n ę d z n ia ły ---—
i leży m iędzy n am i pięć d robnych oboli...
O e m u ż e m żądał w tedy, na przyszłość nie baczny, te j sum y z tw ojej kies>?.. N e cale tw e m ienie, nie złociste łańcuchy i cenne pierścienie zm us-ły m nie do nędznej om ijacza roli, tv lk o te pożyczone w nieszczęsnej godzinie pięć oboli.
I kogoż o te n czyn obw inię?
Czyli siebie, czy ciebie, czy te ż Los opaczny?
T vbvś jeszcze w yciągnął hojne tw oje ram ię,
lecz m oja dum a sytość przed tw y m wzrokiem kłam ie, 0 d ru h u złotosiejny!...
W ięc dziuraw ą togę
ułożyw szy m isternie, m ijam z dobrej woli do dom u tw ego piaskiem u sy p a n ą drogę — 1 w tedv m ocnvm byw a krok zazw yczaj chw iejny, bo toczy się przede m n ą pięć tw oich oboli.
A ta k się dziwnie staje, o druhu m łow anv, że m ijam ulic wiele, zw iedzam św iątynie i gaje,
55
a n igdy Los nie dozwoli,
inteligencya, dzielimy się na liczne partje , szukające oparcia w tej czy
cając na kupno ziemi wszelkie, zaro
bione, nieraz nadludzkim tru d em na obczyźnie, pieniądze, dziś odczuł i zrozumiał, że aby módz ten stan posiadania w dalszym ciągu, przy zmienionych w arunkach, utrzym ać, musi być o całe niebo mądrzejszy, do organizowania placówek ekono
micznych, zrzesza się w rozlicznych celach k u ltu ra ln y c h i wykazuje, że^
jest wartością odrębną, bardzo
cie-56
Z ofja W o jn a ro w sk a .
kawie zróżniczkowaną, posiadającą w sobie wszechstronny m aterja ł do odbudowania i odrodzenia narodu, kto wie czy nie na zdrowszych i gruntowniejszych niż dotychczas podstawach. Nie myślę utrzym yw ać jakoby w t y m „świecie" mało przez
„ n a s “ znanym i docenionym, znaj
dowały się sam e jednostki dodatnie i twórcze; przeciwnie, znajdziemy w nim każdą odmianę ludzkiego t y lizm warunków wychowawczych, w jakich t a najliczniejsza warstwa bogactwo zdolności organizacyjnych, połączone z dążeniem do harm onij
nego układu stosunków społecznych, dalekiem od panujących gdziein
dziej bezrządu i anarchji.
Nie chcąc wygłaszać gołosłow
nych frazesów, nie p o p arty c h rze
czy wistemi faktam i, zaznaczę w k r ó t kości objawy, które zaszły na te re nie wsi polskiej, w ciągu wielkiej wszechświatowej wojny, a które może posłużą za m aterjał do w y zdradza on dostateczny zapas środ
ków do zdobycia sił k u ltu raln y ch i do wyrów nania w ty m względzie innym szczęśliwszym, bo swobod
niej rozwijającym narodom; 3) czy wreszcie jego zdolności twórcze na polu p racy ekonomicznej, dadzą mu poczesne miejsce we współzawodni
ctwie z innemi, uzbrojonemi już do walki ekonomicznej, narodam i?
Odpowiedź na pierwsze p y tanie da nam żywy, podziemny a zatem nie znany i nie zbadany jeszcze
w dziedzinę dążeń kulturalnych, dając zarazem odpowiedź na drugie zapytanie. Wśród setek szkół począt
kowych, obecnie staraniem i n a k ła dem gmin zakładanych, wyróżniają się te, co m ają na celu uczczenie t y m sposobem rocznicy Kościusz
kowskiej. Założenie jednej z nich we wsi Nieskórzu, w Łomżyńskiem, zostało poprzedzone następującym aktem erekcyjnym: „ W chwili, gdy' zajaśniała nąm nadzieja odbudowy państw a polskiego, chcemy przyło
żyć cegłę do tej budowy i sądzimy, władze, jego uczestników. Ktoby
jednak sądził, że został on stłumio
ny i że zanikł jako ruch patrjotycz- ny w tej czy innej formie, niech śledzi uważnie nastrój całego sze
regu obchodów pamiątkowych, niech policzy ilość wieców urządzanych na wsi, na k tórych coraz śmielej wyłaniają się zarysy przyszłego re publikańskiego ustroju, a przekona się, że m a m y w naszym ludzie bo
się wśród włościan zamieszkujących wsie przyległe Racławicom i Rzędo- wicom otóż władze okupacyjne za
inicjowały ta m pom nik dla Ko
ściuszki na połach Racławickich, gminy jednak po naradzie zdecydo
wały zebrany fundusz obrócić na szkołę zawodową „będzie to najlep
szy, bo żywy pomnik dla Naczelni
k a ” . Wielkie znaczenie ma ruch w kierunku uzdrowotnienia i pod
niesienia samorządnych stosunków gminnych. P o s tu la ty stawiane przez inteligentnych włościan, stanowią podstawę do ogólnego sejmu pol
skiego, samodzielnie przez lud zbu
dowaną.
57
Pozostaje jeszcze odpowiedź na zapytanie, czy nasz lud posiada w y bitne zdolności twórcze w dziedzi
nie ekonomicznej ? Odpowiedziały już na to spółki zarobkowe w Poz- nańskiem, rozwój kooperatyw kre
dytow ych w Królestwie i Galicji, w czasie zaś wojny zauważyć się dały p rzykłady doskonałego organi
zowania się w dziedzinie aprowiza
cji. Stworzono wiele sklepów współ- dzielczych, a naw et t a k ą wspólną działalność, jakiej dało przykład 26 wsi w Puławskiem, gdzie w y brani przez ogół gospodarze zajęli się sprawiedliwym rozdziałem p rz y znanego przez władze kontyngentu i doskonale to uskutecznili. W czasie wojny też powstała ju ż pewna ilość chłopskich spółek budowlanych, o- pałowych i t. p., co świadczy o przezornem przewidywaniu.
W szystko to robi się samorzutnie, siłą im pulsu utajonego, k tó ry ujaw
nia się w kierunku dla budowy Państw a polskiego najbardziej po
żą d an y m .
*
W czasie „wiosny ludów” 1P48 r. gdy objawił się w wielkim, spon
tanicznym Wybuchu problem naró-*
dowościowy, któ ry odtąd z mniej- szem lub większem natężeniem, s t a le dążyć będzie do swego rozwiąza
nia, Adam Mickiewicz w paryskiej T ry b u n ie ludów, zastanawia się w szeregu artykułów nad układem sił wewnętrznych wśród wybijających się na wolność narodów. Na podsta
wie faktów i objawów wyrokuje on dopiero o ich zdolności do życia samodzielnego, do wszechstronnego rozwoju.
Znam ienną jest szczególniej ocena wartości duchowej, rozważanej pod kątem czynnego, zdolnego do ofiar p a trjo ty z m u szlachty, arystokracji, ludu i duchowieństwa we Włoszech, dążących wówczas do niepodległości i zjednoczenia.
Może t a k ró tk a ch a rak tery sty k a działalności naszego ludu rolnego w Królestwie, w czasie wojny wszech
światowej, będzie przyczynkiem do szerszych, wszechstronnych badań nad całem społeczeństwem polskiem, na które czekamy, i których p ra gniemy, jako obrachunku naszego narodowego sumienia.
I. W . K osm ow ska
Z c h w i l i .
O nasze h asła św iat w alczy z R ozbojem , O nasze hf.sła św iat w alczy z G rabieżą, O nasze hasła skronie zrasza znojem , O nasze h asła krw ią ocieka św ieżą...
Bo ty lk o one. co pierś n am puk lerzą — B i tv lk o one, gdy je w sercu swoj m R fZ ludzkość uczci — naroc’y sprzym ierzą.
Bo ty lk o one m ogą b y ć — POKOJEiM!
...H ań b a ci, dziczy, coś łup rzeczą św iętą M ieniąc — tysiące w łasnych istr.ień kładła 0 to , co sania p rzyznajesz, żeś sk rad ła —-1 co dziś to b ie tym że łupem w zięto...
O, w ejrzyj w dzieje swe, z stra c h u p o b lrd la , I ty m , co jeszcze czcz* łu p , krzycz: M emento...
H enryk W roński
58
Co mówią oczy dziecięce?
Gdziekolwiek ruszym y się, wszędzie spotykamy dziecko... Widok jego spo
wszedniał nam, nie zatrzym uje uw a
gi, nie budzi myśli. A ono jest wszę
dzie jako świadectwo niezłomnej po
tęgi życia, jako „nasza przyszłość".
Wszędzie też spotykam y się z jego
Wszędzie też spotykam y się z jego