• Nie Znaleziono Wyników

43Bilans strajków na Lubelszczyźnie

W dokumencie Lubelski Lipiec 1980. Przewodnik (Stron 45-49)

i wojskiem a pracownikami przemysłu, konsultacji z klasą robotniczą w sprawie podwyżek cen, likwidacji sklepów dla uprzywilejowanych, podniesienia wysokości zasiłków rodzinnych do obowiązujących w milicji i wojsku, wreszcie niebrania pod uwagę przynależności par-tyjnej przy awansach i podziale dóbr. W FSC żądano uniezależnienia działalności związkowej od PZPR i administracji, co nie dziwi w sy-tuacji, gdy we wszystkich strajkujących zakładach związkowcy brali udział w negocjacjach po stronie władz. Dalej od FSC poszła załoga lokomotywowni, która domagała się – i wywalczyła – wyborów do nowej rady związkowej, naprawdę reprezentującej interesy pracow-ników. Na zależność istniejących związków zawodowych od partii zwrócono także uwagę w Mechanicznych Zakładach Produkcyjnych Wojewódzkiego Związku Spółdzielni Rolniczych.

W wielu zakładach, na przykład w WSK Świdnik, w LZNS, w poniatowskiej Predom-Edzie, czy w lubartowskich Mechanicz-nych Zakładach ProdukcyjMechanicz-nych WZSR, domagano się ustawowego wprowadzenia wszystkich sobót wolnych. Czysto polityczne postu-laty pojawiły się w Agromecie, gdzie domagano się wprowadzenia religii do szkół i radiowej transmisji mszy i w FSC, gdzie zażądano drukowania w prasie wszystkiego, co jest ważne w życiu gospodar-czym i politycznym.

Czymś całkiem nowym był stosunek władz, zarówno państwo-wych, partyjnych, jak i dyrekcji zakładów do uczestników strajków.

Starano się unikać represji, jedynie w lubelskim MPK dyrektor straszył wręczeniem kierowcom kart powołania do wojska, jeśli podejmą strajk – czego skutkiem było właśnie jego przyspieszenie, a w zakładach „Predom-Eda” z inspiracji Służby Bezpieczeństwa zwolniony został jeden ze strajkowych przywódców, protest kole-gów sprawił jednak, że przywrócono go do pracy następnego dnia.

45

SIERPIEŃ 1980

Po strajkach. Przestali się bać

Jeśli władze liczyły, że złożą obietnice i to załatwi sprawę – gru-bo się myliły. Po zakończeniu protestów ich uczestnicy bardzo pil-nie obserwowali, jak – i czy – te obietnice są realizowane.

Na przykład w lokomotywowni pracownicy o swoje postulaty upomnieli się już 31 lipca, podczas pierwszej postrajkowej wypłaty.

Szczególnie nalegali na nowe wybory do związku, co zresztą przy-niosło rezultat po kilku dniach, 4 sierpnia, kiedy przedstawiciel głównego zarządu związku kolejarzy przywiózł do Lublina zgodę na ich przeprowadzenie. Chyba przypadkiem tego samego dnia wo-jewoda Zdzisław Słotwiński zwołał w Urzędzie Wojewódzkim na-radę, której tematem miały być wszystkie postulaty zgłoszone pod-czas lipcowych strajków w województwie lubelskim, ale to jedyne, co zdarzyło się w sierpniu w tej sprawie i na tym szczeblu.

Uczestnicy strajków nigdzie nie dawali się wodzić za nos.

W WSK Świdnik część pracowników akordowych podczas wypła-ty 2 sierpnia zaprotestowała przeciw zadaniom zaproponowanym im do wykonania. W Lubelskich Zakładach Przemysłu Skórzanego między 4 a 6 sierpnia strajkowała część załogi, uznając, że wpro-wadzone podwyżki płac są zbyt niskie. Z tego samego powodu 16 sierpnia pracę przerwali również pracownicy hrubieszowskiego PKS, parę dni później groził strajk w WSK – tam z powodu fatalne-go zaopatrzenia miasta w żywność, a 26 sierpnia zaprotestowali roz-czarowani nowymi regulacjami płacowymi mechanicy i odlewnicy ze Spółdzielni Pracy „Mototransport” w Rykach.

Ludziom, którzy przez wiele dni a nawet przez tygodnie żyli strajkami, niełatwo było wrócić do normalnej rzeczywistości – zwłaszcza że lubelskie protesty już na przełomie lipca i sierpnia przeniosły się do innych województw, co jeszcze bardziej pod-grzewało nastroje. Dzięki audycjom Radia Wolna Europa, które na

Sierpień 1980

Na stronie obok: Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku, fot. autor nieznany, lata 70. XX w., archiwum „Kuriera Lubelskiego”

bieżąco informowały o sytuacji na Lubelszczyźnie, ludzie w Polsce przestali się bać. Co więcej, w świat szła wieść, że niemal wszędzie władze ustępowały i protestującym udawało się coś ugrać. Czy lu-belskie strajki były inspiracją dla tego, co działo się w całym kraju?

Trudno myśleć inaczej, skoro na sto siedemdziesiąt siedem straj-ków, które w lipcu zdarzyły się w całej Polsce, aż sto pięćdziesiąt miało miejsce na Lubelszczyźnie.

Natomiast niepokój ogarnął lubelskie władze, które nie bardzo wiedziały, czy jak 14 sierpnia mają uspokajać nastroje, na przykład informacjami o pracach komisji partyjno-rządowej nad postulatami, czy raczej grozić i straszyć, jak dwa dni później, kiedy partyjni anali-tycy uznali, że wydarzenia w Lublinie nie były przypadkowe, ale że mogły być kierowane przez siły antysocjalistyczne spoza regionu.

Tymczasem 14 sierpnia rozpoczął się strajk w Stoczni Gdańskiej.

Gdańsk. Zwycięstwo, bo strajk uratowały kobiety

Między strajkiem w Stoczni Gdańskiej a strajkami lubelskimi była zasadnicza różnica. Lubelskie, przynajmniej te pierwsze, wy-buchały spontanicznie, ich przebieg, a także przynajmniej częścio-we powodzenie, sprawiały, że dołączali następni. Uczestnicy tych strajków nie mieli żadnego doświadczenia. Jak postępować, jak prowadzić negocjacje, z kim o czym rozmawiać, na co się godzić, a na co nie – właśnie się uczyli. Nie było też żadnych kontaktów mię-dzy strajkującymi zakładami pracy a poza środowiskiem „Spotkań”

i pojedynczymi osobami, związanymi z KOR-em, czy ROPCiO, żad-ne gremia opozycyjżad-ne zaprawiożad-ne w bojach z władzą w Lublinie prak-tycznie nie istniały. W Gdańsku od 1978 roku istniały Wolne Związki Zawodowe, z którymi związani byli robotnicy z różnych zakładów i których działacze – między innymi Bogdan Borusewicz, Joanna i Andrzej Gwiazdowie, Alina Pieńkowska, Anna Walentynowicz czy Lech Wałęsa – prowadzili starcia z komuną co najmniej od dwóch lat. I to właśnie trzej związani z wolnymi związkami robotnicy ze Stoczni Gdańskiej imienia Lenina – Jerzy Borowczak, Bogdan Felski i Ludwik Prądzyński rozpoczęli 14 sierpnia strajk, który zaplanował i przygotował Bogdan Borusewicz, a którego bezpośrednią przyczy-ną było zwolnienie z pracy w stoczni Anny Walentynowicz.

47

W dokumencie Lubelski Lipiec 1980. Przewodnik (Stron 45-49)