• Nie Znaleziono Wyników

Biografie — wokół zagadki ludzkiej osobowości

A leksandra Kam ińskiego najbardziej fascynowało świadom e kształtow anie własnej osobowości, zwłaszcza przez te osoby, k tó re swym życiem wycisnęły piętno n a większej społeczności, które pociągały innych i pozostaw iły trw ały ślad w dziejach narodu, ludzkości czy grupy. Ja k form owały one kształt swej osobowości, ja k walczyły z własnymi słabościami, przez jak ie u padki i wzloty biegło ich życie, jak ie były ich miłości i fascynacje? Szukając odpow iedzi na te p ytania — K am iński zarazem kreślił p o rtret żywego człowieka, a nie papierow ą charakterystykę postaci.

***

D ebiutancką opowieść biograficzną poświęcił Leopoldow i K uli — jednem u z pierwszych polskich harcerzy. Niewielką książeczkę, w ydaną w K atow icach w ro k u 1932 nakładem harcerskiego wydawnictwa „N a tropie”, zatytułow ał:

Oficer Rzeczypospolitej. Opowiadanie o pułkowniku Lisie-Kuli.

N ie rozpoczął jej pisarz, ja k to później będzie m iał we zwyczaju, od nakreślenia tła społecznego i genealogii bohatera, ale od spotkania w ro ku 1911 w Rzeszowie piętnastoletniego zastępowego Lisów z Andrzejem M ałkow ­ skim, k tóre okazało się decydujące dla kształtu życia młodego chłopca. O prócz tego pojaw ił się m otyw tradycji ro k u 1863 i Trylogii Sienkiewiczowskiej, które wydobył pisarz już na początku opowieści. N a takie tło został nałożony proces kształcenia charakteru, świadomego budow ania własnej osobowości, tak znam iennego dla całej biografistyki Kam ińskiego.

Szczupły, wysoki, szarooki piątoklasista z bujn ą czupryną zniew ala chłopię­

cym urokiem i entuzjazm em m łodości i taki będzie do ostatnich stron książki.

Lis-K ula nie zdąży się zestarzeć, gdyż zginie wcześnie i wszystkiego d o kona jak o człowiek bardzo młody. D o d atk o w a nobilitacja chłopca do k o n a się przez spotkanie z Józefem Piłsudskiem , który pochwali go za przytom ność umysłu i d o b rą postaw ę w czasie ćwiczeń strzelców rzeszowskich pod Jasłem. To będzie jak b y symboliczne naznaczenie wielkością. K am iński pokazuje szybkie dojrzewanie Lisa-K uli do sławy, jego znakiem jest właśnie owo spotkanie z K om endantem . Biografia nałożona została n a siatkę w ydarzeń historycznych:

daty (czasem naw et dzienne), miejsca, nazwiska, wydarzenia. Pisarz chce, aby czytelnik odczuł wielkość i wyjątkow ość czasu oraz postaci. Pisze wprost:

Oto nadszedł papier nominacyjny. U dołu podpisy: Józef Piłsudski i szef sztabu — Sosnkowski. A z boku — pieczątka. Dziwna pieczątka odsłaniająca całą głębię czynu legionowego. „Rząd Narodowy — Komendant Główny”

— widnieje napis w otoku.

Czytelniku! Czy dolatuje cię z napisu tego poszum 1863 roku? Czy wzruszone Twe serce dostrzega podpisy następców Traugutta? Czy zdumione oczy uderza moc przeczuwania przez tych ludzi przyszłej Polski?

Lis czuł i dostrzegał wielkość czynu legionowego i jako oficer I brygady daje przecudowny obraz oficera przyszłej armii polskiej.1

N ietrud n o dostrzec, jak umiejętnie wpisał K am iński nazwisko Lisa-K uli w znaki narodow ej wielkości: T raugutt, Piłsudski, Sosnkowski — one zapow ia­

dają form at m łodziutkiego podporucznika, ustaw iają go jak o kolejnego w tym szeregu. Aby jego nieprzeciętność jeszcze bardziej uwiarygodnić, opisuje autor, ja k Lis uczy się francuskiego, zdaje m aturę, czyta K an ta, Spinozę, Nietzschego, ja k pochłania dzieła m istrzów strategii, ale też organizuje zajęcia kulturalne i sportow e dla żołnierzy — ja k i jest wszechstronny. I kolejny m otyw — także znam ienny dla pisarstw a Kam ińskiego, który będzie później zawsze eks­

ponow any jak o istotna cecha niepospolitości człowieka: walka z własną chorobą. L is-K ula kaszle, zm aga się z wrogiem wewnętrznym — chorobą; tak będzie już do końca książki — b o h ater wbrew woli lekarzy, z lekami w kieszeni, znajdzie się na froncie, idąc od boju do boju. „Oficer-chłopiec”

wydaje się czytelnikowi kimś niepokonanym , tak chce go wykreować pisarz jak o herosa. Ale oto zmienia się zupełnie nastrój relacji. Z akapitu zapow iadającego zwycięstwo i wielkość — przechodzi pisarz w akapit, w k tó ­ rym pojawi się słowo „ostatni”:

Zbliżamy się do końca. Na filmie Lisowego życia idzie ostatni akt. Trzeba jednak przyznać, że jest to akt najładniejszy, który czerwonym zygzakiem ukaże

Lisa w najwspanialszej postaci — w postaci wodza.2

1 A. K a m i ń s k i : Oficer Rzeczypospolitej. Opowiadanie o pułkowniku Lisie-Kuli. Katowice 1932, s. 12.

2 Ibidem, s. 28.

K am iński nie tyle zwraca uwagę na tragizm wydarzenia, ile n a jego zgodność z całą linią życia, n a podniosłe piękno tego ostatniego aktu. T ak a też będzie końcow a scena: 23-letni L eopold Lis-K ula, od piętnastego ro k u życia przebywający na froncie, um iera po śmiertelnym strzale — a w okół jest wiosna, czysta i słoneczna, właśnie wstaje świt, i tak spotykają się symbole początku i końca.

Opow ieść o Lisie-Kuli jest właściwie debiutem K am ińskiego, pierwszą większą całością. Choć m a wszelkie cechy tekstu debiutanckiego, zarazem zapow iada to wszystko, co będzie później tak znam ienne dla jego dojrzałego pisarstwa: stałą świadomość czytelnika i liczne odw ołania do niego, silne nasycenie faktograficzne, a przede wszystkim fascynację w zrastaniem wewnęt­

rznym człowieka, rozwojem jego osobowości. W tej pierwszej książce analizy psychologiczne są jeszcze dość powierzchowne, jeszcze m ało przekonywające, często nie m a w nich głębi i dostrzec m ożna op ó r m aterii słowa — ale widać już w yrazistą linię pisarskiego zamysłu oraz dążność do oddania praw dy o czło­

wieku, spraw ie i czasach. T o książka w ażna nie tylko ja k o zapowiedź pisarska;

jest ona czymś więcej — K am iński całe życie będzie szukał takich ludzi ja k Lis- -K ula, k tóry staje się jak b y prototypem wszystkich jego bohaterów . N astępną książkę, k tó ra naprzód pojaw i się w formie zbliżonej do Opowiadania o pułkow­

niku Iisie-Kuli, będzie doskonalił przez dziesiątki lat, by nadać jej w końcu postać dojrzałą, ale zbieżność sylwetek wydaje się nieprzypadkow a.

K siążkę o twórcy polskiego harcerstw a — Andrzeju M ałkow skim — pisał K am iński w rok u 1933 po wielogodzinnych konsultacjach z O lgą M ałkow ską i w ykorzystując zgrom adzone przez nią m ateriały. O lga M ałkow ska rękopis zaakceptow ała, natom iast z pozostałym i „recenzentam i” było różnie. H enryk Kapiszewski, W łodzimierz Rychlicki, O skar Żaw rocki zwracali uwagę, że K am iński widzi swego b o h atera takim , jakim chciał go widzieć, że w izerunek M ałkow skiego jest zbyt subiektywny. Pojawiły się też inne kłopoty: polityczne

— zwolennicy Piłsudskiego uważali, że K am iński pomniejszył rolę M arszałka, a wyolbrzymił gen. Józefa H allera.

Zaczęły się więc naciski3 zmierzające do nakłonienia autora, by książkę przerobił, w plótł w nią zdecydowanie postać Piłsudskiego, a H allera „wyretu- szował”. Była to opinia samego wojewody G rażyńskiego, od jego n asta­

wienia zależała decyzja wydawnictwa „N a tropie”, którego dyrektorem był H. Kapiszewski. Z astosow ano więc formę szantażu wobec K am ińskiego (próbow ano też wymusić, by usunął postać S. Sedlaczka).

Przeciwstawiłem się Grażyńskiemu w jego żądaniach usunięcia z Andrzeja Małkowskiego dobrego tonu przy opisie Hallera

3 Opisał je szczegółowo A. J a n o w s k i w książce: Być dzielnym i umieć się różnić. Szkice o Aleksandrze Kamińskim. Warszawa 1992.

napisał po latach do O sk ara Żaw rockiego4. Po tych perturbacjach i uzupełnieniach książka ostatecznie ukazała się w roku 1934.

P o rtre t Andrzeja M ałkow skiego, twórcy polskiego harcerstw a, wpisał a u to r w dzieje tego ruchu, którego sam był w spółtw órcą i którego rozwój obser­

wował przez dziesiątki, dość dram atycznych lat. Pisząc o M ałkow skim , zarysował szerokie tło polityczne i społeczne, scharakteryzow ał nie tylko środow isko rodzinne i rówieśnicze bohatera, ale ukazał wiele organizacji, takich ja k Pet, Eleusis, Eleuterię, Zarzewie, Wyzwolenie, M łodzież, których dynamiczny rozwój przypada n a czas młodości M ałkow skiego. Losy M ałkow ­ skiego są bardzo silnie, nierozerwalnie wręcz związane z polskim harcerstwem , to życie człowieka „opętanego” ideą. Przedstaw iając je w formie opowieści, au to r pragnie m łodego człowieka zauroczyć postacią M ałkow skiego, ale też samym harcerstwem . Jednocześnie chce uczynić swą relację barw ną i inte­

resującą, aby nie nużyła szczegółami historycznym i, nie stała się wyliczeniem dat, faktów, nazwisk, lecz poryw ała w artkim tokiem akcji, zawierała element niespodzianki, by wzruszała. W idać bardzo bliski, serdeczny stosunek do opisywanej postaci — ten związek podkreśla a u to r już w słowie wstępnym, pisząc:

Będzie to więc opowieść o kimś, kto zginął mając trzydzieści jeden lat. Ci, co giną młodo — otrzymują w darze od Opatrzności młodość wieczną. Andrzej Małkowski wciąż więc jest młody — choć minęło już sześćdziesiąt lat od wy­

buchu miny pod transportowcem „Chaouia”. I wciąż tak jak dawniej — pociąga swą osobowością i zdumiewającym dziełem. Dziełem, które wciąż trwa i rozwija się, przełamując bariery czasu, zaburzeń historycznych, przeobrażeń ustrojo­

wych.5

W tym w yznaniu są zaw arte najistotniejsze wyznaczniki biograficznych opowieści K am ińskiego, odnoszące się nie tylko do książki o M ałkow skim , ale do jego wszystkich opowieści biograficznych: trw anie pam ięci o człowieku, prom ieniow anie osobowości i dzieła. Pojaw ia się też tak charakterystyczny dla jego pisarstw a aforyzm, będący esencją tego wszystkiego, co pragn ął zawrzeć w książce. D la określenia cech gatunkow ych pisarz konsekw entnie używa słowa „opowieść” i zachowuje wszystkie elementy tego gatunku, zwłaszcza w układzie fabuły utkanej chronologicznie, nasyconej sytuacjam i epizodycz­

nymi, analizam i psychologicznym i i socjologicznymi, a także w ujawnionej postaw ie n arrato ra. Luźna form a fabularna pozw ala na dow olne prowadzenie akcji.

4 Cyt za: ibidem.

5 A. K a m i ń s k i : Andrzej Małkowski. Warszawa 1979, s. 5. Wszystkie cytaty pochodzą z tego wydania; cyfra po zamknięciu cudzysłowu oznacza numer strony.

Z anim zacznie K am iński opowieść o swoim bohaterze, dotrze do jego korzeni, ukaże genealogię. Napisze: „pochodzenie ziem iańskie”; świadom jednak, że m oże to nasunąć fałszywe wyobrażenie o sytuacji m aterialnej bohatera, zaraz doda, iż takie pochodzenie — to właśnie typowo polski dworek z charakterystycznym ganeczkiem, patriotyczna tradycja rodzinna, głębokie nasycenie k u ltu rą i pasje społecznikowskie. W ten sposób zaraz n a pierwszych stronach zburzy stereotyp pojm ow ania owego pochodzenia (niewątpliwie „groźny” dla b o h atera w Polsce Ludowej). Całe postępow anie życiowe M ałkow skiego — jego zanurzenie w historii i pragnienie wolności

— stanie się zrozum iałą konsekwencją tego, co wyniósł z dom u rodzin­

nego. Legenda pow stania styczniowego, z którym związany był pradzia­

dek M ałkowskiego, sędzia Józef M ałkow ski, będzie niezwykle silnie o d ­ działywać na wyobraźnię chłopca. Analizując postępy szkolne M ałkowskiego, pisarz stara się obserwować przem iany jego zainteresow ań, przenoszenie ich z przedm iotów ścisłych n a hum anistyczne i początki aktyw ności spo­

łecznej o głębokiej podbudow ie hum anistycznej. Jednocześnie cały czas K am iński śledzi zagadki w biografii M ałkowskiego: repetow anie klasy VI lice­

alnej, lukę między m atu rą a podjęciem studiów, uwikłanie w podejrzane znajom ości itp.

Jakby świadom, że same fakty biograficzne m ogą być nużące, często posługuje się opisem: m iasta, krajobrazu, ulicy, a także wyglądu zewnętrznego bohatera: m aluje kolor oczu, włosów, opisuje sprężystość kroku, wysoki wzrost. Ten wygląd musi wzbudzać sympatię czytelnika. O d opisu nastrojow e­

go czy dynam icznego zaczyna się też często rozdział i taki początek n aty ch ­ m iast przykuw a uwagę odbiorcy. Tem u też służy dialog z M ałkow skim , bezpośrednie zw roty do niego w platane w opis: „Andrzeju, uważaj — niebez­

pieczeństwo w zrasta” (s. 20); przydają one opowieści dram atyczności, w prow a­

dzają niepokój przełam ujący atmosferę pewnej statyczności i m onotonii związanej z przedstaw ianiem realiów. P odobnie zresztą ja k dialogi, wy­

stępujące wprawdzie nieczęsto, lecz w m om entach istotnych.

P o dialogach nierzadko pojaw ia się analiza psychologiczna, ukazująca, jak w M ałkow skim walczyły lotność, rzutkość, entuzjazm - - z brakiem sys­

tem atyczności, ja k współistniały w nim rzetelna erudycja i żywa w yobraźnia, ja k szybki refleks i znakom ita zdolność przystosowywania do zmieniających się sytuacji pozwalały m u n a odnajdyw anie się w skrajnie odm iennych w arunkach życia. N apisze Kam iński:

[...] był typem młodego człowieka niezwykle emocjonalnego, postrzegającego życie jako łańcuch pobudzających bodźców intelektualnych, moralnych, lu- dycznych, i z trudem tylko ograniczających te ponęty.

(s. 21)

T a trudność będzie podstaw ow ym problem em w osobowości M ałkow ­ skiego i stanie się przyczyną błędnych decyzji, często wręcz katastrofalnych.

W ychwycona przez Kam ińskiego — niem al na początku książki, wcześnie przygotowuje czytelnika do niespodzianek, jakie zgotuje m u bohater. Szybko też zauważył a u to r „niepokój szukania i niepokój poznaw ania” (s. 25)

— dom inujące cechy osobowości M ałkowskiego. Ten niepokój sprawiał, że przyszły tw órca harcerstw a gorączkow o m iotał się między różnym i skrajnoś­

ciami, zaczynał kilka rzeczy naraz, podejm ow ał i rzucał studia, szukał swej drogi, sensu swego życia, ale wciąż czuł niedosyt i brak. O ddając ten nastrój poszukiwań, niejako przygotowuje K am iński czytelnika do decydującego wydarzenia w życiu M ałkowskiego: zetknięcia z książką lorda R ob erta Baden- -Powella Scouting fo r Boys i wynikających z tej lektury narodzin idei.

Z wydarzeniem tym splecie się poznanie Olgi D rahonow skiej oraz pojawienie się w książce delikatnego, lirycznego w ątku miłości — uczucia niebanalnego, trudnego dla obojga młodych. D o dał on książce niesłychanego uroku, a zara­

zem uczynił postać M ałkow skiego jeszcze bardziej ludzką i bliską. M iłość narzeczeńska, później m ałżeńska, ślub w skautow ych m undurach, z p an o ram ą T atr w tle, m ają charakter rom antyczny. K rajo b raz tatrzański jest zresztą najczęściej pojaw iającym się pejzażem polskim w tej książce. K am iński wprawdzie nie „rozpieszcza” czytelnika nadm iarem opisów, nie epatuje efek­

townym i krajobrazam i, ale T atry są tu czymś wyjątkowym. Tu też pojaw i sie wątek „złotego sk au ta” — A dam a Żeromskiego, a wraz z nim wejdą do książki Kam ińskiego obszerne cytaty ze wspom nień a u to ra lu d zi bezdomnych o synu i roli M ałkow skiego w jego życiu6, a także relacje zakopiańczyków , którzy zetknęli sie z M ałkow skim . Rysując szerokie tło przyjaźni zakopiańskich, ukazuje pisarz jego popularność, łatwość odnajdyw ania przyjaciół w nowych środowiskach.

Znając dobrze z własnego doświadczenia w arsztat pracy pisarza, K am iński odkryw a przed czytelnikiem tajniki pisarstw a M ałkow skiego, ukazuje jego początki związane z tłumaczeniem, a właściwie polską adaptacją angielskiej książki: szukanie synonim ów, nasycanie polską tradycją, dostosow yw anie do polskich realiów (np. gra połow a „ucieczka sybiraka”), a zarazem p od ­ noszenie w ym agań m oralnych. P otem przedstaw ia dalszy rozwój — d o ­ chodzenie do własnego stylu; kształtow anie się n u rtu pisarskiego w biografii M ałkow skiego — to jeden z ważniejszych wątków książki a zarazem inte­

resujące fragm enty, ukazujące, do jakiego stopnia twórczy i oryginalny był umysł M ałkowskiego.

Piękny czas narodzin harcerstw a — tak nazwie ten okres K am iński, sam blisko z tym ruchem związany, sam go współtworzący. O d tego m om entu książka o M ałkow skim staje się w pewnym sensie także opowieścią o polskim

6 S. Ż e r o m s k i : O Adamie Żeromskim. Wspomnienia. Warszawa—Kraków 1919.

harcerstwie, opowieścią rzetelną, bogato udokum entow aną, lecz nie nużącą, bo pisaną przez pryzm at własnych wzruszeń i p un ktu widzenia człowieka, który je tworzył. N a oczach czytelnika rodzi się więc lwowski „S kaut”

i powstaje tekst budzący szczególne emocje: Wszystko, co nasze — wiersz, który od pierwszego m om entu urzekł Andrzeja i Olgę.

W pisaniu o M ałkow skim jest K am iński bezwzględnie uczciwy; nie próbuje ani pom niejszać jego wad, ani w sposób uproszczony tłum aczyć błędów. Zło nazywa złem — tylko tyle; nie jest skłonny do łatwych w yroków i „fałszywy k ro k ”, jakim był wyjazd M ałkow skiego do M onte C arlo i przegranie w ruletkę wszystkich pieniędzy, ukazuje nie tylko ja k o upadek m oralny, ale także jak o ostrą lekcję życiową udzieloną naiwnemu entuzjaście. W zależności od tego, jak szybko i w ja k i sposób będzie się z tego u p ad ku podnosił — oceni p o ­ stępow anie bohatera. N ie będzie go oszczędzał; ten pisarz o wysokiej kulturze słowa nie zaw aha się użyć słów mocnych, naw et wulgarnych, by oddać całą brzydotę postępku M ałkowskiego. U kazując jak b y m onolog wewnętrzny toczony przez M ałkowskiego, napisze: „Ścierka u nurzana w błocie”, „zbłaźnił się”, „wlazł w to bagno”, ale już w krótce wprow adzi refleksję, tak znam ienną dla optym izm u pedagogicznego Kamińskiego:

Upaść można zawsze. Błędy popełnia się co dzień. Kto jest człowiekiem, ten upada, i nie upadek stanowi o człowieku, ale sposób, w jaki człowiek dźwiga się z popełnionych błędów.

Kto wie, czy miarą siły nie jest sposób podnoszenia się z upadku.

(s. 46)

Podnoszenie się z upadku, bolesne, tw arde, pełne fizycznego i psychicznego cierpienia, opisze K am iński dokładnie i przekonująco; będzie to dla M ałkow ­ skiego swoiste katharsis i dlatego czytelnik nie straci sym patii dla niego, ale go jeszcze bardziej polubi. W kom entarzu K am ińskiego do owego zdarzenia odezwie się echo jego głęboko chrześcijańskiego św iatopoglądu, kojarzą się z nim późniejsze słowa Prym asa Tysiąclecia:

Ludzka rzecz upadać — szatańska trwać w upadku.7

I tak jest w w ypadku M ałkowskiego — zaraz w następnym rozdziale K am iński wskaże, że od tego m om entu zacznie się u M ałkow skiego nieustanna praca nad sobą.

A by n ad ać swej opowieści cechy ja k największej wiarygodności, a u to r ją starannie dokum entuje, przede wszystkim przedstaw iając źródła: dzienniki, pam iętniki, listy do O lgi oraz przyjaciół i n o tatk i M ałkow skiego. T o n a ich

7 S. kardynał W y s z y ń s k i : Droga krzyżowa. Kraków 1959, s. 35.

podstaw ie właśnie m ógł odtw orzyć ów proces pracy nad sobą; naw et jadłospis w dniach, w k tórych M ałkow ski głodów ką ćwiczył swą wolę. Tem u sam em u służą m odlitw y i wzruszające akty strzeliste tw órcy polskiego harcerstw a, w pom ocy Bożej szukającego w sparcia dla własnej słabości. Czasem przytacza w cudzysłowie fragm enty „pam iętniczka” i wtedy czytelnik odnosi wrażenie, jak b y przem aw iał do niego sam Andrzej M ałkow ski. Szczególnie często cytuje listy M ałkow skiego, pełne sił, emocji, żaru — zawsze kończące się harcerskim

„Czuwaj!”; pisarz nie skrywa, że jest pod ich wielkim urokiem .

U m iejętność korzystania z tych dokum entów świadczy o m istrzostw ie Kam ińskiego w dziedzinie analizy psychologicznej: ćwiczenie po ćwiczeniu, zadanie po zadaniu — analizuje ze znawstwem, ale i głęboką wrażliwością cały proces pracy n ad sobą. To, co potem w harcerstwie m iędzywojennym stanie się ważnym elementem pracy, czyli kształcenie charakteru — tu pokazane jest niemal m odelowo. D odajm y, że K am iński bardzo zręcznie posługuje się dokum entem , tak go w platając w tekst narracji, że staje się jej integralną częścią, a zarazem świadczy o bezstronności i prawdzie. Bardzo często np.

przytacza opinie o M ałkow skim innych osób (sporo jest ich w rozdziale Wojna), odgrywających rolę świadków; ich relacje przełam ują tok narracji autorskiej oraz pogłębiają atm osferę rzetelności i autentyzm u. Rzetelności relacji K am iński sumiennie pilnuje i jak b y w obawie, by nie ulec zafas­

cynowaniu, często oddaje głos innym osobom.

O perując różnym i typam i zdań, a u to r zręcznie oddaje pośpiech i szybkie tem po życia swego bohatera, jego zmęczenie i tęsknotę za Oleńką. Z a pom ocą dialogów i rwących się zdań, często ich rów now ażników , ukaże gorycz zaw odu i poczucie porażki, gdy dzieło M ałkow skiego — harcerstw o, zacznie się rozwijać własnym życiem. I właśnie wówczas — z widoczną satysfakcją

— pokazuje K am iński klasę M ałkowskiego: um iejętność zaciśnięcia zębów, zduszenia w sobie poczucia zawodu, szukanie innej drogi samorealizacji.

Napisze:

Nieczęsty to rys charakteru, by człowiek, odsunięty od prac centralnych, przechodził nad tym do porządku i niezwłocznie rozpoczynał pracę na małym odcinku. A jego praca „mała” jest tak samo imponująca jak praca „wielka”.

(s. 70)

M ałkow ski odsunięty od władz harcerskich założy drużynę z „batiarni”

lwowskiej, a próby nauczenia jej rozróżniania d o b ra od zła to n a pewno najtrudniejsze lekcje wychowacze, jakie prow adził M ałkow ski, bardzo p o ­ woli wieńczone sukcesem. D o tej zdolności podnoszenia się M ałkow skiego po przegranej, nieczynienia z porażki dram atu, lecz próby — będzie pow racał K am iński kilkakrotnie (jemu sam em u dobrze była znana ta sytu­

acja). Siła wew nętrzna M ałkow skiego najwyraźniej go fascynuje; po opisie

3 Braterstw o.- 33

obrzydliwej insynuacji (podejrzenie, że był austriackim agentem), ja k a spotkała M ałkow skiego w Stanach Zjednoczonych, wprowadzi pisarz następujący kom entarz:

Strząsnął z siebie rozpacz. Wysiłkiem woli tłumił przygnębienie, wyzwalał się z apatii. Jeszcze jedna przegrana bitwa, lecz przecież to nie koniec. Siłę człowieka,

Strząsnął z siebie rozpacz. Wysiłkiem woli tłumił przygnębienie, wyzwalał się z apatii. Jeszcze jedna przegrana bitwa, lecz przecież to nie koniec. Siłę człowieka,

Powiązane dokumenty