• Nie Znaleziono Wyników

Bogorzeł Albert

W dokumencie Atak Kraka, 1939, nr 2 (Stron 37-40)

Święty Polski ll-ej.

Akadcmja Literatury może so- Ludzie byłej zasługi, dziś tak bie uznać kogoś literackim „ge- sławetnie zapobiegliwi życiowo njuszem”, lecz jeżeli Naród i po- legioniści, „mianowali” sobie pana pularność nie uczynią go swym Koca dla 36 miljonów ludzi, wybrańcem, to lianie wszelkie „zbawcą" polskiego świata. Ale, mianowania „z góry”. Przede- jakoś ih wszelkie zaklęcia alhe- wszystkiem, dół spożywców da- micznej recepty i kazionne pri- nego twórczyń u, decyduje o wiel- kazy na nic się nie zdały, bo dól kości danej jednostki. społeczny i masy, nie hciały

hcieć by pana Koca mieć za Zbawcę Narodu.

Wszelkie mianowania z „góry”

są zawsze wątpliwej trwałości, bo rzadko zasłużonej słuszności i nigdy nie stają się wskaźnymi świecznikami dla ludzkości, wy­

wiedzionej w mroki dziejowej roz­

terki.

Mianować można jedynie mier­

noty „z góry”, w każdym razie jeżeli mianujący sami należą do ilościowego gatunku „wybrańców”

demokratycznej nagonki tępyh politykierów, silącyh się zahować pozory demokratyczności.

Tak również i nasi Święci byli dotąd mi ano wy wani z „góry” przez wioski Rzym. Działo się to za­

wsze po wielu zabiegak, wielo- letnih namyślał), po skrupulatnyh wymazywaniah wszelkih dowo­

dów, że , święty” był wogóle czło­

wiekiem takim jak my sami, po­

datnym do różnyh ludzkih skłon­

ności. Po wielu latah retuszerki dowodów prawdy, podnoszono im oczy ku Niebu, zalewane łezką ekstazy teologicznej, aby w ni- czem, nawet patrzeniem w dół ku naszej ziemi, nie byli nam po­

dobnymi, a tylko owym glicery- no-lelyjnym, rozkwilonym wzru- szeócom.

Góra kościelna, to jest włoski Rzym, ma już swe miary i miar­

ki, kategorje i stopnie dla Świę­

ty!]. Dla włoskih świętyh są naj­

wyższe, dla kolonji takih jak Meksyko i Polska, najmniejsze.

Aby narody podbite sposobem teologicznym kupić łapówką „ła­

ski”, zgadza się włoski Rzym po wielu błagalnyb skomlenia!] i cięż- kih okupali (poza świętopietrzem, czytaj haraczem) za ewentualne

„przyznanie” w swej niezmierzo­

nej łaskawości, jakiegoś świętego,

od czasu do czasu, z pośród tu­

bylczej trzody katolickih niewol­

ników kolonjalnyh danego kraju.

Naturalnie inne narody o naszyh mianowanyh przez Rzym „świę­

ty h” nic a nic nie wiedzą. Jak również my nic nie wiemy o fran- cuskih czy portugalski!] „świę­

ty!]", bo te są jedynie dla lokal­

nej polityki „Świętego” Kościoła potrzebne, będące zaledwie bar­

dzo niskiej kategorji, dla zatka­

nia papy miejscowym barbarzyń­

com, kiedy zaś włoscy „święci”

są uniwersalnymi, bo przyznano im najwyższe kategorje.

Jest to dość prosta logika.

Czyżby nie słusznem było uzna­

nie przez komunistyczną Moskwę tego, że j edynie rodowici moskowi- ci mogą być najwyższymi „świę­

tymi” i najzasłużeńszymi Nieba marksowskiego? Oczywiście, każ­

dy „święty” Kościół musi czynić pewne koncesje na rzecz swyh niewolników kafirskih czy pol- skih. Tego wymaga sama takty­

ka wszelkih najeźdźczyli judeo- logji.

Dla tak i lito względów miano­

wano i Polsce we włoskim Rzy­

mie (naturalnie, że nie w War­

szawie, moi naiwni) świętyli tak­

że, za znaną całemu już światu polską cnotliwą potulność. Stoli­

ca obcego państwa była łaskawa

„przyznać” swej katolickiej kolo- nji „świętego” Stanisława Kostkę, decydując samowolnie, iż będzie on odtąd Patronem polskiej Mło­

dzieży, by rosła na wzór jego ku pociesze „świętego" Kościoła, czyli włoskiej Centrali Międzypla­

netarnego Pośrednictwa Duhow- nego.

Tak się to stało, że nie rycerz, nie jakiś Bohater, szaleńczy opę­

taniec szczytnej misji służenia

swemu Ludowi, lecz bezprzykład­

ny mięczak, bezkostny lęklihota, neurasteniczny prikaks? Bo tak nam zawyrokowała włoska Cen­

trala Międzyplanetarnego Pośred­

nictwa, która jednak nigdyby się nie warzyła, by takiego nędzotę robie Patronem wloskih Balillów.

Cóż to ten Staś Kostka uczy­

nił tak heroicznego, by aż być wskazanym Młodzi polskiej, jako Patron jej?

Ano, przedewszystkiem był bardzo a bardzo nabyżnym. Po­

tem modlił się ciągle. Jeszcze da­

lej, wiecznie czytywał Święte księgi. Zawsze między palcami przesuwał paciorki różańca. Kie- kolwiek miał czas wolny od i świętobliwyh, to zaraz klę- i zagłębiał się w żywoty Świętyh. Kiedy szedł spać, to układał swe liłjowe ręce na swyh niepokalanyh piersiah w znak krzyża świętego. Co wszystko podobno jest szczytnim wzorem dla polskiej Młodzi do naślado­

wania.

Prócz tyli świętobliwyh „czy­

nów”, Staś Kostka był bardzo blady, co było niezawodnym zna­

kiem, że nie należał do naszego świata. Dzisiaj to się zwie ane­

mią. ale wówczas to było zna- mionem uduhowienia. Cierpiał więc na anemję ciała i dułia, co wedle U Mu, jest wyraźnym zna- em, że wogóle nie powinien był

*ić i psuć swym „uduho- wydehem powietrza.

; mając krwi w swoili ży- ecz serwatkę, nie stać go na duhowe, ni też cielesne icje”, nic więc dziwnego, że o przyśniwała mu się świę- ycalja. Co więcej robił ? Cze- okonał ?

Przedewszystkiem, ślubował dziewictwo, co mu zresztą nawet załatwo przyszło, gdyż był „udu- howionej” cery i lęklękłej anemji ofiarą. Czego zaś więcej doko­

nał, by zasłużyć na miano Patro­

na Młodzi polskiej? Nie mnie pytajcie o to a raczej Centralę Międzyplanetarnego pośrednictwa Dusz.

A tak! Byłbym zapomniał bar­

dzo ważnego „czynu” Patrona Młodzieży polskiej, mianowicie, poszedł piehotą (powtarzam jesz­

cze raz), piehotą do Rzymu, by tam opowiedzieć co mu się śniło.

Cóż to za piękny wzór, co za przykład wzniosły, owe pójście do Rzymu „piehotą”, a potem mieć coś opowiedzieć ze swyh psyhopatycznyh snów. O, Mło­

dzieży polska!

I takiż to wzór hor ej Młodo­

ści nam byli łaskawi w swej nie­

zmierzonej dobroduszności przy­

znać agenci włoskiej Centrali Ka- tolickih Kolonji. Taki to wyzna­

czyli nam „ideał” nasi właśni zdrajcy, co sprzedali swą duszę obcemu państwu.

Tak, takie miano dała mi mo­

ja matka bigotka. Mnie rodem z Warty! Takież dała mi imię, bym upodobnił się tej duliowej lihocie, zwąc imiennikiem Kostki. Dała mi za patrona serwatko - głowego rasowego niedołęgę, Lecz pocie­

szam się tym, że przeć przed Stanisławem Wodogłowcem Kost­

ką i Stanisławem Zdrajcą Ojczyz­

ny, Biskupem, byli już prawiecz- nie Stanisławowie, jeszcze zanim Biżymdzi zniszczyli nam naszą własną Wiarę sławiańską, przy- wlekając nam w zamian swą ne- gro-semicką.

Dla Młodzi sławiańskiej nie może być innego patrona jak

nasz własny, mityczny Bogorzeł Krak. Święty Krak.

On nam jest wzorcem boha­

terski!: nathnień, co już wielo­

krotnie nam odradzał się w Mło­

dy li Bohaterah. a niedawno, jako Józik Piłsudski, co to będąc hło- pakiem, obmyślił sposóby zdoby­

cia i przywrócenia Narodowi Wol­

ności, straconej przez starcze spo­

łeczeństwo__ Krak jest nam wzorcem, co odrodziwszy się w Komendancie Piłsudskim, wywiódł swoih hardziaków „aż trzy ty- siączki” z krakowskih Błoń prze­

ciw wielogłowemu Smokowi na­

jeźdźczej nawały i starczej zgni­

lizny własnego Społeczeństwa.

Krak jest Bonatorłem Młodzi sławiańskiej i Świętym Patronem naszyli Bohaterów. Jego śladami wzoraźnie pójdziemy!

Świętym Bogorłem mianujemy go bez wstrętnego pośrednictwa Międzyplanetarnej Agencji.

A teraz, My Młódź Polska!

My przemówcy UMu, mianuje­

my Brata Alberta z Igołomji Hmielowskiego, prawiecznego herbu szczepu Jastrzębców, Bo­

gorłem, to jest Świętym Polski Ii-ej.

Mianujemy go prawem na­

szej miłości i wyniesienia przez doły nieważnyh ludzi co jego dobroci zaznali. Mianujemy go

w imieniu tyh, co już nie żyją, albo właśnie przez Niego żyć dopiero zaczęli.

Mianujemy Bogorła Alber­

ta Patronem biedoty ludzkiej,

Wzorem jedynego Kapłaństwa w przyszłości dozwolonego w Polsce Ii-ej.

Mianujemy go Świętym Pol­

skiej Nędzy ludzkiej, która to jest grzehem i winą naszego Spo­

łeczeństwa i Państwa naszego.

Brata Alberta miansjemy

Świętym Bogorłem, dając jedno­

cześnie wzór Rzymowi włoskie­

go Państwa, jakih to ludzi win­

no się wynosić na Świętyh.

Nie Rzym nam będzie odtąd ustanawiał Świętyh, lecz sam

Lud polski i ludzka nędza, któ­

re w Imieniu Dobrego Boga sa­

me swą czcią mianują swyh Wybrańców Świętymi za zasłu­

gi przyniesione i dobroć nam okazaną. W dobroci Bogoria

Alberta sami sobie poznaliśmy, że on jest Wysłannikiem Dob­

rego Boga. Swiatowieda!

My, szarzy ludzie, my nie­

ważna Młódź zdradzonego Ludu, zaczynamy mianować naszyh Świętyh Bogorłów, zaczynając od nowa. Niehaj sobie to włos­

ki Rzym przyjmie do wiadomo­

ści i o tern doniosą mu naszego Ludu zdrajcy

My, ludzie szarzy o szczerym sercu, umęczeni codzienną udrę­

ką ohydnej rzeczywistości, ni 3- ustępni patrjoci, klękamy przed nowo-obranymi przez nas sobie samyh Świętymi Bogorłami: Al­

bertem i Bogorlicą Marją Skło­

dowską.

za UMB g Stali z WjSMÄb

M

Redakcja i Administracja: Katowice, ul. Kozielska 7, m. T Prenumerata: miesięcznie 1.00 zł., ćwierćrocznie 2,50 zł..

rocznie 10 zł.

Redaktor i Wydawca: Stanisław Szukalski.

Druk. E. Mirek i S-ku, Sosnowiec, Piłsudskiego 25.

W dokumencie Atak Kraka, 1939, nr 2 (Stron 37-40)

Powiązane dokumenty