Święty Polski ll-ej.
Akadcmja Literatury może so- Ludzie byłej zasługi, dziś tak bie uznać kogoś literackim „ge- sławetnie zapobiegliwi życiowo njuszem”, lecz jeżeli Naród i po- legioniści, „mianowali” sobie pana pularność nie uczynią go swym Koca dla 36 miljonów ludzi, wybrańcem, to lianie wszelkie „zbawcą" polskiego świata. Ale, mianowania „z góry”. Przede- jakoś ih wszelkie zaklęcia alhe- wszystkiem, dół spożywców da- micznej recepty i kazionne pri- nego twórczyń u, decyduje o wiel- kazy na nic się nie zdały, bo dól kości danej jednostki. społeczny i masy, nie hciały
hcieć by pana Koca mieć za Zbawcę Narodu.
Wszelkie mianowania z „góry”
są zawsze wątpliwej trwałości, bo rzadko zasłużonej słuszności i nigdy nie stają się wskaźnymi świecznikami dla ludzkości, wy
wiedzionej w mroki dziejowej roz
terki.
Mianować można jedynie mier
noty „z góry”, w każdym razie jeżeli mianujący sami należą do ilościowego gatunku „wybrańców”
demokratycznej nagonki tępyh politykierów, silącyh się zahować pozory demokratyczności.
Tak również i nasi Święci byli dotąd mi ano wy wani z „góry” przez wioski Rzym. Działo się to za
wsze po wielu zabiegak, wielo- letnih namyślał), po skrupulatnyh wymazywaniah wszelkih dowo
dów, że , święty” był wogóle czło
wiekiem takim jak my sami, po
datnym do różnyh ludzkih skłon
ności. Po wielu latah retuszerki dowodów prawdy, podnoszono im oczy ku Niebu, zalewane łezką ekstazy teologicznej, aby w ni- czem, nawet patrzeniem w dół ku naszej ziemi, nie byli nam po
dobnymi, a tylko owym glicery- no-lelyjnym, rozkwilonym wzru- szeócom.
Góra kościelna, to jest włoski Rzym, ma już swe miary i miar
ki, kategorje i stopnie dla Świę
ty!]. Dla włoskih świętyh są naj
wyższe, dla kolonji takih jak Meksyko i Polska, najmniejsze.
Aby narody podbite sposobem teologicznym kupić łapówką „ła
ski”, zgadza się włoski Rzym po wielu błagalnyb skomlenia!] i cięż- kih okupali (poza świętopietrzem, czytaj haraczem) za ewentualne
„przyznanie” w swej niezmierzo
nej łaskawości, jakiegoś świętego,
od czasu do czasu, z pośród tu
bylczej trzody katolickih niewol
ników kolonjalnyh danego kraju.
Naturalnie inne narody o naszyh mianowanyh przez Rzym „świę
ty h” nic a nic nie wiedzą. Jak również my nic nie wiemy o fran- cuskih czy portugalski!] „świę
ty!]", bo te są jedynie dla lokal
nej polityki „Świętego” Kościoła potrzebne, będące zaledwie bar
dzo niskiej kategorji, dla zatka
nia papy miejscowym barbarzyń
com, kiedy zaś włoscy „święci”
są uniwersalnymi, bo przyznano im najwyższe kategorje.
Jest to dość prosta logika.
Czyżby nie słusznem było uzna
nie przez komunistyczną Moskwę tego, że j edynie rodowici moskowi- ci mogą być najwyższymi „świę
tymi” i najzasłużeńszymi Nieba marksowskiego? Oczywiście, każ
dy „święty” Kościół musi czynić pewne koncesje na rzecz swyh niewolników kafirskih czy pol- skih. Tego wymaga sama takty
ka wszelkih najeźdźczyli judeo- logji.
Dla tak i lito względów miano
wano i Polsce we włoskim Rzy
mie (naturalnie, że nie w War
szawie, moi naiwni) świętyli tak
że, za znaną całemu już światu polską cnotliwą potulność. Stoli
ca obcego państwa była łaskawa
„przyznać” swej katolickiej kolo- nji „świętego” Stanisława Kostkę, decydując samowolnie, iż będzie on odtąd Patronem polskiej Mło
dzieży, by rosła na wzór jego ku pociesze „świętego" Kościoła, czyli włoskiej Centrali Międzypla
netarnego Pośrednictwa Duhow- nego.
Tak się to stało, że nie rycerz, nie jakiś Bohater, szaleńczy opę
taniec szczytnej misji służenia
swemu Ludowi, lecz bezprzykład
ny mięczak, bezkostny lęklihota, neurasteniczny prikaks? Bo tak nam zawyrokowała włoska Cen
trala Międzyplanetarnego Pośred
nictwa, która jednak nigdyby się nie warzyła, by takiego nędzotę robie Patronem wloskih Balillów.
Cóż to ten Staś Kostka uczy
nił tak heroicznego, by aż być wskazanym Młodzi polskiej, jako Patron jej?
Ano, przedewszystkiem był bardzo a bardzo nabyżnym. Po
tem modlił się ciągle. Jeszcze da
lej, wiecznie czytywał Święte księgi. Zawsze między palcami przesuwał paciorki różańca. Kie- kolwiek miał czas wolny od i świętobliwyh, to zaraz klę- i zagłębiał się w żywoty Świętyh. Kiedy szedł spać, to układał swe liłjowe ręce na swyh niepokalanyh piersiah w znak krzyża świętego. Co wszystko podobno jest szczytnim wzorem dla polskiej Młodzi do naślado
wania.
Prócz tyli świętobliwyh „czy
nów”, Staś Kostka był bardzo blady, co było niezawodnym zna
kiem, że nie należał do naszego świata. Dzisiaj to się zwie ane
mią. ale wówczas to było zna- mionem uduhowienia. Cierpiał więc na anemję ciała i dułia, co wedle U Mu, jest wyraźnym zna- em, że wogóle nie powinien był
*ić i psuć swym „uduho- wydehem powietrza.
; mając krwi w swoili ży- ecz serwatkę, nie stać go na duhowe, ni też cielesne icje”, nic więc dziwnego, że o przyśniwała mu się świę- ycalja. Co więcej robił ? Cze- okonał ?
Przedewszystkiem, ślubował dziewictwo, co mu zresztą nawet załatwo przyszło, gdyż był „udu- howionej” cery i lęklękłej anemji ofiarą. Czego zaś więcej doko
nał, by zasłużyć na miano Patro
na Młodzi polskiej? Nie mnie pytajcie o to a raczej Centralę Międzyplanetarnego pośrednictwa Dusz.
A tak! Byłbym zapomniał bar
dzo ważnego „czynu” Patrona Młodzieży polskiej, mianowicie, poszedł piehotą (powtarzam jesz
cze raz), piehotą do Rzymu, by tam opowiedzieć co mu się śniło.
Cóż to za piękny wzór, co za przykład wzniosły, owe pójście do Rzymu „piehotą”, a potem mieć coś opowiedzieć ze swyh psyhopatycznyh snów. O, Mło
dzieży polska!
I takiż to wzór hor ej Młodo
ści nam byli łaskawi w swej nie
zmierzonej dobroduszności przy
znać agenci włoskiej Centrali Ka- tolickih Kolonji. Taki to wyzna
czyli nam „ideał” nasi właśni zdrajcy, co sprzedali swą duszę obcemu państwu.
Tak, takie miano dała mi mo
ja matka bigotka. Mnie rodem z Warty! Takież dała mi imię, bym upodobnił się tej duliowej lihocie, zwąc imiennikiem Kostki. Dała mi za patrona serwatko - głowego rasowego niedołęgę, Lecz pocie
szam się tym, że przeć przed Stanisławem Wodogłowcem Kost
ką i Stanisławem Zdrajcą Ojczyz
ny, Biskupem, byli już prawiecz- nie Stanisławowie, jeszcze zanim Biżymdzi zniszczyli nam naszą własną Wiarę sławiańską, przy- wlekając nam w zamian swą ne- gro-semicką.
Dla Młodzi sławiańskiej nie może być innego patrona jak
nasz własny, mityczny Bogorzeł Krak. Święty Krak.
On nam jest wzorcem boha
terski!: nathnień, co już wielo
krotnie nam odradzał się w Mło
dy li Bohaterah. a niedawno, jako Józik Piłsudski, co to będąc hło- pakiem, obmyślił sposóby zdoby
cia i przywrócenia Narodowi Wol
ności, straconej przez starcze spo
łeczeństwo__ Krak jest nam wzorcem, co odrodziwszy się w Komendancie Piłsudskim, wywiódł swoih hardziaków „aż trzy ty- siączki” z krakowskih Błoń prze
ciw wielogłowemu Smokowi na
jeźdźczej nawały i starczej zgni
lizny własnego Społeczeństwa.
Krak jest Bonatorłem Młodzi sławiańskiej i Świętym Patronem naszyli Bohaterów. Jego śladami wzoraźnie pójdziemy!
Świętym Bogorłem mianujemy go bez wstrętnego pośrednictwa Międzyplanetarnej Agencji.
A teraz, My Młódź Polska!
My przemówcy UMu, mianuje
my Brata Alberta z Igołomji Hmielowskiego, prawiecznego herbu szczepu Jastrzębców, Bo
gorłem, to jest Świętym Polski Ii-ej.
Mianujemy go prawem na
szej miłości i wyniesienia przez doły nieważnyh ludzi co jego dobroci zaznali. Mianujemy go
w imieniu tyh, co już nie żyją, albo właśnie przez Niego żyć dopiero zaczęli.
Mianujemy Bogorła Alber
ta Patronem biedoty ludzkiej,
Wzorem jedynego Kapłaństwa w przyszłości dozwolonego w Polsce Ii-ej.
Mianujemy go Świętym Pol
skiej Nędzy ludzkiej, która to jest grzehem i winą naszego Spo
łeczeństwa i Państwa naszego.
Brata Alberta miansjemy
Świętym Bogorłem, dając jedno
cześnie wzór Rzymowi włoskie
go Państwa, jakih to ludzi win
no się wynosić na Świętyh.
Nie Rzym nam będzie odtąd ustanawiał Świętyh, lecz sam
Lud polski i ludzka nędza, któ
re w Imieniu Dobrego Boga sa
me swą czcią mianują swyh Wybrańców Świętymi za zasłu
gi przyniesione i dobroć nam okazaną. W dobroci Bogoria
Alberta sami sobie poznaliśmy, że on jest Wysłannikiem Dob
rego Boga. Swiatowieda!
My, szarzy ludzie, my nie
ważna Młódź zdradzonego Ludu, zaczynamy mianować naszyh Świętyh Bogorłów, zaczynając od nowa. Niehaj sobie to włos
ki Rzym przyjmie do wiadomo
ści i o tern doniosą mu naszego Ludu zdrajcy
My, ludzie szarzy o szczerym sercu, umęczeni codzienną udrę
ką ohydnej rzeczywistości, ni 3- ustępni patrjoci, klękamy przed nowo-obranymi przez nas sobie samyh Świętymi Bogorłami: Al
bertem i Bogorlicą Marją Skło
dowską.
za UMB g Stali z WjSMÄb
M
Redakcja i Administracja: Katowice, ul. Kozielska 7, m. T Prenumerata: miesięcznie 1.00 zł., ćwierćrocznie 2,50 zł..
rocznie 10 zł.
Redaktor i Wydawca: Stanisław Szukalski.
Druk. E. Mirek i S-ku, Sosnowiec, Piłsudskiego 25.