• Nie Znaleziono Wyników

Anna Szczepan-Wojnarska

W obu utworach obserwatorem wydarzeń jest poczciwy kapitan Davidson 189 i w obu główna postać żeńska to kobieta o skomplikowanej i niechlubnej przeszłości, która wciąga głównego bohatera w niebezpieczną sytuację, po czym poświęca własne życie, by go ocalić. Trudno jednoznacznie określić, w jakim momencie pisarz zdecydował się na napisanie ostatecznie dwóch utworów. Zamysł ten wykrystalizował się najpóźniej w lutym 1913 roku, bo w liście z tego czasu Conrad wspomniał o możliwości napisania krótkiej noweli, „prawdziwego opowiadania o dolarach”2. W świetle listów można ustalić, że utwór został ukończony przed 8 stycznia 1914 roku. Conrad za-stanawiał się nad tytułem „Dolary” lub „Zgaszony uśmiech”, ostatecznie wybrał „Dla dolarów”.

Podobieństwo pomiędzy opowiadaniem Dla dolarów a Zwycięstwem może być tyleż złudne, co zamierzone, a rozstrzygnięcie tej kwestii utrud-nione jest przez nakładające się schematy zachowań męskich i damskich, związane z nimi stereotypy dotyczące charakterów, stanów i ras. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy podobieństwa wynikają z intertekstualnej konfiguracji motywów czy też z prezentowanych przekonań i systemu wartości. Przedmiotem niniejszej refleksji jest nie tyle porównanie dwóch utworów Conrada czy wskazanie ich wzajemnych relacji i zależności, ile określenie zasadniczego problemu noweli Dla dolarów3.

Utwór nie spotkał się z uznaniem krytyki. Wskazywano na jego zbytnią schematyczność, jednak obecnie wydaje się, że nie trafił on na właściwych odbiorców. Jest wieloaspektowy, cechuje go szczegółowość, a przy tym niejednoznaczność, nie zawiera dydaktyzmu, czyny bohaterów nie są ani potępiane, ani usprawiedliwiane. Raczej odzwierciedla stan bliski rzeczywi-stości, w którym domysły i projekcje przenikają się ze stanem faktycznym w sposób tak złożony, że zmyślenie i fakt zdają się wzajemnie warunkować, a przypadki urastają do rangi wyroczni.

Rzecz dzieje się na Archipelagu Malajskim, „w dużym porcie Dalekie-go Wschodu”. Konstrukcja narracji ma charakter szkatułkowy: narrator – marynarz „próżnujący na lądzie” relacjonuje opowieść swego przyjaciela 2 Por. Joseph Conrad do Jamesa B. Pinkera, 20 lutego 1913 roku. W: The Collected Letters of Joseph Conrad. Vol. 5: 1912–1916. Eds. F.R. Karl, L. Davies. [Cambridge 1996], s. 180–182.

3 Conrad dokonał przeróbki Dla dolarów na dramę dla teatru Grand Guignol, składającą się z dwóch aktów i trzech scen, zatytułowaną Anna Śmieszka. Całość miała być grana w ciągu czterdziestu pięciu minut. Sztuka nie została nigdy wy-stawiona. (Z. Najder: Życie Josepha Conrada Korzeniowskiego. T. 2. Lublin 2006, s. 332–334).

190

Anna Szczepan-Wojnarska

Hollisa, który podzielił się nią po tym, jak wymienił ukłon z mijającym ich człowiekiem – marynarzem Davidsonem. Sytuacja zatem prawdopodobna i poniekąd naturalna: przyjaciel opowiada przyjacielowi historię człowieka, którego zna i którego właśnie spotkali. Ciekawy jest natomiast sposób wpro-wadzenia tego bohatera, polegający na pozytywnej waloryzacji: najpierw zwrócił on uwagę narratora i uczestnika wydarzeń (czyli jednocześnie bohatera) swoim strojem z jasnopopielatej flaneli, wąsikami przyprószo-nymi siwizną i pokaźną posturą. Natomiast komentarz Hollisa dotyczył nie wyglądu, zajęcia czy narodowości i ograniczał się do stwierdzenia, że jest to „naprawdę dobry człowiek”. Zadziwia to kolokwialne wzmocnienie

„naprawdę”, jak gdyby można było być dobrym na różne sposoby, w tym także być dobrym „na niby”. Gwarantem prawdziwości tej opinii miał być pracodawca Davidsona, bardzo zamożny, odznaczający się dostojeństwem Chińczyk. Czytelnik jednak nie poznaje imienia, nazwiska ani nawet pozycji społecznej człowieka uznanego za autorytet. „Chińczyk Davidsona”, jako pracodawca, wydaje się ważną postacią, jednocześnie jednak sformułowanie to zawiera presupozycję, że to Chińczyk jest podwładnym Davidsona, jest od niego zależny, jest „jego”. Nie ma znaczenia, kim jest Chińczyk, istnieje on tylko jako dopełnienie Davidsona, jako źródło utrzymania i źródło jego dobrej opinii. Conrad mistrzowsko ukazuje złożony proces budowania własnej pozycji. Opinia o Davidsonie zostaje wykreowana na podstawie opinii jego pracodawcy, zatem nikt nie śmie wątpić w jej wiarygodność, co otwiera przed nim wszystkie drzwi. W przypadku Europejczyka w kulturze kolonialnej to dość niezwykłe, by tworzyć swój wizerunek przez powoły-wanie się na anonimowego przedstawiciela innej kultury, innej rasy, innej nacji, zwłaszcza wśród innych „białych”.

Dostojeństwo i wiarygodność Chińczyka opatrzone są jednak komen-tarzem wskazującym na dość sceptyczny i ironiczny stosunek narratora wobec tej postaci:

Chińczycy jako pracodawcy mają tę wielką zaletę, że instynktownie umieją poznać się na ludziach. Jeśli raz uwierzą, że ktoś jest przyzwo-itym człowiekiem, obdarzają go bezgranicznym zaufaniem. Po prostu zgadzają się na wszystko, cokolwiek zrobi. Oceniają trafnie ludzi. […]

Trudno powiedzieć, czy Davidson był oddany Chińczykowi, czy Chiń-czyk Davidsonowi4.

4 J. Conrad: Dla dolarów. Przeł. M. Skibniewska. W: Idem: Dzieła. Red. Z. Naj-der. T. 17: Wśród prądów. Warszawa 1974, s. 186. W przypadku kolejnych odwołań do tego wydania stosuję zapis skrócony: D i numer strony.

Przed swoją śmiercią Chińczyk kupił nowy statek dla Davidsona: „Trudno 191 sobie wyobrazić coś bardziej rozczulającego w swojej naiwności niż ten uczy-nek mandaryna, który wydał kilka tysięcy funtów, żeby pocieszyć swojego białego człowieka” [D 187]. Hollis, przyjaciel narratora, niezmiennie daje wyraz swemu przekonaniu o dobroci Davidsona, zwraca jednak uwagę, że w wyniku wydarzeń, które przywołuje, zmienił się odcień jego uśmiechu.

Zatem narracja ulega rozproszeniu: to już nie tylko retrospekcja z punktu widzenia narratora, ale retrospekcja sięgająca dwanaście lat wstecz w przy-woływanej opowieści Hollisa – konstrukcja szkatułkowa. Hollis nie defi-niuje, na czym polega owa dobroć Davidsona, podchodzi do tej kwestii jak do swoistego aksjomatu. Przytacza szczegóły dotyczące sytuacji związanej z ogłoszoną decyzją rządu o unieważnieniu starych dolarów i z emisją no-wych. Ta informacja wydaje się nie mieć istotnego znaczenia dla przebiegu fabuły, natomiast ma istotne znaczenie dla wymowy utworu.

Davidson na parowcu „Sissi”, na polecenie swego chińskiego armatora, zbierał unieważnione banknoty od kupców w najdalszych zakamarkach archipelagu. Był to znakomity interes. Davidson zawsze robił to, co chciał, więc bez kłopotu uzyskał zgodę armatora, by zawinąć do osady Mirrah i zabrać stamtąd ładunek rotanu. Powodem tych odwiedzin był jednak nie ładunek, ale obietnica, jaką Davidson dał Bamtzowi, ze względu na współczucie dla Anny Śmieszki, o której bujnej przeszłości Hollis nie chciał opowiadać więcej niż to konieczne, i dla jej syna o imieniu Tony. Znał ją przed laty, ponownie spotkał przez przypadek, kiedy to pewien Jawajczyk, pasażer na jego parowcu, zapłacił mu za wykonanie kursu do swojej osa-dy. Davidson zgodził się i czekając na przypływ, zszedł na ląd. Wtedy ku swemu zaskoczeniu spotkał Annę Śmieszkę. Dygresja ta stanowiła kolejne cofnięcie się w czasie o dwa lata, co w sumie dało czternaście lat od czasu opowieści Hollisa. Skrupulatnie wyjaśnione zostają powiązania przypad-kowych spotkań i wydarzeń, zbiegów okoliczności. Davidson nieopatrznie wspomniał w jednej z restauracji o swoim kursie po unieważnione dolary, ironizując na temat obaw, jakie miała jego żona5, błagająca go, by nie udawał się w ten rejs. Podsłuchał go Fector, który wraz ze wspólnikami, bezrękim Francuzem i niejakim Niclausem, niewiadomego pochodzenia, udał się do Bamtza, by zaczaić się na Davidsona i jego cenny ładunek. Przestępcy 5 Był jednym z nielicznych marynarzy żonatych w „sposób widoczny” [D 191], co go wyróżniało i nobilitowało, jako człowieka statecznego. Poetyka tej nar-racji stanowi odzwierciedlenie patriarchalnego sposobu myślenia, zgodnie z któ-rym kobieta to podmiot pasywny i podporządkowany, uzupełniający mężczyznę i nieautonomiczny.

192

Anna Szczepan-Wojnarska

znali Bamtza, który uprawiał nieróbstwo jak sztukę, gardzili nim, ale mieli też swoje zdanie na temat Davidsona, wobec którego naiwności czuli się pewni i bezkarni. Nie byli to osławieni legendą piraci, ale zwykli, tchórzliwi przestępcy, których bronią było kłamstwo i oszczerstwa.

Pojawia się zatem druga postać kobieca: żona Davidsona, która ma złe przeczucia, dąsa się i nie chce, by ten udał się w rejs. Pani Davidson była uznawana za osobę nie tylko o wielkim wdzięku i pełną słodyczy, ale także upartą. Narrator przyznaje jednak, że miał ją zawsze za człowieka o ogra-niczonych horyzontach. Czytelnik nie dowiaduje się, jak miała na imię.

Kiedy Davidson udał się do Mirrah, zastał już u Bamtza rzezimieszków jako gości, grających w karty, i Annę, zrozpaczoną chorobą synka, która jednak zachowała na tyle przytomności umysłu, że ostrzegła marynarza. Davidson przyniósł dla malca lekarstwa, zachowywał spokój. Anna zdradziła mu, że Francuz zmusił ją, by przywiązała mu do kikuta prawej ręki siedmiofuntowy żelazny odważnik, i wypytywał o zwyczaje Davidsona.

Kiedy Davidson wrócił na „Sissi”, przygotował się do obrony i wkrótce zobaczył, jak Francuz skrada się, by go zabić, jak uderza odważnikiem w miejsce, gdzie miała spoczywać jego głowa. Przeżywa szok, strzela, Francuz ucieka, a jego wściekłość kieruje się ku Annie, która usiłowała uciec. Nie udało się jej to i ostatecznie Francuz miażdży jej czaszkę cięża-rem, który sama przywiązała do tego, co pozostało z jego ręki. Davidson strzela w ciemność, rani uciekających, ale nikogo nie zabija. Udaje mu się uratować syna Anny. Jak tego dokonał, czytelnik się nie dowiaduje, bo Hollis pomija szczegóły, uznając, że opowiadanie o nich nie miałoby sensu, co stanowi jeden z chwytów stosowanych przez pisarza – manifestacyjna selekcja prezentowanych faktów dokonywana arbitralnie przez bohatera narratora. Davidson chciał wychować chłopca, wierzył, że jego żona przy-garnie sierotę. Nie opowiedział jej jednak prawdy, by nie wyjawić stopnia niebezpieczeństwa, na jakie się narażał, i nie dać potwierdzenia dla obaw, jakie żywiła przed rejsem. Pani Davidson jednak nie przyjęła składanych przez niego oględnych wyjaśnień, a żywiąc wyobraźnię plotkami i okazując małoduszność, żądała odprawienia chłopca. Davidson odmówił i posłał chłopca do szkoły ojców misjonarzy, jednak ona nie mogła się pogodzić nawet z takim rozwiązaniem. I to nie finanse były przyczyną konfliktu, ponieważ koszty szkoły nie były dla nich dużym obciążeniem. Owładnięta zimną furią, oświadczyła mężowi, że napawa ją wstrętem. W rezultacie mąż odesłał ją do jej rodziców. Chłopiec ukończył pomyślnie szkoły i po-stanowił zostać księdzem. Davidson pozostał sam: „Schyłek życia spędzi nie mając przy sobie ani jednej kochającej go istoty, a wszystko przez te dolary” [D 227].

Czy dolary są bohaterami utworu? To pytanie nasuwa się natarczywie 193 nie tylko ze względu na tytuł i ostatnie słowa, konkludujące samą opowieść, jak również życie Davidsona. Dolary – dobra materialne – są obiektem pożądania wszystkich bohaterów, wszyscy pragną zarobić, wzbogacić się.

Czyni to chiński armator, Davidson, Bamtz, także narrator i Hollis. Dola-ry jednak od początku są demitologizowane – jako obiekt wymiany, jako coś nietrwałego, umownego, co nie jest wartością samą w sobie, warto-ścią obiektywnie istniejącą. To rząd nadaje im wartość lub ją zmienia, by zaspokoić swoje potrzeby. Ludzie starają się zaspokajać swoje w sytuacji przemian, których nie rozumieją i w których sami stają się przedmiotem lub narzędziem realizacji nieznanych im celów. Co interesujące, w utworze nie ma opisów tego, co można by kupić, nie ma wizji bogactwa, kuszących obietnic. Pragnienie posiadania jest ukazane jako pierwotny instynkt, nad którym jednak ludzie, zwłaszcza biali, nie umieją panować ani nie potrafią go dobrze wykorzystać. Bogaczem, w świetle tego opowiadania, jest wy-łącznie pełen dostojeństwa Chińczyk Davidsona. Co więcej, tubylcy nie uczestniczą w walce o pieniądze, tylko biali bohaterowie rywalizują z sobą i są gotowi poświęcić wszystko dla zysku.

Być może nie potrafią posiadać. Posiadanie dóbr materialnych stawia ich zawsze w sytuacji moralnie wątpliwej, w sytuacji zagrożenia. Nie ma jednoznacznego przekazu, czy pragną nominalnie dolarów czy rzeczy, jakie mogą za nie nabyć, czy też władzy i wpływów, jakie mogą dzięki nim sobie zapewnić, traktując pieniądze jako narzędzie, a nie wartość. Nasuwa się taki oto wniosek: pieniądze to tylko pieniądze, ważniejsze są umowy mię-dzy ludźmi, takie jak umowa mięmię-dzy Chińczykiem a Davidsonem, mięmię-dzy Davidsonem a Anną Śmieszką czy nawet umowa między rzezimieszkami.

Wartość umowy wyraża się nie tyle w jej etyczności, ile w jej skuteczności, a niejednokrotnie te dwie kategorie popadają w kolizję. Trudno pominąć to, że małżeństwo Davidsonów również oparte było na umowie, której nie dotrzymali obydwoje małżonkowie. Pan Davidson nie liczył się z żoną, nie traktował jej poważnie, mając się jednocześnie za „dobrego człowieka”, także w relacji z poślubioną kobietą. Pani Davidson żyła w swoim świecie, skoncentrowana na sobie, nie dzieliła z mężem ani jego trosk, ani sukcesów.

To, co stanowiło dla niej wartość, to dobre mniemanie o sobie, wrażliwość na swoim punkcie, którą trudno określić inaczej niż jako małostkowość czy egocentryzm.

Posiadanie to sztuka, w której ukryty jest sekret wolności. Posiadanie nie polega na tym, żeby robić wszystko dla czegoś, co się posiada, ale na tym, by robić to, czego się pragnie; wówczas podmiot posiada sam siebie, jest panem siebie samego, robi wszystko dla siebie, nie dla dolarów, opinii

194

Anna Szczepan-Wojnarska

czy władzy. Być może w teoretycznych rozważaniach ta kwestia nie wydaje się brzemienna w skutki, w rzeczywistości jednak, dla doświadczającego podmiotu, oznacza przewartościowanie życia. W Conradowskim świecie, osoba, by posiadać, musi najpierw określić, kim jest i co jest dla niej waż-ne, jaki jest cel jej życia. Jeśli spojrzeć na bohaterów w tym kontekście, to sytuacja Anny Śmieszki, godna pożałowania pod każdym względem, oka-zuje się najczystszą i najbardziej ugruntowaną: wszystko robi dla dziecka, wiedząc, że bez niej nie miałoby żadnych szans na przeżycie. Godzi się na wszystko, byle zapewnić Tony’emu odpowiednie warunki życia i rozwoju, niezależnie, czy jest to sytuacja, kiedy musi go zostawić u ludzi na wycho-wanie, czy kiedy godzi się na związek z podejrzanym człowiekiem, tylko dlatego, że polubił on chłopca i że może z nim stworzyć namiastkę rodziny, ukrywając przed dzieckiem swoją przeszłość. Anna nie posiada nic poza celem życia: żyje dla dziecka. Kapitan Davidson nie ma swojego celu, jest bardzo podobny do swojej żony: żyje dobrą opinią o sobie samym, którą potrafi wykorzystać, by pozyskać przychylność ludzi, i jednocześnie jeszcze na tym zarobić. W rezultacie to, co posiada, to opinia, że jest „naprawdę dobrym człowiekiem”, która jednak nie odpowiada rzeczywistości. Jego nieskazitelność niczym nie została uprawdopodobniona, wśród marynarzy wyróżniał się tylko tym, że był żonaty, niczym więcej, żadnych bohaterskich czynów czy osiągnięć w nawigacji, nawet nie dorobił się szczególnego majątku. Nie ma też bliższych informacji o narratorach – Hollisie i jego przyjacielu, o ich stanie posiadania czy motywacjach.

Inną płaszczyznę odczytania utworu stanowi wymiar płci, istotnie wią-żący się z kwestią posiadania. Kobiety w twórczości Conrada rzadko by-wają przedmiotem analizy jako osobny temat, rzadko byby-wają dostrzegane przez krytyków. Zwykle to postacie tła, ledwie naszkicowane, najczęściej traktowane jak przedstawiciele odmiennego gatunku, enigmatyczne i epi-zodyczne. Brak w jego powieściach pobudzających wyobraźnię opisów kobiecej urody czy rozwiniętych wątków romansowych – takich typowo

„kobiecych” sposobów i form epickiego istnienia. Uznawano to zazwyczaj za cechę dystynktywną pisarza, którą warunkowała jego nieśmiałość czy też fakt wczesnej utraty matki. Pochodną tej śmierci miała być wyraźna tendencja do idealizacji kobiet, jak również ich odrealniania. Krytycy an-gielscy zarzucali Conradowi, że powiela schematy i przestarzałe banały, co w konfrontacji ze współczesnością przynosi zagmatwany i niespójny obraz kobiet. Edwarda Garnetta raził u pisarza brak turgieniewowskiej wiary w ko-biety, a Arthur Symmons utrzymywał, że Conradowskie bohaterki to tylko bezimienne cienie. Były to zatem wyroki różnorodne i czasami sprzeczne.

Można również dostrzec w nich pewną dynamikę przemian: początkowo

rozpatrywano temat w kontekście obyczajowym epoki późnowiktoriańskiej 195 i edwardiańskiej, następnie akcentowano aspekt kolonialny i poszukiwano analogii między sytuacją społeczną kobiet w dziewiętnastowiecznej Anglii a sytuacją kobiet w krajach skolonizowanych. Dostrzeżono także znaczenie stosunku pisarza do rodzącego się feminizmu i zaczęto badać, jaki miał on wpływ na sposób kreacji kobiet w powieściach Conrada. Bezpośrednią konsekwencją tych zainteresowań było podjęcie rozważań o mizoginizmie autora, co stanowi według mnie nieporozumienie. Conrad nie epatował nienawiścią do kobiet, źródłem niepokoju i dyskomfortu zarówno narra-torów, jak i bohaterów jego narracji jest raczej uwidaczniający się kryzys męskości, a to, że kobiety nie zajmują eksponowanych miejsc w świecie przedstawionym, świadczy jedynie o realizmie i swego rodzaju pragmaty-zmie pisarza. Kobieta w rzeczywistości nie odgrywała pierwszoplanowej roli, zatem i w opowiadanych historiach nigdy nie zostaje włączona w kreowanie rzeczywistości czy świata wartości. Ponadto Conrad nie podszywa się pod kobiecą tożsamość, nie uzurpuje sobie prawa do wyjaśniania kobiecego punktu widzenia, co zasługuje na szacunek. I jeszcze jedna rzecz, o której chyba warto wspomnieć: pisarz spragniony czytelników i dochodów nie ad-resował swych dzieł do kobiet, jako ekonomicznie słabej grupy odbiorców6.

W kolonialnym świecie archipelagu kobiety są przedmiotami posiadania.

Anna Śmieszka, znana we wszystkich portach, monogamiczna, lojalna ko-chanka kolejnych typów spod ciemnej gwiazdy, która kochała prawdziwie tylko raz – zdana jest całkowicie na łaskę i niełaskę mężczyzn, bez nadziei na zmianę swego losu. Żyjąca w strachu nie tylko przed odrzuceniem, ale też przed zemstą byłych wielbicieli, dlatego znana z tego, że ze wszystkimi byłymi kochankami rozstawała się w przyjaźni. Żadnego z nich nie odważyła się oskarżyć o złe traktowanie, wykorzystanie, gdyż nikt nie stanąłby ani po jej stronie, ani w jej obronie. Wiedziała, że taka strategia działania nie przy-niosłaby żadnych rezultatów, dlatego jej „wspaniałomyślność” opierała się na gorzkiej świadomości własnej bezradności. Czas pokazał, że miała rację, nawet po jej śmierci Kapitan Portu nie złożył formalnej skargi. Także taki

„naprawdę dobry człowiek” jak Davidson, który znał ją od lat, nie potrafił jej nigdy pomóc, a jego zachowanie po tym, kiedy go ostrzegła i uchroniła od śmierci, świadczyło dobitnie o tym, że w ogóle nie brał pod uwagę jej jako osoby, jej bezpieczeństwa, jej potrzeb, jej dziecka. Działał zgodnie z założeniem, że jego życie jest ważniejsze. Zachowanie Anny przyjął więc 6 Interesujące studium funkcjonowania postaci kobiecych w prozie Conrada zawiera książka Moniki Malessy-Drohomireckiej Konwencje, stereotypy, złudzenia.

Relacje kobiet i mężczyzn w prozie Josepha Conrada (Kraków 2017).

196

Anna Szczepan-Wojnarska

jako coś niemalże naturalnego, natomiast sam takich „naturalnych” reakcji już nie przejawiał.

Los Pani Davidson nie jest lepszy: żyje w całkowitej zależności od swego męża. Jej głos, jej obawy nie są przez męża słyszane, a wobec wszystkich istnieje tylko jako żona Davidsona. Davidson, nie biorąc pod uwagę jej słów, odmawia jej wiarygodności, zostawia ją samą z doświadczeniem samot-ności i lęku, braku akceptacji z jego strony. Okłamuje ją „z dobrego serca”, co świadczy jedynie o tym, że nie traktuje jej jako równorzędnej osoby, która byłaby w stanie go zrozumieć. Zastosowana konstrukcja narracyjna potęguje siłę negatywnego wizerunku Pani Davidson. Dobra opinia o niej wyrażana jest jedynie przez kapitana Ritchiego Małpią Twarz. Stał się on gorącym admiratorem Pani Davidson, kiedy podróżowała na statku pod jego dowództwem z Australii Zachodniej do swego męża. To Ritchie także odwiózł ją do domu rodzinnego, wraz z córeczką, kiedy Davidson posta-nowił ją oddalić. Nota bene córka Davidsonów wspomniana jest jedynie w tym kontekście. Davidson zdaje się jej nie dostrzegać, a Pani Davidson nie podejmuje żadnych kroków, by zapewnić córce lepszy los. Jedyne, na co ją stać, to nerwowa reakcja na obecność chłopca, którego postrzegała jako nieślubnego syna swego męża. Powierzając żonie opiekę nad synem Anny Śmieszki bez wyjaśnienia całej sytuacji, Davidson zakładał całkowi-tą uległość żony. Hollis relacjonuje narratorowi swoją rozmowę z mary-narzem dotyczącą motywu takiego postępowania: „Myślałem – wyjaśnił

Los Pani Davidson nie jest lepszy: żyje w całkowitej zależności od swego męża. Jej głos, jej obawy nie są przez męża słyszane, a wobec wszystkich istnieje tylko jako żona Davidsona. Davidson, nie biorąc pod uwagę jej słów, odmawia jej wiarygodności, zostawia ją samą z doświadczeniem samot-ności i lęku, braku akceptacji z jego strony. Okłamuje ją „z dobrego serca”, co świadczy jedynie o tym, że nie traktuje jej jako równorzędnej osoby, która byłaby w stanie go zrozumieć. Zastosowana konstrukcja narracyjna potęguje siłę negatywnego wizerunku Pani Davidson. Dobra opinia o niej wyrażana jest jedynie przez kapitana Ritchiego Małpią Twarz. Stał się on gorącym admiratorem Pani Davidson, kiedy podróżowała na statku pod jego dowództwem z Australii Zachodniej do swego męża. To Ritchie także odwiózł ją do domu rodzinnego, wraz z córeczką, kiedy Davidson posta-nowił ją oddalić. Nota bene córka Davidsonów wspomniana jest jedynie w tym kontekście. Davidson zdaje się jej nie dostrzegać, a Pani Davidson nie podejmuje żadnych kroków, by zapewnić córce lepszy los. Jedyne, na co ją stać, to nerwowa reakcja na obecność chłopca, którego postrzegała jako nieślubnego syna swego męża. Powierzając żonie opiekę nad synem Anny Śmieszki bez wyjaśnienia całej sytuacji, Davidson zakładał całkowi-tą uległość żony. Hollis relacjonuje narratorowi swoją rozmowę z mary-narzem dotyczącą motywu takiego postępowania: „Myślałem – wyjaśnił