• Nie Znaleziono Wyników

Karol Samsel

Jeżeli wolno w ogóle stopniować, sytuacja Stefana zdaje się bardziej roz- 161 paczliwa niż sytuacja „stróża formuł”, Alvana. Ten drugi był „arcykapłanem”, natomiast to, czemu rzekomo stróżował, miało skutecznie go osłaniać – mocą zapewne jakiegoś „formulistycznego” sacrum – przed „ponurym zwątpieniem życiowym”. Do Stefana – o czym dowiadujemy się z kolejne-go zdania Sióstr – „żaden głos anioła nie przemówił z wysoka”4. Można by powiedzieć, że Stefan powiela w jakiś sposób pesymizm Kaspara Almayera, bohatera pierwszej powieści Conrada, Szaleństwo Almayera, podczas gdy Hervey zapoczątkowuje długą galerię Conradowskich hipokrytów (to naj-mocniejsze sformułowanie) czy raczej bohaterów „przepołowionych” (to już sformułowanie delikatniejsze), zanurzonych w osoczu społeczno-kulturo-wym swojego czasu, reprezentantów między innymi zwyrodniałej moral-ności późnowiktoriańskiej. To z Herveya – wiele na to wskazuje – niegdyś zrodzi się odrażający protagonista londyńskiej powieści Conrada, Tajny agent: Adolf Verloc. Jeżeli Hervey był dla Conrada rzeczywiście pierwszymi, juwenilnymi – chciałoby się rzec – ćwiczeniami z Verloca, to ćwiczeniami z czego, wprawką przed czym mógł być dla pisarza Stefan?

Temat formuł życia, formuł egzystencji powraca na dobre do twórczości Conrada wówczas, gdy ten ponownie kieruje swoje zainteresowanie ku Europie. Problematyka rosyjskiego anarchizmu oraz globalnego terroryzmu, której pisarz poświęcił swoje kontynentalne powieści W oczach Zachodu oraz Tajny agent, wyraźnie odnowiła dawny rodzaj zainteresowania czy raczej podskórnego zaintrygowania Conrada opozycją prawdy oraz formuł.

Na przykład w pierwszym z utworów pojawiła się – użyta w podobnym znaczeniu, jak w Siostrach – „formułka spokoju”, w Tajnym agencie zaś

„formuła pedantycznego fanatyzmu”5. W języku oryginału zdanie z Under Western Eyes brzmiało: „Being myself a quiet individual I take it that what all men are really after is some form or perhaps only some formula of peace”6, co tłumacz polskiego wydania, Wit Tarnawski, oddał za pomocą słów: „Osobiście, jako człowiek spokojny, przypuszczam, że wszyscy po-szukują w gruncie rzeczy pewnej formy lub może tylko pewnej formułki się w tym rozszerzonym kole, wśród przemiłych mężczyzn i kobiet […] tolerują-cych jedynie najpospolitsze formułki i najpospolitsze myśli, a uznajątolerują-cych tylko korzystne fakty”. Ibidem, s. 158. W oryginale: „[…] the commonest formulas of commonest thoughts […]”. J. Conrad: The Return…, s. 152.

4 J. Conrad: Siostry…, s. 9.

5 J. Conrad: Dzieła. Red. Z. Najder. T. 12: W oczach Zachodu. Przeł. W. Tar-nawski. Warszawa 1974, s. 11; Idem: Dzieła. Red. Z. Najder. T. 11: Tajny agent.

Opowieść prosta. Przeł. A. Glinczanka. Warszawa 1973, s. 96.

6 J. Conrad: Under Western Eyes. London 1947, s. 5.

162

Karol Samsel

spokoju”7. Natomiast w The Secret Agent. A Simple Tale dotyczące świa-topoglądu Profesora „to destroy public faith in legality was the imperfect formula of his pedantic fanaticism”8 zostało oddane w przekładzie Anieli Zagórskiej jako „zniszczyć wiarę ogółu w praworządność – tak brzmiała niedoskonała formuła jego pedantycznego fanatyzmu”9.

Nie tylko chciałoby się powiedzieć, że Conradowski Europejczyk to czło-wiek formuł czy raczej człoczło-wiek zarazem w poszukiwaniu oraz w mirażu formuł (na przykład w Nostromo, rozgrywającym się w nieistniejącym, południowoamerykańskim państwie, słowo formula/formulas nie pada ani razu). Wnioski dotyczące powielania i zróżnicowania motywu formuł w powieściach europejskich Conrada po 1900 roku chciałoby się jeszcze wykorzystać na rzecz dowartościowania Sióstr. W dużym stopniu bowiem pod wpływem krytycznego studium Zdzisława Najdera z 1964 roku niedo-kończona przez Conrada, czterdziestostronicowa nowela uchodzi za relik-tową. Zgodnie z duchem wzmiankowanego artykułu przywykliśmy czytać Siostry jako dramatyczny dokument bezwzględnej klęski formalnej auto-ra10. Tymczasem w chwili, w której Conrad po raz drugi podejmuje próbę stworzenia autorskiej powieści kontynentalnej, a po Tajnym agencie pisze okupione piekielnym wysiłkiem twórczym W oczach Zachodu, naprawdę wiele się zmienia. Ton autobiograficzny Sióstr wyparowuje, z kolei miejsce ukraińskiego „bohatera słowiańskiego”11, jak nazywał Stefana Najder, zaj-muje postać pod każdym względem zaprojektowana (już nie projekcyjna, jak Ukrainiec, Stefan): Rosjanin Razumow.

W którymś momencie między końcem 1895 roku a rokiem 1910 Conrad dokonuje zatem wyboru fundamentalnego dla własnego artystycznego mo-dus operandi: pomiędzy (jak już wskazywałem) projekcyjnością a projekto-wością własnej narracji, idąc zaś dalej – pomiędzy narracją jako projekcją a narracją jako projektem. W roku 1895 oraz 1896 nic jeszcze jednak nie było oczywiste. W wypadku Sióstr nie wystarczy więc wskazać na partie

7 J. Conrad: Dzieła. Red. Z. Najder. T. 12: W oczach Zachodu…, s. 11.

8 J. Conrad: The Secret Agent. London 1947, s. 81.

9 W obu powieściach znajdziemy o wiele więcej przykładów tego rodzaju te-matycznego nacechowania wypowiedzi właściwego Siostrom. W samym W oczach Zachodu warto wskazać jeszcze: Razumowa „jestem człowiekiem głębokich przeko-nań”, „[…] niedowarzone poglądy krążą w powietrzu. Nie zawsze warto je zwalczać”

lub Sofii Antonowny „a on wciąż tylko szydzi i szydzi […]. Po prostu dlatego, że zadraśnięto parę jego konwencjonalnych pojęć”. J. Conrad: Dzieła. Red. Z. Najder.

T. 12: W oczach Zachodu…, s. 54, 262.

10 Z. Najder: „Siostry” Conrada. „Teksty” 1972, nr 4, s. 81.

11 Ibidem, s. 78–79.

czyniące z utworu „dramatyczny dokument poszukiwań i zabłąkań”12. 163 Dostrzec i uchwycić należy o wiele więcej, przede wszystkim wskazując na Siostry jako tekst, w którym po raz pierwszy w horyzoncie całego pisarstwa Conrada doszło do kolizji stylów, tematów, zadań literackich i koncepcji twórczych. Spojrzenie tego rodzaju na utwór sprawia, że zamiast pozostawać bezużytecznym rumowiskiem, nabiera on charakteru – co prawda – nie-uporządkowanego, lecz skoncentrowanego i zakonserwowanego przekazu wiedzy o warsztacie twórczym najbardziej niejednoznacznych (bo też naj-bardziej elastycznych i dynamicznych), pierwszych lat pisarskich Conrada.

*

Bohaterem Sióstr jest Stefan, młodzieniec z Ukrainy, marzący o karierze artystycznej, podróżujący po miastach Europy Zachodniej. Drogi z Berlina do Drezna, Monachium, Wiednia, do miast włoskich to nie tyle szlak zawo-dowy czy terminatorski, ile prywatny dukt inicjacyjny. W większym stopniu bowiem aniżeli o artystyczne ustatkowanie się chodzi tu o wtajemniczenie.

Nie miał chyba racji Ian Watt, kiedy stwierdził, że „nawet pobrzmiewała w tym utworze ezoteryczna nuta religijna, właściwa symbolistom”13, a jako literackiego krewniaka Sióstr wymienił skandalizujące Na wspak Jorisa--Karla Huysmansa14. Szkopuł w tym, że artystyczna odyseja Stefana to nie wyprawa zachodnioeuropejskiego artysty-adepta po tajemną wiedzę, lecz podróż amatora, w pewnym sensie analfabety w świecie sztuki, który

„ubolewa nad brakiem własnej inteligencji”15 i naiwnie, trochę jeszcze po platońsku, a trochę po franciszkańsku, wierzy, że – poruszając się niejako w labiryncie Tezeusza – iść będzie do przodu, bo jedne po drugich arcy-dzieła kolejnych europejskich muzeów służyć mu będą za nić Ariadny na drodze do odkrycia własnego, religijnie pojętego geniuszu.

Czy jest więc w Stefanie coś z kapłana? Bynajmniej nie. Jego wiara w re-ligię sztuki nie ma w sobie niczego ezoterycznego, nie przypomina tak popularnych w XIX wieku zakonów ani bractw artystycznych, od nazareń-czyków po prerafaelitów. Stefan nie ma w sobie ani charyzmy Petera von Corneliusa, ani pragnienia niesienia światu reform Johna Ruskina, chociaż to z nimi zidentyfikowałby się prędzej niż z przywoływanymi przez Watta

12 Ibidem, s. 81.

13 I. Watt: „Jądro ciemności”. Perspektywy krytyczno-porównawcze. W: Idem:

Conrad w wieku dziewiętnastym. Przeł. M. Boduszyńska-Borowikowa. Gdańsk 1984, s. 228.

14 Ibidem.

15 J. Conrad: Siostry…, s. 9.

164

Karol Samsel

symbolistami. W tym, co uderza w sportretowaniu tej postaci przez Conrada, wyłonić należy nie tylko anachronizm, lecz także – oddzielnie – intelektu-alne i kulturowe ograniczenia. Wiara w religię sztuki musi być pochodną jego kresowej wiary w istnienie jednego Boga; wiary, trzeba dodać, bardzo prostolinijnej, gdyż – to nie ulega wątpliwości – Stefan w swojej podróży przez Europę, artystyczno-religijnej podróży po doskonałość, nie posługuje się żadnymi (sic!) matrycami bizantyjsko-prawosławnego sposobu myśle-nia o ideale i idealizmie, chociaż ten trop powinien nasuwać się przede wszystkim zarówno pisarzowi, jak i czytelnikowi.

Jeżeli zestawimy fabułę Sióstr z fabułą pierwszej powieści Henry’ego Jamesa Roderick Hudson, uzmysłowimy sobie z wielką siłą podobieństwa obydwu tekstów, jak również różnice między nimi. Zestawienie może wbrew pozorom okazać się znaczące, a przede wszystkim – pomocne w rozszyfro-waniu enigmy, jaką stanowi niedokończone opowiadanie Conrada. O czym przypomina zresztą Watt: „Conrad jeszcze jako marynarz był pełnym podzi-wu czytelnikiem Jamesa”16, a Roderick Hudson, wydany w 1876 roku, mógł okazać się pierwszą lekturą Conrada, która wpadła mu w ręce, gdy dotarł do Lowestoft w 1878 roku i rozpoczął służbę w brytyjskiej marynarce han-dlowej. Jamesowski Hudson, student prawa, a w wolnym czasie rzeźbiarz, podróżuje do Rzymu, by rozwijać swój talent, ale rujnuje go w rezultacie romansu z kobietą. Czy Stefan mógł w jakiejś części (lub w całości) jego los podzielić, skoro w dostępnym rękopisie Sióstr bieg akcji jest doprowadzony do delikatnie zarysowującej się fabuły romansowej?

Zestawienie postaci bostończyka, Hudsona i Włoszki, rzymianki o sym-bolicznym imieniu i nazwisku Christina Light zdaje się antecedensem spotkania Stefana z Ritą, a więc – Ukraińca z Hiszpanką. Jamesowskiemu zestawianiu Starego Kontynentu oraz Nowego Świata odpowiada w tym wy-padku – zawsze najbardziej znacząca dla Conrada – konfrontacja Wschodu i Zachodu. Ostatnie zapisane fragmenty rękopisu mogą wskazywać na zbli-żającą się psychologistyczną reorientację narracji powieści. Conrad coraz jednoznaczniej bowiem zmierza w kierunku skonfrontowania portretu psy-chologicznego Stefana oraz Rity, które ewidentnie pogłębia i komplikuje17.

16 I. Watt: „Jądro ciemności”…, s. 89.

17 Za pomocą zdań takich jak na przykład: „Spokojne zwyczaje statecznego życia – zwyczaje, które robią wrażenie cnót – tworzyły dokoła Rity jakby ochronną zasłonę, która oddzielała ją od świata prawdziwych namiętności”. J. Conrad: Sios-try…, s. 25. („The peaceful conventions of middle life, the conventions resembling virtues, made for Rita as if a shelter behind a respectable curtain that separated her from the real existence of passions”. Idem: The Sisters…, s. 494).

Podobieństwa potęgują przypadkowe zbieżności, jednakże – czy na pewno 165 są przypadkowe? Chimeryczny geniusz Rodericka Hudsona przeciwstawio-ny zostaje w powieści Jamesa rzetelnemu oraz skrupulatnemu warsztatowi artysty malarza Sama Singletona. Nazwisko to naprowadza nas dość wy-raźnie na fabułę Murzyna z załogi „Narcyza”, opozycja zaś między na poły obłąkanym Hudsonem a zrównoważonym Singletonem sugeruje słuszność sądu o podobieństwie Rodericka i Stefana. Odpowiednikiem ukraińskiego bohatera „w poszukiwaniu formuł”, bohatera Conradowskiego może być także postać Hudsonowi przeciwstawna, ktoś w rodzaju anty-Hudsona, w którego wypadku podobieństwo z bohaterem Jamesowskim działałoby poprzez przeciwieństwo. W sprawie jego artyzmu i artyzmu Singletona waży sądy nawet sprzyjający Hudsonowi Rowland Mallet, narrator opowieści, być może w jakimś stopniu pierwowzór Marlowa z Lorda Jima:

Tak czy siak, stało się jasne, że mechanizm biednego Rodericka lekko się zaciął. Co do prawdziwej istoty geniuszu, Rowland musiał przyznać, iż jako człowiek postronny nie może w tej kwestii się wypowiedzieć.

Westchnął wprawdzie w duchu, ale ciężko: po cichu żałował, że jego towarzysz nie ma odrobiny prozaicznej cierpliwości Sama Singletona.

Ale czy Sam Singleton był geniuszem? Rowland uznał pytanie tego rodzaju za bezcelowe: by ocenić potrawę, najpierw trzeba skosztować, i choć nie znał się na wskrzeszaniu zmarłych, wiedział doskonale, iż można czasem podźwignąć z łóżka człowieka, który dobrowolnie w nim został18.

W tym samym kierunku, co Siostry oraz Roderick Hudson, tzn. w stronę literackiej wiwisekcji związku mężczyzny i kobiety, miała zmierzać również pierwotna wersja powieści W oczach Zachodu, opatrzona jeszcze tytułem

„Razumow”. Conrad pozostawałby w tym wypadku wierny wytworzonym przez siebie jeszcze przed 1900 rokiem schematom powieści kontynentalnej.

Conradowski temat kontynentalny – tak go sobie pisarz chyba przywykł wyobrażać – nie mógłby zaistnieć bez krzyżowania wątku małżeństwa oraz konfliktu wartości absolutnych i nierzadko kulturowych. Pisarz nie tylko w samym Powrocie sprzed 1900 roku, lecz także po 1900 roku w Tajnym agencie chciał zmierzać w stronę psychologii małżeńskiej sytuacji granicznej.

Dwuczęściową fabułę „Razumowa” przybliżał Johnowi Galsworthy’emu w liście z 6 stycznia 1908 roku następująco:

18 H. James: Roderick Hudson. Przeł. M. Moltzan-Małkowska. Warszawa 2015, s. 241.

166

Karol Samsel

A oto treść. Student Razumow (nieślubny syn księcia K.) po-tajemnie wydaje policji swego kolegę, studenta Haldina, ukrywającego się w jego pokoju po popełnieniu przestępstwa politycznego (ma to być zabójstwo de Plehwego). Pierwsza część w St. Petersburgu (Haldin zostaje oczywiście powieszony).

2-ga w Genewie. Student Razumow, spotkawszy za granicą matkę i siostrę Haldina, zakochuje się w tej ostatniej, poślubia ją i po pewnym czasie spowiada się jej ze swego udziału w aresztowaniu i śmierci jej brata.

Proces psychologiczny, który doprowadził Razumowa do zdrady Haldina, do wyznania uczynionego żonie i w rezultacie do śmierci tych osób (wywołanej głównie podobieństwem ich dziec-ka do nieżyjącego Haldina) stanowi zasadniczy temat opowieści19.

Wiele zarzutów pod adresem postaci Stefana formułował oczywiście Najder. Co symptomatyczne, postać Ukraińca przeciwstawiał właśnie po-staciom Jamesowskich artystów, a także przywoływał w tym kontekście istotną dla Conrada Szkołę serc Gustave’a Flauberta. Z indyferentyzmu światopoglądowego i zawężonych, lecz nie wąskich horyzontów bohatera Sióstr czynił zarzut nijakości, co stanowiło znaczące wobec tekstu uprosz-czenie. „[…] o ileż konkretniejsi [od Stefana] są pod tym względem jego literaccy kuzyni, jak Theobald w Madonnie przyszłości Jamesa oraz Pellerin w Szkole serc”20 – konstatował między innymi.

Charakterystyczne dla badacza było nade wszystko to, że choć trafnie oznaczał potencjalny wpływ Jamesa na Conrada, to tego wpływu nie dosza-cowywał (nie wspomniał dla przykładu o Rodericku Hudsonie), a równocze-śnie oceniał zbyt wysoko oddziaływanie „francuskich mistrzów”, w ogóle nie mające stanowić tutaj – uważał Najder – ani „historycznoliterackiej niespodzianki, ani zagadki”21. Warto tej opinii przeciwstawić dwa odrębne spojrzenia – po pierwsze sugestie badaczy dopatrujących się w Powrocie, pisanym w podobnym czasie co Siostry, tematu stricte Jamesowskiego oraz śladów (nie w pełni udanej, co prawda) rywalizacji z Jamesem; po drugie to, co znajdujemy w liście Conrada do Hugha Walpole’a z Capel House z 7 czerwca 1918 roku:

19 Joseph Conrad do Johna Galsworthy’ego, Someries, 6 stycznia 1908 roku.

W: J. Conrad: Listy. Wybór i opracowanie Z. Najder. Przeł. H. Carroll-Najder.

Warszawa 1968, s. 269–270. Wyróżnienie fragmentów dotyczących wydarzeń, które nie znalazły swojego miejsca w ostatecznej wersji W oczach Zachodu – K.S.

20 Z. Najder: „Siostry”…, s. 72.

21 Ibidem, s. 76.

Mówi Pan, że twórczość moja kształtowała się pod wpływem Ma- 167 dame Bovary. W istocie przeczytałem ją dopiero po skończeniu S[za-leństwa] A[lmayera], podobnie jak i inne książki Flauberta;

w ogóle zaś mój Flaubert jest Flaubertem od St. Antoine’a i Szkoły serc – i to tylko z punktu widzenia odtwarzania konkretnych przedmiotów i wrażeń wzrokowych. Wydawał mi się pod tym względem nadzwy-czajny. Nie sądzę, bym się czegokolwiek od niego nauczył. Jego wpływ polegał na tym, że otworzył mi oczy i pobudził do rywalizacji. Można się czegoś nauczyć od Balzaka, ale czego można się nauczyć od Flau-berta? Wywołuje podziw – to chyba największe, co jeden artysta może dać drugiemu22.

*

Dlaczego James? Dlaczego tak usilnie usiłuję zaakcentować echa jego twór-czości w Siostrach kosztem pomniejszenia znaczenia wpływu literatury francuskiej? Przecież fabuła niedokończonego utworu Conrada rozgrywa się w Paryżu. Na konteksty frankofilskie wskazuje także i postać Marguerite Poradowskiej, kuzynki Conrada oraz przyjaciółki utrzymującej z nim stały kontakt, szczególnie w latach 1890–1895, bezpośrednio poprzedzających czas powstania interesującego nas opowiadania. Cóż, wydaje się, że wska-zanie na inspirację Jamesem, usprawiedliwione i pogłębione, może silnie uwydatnić projektotwórczy charakter Sióstr, tym samym zaś – nieznacznie przynajmniej – przybliżyć nas do rozwiązania trudnej zagadki opowiadania.

Z pewnością Siostry, jako tekst niedokończony, nader niechętnie odsłania-ją postronnemu czytelnikowi swoje tajemnice. Przystać trzeba tu więc na wiele niepotwierdzonych hipotez, niemniej jednak ich uznanie zdaje się lepszym rozwiązaniem aniżeli rzutowanie na tekst perspektywy późniejszej, wyznaczanej przez najwybitniejsze utwory Conrada.

W końcu 1895 roku nic jeszcze nie zostało rozstrzygnięte. I to, być może, Siostry są rezultatem bloomowskiego „lęku przed wpływem”, dotyczącego 22 Joseph Conrad do Hugha Walpole’a, Capel House, Orlestone k. Ashford, 7 czerwca 1918 roku. W: J. Conrad: Listy…, s. 374. Wyróżnienie – K.S. W świetle uwagi Conrada sygnalizującego, że wszystkie książki Flauberta przeczytał dopiero po stworzeniu Szaleństwa Almayera (stosowny fragment listu podkreśliłem), być może trzeba nieco złagodzić czy nawet poddać powtórnej refleksji sąd Najdera na temat silnego wpływu Szkoły serc na Siostry, w opinii polskiego badacza: „książki, którą Conrad znał dobrze i której ech można by się w Siostrach dosłyszeć”. Ech, jak zakłada Najder, bardzo konkretnych, bo „obrazu krajobrazu w ruchu, widzianego z pokładu statku na Sekwanie” z pierwszego rozdziału książki, mającego rzekomo rzutować na Conradowski sposób przedstawienia Ukrainy w Siostrach. Z. Najder:

„Siostry”…, s. 75–76.

168

Karol Samsel

w tym wypadku Jamesa. I to Siostry – w większym stopniu aniżeli Powrót – zdają się ukazywać, że Conrad chce Jamesa nie tyle „wyminąć”, ile „dys-kontować” na wiele sposobów. Owszem, prawdą jest, że Conrad nie wy-pracował jeszcze techniki narratora-pośrednika, z której zasłynie, i że to najprawdopodobniej kryje się za ostatecznym fiaskiem pisania Sióstr, jak stwierdza Najder23. Co jednakże nie zaprzecza temu, że Siostry zostały zakro-jone jako wielowarstwowy fresk o nie tylko narodowym oraz kulturowym, lecz także płciowym i artystycznym zderzaniu się światów i doświadczeń:

słowiańskiego, ukraińskiego i hiszpańskiego. W tym utworze pod każdym względem Conradowskie tło oraz koloryt wydają się dużo bardziej złożo-ne. Inaczej niż na przykład w Amy Foster widownią tej fascynującej kolizji jest nie kameralny, wyspiarski „zaścianek” wybrzeży Eastbay, ale wielko-miejski Paryż. Jamesowskie zderzenie Europy oraz Ameryki w obrazie Amerykanina i Włoszki z Rodericka Hudsona zostaje w Siostrach jak gdy-by „przelicytowane” konfrontacją chyba bardziej frapującą: słowiańskiego Wschodu z iberyjskim Zachodem, czego świadkami oczywiście ostatecznie nie jesteśmy – gdyż rękopis się urywa, nie dopełniając wspólnego obrazu Ukraińca i Hiszpanki.

Z pewnością nie należy ignorować tego opowiadania, a zwłaszcza – co usiłowałem dowieść – jego potencjału kontestatorskiego wobec tradycji litera-tury angielskiej oraz Henry’ego Jamesa. Nie osądzam tutaj, jakie miał Conrad szanse zrealizowania swego zamysłu, szaleństwem byłoby to wszakże czynić, dysponując wyłącznie czterdziestostronicowym zakrojem akcji. Chcę jednak podkreślić, że to, co postrzegane jest jako słabość jedynego z tekstów pisarza sprzed 1900 roku pozostawionego w brulionie, stanowi skutek zastosowania zniekształcającego pryzmatu, którego „kalibrowanie” dokonało się niejako ex post. Jak gdyby na zewnątrz Sióstr. Soczewka okazała się zbyt ostra i czuła, kształtowały ją powieści, które reprezentowały dalece bardziej wzbogacony (również w wymiarze intertekstualnym, inspiracyjnym) stan ducha i stan świadomości pisarskiej Conrada – W oczach Zachodu oraz Tajny agent.

Warto jest jednakże zauważyć, że Siostry mają w sobie coś z ambicji to-warzyszących Conradowi nawet przy pisaniu Nostromo (sic!). Do Nostromo w końcu – jako tekst zapoczątkowujący Conradowski gatunek „powieści lądowej” – prowadziły. Ambicje towarzyszące pisaniu Powrotu były dalece mniejsze, podobnie – skala „lęku przed wpływem” autora Rodericka Hud-sona. Tu Conrad za Jamesem podążał tak wyraźnie, jak gdyby terminował w jego szkole opisu. Niedookreślenie, rozmycie oraz wyrafinowanie Sióstr – rzecz, z którą nie do końca było wiadomo, co uczynić, mając do dyspozycji

23 Ibidem, s. 80–81.

tylko czterdzieści stron rękopisu – zastąpił pisarz hiperbolizacją sposobów 169 przekazu. To także symptomatyczne. Po porzuceniu Sióstr zdecydował się na wiele rozwiązań stylistycznych biegunowo odmiennych. Nic jednakże nie mogło ukryć wrażenia, że na pewnym poziomie refleksji Powrót mógł-by z Siostrami stworzyć lustrzaną parę. Coraz widoczniej także i bodaj już coraz bardziej nerwowo, zdradzając się dosyć wyraźnie z tym zamierze-niem, autor Szaleństwa Almayera usiłował zdjąć z siebie odium pisarza marynistycznego. Zaś Siostry okazały się pod tym względem nieudanym warsztatowo „wejściem na ląd”. Cóż, należało próbować dalej.

Powrót został doprowadzony do końca, a stosunek Conrada do utworu – wbrew temu, co sugeruje Najder, wskazując na „chybienie”24 całej noweli –

był bardzo ciepły. Przyłapuję się na wierze, że w podobny sposób – równie ambiwalentny, jak i czuły, niezwykle tym samym niejednoznaczny – mógł Conrad myśleć o Siostrach („każde miłe słowo o Powrocie [a słowa takie wypowiadane były w różnych czasach] budzi we mnie najżywszą wdzięcz-ność, gdyż pamiętam dobrze, ile znoju, irytacji i rozczarowania kosztowało mnie napisanie tej fantazji”25). Cóż, tak chyba mówi się właśnie o części niezrealizowanego projektu czy nieurzeczywistnionej, w równym stopniu monumentalnej i naiwnie brawurowej myśli pisarskiej. Na przykład nie-śmiałej myśli, aby „prześcignąć Jamesa”:

Przeglądając niedawno to opowiadanie, doznałem wrażenia, że

Przeglądając niedawno to opowiadanie, doznałem wrażenia, że