• Nie Znaleziono Wyników

C. Przekład na język polski wobec normy językowej. Poprawność

III. Rozważania metodologiczne

III.2. C. Przekład na język polski wobec normy językowej. Poprawność

„docelowojęzykowa”

Zagadnienie normy językowej zostało już częściowo poruszone w kontekście frazeologii – przy okazji szkicowania ram teoretycznych poznańskiej szkoły frazeologicznej, w definicji normy frazeologicznej (jako normy cząstkowej). Mając świadomość arbitralności pewnych rozwiązań kulturalnojęzykowych i umowności granic tego – okrzepłego w polskiej tradycji językoznawczej – konstruktu teoretycznego (choć przez niektórych językoznawców kontestowanego – por. I. Bobrowski 1998, 143–

151, także: J. Puzynina 1990 – w kwestii statusu kultury języka), który od dawna stanowi przedmiot uniwersytecki, z całą odpowiedzialnością sięgam do jego inwentarza. Wypracowany kształt polskiej kultury języka nie ma bowiem charakteru preskryptywnego, nakazowo-zakazowego, lecz opiera się na opisie faktów językowych w ich społecznym funkcjonowaniu – i dopiero na tej podstawie odtwarza się i kodyfikuje pewien dynamiczny model, w którym owa norma jest płaszczyzną odniesienia dla oceny zjawisk językowych. Nie każda filologia narodowa dysponuje tego rodzaju narzędziami, a jeśli już mowa o normie językowej czy błędzie, to trzeba

98 sobie w związku z tym uświadamiać, że nie są to pojęcia uniwersalne, ponadjęzykowe.

Wystarczy zastanowić się nad tym, czy istnieją innojęzyczne odpowiedniki polskich wydawnictw poprawnościowych, takich jak podstawowe, wydawałoby się, słowniki poprawnej polszczyzny. Jeśli chodzi o kontekst francuski czy włoski, to od razu można udzielić odpowiedzi przeczącej.

Nb. – nie znaczy to, że w świadomości rodzimych użytkowników języków francuskiego czy włoskiego nie istnieje coś takiego jak norma czy błąd. Ich pojmowanie jednak, także w dyskursie naukowym, wynika z odmienności modeli lokalnych i – znowu sięgając do terminologii utrwalanej w polskiej tradycji kulturalnojęzykowej (por. A. Markowski 2009, 140) – dominacji innych typów postaw językowych niż pożądana „racjonalistyczna”. We Francji byłby to – zinstytucjonalizowany i uświęcony kilkuwiekową „zwierzchnością” nad językiem Akademii Francuskiej – puryzm nacjonalistyczny, sprowadzający dbałość o język m.in.

do obrony jego „czystości” przed elementami obcego pochodzenia, zwłaszcza angielskimi. Jak pisze Jerzy Pieńkos, Francja jest:

krajem o najwyższym stopniu interwencjonizmu rządowego w zakresie języka. W ostatnim ćwierćwieczu utworzono tu wiele nowych organizacji, towarzystw, stowarzyszeń i agend publicznych, często wspieranych i finansowanych przez rząd. W 1966 r. powołano do życia Haut Comité de la Langue Française, który z kolei utworzył resortowe komisje terminologiczne (…). Warto podkreślić, że prace tych komisji uzyskują na szczeblu rządowym formę rozporządzeń terminologicznych (arrêtés de terminologie). Mają one moc obowiązującą na terenie całego kraju i zawsze są sygnowane m.in. przez ministra edukacji narodowej. Rozporządzenia te zawierają listy akceptowalnych neologizmów i ich definicje, a niekiedy terminy obce, które z mocy prawa powinny być zastąpione francuskimi (J. Pieńkos 1994, 30).

We Włoszech sytuacja wydaje się pod tym względem bardziej zbliżona do panującej w Polsce, tzn. myśl kulturalnojęzykowa nie ma charakteru preskryptywnego i nie wynika z puryzmu, lecz raczej przyczynia się do popularyzowania wiedzy o języku (zarówno o jego odmianie standardowej, jak i dialektach, które mają dla Włochów duże znaczenie). Główną instytucją mającą to za zadanie jest Accademia della Crusca, którą (ze względu na funkcje i założenia) można by przyrównać do Rady Języka Polskiego, z tą zasadniczą różnicą, że ma ona zdecydowanie dłuższą tradycję, sięgającą końca XVI

99 wieku. Obecnie skupia językoznawców – profesorów uniwersytetów – prowadzących badania naukowe w zakresie leksykografii, etymologii i historii języka, a jej cel to – oprócz wspomnianego upowszechniania wiedzy o włoszczyźnie – wydawanie fachowych opinii w kwestiach językowych54. Tylko dawniej, zgodnie z tym, co piszą Elżbieta Jamrozik i Maria Załęska:

zadaniem Akademii miało być oddzielanie zdrowego ziarna językowego od zaśmiecających je plew [crusca ‘plewy’, dodane w tym miejscu – B.J.], za które – w poszczególnych okresach działalności Akademii – uważano nie tylko wyrazy pochodzenia obcego, ale również wszelkiego rodzaju neologizmy, a nawet terminy techniczne z zakresu rzemiosła czy tzw. wyrazy nazbyt pospolite, jakimi były nazwy pewnych części ciała, czynności fizjologicznych itp. (E. Jamrozik, M. Załęska 1994, 62).

Pracujący z tłumaczami specjalizującymi się w przekładzie na język polski językoznawcy poloniści podkreślają, że ci pierwsi są użytkownikami polszczyzny szczególnymi, tzn. nadzwyczaj świadomie spoglądającymi na wybrane kwestie językowe55, przy czym na kształt tej kompetencji wpływa pozytywnie odmienna niż jednojęzyczna perspektywa. Sprawia to, że i zbiór problemów normatywnych do rozwiązania znacząco się powiększa. Wszak użytkownik rodzimy posługujący się wyłącznie językiem polskim z pewnymi sytuacjami w ogóle się nie zetknie – nie staje przecież wobec zadania powiedzenia czy napisania po polsku tego, co już zostało wyrażone w innym języku.

54 Niedawno na przykład szczególnie poruszył włoską opinię publiczną nagłośniony przez media przypadek neologizmu wymyślonego przez ucznia trzeciej klasy szkoły podstawowej, który jego nauczycielka – zgodnie ze stanem wiedzy – zakwalifikowała jako błąd, jednak – ze względu na pewne walory estetyczne i zgodność z regułami słowotwórstwa – postanowiła skierować do opinii językoznawców z Akademii. Chodziło o wyraz petaloso od petalo ‘płatek kwiatu’ i mający oznaczać w tym kontekście ‘bujny, o wielu płatkach’ (gdyż uczniowie mieli za zadanie opisać wygląd takiego kwiatka). Accademia della Crusca mocą swojego autorytetu podtrzymała wstępną ocenę nauczycielki, rzeczywiście podkreślając zgodność nowego wyrazu z regułami słowotwórczymi i doceniając jego potencjał, lecz przypominając, że – tak naprawdę – o przydatności wyrazów nie decydują żadni językoznawcy, tylko użytkownicy języka: dopiero jeśli jakiś element się rozpowszechni (będzie używany i rozumiany przez użytkowników języka), będzie można uznać, że trafił do słownika. Akcja zainicjowała debatę społeczną, żywą również w mediach społecznościowych, na temat poprawności językowej nowych wyrazów, i dyskusję o własnych konstrukcjach, które charakteryzują języki rodzinne i osobnicze [http://www.corriere.it/scuola/16_febbraio_24/ferrara-copparo-piccolo-matteo-inventa-parola-petaloso-accademia-crusca-risponde-7296e148-dac9-11e5-956c-6f7e55711737.shtml, dostęp: 24.02.2016].

55 Nie dotarłam do drukowanych opracowań tego tematu; powołuję się na dyskusję podczas III Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej z cyklu „Kultura komunikacji językowej”, zatytułowanej Kultura języka w komunikacji zawodowej, w której brała udział m.in. prof. Ewa Kołodziejek z Uniwersytetu Szczecińskiego. Konferencja, zorganizowana przez Zakład Frazeologii i Kultury Języka Polskiego IFP UAM w Poznaniu, odbyła się od 12 do 14 maja 2013 roku.

100 Choć przyjęło się w polskiej koncepcji kultury języka, że tekst literacki z zasady i konsekwentnie wyłączamy z pola obserwacji, to w wypadku tekstów przekładów literackich uwagi co do poprawności językowej obranych przez tłumacza w języku docelowym rozwiązań można ewentualnie potraktować jako element konstruktywnej krytyki przekładu (w ramach Applied Translation Studies). Umiejętność sprawnego i poprawnego posługiwania się językiem świadczy o kunszcie tłumacza: nie tylko jako osoby dobrze znającej język i kulturę tekstu wyjściowego, ale zwłaszcza jako rodzimego użytkownika języka, na który to język zwykle i częściej (nie zawsze) przekłada.

W związku z tym ocenę poprawności językowej przekładu można by uznać za część ogólnej oceny warsztatu tłumacza oraz poszczególnych wyborów translatorskich (analizującej np. trafność tudzież „ekwiwalentność” tych drugich, „wierność”

oryginałowi itp.). Lokalnie należałoby posłużyć się wobec tego (i ze wszystkimi konsekwencjami) kategorią błędu jako „nieświadomego odstępstwa od obowiązującej w danym momencie normy językowej, czyli takiej innowacji, która nie znajduje uzasadnienia: nie usprawnia porozumiewania się, nie wyraża nowych treści”

(A. Markowski 2009, 55), biorąc oczywiście pod uwagę dwupłaszczyznowy charakter tej normy (część środków uchodzi za potoczne, dopuszczalne na poziomie tzw. normy użytkowej – w zależności od typu tekstu i sytuacji pragmatycznej nie są to więc błędy).

Ograniczałoby się to (co jasne) do sytuacji, gdy tak rozumiany w perspektywie docelowojęzykowej błąd nie jest uzasadniony stanem rzeczy w tekście wyjściowym:

gdy trzeba oddać to, że w oryginalnym kontekście na przykład jakiejś opowiastki postać wypowiadająca się kaleczy język, co należy do istotnej jej charakterystyki. Wyłączając sytuacje tego typu, w powyżej ujęty sposób realizowałaby się w przekładzie właściwość zwana poprawnością („docelowojęzykową”), będąca wyrazem czy też zewnętrzną manifestacją wysokiej kompetencji językowej tłumacza.

Tak jak w wypadku tekstów prymarnie stworzonych w danym języku (odbiorca nie wie, że dany tekst jest przekładem lub powinien nie rozpoznawać znamion

„przekładowości”56), zarówno poprawność, jak i sprawność językowa (nastawiona na

56 Istnieje przekonanie, że stwierdzenie tego jest w ogóle niemożliwe (por. A. Legeżyńska 1985, 163;

A. Legeżyńska 1997, 42), choć to kwestia dyskusyjna.

101 skuteczność komunikatu, tak ważną w pracy tłumacza) obejmuje zabiegi lokalne, na poziomie poszczególnych rozwiązań leksykalno-gramatycznych. Obie wymienione właściwości odnoszą się jednak również do całości tekstu. Na takim globalnym poziomie można ponadto osądzić, czy dany tekst jest językowo ładny, brzydki, czy też neutralny. W polskiej literaturze poświęconej zagadnieniom kultury języka wartość ta jest ujmowana jako estetyka słowa. Tekst brzydki to taki, który – ze względu na swój kształt – wywołuje negatywne wrażenie, bo na przykład jest niejasny, niezrozumiały, przesycony niefunkcjonalnymi wulgaryzmami (co w wypadku przekładu akurat trudno mi sobie wyobrazić, gdyż ma on odpowiadać tekstowi wyjściowemu: tak na przykład wulgaryzmy są jak najbardziej funkcjonalne, jeśli stanowią o ekwiwalencji przekładu).

Drugim ważnym składnikiem tu wymienianym jest etyka słowa, rozumiana jako cecha kontaktu językowego zakładająca podmiotowość partnera aktu komunikacyjnego, wyrażająca się w szacunku dla odbiorcy oraz w uczciwości i prawdziwości komunikatu – można mówić poprawnie, ale fałszować rzeczywistość (por. A. Markowski 2009, 19 i 84– 86).

Nie będzie nowością powiedzenie, że ambicją tłumacza jest nadanie tekstowi finalnemu takiego kształtu, by możliwie sprawiał on wrażenie tekstu napisanego od początku w danym języku (wspominałam też o tym wyżej). Dążenie to jest wyrazem tendencji nazywanej standaryzacją, konkurującą wszak z tzw. interferencją, czyli wpływem języka wyjściowego na jakość docelowego materiału słownego (por.

Ł. Grabowski 2011, 98). Tu natrafiamy na ciekawy problem translatologiczny statusu języka przekładu: bywa on uznawany za rodzaj języka pośredniego, „trzeci kod” czy też

„język hybrydowy” (por. Ł. Grabowski 2011, 97). Chodzi mianowicie o to, że – powtarzając za Grabowskim, powołującym się na Baker – najzwyczajniej „teksty tłumaczone różnią się od tekstów nietłumaczonych, napisanych przez rodzimych użytkowników języka, w zakresie cech językowych” (Ł. Grabowski 2011, 97). Te cechy, które są charakterystyczne dla tekstów tłumaczonych, niezależnie od konfrontowanych języków, przyjęło się nazywać uniwersaliami tłumaczeniowymi57.

57 Zgodnie z dokładną definicją, którą formułuje Grabowski, u ni we r s a l i a t ł u ma c z e ni o we są

„cechami leksykalnymi i gramatycznymi odróżniającymi tłumaczenia od typowych tekstów, niezależnie od wpływów konkretnych języków zaangażowanych w proces przekładu” (Ł. Grabowski 2011, 93) – por.

definicja Baker: „Universals of translation are linguistic features which typically occur in translaterd

102 Będę na nie przy okazji – w odpowiednich momentach – wskazywać w części interpretacyjnej.

III.2.D. Tekst literacki w translatologii i praktyce tłumaczeniowej (tzw. poznańska