• Nie Znaleziono Wyników

Cesarz Napoleon na wyspie Elba

Bitwa pod Lipskiem była ukończona, wojska Napolena cofały się w zachodnim kierunku do Francyi, a le . sprzymierzeńcy, Prusy, Rosya, Austrya nie stanęli na miejscu, lecz za nim kroczyli. Gdy w Niemczech nowy porządek rzeczy zaprowadzono, przekroczył mar­

szałek pruski, Blticher, w nocy dnia 1. stycznia 1814 z zastępami wojska swego przez rzekę R en; za nim poszły zastępy rosyjskie i austryackie i w pierwszych miesiącach roku 1814 zalały okolice Francyi. Napoleon zebrał na prędce młodzież francuską, zorganizował nową armię, lecz nie był w stanie powstrzymać armie sprzymierzo­

nych nieprzyjaciół w pochodzie do miasta Paryża. Dnia 31. marca 1814 wkroczyły wojska nieprzyjacielskie do stolicy Francyi. Sprzy­

mierzeńcy ogłosili, że nie prowadzą wojny przeciw narodowi ani ce­

sarstwu francuskiemu, lecz tylko przeciw Napoleonowi, tudzież przy­

chodzą, aby Europę i naród francuski uwolnić od jarzma Napoleona.

To też obywatele Paryża z niesłychanym entuzyazmem witali sprzy­

Cesarz rosyjski Aleksander I. był przedmiotem niesłychanych owacyi.

Dnia U . kwietnia 1814 musiał Napoleon zrzec się korony francuskiej i oddać się na łaskę i niełaskę zwycięzców. Pierwotnie chciał to uczynić na rzecz syna swego Napoleona, który liczył do­

piero 4 lata; lecz Anglia i minister francuski 1 alleyrand umieli sprawy tak pokierowBĆ, źe cesarz musiał zrzec się korony bezwarun­

kowo, a na tron Francyi wstąpił Burbończyk, brat zabitego króla Ludwika XVI. i przyjął imię Ludwika XVIII. Dla Napoleona wyzna­

czono niewielką wyspę w Morzu Śródziemnem, Elbę i nad nią go królem postanowiono.

Wojska francuskie opuściły niezwyciężonego wodza swojego, tylko zastępy gwardyi cesarskiej przy nim wytrwały i starzy bojo­

wnicy jego wybrali się w drogę do Elby, aby i tutaj wodzowi służyli.

Środki jego życia były bardzo szczupłe, lecz starzy druhowie, co w tylu bitwach wodza otaczali, najskromniejszym żołdem^ się kontentowali, byle tylko być w blizkości jego. Król Ludwik XVIII. przyjął obo­

wiązek ■ płacenia rocznie 2 miliony franków dla Napoleona i dworu jego, lecz mu nic nie dał, skoro Napoleon na Elbie stanął.

Podróż Napoleona z Paryża na Elbę nie była przyjemną. Z po­

czątku dosyć spokojnie schodziła; lecz gdy w południowych oko­

licach byli, zaczęła się ludność przeciw niemu burzyć, me mogąc za­

pomnieć, ile to młodzieży.w je g o ’ wyprawach na polach poległo, ile mężów synów i braci naród francuski w wojnach napoleońskich utracił’ Cesarz musiał chronić się w przebraniu, aby go nie poznano

i nie zamordowano. ,

Dnia 3. maja 1814 dobił okręt angielski, na którym Napoleon razem z swą gwardyą jechał, z brzegu Francyi do portu lerrajo na wyspie Elba. O 6. godzinie wieczorem wysiadła cała załoga na ląd i udała się do willi San Martino, gdzie dla cesarza było mieszkanie przygotowane. Działa fortecy dały wystrzałów sto i jeden, dzwony zadzwoniły i nowy władca objął rządy wyspy. Stosunki bardzo się przemieniły. Dotąd Napoleon nie tylko Fr<incyą, lecz całą Europą rządził i trząsł, a teraz ledwie taki skraweczek ziemi mu pozosta­

wiono. Do tego jeszcze nie był bez nadzoru, bo choć go panem wyspy ogłoszono, to jednak Anglia miała tam swego urzędnika i za­

stępcę, aby pilnował, co się dziać będzie, tudzież za nic w świecie aby nie dopuścił, żeby pojmany z więzienia swego się wydostał.

Napoleon był ze wszystkich stron otoczony tajemnymi szpiegami, aby każdego kroku jego śledzili i mocarzom Europy o każdem jego po­

ruszeniu donosili. Cała Europa się go lękała lub jego powrotu tęsknie

wyglądała. w .

Napoleon wiedział, jak go wszyscy śledzą; to tez do tego-się zastosował. Co w sercu myślał, tego nikt nie wie ; ale na zewnątrz tak się zachował, tak ostrożnie wszystko prowadził, że najmniejszego

powodu "nie dał do podejrzewania. Wszyscy mieli uczucie, że się z losem* swoim zupełnie pogodził. Budował drogi, sadził ogrody, uprawiał pola, budował domy i wsie i miasta, słowem jak najlepszy gospodarz pracował razem z przyjaciółmi swymi. W pobliżu skrom­

nego zamku jego odkrył pokłady marmurowego kamienia, natych­

miast się brał do otworzenia tych skarbów i wyzyskania takowych.

Wyspa Elba ma glebę bardzo nieurodzajną, lecz przemyślna głowa Napoleona, jeg o rozumne, wytrwałe dążenie byłoby dobrobyt ludności podniosło i dobrodziejstwem dla Elby się stało. Niestety pobyt Na­

poleona nie potrwał długo, a z jeg o odejściem wszystko się zatarło.

Wkrótce po przybyciu Napoleona na wyspę przyjechała także matka jeg o Letycya, przyjechali niektórzy krewni i .do świty ^ g o się przyłączyli. W kółku rodzinnem spędzano wieczory i tak się zda­

wało, że się powoli wszystko uspokoi.

Napoleon jednak o tem rozmyślał, że mu się zadanie jeszcze nie skończyło, że jeszcze dla niego wybije godzina, która go powoła na widownię świata. W Francyi objął rządy państwa król Ludwik XVIII., lecz je tak niedołężnie prowadził, że nikt ze stanem rzeczy spokoj­

nym nie był. Najgorliwsi zwolennicy Ludwika XVIII. czuli się roz­

czarowani. Dzielnej i szczęśliwej ręki Napoleona brakowało. W W ie­

dniu naradzał kongres nad urządzeniem spraw europejskich; lecz i tam nie brakło intryg i rozrywek, a o wypełnieniu obietnic danych ludom i narodom nikt już nie pamiętał. Hulano, bawiono się i naj_

dziwaczniejsze maszkarad^ wyprawiano, ale o pracy i przywróceniu porządków w Europie nie pamiętano. Jakkolwiek ręka Napoleona nad Europą ciężko zawisnęła, to jednak stan rzeczy przez niego stworzony zdawał się znośniejszym, niż lekkomyślność i zuchwalstwo dworów. Napoleon wiedział o tych wszystkich rzeczach, o niezado­

woleniu i o reakcyi, która się podniosła, bo miał dobrych szpiegów, co o wszystkich sprawach jemu donosili. Postanowił u siebie sko­

rzystać z niezadowolenia, skoro się pora stosowna zjawi, lecz ani słowem o swych zamiarach przedrukim nie wspomniał. Był u siebie pewnym, że sprawa się uda, że polityczne^znaczenie jego jeszcze się podniesie. Co go bolało, to były sprawy familijne. Syna swego nie widział od dawna, małżonka jeg o Marya Ludwika bawiła w Wiedniu, na dworze ojca, Franciszka I. Napoleonowi nadsuwano zdanie, że mu wierności nie dochowuje, że z ochmistrzem swoim hrabią Neiperg ma jakieś stosunki, czemu Napoleon za nic w świecie nie wierzył, będąc przekonanym, że małżonka jego o nim pamięta i w najbliż­

szym czasie do niego przybędzie. Czekał jej przyjazdu, wysyłał listy, nawet do krewnych jej się odnosił, lecz^z żadnej strony nie miał odpowiedzi; widoczną było, że rodzina jeg o o nim zapomniała, jego się zaparła. Jedynie syn zawsze za ojcem tęsknił, do niego chciał iść, na co mu jednak nie pozwolono. Młodego Napoleona tak ścisłą otoczono strażą, że ani teraz ani też później mu o ojcu słowa nie

— 76

-pospolitym musiał być człowiekiem; ale kim był, co zrobił, ®gdzie się znajduje i co dalej będzie, nikt mu nie powiedział. Najprędzej dzia- duś, cesarz Franciszek, byłby coś nadmienił, ale minister jego hrabia Metternich surowo czuwał, aby się pacholę nic nie dowiedziało.

Wkrótce nawet matka, cesarzowa Marya Ludwika, oderwała się zu­

pełnie od syna swego, a ciałem i duszą gorącą miłością przylgnęła do ochmistrza swego, hrabiego Neiperga. Temu dano godność mar­

szałka dworu, że odtąd miał prawo bywać na pokojach cesarzowej, która upojona miłością do niego ani o mężu ani o-synu więcej nie wspomniała. Po śmierci Napoleona dała swą rękę Neipergowi i zo­

stała jego ślubną żoną, jak najprzód była jego kochanką.

Na wyspie Elbie bawił angielski pułkownik Campbell z pewnym oddziałem angielskich żołnierzy. Do dyspozycyi miał okręt angielski, aby się dostał, gdzie było potrzeba. Był to stróż Anglii, mający pie­

czę, aby wszystkich kroków cesarza śledził, o wszystkich wypadkach rządowi donosił i najściślej czuwał, by jakim sposobem jeniec nie wymknął. Campbell srogo czuwał, aby Napoleon nie ruszył się z miejsca. W obec takiej straży był cesarz ostrożnym, aby najmniej­

szego nie dał podejrzenia. Gdy Campbell widział, że Napoleon drogi buduje, ogrody uprawia i spokojnie żyje, sam się przekonał, że chyba się z losem swoim pogodził, a o ucieczce ani nie myśli. W ięc się uspokoił i stał się w służbie nieco mniej troskliwym. Dla Napoleona stała się ucieczka rzeczą konieczną. Z jednej strony kasy były wy­

czerpane i nie miał środków utrzymania dworu; z drugiej strony wiedział, że pfzeciwnicy nie byli spokojni z pobytem na Elbie; za­

wsze się lękali, aby nie uciekł i ustawicznie się domagali, by Napo­

leona albo na wyspie Malcie lub Helenie osadzono. Stąd nie uciecze, bo do lądu nigdy nie dobije. Wiedział Napoleon, jakie mu grozi niebezpieczeństwo; przeto było trzeba myśleć o ucieczce.

‘ ~ Dnia 16. lutego 1815 wydał cesarz rozkaz, by okręt jego

„Inconstant" zreparowano i zaopatrzono w środki żywności na mie­

siące trzy. Dnia 26. lutego odbyło się z rana jak zwykle nabożeń­

stwo wojskowe; przed południem wsiadł pułkownik angielski Camp­

bell na swój okręt i wyjechał gdzieś na towarzyską zabawę. O 2. go­

dzinie wydał Napoleon rozkaz: „Wsiadać na okręt!“ Całe otoczenie cesarza było zelektryzowane, bo się takiego rozkazu nikt nie spodzie­

wał, lecz wojskowa karność wymagała posłuszeństwa, więc w oka­

mgnieniu brano się do wykonania rozkazu. Za godzinę lub dwie starzy weterani Napoleona zebrali swoje manatki i śpieszyli na okręt.

Na czele ich stanął Napoleon sam. O 6. godzinie wieczorem wydał rozkaz do podniesienia kotwicy; zadęły wiatry i okręt powoli ruszył się z miejsca. Gdy nieco od brzegu odpłynęli, rzekł Napoleon do swej gwardyi: „Grenady ero w ie ! do Francyi płyniemy, do Paryża pój­

dziemy." — „Niech żyje Francya! Niech żyje cesarz!" krzyknęli

starzy wojownicy jego i w uniesieniu serca czekali, co będzie. Krok Napoleona miał wielkie trudności. Po morzu krążyły okręty angiel­

skie i francuskie. Jak się ostatnie zachowają, nie było przewi­

dzieć, ale to pewna, angielskie okręty zajmą go w niewolę. Z wie­

czora jazda pochodziła nie źle, lecz wkrótce wiatr ustał, żagle opadły i łódź cesarza stanęła na miejscu, ani kroku naprzód. Napoleon roz­

kazał wszystkie zabrane rzeczy rzucić w morzę, by okrętowi ulekczyć ciężaru, ale to jednak nie wiele pomogło. Stali na miejscu pizez dłuższy czas, aż znowu pod ranek zawionęły wiatry i okręt zwolna zaczął płynąć dałej. W pewnej odległości ujrzano okręt; gdy nad­

płynął bliżej, poznano w nim okręt tiotv wojennej Francyi, był to okręt „Z efir". Cóż tu teraz robić? Czy tfać się poznać? Czy spuścić się na” to, że okręt wojenny postąpi życzliwie? W każdym razie była sprawa niebezpieczną. Napoleon postanowił nie zdradzać tajemnicy.

Wydał rozkaz do gwardyi, aby każdy żołnierz zdjął nakrycie z głowy, a ile możności, aby się ukryli wewnątrz okrętu. Kapitanowie oby­

dwóch okrętów znali się osobiście i rozpoczęli z sobą rozmowę za pomocą trąby. „Jak się ma cesarz ?" zawołał kapitan okrętu „Zefir".

„Dziękuję, dobrze! ma się doskonale," odparł nie kapitan, lecz sam Napoleon. Tak oba okręty, pozdrowiwszy się nawzajem, popłynęły dalej. Dla kapitana okrętu „Zefir" był w przyszłości żal wielki, że nie skorzystał z danej sposobności. Podczas żeglugi ułożył cesarz odezwę do armii francuskiej imieniem gwardyi własnej, w której gorące było wezwanie, by się od króla Ludwika cofnęli 1 do cesarza na nowo przystali. Podczas podróży odpisywano odezwę na pokładzie, jak kto mógł i umiał; na ławkach, na krzesłach, na bębnach i rozlicznych gratach. Ledwie, że robotę trochę ukończyli, ujrzeli z dala brzegi Francyi. „Niech żyje Francya! Niech żyją Francuzi!" krzyknęli z za­

pałem starzy wojownicy i z nabożeństwem wysiedli na brzeg ojczystej ziemi. Napoleon dobił do brzegów Francyi i wysiadł na ląd. Odtąd droga jego na północ była jak pochód tryumfu. Wojska francuskie, gdzie się pojawił, z zapałem witały zwycięskiego wodza, a gdy się dostał do stolicy kraju, cała armia do niego przystała. Dowódcom wojska nic nie pozostało, jak się na to zgodzić, boby ich właśni żoł­

nierze zabili lub wypędzili. Stanąwszy w Paryżu, był Napoleon cesa­

rzem jak przedtem, a Ludwik XVIII. uciekł za granicę, a z nim wszyscy jego zwolennicy. Napoleon znowu zapanował w kraju i byłby rządził Francyą jak dawniej, gdyby Anglia i Prusy nie byli natych­

miast brali się do broni, by znienawidzonego pogromcę narodów w niwecz obrócić. Wojska angielskie pod Wellingtonem i wojska pruskie pod Bliicherem stoczyły z nim bitwę pod Waterloo w Nider­

landach i połączonymi siłami pokonały olbrzyma, który został wzięty do niewoli i na wyspę św. Heleny w morzu Atlantyckiem wywieziony na wygnanie.

Na kuli ziemskiej są dwie cieśniny lądowe, odgradzające od siebie dwa morza i stanowiące wielką przeszkodę dla żeglugi morskiej.

Jedną jest cieśnina Suez, łącząca z sobą dwie części świata, Azyę i Afrykę; drugą jest wązki ląd Centralnej Ameryki, łączący kontynent Południowej Ameryki z kontynentem Północnej Ameryki. Ten zowią cieśniną Panama, według miasta Panama, które leży na zachodniej stronie kraju na brzegach W ielkiego Ocaanu. Od niepamiętnych czasów rozmyślali ludzie, jakby te cieśniny przekopać i morze z morzem połączyć, przez coby drogę morską w jednym i drugim wypadku bardzo ukrócono. Gdy kto chciał okrętem z morza Śródziemnego dostać się do Indyi, to musiał całą Afrykę objechać, nim do celu doszedł. Kto chciał od wschodnich brzegów Ameryki dostać się na zachód, musiał całą Południową Amerykę objechać i puścić się drogą w około przylądka imienia Horn, gdzie morze zawsze pieni się i kipi i gdzie się tyle wypadków nieszczęścia wydarzyło. W nowszych czasach zginął tam arcyksiążę Jan Salwator, który złożył godność austryackiego arcyksięcia, przyjął imię „Jana Orta“ , nabył sobie okręt towarowy i trudnił się przewożeniem saletry z Chile do Europy. Na jednej z pierwszych swych wypraw handlowych z całą załogą i okrętem swoim zniknął bez śladu; pewnie że wśród burzy około przylądka Horn zatonął w morzu, ani śladu po sobie nie zostawiwszy.

Od dawnych czasów mieli łydzie zamiar, owe cieśniny lądowe przekopać i jedno morze z drugiem połączyć, by tym sposobem ukrócić drogę i prędzej i bezpieczniej dobić do celu. Wzmianki historyków każą się domyślać, że cieśnina Suezka już przez Egipcyan, dawno przed narodzeniem Pana Jezusa była przekopaną. Król egipski Necho podjął się tej pracy. Lecz z biegiem czasu kanał zaniknął, zasypał się piaskiem i drogi nie było. Dopiero za czasów cesarza Napoleona III.

Francuzi się tą sprawą zainteresowali, bogacze francuscy złożyli pieniądze, na czele przedsiębiorstwa stanął inżynier Lesseps i sprawa kanału w przeciągu lat dziesięciu została szczęśliwie wykonaną. Koszta wykonania kanału suezkiego obliczono na SfoO milionów koron. Roku 1869 nastąpiło uroczyste otwarcie kanału; na miejsce zjechał sam cesarz francuski Napoleon III. razem z małżonką cesarzową Eugenią, która w własnej osobie na pierwszym okręcie przepłynęła przez kanał i tymgo sposobem dla żeglugi otworzyła. Odbywały się nadzwyczajne uro­

czystości i owacye na cześć cesarza Napoleona, cesarzowej Eugenii i naczelnego kierownika robót. Imię Lessepsa na całym świecie stało się głośne. Któż byłby pomyślał, że ta ludzka chwała tak krótko potrwa i tak bolesny będzie jej koniec? Ani półtora roku nie minęło, wybuchła wojna niemiecko-francuska, cesarz Napoleon dostał się pod Sedanem do niewoli Niemców, Francuzi ogłosili go pozbawionym tronu i w kraju własnym republikańskie rządy wprowadzili. Napoleon

wkrótce umarł na wygnaniu, syn jego jedyny padł w wojnie w Afryce, ; cesarzowa Eugenia żyje po dziś dzień w zamku swym w Anglii.

Gdy kanał suezki tak świetnie się udał, powstała natychmiast myśl o zbudowaniu drugiego kanału, nie mniej ważnego niż kanał suezki, mianowicie kanału panamskiego w Centralnej Ameryce. Któż był do dzieła tak powołanym jako Lesseps? Któż mógł na cel taki ofiarować pieniądze, jeśli nie bogaty, z oszczędności słynny naród francuski? Przedsiębiorstwo zapowiadało ogromne dochody i zyski z opłat za przejazd okrętów. W krótkim czasie zebrano kapitał jednego miliardu, czyli tysiąca milionów koron, suma tak ogromna, że się zdawało, iż pewnie wystarczy na wybudowanie panamskiego kanału.

Myśl o przekopaniu cieśniny panamskiej nie była nową, była tak starą, jak Ameryka jest Europie znaną. Gdy Kolumbus roku 1492 dopłynął do Ameryki, nie wiedział, ze nowy świat odkrył, przeciwnie był zdania, że do Indyj dopłynął, nową więc ziemię nazwał Indyami, która to nazwa się utrzymała, tylko że wyspy amerykańskie nazwano potem Indyami zachodniemi. Powoli dopiero przyszli późniejsi badacze kraju do przekonania, że Ameryka jest nowym światem. Aby się przekonać o wielkości kraju, odbywano jazdy okrętowe wzdłuż wscho­

dnich brzegów Ameryki, lecz nigdzie nie było drugi wodnej na zachód.

Pierwszym Europejczykiem, który przez istmus Panamy doszedł do zachodnich brzegów Ameryki, był Hiszpanin Balboa; stało się to dnia 25. września 1513. Spojrzał z wysokości na fale Oceanu, nie mając pojęcia o jego wielkości, nie wiedząc, że morze, które przed nim stoi, daleko jest większe niż sam Atlantyk. Wielkość jego zmierzyli późniejsi żeglarze angielskiego rodu, Cook, Magelen i inni.

Balboa z towarzyszami swymi brał się natychmiast do dzieła, budowali okręty na zachodnim brzegu Ameryki i stąd^ odbywali wyprawy wojenne na południe i północ, lejąc strumieniami krew niewinnych krajowców, którzy na takie napaści nie byli przygotowani.

Jak istni niszczyciele wszystkiego co żyje, siekli, strzelali, plądrowali ci zbójcy hiszpańscy, aż kwitnące miasta, wioski i świątynie nie­

winnych Indyan w perzynę obrócili. Wszystko to czynili w imieniu wiary i religii, tępiąc pokolenia żyjące w pogaństwie; prawdziwym zaś powodem mordu i pożogi było grabiestwo — złoto, złoto, złoto i drogie kamienie. Tego wszystkiego widzieli dużo w domach i skarbach ludów indyańskich, przeto te rzezie, grabieże i mordy. Jeden z tych morderców, imieniem Espinosa, założył miasto Panama, na zachodnim brzegu; drugi, Picarro, odbył wyprawę do kraju Peru, gdzie według podania najwięcej złota było; zawojował plemię indyańskich Inków, spalił stolicę, zamordował króla i krocie tysięcy niewinnego ludu w pień powycinał i stał się zdobywcą wielkiego i bogatego kraju, który podbił władzy korony hiszpańskiej. Trzecim takim awanturnikiem i zdobywcą krwawym był Ferdynand Cortez, tak samo Hiszpanin. Ten natarł na Meksyk, kraj Montezumy, znanego podówczas wielkiego

cęsarza; wymordował ludzi, cesarza samego zajął w niewolę i potem go zabił i całe jego państwo zagarnął dla korony hiszpańskiej.

■s

Wtenczas już powstała myśl połączenia Atlantyku z Oceanem Wielkim przez zrobienie kanału przez Centralną Amerykę. Dwa

K a le n d a r z E w a n g e l i c k i .

projekty tego rodzaju z biegiem czasu powstały. Pierwszy projekt zależał w tem, żeby przekopano cieśninę panamską i tym sposobem zrobiono drogę wodną z Atlantyku do W ielkiego Oceanu. Drugi projekt chciał tę drogę urządzić nieco dalej na północ przez republikę Nikaragua. Wśród kraju znajduje się wielkie jezioro Nikaragua, które możnaby użyć na drogę wodną, tak że trzebaby zrobić pewne sztuczne połączenie jeziora z jednej strony z Atlantykiem, a z drugiej strony z Wielkim Oceanem za pomocą sztucznych zastaw wodnych. Ten projekt miały na oku Stany Zjednoczone i o wykonaniu jego myślały, choć ich do wykonania nic nie nagliło.

Wtem zaszły dwa wypadki historyczne, które na postanowienie Stanów Zjednoczonych upłynęły. Pierwszym wypadkiem był upadek przedsiębiorstwa panamskiego, drugim zaostrzenie stosunków między Stanami i Japonią.

Po wybudowaniu kanału Suezkiego zawiązało się we Francyi towarzystwo dla przekopania kanału panamskiego; wydano akcye i zebrano na przedsiębiorstwo pieniędzy jeden miliard koron. Na czele stanął inżynier Lesseps z pewnym komitetem przedsiębiorstwa i natychmiast brali się do dzieła; lecz się okazało, Panama to nie Suez; tu trudności pracy są sto razy większe. Najprzód klimat był po prostu zabójczy. Wskutek tropikalnych upałów i wilgotnego p o­

wietrza miliardy moskitów zalewały okolicę, szerząc zarazę żółtej febry, wskutek której ludzie jak na cholerę umierali. Lesseps zbu­

dował najprzód kolej obok linii mającego się budować kanału. Do roboty sprowadził z Azyi Chińczyków, którzy tysiącami przybyli.

Ledwie że na miejscu stanęli, zapadali na febrę i setkami umierali.

Powstała pogłoska, że na tej kolei pod każdą belką leży pogrzebany umarły Chińczyk. Może to bajka, lecz trafnie przedstawia, ile tam

Powstała pogłoska, że na tej kolei pod każdą belką leży pogrzebany umarły Chińczyk. Może to bajka, lecz trafnie przedstawia, ile tam

Powiązane dokumenty