• Nie Znaleziono Wyników

Choć ekologiczne pozyskiwanie energii jest teraz bardzo na

„topie”, w Polsce to wciąż temat dość nowy i przez to budzący spore zainteresowanie, i dodajmy też – niemało kontrowersji.

MICHAŁ PTASZYŃSKI. Magister inżynier budownictwa. Pełne uprawnienia budowlane od 2008 roku. Absolwent Politechniki Wrocławskiej – Wydziału Budownictwa Lądowego i Wodnego; specjalność: inżynieria lądowa. Praca dy-plomowa pod nadzorem prof. dr Cezarego Madryasa. Pierwsza praca po stu-diach: STRABAG – kilka lat przy budowie obiektów kubaturowych. Następnie, przez dwa lata: ERICSSON i udział w rozbudowie sieci telefonii komórkowej.

Od trzech lat związany z saksońską Grupą WSB, która z powodzeniem inwestuje w Polsce w sektorze energii odnawialnej. Dyrektor techniczny we wrocławskiej spółce WSB Parki Wiatrowe. Pod jego nadzorem powstał pierwszy na Opolsz-czyźnie park wiatrowy „Lipniki” o mocy 30,75 MW – za tę realizację otrzymał wyróżnienie „Dolnośląskiego Inżyniera Roku 2011”. Kończy budowę najnowo-cześniejszego w Polsce, znakomicie zlokalizowanego przy autostradzie A4, parku wiatrowego „Taczalin” o mocy 45 MW w gminie Legnickie Pole.

Zdjęcia: Michał Ptaszyński

Pana zdaniem: co w zawodzie in-żyniera jest dzisiaj najważniejsze?

– To samo, co było najważniejsze sto czy tysiąc lat temu: poczucie misji i służby pięknej, potrzebnej innym lu-dziom idei. Nic nie dorówna satysfakcji budowniczego – inżyniera, który zo-stawia po sobie trwały ślad na ziemi.

Oczywiście, nie wszyscy mogą – i nie wszyscy powinni – budować wieżow-ce, lotniska, mosty i pałace. Obojętnie jednak, co budujesz: drogę, stadion, szpital czy elektrownię wiatrową – zrób to dobrze, tak żeby nikt nie musiał po tobie poprawiać i żebyś nie zachwaścił otoczenia innym ludziom.

Dlaczego zajął się Pan akurat ener-gią wiatrową? Po obiektach kuba-turowych, po stacjach bazowych telefonii komórkowej?

– W fi rmie STRABAG poznałem do-świadczonych inżynierów, praw-dziwych „wyjadaczy” w tym fachu i wiele się od nich nauczyłem. W tym miejscu pozwolę sobie na małą „pry-watę” i podziękuję mojemu ówcze-snemu bezpośredniemu przełożone-mu, Panu Jerzemu Nabiałkowi, pod którego surowym, ale przyjaznym nadzorem uzyskałem uprawnienia budowlane. Potem budowałem dla Ericssona stacje bazowe telefonii komórkowej, lokalizowane wysoko nad ziemią, na kominach fabrycz-nych i dachach budynków. Stąd już było „blisko” do wież turbin wiatro-wych. Tak się złożyło, że we Wrocła-wiu, w którym mieszkam z rodziną, uruchomiła swoje biuro spółka WSB Neue Energien GmbH z Drezna. Nie-wielka, ale bardzo dynamiczna fi rma rodzinna. Skrót jej nazwy WSB (czy-li Wiatr, Solary i Biomasa) dobrze znany jest w Niemczech, we Fran-cji w Czechach, Rumunii i na Ukra-inie. Zgłosiłem się, przedstawiłem – i przekonałem swoich przyszłych i obecnych szefów do współpracy.

Pracujemy już razem trzy lata w nie-dużym, w sumie ok. 20-osobowym zespole, i ze świecą szukać takich

Kolegów i Koleżanki, jakie znalazłem w tej fi rmie. W Dreźnie szybko na-zwali nas „polskim wunderteamem”, bo radzimy sobie lepiej niż niemiec-kie czy francusniemiec-kie spółki WSB.

O tym „wunderteamie” zaczęto mówić po sukcesie, jakim było uruchomienie parku wiatrowego

„Lipniki” koło Nysy?

– Tak. Pobiliśmy tam rekordy szybko-ści w załatwianiu „niezałatwialnych”

spraw i wyśrubowaliśmy bardzo wy-soko poziom jakościowy. Gdy w li-stopadzie 2009 roku odkupiliśmy od hiszpańskiej Gamesy ten projekt, wielu pukało się w głowy: „przecież pozwo-lenie na budowę wygasa za miesiąc, po co im to? Przecież nie zdążą...”

Zdążyliśmy. Wymieniliśmy hiszpańskie turbiny na niemieckie REpower, sko-rygowaliśmy założenia miejscowego planu, a do budowy zatrudniliśmy naj-lepsze fi rmy, od niemieckiego Alsto-mu-Arevy po brytyjskiego Kellera...

Wszystko – pod Pana nadzorem?

– Wcześniej kierowałem znacznie mniejszymi projektami, a budowa

parku wiatrowego „Lipniki” to była inwestycja rzędu 300 mln zł. Całko-wicie nowe doświadczenie i niesa-mowita odpowiedzialność. Musiałem pokonać wiele trudności i przełamać własne obawy. Latem 2011 roku, gdy przyłączyliśmy park „Lipniki” do sieci, byłem najszczęśliwszym z inżynierów.

Dałem radę! Zdobyłem zaufanie wielu nowych partnerów i współpracowni-ków. Dzisiaj kończę inwestycję jeszcze większą i w znacznie trudniejszym dla energii odnawialnej okresie. To będzie prawdziwe „pasowanie” na kierowni-ka dużej budowy.

Co, tak naprawdę, decyduje o tym

„pasowaniu”?

– Porządek, ale i wyobraźnia. Efek-tywność, ale nie dyktatura narzuconej przez publiczny przetarg najniższej ceny. Racjonalność, ale i fantazja. Dys-cyplina, ale i oddawanie inicjatywy pracownikom. Dotrzymywanie termi-nów, ale i pilnowanie budżetu (inży-nier też musi się na nim znać). Najważ-niejsze jest, oczywiście, aby budowa wykonana została zgodnie z wiedzą techniczną i sztuką budowlaną.

Fot. 1 Pierwszy na Opolszczyźnie park wiatrowy "Lipniki" o mocy 30,75 MW z zainstalowanymi 15 turbinami firmy REpower

lipiec/sierpień 13 [108]

Banał? Nie, pod tym względem nic się nie zmieniło. Tak samo ważna jest at-mosfera pracy w całym zespole – bu-downictwo to „gra zespołowa”. Jeżeli kierownik budowy i operator koparki mają taką samą motywację do pracy, to takiej inwestycji nic złego stać sie nie może.

Budowa parku wiatrowego – ze-społu elektrowni wiatrowych ma zapewne swoją specyfi kę?

– Ma, to nie jest typowa budowa. Spe-cjalistyczny sprzęt, małe zespoły profe-sjonalistów. Dla przykładu, takich dźwi-gów, jakie pomagają nam w montażu turbin, nie ma w Polsce. Przyjeżdżają z Niemiec i sam ich przejazd uzgodnio-nymi wcześniej drogami to wydarzenie dla obserwatorów. Sam montaż trwa krótko – czasami wystarczy kilkanaście godzin. To świetny materiał dla telewizji i fotoreporterów. Znacznie więcej czasu zajmuje budowa dróg dojazdowych, placów montażowych i fundamentów, ale to już nie jest tak widowiskowe...

Mieliście jakieś poważniejsze pro-blemy w Lipnikach?

– Teren wokół Nysy i Otmuchowa jest pagórkowaty, wydawało się, że będzie to przeszkodą, ale poradziliśmy sobie nadspodziewanie łatwo. Duże znaczenie miał fakt, iż w tamtej okolicy jest gęsta

sieć dobrych dróg. Teraz, przy autostra-dzie A4, koło Legnicy, gautostra-dzie budujemy park wiatrowy „Taczalin” z 22 turbina-mi, napotkaliśmy wody gruntowe. Fir-my, które układały kable, mimo sporego doświadczenia i praktyki, musiały sporo się natrudzić, żeby zdążyć na czas. Może to zabrzmi jak żart, ale największym pro-blemem, z jakim mierzyliśmy się w Lipni-kach, był... brak zasięgu sieci telefonów komórkowych. Dzisiaj nie sposób sobie wyobrazić prowadzenia budowy bez możliwości komunikowania się przez telefon komórkowy i internet. Zastana-wiam się, jak np. porozumiewali się bu-downiczowie katedry w Chartres, skoro nikt nie mógł wysłać maila, czy zadzwo-nić z komórki...

Jakie wydarzenia z czasów budo-wy wspomina Pan najlepiej? Naj-gorzej?

– Montaż turbin – to była „uczta”.

Profesjonaliści, najlepszy, najnow-szy sprzęt. Najgorsza była ostra zima i oczekiwanie na lepszą pogodę.

A spotkania z nowymi technolo-giami? Pojawiły się takie?

– Po raz pierwszy zetknąłem się tam z szerokim zastosowaniem przez nie-miecką fi rmę GA Energieanlagenbau Nord pługów specjalnie przystoso-wanych do układania kabli średniego

napięcia. Technologia układania kabli w gruncie metodą płużenia jest zna-na i doceniazna-na w zachodniej Europie, w Polsce takie rozwiązania ciągle jeszcze uchodzą za nowatorskiej. Najnowsze pługi są w stanie układać 3 systemy kabli SN wraz z linią światłowodową. Techno-logia ta pozwala również na ułożenie taśmy informacyjno – ochronnej nad systemem kablowym. Wydajność urzą-dzenia jest olbrzymia, sięgająca 1500 m linii kablowej dziennie i to bez potrzeby rekultywacji gruntów. Stosując tradycyj-ną metodę, musielibyśmy wprowadzić 10 dużych koparek. Metoda płużenia znacznie oszczędza czas i koszty pracy maszyn. Istotna jest również szerokość robocza, która ogranicza się do bruzdy w gruncie oraz śladów kół zestawu, przez co zniszczenia upraw są zminima-lizowane, a to oznacza korzyść dla śro-dowiska naturalnego.

„Dolnośląski Inżynier Roku” to pierwsze tej rangi zawodowe wy-różnienie w Pana karierze?

– Jeszcze w czasie studiów na Poli-technice Wrocławskiej miałem okazję poprowadzić wykład w ramach Dol-nośląskiego Festiwalu Nauki. Studen-ci rzadko dostają taką szansę. Wcze-śniej przygotowałem modele mostów na potrzeby innej prezentacji, co tak spodobało się mojemu profesoro-wi, że zaproponował mi wystąpienie na tym festiwalu. Odebrałem to jako ogromne wyróżnienie.

Fot. 3 Turbiny wiatrowe w częściach przyjeżdża-ją z Niemiec i sam ich przejazd uzgodnio-nymi wcześniej drogami to wydarzenie dla obserwatorów. Na specjalistycznym samochodzie łopata wirnika

Fot. 2 Nowatorskie rozwiązanie posadowienia fundamentów turbin wiatrowych na kolumnach DSM zbrojonych profilami IPE, które wykonywała firma Keller

W pobliżu Politechniki Wrocław-skiej otwarto przed kilku laty Pa-saż Grunwaldzki. Ponoć uczestni-czył Pan w jego budowie?

– Tak, dzisiaj Pasaż Grunwaldzki, jedna z największych galerii handlowych we Wrocławiu, wciąż należy do ulubionych Fot. 4 Sam montaż trwa krótko – czasami

wy-starczy kilkanaście godzin. Na zdjęciu – ostatni etap montażu, instalacja wirnika

miejsc studentów Politechniki, którzy mają do niej bardzo blisko z uczelni.

Z tym Pasażem, z tą budową związana jest moja własna historia. Jeszcze w trak-cie studiów podjąłem pracę na tej bu-dowie, chcąc czegoś się nauczyć, a i za-robić parę groszy. Tak się w tę budowę zaangażowałem, że nie nadążałem ze śledzeniem na bieżąco planowanych terminów obrony prac dyplomowych.

Pamiętałem tylko, że mój termin miał nadejść w poniedziałek, a na weekend zarezerwowałem sobie czas na szlifowa-nie obrony. Tymczasem w piątek, akurat gdy nadzorowałem betonowanie płyty fundamentowej, zadzwonił do mnie kolega i zdziwiony zapytał, dlaczego nie przyszedłem na obronę pracy dy-plomowej. Byłem w szoku. Okazało się, że przełożono mój termin na wcze-śniejszy. Dwie godziny po tym alarmie, już w garniturze i krawacie, stanąłem przed komisją. Po kolejnych dwóch go-dzinach zameldowałem się z powrotem u kierownika budowy. Poinformowałem go z dumą: teraz nadzór nad betono-waniem sprawuje już magister inżynier.

To był niesamowity piątek. Ilekroć prze-jeżdżam obok Pasażu Grunwaldzkiego, wspominam tamtą przygodę...

Nie zapomniał Pan jeszcze o swo-ich dziecięcych marzeniach? Gdy-by los łaskawie dał taką szansę, co chciałby Pan jeszcze zbudować?

– Z racji ukończonej specjalizacji w dzie-dzinie inżynierii miejskiej i budownic-twa podziemnego „od zawsze” ma-rzyłem o budowie tunelu pod którymś z karkonoskich szczytów lub o metrze we Wrocławiu. Temat wrocławskiego metra wydaje się dziś nawet realny, czytam coraz więcej publikacji o jego potrzebie. Dlaczego nie? Wspaniałą przygodą byłby też park wiatrowy na Morzu Bałtyckim. Może moja macierzy-sta fi rma WSB skusi się kiedyś na taką inwestycję? Na razie jednak trzymam się mocno ziemi. Ziemi Legnickiej, na której wznosimy ponad 100-metrowe wieże naszych wiatraków...

Rozmawiała: Agnieszka Cal-Hubska

Z GRANITOWYCH BLOKÓW,