• Nie Znaleziono Wyników

Ś

wiat zdaje się płonąć (pożary w Australii, Hiszpanii, Kalifor-nii…) i tonąć równocześnie (Wenecja). Ludzie wychodzą na ulice, by walczyć ze sobą (Francja, Boliwia, Hongkong, Dama-szek…). Kryzys w świecie. Równocześnie kryzys w Kościele.

I walka z Kościołem na różnych frontach. Jeden Episkopat mówi jedno, drugi drugie… a wierni są zdezorientowani – mówi kard.

Robert Sarah w czasie prezentacji swojej nowej książki [KAI, 15.11.2019]

Im noc ciemniejsza, im bardziej bolesna, tym większa po-trzeba wytrwałego wołania: Panie, bądź uwielbiony i zmiłuj się nad nami. Właśnie w takim porządku: najpierw uwielbienie, chwała i dziękczynienie, słowo miłości i ufności, a wtedy błaga-nie! W sercu miasta wznoś w górę dwa ramiona uwielbienia i bła-gania. Każdego dnia przyzywaj nań błogosławieństwo Boże…

wzywa Księga Życia Jeruzalem [11, 130].

Ale uwielbieniem i wołaniem mogą być nie tylko słowa, może być nimi także adoracyjna cisza przed Panem, przed Chrystusem Eucharystią. Całkowita cisza, bez słów: Przed tabernakulum nie trzeba żadnej retoryki. Tu najlepiej zamilknąć. Tu wystarczy być, świadomie być. Wystarczy otworzyć się jak rola na posiew ziarna, jak kielich kwiatu na słońce. On wie, czego mi trzeba.

[Wiesław Łyko OMI, Tabernakulum]

Człowieka adorującego Pan przenika bezgłośnie swoim świa-tłem, przywraca pokój, rozświetla drogę; bywa, że zsyła dar łez wewnętrznych ku oczyszczeniu, i bywa, że smutek, bez żadnej

zewnętrznej przyczyny, zamienia się w radość. Człowiek wraca do siebie wzmocniony, umocniony w wytrwałości i nadziei, a to jest to, co jest nam wyjątkowo potrzebne w świecie mroku i zamętu.

Jeden ze znanych publicystów właśnie w tych dniach pisze:

W kontekście niepokojów targających Kościołem właściwą postawą nie powinno być jałowe biadolenie, ale wytrwałość – hypomone.

To słowo pojawia się w Biblii wielokrotnie. Oznacza stałość, wier-ność, aktywne oczekiwanie na dobra, które są nieosiągalne ludzki-mi siłaludzki-mi. Hypomone to postawa, w której człowiek nie opiera się na sobie czy innych, lecz pokłada ufność w Bogu. Robi swoje i cze-ka w nadziei na przyjście Pana. Taką stałość daje Bóg, a jej przy-kładem jest Chrystus, który „przecierpiał krzyż” (Hbr 12, 2 – do-słownie: „wytrwał krzyż” – hypemeinen stauron)

[ks. Tomasz Jaklewicz GN, 46/2019]

Trwać z wiarą, w bliskości z Chrystusem, w wytrwałości i w nadziei, i robić swoje, co kto może i ile kto może. I wytrwać krzyż, bo jakiś krzyż przyjdzie na każdego.

* * *

Także w tych dniach (połowa listopada) znajduję informację, która wstrząsa świadomością. Biuletyn PKWP (Pomoc Kościo-łowi w Potrzebie) podaje [nr 7, 2019], że według informacji i kon-taktów tej wielkiej organizacji katolickiej co dwadzieścia dwie sekundy w świecie dokonuje się cud Przeistoczenia!

Co dwadzieścia dwie sekundy?! Jest głęboki kryzys w Koście-le, zgorszenia, odstępstwa i odejścia, ale Eucharystia jest nie-zmiennie i nieustannie sprawowana na całym okręgu Ziemi.

Jezus żyje wśród nas! I nieustannie się za nas ofiarowuje i karmi SOBą tych, którzy do Niego przychodzą.

A jeżeli jest tak, że Eucharystia trwa, jest sprawowana, ale wie-lu wie-ludzi przestaje ją cenić i rozumieć – odchodzą albo stają z boku,

albo są, ale przestają wierzyć w rzeczywistą obecność Chrystusa w Eucharystii [kard. Sarah], to równocześnie trzeba jednak odno-tować tendencję jakby przeciwstawną (przeciwważącą?) – powsta-ją liczne inicjatywy eucharystyczne i adoracyjne także w krajach dotkniętych mocno kryzysem wiary (Narodowy Kongres Eucha-rystyczny „Adoremus” w Wielkiej Brytanii, wrzesień 2019; Kon-gres „Adoratio” w Niemczech, listopad 2019; w przygotowaniu 52 Światowy Kongres Eucharystyczny w Budapeszcie, wrzesień 2020) i rośnie liczba miejsc i wspólnot adoracji, w tym wspólnot adoracji nieustannej (wieczystej). Gdy nas mniej, jednoczymy się bardziej i skupiamy wokół Chrystusa i Jego żywej Obecności.

W Polsce wspólnot adoracji nieustannej – przy parafiach, w zakonach, przy niektórych zakładach leczniczych i opiekuń-czych – jest obecnie chyba trzydzieści kilka. Pewnie nie za wiele.

Tym bardziej cenne jest to świadectwo wiary, modlitwy i wytrwa-łego trwania przy Panu – hypomone.

* * *

Wielu jest też tych – w naszym kraju jest ich ciągle bardzo wielu – którzy wybierają drogę per Mariam ad Christum. Na je-siennym spotkaniu Rady Ruchów Katolickich powiedziano nam, że najliczniejszym obecnie stowarzyszeniem katolickim w Polsce jest Stowarzyszenie Żywy Różaniec z liczbą członków przekra-czającą dwa miliony osób. A to nie jedyne środowisko, nie jedy-na wspólnota, która modli się jedy-na Różańcu i promuje modlitwę różańcową. I tak – czy śpimy czy czuwamy – nieustanna różań-cowa modlitwa wznosi się nad polską ziemią i jej mieszkańcami.

Czy chroni nas ona i uchroni od najgorszego, pomimo wszystkich naszych grzechów i nonsensów jakie popełniamy? Taka jest wciąż żywa wiara na tej polskiej ziemi!

* * *

Dziś od rana na adoracji (poniedziałek 25 listopada). Jest parę osób. Ktoś siedzi, ktoś klęczy z twarzą przy ziemi. Cisza. Gdzieś odpływa cały świat, rzeczy ważne i mniej ważne. Jezus w Świętej Hostii jest na ołtarzu przed nami, ale przenika każdego i każdą z nas, którzy się tu zgromadziliśmy. „Odnawia” i umacnia w nas swoją obecność. Przypływa fala pokoju i miłości, może nawet jakaś łza. Trzeba starać się być prostym i małym, by bez oporu przyjmować tę rzeczywistość. Godzina mija prawie niepostrze-żenie. Teraz trzeba iść i starać się utrzymać „przejrzystość” w cią-gu całego dnia. Robić swoje, często przywoływać imię Jezusa, być uważnym i życzliwym dla ludzi, w duchu ich błogosławić, modlić się a nie przeklinać. Może ktoś zobaczy w naszych oczach coś, czego sami nie dostrzeżemy? To jednak wszystko razem – trud i specyficzna asceza. Będą upadki, a przynajmniej osłabnięcia, zniechęcenia, rozdrażnienia. Dlatego trzeba raz po raz wracać na adorację (i na Eucharystię oczywiście, i do konfesjonału). Ale czy nie tak właśnie – za sprawą małych i najmniejszych, do wielkich czynów niezdolnych – ma niepostrzeżenie trwać i rosnąć Króle-stwo, pośród (mimo) zamętu w świecie i niepokoju w Kościele?

Aż Pan, który jest i przychodzi co dzień, wreszcie kiedyś przyjdzie ostatecznie.

* * *

Za chwilę Adwent, potem Boże Narodzenie. Kolejne, jak co roku, spotkanie przy betlejemskim żłóbku. Ale to nie tylko oka-zja do uczuciowych, pięknych wzruszeń. Od żłóbka bije światło i moc. Znak Tego, który jest i który nadchodzi. Zaczerpnąć tego światła i czekać… aż przyjdzie. I wszystko uczyni nowe. Na Nie-go czekać – kiedykolwiek przyjdzie JeNie-go dzień – i nie dać się zwieźć nikomu innemu i nie ulec własnej słabości i zniechęceniu.

Trzeba to sobie powtarzać.

Listopad 2019

ks. Edward Engelbrecht

Błogosławieni miłosierni,

albowiem oni miłosierdzia dostąpią (Mt 5,7)