• Nie Znaleziono Wyników

6 . Czują coś, jakby antypatyę czepce

W dokumencie Don Juan (Stron 145-200)

Niewiast do wianków na dziewiczej głowie, Którym niepięknie płaszczą się pochlebcę;

Dziewczę o prawdzie zapóźno się dowie I wtedy cóż?... H a! — serce żal rozdepce.

Ot, jaka zmiana znaczeń w jednem słowie; Wiemy: Namiętność w kochanku jest wzniosła, Lecz z męża robi — jakby to rzec?... — osła.

7 .

Mąż się zbytniego rozkochania wstydzi, Czasem tćż taka miłość jest nużąca, (To rzadziój) a więc żonę sobie zbrzydzi,

Boć trudno jedno uwielbiać do końca. Stoi w zakonie, który mają żydzi

I my, że śluby tylko śmierć roztrąca, Smutno! żonę grześć, różę pośród cierni Życia — i służbę domu widzieć w czerni!

140 DON JOAN.

8. Mają coś w sobie małżeńskie roboty,

Z czem rzeczywista miłość nie licuje. Powieść, szeroko kreśląca zaloty,

Małżeństwo tylko z profilu maluje. Nikt o poślubne nie stoi pieszczoty,

Z małżeńskich gruchań cnota nie szwankuje, Sonetów Laurze nie pisałby pono

P etrarka, gdyby była jego żoną. 9.

Tragiedya zwykle śmiercią się zamyka, Komedye kończy powiązanie stułą. Dalszy los dwojga jest dla czytelnika

Ciemny, bo pisarz boi się bibułą Określać świat ten, do którego wnika

Młodziutka para, by mu to nie psuło Karyery. Resztę więc spycha na księży, A „Śmierć i Dama“ już nas nie ciemięży.

10.

Dwaj, co skreślili, jeśli dobrze pomnę, Piekło i niebo — inaczej małżeństwo — Dante i Milton — przenieśli ogromne

Pod swych połowic pantoflem męczeństwo. Lada błąd — ludzkie ciało tak ułomne —

Straszne na głowy ich ściągał przekleństwo. Ewa Miltona, Danta Beatryce,

To były Muzy ich, nie połowice. 11.

D ant teologią podobno przedstawia, Nie zaś kochankę swą przez Beatryczę, Domysł ten, chociaż nie mam dumy pawia,

Komentatorom za mrzonkę policzę, Chyba ich jaki dobry dowód zbawia,

Dając skazówki pewne — nie zwodnicze. Raczej Dant symbol dobywając z powić Matematykę chciał nią uzmysłowić.

PIEŚŃ III. 141

12.

Juan z H aidą nie byl ślubem spięty,

Lecz to ich wina — nie moja — mospanie! Jeślić to czyni, czytelniku, wstręty,

Że chcieli tak żyć, jak nie-chrześcijanie, Jeślibyś wolał, by ich wiązał święty

Ślub, to rzuć książkę w ogniste otchłanie, Zanim się skutków doczekasz wcielonych... Strach o miłościach czytać nieświęconych!

¡ 1 3 .

Lecz szczęście pełne dała im ta zdrożna Folga dla zachceń wabnych jak kwiat róży! Haida coraz bardziej nieostrożna

Zapominała, komu wyspa służy. Ale kochanka odtrącać nie można,

Najmniej w początkach, nim się jedno znuży, Więc się schodzili częściej i na długo. — Ojciec tymczasem parał się żeglugą.

1 4 . Darujcie! bo on zarabiał na życie,

Gdy podskubywał zbyt ciężarne statki. Ot, jeśli tylko nazwanie zmienicie,

Będzie minister skarbu i podatki.

On nawet skromny — nie tonął w przesycie, Nie miał milszego nic od swojej chatki, Znojem uzacnion zarabiał chleb — a racz Zważyć, że nie brał nic więcej, jak haracz.

1 5 .

Poczciwiec dłużej nad zamiar żeglował, Bo go wiatr wstrzymał przeciwny i łupy, Za któremi już oddawna myszkował,

Choć mu zabrało morze dwie szalupy I potopiło jeńców. Resztę skował

Razem, oznaczył liczbami jak słupy. Mieli w obrożach głowy, ręce, nogi I przedstawiali dochód bardzo mnogi.

142 DOS JUAN.

16.

Więc na Matapan wysiał kilku jeńców Majnotom; możny tunetański kady Kupił towaru za pięćset czerwieńców;

Jeden staruszek, że chory i blady,

Został utopion ; — bogatszych młodzieńców Schował na okup — a resztę gromady Powiązał razem, miał zaś na lud drobny Firman od Beja z Tunisu osobny.

1 7 . Posortowawszy towary bławatne,

Na lewantyjskie rozsyłał bazary, Tylko niektóre rzeczy drożej płatne

Przeznaczył córce kochanej na d ary : Atłasy, sznury, pióra delikatne,

Szale, dżeliki, dużo szkła, gitary I alikanckie bębenki, bandurki,

Wszystko to dobry ojciec skradł dla córki. 1 8 .

Małpę, buldoga, indyjskie kuraki, Papugę, kotkę, kocięta z Angory, I rozmaite zwierzęta i ptaki,

Wyżełka, co go jakiś Anglik chory Na rumowisku odumarł Itaki,

A wieśniak przyjął do swojej komory — Wszystko, by schronić przed burzą — ów zbójca Do ogromnego razem wsadził kojca.

1 9 . A gdy ukończył morskie korowody,

Kilka korsarskich naw na morze rzucił, Sam zaś, gdy okręt wessał trochę wody,

Ku brzegom wyspy swojej bieg obrócił, Gdzie córka swoje anielskie zachody

Odprawowała; lecz z przeciwnej wrócił Strony, bo tutaj piaski brzeg zaległy, Więc port urządził indziej korsarz biegły.

PIEŚŃ Ili. 143

20.

Wysiadł, wodnego zbywszy elementu, A że kwarantan tam ani komory Nie było, kozak nie czynił mu wstrętu,

Nie badał wójt, gdzie bawił do tej pory, Kazał wydobyć ładunek z okrętu,

Połatać, smołą zaprawić otwory; — Wszystkie się ręce zajęły robotą, Wydobywając towary i złoto.

21

.

Gdy się na wzgórze, idąc ku domowi, Dostał, skąd widział dom, ogrodu smugi, Stanął. — J a k to się serce zastanowi

Człeku, gdy wraca do dom z drogi długiej Z tą myślą pełną lęku: Czy też zdrowi ?

Jak przyjmie jeden, a jak przyjmie drugi?

Z uczuciem, co to wspomnienia odradza

I znów na starą grzędę serce sadza. 22. Kiedy wracają mężowie szczęśliwi,

Albo ojcowie w domowe opłotki, To się im serce zastracha, roztkliwi,

Bo białogłowski rodzaj mdły i wiotki... — Niczemu mniej się nie ufa, nie dziwi; —

Przykro mi, że lżę kokietki i trzpiotki. Żony się stają bez opieki chytre,

Córki książęcą nawet plamią mitrę. 2 3 .

Nie każdy człowiek uczciwy, gdy wróci, Będzie nagrodzon losem Ulisesa. Nie każda żona po mężu się smuci

I zalotników odsyła do biesa.

Gorzej, gdy go już w niepamięć zarzuci, Dzieciąt kilkoro u kolan się wiesza, Które „przyjaciel14 wywiódł dla pokoleń; G dy go pies własny pochwyci za goleń...

144 DON JOAN.

24. Gdy zaręczony, to mu ukochaną

Zabierze bogacz, skąpiec pełen chuci, I wtedy lepiej, bo prędko ustaną

Czułości, pan się z małżonką pokłóci, A on znów miłość podejmie przerwaną,

Jako „przyjaciel domu“ — lub porzuci. A jeśli uprze się w nim czucia trwałość, Napisze odę „Na kobiet niestałość“.

25.

Panow ie! jeśli który w waszem gronie Ma „stosuneczek“ — (rozumiem uczciwy Popęd przyjaźni ku nieswojej żonie,

Jedyny węzeł łatwo rozpletli wy, Choć zda się ścisły ; rzetelny w zakonie

Miłosnym Hymen — inny jest fałszywy); Nie bawcież w drodze długo,’ bo te panie Zmieniają gachów codzień, jak ubranie.

26.

Lambro, nasz morski celnik, grzesznik stary, Co bieglój morza niż lądy okradał,

Cieszył się, widząc kominów dym szary, Lecz psychologiem nie będąc, nie badał, Skąd się mu w głowie dziwne snują mary,

Czemu strach jakiś na duszę przypadał?... Czy córka chora?... Bał się dobry ociec, A nie mógł więcej, niż filozof, dociec.

27. O baczył domu słońcem białe ściany

I zieleń warzyw i drzew — jak w obrazku; Słyszał górskiego strumienia dźwięk szklany

I psa szczekanie — a w pobliskim lasku Między cytryny, oliwy, kasztany

Ujrzał coś... ludzi, z migocącą w blasku Bronią (broń noszą tam wszyscy) i kwietne Stroje, barwami jak motyle świetne.

PIEŚŃ III. 14Ó

2 8 .

A- kiedy podszedł w to ustronie sielskie,

Chcąc wiedzieć, co ma ten tłum za znaczenie, Usłyszał dźwięki, ale nie anielskie,

Tylko bezecne, ziemskie rzępolenie. Wzniosły się dziwem oczy rodzicielskie,

Na głowę padło mu oszołomienie, Bo grzmiały trąby, flety, tarabuki

I najmniej wschodnie śmiechy, wrzaski, huki. 2 9 .

Więc przyśpieszywszy kroku i już prawie Biegnąc po góry spadzistym zakręcie I rozchylając gałęzie, brnąc w trawie,

Ujrzał — i stanął jak głaz w tym momencie — Grono swej własnej służby na murawie

Tańczącej, jako derwisze — na pięcie I poznał, że to był piryjski taniec,

W którym się wschodni lubuje mieszkaniec. 3 0 .

W kółku dziewice, niby greckie chóry; Jedna trzymała chustki sztandar biały, Inne jak perły nizane na sznury,

Tańcem się, ręce splótłszy — kołysały. Włosy im spadły na szyi marmury;

Najbrzydsza sześciu-by poetów w szały W praw iła; — pierwsza śpiewa, za nią inne Takt wybijając, następują zwinne.

3 1 .

Część biesiadników, na dywanie w głębi W kuczki usiadłszy, je. Tu baranina Z ryżem (tak zwany piław) parą kłębi.

Tam stoją flasze samijskiego wina, Sorbet się w wazie dziurkowatej ziębi.

Nad gośćmi drzewo gałęzie ugina, Podając dłoniom granaty ogniste I pomarańcze nabrzmiałe, soczyste.

146 DON JÜAN.

3 2 .

Tam śnieżno-runy baran w gronie małej Dziatwy; dziatwa mu rogi wieńcząc, pląsa, A patryarcha owiec osiwiały,

I niby jagnię cichy, głową wstrząsa I sam je z ręki, znów niby się dąsa,

Rogi nadstawia i czoło surowe, I znów powolny rączkom chyli głowę.

3 3 .

Piękne, klasyczne profile, błyszczący Strój, miękkie twarze, i oczy ogniste, "Włos rozpuszczony, rumieniec gorący

I wzrok wymowny, giesta wyraziste, Czar niewinności dziecięctwa broniący,

Robiły z Greków malowidła iste; Że widz-filozof aż westchnął żałośnie, Że to maleństwo na ludzi wyrośnie.

3 4 . A karzeł błazen, jak Szeherezada

Gromadce starców, co z nargili pyka 0 zamkach, skarbach zaklętych powiada

I arabskiego dowcipach szeika 1 o lekarstwach czarodzieja dziada,

I o pałacu, co się sam odmyka;

Nawet o wiedźmie, która (bardzo wierzę) Zmienia każdego męża swego w zwierzę.

3 5 .

Słowem, były tam wszystkie (czystej treści) Podniety zmysłom, chęciom, wyobraźni: Śpiew, wino, tańce, muzyka, powieści,

Wszystko, co cnoty uczciwój nie drażni. Lecz Lambro patrzał i pełen boleści

Rozumiał szkodę swą coraz wyraźniej Widząc, że tańce te, półmiski, trunki, Obciążą jego miesięczne rachunki.

PIEŚŃ III. 147

36.

Człowiek co je st? Często go śmierć spotyka, Kiedy żołądka zaspakaja chuci.

Czem darzy życie szczęsnego grzesznika ? Na czarę żółci kroplę miodu rzuci! Rozkosz przynęca i gubi młodzika,

Bo ma syrenią twarz i czule nuci. Przyjęcie Lambra u wrót własnej chaty Było jak... starcie z ogniem mokrej szmaty.

3 7 . Ale był mężem, co się w pogadanki

Nie wdawał, chcąc się zjawić niespodzianie, (Zazwyczaj mieczem czynił niespodzianki)

Nie dał się poznać i trwało śniadanie Dalej, i nikt się nie zrywał od szklanki.

On mierzył wzrokiem służbę, panów, panie, Zdumiony raczej jak uradowany

Kompanią, co mu wysuszała dzbany. 3 8 .

Nie wiedział, iż wieść przybyła ze świata

Przez greckich kupców usta — (Ach ci łgarze!) Że umarł. (Tacy ludzie żyją lata !|

Anioł żałoby objął w domu straże. Ale kir prędko zastąpiła szata

Godowa, wraz się rozchmurzyły twarze. Haidzie oschły łzą mokre jagody,

I jęła pełnej używać swobody. 3 9 . Stąd owa uczta, tancerze i grajki

I niewidziana dotąd wyspie feta. Służba próżniacza, rozpita, nahajki

Zbywszy, czuła się w raju Mahometa. Gościnność Lambra poszła między bajki

Wobec uczt, jakie dawała kobieta. Dziwna, że ma czas na przyjęcie gości, Kiedy dni całe poświęca miłości.

1 4 8 DON JUAN.

4 0 . Może myślicie, że słysząc te chóry,

Wpadł w wściekłość ? Zrobiłby tak człowiek miętki, Bo łatwo było wyskoczyć ze skóry! —

Lub że postąpił sobie jak człek pręd ki: Bił, w turmę sadzał lub brał na tortury,

Karcąc niewczesne takie w służbie chętki, I że się z objęć spokoju wydarszy,

Choć korsarz — chciał gniew okazać monarszy? 41.

Mylisz się. To był pan, arystokrata Najstateczniejszy między rozbójniki, Miał ułożenie, dobry ton magnata,

A niezbadany był jak mórz tajniki. Tyle obłudy ni dworacka szata

Nie kryje, ani fartuszek podwiki. Szkoda, że przez swe przeklęte myślistwo Utracił prawo wejścia w „towarzystwo“.

4 2 . Do biesiadnego zbliżywszy się stoła,

Uderzył w ramię gościa siedzącego Przed nim, i z krzywym uśmiechem dokoła

Spojrzawszy, co nic nie wróżył dobrego, Zapytał, skąd im ta uczta wesoła.

Grek rozmarzony winem do którego Zwracał się, nadto wesół, aby pana Poznać, napełnił swój kielich ze dzbana.

4 3 . I nie zwracając oblicza maszkary,

Przez ramię chylił go z bachanckim giestem, Wino po sukni lejąc z pełnej czary,

Rzekł: „Idź-że sobie! Patrz, zajęty jestem“. Drugi bełkotał: „Zdechł pono nasz stary,

Zapytaj pani, he! he! czyjej źle z tem”... „Pani“ — rzekł trzeci — „ho 1 widzisz bałwana, Nie mamy żadnej pani tylko pana“.

1 4 9

FJEŚŃ III. 44. Łotry przyjęci świeżo nie wiedzieli,

Do kogo mówią. Lambro zbladł jak ściana, W oczach mu łypnął jak błysk z karabeli,

Lecz się zczaiła wściekłość hamowana I próbował się uśmiechnąć weselej

I pytał tylko „szanownego pana“ O imię i stan owego młodzieńca, Co zachciał pono panieńskiego wieńca.

4 5 .

„Nie wiem“ — odpowie łotrzyk — „skąd przybywa I kto go rodzi — ba! — ale to fracha!

Wiem, że ten kapłon w smacznym maśle pływa, I że mi służy każda wina flacha —

Jeśli acana to nie przekonywa, Zapytaj tego oto mego bracha, Będziesz sobie mógł dobrze go wybadać, Woli językiem mleć, zamiast zajadać“.

4 6 .

Lambro był człowiek uprzejmie cierpliwy I teraz dobre wychowanie zdradził,

Jabym go w Francyi, gdzie jest niewątpliwy Wzór gustu — między przedniejsze posadził, Zniósł więc dla domu swego obelżywy

Przycinek, brózdy na sercu wygładził, Nie używając na razie złorzeczeń Na służbę, która mu zjadała pieczeń.

4 7 .

W człowieku, który przywykł rozkazować,

Gdy rzekł: „idź!“ to szli, a gdy „stó j!“ — to stali* Który ze słowem nie lubiał żartować,

A wola jego była — miecz ze stali, Cud był, że umiał tak się pohamować.

My nie pojmujem tego — ludzie mali, Lecz kto sam sobą rządzi, jak należy, Godzien panować ludom — jak król Jerzy.

150 DON JUAN.

4 8 . Nie przeto, aby nie miał być gorący,

Lecz nigdy, kiedy krwawe rzeczy knował. Groźny, sam w sobie skupiony, milczący,

Jako wąż boa zwinięty — czatował. Milczał, gdy mówił za niego miecz grzmiący,

A gdy grzmiał słowy, krwi nie potrzebował. Bo każdy wyraz był tak tnący, sieczny,

Że gdy ciął, już cios drugi był zbyteczny. 4 9 .

Nie pytał więcej i zwlókł się ponury Ku swej sadybie, drogę boczną sobie Obrawszy; ledwie go pozdrowił który,

Bo nikt o panu nie marzył w tej dobie. Nie wiem, czy trw ała w nim jeszcze dla córy

Miłość; — ale człek poeliowan już w grobie, Poglądać musiał, wcale nie z rozkoszą

Na ten dziwny żal, jaki po nim noszą. 5 0 .

Gdyby umarli mogli niezwalczoną

Śmierć pożyć, Boże broń ! — w sposób cudowny, Nie wszyscy... ale naprzykład mąż z żoną,

(Darujcie mi ten przykład niestosowny), To jeśli dawniej żyli z sobą słono,

Teraz-by życie było: kwas dosłowny, A jeśli śmierć ich opłakali krewni, Na zmartwychwstanie płakaliby rzewniej.

5 1 .

Wszedł w dom swój, a w nim cudze już ognisko Płonęło, ta myśl głębiej w piekło strąca, Smutniejsze sercu wyprawia igrzysko,

Niż myśl na łożu śmierci konająca. Widzieć serdeczne gniazdo w cmętarzysko

Zmienione, gdzie już nadzieja gasnąca Ziębnie jak popiół, o ! któż to odgadnie, Ile boleści w tern uczuciu na dnie?...

PIEŚŃ III. 1 5 1

5 2 ,

Wstąpił do domu — już nie swego domu, Bo niema domu, gdzie serca nie stanie, I doznał pierwszy raz strasznego sromu,

Że nikt nie wyszedł doń na powitanie. Tam przeżył dni swe pod niebem bez gromu,

Oczom dziś dzikim i serdecznej ranie Chcąc ulżyć, śpieszył do czystćj, kochanej, To jego ołtarz jeden — nieskalany.

5 3 . Był to charakter dziwnego zakroju:

Miękki w obejściu, choć dziki w postawie, Pomierny w jadle, napoju i stroju,

Umiarkowanie spokojny w zabawie, Bystry w pojęciu, nie słabnący w znoju,

W ydał się lepszym niż był — dobrym prawie. Szał zemsty żył w nim po ojczyzny klęsce I niewolnika zamienił w ciemięscę.

5 4 .

Chęć władzy, złota stos, co dumę stwarzał I zhartowane ciągłą walką życie,

Niebezpieczeństwa, w których się zestarzał. Litości jego częste nadużycie,

J ę k ofiar, co się ciągle w duszę wdrażał, Morze, co domem, zbójcy, co bandycie Stali się braćmi, zrobiły go bogiem Mordu, dla ludzi nieugiętym, srogim.

5 5 Ale duch Grecyi niby złotą łuną

Odblask rycerski rzucił duszy hardej, Ten sam, co niegdy po kolchijskie runo Gnał bohaterów, jak śpiewają bardy. Bój — jego życiem, a pokój był truną.

A zaś ojczyzna jego — godna wzgardy. Nienawiść światu, ludziom miecz, płomienie Niósł w zemście za to ojczyzny spodlenie.

1 5 2 DON JUAN.

5 6 .

Lecz wpływ jońskiego powietrza, obłoków, Wydełikatnił serce w twardem łonie, Strzegąc bezwiednie wszystkich jego kroków.

Jaw ił się w smaku, z jakim to ustronie Wybrał, w miłości muzyki, widoków

Wzniosłych, strumienia, co się wił przez błonie, Kwiatów, zieleni, niwy złotokłosej,

Których wdzięk rzeźwił go, jak krople rosy. 5 7 .

A za to wszystka jego miłość zbiegła Ku córce; ona anielską słodyczą Od skamienienia twarde serce strzegła,

Krwią pokalane codziennie zbrodniczą. Jej jednej dusza uparta uległa ;

Gdyby rozstała się z tą tajemniczą Władzą, resztę-by ludzkich uczuć skalał I jak ów Cyklop — ślepotą oszalał.

5 8 .

Straszna jest lwica szczeniąt pozbawiona, Gdy rykiem grozi i źrenicą błyska; Straszny ocean, gdy ze swego łona

O kręt sterczącym czołom skał odciska; Lecz wcześniej wściekłość szalejąca kona,

Bo się o własną gwałtowność rozpryska, Niż złość głęboka, niema, hamowana Człowieka-ojca i dumnego pana.

5 9 .

Je st to rzecz smutna — a częsta, niestety, Że nam ostatnie zatruwa godziny,

Kto?... Własne dzieci; — te niby portrety Nas samych, ale z ulepszonej gliny. Gdy stare życie dobiega do mety,

Mgła pada na dni naszych zachód siny, Dzieci rzucają nas, oddając wszakże Dobrej kompanii: kaszlowi, podagrze.

PIEŚŃ III. 1 5 3

6 0 .

Piękna to bardzo rzecz: liczna rodzina, Póki ci drzemki zwykłej nie naruszy, Cóż to za widok, kiedy macierz syna

Karmi! (jeśli to nie szkodzi jej tuszy.) Ja k cherubinki dzieci u komina

Plączą się... (widok, co grzesznika skruszy), Ą piękna matka między córeczkami

Świeci, jak cekin pomiędzy piastrami. 6 1 .

Lambro wszedł tajnym nie widziany gankiem, Stanął u wejścia do jadalnej sali,

Gdzie młoda pani z młodzieńczym kochankiem W blasku monarszej chwały wieczerzali. Stół zastawiony przed niemi, a wiankiem

Dokoła piękni niewolnicy stali. W zastawie złoto i kamienie świecą, Najmniej już koral z perłową macicą.

6 2.

Wieczerza z stu dań smaczna i obfita, Godna twojego stołu, wielki Ałłach ! Wszelaka ryba szafranem podmyta,

Zupy, szyszliki, ciasta przy nabiałach, Których nie wypadłby się Sybaryta.

Na wety słodkie sorbety w kryształach; Słodycz przez skórkę owoców ciśniona: Pomarańcz, jabłek i winnego grona.

6 3 .

Stały w dzbanuszkach szklanych owe soki, Chleb daktylowy leżał i banany.

Na koniec dano odwar z czystej moki

Arabskiej w kubkach z chińskiej porcelany. Pod każdym złoty talerzyk głęboki

Od filiżanki chronił dłoń rozgrzanej, Lecz z cynamonu, wanilii przyprawy

1 5 4 d o n j u a n. 6 4 . Zamiast obicia — aksamitne płaty

Szkarłatne, żółte, brzegami spojone, Szyte w jedwabne, damasceńskie kwiaty,

Szeroką złotą lamą bramowane. W płat górny arabeskami bogaty

Ujęty w modry szlak — były wpisane Liliowemi głoskami przestrogi,

"Wyjęte żywcem z perskiej pedagogji. 6 5 .

Zwyczaj pisania po ścianach przyjęto

Na Wschodzie w każdym pałacu, szalecie, J e s t to jak gdyby wcielone memento;

Ja k na memfijskim ów czerep bankiecie, Lub Baltazara głoski mocą świętą

Mówiące, że go przede dniem śmierć zmiecie. Tutaj niech mędrzec gromkich rad zaniecha, Bowiem najlepszą szkołą jest: Uciecha.

6 6.

Piękność po balu idąca na mary, Lub gieniusz, co się zapija arakiem, Bezbożnik zmienion na „doktora wiary“,

(Bowiem się lubi zwać imieniem takiem) Lub apopleksyą tknięty żarłok stary —

Wszystko jest smutnym a nieladajakim Dowodem, że szał rozkoszy, niewczasy Szkód wyrządzają nie mniój jak frykasy.

6 7 . Oboje państwo stopy opierali

Na karmazynie z lamą lazurową. Kanapa trzecią część zajęła sali,

Lambrowi zdała się zupełnie nową. Wezgłowie godne, aby mu oddali

Czoła królowie — na niera słońce płową Jedwabną nicią wyszyte połyska,

PIEŚŃ III. 1 5 5

68.

Złoto, porfiry, brązy i kryształy

Lśniły przepychem. Indyjskie dywany, Których się stopy prawie dotknąć bały,

Grazelle, koty, ku śmieszkom wybrany Trefniś, a tu i owdzie ów niecały

Człowiek, co na chleb zarabia opłwany, Jako minister lub faworyt. Zgoła, Jak na kiermaszu zabawa wesoła.

69.

Tutaj zwierciadła szkłem przeczystem świecą, Owdzie rzeźbione stoły hebanowe,

I wykładane perłową macicą,

Tam znów stoliczki mniejsze, szyldkretowe Zastawą srebrną i złotą się szczycą.

Potrawy mięsne, dla gości gotowe O każdej porze; sorbety i wino,

W e dnie i w noce z dzbanów w gardła płyną.

70-Z strojów opiszę strój młodej kadiny: Dżelików dwoje: jeden cytrynowy; Koszulka z biało-różowej tkaniny,

W takt się na piersi podnosi miarowy. Zamiast guzików, podłużne bursztyny;

Dżelik zaś drugi złoto-purpurowy, A kwef z muślinu nie kryjąc jej lica, Buja jak chmurki dokoła księżyca.

7 1 . Naramienniki na każdem ramieniu,

Bez zamków — a tak misternej roboty,

W dokumencie Don Juan (Stron 145-200)

Powiązane dokumenty