140.
A biedna Julia — niby przebudzona (Uważ: nie mówię, że sen był udany) Zaczęła wzdychać, łkać, prężyć ramiona...
W tedy Antosia, której spryt był znany Wzburzyła pościel, jak gdyby to ona
Powstała z łóżka; miała snadź swe plany, Gdy chciała dowieść w tej chwili naglącej, Że pani spała przy boku służącej.
141.
Antosia — służka więc i Julia — pani Leżały, jak dwie babie, pełne trwogi, Które wesołej bojąc się kompanii
Myślą ta k : Dwojga nie zaczepią wrogi — I tak się tuląc jak jeleń do łani
Przeleżą całą noc obie niebogi, Nareszcie wierny mąż wraca o świcie W ołając: Otóż mię masz, moje życie 1“
142.
Wreszcie głos Julia z piersi wydobyła : „Na Boga! mężu, czy cię szał ogłupił? Cóż to ma znaczyć ? Bogdajbym nie żyła,
Nimeś mię biedną na ofiarę kupił 1 Po co tu przyszła ta zgraja opiła?
Czyś splinu dostał nagle, czyś się upił?... Jabym umarła, niżbym cię oszukać
Miała... tak — szukaj 1“ Mruknął: „Idęszukać.“
143.
Szukał — szukali — weszli do alkowy, Zajrzeli do szaf, komody i biurka, Znaleźli parę pończoszek, balowy
Trzewik, wstążeczki, sznurki, piórka I wszystko, czego do strojenia głowy
I lic używa każda Ewy córka; Zrąbali lustra, stoły, krzeseł parę, Pokłuli, sofy, dywany, kotarę.
PIEŚŃ I. 57
144.
Pod łóżko oczy puścili na zwiady;
Znaleźli coś — lecz nie to, czego chcieli. Otwarłszy okno, badali, czy ślady,
Jakie na piasku są — nic nie ujrzeli, Więc popatrzali na się, jakby rady
Wzajem szukając — a żaden z mścicieli (Psychologiczna to dla mnie zagadka) Nie śpieszył — w łóżku poszukać gagatka.
145.
Śród tego nie spał języczek jejmości: „O tak, szukajcie — wołała — nie bronię, Wyczerpcie cały zapas krzywd i złości,
Na toż mi przyszło, nieszczęśliwej żonie! Na toż w jagnięcej cierpiałam cichości,
Żeś mi łeb stary kołysał na łonie ?.. A i — już zawiele — to obelga krwawa; Jeszcze Hiszpania jest i żyją prawa.
146.
„Tak, don Alfonso, mężem być przestajesz ; Nie wiem, czyś nawet był kiedy mężczyzną... Masz lat pięćdziesiąt, staruszkiem się stajesz,
Czyliż się zgadza z poważną siwizną Zazdrość? Mądrze to? O czemu mi krajesz
Serce i oszczerstw je naznaczasz blizną? Niewdzięczny zdrajco, hańbisz mię niegodnie! Ja k śmiesz niewinność posądzać o zbrodnię?..
147.
„Na tom, jak jaka pustelnica dzika Praw się płci mojej i wieku wyrzekła? Na tom starego wzięła spowiednika,
Od któregoby wnet inna uciekła, A i ten w cnocie mojej nie wytyka
Plam, tak ją czysta białość już powlekła. On nie chciał wierzyć, bym zamężną była... Cóżbyś rzekł, gdybym z trwogi poroniła?...
5 8 d o n Jü a n.
148.
„Na toż ci dotąd oszczędzałam rogów 1 na kortejów nie patrzałam wcal * ? Nie wychodziłam prawie z domu progów
Chyba na walkę byków, mszę i bale, I wielbicieli — aż wstyd mi... jak wrogów
Precz odpędzałam w niewinności szale. Na toż to hrabia O’Reilly jenerał,
Co zdobył Algier, życie dla mnie sterał ?..
149.
„Czy się wzruszyłam, gdy muzyk Cazzani Chciał moję stałość zmiękczyć nutą tkliwą ? Czy mię nie nazwał Włoch, książę Corniani
Jedyną w państwie kobietą cnotliwą ? A policz książąt z Rosyi i Brytanii!..
Książe Krepkijew, na którego krzywo Spojrzałam, um arł; dla mnie się z rozpaczy Książe Caffehouse zabił... (zapił raczej).
150.
„Czyż nie łazili za mną dwaj biskupi: Don Fernan Nunez i hrabia Ikary ?.. I taką żonę wierną krzywdzisz?., g łu pi!
Czy dziś na nowiu księżyc? czy to czary? Dobrze choć, iż się na tóm tylko krupi;
Że mię nie bijesz, by dopełnić miary Tyraństwa. H a ! h a ! pocieszne figurki! Dobyli mieczów i odwiedli kurki.
151.
„Więc się twój nagły wyjazd skończył na tern? Po toś pojechał do jakiegoś kupca
Z tym hersztem zbirów — panem adwokatem, Co wystrychnąwszy się tutaj na głupca, Tak mądrze patrzy! o j! godzieneś batem
Dostać, a bardzićj ten pan — pozwo róbca, Bo nie z miłości dla mnie ni dla ciebie
PIESN. I. 5 9
1 5 2 .
„Może sądowne chcesz zrobić zajęcie? O proszę, proszę, jestem bardzo rada ; Mąż przygotował wszystko na przyjęcie :
Tu jest atrament, pióro, niech pan siada Rachuje, pisze, przykłada pieczęcie...
Mąż mój zapłacił — niech pan kąty zbada; Lecz my w negliżu — niech się straż nie tłoczy! Antosia ję k ła : „Wydrapię im oczy 1“
1 5 3 . „Czegóż stoicie? Szukajcie a śmiele!
Tu jest przedpokój, tu salon, alkowa, Tu sofa, krzesła, kanapy, fotele,
Piec... może w piecu kochanek się chowa? Ale ja chcę spać, moi przyjaciele,
Szukajcie cicho — bo mię boli głowa; A jeżeli gdzie przy dybiecie gaszka, Zbudźcie mię! Będzie i dla mnie igraszka,
154.
„Teraz hidalgo, gdyś już na manowiec Wszedł i na cnotę mą miotasz pociski Ku własnej hańbie, bądź łaskaw i powiedz,
Kto jest twój rywal? Daleki czy bliski Znajomy? szlachcic? kawaler czy wdowiec?
Przystojny? młody? wysoki czy niski?... Mówże? a gdy już mą dumę tak łechcesz Wiedz, że się może stać to, czego nie chcesz.
1 5 5 .
„Może sześćdziesiąt ma lat? — dla mężatki Za stary — zwłaszcza, gdy mąż taki młody! Nie zabijaj go — za twardy na jatki.
(Och! och! Antosiu, daj mi szklankę wody!) Lecz czegóż płaczę? czyż nie jestem matki
Swej córką? szkoda mych łez i urody. Nie spodziewałaś się, matko kochana, Ze się dostanę — biedna — w moc tyrana...
6 0 DON JÜAN.
1 5 6 .
„Czy-ć o Antosię zazdrość, mężu tkliwy? Widziałeś, ja k jej przytuliłam skronie Do piersi, gdyś wpadł i twój obelżywy
Zastęp. H a ! szukaj bezwstydny — nie bronię: A bądź drugi raz bardziej litościwy
I z całą bandą wstrzymaj się na stronie, Byśmy się mogły przyzwoicie przebrać, G-dy towarzystwo takie ma się zebrać.
1 5 7 .
„Skończyłam — więcej nie powiem, mój panie, A co wyrzekłam, to jest cicha skarga Na barbarzyńskie twe postępowanie,
Które bezbronną cnotę w błocie szarga. Sumienie zada ci kiedyś pytanie:
„Dlaczegoś skrzywdził... i tak ci zatarga Duchem, że chyba zbawią cię niebiosa!... — Antosiu! podaj mi chustkę do nosa“ .
1 5 8 .
Umilkła — wsparła na poduszkach głowę, W spłakanych oczach pałała źrenica Jak z za łez nieba ognie piorunowe.
Jedwabne, czarne jej włosy na lica Spadłszy jak welon ledwo przez połowę
Kryły ramiona jasne jak księżyca Białość; na pół się rozchyliły wargi I serce biło głośniej — pełne skargi.
1 5 9 .
Seńor Alfonso stał w sromie głębokim. Antosia wściekła biegała po sali, Podniósłszy nosek nicestwiła wzrokiem
Pana i za nim stojących wasali,
A nikt się smutnym nie cieszył widokiem, Prócz adwokata, co widział już w dali Proces — i nie dbał o przyczynę sprzeczek, Byle z tej racyi napełnił woreczek.
PIEŚŃ I. 6 1
1 6 0 .
Wietrząc, nos podniósł w górę, oczy zmrużył I tak Antosi poruszenia śledził,
^ Snąc się w nim bardzo duch podejrzeń burzył. O dobre imię cudze się nie biedził,
0 młodość nie dbał, powabom nie służył, Byle z szumowin procesik wycedził;
Przeczuciom wiary nie dawał prócz w śledztwach — Gdy na fałszywych wsparto je_świadectwach.
1 6 1 .
Alfons — jak rzekłem — zasromany wszytek Stał i doprawdy pocieszną miał minę, Kiedy zajrzawszy do najskrytszych skrytek,
Sponiewierawszy młodą kobiecinę, Odkrył wstyd tylko swój a na dobitek
Żona do gniewu znalazłszy przyczynę, Słowa piekącym zaprawiła jadem, 1 łając, szydząc, sypała jak gradem.
1 6 2 .
On przebąknął coś, nakształt przeproszenia, A tu się płaczu odezwały dzwony; Zapowiedź spazmów, która się odmienia
Z kolei w mdłości, — płacz nieutulony, Drgawki i inne podobne zachcenia.
On wspomniał sobie portret Joba żony, A w perspektywie ujrzał szwagrów, ciotki... I chciał swej twarzy nadać wyraz słodki.
1 6 3 .
Miał coś rzec, raczej znów bąknąć jak we śnie, Ale Antosia do wymysłów skora,
Kowadło mowy odcięła mu wcześnie
Od młota, mówiąc: „Wyjdź p a n ! pani chora,
Wyjdź pan, bo skona!“ On mruknął: „Niech zczeźnie!“ A już minęła do gadania pora,
Więc spojrzał jeszcze raz i już ze łzami, I nie wiedząc jak — znalazł się za drzwiami.
€ 2 DON JUAN.
1 6 4 .
Z nim wyszedł jego „posse comitatus“, Adwokat wprawdzie nie bardzo się kwapił. Lecz go Antosia gniewna nakształt gratu z
Izby wypchnęła. Widocznie go trapił Ten nagły w czynach Alfonsa „kiatus“,
Co się mógł skończyć ź le ; gdy tak się gapił I dumał jeszcze nad tą kwestyą walną,
Drzwi mu zamknęła przed twarzą legalną. 1 6 5 .
Klucz obróciła — wtedy... o boleści! O grzechu, wstydzie, o wy białogłowy! Możecież czyniąc tak, nie tracić części?
Czy ten świat i ten drugi jest bez głowy? Czy w czystej cnocie rozkosz się nie mieści ?
O! niech wypowiem gromiąceini słowy Czyn, co się w piersi oburzeniem wtłoczył... Z łóżka — pół żywy — Juanek wyskoczył.
1 6 6 .
Skąd się wziął? nie chcę domysłami psować Mózgu — w kronikach nie znalazłem wzmianek Młodziutki, giętki, zmieścić się i schować
Mógł łatwo, ciało zwinąwszy na wianek, A niepodobna już chyba żałować,
Że w łóżku mało nie umarł Juanek ; A lepiej dać się udusić dziewczynie Niż być jak Clärens utopionym w winie.
1 6 7 . Powtóre — nie żal mi, bo uniesienie
Wwiodło go w czyny, co się sprzeciwiały Prawom, których się wstydzi przyrodzenie;
— Nie mówię - starszy k to ś!... lecz chłopiec mały... Ha! trudno. Szesnastoletnie sumienie
Nie czuje zgryzot tych, co wiek zgrzybiały, Kiedy rachując złe i dobre kreski,
PIEŚŃ I. 6 3
1 6 8 . Opowiadają żydowskie kroniki,
Że gdy król Dawid był już śmiercią siny, Gdy nie pomogły pigułki, kleiki,
Plastr przyłożono mu z młodej dziewczyny I skoczył raźno jako rybka z rzeki
I ozdrowiał król Dawid tej godziny... Snąć mu plastr doktor inaczej przyłożył, Bo Juan dusił się, gdy Dawid — ożył.
1 6 9 .
Co robić? — Alfons choć zakończył łowy, Wróci, gdy zbrojne odprawi sąsiady. Antosia znów szła po rozum do głowy,
Ale naprożno — nie było już rady Na uniknienie wtóre walki nowej.
Zresztą na niebie błąkał się już blady Cień dnia i w rozkoszy Julia głos traciła I do jego ust usta przytuliła.
1 7 0 . On ją całując czule, dłonią małą
Odgarniał z czoła czarnych włosów sploty, I tak już pili miłość piersią całą,
Że nie spłoszyłyby ich armat grzmoty, Aż cierpliwości Antosi nie stało...
„Chodź pan! chodź ! nie czas teraz na pieszczoty Głupie i“ — szeptała w strachu — „tu alkowa, Niech się pan prędko do alkowy schowa“.
1 7 1 . „Znajdziecie inną noc na całowanie ;
— Ciekawam, kto nas mógł przed panem zdradzić? J a się tak boję !... coś złego się stanie,
Niedobre dziecko! mam cię wyprowadzić ? Pięknież to, czy to pora na gruchanie ?
To do morderstwa może doprowadzić! J a mogę służbą, pan życiem przypłacić, A pani, pani... jeszcze więcej stracić.
64 DON JÜAN.
J 7 2 .
„Gdyby mężczyzna jeszcze, jak się godzi, Dwudziesto-pięcio letni... (A ch! uparty Dzieciak) — ale tu co? — Pani się zwodzi
Sam a; z własnego gustu stroi żarty,
Chodź-że, na miłość boską, — pan nadchodzi! Tam, prędzej — prędzćj — gdzie pokój otwarty... O ch! byle przetrwał, aż się dzień rozjaśni.
Tak — dobrze. — (Proszę Juanku, nie zaśnij I)“ 1 7 3 .
Wszedł Alfons, ale bez świadków tym razem, I pokojówka swadę swą przerwała,
Chciała coś mruknąć, pan jednym wyrazem
Rzekł: „W yjdź!“—więc—choć niechętnie—wyjść musiała. Nie uszła wprawdzie jeszcze zdrada płazem,
Lecz cóż pomoże, choćby i została? Spojrzała tylko skośnym oczu migiem, Obcięła świeczce knot — i wyszła z dygiem.
1 7 4 .
On milczał; potem jakby się do winy
Przyznając, rzekł coś i z rozsądkiem sprzecznie Zaczął tłómaczyć nocne odwiedziny...
Lecz cóż tu mówić; obszedł się niegrzecznie Z małżonką!—^Wprawdzie miał pewne przyczyny,
Lecz mówić o nich żonie — niebezpiecznie. Więc retorycznie tylko z przyczyn skutki Wywodził w mowie, którą zwą „ogródki“.
1 7 5 . Julia milczała, chociaż w tę obronę
Miała ochotę wtrącić swoje „ale“, Bo żona, która zna najsłabszą stronę
Męża — zaraz go powstrzyma w zapale I argumenta skłóci wyuczone
Jednym zarzutem, choć kłamliwym wcale. Trzeba być tylko w zdaniu pełną buty, Za jeden zarzut oddać trzy zarzuty.
PIEŚŃ I. 6 5
1 7 6 .
Miała swe „ale“ Julia — bez wątpienia, Bo o Alfonsie i Inezie głucha
Wieść się błąkała. Może głos sumienia Milczeć jej kazał... Nie — bo go nie słucha Kobieta, gdy ma krzywdę do pomszczenia.
Raczej nie chciała synowskiego ucha R anić; nie wiedział Juan, że są plamy Na nieskażonym dlań honorze mamy.
1 7 7 .
Był jeszcze jeden powód, więc już dwoje: Alfons Juana najmniej podejrzywał, I dziś, kiedy wpadł na żony pokoje,
Nie wiedział, jaki w nich zdrajca przebywał. Chciał dać zazdrości wyraz; — zresztą swoje
Domysły w głębi własnej duszy skrywał. Więc na Inezę teraz mowę zwrócić
Było to — gacha w ręce męża rzucić. 1 7 8 .
W tych delikatnych rzeczach starczy słówko; Milczenie lepsze, bo dowodzi „taktu“, — Choć wyraz ten jest istną łamigłówką,
Biorę go dla dotrzymania kontraktu Rymowi — „tak t“ jest kobiecie wskazówką,
Jak mówić ma, by nie wymienić faktu. Lube isto ty ! Kłamstwo u nich tanie I nic nie zdobi ich tak, jak udanie.
1 7 9 .
Jakże nie wierzyć, kiedy się zapłonią...
— Ja-bo wierzyłem zawsze. Na nic sprawa, Gdy zaczepiony chcesz tą samą bronią
B ić; nawał słów cię zaleje jak lawa, A gdy utracą dech, westchnienia ronią,
Chyląc wilgotne oczy, w których stawa Para łez... W tedy t y : „Masz, duszko, racyą“ Rzeczesz — a siadłszy, siadłszy — jesz kolacyą.
6 6 DON JÜAN,
1 8 0 .
Skończył i błagał o łaskę skruszony. Udobruchana pół, — pół jeszcze łając, Julia warunki kładła, jakich żony
Kłaść nie powinny, nawet odmawiając Pieszczot; on zaś jak Adam wypędzony
Z raju stał, próżnym żalem się kajając, Wreszcie, już spełniał naznaczoną karę, Gdy wtem... potknął się o — trzewików parę.
181.
P ara trzewików... cóż to ? rzecz niezdrożna!... — Gdyby trzewiki były z damskiej nogi, Lecz (w serce mię to kłuje nakształt rożna)
Te — były męskie!... Ujrzał je, z podłogi Porwał... O sprawo kobieca, bezbożna!
Serce mi dzwoni z gniewu, zęby z trwogi — Don Alfons zbadał, jakiego są kształtu,
I wszystkie nerwy w nim krzyknęły: „gwałtu 1“ 1 8 2 .
Wybiegł, by ostry miecz przynieść na wroga, Julia tymczasem wpadła do alkowy;
„Uchodź, Juanie! o prędzej! na Boga!
Uciekaj — nie mów nic — i nie trać głowy — Wejdź w ten korytarz — wiesz, którędy droga —
Tu od ogrodu klucz — uchodź — bądź zdrowy — Prędzej — już Alfons wraca — podaj usta —
Luby — idź — jeszcze mrok — ulica pusta“. 1 8 3 .
Była to, przyzna każdy, dobra r a d a ; Szkoda, że przyszła trochę po niewczasie. Trudno, podatki takie los nakłada,
Dla doświadczenia każda przykrość zda się. Juan chciał rzucić prędko dom sąsiada,
1 już drzwi dopadł w wielkim ambarasie,
Wtem wbiegł w szlafroku Alfons; gniew mu palił Lica — więc Juan stanął, pchnął, powalił...
PIEŚŃ I.
1 8 4 .
Dzielne było natarcie. — Światło zgasło. Sługa krzyknęła: „g w ałtu !“ — pani „gore!“ Lecz nikt ze służby nie wpadł na to hasło;
Alfons klął, wrzeszcząc: Życie jej odbiorę, Juan odpowiedź dał, aż w krzyżach trzasło
I krzyczał, bowiem płuca miał nie chore. Choć młody, bił jak Tatar — bez pamięci, Bo męczennikiem zostać — nie miał chęci.
4 8 5 .
Miecz (razem z pochwą) na ziemię się stoczył I zapaśnicy poszli na kułaki.
Szczęście, że Juan żelaza nie zoczył,
Bo mając w żyłach krew nie jak prostaki, Możeby ostrze w krwi Alfonsa zbroczył
I wyprawił go na niebieskie szlaki. O, strzeżcie mężów i kochanków głowy, By z was nie stały się — podwójne wdowy.
1S 6.
Alfons chciał wroga ramiony obwinąć, Juan się szarpał, bo w nim dusza marła, Krew (szczęściem z nosa) już zaczęła płynąć;
Wreszcie zaciekłość się wysiłkiem zżarła, Zadał cios, co się nie mógł z celem minąć,
Wtem się ostatnia zasłona ro zd arła.. Uciekł jak Józef, do którego zwłaszcza Tern był podobny, że uciekł bez — płaszcza.
1 8 7 .
Przyszła i służba, hałasem zbudzona, Ujrzała widok, co oczy odpychał: Antosia w spazmach a Julia zemdlona,
Alfons oparty o drzwi, ciężko dychał, Na ziemi resztka bielizny splamiona
Krwią, której strumyk zaledwie wysychał. — Juanek dopadł furtki, klucz obrócił
68 DON JUAN. 1 8 8 .
Tu się pieśń kończy. Mam-że jeszcze śpiewać, J a k Juan, odzian tylko nocy mrokiem, (Co takich zbrodni nie powinna skrywać)
Wstydliwym bardzo wrócił do dom krokiem?.. Skandal ten, jak się możecie spodziewać,
Z babskich języków wypłynął potokiem; O rozwód podał się don Alfons wściekły, — Angielskie pisma wiele o tern rzekły.
1 8 9 .
Ktoby chciał dotrzeć do wnętrza tych sporów, Poznać protesty, repliki, petyta
Imiona sędziów i prokuratorów,
Woźnych i świadków — niech wie, że obfita Literatura o tern jest i zbiorów
Kilka, z których się każdy mile czyta; Najlepiej turystów jednak z tą sprawą Zapozna „Gurney“ w dziełku in 8-vo.
1 9 0 . Ineza, aby w niebytu otchłani
Pogrążyć jeden z największych skandalów, 0 jakich słychać nie było w Hiszpanji
Od ostatniego najazdu Wandalów, Złożyła (pewno nie bez skutku) w dani,
Świec cetnar Maryi, koicielce żalów, 1 po naradzie dam, najlepsza z matek Wsieść mu kazała w Kadyksie na statek.
1 9 1 . Postanowiła, aby wszystkie kraje
Europy zwiedził i na każdym dworze Poprawiał szorstkie swoje obyczaje.
Do Włoch i Francyi miał jechać przez morze, (Morska przejażdżka lekarstwem się staje). —
Julią w surowym zamknięto klasztorze. Poszła w milczeniu, pełna smutnych myśli, Które ten oto list najlepiój skreśli:
PIEŚŃ I. 6 9
1 9 2 .
„Więc już skończono! Wybierasz się w drogę... To dobrze — mądrze — choć stąd dla mnie świeże Smutki — do twego serca już nie mogę
Praw rościć; swoje dałam i w ofierze
Znów dam; — grzech jeden plami mię niebogę: Zbyt cię kochałam!... Jeśli na papierze Są plamy... o ! nic — wierz mi — nic nie znaczą — Oczy me palą się, drżą, lecz nie płaczą.
1 9 3 .
„Kochałam, kocham cię i z tej przyczyny Straciłam cnotę — ludzie mną wzgardzili I Bóg — przecież swej nie żałuję winy,
Tak mi jest droga pamięć lubej chwili. Nie mówię, chełpiąc się, jak heroiny...
Nie tak mię ludzie ostro osądzili, Jako ja sama — piszę, bo się smucę... 0 nic nie proszę, nic ci nie zarzucę.
1 9 4 .
„Miłość mężczyźnie nie jest życiem całem — Dla kobiet miłość — jedyne istnienie. On może dumnym być, ambitnym, śmiałym,
Zdobywać sławę, potęgę i mienie, Napełniać serce rozkoszą i szałem;
Każda u niego trudność w jednej cenie, On wszystkie dobra ma — kobieta jedno: Kochać i kochać i być zawsze biedną 1
1 9 5 .
„Ty pójdziesz dalej w rozkoszy i dumie, Kochając, będziesz kochany; mnie smutnej Nic nie zostało na ziemi — nic tu mię
Nie czeka, chyba wstydu chleb pokutny... 1 wstyd przeżyję — ale nie przytłumię
Wspomnienia chwili szczęścia — niepowrótnej...
Więc bądź zdrów! przebacz mi! — kochaj mię! — a! nie! — Skądże to słowo dziś?... Lecz niech zostanie.
7 0 DON JUAN.
1 9 6 .
„Pierś moja chora dziś i jak podcięta Bólem a jednak skupiam resztki ducha. Dusza już milczy a krew jeszcze wzdęta
Ja k morze, kiedy milknie zawierucha. Kobiece serce mam — wszystko pamięta,
Ale jednego tylko dźwięku słucha ; Jako się igła do bieguna kręci, Tak rai drży serce do twojej pamięci.
1 9 7 .
„Rzec już nic nie mam, a jeszcze mię siła Jakaś wstrzymuje ; nie wiem, czy położę Pieczęć... lecz trzeba, bym kielich spełniła,
Dola ma gorszą chyba być nie może !... Gdyby zabijał żal, jużbym nie żyła ;
Że biednych mija śmierć, — tego się trwożę, Więc muszę jeszcze żyć po tym pogrzebie Szczęścia — kochać cię, modlić się za ciebie“.
1 9 8 . Na złotobrzeżnym ten list był pisany
Welinie kruczém piórem ; kiedy kładła Pieczęć i w kroplach spadał lak rozgrzany,
Jéj ani kropla łez z oczu nie spadła, Choć ręka trzęsła się ; — lak był różany,
Motto : „Elle vous suit partout“ — (w niém odgadła Los swój) wyryte w pieczątce z karniolu
Ze słonecznikiem rzniętym w białem polu. — 1 9 9 .
— Taki był debiut Juana. Którędy, Raczej „czy” powieść poprowadzę dalej, Zależy od publiki. Ona błędy
Oraz zalety rozważa na szali,
Piórem na czapce wieszcza są jéj względy, (Choć i nagana jeszcze nie opali
Skrzydeł poecie —) więc jeśli łaskawie Osądzi, za rok znów się z pieśnią zjawię.
PIEŚŃ I. 7 1
200.