• Nie Znaleziono Wyników

DEPESZA EMSKA

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1893, T. 1 (Stron 107-126)

P r z y c z y n e k tlo d z i e j ó w n o w o c z e s n y c h .

W ojna pomiędzy Prusam i a F rancyą była koniecznym skutkiem wypadków roku Obie strony do niej się przygotowywały, tylko że Prusy, zręczniejsze, główny, uwagę zw racały na wydoskonalenie wojska, gdy rząd francuski bawił się w zaw ieranie sojuszów, które w stanowczej chwili zawiodły. Chociaż wojna była nieunikniona, na początku L ipca roku 1870 Francy a nie szukała jej. W wysuniętej na­

gle z po-za kulis dyplomatycznych sprawie kandydatury pruskiej do tronu hiszpańskiego, Napoleon I I I był-by się zadowolili! moralnśm zwycięstwem. N atom iast rząd pruski, uw ażając dany chwilę, jako dla siebie najkorzystniejszą, niejako moralnie zmusił F rancyę do wypowie­

dzenia wojny. Środkiem ku temu sta ła się—rzecz ciekawa i pono je ­ dyna w swym rodzaju!—prosta depesza dziennikarska—osławiona de­

pesza emska z 13 L ipca 1870 roku.

Z razu nawet głównym aktorom wielkiego dram atu europejskiego, ja k Grammont, B enedetti, B eust i t. d., geneza tej depeszy,—tej „appa- rition sinistre", ja k jy nazw ał m inister francuski,—była całkiem niezro­

zumiały i do najnowszych czasów tw orzyła ona jedną z zagadek dyplo­

matycznych. N agle sam ex-kanclerz niemiecki, niby-to mimochodem, w rozmowie z literatem Hardenem , rozw iązałjy.

Z tśm dopełnieniem, dzięki ogłoszonym powoli od r. 1870 depe­

szom i pamiętnikom wybitnych mężów stanu, dokładnie teraz uwyda­

tniają się wszystkie najdrobniejsze szczegóły pamiętnego prologu wojny

Bancusko-niemieckiój. Możemy do godziny, niemal do minuty, ozna- czyć, ja k się odgryw ał od 4-go do 15-go Lipca w Ems, w Paryżu, w Berlinie. Choćby tylko, aby sobie uprzytomnić, ja k sztucznie cza­

sem tworzy sfę casus belli i ja k starannie w ystrzegać się trzeba ko- Zevy, podsuniętej przez przeciw nika, w arto zestaw ić system atycznie główne rysy wstępu najdonioślejszej wojny drugiśj połowy XTX-go stulecia.

I.

Kandydatura hiszpańska.

Głucha cisza w świecie politycznym poprzedziła straszną burzę Wojenną roku 1870. D nia 20-go Czerwca m inister Ollivier we francu- skiem ciele prawodawczem był oświadczył: „Nigdy zachowanie pokoju Eie było lepiej zabezpieczone, ja k teraz. Gdziekolwiek spojrzóć, nie Podobna dostrzedz kwestyi, która-by mieściła w sobie niebezpieczeń­

stwo. W szędzie gabinety zrozumiały, że każdemu narzuca się koniecz­

ność poszanowania tra k tató w , zwłaszcza tych, na których spoczywa spokój Europy, t. j. paryskiego z roku 1856 i paryskiego z roku 1866.“

Biiia 2-go L ip aa niemiecki sek retarz stanu spraw zagranicznych, P Thile, rezydenta austryackiego zapew niał „z widoczną przyjemno­

ścią," że w świecie politycznym panuje zupełna cisza i że zatem, za przykładem niemal wszystkich innych dyplomatów, którzy już opuścili Berlin, niebawem wyjedzie na kuracyę, i to do M arienbadu. Hrabia Bismarck od dłuższego czasu przebyw ał w W arzinie, Król Wilhelm W Ems, francuski am basador u dworu pruskiego, lir. B enedetti, w Ga- steinie, pruski ambasador w P a ry żu , baron W erther, zabierał się do Wyjazdu na wakacye. D nia 3-go Lipca nowy angielski m inister spraw Zagranicznych, E arl Granville, przyjmując pieczęć rozm awiał z do­

świadczonym, dawnym podsekretarzem stanu tego wydziału, p. H am ­ mondem, który mu oświadczył, że, w yjąw szy spraw ę bandytów grec-

^ c h , ta k a zupełna cisza panuje w polityce zagranicznej, iż w długiej sWej praktyce nie pam ięta podobnej!

W dwie godziny po tej rozmowie, lord G ranville otrzymał depe­

szę o zamiarze tymczasowego rządu hiszpańskiego oddania korony

■Księciu Leopoldowi Hohenzollern!

’> Granville na posiedzeniu izby lordów 11-go Lipca opowiadał, że to było w e Wtorek 5-go Lipca. Ponieważ jednak w Poniedziałek 4-go z rana wszystkie europej- '8 dzienniki ogłosiły depesze paryskie o kandydaturze Ks. Leopolda, oczywiście Granville musiał je otrzymać 3-go, nie 5-go Lipca.

W Poniedziałek 4-go Lipca cały św iat dowiedział się o tej k a n ­ dydaturze z depesz m adryckich agencyi H av asa tej treści: „Im parcial donosi, że w czorajsza narada m inistrów zajm owała się nowym kan d y ­ datem do korony. D eputacya w yjeżdża do Prus, aby ofiarować koronę Księciu Hohenzollern, k tó ry j ą przyjm uje. K andydaturę tę p osta­

wiono pono bez porozumienia się z parlam entem .“ Polityczny donio­

słość tej kandydatury, której w szerszych kołach n ik t się ani domyślał, w yjaśniał rozpowszechniony niemal równocześnie kom unikat paryskie­

go „C onstitutionelu.1- D ziennik ten półurzędowy dnia 4-go L ipca oświadczył. ,,Z wiarogodnych doniesień wynika, że tem i dniami agenci m arszałka Prim a udali się do P rus, celem ofiarow ania korony K sięciu Hohenzollernowi, który ją też przyjył. N ie wiemy jeszcze, czy m ar­

szałek Prim działał tylko w swem własnem imieniu, czy też otrzym ał m andat od parlam entu, lub od regenta. Czekamy więc na dalsze w ia­

domości, zanim ocenimy zajście, którego doniosłość je s t widoczna. J e ­ żeli m arszałek, ja k się domyślamy, działał bez m andatu, spraw a ta schodzi na poziom prostej intrygi; jeżeli zaś naród hiszpański z a tw ie r­

dza ten krok, musimy go rozważać z owym szacunkiem, k tóry się na­

leży woli narodu, rozstrzygającego o swym losie. P rzy wszelkiem j e ­ dnak uszanowaniu dla samodzielności narodu hiszpańskiego, będącego w tym razie jedynym kom petentnym sędzią, nie moglibyśmy stłumić w sobie uczucia zdumienia, gdyby berło K a ro la Y-go powierzał Księciu Pruskiem u, wnukowi Księżnej z rodu M urata, którego nazwisko tak smutnie zapisało się w dziejach H iszpanii.“

Po tćj introdukcyi dziennikarskiej, dnia następnego (5-go Lipca) pojaw ia się w parlamencie francuskim interpelacya posła Cochery i towarzyszów, na którą m inister spraw zagranicznych, ks. de Gram- mont, odpowiada 6-go: „Praw da, że m arszałek Prim ofiarował koronę Księciu Leopoldowi H ohenzollernow i, k tóry ją przyjął, ale naród hi­

szpański jeszcze nie wypow iedział swego zdania i nie znamy tćż szcze­

gółów tajonych przed nami układów . Proszę zatem odroczyć dyskus- syę, k tó ra w tój chwili nie m ogła-by się na nic przydać. Nie p rzesta­

liśmy okazywać narodowi hiszpańskiemu naszych sym patyi i unikać wszystkiego, coby mogło się wydawać, jako wmieszanie się w we­

w nętrzne spraw y szlachetnego i wielkiego narodu, posiadającego zu­

pełną niezależność. W obec różnych pretendentów do korony zachow a­

liśmy najściślejszą neutralność i żadnemu nie okazaliśm y ani faw oru, ani niechęci. I nadal tak się zachowamy, ale nie sądzimy, aby posza­

nowanie praw sąsiedniego narodu obowiązywało nas ścierpieć, aby obce mocarstwo, wysyłając jednego ze swych K siążąt na tron K arola V-go, tein samem na swą korzyść zmieniło równowagę pomiędzy mocarstwami Europy (huczne oklaski) i uwłaszczało interesom i honorowi F ran cy i

(huczne oklaski). Spodziewamy się, że tak a ewentualność nie ziści się;

liczymy przytem na mądrość niemieckiego i hiszpańskiego narodu.

Gdyby się miało stać inaczej, silni waszem poparciem, panowie, i po­

parciem kraju, spełnimy bez w ahania i bez słabości naszą powinność."

N astępny mówca, P icard (z oppozycyi), domaga się przedłożenia Wszystkich dokumentów, aby posłowie mogli należycie zbadać stan 1'zeczy; nie wolno kraju zawikłać w nową sytuacyę bez pozwolenia p a r­

lamentu.

M inister spraw wewnętrznych, Chevandier, odpowiada, że nie na­

deszła chwila stosowna do dyskusyi i rząd nie może jeszcze przedło­

żyć dokumentów.

Cremieux (z oppozycyi) pow tarza żądanie P icard a.

M inister sprawiedliwości, Ollivier: „Skoro członkowie izby ju tro odczytają oświadczenia, złożone przez ks. de Grainmont, a ustanowione ha radzie ministrów, zdołają lepiej ocenić ich doniosłość. Rozważywszy tę deklaraeyę, przekonacie się, że nie wyzywa nikogo, nie uw łacza p ra ­ wom narodu hiszpańskiego, k tó ry uważamy jak o zaprzyjaźniony z na­

mi, a zwłaszcza nie zaw iera żadnej dwuznaczności co do pytania: czy ł-ząd pragnie pokoju, czy wojny? Rząd życzy sobie pokoju, życzy so­

lde tego namiętnie, ale pokoju z honorem. Nie mogę przystać na tw ier­

dzenie, że rząd, wypowiadając otw arcie swe zdanie o sytuacyi, podaje w niebezpieczeństwo pokój Europy. Sądzę przeciwnie, że używa je d y ­ nego możliwego środka zabezpieczenia pokoju. Bo ilekroć F ran cy a w obronie słusznego praw a okazuje się stateczną bez przekroczenia miary, może zawsze liczyć na moralne poparcie Europy. Proszę więc członków tćj izby i proszę naród być przekonanym, że nie dążymy do żadnej akcyi manowcami. O tw arcie mówimy: nie chcemy wojny, nie szukamy wojny, mamy tylko nasze życzenia na oku. Gdybyśmy dnia pewnego wojnę uważali jak o konieczną, nie rozpoczniemy jej bez wa­

szego poparcia."

A rago (z oppozycyi) nie może się dobić głosu.

Równocześnie ze spraw ozdaniem telegraficznóm o tern posiedzeniu ciała prawodawczego, na którem odezwało się złow rogie słowo „wojna,"

ro zeszła się depesza m adrycka tej treści: „N a zebraniu m inistrów w L a G ran ja panowała jednom yślność. R egent pochwalił krok m arszałka Prima. Zapadła uchwała: rozpocząć odpowiednie dyplomatyczne układy,

&by corlesom przedstaw ić kandydata w edług życzenia większości po­

słów. Cortesij zbiorą się 22-go Lipca, a wybór odbędzie się 1 -go Sier­

pnia. K an d y d at otrzyma około 200 głosów i przybędzie n a eskadrze hiszpańskiej 1 -go lis to p a d a . Rząd postanow ił uwiadomić dwory o kan­

dydaturze K s ię c ia Leopolda."

Dzięki tym depeszom, wstęp wielkiej tragedyi wojennej odgry­

w ał się przed całym ogółem europejskim, a przynajmniej przed całą, czy­

tającą dzienniki publicznością. Przychodzi nam teraz spojrzeć po-za kulisy, co w tedy było bardzo tru d n ą rzeczą, ale teraz, w skutek licz­

nych, autentycznych rew elacyi, stało się łatwem.

Przedew szystkiem nasuwa się ważne pytanie: czy ta kandydatura pruska była nagłą improwizacyą, ja k się zdawało w Lipcu 1870 roku.

Okólnik hiszpańskiego m inistra spraw zagranicznych, Sagasty, roze­

słany 7-go Lipca do wszystkich legacyi hiszpańskich, nie odsłania ta ­ jemnicy. P. Sagasta przedstaw ia rzeczy tak, ja k gdyby dopiero na radzie ministrów 4-go Lipca była zapadła uchwała, dotycząca kandy­

datury Ks. Leopolda, a nie wspomina o dawniejszych odnośnych kro­

kach m arszałka Prim a. Z drugiej strony główny pośrednik m arszałka, Eusebio de Salazar y M azarreda, w deklaracyi, ogłoszonej 8-go Lipca, usiłował zaprzeczyć wszelkiego udziału rządu pruskiego w układach, zapewniając, że „K ról pruski był zdziwiony, gdy K siążę Leopold decy- zyę swoję oznajmił mu do Ems, jak o a k t grzeczności14 (acto de corte- sia). To samo tw ierdził lir. Bism arck w swojćm sprawozdaniu, prze- dłożonem radzie związkowej 16 Lipca. Czytam y tam: „W ydziałow i spraw zagranicznych północno-niemieckiego związku, jak o też rządowi J . K r. Mości Króla pruskiego, te zajścia pozostały całkiem obcemi. D o­

piero z rozesłanej 3-go Lipca przez ageucyę H a v a sa z P a ry ża depeszy dowiedzieliśmy się, że ministeryum hiszpańskie postanowiło ofiarować koronę K s. Leopoldowi.44 Zupełną tćż nieświadomość całćj tej sprawy udawał 4-go Lipca zastępca Bismarcka, p. Thile, wobec francuskiego charge d ’affaires, Le Sourd’a, k tóry z polecenia ks. de Graminont przy­

był do niego.

Tymczasem ks. de Grauim ont w okólniku z 21 Lipca oświadcza:

„Myśl w ezwania na tron hiszpański K sięcia z rodu Hohenzollernów nie je s t nową. .Tuż w M arcu r. 1864) wspomniał o niej nasz ambasador w Berlinie, który natychm iast otrzym ał polecenie uwiadomić lir. B is­

m arcka, ja k rząd cesarski zapatruje się na ta k ą ewentualność. H rabia Benedetti w rozmowach tak z kanclerzem północnego związku, jak o też z podsekretarzem stanu spraw zagranicznych, nie taił, że nie może­

my przyzwolić na to, aby K siążę P ruski rządził po-za Pireneam i. H r.

Bismarck zaś oświadczył, że nie mamy wcale powodu lękać się kombi- nacyi, którą sam uważa za niewykonalną, a gdy w nieobecności k a n ­ clerza hr. Benedetti ponownie poruszył tę kw estyę w rozmowie z p • Thilem, ten zapewniał słowem honoru, że Książę Hohenzollern nie je s t i nie może się stać na seryo kandydatem do tronu hiszpańskiego.44

D epesza Benedettego z 3 I-go M arca r. 1869 do ówczesnego fra n ­ cuskiego m inistra spraw zagranicznych, L a v a le tte ’a, na k tó rą powołał

się książę G-rammont, brzmi: „W . Ekscellencya poleciła mi dowiedzieć się, czy kandydatura K sięcia H ohenzollerna do tronu hiszpańskiego jest poważną? Dziś rano zapytałem p. Thilego, czy obiegającym po­

głoskom można przypisać jakąkolw iek doniosłość i oświadczyłem, że taka ewentualność zbyt blizko obchodzi rząd francuski, abym nie miał zawczasu zwrócić uwagi na jej niebezpieczeństwo. P. Thile zapew nił tonie formalnie, że nigdy nie posiadał o takićj kombinacyi wiadomości i że hiszpański poseł w W iedniu (p. Raucćs), podczas swego ostatniego pobytu w Berlinie, nie wspomniał o niej. Jak k o lw iek nie żądałem tego wcale, zapewnienia swe stw ierdził słowem honoru. K ilkakrotnie p o ­ wtórzył, że o kandydaturze K sięcia H ohenzollerna do tronu hiszpań­

skiego mowy być nie może."

Po ogłoszeniu tej depeszy, p. Thile dnia 30 Lipca oświadczył '), że nie przypom ina sobie, aby w M arcu r. 1869 rozm awiał z kr. Bene- dettym o kandydaturze K s. Leopolda, ale dodał: „N ie mogę jednak na Pewno twierdzić, aby podobua rozmowa nie była zaszła, przy licznych bowiem rozmowach, które miewałem codziennie z wysłańcam i obcych toocarstw, mogłem łatwo zapomnieć o rozmowie, k tó ra się toczyła przed 16-tu miesiącami." N ik t nie uwierzy, aby dyplomata pruski na pra­

wdę zapomniał tak łatw o o rozmowie, dotyczącćj ta k drażliwego przed­

miotu. Przeciw nie, depesza Benedettego dostatecznie poświadcza fakt, że w B erlinie już na początku r. 1869 wiedziano o kandydaturze Ks.

Hohenzollerna i że ją zatem umiejętnie pielęgnowano w ukryciu, jako Wygodny casus belli z F rancyą.

Że nim stać się może, przew idyw ano powszechnie, odkąd rozeszła się wieść o tej kandydaturze. N ajtrafniejszy sąd w tej mierze wypo­

wiedział hr. B eust w swych „Pam iętnikach" pośmiertnych z): „Czyż dla P rus, dla Niemiec, jakikolw iek realny interes w iązał się z zajęciem tronu hiszpańskiego przez K sięcia pruskiego? N ik t tego nie będzie twierdził; po stronie Niemiec nie wchodziły w grę ani m ateryalne ko­

rzyści, ani narodowe uczucie. Inaczej s ta ła rzecz dla Francyi. Tam H iszpania i korona hiszpańska z tradycyi była une corde sensible. Po Wojnach L udw ika X I V-go o sukcesyę i jego znanych słowach: „11 n ’y a plus de Pyreneesl", Napoleon I wycieńczył się w wojnach hiszpań­

skich, Ludw ik F ilip dokazał największej sztuki w zawarciu sławnych małżeństw hiszpańskich. Nie podobna, aby o tern nie wiedziano w B er­

linie; wdając się z Primem, rząd berliński musiał doskonale wie­

dzieć, że możliwa będzie tylko dwojaka interpretacya tego zamysłu:

*) Porównaj: „F tlrót B ism arck,1* przez L. H ahnn, tom II, sir. 73.

J) „Aua <lrei-Viertel Jahrhuuderten,'* Stuttgart*, 1887,11,345.

albo jak o lekceważenia francuskich uczuć narodowych, albo jako usiło­

wania zapewnienia sobie sprzym ierzeńca za plecami F rancyi. W je ­ dnym, ja k w drugim razie, oczywista była prowokacya."

Aby ona jednak, pomimo zrzeczenia się K s. Leopolda korony hiszpańskiej, tak doskonale dopisała w najkorzystniejszej dla P ru s chwili, na to potrzeba było wielkiej lekkomyślności po stronie rzędu francuskiego, a nadzwyczajnej zręczności i bezskrupulatności po stro ­ nie kanclerza B ism arcka.

II.

W E m s .

Stosownie do rozkazu księcia de Grammont, hrabia B enedetti z G asteinu wyjechał do Ems, dokęd przybył w P ię te k 8-go L ipca w ie­

czorem. Następnego dnia po południu miał pierw sze posłuchanie u K róla W ilhelma. O tej rozmowie donosi księciu de Grammont w depeszy, wysłanej wieczorem tegoż dnia: „W yłożyłem Królowi sytuacyę, wy­

tworzony, kandydaturę K s. Hohenzollern, i nie ukrywałem wywołanego nię we F rancyi wzburzenia. K ró l—mówiłem—może zażegnać zgubne skutki tego kroku; K siężę Hohenzollern nie może przyjęć korony hi­

szpańskiej bez upoważnienia J . K r. Mości; oby go K ról od tego po­

wstrzym ał, a natenczas zniknie wszelkie zaniepokojenie. Odwołałem się do mędrości i serca K róla i dodałem, że rzęd cesarski widział-by w tern rękojm ię utw ierdzenia dobrych stosunków z rzędem pruskim . K ról odpowiedział, że nie trzeba fałszywie pojmować jego udziału w tej sprawie; odnośne układy toczyły się pomiędzy rzędem hiszpańskim a Ks. Hohenzollern; rzęd pruski nie m iał o nich żadnej wiadomości;

dodał, że on sam wzbraniał się przyjęć w ysłannika rzędu hiszpańskie­

go, który mu zam ierzał wręczyć list m arszałka P rim a, że jednak uwia­

domił lir. Bismarcka o tych zajściach; do udzielenia posłuchania zdecy­

dował się dopiero wtedy, gdy Ks. Hohenzollern postanowił przyjęć ofiarowanę sobie koronę i prosił o upoważnienie, co stało się w chwili przyjazdu do Ems. Król poprzestał na oświadczeniu, iż nie staw ia mu żadnych przeszkód. Tylko jak o naczelnik rodu, nie zaś jako naczelnik pruski, był o tej spraw ie uwiadomiony i miał w niśj udział; nie prze­

dłożył jej radzie ministrów, rzęd pruski nie może być odpowiedzialny za spraw ę, której nie znał i w której nie miał większego udziału, niż którykolw iek inny rzęd.

„Pozwoliłem sobie odpowiedzieć, że ścisłego znaczenia tej różnicy nie podobna wyjaśnić opinii publicznej, k tó ra w Ks. Hohenzollern wi­

dzi tylko członka pruskiej rodziny panującej; że tak jednomyślnie poj- 111 uje tę rzecz narodowe uczucie Francuzów , z którem rząd cesarski li­

czyć się musi. W tedy K ró l zrobił uwagę, że teraźniejszy rząd hiszpański Jest niezależnym i uznanym przez w szystkie m ocarstwa; trudno więc zrozumieć, jakiem prawem możua-by się opierać swobodnemu wybo­

jowi Króla, dokonanemu przez narodową reprezentacyę hiszpańską, która ewentualnie może odrzucić tę kandydaturę, gdyby się nie zga­

dzała z życzeniami narodu. N astępnie powtórzył, że nie zachęcał Ks.

Leopolda, lecz poprzestał na tern, iż mu nie zabronił przyjęcia korony hiszpańskiej; nie może teraz nagle odwołać się do swych praw, aby go

zmusić

do rezyguacyi; wreszcie radził nam zwrócić nasze usiłowania do M adrytu, aby rząd tam tejszy skłonić do zaniechania tego projektu."

W odpowiedzi na tę depeszę Benedettego 10-go L ipca nadeszły trzy depesze ks. de Grammont. W pierwszej żąda ostatecznej odpo­

wiedzi K róla. „Nie możemy czekać, bo nas wyprzedza przygotowanie pruskie. Dzisiejszy dzień nie może się skończyć bez rozpoczęcia" (ua- tzych przygotow ań). W trzeciej depeszy czytamy: „Czekamy tylko na depeszę, aby powołać 300,000 żołnierza pod broń. Proszę o przesłanie mi listownie lub drogą telegrafu czegoś całkiem jasnego (de bien clair).

Jeżeli K ról nie chce Księciu zalecić rezyguacyi, natychm iast rozpocz­

nie się wojna, a za dni k ilk a staniemy nad Renem."

W Poniedziałek 11-go L ipca z rana lir. Benedefti był na clrugiem posłuchaniu u K róla W ilielma. „Zadałem sobie wszelką pracę, aby go skłonić do decyzyi, i prosiłem, aby mnie upoważnił donieść W . K siążę­

cej Mości, że wezwie K sięcia Leopolda do zrzeczenia się korony. K ról powtórzył dawniejsze oświadczenie i obstaw ał przy zdaniu, że działał tylko jako naczelnik rodu. Odpowiedziałem, że we Francy i nikt nie rozumie tego dualizmu w osobie K róla i że w wyniesieniu K s. Hohen­

zollern na tron hiszpański widzą tam wskrzeszenie monarchii (uniwer­

salnej) K arola V-go. K ról zbijał takie rozumowanie i zapewniał, że Wybór K s. Leopolda nie w ytw orzył-by żadnego nowego narodowego Węzła pomiędzy H iszpanią a Prusam i. Powiedziałem mu otwarcie, że dynastyczne związki pomiędzy dwoma krajam i nałożyły-by na nas obo­

wiązek zapobieżenia takiej kombinacyi. K ról odpowiedział, że mam wygórowane pojęcie o jej doniosłości. Z oświadczeń jego wnoszę, że UWaża jako niezgodne z swą powagą monarszą zmuszać teraz Księcia do rezyguacyi i że nie chce przyjąć przed narodem niemieckim odpowie­

dzialności za tak ie ustępstwo.

„Powtórzyłem , że rząd cesarski parlam entow i i wzburzonej opinii publicznej nie może dłużśj odmówić ścisłych oświadczeń. Król, widocz­

nie żywo dotknięty, odparł, że skoro żąda tylko krótkiej zwłoki, aby Wybadać zam iary K siążąt Hohenzollernów (ojca i syna), naleganie

misze spraw ia wrażenie, jakobyśm y pragnęli wywołać zatarg . „Znam — dodał—przygotow ania, robione w Paryżu, i nie taję przed Panem , że i my zarządziliśm y środki ostrożności, aby nie być zaskoczonymi.1! P o ­ tem s ta ra ł się złagodzić wrażenie tych słów, w yrażając ufność, że po­

kój będzie utrzym any. „Nie zostanie on zakłóconym, jeżeli w Paryżu zechcą poczekać i dozwolić mi potrzebnego czasu, abym się mógł do tego przyczynić.11 Jeszcze raz ponowiłem żądanie; K ról polecił mi usilnie, abym w jego imieniu doniósł W. K s. Mości, że jeszcze tego wieczora, albo jutro rano, spodziewa się wiadomości od K s. Leopolda, k tó ry już musiał stanąć u ojca swego w Sigm aringen, i że wtedy udzieli mi stanowczej odpowiedzi.11

K rótko po tćj rozmowie, lir. B euedetti otrzym ał od ks. G-ram- mont’a doniesienie, że regent hiszpański postanowił wysłać posła do Ks. Leopolda, celem cofnięcia jego kandydatury, „Możesz P an w po­

trzebie użyć tej wiadomości, ale korzystniej dla nas było-by, gdyby cofnięcie kandydatury nastąpiło wyłącznie zinicyatyw y K róla.11 XV dru­

giej depeszy, którą B euedetti otrzym ał 11-go wieczorem, ks. Gram - mont oświadcza: Trzeba użyć dosadniejszych słów. Żądamy, aby K ról zakazał obstawać przy kandydaturze, i jeżeli do ju tra nie otrzymamy

giej depeszy, którą B euedetti otrzym ał 11-go wieczorem, ks. Gram - mont oświadcza: Trzeba użyć dosadniejszych słów. Żądamy, aby K ról zakazał obstawać przy kandydaturze, i jeżeli do ju tra nie otrzymamy

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1893, T. 1 (Stron 107-126)

Powiązane dokumenty