• Nie Znaleziono Wyników

Rozdział 6. Kryzys ekologiczny czy katastrofa klimatyczna?

6.2 Dlaczego kryzys?

Możliwość redefinicji musi się natomiast wiązać z dostrzeżeniem słabości dotychczasowego stanu. W tym kontekście, można by – tak jak Ewa Bińczyk – mówić o pewnej katastrofie. Jak już jednak wspomniałem, „katastrofa”, nawet gdyby towarzyszyło jej określenie „ekologiczna” wydaje mi się terminem nieadekwatnym. Jego użycie wydaje się jednak jak najbardziej zrozumiałe – zwłaszcza jeśli, tak jak Konrad Wojnowski, dostrzeżemy w nim pewien potencjał „pożyteczności”:

10 Por. J. von Uexküll, G. Kriszat, Pasaże ku światom zwierząt i ludzi, przeł. K. Bobrowicz, Warszawa 2016.

Tłumaczka przekłada pojęcie Umwelt jako świat-wokół, co wydaje się ciekawym i trafnym określeniem, ujawniającym złożoność Umwelt. Z racji tego jednak, że w dotychczasowej naukowej literaturze polskiej pojęcie to nie było przekładane i przyjęło się używanie go w oryginale, postanowiłem również tak postąpić.

78 Katastrofy wprowadzają zamęt, wytrącają z równowagi, dezorganizują porządek ludzkiej egzystencji, wymuszając nierzadko przewartościowanie obowiązującej wiedzy o świecie i zmianę kursu rozwoju cywilizacyjnego; zawsze sygnalizują przy tym koniec pewnego świata, a w tym samym czasie stymulują narodziny nowego. […] Pojawiają się znikąd, przynosząc nieodwracalne zmiany w środowisku11.

Tak rozumiana katastrofa byłaby więc punktem granicznym, z którego nie można już się cofnąć, a który wymusza ustanowienie nowych zasad na czas „po katastrofie”. Byłaby więc stanem wyjątkowym, momentem przejścia, progiem, który zawiesza panujące dotychczas zasady. Katastrofa zawiera jednak niezwykle znaczący dla mnie element, który czyni ją nie tyle nieadekwatną w obliczu diagnoz, które pojawią się w tej części mojej rozprawy, ale przede wszystkim zwodniczą.

Wojnowski pisze, że katastrofy pojawiają się znikąd. Nie można ich przewidzieć, nie można na nie zareagować (w swojej książce przywołuje chociażby takie katastrofy jak trzęsienia ziemi, huragany, tajfuny czy ataki terrorystyczne) i jedyne, z czym musimy mierzyć się w ich przypadku, to skutki12. Przypomina to koncepcję Naufragocenu – jednej z narracyjnych alternatyw dla Antropocenu, zaproponowanej przez Steve’a Mentza w książce Shipwreck Modernity13. Według autora modelem współczesności powinien być wraku okrętu czy też statek widmo, a symboliczną diagnozą obecnego stanu nowoczesności katastrofa morska, jej efekty i sposoby radzenia sobie z nimi. Taki rodzaj katastrofy ekologicznej byłby więc efektem przypadku i losu, a dokładniej właśnie, niespodziewanej katastrofy. Tymczasem, jeśli przyjmiemy koncepcję posthumanistycznej sieci połączeń pomiędzy rozmaitymi aktantami, to powinniśmy raczej stwierdzić, że coś takiego jak niemożliwa do przewidzenia i powszechnie zaskakująca katastrofa nie istnieje14. Stanowi ona raczej splot i wypadkową uwarunkowań m.in. społecznych, politycznych, historycznych, ekonomicznych czy przyrodniczych, które zanim nadeszła katastrofa pozostawały niewidoczne (czy raczej uniewidocznione), ale wciąż działające. Rzekłbym, że były nie-obecne. Taka właśnie perspektywa, jak i pojęcie nie-obecności stanowić będzie ważny element proponowanej przeze mnie diagnozy.

René Thom, twórca matematycznej teorii katastrof, pisał, że „katastrofa […] jest z natury swojej zjawiskiem dobrze widocznym, nieciągłością obserwowalną, oczywistym

11 K. Wojnowski, Pożyteczne katastrofy, Kraków 2016, s. 10.

12 Por. Tamże.

13 Por. S. Mentz, Shipwreck Modernity. Ecologies of Globalization, 1550–1719, Minneapolis 2015.

14 Por. There Is No Such Thing as A Natural Disaster. Race, Class, and Hurricane Katrina, red. C. Hartman, G.

D. Squires, Nowy Jork – Londyn 2006.

79

«faktem»”, a tymczasem doprowadzający do niej „kryzys może być utajony, ukryty”15. I właśnie pojęcie kryzysu wydaje mi się o wiele bardziej adekwatne w diagnozowaniu obecnego stanu rzeczywistości. Zwłaszcza, że – jak pisał Reinhart Koselleck – kryzys to

„pewien niepowtarzalny, ulegający przyspieszeniu proces, w którym splata się wiele rozsadzających system konfliktów, by po jego zakończeniu mógł nastać nowy ład”16. Twierdzę więc, że mamy obecnie do czynienia z kryzysem ekologicznym. Co więcej, to właśnie ta diagnoza pozwala na próbę dostrzeżenia potencjału tkwiącego w posthumanistycznej propozycji wspólnoty.

Kryzys ten pozostaje w dużej mierze niewidoczny. Owszem, jesteśmy w stanie dostrzegać jego skutki w postaci m.in. wymierania gatunków, zwiększającego się stężenia gazów cieplarnianych w atmosferze czy rozmaitych nierówności. Wszystkie one są już jednak efektem wspomnianych sprzężeń, które rozsadzają system, tym samym stając się widocznymi.

To one zmuszają nas do działania i przedefiniowania świata. Sam kryzys natomiast, to w jaki sposób żyje on i funkcjonuje, pozostaje niewidoczny. Jak pisał Thom: „w kryzysie znajduje się podmiot, którego stan, objawiający się pozornie pozbawionym przyczyny osłabieniem mechanizmów regulacji, jest odbierany przez tenże podmiot jako zagrożenie jego egzystencji”17. Stąd zapewne bierze się chęć mówienia o katastrofie oraz jej nieprzewidywalności. Kryzys może co prawda przerodzić się w katastrofę, ale nie musi, jeśli

„organizm” znajdujący się w stanie kryzysu, sobie z nim poradzi – wtedy kryzys zostaje

„wchłonięty” i może powodować rozmaite następstwa. W głównej mierze jednak kryzys pociąga za sobą zmianę systemu i jego mechanizmów, podstawowych zasad funkcjonowania, wymusza ich redefinicję. Jak twierdzi Paul Ricoeur, kryzys jest „momentem rozstrzygnięcia się przyszłości”18. Stwierdzenie to wydaje się niezwykle ważne w kontekście omawianego problemu. Francuski filozof nie pisze bowiem, że kryzys do czegokolwiek doprowadza, ale że właśnie w nim, w momencie, czy też może raczej w stanie, kryzysu dochodzi do rozstrzygnięcia co do przyszłości. To w kryzysie decydują się jej losy. W zależności od podjętych działań i decyzji wyjście z kryzysu przybierze odmienne skutki dla przyszłości. Stąd brak stabilności, rozchwianie i poczucie niepewności będą jego immanentną cechą.

15 R. Thom, Kryzys i katastrofa, przeł. S. Zakrzewski, [w:] O kryzysie. Rozmowy w Castel Gandolfo. Tom II, red. K. Michalski, Warszawa 1990, s. 29.

16 R. Koselleck, Kilka problemów z dziejów pojęcia „kryzys”, przeł. D. Lachowska, [w:] O kryzysie…, s. 63.

17 R. Thom, Kryzys i katastrofa…, s. 31.

18 P. Ricoeur, Kryzys – zjawisko swoiście nowoczesne?, przeł. M. Łukasiewicz, [w:] O kryzysie…, s. 41.

80

Jak zauważa Thom, „kryzys nie unicestwia nigdy swojego podmiotu. […] Na ogół daje podmiotowi czas i środki do działania oraz narzuca służącą przeżyciu aktywność”19. Według Kosellecka może się wydarzyć na trzy sposoby20. Pierwszy z nich (1) to stan permanentnego kryzysu, w którym nieustannie muszą być dokonywane wybory, utrzymujące rzeczywistość w stanie względnej stabilności. Tak pojmowany kryzys stanowić ma esencję conditio humana – Człowiek pozostaje zawieszony pomiędzy wartościami, brak solidnych podstaw zmusza go do ciągłego podejmowania nowych decyzji, nie pozwala na chwilę odpocząć czy osiąść w spokoju, ponieważ nowa konieczność wyboru może pojawić się lada chwila21. Kolejny rodzaj kryzysu (2) to momenty przełomowe, rewolucyjne, wytrącające nas ze stanu dotychczasowej równowagi i zmuszające do redefiniowania zasad systemu. Kryzysy takie są niepowtarzalne, stąd bierze się ich wyjątkowy charakter. Po takim kryzysie nie ma już powrotu do stanu wcześniejszego, rozpoczyna się natomiast powolne budowanie nowego świata. Kryzys w tym ujęciu ma więc charakter przejściowy i niewątpliwie wiąże się z pojęciem postępu.

Przepracowanie takiego kryzysu pozwala „pójść naprzód”. Ostatnie z opisywanych przez Kosellecka rozumienie kryzysu (3) mówi o jego ostatecznym czy też absolutnym charakterze.

To kryzys, jaki przychodzi u kresu dziejów. Kryzys o charakterze eschatologicznym – w takim przypadku również dochodzi do podejmowania decyzji i sądu, jednak w jej wyniku zachodzi zmiana o charakterze holistycznym, podlega jej wszystko.

Według Grzegorza Dziamskiego, „pojęcie kryzysu należy do kilku fundamentalnych kategorii, za pomocą których zwykła się samodefiniować europejska nowoczesność […], stało się trwałym składnikiem europejskiej samorefleksji […], nigdy nie znikającym całkowicie z horyzontu myśli”22. Twierdzenie to wydaje się o tyle uzasadnione, a sytuacja zrozumiała, że – w moim przekonaniu – nowoczesność czy też europejski humanizm, o którym pisze filozof, ufundowane są na diagnozowanym tu przeze mnie kryzysie ekologicznym. To, czego doświadczamy obecnie, to skutki kryzysu, efekty jego długotrwałego działania, które w sposób

„nagły” ujawniają jego istnienie, rozsadzając dotychczasowe systemowe ramy. Nie one są jednak kryzysem samym w sobie, który działa raczej w niewidocznych splotach w przestrzeni życia-samego. Dopiero dostrzeżenie tych węzłów pozwala na właściwe, w moim odczuciu, zdiagnozowanie istoty ekologicznego kryzysu.

19 R. Thom, Kryzys i katastrofa…, s. 31.

20 Por. R. Koselleck, Kilka problemów…

21 Takie ujęcie kryzysu może przywodzić na myśl filozofię egzystencjalizmu.

22 G. Dziamski, Postmodernizm wobec kryzysu estetyki współczesnej, Poznań 1996, s. 40.

81

Tym, co charakterystyczne dla owego fundującego kryzysu, są podziały. Bez względu na to, z którym z opisywanych modeli mamy do czynienia, kryzys jest jak nóż, który przecina i wprowadza rozgraniczenia. Jest to, co przed kryzysem i to, co po kryzysie. Są rozwidlenia, na których podejmujemy decyzje. Tak jakby w kryzysie nie było miejsca na bardziej całościowe ujęcie. Dzieje się tak zapewne dlatego, że greckie krísis (κρίσις), z którego wywodzi się to pojęcie, pochodzi od krī́nō (κρίνω), oznaczającego dzielić, rozdzielać, porządkować. Rzekłbym więc, że kryzys nie tyle opiera się n a podziałach, co j e s t podziałem. Zwłaszcza interesujący nas tutaj kryzys ekologiczny, fundujący nowoczesność i europejski humanizm, a wraz z nimi obecny stan świata, jest permanentnie działającym podziałem oraz porządkowaniem. Jego cechą charakterystyczną jest natomiast ontoepistemologiczna kategoria nie-obecności, co postaram się wykazać w niniejszej części dysertacji. Zgadzam się więc z tym, co zauważał Carl Friedrich von Weizsäcker: „nasz obecny problem nie polega na tym, że ludzkość […] straciła zdolność postrzegania całości. To romantyczna idealizacja dawnych czasów. Według naszej wiedzy o dziejach ludzkości nigdy nie postrzegała siebie całościowo, nie postrzegała też dość precyzyjnie warunków, w jakich żyła”23.

Jestem jednak przekonany, że ów niewidoczny, a nieustannie zachodzący kryzys/podział, który nie pozwala dostrzec świata jako całości życia-samego, da się jednak przezwyciężyć poprzez myślenie w kategoriach posthumanistycznej wspólnoty. Co więcej, obecna sytuacja, w jakiej znalazł się świat jest być może najlepszym momentem na takie właśnie przedefiniowanie optyki. Jak bowiem charakteryzował kryzysy z przyczyn wewnętrznych Thom:

Podmiot napotyka na korzystną sytuację i rozwija swoją działalność tak, aby rozszerzyć swą naturalną domenę poza naturalne granice stabilności. Kryzysy wywołane zaślepieniem „ulubieńców bogów”

podpadają pod ten typ. Kryzys objawia się wtedy postępującym spadkiem skuteczności mechanizmu regulacyjnego, który dotąd okazywał się tak użyteczny. Dopiero wtedy podmiot uświadamia sobie ten mechanizm, jak również „niesprawiedliwość” (w sensie presokratycznym), jakiej się dopuścił wierząc, że egzekwuje jedynie swoje naturalne „prawo do istnienia”24.

Momentem niezwykle ważnym, polegającym właśnie na rozpoczęciu postrzegania i uświadamiania sobie kryzysu ekologicznego, byłoby więc pojawienie się pojęcia Antropocenu.

23 C.F. von Weizsäcker, O kryzysie, przeł. A. Wołkowicz, [w:] O kryzysie…, s. 27.

24 R. Thom, Kryzys i katastrofa…, s. 33.

82