dzierżawę I Co się zaś tycze tego, co um się pozostałe
P. Dowel. Pamiętny więc móy synu naszę rozmowę, i
o tem coś widział u Pana Ma
teusza. Ten dzierżawca, któ
rego odzież iest gruba, u- klońy tak niezgrabne, roz
mowy tak proste, rzeczy
wiście iest mędrszy od cie
bie; ponieważ wszystko to, co on musi dostarczać innym ludziom, iest prawdzie ; do
bro.
Osobliwe zdarzenie.
W dziciach moskiewskich ogłoszonych przez Posła Dy- mitręgo, czytamy zdarzenie nadzwyczayne iednego wie
śniaka, który biorąc miód w wydrąźonóy barci, w którey się go podostatkiem znajdo
wało, przez niebacznośc aż po piersi weń opadł. Od dwóch dni nadaremnie usiłował się Z niego wydostać, a krzyku iego nikt nie mógł słyszeć w tym odludnym losie, gdy tymczasem niedźwiedź nad- zwyczayney wielkości, który zapewne miał zwyezay
oho-r
(Izie do tey barci na miód nasamprzód wlazł na nią, a potem tyłem się we środek barci spuszczał, wktórey ów wieśniak przywiedziony był do rozpaczy o swoic życie.
Przecież czekał z wyciągtiię- temi rękami, aż póki się zwierz do niego nie zniży, a wtem raptownie uchwycił się go za tylne łapy. Niedź
wiedź przelękniony, silnie się wyrywa i tym sposobem wy
dobywa owego wieśniaka z więzienia, które niezadługo miało się stać iego grobem.
Uczciwość i wspaniało
myślność.
Ubogi człowiek, który był odźwiernym w iednym do
mu, w mieście Mcdyolanie, znalazł kiesę, w którćy było dwieście dukatów. Właści
ciel tych pieniędzy, zawiado
miony przez pisma publi
czne, gdzie się o nie .dopo
minać może, udowodniwszy, iako te rzeczy wiście były ic.- go własnością, odebrał ie.
Pełen radości i wdzięczno
ści w łaściciel tych pieniędzy, ofiarował dwadzieścia duka
tów temu, którego za swego dobroczyńcę uważał: on ich
nie przyiął. Dziesięć, pięć, i tego niezachwiany w swem przedsięwzięciu odźwierny nie przyiął. Tak tedy, rzekł właściciel tych pieniędzy, rzucaiąc precz tę kiesę z pie
niędzmi, ona nie rest moia;
nic, i a nic nie zgubiłem, leżeli choc naymnicyszy do
wód mey wdzięczności mi odmówisz. Nakoniec, ów bie
dny człowiek przyiął pięć luronów (*), które natych
miast pomiędzy ubogich roz
dał.
(*) Korona, dwuzłotówka hellen
der ska.
4
Z/t' skul/ii kłamstwa.
Kłam liwski był to dosyć roztropny młodzieniec, ma
żący oraz szczęśliwe zdolno
ści przyrodzone; lecz bywa
jąc w złych towarzystwach, nabył obrzydliwego nałogu kłamać, a to nawet w nay- mnieyszey wagi rzeczach.
Przyiaciclc icgo ani mu sło
wa nic wierzyli, częstokroć, z toy przyczyny, był obwi
niony o takie występki, któ
rych on wcale nie popełnił, a za które iednakowoź go karcono, ponieważ on sam tylko wiedział o swey nie
winności.
\
Był ieden ogród napełnio
ny naypięknieyszemi kwia
tami , których opatrywanie było ulubioną iego zabawką.
Zdarzyło się iednego dnia, że stado wlazło przez płot, a będąc w ogrodzie wyiadło i wydeptało całą kwaterę ranunkałów właśnie wtedy, gdy Kłamliwski według swe
go zwyczaiu wszedł do o- grodu. Nie chcąc sam ieden wyganiać tych spusłoszycie- li, bowiem wystawiłby na stratę przyległą kwaterę ro
ślin zagranicznych, pobiegł do ogrodnika domowego, aby mu pomógł wypędzić to by
dło. Ale ten człowiek się tyl
ko śmiał z niego i rzekł: czy sądzisz mnie bydź bczrozu- mnyni.
Jednego dnia poięchał kon
no zc swoim oycem, który spadł z konia i złamał nogę.
Droga była bezludna, a mróz brał tęgi. Kłamliwski usiło
wał dać iemu lakową, po
moc, ale napróżno, ponie
waż siły iego nic były do
stateczne; przymuszony w ięc był zostawić swego oyca le
żącego na zmarzłey ziemi i biedź czeni prędzey do mia
sta o pomoc.
Powszechnie znany za kłamcę, nikt nie chciał
wie-rzyć icgo powieści. Straci
wszy wiele czasu na próżnych prośbach, powraca rozpacza
jący i łzami zalany do micy- sca, na którein nieszczęśli
wy oyciec icgo był pozostał, wystawiony na niewymowne cierpienia. Ale go tam iuź nic znalazł; szczęściem prze
jeżdżał tamtędy poiazd i ten odwiózł go do domu.
Silny i cd en chłopiec, na którego Klamliwski był coś skłamał, czatował codziennie na niego, gdy szedł do szko
ły i tęgo iemu skórę wybił.
Klamliwski przekonany, źc był winien, cierpliwie
zno-4*
sil takową poprawę; ale że ta zbyt często była po w la- >
rżana, to wytrwałość iego do znoszenia iey nakonicc go opuściła i on się przed swoim oyccin na niego poskarżył.
A oycicc iego poskarżył się przed rodzicami mściwego chłopca, chociaż sam wątpił o rzetelności tego czynu. — Doznał icszcze tey nieprzy
tomności, iż mu powiedzia
no: „syn WP. iest znany, lako kłamca; zapewne że i WPan sam iemu nie wie
rzysz." Tym sposobem Kłam- liwski był wystawiony na zemstę swego
nicprzyiacic-la, który ią icszcze przez długi czas na nim wywierał.
Takie to były nieszczęścia, na które ten nieszczęśliwy młodzieniec codziennie był wystawiony przez fatalny na
łóg swego kłamstwa. Nako- niec uczuł on sam obrzydze
nie przeciw temu występko
wi, i przedsięwziął stale po
prawie się. Zastanawiał się nad każdem swoiem słowem ; mówił mało, ale zawsze rze
telnie i szczerze. Wnet się o tern przekonał, iż prawda iest daleko naturalnieysza, aniżeli kłamstwo, a zamiło
wanie prawdy do tego
sto-pnia doszło, źc nadwerężyć ią, chociażby wnaymnieyszey rzeczy, zdawało mu się bydź zbrodnią. Ta szczęśliwa od
miana przywróciła mu sza
cunek iego przyjaciół, zje
dnała mu powszechne zaufa
nie i spokoynośc sumienia.
Taiemnica do używania ciągUy zabawy.
Jabym rada cały dzień się bawić mamuniu, tak mówiła mała Laura do Pani Draper swey matki.