• Nie Znaleziono Wyników

85 są dziesięciokrotnie wrażliwsze na prom ieniowanie ściach na drzewa w okresie, w którym wym agana

Życie seksualne zdziczałej owcy

85 są dziesięciokrotnie wrażliwsze na prom ieniowanie ściach na drzewa w okresie, w którym wym agana

UV-B niż osobniki dorosłe. jest największa ochrona biologiczna.

N e w S c i e n t i s t 1981, 1 1 1 (1515): 23. J. L a t i n i N e w S c i e n t i s t 1986. 1 1 1 (1518): 32. J L a t i n i

Łączenie złam anych kości plastykiem . Przy bardziej skomplikowanych złam aniach kości tradycyjnie uży­

w a się metalowych śrub, gwoździ i płyt, które m ają sztuczne tworzywa, które początkowo tw arde, następ­

nie ulegają stopniowej resorpcji w m iarę postępu go­

jenia się kości, tak że ponowna operacja nie jest po­

trzebna.

Znana firm a farm aceutyczna Johnson & Johnson opracowała polimer, poliaktyd, który w ydaje się mieć bardzo korzystne właściwości. Jego resorpcja nastę­

puje w ystarczająco powoli aby zapewnić pełne zroś­ natom iast wytrzym ałość kości analogicznie złamanych, ale łączonych płytam i poliaktydowymi nie różniła się od wytrzymałości kości nienaruszonych. Wprowadze­

nie poliaktydu może zrewolucjonizować leczenie zła­

mań, a przede w szystkim umożliwić powrót do czyn­ ginących w skutek kw aśnych deszczów wywołanych w yrzutem t!enków siarki i azotu. Winowajcą są za­

kłady przemysłowe w północnych m iastach CSSR.

W drugiej połowie 1936 r. podjęto najw iększą na świecie akcję m ającą odwrócić zakwaszanie gleby:

zrzucanie z samolotów na obszary leśne dolomitowej mączki w apiennej. W lipcu „wapnowano” 1350 ha lasów w Beskidach, bezpośrednio na południe od Ostrawy, a w sierpniu 1450 ha lasów w pobliżu g ra­

nicy polskiej, w okolicach Jesennika. Jeżeli rzeczy­

wiście uda się w ten sposób zahamować proces de­

w astacji lasów, należałoby pomyśleć o podjęciu ana­

logicznej akcji na przyległych terenach w granicach Polski, rów nie narażonych na skażenie.

N e w S c i e n t i s t 1986, 1 1 1 (1518): 19. J. L a t i n i

Zachwaszczone sady zdrowsze. Badania prowadzone w północnej K alifornii wykazały, że w sadach, w któ­

ciągają ich naturalnych wrogów. Prawdopodobnie uda się opracować tak i schem at postępowania (oparty na uwzględnia średni czas niezbędny dla zdobycia po­

karm u w w arunkach naturalnych i gdy pokarm do­

stępny jest natychm iast, następuje przekarm ienie. B a­

dania prowadzone w ośrodku żywienia zwierząt do­ szkodzenie układu lokomocyjnego, natom iast — w brew powszechnemu przekonaniu — nie są bardziej

Granica w ielkości zwierząt lądowych. Największymi zwierzętami lądowymi były dinozaury, takie jak Bra- chiosaurus, których masę ocenia się na ok. 80 ton.

Największym ssakiem był wygasły nosorożec Balu- chitherium , ważący ok. 30 ton. Współczesne słonie rzadko kiedy ważą ponad 10 ton. M aksymalna m asa zwierząt lądowych jest określona wytrzymałością ko­

ści i siłą m ięśni kończyn. Ze wzrostem masy ciała hipotetycznego zwierzęcia o masie 140 ton musiałyby tworzyć postum ent składający się praw ie wyłącznie z kości, co uniemożliwiałoby chodzenie. Siła mięśni nóg jest również czynnikiem ograniczającym masę:

m ięśnie muszą być dostatecznie masywne, aby mogły zapewnić podniesienie się z ziemi. Wreszcie proble­

mem jest poruszanie się: naw et jeżeli 140 tonowe zwierzę ustałoby na nogach, złam ałyby się one przy poruszaniu, kiedy nacisk na nie byłby przyłożony pod kątem.

Obliczenia biomechaniczne przeprowadzone przez J. E. I. Hokkanena z uniw ersytetu w Helsinkach su­

gerują, że 1 0 0 ton stanowi górną granicę masy dla chodzącego po lądzie czworonoga. Rozumowanie jego w ydaje się przekonujące, ale nie należy zapominać, że

ków wiwisekcji, kierow anej przez Franza Webera i zorganizowanej w zrzeszeniu Helvetia Nostra odbyło się w Szwajcarii referendum , czy zakazać doświadczeń n a żywych zwierzętach. Starania w tym kierunku prowadził W eber od 1981 r., kiedy zebrawszy 150 000 podpisów zażądał wprowadzenia zakazu. Rząd szw aj­

carski odrzucił tę propozycję, ale szeroko zakrojona i prowadzona w bardzo emocjonalny sposób kam pania

8 6 wet dla większości przeciwników wiwisekcji, zwłasz­

cza, że praw a szw ajcarskie chroniące zw ierzęta labo­

rato ry jn e są jednym i z najsurow szych na świecie.

Każde doświadczenie na zw ierzętach m usi być zgło­

szone wcześniej i uzasadnione przed specjalnie po­

w ołaną komisję. Odrzuceniem w niosku zainteresow a­

ne były też szczególnie wielkie szw ajcarskie firm y farm aceutyczne: zgodnie z obowiązującym i przepisami, a także zdrowym rozsądkiem, proponowane nowe leki przed wprowadzeniem do kliniki należy wypróbow ać na zwierzętach. Gdyby przeciw nicy wiw isekcji w y­

grali, oznaczałoby to natychm iastow e zwolnienie z pracy ok. 10 000 osób, a następne 13 000 zwolnień n a ­ stąpiłoby później, w m iarę tego, jak firm y szw ajcar­

skie zaczęłyby przesuwać badania poza terytorium Szwajcarii.

Referendum wzbudziło duże zainteresow anie, gdyż głosowało aż 1,5 m in osób, co jak na stosunki szw aj­

carskie jest bardzo wiele. Wniosek został odrzucony przez znaczną większość głosujących: tylko 30% osób

Zmiany granulacji słonecznej. Oglądana przez lor­

netkę pow ierzchnia Słońca w ydaje się zupełnie gład­

ka. Ale już nieduża luneta o średnicy obiektyw u k il­

ku centym etrów pozwala w czasie ładnej, spokojnej pogody stwierdzić, że Słońce wcale nie jest gładkie, ale usiane drobną granulacją, m ilionam i jaśniejszych nieco skrawków, poprzedzielanych ciem niejszym i prze­

rw am i — miedzami. Je st to w łaśnie granulacja. Te stąd otaczające ciemniejsze miedze. Czas życia każdej z granul jest bardzo krótki, rzędu 2—3 m inuty i obraz granulacji po tym czasie całkowicie się zmienia. P rzy ­ puszczano dawniej, że całość zjawiska, a więc średnie rozm iary i średni czas życia są niezm ienne i nie za­

leżą od aktywności słonecznej. Ostatnio stwierdzono jednak, że tak nie jest, a w ynika to z badań pro­ jak z wyżej unoszących się balonów stratosferycznych.

Okazało się mianowicie, że średnie rozm iary granul

pól magnetycznych, silniejszych i bardziej zawiłych na ogół w czasie m aksim um aktywności niż w czasie m inim um . Dlatego te wyniki m ają duże znaczenie dla zrozum ienia nie tylko zjaw iska granulacji, ale i me­

chanizmów rządzących konw ekcją w średnio głębo­

kich w arstw ach fotosfery słonecznej.

J. L a t i n i

Szansa trafienia przez m eteoryt. Swojego czasu prof. M ergentaler (Wszechświat 1983, 84:262) napisał o dwóch w ypadkach wpadnięcia m eteorytów do miesz­

kania. J a k częste, czy raczej jak rzadkie są to zjaw i­

ska, obliczyli ostatnio uczeni z In sty tu tu Astrofizycz­

nego Herzberga w Ottawie, na podstawie dziewięcio­

letnich obserwacji meteorów prowadzonych w zacho­

dniej Kanadzie przy użyciu sieci 60 kam er filmowych.

Jedyny udokum entow any przypadek trafienia czło­

w ieka przez m eteoryt miał zresztą miejsce pod da­

chem: w miejscowości Sylacauga w stanie Alabama w dniu 30 listopada 1954 fragm ent m eteorytu wagi 3,9 kg przebił dach domu i sufit pokoju, odbił się od wielkiego radioodbiornika i uderzył kobietę śpiącą na kozetce, powodując bolesną szramę. N atom iast w cią­

gu ostatnich 20 la t w USA doniesiono o 9 przypad­

kach uszkodzenia dachów domów mieszkalnych lub garaży w w yniku trafienia m eteorytu w budynki (w tym trzy budynki zostały uszkodzone równocześnie w L.ouisvire w stanie K entucky w styczniu 1977), a po­

nadto zanotowano jeden upadek m eteorytu na dach domu bez spowodowania uszkodzeń, oraz jeden przy­

padek zniszczenia wolno stojącej skrzynki na listy przez m eteoryt wagi 1,3 kg.

Ja k w ynika z tych danych, szacunki uczonych k a ­ nadyjskich są dość zgodne ze stanem faktycznym, zwłaszcza, że można przypuszczać, iż część uszkodzeń dachów, zwłaszcza w przypadku wielkich budynków przemysłowych, nie zostaje przypisana meteorytom Jeżeli wyniki te uogólnić, można by przypuszczać, że na całym świecie co 9 lat jakiś człowiek zostaje tr a ­ fiony przez meteoryt.

N a t u r ę 1985, 318:317 J . L a t i n i

Śm ierć przez m ektie oczy. Delfiny rzeczne (dzioba- czowate, Platanistidae) są rzadkim i ssakami. W ystępu­

ją one w Chinach, Indiach oraz w dorzeczu Amazon­

zonii oraz zanieczyszczanie wód chemikaliami używa­

nym i w rolnictwie) niebezpieczeństwo dla inii stano- wia jej oczv oraz moda.

Oczy inii bvły od dawna uw ażane za nofężne am u­

lety nrzez wyznawców brazvliiskieeo k u ltu voodoo.

M acumba. Obecnie jednak wśród znacznie szerszych grun rozpowszechniła sie moda na oczy inii jako na am uleciki przynoszące szczęście. Są one więc otw

ar-cie sprzedawane n a targach i w sklepach turystycz­

nych w Rio de Janeiro. Można również zamówić je za zaliczeniem pocztowym. Na telefoniczne zapytanie jednego z ekologów, udającego potencjalnego kupca, hurtow nik stwierdził, że w ciągu tygodnia dostarczyć

Chociaż handel międzynarodowy produktam i z inii jest zakazany, nie istnieją żadne ograniczenia tym handlem na w ew nętrznym rynku brazylijskim . Eko­

lodzy proponują, aby zainteresowani ochroną inii pi­

sali do am basad brazylijskich w nadziei, że pod tą

tanii wydało ostatnio rap o rt poświęcony eksploatacji ryb ra f koralowych dla potrzeb handlu zwierzętami akwariowymi. Zwierzęta morskie z reguły rozmnaża­

ją się bardzo trudno w w arunkach hodowli i stąd

portuje rocznie ozdobne zwierzęta akwariowe za su­

mę ponad 1 m in dolarów. P raw ie cały im port bry­

tyjski pochodzi ze S ri Lanka i tem u rejonowi po­

święcony jest w spom niany raport. Na wybrzeżach Sri Lanka odławia się 139 gatunków, z których 29 jest uw ażanych za rzadkie.

Niebezpieczeństwo dla ekologii ra f stanowi przede wszystkim sposób połowu: każdy stara się m aksym al­

nie eksploatować obszar, w którym aktualnie poluje, a to nie może pozostać bez w pływu na równowagę biologiczną. Metody połowu również pozostawiają wie­

le do życzenia. Poza sieciami i pułapkam i stosuje się podwodne odkurzacze”, wsysające ryby do pojem ni­

ków, oraz trucie, czy raczej podtruw anie ryb, nawet rotenon czy chinaldyna, oddziaływają szkodliwie rów ­ nież n a te ryby, k tó re unikną złapania.

Nadm ierne połowy ryb mogą mieć szkodliwy wpływ na rafy. Przypuszcza się, że okresowe masowe poja- wy rozgwiazdy „Korona cierniowa”, atakującej kora­

le, wiążą się ze zmniejszeniem populacji ryb, żywią­

cych się larw am i rozgwiazdy.

A utorka raportu, dr Elizabeth Wood, proponuje, aby Sri L anka i inne k ra je eksportujące zwierzęta z ra f koralowych zakładały specjalne „ferm y” produ­

kujące poszukiwane ryby i bezkręgowce tropikalne, a także kontrolow ały zbieraczy, wydaw ały zakaz od­

łowów w okresie godowym, ustaliły kwoty odłowu dla rzadkich gatunków i ustanow iły rezerw aty morskie, do których wstęp poławiaczom byłby zakazany.

N e w S c i e n t i s t 1985, 108 (1487/88) :4 J. L a t i n i

Alkohol a mózg. Szkodliwość nadm iernego używa­

nia alkoholu etylowego jest już powszechnie uznana, nadal jednak prowadzone są badania nad mechaniz­

m am i jego działania. Ponieważ badania tego typu nie mogą być prowadzone na ludziach, w wielu labora­

toriach prowadzone są doświadczenia nad wpływem alkoholu n a organizm zwierząt. Zazwyczaj trudno jest przekonać je do używania alkoholu, stosuje się więc zabiegi, prowadzące do wytworzenia u nich zespołu alkoholowego, zbliżonego do obserwowanego u ludzi nadużyw ających alkoholu. Badania nad działaniem al­

koholu przeżyw ają w ostatnich latach swój renesans

żany jest hipokamp, badania rozpoczęto od ustalenia wpływu długotrwałego podawania alkoholu na hipo­

kam p myszy. wykonywano preparaty histologiczne barwione przy użyciu metody Nissla lub Golgiego. Analiza p rep ara­

tów histologicznych obejmowała określenie liczby ko­

mórek piram idowych przypadających na jednostkę po­

wierzchni preparatu, mierzono także średnicę jąder neuronów piram idowych oraz notowano ciężar ciała i wielkość mózgu. hipoka’npie. Alkohol powodował obniżenie liczby neu­

ronów o 8,5 do 18,6% zależnie od okolicy hipokampa.

Jak wiaćomo, zmiany takie są rieodw racalne, gdyż mózg nie posiada zdolności do regeneracji, elementy neuronalne nie są także odnawiane tak jak ma to miejsce w innych narządach. Neurony utworzone w czasie rozwoju zarodkowego muszą więc wystarczyć n a całe życie. Z czasem podlegają one naturalnem u zanikowi (Wszechświat 1982, 83:208), a jak w ykazują przedstawione badania nadużyw anie alkoholu może znacznie przyśpieszyć ten proces. Ponieważ autorzy badali mózgi myszy po okresie kilku miesięcy od po­

daw ania alkoholu, może to być powodem braku ele­

mentów patologicznych w w ykonanych preparatach.

W skazuje to, że po odstawieniu alkoholu zatrzym uje się proces jego toksycznego działania na mózg.

E x p . B r a in . R e s . 1985, 58:362 A. S m i a ł o w s k i

Szczepionka odchudzająca. Jednym z celów produ­

centów zwierząt rzeźnych jest uzyskanie mięsa o jak najm niejszej zawartości tłuszczu, bez zmniejszania przy tym ilości produkowanego mięsa. Dotychczas w

A lternatyw ną metodę uzyskiwania szczupłych zwie­

rząt rzeźnych opracowano w w yniku ośmioletnich b a ­ dań w B ritain’s H annah Research Institute w Szkocji.

Badacze w zespole kierow anym przez Davida Flynna opracowali surowicę zaw ierającą przeciwciała atak u ­ jące i niszczące kom órki tłuszczowe. Przeciwciała są skierow ane przeciw antygenom w ystępującym jedynie na powierzchni komórek tłuszczowych. Po połączeniu się antygenu z przeciwciałem los komórek jest prze­

sądzony: zostają one zniszczone przez limfocyty T.

Los pozostałości po kom órkach nie jest jeszcze zna­

ny, ale przypuszcza się, że uwolnione z nich kwasy tłuszczowe dostają się do krążenia. Co więcej, oka­

zało się, że surowica powoduje zwiększoną syntezę białka.

Badania Flynna prowadzone były głównie na ow­

cach, którym w strzykiw ano kom órki tłuszczowe szczu­

ra. Owce zaczynały wówczas produkow ać przeciw ciała przeciw kom órkom tłuszczowym szczura, a następnie przeciw ciała te można było syntetyzować in m tro.

Teoretycznie ta im munologiczna m etoda wyszczupla­

nia zwierząt może być stosow ana w odniesieniu do wszystkich gatunków, z człowiekiem włącznie, i p e r­

spektyw a k u racji odchudzającej za pomocą pojedyn­

czego zastrzyku jest bardzo ponętna, chociaż odległa:

po pierwsze nie ma na razie odpowiednich przeciwciał człowieka może być istotnym problemem.

W każdym razie, jeżeli chodzi o zwierzęta, sytuacja racji horm onalnej stosowanie przeciwciał nie pozosta­

wia w zwierzęciu żadnych szkodliwych dla konsum en­

ta pozostałości.

N e w S c i e n t i s t 1985, 108 (1485) :28 J. L a t i n i

Krótkoskrzydłe m utanty — perspektyw a genetycznej m anipulacji szkodliwym i populacjam i chrząszczy.

Wrodzony niedorozwój tylnych skrzydeł nie jest w śród chrząszczy zjaw iskiem w yjątkow ym . U takich gatunków jak Rhyzobius chrysom euodes, Rh. licura czy Subcoccmeila vigitiqua.tropunctata procent form ze szczątkowymi skrzydłam i tylnym i może sięgać 90, co wskazywałoby na przystosowawczość tej cechy.

M utanty krótkoskrzydłe spotyka się u tak różnych rodzin ja k biegaczowate Carabidae, stonkow ate C hry- someiidae czy ryjkow cow ate Curculionidae.

Ostatnio, p ara am erykańskich entomologów z u n i­ (Maryland). Ciekawe, że wśród ziołomirków zasie­

dlających pola oddalone o ok. 30 km od Beltsville nie znaleziono form krótkoskrzydłych. Z pozostałych 24 populacji badanych w różnych regionach USA siebie odległościami uniem ożliw iającym i m igracje.

L aboratoryjne zabiegi hodowlane polegające na krzyżow aniu form ze szczątkowymi skrzydłam i z osobnikami m ającym i skrzydła norm alnie w y­

kształcone wykazały, że „krótkoskrzydłość” jest ce­

chą wrodzoną. W ystępuje ona tak u sam ic jak ziołom irka lucernowca. „K rótkoskrzydłość” nie jest jeszcze rozpowszechniona w śród am erykańskich zio­

łomirków. Można jednak, jak się w ydaje, zmienić

zasadniczo profil populacji przez introdukow anie większej liczby wyhodowanych laboratoryjnie osob­

ników krótkoskrzydłych na pola lucerny. Dominu­

jący charakter genu odpowiedzialnego za tę cechę spowodować może szybką dominację form krótko­

skrzydłych, a w końcu wyelim inowanie większej licz­

by form uskrzydlonych. Takie nielotne populacje by­

łyby podatne na wyniszczenie przy zastosowaniu róż­

nych metod ochrony roślin, jak agrotechniczne, bio- techniczne czy naw et chemiczne.

E n t . E x p . A p p l . 1985, 37: 229 - 233 ]y[- W. K o z ł o w s k i genomów. Badacze angielscy zbadali kilkadziesiąt roślin miejscowych, których genomy m iały masy w y­ powiększać na wiosnę. Zróżnicowanie rozm iarów ge­

nom u doprowadza więc do podziału okresu w egeta­

cyjnego między ryw alizujące z sobą gatunki.

N a t u r ę 1985, 318: 412 H. S.

Losy ojcowskiego mDNA. Przyjm uje się obecnie, że DNA m itochondriów dziedziczy zygota wyłącznie po matce. W prawdzie w budowie plem nika można się doszukiwać resztek ojcowskiego mDNA, jednak wiele rozm aitych obserwacji przem aw ia za brakiem udzia­ szkodnika tytoniu, Heliotis virescens. Jedną z metod w alki z tym owadem jest krzyżowanie go z po­

krew nym H. sub}lexa i masowe oswobadzanie m ie­

szańców płci m ęskiej, które są bezpłodne. Po zm niej­

szeniu ogólnej liczebności owada, pozostałe przy ży­

ciu samice stają się bezpłodne po skrzyżowaniu z bezpłodnymi samcami. Równocześnie uzyskuje się płodne samice, których mDNA został w ykorzystany do badań. M itochondria obu gatunków uzyskiwano przy pomocy wirow ania, z nich izolowano mDNA.

Pod działaniem endonukleaz łańcuchy DNA rozpa­

dają się na odcinki, których długości są charaktery­

styczne dla gatunków . Dzięki tem u można odróżnić przynależność DNA po poddaniu go elektroforezie.

Po zbadaniu mDNA pochodzącego ze znacznej licz­

by owadów, autorzy ani razu nie stwierdzili obec­

U. J a c o b , G. T h o m a s - P e t e r s e i n : Heim ische Tiere, VEB Bibliographisches Institut, str. 332, ta ­ blic 16, Leipzig 1982, cena zł 215.

Książka ta ukazała się w serii kieszonkowych le­

ksykonów i poświęcona jest różnym gatunkom zwie­

rząt hodowanych w mieszkaniach oraz zagadnieniom związanym z ich hodowlą. Ma układ alfabetyczny słownikowy bez wzg’ędu na podział systematyczny omawianych zwierząt. Ich prezentacja jest bardzo sze­

roka, m am y tu ryby, płazy, gady, ptaki, ssaki, owady, mięczaki, bezkręgowce morskie. G atunki częściej ho­

dowane są omówione w oddzielnych hasłach, nato­

m iast gatunki rzadziej spotykane omówiono przy ro­

dzinach lub rodzajach. Omówiono również gatunki lub grupy gatunków trzym anych jako pokarm dla zwierząt terrary jn y ch lub akw aryjnych, przy czym podano jednocześnie w arunki ich hodowli. W każdym haś’e odnoszącym się do gatunku podano nazwę ła­

cińską (co jest szczególnie przydatne dla czytelnika spoza niem ieckiej strefy językowej), wielkość, roz­

mieszczenie geograficzne, przynależność system atycz­

ną, niektóre dane z biologii i ekologii oraz w arunki

hodowli. i

Oprócz tego zamieszczono wiele haseł dotyczących różnych praktycznych problemów hodowlanych (np.

tran sp o rt ryb, urządzenie akw arium czy terrarium , inkubator itp.). Część haseł dotyczy chorób hodowa­

nych zwierząt — podano jakie zwierzęta zapadają na daną chorobę, co ją wywołuje, jakie są objawy cho­

robowe oraz sposoby leczenia.

Na zakończenie podano przepisy ochrony zwierząt obowiązujące hodowców w NRD oraz przepisy w ete­

rynaryjne i policyjne (np. przy hodowaniu gatunków jadowitych). Książkę kończy indeks nazw łacińskich z podaniem odnośników niemieckich. Na licznych ry ­ sunkach ukazano bądź omawiane zwierzęta, bądź też pomieszczenia do ich hodowli czy różne elementy w y­

posażenia tych pomieszczeń.

P ublikacja ta jest wartościową lekturą nie tylko dla hodowcy (zwłaszcza początkującego), lecz również dla czytelnika interesującego się zwierzętami.

Antoni Ż y ł k a

Mark R i d 1 e y: The Problem s of Evolution. Oxford University Press, Oxford, New York 1985, Str. VI + + 160, cena .£3.95.

Wśród w ie'u książek w ydaw anych w Europie za­

chodniej i Stanach Zjednoczonych, a poświęconych ewolucjonizmowi, m ała pozycja autorstw a M arka Ridleya nie wywrze z pewnością wielkiego wrażenia.

Nie znajdziemy w niej żadnych nowych, rew olucyj­

nych koncepcji, będących wyzwaniem wobec akcepto­

w anej powszechnie od ponad 40 lat syntetycznej teo­

rii ewolucji, nazyw anej również neodarwinizmem. Za­

m iarem badacza z Oxfordu było bowiem przedsta­

wienie najnow szych problemów współczesnego ewo- lucjonizmu, przytoczenie wszystkich argumentów, któ­

re uw ażał za istotne i stworzenie w ten sposób dzieła, z którego mogliby korzystać również nieprofesjonali­

ści. Nie oznacza to jednak, że książka będzie łatwo zrozum iana przez laików. L ektura książki wymaga bowiem pewnej znajomości ewolucjonizmu, a zrozu­

m ienie przedstaw ionych w The Problems of Evolutfon kontrow ersji nie jest zadaniem prostym. Książka M arka Ridleya będzie więc zapewne bardzo pomocna studentom m ającym za sobą podstawowy kurs z teo­

rii ewolucji, jak również wszystkim początkującym badaczom przem ian ewolucyjnych. traktow anie neodarwinizmu jako tworu doskonałego i skończonego. Dlatego kubłem zimnej wody stał się

trow ersje wśród ewolucjonistów, dotyczące charakte­

ru przem ian ewolucyjnych. Zdaniem zwolenników skrajnie traktow anej teorii m utacji neutralnych i m o­

delu naruszonej równowagi (punctuated eąuilibria), koncepcje te są odmienne od tłumaczeń proponow a­

nych przez neodarwinizm.

W swojej książce M. Ridley zajm uje się zarówno rozstrzygniętymi i nie budzącymi wątpliwości fa k ta ­ mi, jak również istniejącym i kontrow ersjam i o cha­

rakterze sporów naukowych. Pozanaukowe i w ątpli­

w ej jakości pretensje kreacjonistów trak tu je tylko m arginalnie i już w pierwszym rozdziale rozpraw ia się z nimi, przytaczając nieodparte dowody ewolucji.

Teorię ewolucji traktow ać możemy jako zbiór py­

tań. Ridley próbuje odpowiedzieć na dziesięć i z tylu rozdziałów składa się recenzowana książka. Autor koncentruje się na poszczególnych pytaniach w ko­

lejności, która odpowiada możliwościom udzielenia rozstrzygającej odpowiedzi. Na cztery pytania odpo­

wiedź biologów jest jednoznaczna: ewolucja jest fak ­ tem, znamy w m iarę dokładnie mechanizm dziedzi­

czenia oraz mechanizmy ewolucji, jak również rozu­

czenia oraz mechanizmy ewolucji, jak również rozu­

Powiązane dokumenty