• Nie Znaleziono Wyników

TOM 88 NR 3— 4 M A R Z E C -K W IE C IE Ń 1987

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "TOM 88 NR 3— 4 M A R Z E C -K W IE C IE Ń 1987"

Copied!
56
0
0

Pełen tekst

(1)

TOM 88 N R 3— 4 M A R Z E C -K W IE C IE Ń 1987

(2)

Zalecono do bibliotek nauczycielskich i licealnych pismem M inistra Oświaty n r IV/Oc-2734/47

Wydano z pomocą finansow ą Polskiej Akadem ii Nauk

TREŚĆ ZESZYTU 3 - 4 (2279 - 2280)

J . L. J a k u b o w s k i , R a f y k o r a l o w e w y s p y P h u k e t w T a j l a n d i i ... 49

I. W r ó b e l , U z d r o w i s k o C h u d ż i r t w C h a n g a j u ( M o n g o l i a ) ... 53

Z . M a j 1 e r t, R . J . W o j t u s i a k , D i a lo g z d z ię c io łe m , p a p u g ą i g w a r k i e m . N o w e s p o j r z e n i e n a p r o b l e m g a d a j ą c y c h p t a k ó w ..., ... 57

R . R y ś , P r z y s z ł o ś ć b i o t e c h n o l o g i i w p r o d u k c j i z w i e r z ę c e j — w p r o w a d z e n i e i n f o r m a c j i g e n e t y c z n y c h d o o r g a n i z m ó w z w i e r z ę c y c h ... 60

J . L a t i n i, W ś c i e k l i z n a i i n ż y n i e r i a g e n e t y c z n a ... 63

J . K o t e j a , C z e r w c e b a r w i e r s k i e — ś w i a t z a g i n i o n y i z a p o m n i a n y ... , 66

Ij. S o l s k i , G e r a l d D u r r e l l i j e g o z o o ... 63

T . Z a j ą c , K o n f l i k t p ł c i u p t a k ó w w r ó b l o w a t y c h ... . 71

P . i n d y k i e w i c z , I n t e n s y f i k a c j a p r o d u k c j i r o l n i c z e j a d e g r a d a c j a n a t u r a l n e g o ś r o ­ d o w i s k a p r z y r o d n i c z e g o 73 R o ś l i n y le c z n ic z e p o l s k i c h l a s ó w K r u s z y n a p o s p o l i t a F r a n g u la a l n u s M ili. (W . J a r o n i e w s k i ) ... 76

D r o b ia z g i p r z y r o d n i c z e N i e t o p e r z e g r u p ą b i f i l e t y c z n ą ? (A . K r z a n o w s k i ) ... 78

P r o b l e m ż u b r a (L. P o m a r n a c k i ) ... 79

R y b a w m a ł ż u z r o d z a j u P t e r ia (P t e r l i d a e , B i v a l v i a ) (A . S a m e k ) ... 80

D z ie c i z p r o b ó w k i (J . L a t i n i ) ... 80

Ż y c ie s e k s u a l n e z d z i c z a łe j o w c y ( J . L a t i n i ) ...81

W s z e c h ś w ia t p r z e d 100 l a t y ...81

R o z m a ito ś c i ... 84

R e c e n z je U . J a c o b , G. T h o m a s - P e t e r s e i n : H e i m i s c h e T i e r e (A . Ż y ł k a ) . . . . 89

M . R i d 1 e y : T h e P r o b l e m s o f E v o l u t i o n ( J . D u l a k ) ... 89

J . C o h e n , B. M a s s e y ; A n i m a l R e p r o d u c t i o n : P a r e n t s M a k in g P a r e n t s (M . J a g l a r z ) 90 K r o n i k a K o n f e r e n c j a o o c h r o n i e p o w i e t r z a (K . R . M a z u r s k i ) ...90

X I X M i ę d z y n a r o d o w y K o n g r e s O r n i t o l o g i c z n y (Z . B o c h e ń s k i ) ...91

S p i s p l a n s z

I. K O R A L O W C E z r a f W y s p y P h u k e t . F o t . Z . J a k u b o w s k a (d o a r t . J . L. J a k u b o w s k i e g o ) I I . „ L U S T R O T E K T O N IC Z N E '1 w C h a n g a j u . F o t. J . M e n d a l u k (d o a r t . I. W ró b la ) I I I . J A K I . F o t. J . M e n d a l u k ( d o a r t . I. W ró b la )

I V —V I. G E R A L D D U R R E L L I J E G O M A Ł P Y . F o t. P . C o f f e y , J W P T (d o a r t . L . S o ls k ie g o ) V II. N IE D Ź W IE D Ź B R U N A T N Y U r s u s a r c t o s . F o t. W . S t r o j n y

V III . M U S Z L A P t e r i a s p . i r y b a w n i e j z n a l e z i o n a . F o t . A . S a m e k (d o a r t . A . S a m k a )

O k ł a d k a : s. I. O W O C O S T A N S A S A N K I O T W A R T E J P u l s a tlll a p a t e n s . F o t. W . L i p ie c ; s. IV . K W IA T Y M Ę S K IE K L O N U J E S I O N O L IS T N E G O A c e r n e g u n a a . F o t.

W . S t r o j n y

(3)

P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E

O R G A N P O L S K I E G O T O W A R Z Y S T W A P R Z Y R O D N I K Ó W IM. K O P E R N I K A

TOM 88 MARZEC—KWJECIEŃ 1987 ZESZYT 3—4

(ROK 106) (2279—2280)

JANUSZ LECH JAKUBOWSKI (Warszawa)

R A FY KORALOWE WYSPY PHUKET W TAJLANDII

W ty tule poprzedniego arty ku łu we Wszech- świecie (1987, n r 1—2) „Wyspa P huket — wrota do ra f koralow ych T ajlandii” świadomie po­

pełniłem pew ną nieścisłość. Tytuł powinien brzmieć: „— w rota do ra f koralowych połu­

dniowej T ajlandii”. Mianowicie w Zatoce Sy­

jamskiej rafy w ystępują już na północy, w od­

ległości około 100 km od Bangkoku, koło m iej­

scowości P attaya. Są to jednak rafy słabo roz­

winięte, a to w skutek wysłodzenia zatoki przez wody wielkiej rzeki Chao P hraya (Menam).

Tymczasem rafy koło wyspy Phuket, a zwłasz­

cza koło jej licznych satelitarnych wysepek, są dużo bogatsze w gatunki, niż rafy leżące b ar­

dziej na północ i pod tym względem przypo­

m inają sławne z piękności rafy Archipelagu Indonezyjskiego.

Gdy opisy ra f w yspy P h uk et i jej okolic zdo­

byliśmy w P hu ket A ąuarium , od razu przy­

stąpiliśm y do ich eksploracji. Zaczęliśmy od rafy w zatoce Rawai, naprzeciw naszego bun­

galowu. Jest to najm niej interesująca z bada­

nych przez nas raf. Jej dach o szerokości ok.

300 m jest bardzo płaski, a przy tym m iejsca­

mi mulisty. Różnica pływów przy wyspie P h u ­ ket mieści się w granicach od 1,8 do 4 m. Aby przy przypływ ie dostać się na zewnętrzną k ra ­ wędź rafy, należy długo płynąć. Przy odpływie natom iast trzeba iść pieszo, obijając sobie sto­

py o m artw e i żywe korale w ystępujące nad powierzchnię wody. Przy dużych odpływach prawie cały dach jest suchy.

Na omawianej rafie blisko jej krawędzi w y­

i

stępują niskie stoły Porites lutea o średnicy około 1 m etra, z żywymi koralam i tylko na obwodzie i „łysiną” w środku — są to tzw.

mikroatole. Poza tym spotyka się grupy korali rożkowych (w kształcie rogów jelenich) Acro- poro aspera, brązowych z żółtymi czubkami, a od czasu do czasu małe kule korali „gwiaź­

dzistych” typu Favites. Przeważa barw a żółto- -brązowa, niektóre kolonie m ają jednak barw ę fioletową. Polipy korali są w dzień pochowane z w yjątkiem niektórych Goniopora, których w ysunięte w dzień polipy falują pod wpływem prądu, jak łan zboża. Na dnie rafy leży dużo strzykw o długości rzędu 20—30 cm; są one barw y popielatej w ciemne plamy. Ryb praw ie nie ma, z w yjątkiem szafirowych rybek Chro- m is i kilku gatunków szczeciozębów Chaeto- don sp.

Rafę Rawai uznaliśmy za zbyt ubogą, toteż przez szereg dni jeździliśmy do sąsiedniej zato­

ki Nai Harn. Znajduje się tam jedna z n a j­

piękniejszych plaż Phuketu: kilometrowy pas białego, koralowego piasku, zam knięty z obu stron granitowym wybrzeżem. Plaża ta otoczo­

na jest stojącymi jakby na szczudłach, m alow ­ niczymi pandanam i (pochutnikami) i kazuary- nam i o długich gałązkach, im itujących igły drzew szpilkowych. Miejscami na piasku leżą dyw any różowo kwitnącego, płożącego pnącza Ipomea pes caprae (convolvulaceae); kształt jego liści przypomina odciski kozich racic na piasku.

Do rafy Nai Harn, leżącej na wschodnim

(4)

50

Ryc. 1. Na rafie — pod powierzchnią wody. Na pierwszym planie kolonia Acropora sp. Fot. Z. J a k u ­

bowska

krańcu plaży, zstępuje się po blokach i płytach granitowych. Rafa ta nie ma dachu, a zastę­

puje go pas przyboju z dość luźną zabudową koralami. Szerokość ra fy wynosi 50 do 80 m e­

trów, a jej zbocze dość łagodnie opada do głę­

bokości 6 do 10 metrów.

W kładamy maski do nurkow ania, zanurza­

m y się w fale (ryc. 1) i zatrzym ujem y olśnieni.

Przed nam i otw iera się widok na fantastyczny, wspaniały, kam ienny podwodny ogród. O jego piękności decydują tu przede wszystkim kształ­

ty kolonii koralowych i barwność ryb. Już blisko brzegu można podziwiać półm etrow e kule korali Platygyra o drobnym ry su nk u móz­

gowym (plansza Ilia), jak również korale Lobo- phyllia i Sym phyllia o grubszych zwojach m óz­

gowych. K ule lub półkule tworzą rów nież k o ­ rale „gwiaździste” typu Favia i Favites (ryc. 2) oraz Montastrea (plansza Illb). Między nim i żółtą barw ą górnych kraw ędzi w yróżniają się stojące brązowe wstęgi parzących korali ogni­

stych Millepora (Hydrozoa). K orale rożkowe Acropora aspera, tworzące kolonie w kształcie niewielkich rogów jelenich, są też brązowe z żółtymi czubkami rogów (ryc. 3); zajm ują one duże powierzchnie dna. Inny gatunek Acropora tworzy poziome, okrągłe stoły lub

w sze cn sw ia t, t. aa, n r 3—4/iya<

parasole o przeszło m etrow ej średnicy. Nieco dalej od brzegu, na zboczu rafy ry su ją się syl­

w etki kilkum etrow ej wysokości kopuł korali Porites lutea, przyjm ujących również postać grzybów i bloków; są one jasnej barw y kawy z mlekiem.

Wśród korali przepływa i między nim i k ry je się wiele ryb. Liczne są tu zwłaszcza chirurgi Acanthurus lineatus z dwoma skalpelam i u pod­

staw y ogona, o deseniu w podłużne paski po­

marańczowe, niebieskie i czarne oraz niebiesko- -zielone papugo-ryby Scarus sp. ze zrośniętymi ze sobą zębami, tworzącymi coś w rodzaju dzio­

ba papugi. W tym zespole trafiają się również czworościenne kuferki Ostracion sp., a tuż pod powierzchnią wody przesuw ają się długie trom ­ bity Austolom us sp., praw ie niewidoczne w tym położeniu. Nie można też nie wspomnieć 0 kilku gatunkach szczeciozębów Chaetodon sp., zwanych popularnie motylami, stanow ią­

cych barw ną ozdobę raf. Z ry b o wyglądzie osobliwym, na omawianej rafie spotyka się dość często tzw. idole m aurytańskie Zanclus sp., ze zwróconym wstecz promieniem płetw y grzbietowej, przekraczającym dw ukrotnie dłu­

gość ciała. W ystępują tu również podobne do nich ry b y Heniochus sp. o krótszym promieniu płetwy. Zupełnie inną postać m ają Labroides dimidiatus, przypom inające małe, granatow e wstążeczki. W ypatrzyć je można, gdy oczysz­

czają z pasożytów większe ryby, podczas gdy inni klienci czekają na ten zabieg w kolejce.

(Niektóre ze wzmiankowanych ry b są omówio­

ne szerzej w artykułach autora we Wszech- świecie 1969, n r 5 i 6 oraz 1973, n r 7—8).

Ja k wiadomo, podstawowa barw a kolonii ko­

ralow ych — to znaczy barw a samych polipów 1 łączącej je tkanki — jest od żółtej poprzez pomarańczową do brązowej. W przeciwieństwie do koralowców, jaskraw ym i barw am i odzna­

cza się wiele ry b i wielu innych mieszkańców raf. Barw ne koralowce wyjątkowo tylko w y­

stępują w takim zagęszczeniu, aby decydować o barwności rafy. Takim w yjątkiem są jednak m ałe fragm enty badanej przez nas rafy Nai H arn. Dopiero gdy je ujrzałem , zacząłem wie­

rzyć Michałowi Siedleckiemu (Jawa, 1913), któ­

ry opisuje rafy indonezyjskie z w ystępującym i koło siebie koralowcami o różnych barwach.

Na rafie Nai H arn są miejsca, w których prze­

ważają niskie korale rożkowe Acropora pulch- ra. Czubki ich rogów m ają intensyw ną barw ę błękitną. W pełnym słońcu w ydają się one świecić własnym światłem; rafa jest w tedy po­

k ry ta jakby błękitnym i gwiazdkami. Jeśli w pobliżu są korale jaskrawożółte, fioletowe lub zielonkawe, w rażenie barwności rafy jest zu­

pełne. Zwiększa się ono jeszcze przy zjawieniu się barw nych ryb, na przykład białoszyjnego chirurga A canthurus leucosternon. Jest to jak­

by żywa cząstka intensywnego błękitu nieba, otoczona prom ieniam i słońca, które wysyła gór­

na, jaskraw ożółta płetwa. Obraz ten dopełnia­

ją ry b k i Chromis caeruleus i C. cynaea, które świecą w słońcu jak akwariowe słodkowodne

„neony”, a są przy tym od nich znacznie więk­

sze (długość 5 do 6 cm).

Ryc. 2. K ulista kolonia Favites sp. Fot. Z. J a k u ­ bowska

(5)

W sz e c h św ia t, t. 88, n r 3—4/1987 51

W takim barw nym zespole zauważyliśmy również duże, grube korale rożkowe Acropora robusta, o górnych częściach rogów trawiasto- zielonych. W ydaje się jednak, że ten kolor był przejawem śmierci polipów: m artw e szkielety korali zostały opanowane przez zielone algi.

Koralowa rafa Nai H arn tworzy niew ątpli­

wie piękny — jakby z bajki — świat barw i kształtów, jednak jej zespół ryb jest gatun­

kowo ubogi w porównaniu do innych znanych nam raf, na przykład w Polinezji Francuskiej czy w Morzu Czerwonym. Niewątpliwie przy­

czyniają się do tego połowy ry b do akwariów dla celów handlowych. W czasie naszego k ró t­

kiego pobytu spotkaliśmy dwa razy barkę, któ­

rej załoga łowiła siatkam i małe ry b y koralowe i umieszczała je w plastykowych zbiornikach.

Handel rybam i akwariowymi oraz ich eksport jest na wyspie P h uket bardzo rozwinięty; n a ­ wet w małej osadzie Rawai znajduje się duży sklep akw ariow y z wielu rzadkim i rybami.

Na rafie praw ie nie znaleźliśmy muszli, n a­

tom iast widzieliśmy nurkujących po nie chłop­

ców. Za pomocą specjalnych narzędzi rybacy wydobywają nie tylko ostrygi, ale i inne u k ry ­ te w szczelinach mięczaki. Ozdobne muszle znaleźć można głównie na straganach (ryc. 4).

Rozwój ruchu turystycznego wywołał duże za­

potrzebowanie na wyroby z muszli w formie naszyjników, bransoletek, kolczyków, pierścion­

ków, a naw et szkatułek, lam p i żyrandoli. Od­

nośny przem ysł rozwinął się dynamicznie, zwłaszcza gdy znalazł chłonny rynek w USA.

Ma on równoległą gałąź pod postacią pereł ho­

dowanych w perłopław ach Pinctada m azim a — spraw ą tą jednak nie zajmowaliśmy się.

Zubożenie ra f przez połowy ry b i muszli nie jest jedyną przyczyną ich dewastacji. Ruch tu ­ rystyczny stał się na wyspie P huket przem y­

słem narodowym: w roku 1960 odwiedziło ją ok. 1000 turystów , a w roku 1984 — 30 000.

Mimo że nie wszyscy z nich interesują się r a ­ fami, reszta wystarczy, aby powodować m e­

chaniczne niszczenie raf, przez łamanie kolonii koralowych oraz zabieranie ich fragmentów na pam iątkę. Jednak chyba największe zagrożenie stanowi górnictwo cynowe. Tajlandia znajduje się w * czołówce światowego wydobycia cyny, a półwysep M alajski z Phuketem włącznie jest jego centrum . Są tu największe na świecie po­

kłady ru d y tego kruszcu. Dzięki cynie średni dochód na mieszkańca wyspy P huket jest n a j­

większy w całej Tajlandii, nie wyłączając Bangkoku.

W prawdzie światowy spadek cen cyny za­

hamował nieco przem ysł wydobywczy, ale jest on w dalszym ciągu czynny. Zaledwie 23 km na północ od pięknej rafy Nai H arn (patrz Wszechświat 1987, n r 1—2) funkcjonuje w zato­

ce Bang Tao centrum wydobycia w pełni rozwo­

ju, i to zarówno na lądzie, jak na morzu. Rudę z dna morskiego wydobywa wielka pogłębiar- ka, będąca właściwie małą pływ ającą fabryką, która wsysa muł, odsiewa rudę cynową, a m a­

teriał płony wrzuca z powrotem do morza. Jest on rozsiewany przez prądy w innych zatokach i na rafach wyspy; w zatoce Bang Tao większa

Ryc. 3. Kolonia rożkowa Acropora sp. Fot. Z. Ja k u ­ bowska

część korali jest m artw a i przykryta warstw ą m ułu dochodzącą do 2-centymetrowej grubości.

Zagrożona jest oczywiście również odległa o 7 km zatoka Patong — najbardziej reklam o­

wany ośrodek turystyczny wyspy. Przypusz­

czam jednak, że bawiący w nim goście nie b ar­

dzo m artw ią się deterioracją raf. Urządzone tu kąpielisko konkuruje mianowicie z bliskim Bangkoku centrum P attaya w organizowaniu wesołego życia w dzień i w nocy, w stylu dziel­

nic zabaw Soho lub Pigalle.

O zmętnieniu wody w zatoce Nai Harn prze­

konaliśmy się, porównując w ykonane w niej fotograficzne zdjęcia podwodne z analogiczny­

mi z Archipelagu Tuam otu lub wysp Seszeli.

Tutaj dobrą jakość zdjęć uzyskuje się tylko przy zbliżeniach, gdyż grubsza w arstw a wody działa jak światłochłonny filtr. Unikać należy zdjęć w czasie przypływów i odpływów, kiedy ruchy wody poruszają osady denne.

Rafie Nai H arn w obecnej postaci nie daje­

m y więcej niż 10 lat życia. Zagrażają jej wszy­

stkie podane wyżej niebezpieczeństwa, ale n a j­

groźniejszym jest kończąca się budowa wiel­

kiego hotelu na początku rafy. Dotychczasowa pierwotność zatoki związana jest mianowicie z tym, że w jej pobliżu znajdowały się tylko małe bungalowy bambusowe. Jak ta rafa bę­

dzie wyglądała w przyszłości, można się prze­

konać, odwiedzając małą zatokę Ao Sane z nie­

wielką restauracją, położoną w odległości 600 m od początku rafy. Wobec tego, że dostęp

Ryc. 4. Muszla Spondylus sp. Fot. Z. Jakubow ska

(6)

52 W sz e c h św ia t, t. 88, n r 3—4/1987

n 4 m u i i a n J s f m w n i i i

i j ) ci >j j tźtfz 3 0 u j ^ i i i n m i w

w i j u ł n ^ - n i irj

2 Ko Hae. it locates on the

s o u t h

west corner and is a part of protected area for marinę lives.

The reefs of about 100 meter width extend along the northern beaches of the island into the depth of 10 meters. The dominant form is large corai heads.

Ryc. 5. Opis rafy Ko H ae w w ydaw nictw ie A k w a ­ rium

do rafy jest tu bardzo łatw y, w prost z piasz­

czystej plaży, korale są tu już częściowo poła­

mane, poprzewracane, a naw et m artw e.

Przew idując stopniowe dalsze niszczenie śro­

dowiska naturalnego w yspy P huket, biura tu ­ rystyczne propagują teraz w yjazdy na małe, sąsiednie wysepki, na przykład Ko Hae, Ko Mai Thon, Ko Doc Mai, a zwłaszcza na odległe 0 50 km P h i P hi (czyt. Pi Pi), obiecując tam nietkniętą, dziewiczą przyrodę.

Na wyspę Ko Hae (ryc. 5), oddaloną od R a­

wai o 8 km, udaliśm y się małą rybacką łodzią motorową. Mimo wzburzonego morza i silnego bujania przejazd trw ał tylko pół godziny. P o ­ dróż tę powtórzyliśmy dw ukrotnie. P obyt na Ko Hae należy do najpiękniejszych dni naszej bytności na wodach andam ańskich: w pełni od­

czuliśmy tu czar mórz południowych i urok samotności na wysepce z pierw otną przyrodą.

Na wielkiej plaży kilka osób odwiedzających wyspę znika całkowicie. Plaża pokryta jest n a ­ praw dę śnieżnobiałym piaskiem koralow ym 1 otoczona gajem palm kokosowych, łagodnie wznoszącym się w górę. Na granicy piasku rośnie tu typowa roślinność wysp południo­

wych, między innym i krzaki Scaevola sericea (Goodeniaceae), rośliny zwanej półkw iatem z powodu niesym etrii korony; m ają one w iel­

kie, skórzaste liście, o pięknej jasnozielonej barwie. Tuż przed nim i rzucają się w oczy okazałe, wysokie na m etr, cebulowe rośliny C rinum asiaticum o licznych wonnych k w ia­

tach, zebranych w baldachy na wierzchołku łodygi i m ających długie, wąskie, zwisające, białe płatki kielicha.

Czekając na odpływ chowamy się w cieniu, ale i tu tem peratura dochodzi do 34 °C. Również zmierzona przez nas tem peratura wody m or­

skiej jest wysoka: osiąga 30°C. Przyglądając się widocznemu przez powierzchnię wody stad­

ku trom bit Austolom us sp., spostrzegamy to ­ piącego się w morzu wielkiego chrząszcza. Fale co chwila przew racają go i w tedy pokazuje biało-żółty spód odwłoka. Gdy biedaka w y­

ciągnęliśmy z wody, okazało się, że był to je­

den z najpiękniejszych chrząszczy tropikalnych M egalozantha bicolor. V. J. Stanek w Ency- clopedie des Insectes — Coleopteres (1984) za­

mieszcza jego barw ną fotografię i podaje, że jest to największy z bogatkowatych Bupresti- dae, osiągający długość 7,5 cm. Główną ozdobą tego żywego klejnotu są jego jaskrawozielone pokryw y z metalicznym połyskiem oraz odnóża błyskające metaliczną zielenią.

Rafa Ko Hae jest jeszcze piękniejsza, niż Nai H arn, gdyż dużo rzadziej odwiedzają ją ludzie i m niej pozostawiają swych śladów. Rafa o szerokości ok. 100 m a głębokości do 10 m posiada — w przeciwieństwie do rafy Nai H arn — łagodnie opadający dach. Na nim zw ra­

cają uwagę liczne brązowe kolonie Montipora sp. pod postacią długich, pozwijanych wstęg (plansza IIIc). Praw ie wcale nie ma tu korali ognistych (nakłutków) Millepora sp., natom iast liczne są korale miękkie, 8-promienne Alcyo- naria oraz duże, okrągłe stoły Acropora sp.

W ogóle zespół koralowców ra f Ko Hae i Nai H arn jest zbliżony. Tak więc na załamaniu da­

chu i na zboczu rafy im ponują piętrowe bloki Porites lutea, służące za kryjów ki nielicznym tu rybom. P rzy pełni odpływu powrót na piasz­

czystą plażę jest męczący, gdyż rafa odsłania się tylko częściowo, co uniemożliwia przeprawę w pław i zmusza do marszu, w czasie którego ostre krawędzie niewidocznych korali kaleczą nogi.

Eksploracja rafy Ko Hae zakończyła nasz dwutygodniowy pobyt na wyspie Phuket. Szu­

kaliśm y przyrodniczej przygody i znaleźliśmy ją. W racaliśmy jednak zadumani, gdyż stw ier­

dziliśmy, że wyspa P huket i jej rafy to resztki pierw otnej przyrody, które szybko i bezpowrot­

nie znikają. Jest to zresztą los całej -dzikiej przyrody na świecie.

Do Bangkoku wróciliśmy samolotem. Z jego okien, tuż po starcie, z zapartym oddechem po­

dziwialiśmy w spaniałą zatokę Phang Nga — która jeszcze na długo pozostanie niezmieniona.

P r o f . d r h a b . J a n u s z L e c h J a k u b o w s k i j e s t c z ł o n k i e m r z e ­ c z y w i s t y m P A N (W y d z ia ł IV ) o r a z c z ł o n k i e m h o n o r o w y m P o l s k i e g o T o w a r z y s t w a P r z y r o d n i k ó w im . M . K o p e r n i k a .

(7)

'W sz e c h św ia t, t. 88, n r 34/1987

IRENEUSZ WRÓBEL (Zielona Góra)

UZDROWISKO CHUDŻIRT W CHA NGA IU (MONGOLIA)

Uzdrowisko Chudżirt położone jest we wschodniej części Changaju około 430 km na SW od U łan-Bator (ryc. 1). W okolicach Chudżirtu znajdują się liczne kam ienne pierścienie o średnicy do 1 0 m zwane „gro­

bowcami kierieksuram i” (ryc. 4). Na podstawie tych pozostałości dawnych k ultur można przypuszczać, że m ineralne źródła Chudżirtu były znane w głębokiej przeszłości. Po raz pierwszy badania tych źródeł przeprowadził w 1927 roku radziecki geochemik W.

A. Smirnow. Wg tego autora, źródła położone są u podnóża góry Ac nazyw anej przez miejscową lud­

ność Szench-Uła, a tem peratura wody waha się w granicach 27,4—38,6°C. Wody źródlane początkowo u j­

mowano ośmioma prym ityw nym i studniam i-wannam i, w których jednocześnie zażywano kąpieli leczniczych.

Do arszanów (źródeł) Chudżirtu przyjeżdżali chorzy z całej Mongolii, a naw et z pogranicza chińskiego.

W roku 1934 do Chudżirtu dotarła naukow o-ba­

dawcza ekspedycja Ludowego Kom isariatu Zdrowia ZSRR, która odkryła tu specjalne tablice z napisam i tybetańskim i, inform ującym i o czasie i metodach le­

czenia. Na podstawie wniosków i zaleceń ekspedycji w miejscach w ypływu term alnych wód wybudowano drew niany budynek-sanatorium , który w wyniku od­

działywania agresyw nych oparów ze źródeł uległ szybkiemu zniszczeniu. Szczegółowe badania geologicz­

ne i hydrogeologiczne w rejonie Chudżirtu wykonane zostały w latach 1944—45 przez radzieckiego badacza W. N. Popowa.

Obecnie w pobliżu źródeł wybudowano nowoczes­

ne sanatorium , a także hotele typu europejskiego i hotele-jurty (ryc. 5). Uzdrowisko połączone jest ze

stolicą Mongolii Ułan-Bator dwiema gruntowym i dro­

gami: północną o długości 420 km, biegnącą od Chu­

dżirtu na NE przez Szancha-somon i południową o długości około 510 km, ciągnącą się od Chudżirtu na S do m iasta A rbaj-C here (90 km), przechodzącą przez niewysoką przełęcz Changaju i dalej w kie­

runku NE wzdłuż lewego brzegu Toły.

Termy Chudżirtu położone są w odległości 40—50 km na N od magistralnego wododziału Changaju, na jego północnych skłonach, z których biorą początek niektóre praw e dopływy Orchonu. Źródła znajdują się na wysokości około 1650 m n.p.m.. W rejonie Chu­

dżirtu duże rzeczne doliny rozczłonkowują północne stoki Changaju na samodzielne odgałęzienia układa­

jące się w charakterystyczne radialno-prom ieniste pasma górskie. Największe wyniesienia w rejonie ku­

ro rtu to: góra M ojtłu-Uła (2048 m n.p.m.), w odległo­

ści około 10—12 km na N od źródeł i góra Iche-Ber- che-Uła (1955 m n.p.m.), położona w odległości 10—

12 km na W od uzdrowiska.

K l i m a t . Średnie roczne tem peratury z wielolecia wynoszą od + 0,5°C do — 1,0°C. Średnia tem peratura lipca (z wielolecia) wynosi + 16°C, a stycznia ■— 31°C.

Absolutna roczna am plituda tem peratur wynosi 77,8°C.

Ilość opadów atmosferycznych zmienia się znacznie, od 100 do 250 mm rocznie. Największa ilość opadów w ypada w lecie. Z letnim i opadami związane są m a­

ksym alne przepływy stałych rzek i potoków. W rejo­

nie Chudżirtu w śródgórskich kotlinach i północnych zabagnionych dolinach rzecznych w ystępują wielolet­

nie zmarzliny typu „wyspowego”. Na obszarach z wie-

40 20 0 40 80 120 160 200 km

t - J t-- — L .I . I

PO DZIAŁKA POZIOMA

Ryc. 1. Mapa hipsometryczna rejonu Chudżirtu we wschodnim Changaju

OBJAŚNIENIA S k a la w ysokości

m n.p.m .

1000 - 1 500 1500 - 2 0 0 0 2 0 0 0 - 2 5 0 0 2 5 0 0 - 3 0 0 0

pow. 3 0 0 0 źródta mineralne

(8)

54 W sz e c h św ia t, t. 88, n r 3—4/1987

160 m

LEG EN D A

Ryc. 2. Przekrój morfologiczno-geologiczny przez dolinę rzeki Chudżirte wg N. W. Popowa: Oznaczenia:

1 — piasek z dom. drobnych otoczaków i gruzu skalnego; 2 — gliny piaszczyste z dom. gruzu skalnego;

3 — gliny z gruzem skalnym ; 4 — otoczaki ze żwirem i dom. piasku gliniastego; 5 — konglom eraty słabo scementowane; 6 — piasek drobnoziarnisty zaglin. z dom. otoczaków; 7 — brekcje w apniaste; 8 — konglome­

raty zwarte; 9 — seria piaskowcowo-łupkowa, środkowego paleozoiku; 10 — granity hercyńskie; 11 — stud­

nie z wodami artezyjskim i, Pz2 — środkowy paleozoik; K t — dolna kreda; K2 + Tr — nierozdzielone osady górnej kredy i trzeciorzędu; Q — czwartorzęd

loletnimi zmarzlinam i w ystępuje charakterystyczna rzeźba powierzchni typu bugrów. Bugry są to małe pagórki o wysokości 0,1 — 1 m okryte torfem lub darnią i zbudowane z m ateriału podłoża. Pow stają one i rosną w skutek niejednakowego i nierów nom ier­

nego pęcznienia utw orów m ineralnych w czasie za­

m arzania. Nierównomierność ta związana jest z róż­

ną zaw artością wody w podłożu. W rejonie C hudżirtu sezonowe przem arzanie osiąga 3,5—4,0 m. Bugry tw o­

rzą się n a podłożu częściowo odm arzającym w lecie i silnie nasiąkniętym wodą (molisol, w arstw a czynna).

Miąższość w arstw y czynnej — odm arzającej wynosi od 50 cm do 3—4 m (Syberia) w zależności od tem ­ peratu ry lata, jakości podłoża i szaty roślinnej.

Terasa zalewowa C hudżirte w stropie zbudowana jest z gleby znacznej miąższości rozw iniętej n a to r­

fach. Procesy odm arzania w arstw y czynnej wielolet­

niej zm arzliny w tych w arunkach przedłużają się do końca sierpnia, a naw et początków w rześnia. Przy przeciągających się okresach chłodnych nie docho­

dziło tu do odtajania w arstw y czynnej. Badania N. A. M arinowa i W. N. Popowa wykazały, że w re ­ jonie sanatorium C hudżirt głębokość tem p eratu r ujem nych w podłożu geologicznym jest ściśle uza­

leżniona od w arunków klim atycznych i dla osadów piaszczystych z domieszką drobnego gruzu przedstaw ia się następująco:

— na głębokości 3—3,5 m ujem ne tem p eratu ry u trzy ­ m ują się do końca czerwca;

— na głęb. ok. 2 m odm arzanie następuje na począt­

ku czerwca;

— na głęb. 1 ,0 m już w pierw szych dniach m aja.

Strefa zerowych w ahań te m p eratu r znajduje się na głęb. 9 m, to jest na poziomie zalegania wód gru n to ­ wych, które m ają tem p eratu ry około + 1°C.

R z e k i i j e z i o r a . Główną arterią wodną rejo­

n u Chudżirtu jest rzeka Orchon przepływ ająca ok.

15 km n a NW od uzdrowiska. Koryto rzeki Chudżirte o szerokości 3— 6 m wyścielone jest piaskam i z do­

mieszką otoczaków. Brzegi są urw iste o wysokości kraw ędzi 0,5— 1 m, szerokość stałego strum ienia w aha się w granicach 2—5 m, przeciętna głębokość 0,1 0— 0,30 m. Prędkość przepływu wynosi 0,3—0,5 m/s, obję­

tość przepływu 0,2—0,6 m s/s. Skład chemiczny wody z rzeki Chudżirte w skróconym zapisie K u rło w a1 przedstaw ia się następująco:

M0,184(H C O ]4 + C 0 i2) - S 0 4 - C l4 t , o . ^ h ,3 . (Ca2+Mg2> -(Na + K)71 ,29

.H2SiOj ; pH = 8,35; T3,0°

N atom iast skład chemiczny Orchonu poniżej ujścia C hudżirte w skróconym zapisie przedstaw ia się n a ­ stępująco:

MQ,(Wł(HC0I V c 0l 1)83-S0r H2S.o20.8; pH = 8j30; r3 50

(C a + M g) (N a + K )

1 J e s t t o z a p i s a n a l i z y c h e m ic z n e j w o d y w p o s t a c i u ł a m ­ k a . W z ó r K u r ł o w a m a p o s t a ć :

GM

a n i o n y

k a t i o n y S p , p H , T

G o z n a c z a g a z y i M o g ó l n ą m i n e r a l i z a c j ę w o d y w g r a m a c h n a l i t r . W u ł a m k u n a d k r e s k ą p o d a j e s i ę p r o c e n t o w y s k ł a d a n i o n ó w , a p o d k r e s k ą k a t i o n ó w w y r a ż o n y c h w m i l i g r a m o - r ó w n o w a ż n i k a c h . N a k o ń c u u ł a m k a p o d a n o z a w a r t o ś ć s k ł a d ­ n i k a s p e c y f i c z n e g o S p , w t y m p r z y p a d k u z a w a r t o ś ć k w a s u k r z e m o w e g o , o d c z y n p H i t e m p e r a t u r ę w o d y T .

(9)

W sz e c h św ia t, t 88, n r 3—4/1987

Ryc. 3. Uzdrowisko Chudżirt — widok ze wzgórza z jeleniem. Fot. Jerzy Mendaluk

B u d o w a g e o l o g i c z n a . Największe rozprze­

strzenienie w rejonie Chudżirtu posiadają zmetamor- fizowane osady środkowego paleozoiku (Pz2) repre­

zentowane przez serię fylitowych łupków, piaskow­

ców, konglom eratów i łupków krystalicznych (ryc. 3, 6). Cała ta seria w czasie hercyńskiej orogenezy pod­

legała fałdow aniu i okwarcowaniu (ryc. 6). Procesy okwarcowania należy wiązać z pobliską granitową hercyńską intruzją. Żyły białego kw arcu typu mię- dzywarstwowego podkreś’ają w yraźnie charakter fał­

dów i w morfologii tw orzą w yraźne grzędy jako ele­

m enty bardziej odporne na w ietrzenie (ryc. 6).

Na erozyjnej powierzchni poleozoiku zalegają m a­

sywne konglom eraty z przew arstw ieniam i piaskow­

ców zaliczone umownie do kredy dolnej (K,). Podob­

ne osady były wydzielane w dolinie Orchonu. Wyżej w profilu stratygraficznym w ystępują piaskowce, brekcje, pstre gliny wapniste oraz gliny z blokami skalnym i zaliczane do górnej kredy i trzeciorzędu (K2-Tr). Na rozm ytej powierzchni K2-T r (w dolinach i obniżeniach) zalegają różne typy genetyczne lądo­

wych osadów czwartorzędowych reprezentowanych przez utw ory aluwialne, aluwialno-deluwialne, delu- wialne i proluw ialne. Ze skał magmowych w rejonie

Ryc. 4. Chudżirt. K ierieksury — „Kamienne pierście­

nie” o średnicy do 1 0 m są pozostałością dawnych kultur. Fot. Jerzy M endaluk

Chudżirtu najczęściej spotyka się hercyńskie granito- idy dwóch generacji: starsze porfirow ate granity i na niewielkich obszarach kwarcowe dioryty i permskie leukokratowe granity w postaci sztoków oraz dajek zawierających niewielkie ilości biotytu. W górnych odcinkach dolin rzecznych Orchonu i jego dopływów zalegają bazalty plejstoceńskie co najm niej trzech generacji.

W a r u n k i h y d r o g e o l o g i c z n e . W zależności od formy akum ulacji i ruchu wód podziemnych w re ­ jonie Chudżirtu wydziela się cztery grupy tych wód:

1. wody porowe związane z dolinnymi osadami czwartorzędowymi. Skład fizyczno-chemiczny wód podziemnych zalegających na terasie zalewowej rzecz­

ki Chudżirte ok. 1,3 km powyżej wypływu wód te r­

m alnych w uproszczonym zapisie Kurłowa przedsta­

w ia się następująco:

_ 0 , 016^0,23 H C 0 33- S 0 i 2 -C l4

c ° 2 M ---T. — Ya-

(Ca + Mg) -(Na+K)

• H2S i 0 3 2 ; p H = 7 1; 7-5,6°

2. wody szczelinowo-porowe, wypełniające wolne przestrzenie w osadach K2-T r charakteryzują się wy­

dajnością źródeł w granicach od 2—7,5 m8/h oraz

Ryc. 5. C hudżirt — ju rty hotelowe. Fot. Jerzy Men­

daluk

Ryc. 6. Changaj. Żyły białego kw arcu podkreślają stru k tu ry fałdowe zmetamorfizowanych osadów paleo­

zoiku. Fot. Jerzy M endaluk

(10)

56 W sz e c h św ia t, t. 88, n r 3—4/1987

T em peratury wody źródeł Chudżirtu, °C

Miejsce pom iaru tem peratury

N r źródeł — basenów kąpielowych

1 2 3 4 5 6 7 8 9 1 0 1 2 13

1. Na powierzchni wody 37,2 39,2 39,0 39,2 37,8 39,4 42,0 40,2 37,2 29,4

2. Na dnie basenu 37,2

39,0

_ _

39,6 42,0 — —

30,6 31,2 19,8

3. Na dnie basenu po próbnym pompowaniu

wody 43,8 40,2 41,8 45,8 40,0 45,0 47,0 42,4 40,2 40,8 — — —

składem fizyko-chemicznym zbliżonym do wód poro­

wych:

94 5

^ 0 ,0 0 6 , ,0,27 H C O3 - S 04

C° 2 M — 96--- 4 '

(Ca + Mg) -(Na + K)

■H2SiO’8; pH = 7,6; T12,0°

zasilanie omawianego horyzontu odbywa się w w y­

niku dopływu wód szczelinowych granitoidów i zme- tam orfizowanych skał paleozoiku;

3. wody szczelinowe granitoidów i m etam orficz­

nych utw orów paleozoiku, charakteryzują się dużą zmiennością wydajności źródeł od 35 m 8/h (około 9 km od Chudżirtu na NW) do 3—4 m3/h. Skład fizy­

ko-chemiczny w skróconym zapisie przedstaw ia się następująco:

m o

,2

H a y g ^ f ; p H = 8 2 ; r 5 > 0 O

(C a + Mg) -(N a + K)

4. Wody szczelinowe term alne strefy tektonicznej w ystępują na praw ym brzegu Chudżirte w m iejscu ścięcia rzeką terasy dolinnej. Na powierzchni około 900 m2 w ypływ a 13 źródeł z drobnych konglom eratów lub osadów piaszczysto-żwirowych z otoczakami.

Między źródłami w ystępuje więź hydrauliczna. D u­

ży wpływ na w ydajność i tem peraturę źródeł w yw ie­

ra ją zimowe „naledi”, tw orzące się w dolinie C hu­

dżirte. Pierw sze „naledi” pojaw iają się w końcu listo­

pada i utrzym ują się do końca kw ietnia, a niekiedy do połowy m aja. W ydajność poszczególnych źródeł wynosi około 2,31—2,25 m8/h, a tem p eratu ry w czasie pompowania basenów (źródła zasilają baseny kąpie­

lowe) w ahały się w granicach od 40,0 do 45,8°C.

W okresie zimowym „naledi” dochodzą do sam ych źródeł i tem peratury wody źródlanej są niższe. Skład fizyko-chemiczny cieplic w skróconym zapisie przed­

staw ia się następująco:

h2s 4*5- ' - 0 .

o 33 (C0 3 4~4 6+HC0 ) ! 1 - 2 3 6 3-6 8. s o f- 2 1 .C l1 2 - ' 3 ' M ’ (N a+ K)9 5-9 6.C a2- '

•H2SiC>338; pH = 8,48; 7 3 6 ,8 -4 2 ,0 °

Wody źródeł zaw ierają ponadto śladowe ilości w olfra­

m u, w anadu, molibdenu, miedzi, strontu, m anganu, ołowiu i srebra. Zawartości poszczególnych jonów Cl- , CO3- H C 03“ zm ieniają się w czasie. M aksymalne ilości H C 03 obserw uje się w m arcu oraz w czasie letnich opadów w sierpniu (180—280 mg/dms). W cza­

sie w ypływu wody źródlanej na powierzchnię obser­

w uje się wydobywanie pęcherzyków gazów (o średni­

cy 0,5—1,0 cm). Skład chemiczny gazów jest nastę­

pujący: azotu — 93,94%, C 02 — 0,44%, m etanu — 1,77%, etanu — 0,64%, propanu — 1,12%, butanu — 1,13%. Ponadto w wodzie w ystępują niewielkie i zmien­

ne ilości H2S. Są to więc wody swoiste słabo zmine- ralizow ane hiperterm alne wodorowęglanowo-siarcza- nowo-sodowe.

Liczne uskoki i głębokie rozłamy dzielą Changaj na mozaikę bloków geologicznych. Głębokie rozłamy to m iejsca stałego osłabienia skorupy ziemskiej. Są to więc strefy, wzdłuż których w dalekiej przeszłości geo­

logicznej wdzierała się m agma dając początek tw o­

rzącym się w paleozoiku masywom granitoidów (jak np. w Chudżircie). Pliocen i plejstocen to epoki po­

nownej aktyw izacji tektonicznej na liniach uskoków i rozłamów, połączonej z ożywieniem działalności m a- gm atycznej dolinnymi bazaltami, z wypiętrzaniem się poszczególnych „bloków” Changaju. Wszystkie te pro­

cesy sprzyjają tw orzeniu się wód m ineralnych i te r ­ malnych. Źródeł podobnych do opisanych w Changaju jest wiele. Źródła w Chudżircie zostały jednak najle­

piej zbadane i zagospodarowane. Ze stolicy Mongolii dotrzeć do nich można drogami kołowymi lub samo­

lotem (W Chudżircie jest port lotniczy). Mongolski

„Żułczin” (odpowiednik Orbisu) dowozi tu wycieczki zagraniczne. N iestety o samych źródłach i o cieka­

wostkach geologicznych tego rejonu przewodnicy nie­

wiele inform ują. A szkoda. Wody m ineralne i cieplice są jedną z wielu atrakcji tego najbogatszego i n a j­

ważniejszego pod względem gospodarczym regionu Mongolii.

D r I r e n e u s z W r ó b e l j e s t a d i u n k t e m w I n s t y t u c i e I n ż y ­ n i e r i i S a n i t a r n e j w W y ż s z e j S z k o le I n ż y n i e r s k i e j w Z ie ­ lo n e j G ó rz e .

I

(11)

W sz e c h św ia t, t. 88, n r 'J—4/1W/

ZOFIA MAJLERT, ROMAN J. WOJTUSIAK (Kraków)

DIALOG Z DZIECIOŁEM, PAPUGĄ I GW ARKIEM. NOWE SPOJRZENIE NA PROBLEM GADAJĄCYCH PTAKÓW

Zagadnienie im itow ania mowy ludzkiej przez ptaki i możliwość porozum iewania się głosowego człowieka z ptakam i ostatnio na nowo zainteresowały badaczy, a wyniki najnowszych doświadczeń każą zrewidować nieco panujące dotąd poglądy.

Wiadomo, że wiele ptaków naśladuje głosy innych ptaków, a także różne dźwięki z otoczenia. Wiadomo też, że niektóre gatunki ptaków um ieją naśladować głosy ludzkie. Zagadnieniam i tym i interesował się od dawna Zakład Zoopsychologii i Etologii Zwierząt UJ i m am y dość duży m ateriał dokum entacyjny w na­

szej fonotece.

Człowiek na ogół strzeże swego „praw a wyłączno­

ści” do posługiwania się mową. Ostatnie badania za­

kwestionowały nieco tę ludzką pychę. Badania am e­

rykańskie nad mową m ałp i próby porozumienia się człowieka z m ałpam i człekokształtnymi przy użyciu języka migowego lub symboli barw nych dostarczyły wiele sensacyjnych wiadomości, które krytycznie i kom petentnie ocenił profesor R. Stopa w artykule Mowa szym pansa (Wszechświat 1979, 80:124). Inni ba­

dacze, z am erykańskim profesorem J. C. Lilly na cze­

le, widzą realną możliwość porozumienia człowieka z delfinam i przy pomocy kodu dźwiękowego. Nato­

m iast badacze francuscy, prof. Remy i Bernadette Chauvin uw ażają, że szansę powodzenia ma porozu­

m iewanie przy pomocy głosu z ptakam i, które m ają duże zdolności wokalne.

1. Dialog z dzięciołem Dendrocopus major przy po­

mocy kodu dźwiękowego.

B. Chauvin dowiodła doświadczalnie w roku 1974, że dzięcioły mogą nauczyć się kodu dźwiękowego, przy pomocy którego określają różne rodzaje poży­

wienia. W w arunkach naturalnych kucie dzięcioła jest dla niego środkiem ekspresji, związanym głównie z terytorializm em i zachowaniem rozrodczym (ryc. 1).

Okazy sam otne w odpowiedzi na bębnienie innego osobnika odpow iadają własnym stukaniem przy otwo­

rze dziupli, w celu zwabienia partnera. Dzięcioły nie tylko reagują na to specyficzne kucie, ale są też wrażliwe n a wszelkie rodzaje dźwięków perkusyjnych.

Na określoną liczbę stukań odpowiadają też często identyczną serią uderzeń dzioba. Skłonność ta wydała się badaczce szczególnie ciekawa i nasunęła jej myśl sporządzenia „kodu” przez przyporządkowanie okre­

ślonych znaczeń różnym liczbom uderzeń dzioba. Nie­

w ątpliw ie tak i kod jest bardzo skrom ny w porów na­

niu z ludzkim systemem lingwistycznym, niem niej w ydaje się bardzo ciekawa sama możliwość porozu­

m ienia się człowieka z ptakiem przy pomocy dźwię­

kowego kodu.

A utorka nauczyła dzięcioły kojarzyć stukanie z określonym pożywieniem. I tak: jedno uderzenie ozna­

czało orzeszek pistacji, 2 uderzenia — świerszcza do­

mowego, 3 — m ącznika, 2 + 2 — chrabąszcza, a 2 + + 2 + 2 — pasikonika. Wszystkie te rodzaje pożywie­

nia były przysm akam i dzięciołów, w ybranym i z dość bogatego m enu hodowanych ptaków. W okresie tre ­ sury dzięcioły otrzymywały objęte kodem przysm aki w różnych porach dnia, w określonym miejscu i za­

wsze w skojarzeniu z określoną liczbą dźwięków p er­

kusyjnych — badaczka stukała ręką w ram ę ksylo­

fonu. Tresurę prowadzono najpierw na jeden sygnał, potem stopniowo wprowadzano następne. Poszczegól­

ne okazy miały różne upodobania pokarmowe, co wykorzystano biorąc zawsze do pierwszej tresury taki pokarm, jaki był przysmakiem dla danego osobnika.

Po 35 dniach pierwszy ptak (A) nauczył się samo­

rzutnie używać kodu dla wyrażenia swych życzeń.

Za początek „dogadania się” (dialogu) można było uważać określone kodem stukanie dzięcioła w desz- czułkę ksylofonu lub w inną powierzchnię, czasem naw et w dłoń eksperym entatora. Zależnie od liczby stuknięć dziobem dzięcioł otrzymywał określony ko­

dem pokarm. Zdarzało się, że dla eksperym entu po­

dawano inny pokarm, w tedy ptak odrzucał go i po­

w tarzał sygnał odpowiadający jego życzeniu.

Dwa następne osobniki (B i C) schwytane były w następnym roku, w tym samym gnieździe, po 12 dniach od wylęgnięcia. Dzięcioł starszy (A) n a j­

pierw okazywał pewną dozę agresywności w stosunku do piskląt, potem jednak zaczął się nim i opiekować.

Sytuacja ta była podwójnie korzystna, bo z jednej strony młode nie były skazane na wychowanie tylko przez człowieka, z drugiej strony kontakt z przybra­

nym „rodzicem”, który nauczył się kodu, mógł do­

starczyć ciekawych obserwacji. Wiadomo, że w n a tu ­ rze dzięcioły przebyw ają z rodzicami około 3 tygodni i w tym okresie zwiększa się podatność piskląt na uczenie. W opisanym doświadczeniu okres ten mógł posłużyć do wyuczenia kodu. I rzeczywiście, po pew ­ nym czasie młode, które miały dużą skłonność do naśladowania starszego dzięcioła, zaczęły używać pierwszego i drugiego sygnału kodowego, dla otrzy-

kHz

U

--- r-

i

1 1 1

i ■ i

U U i

1 ' : u u llitu

m i i p

0 . 5 1 s e k

Ryc. 1. Stukanie dzięcioła Dendrocopus major w n a ­ turze. Różne typy bębnienia, od pojedynczego uderze­

nia, poprzez serie uderzeń w nieregularnych lub re­

gularnych odstępach, aż po miarowe stukanie, skła­

dające się z długich serii o regularnym rytm ie; wg Blume, 1967

(12)

W sz e c h św ia t, t. 88, n r 3—4/1987

m ania pistacji lub świerszcza. Dalsza tresu ra okazów B i C doprowadziła do tego, że pistacja i m ącznik były przez oba osobniki w ybierane prawidłowo w du­

żych procentach (75—98%), a w w yborach pozytyw ­ nych innych rodzajów pożywienia w ystąpiły spore różnice indyw idualne.

Zachowanie dzięciołów, umożliwiające naw iązanie dialogu przy użyciu kodu jest porów nyw alne z za­

chowaniem szympansów, badanych przez B. T. i R. A.

Gardnerów w 1969 roku oraz D. Prem acka w 1972 roku. Porów nyw anie zachowania m ałp człekokształt­

nych z ptakam i może w ydaw ać się zaskakujące. Ale znajomość złożonych zachow ań niektórych ptaków , jak mistrzostwo osiągane przy budowie gniazd u w i- kłaczy, używanie narzędzia przez Cactospiza lub Ca- m arhynchus pallidus (zięb z Wysp Galapagos), czy skomplikowane zachowanie australijskich nogali Me- gapodidae (Leipoa) i altanników Ptilonorhynchus z Celebes — dowodzą, że p tak i dysponują w spaniałą koordynacją neurom uskularną i że dziób p ta k a może spełniać podobną rolę jak ręk a u szympansa. Umie­

jętność liczenia jest wyżej rozw inięta u ptaków niż u szympansów. Według W. H. Thorpe’a, jedną z cech mowy jest zdolność w ym ieniania sygnałów głosowych między rozmówcami, przekazyw anie polecenia od n a ­ dawcy do odbiorcy i vice versa. W w ypadku dzięcio­

łów w arunek ten nie był spełniony.

2. Doświadczenia z kru ko w a tym i (Corvidae)

Podobne doświadczenia z krukam i Corvus corax, w wolierach, przeprowadził w 1979 roku M. Andriux.

Badacz ten uczył kruki kojarzenia 4 sygnałów słow­

nych z pożywieniem: KO oznaczało serce wołowe lub kurze, GA — ciastko, KOIKO — mysz, a IYA — su­

chy pokarm . P ta k i nauczyły się używać tych sygna­

łów, by prosić o określony pokarm . Gdy ukryto po­

karm w pudełkach różnych barw i zawsze określony pokarm kojarzył się z określonym kolorem, ekspery­

m entator w skazyw ał sygnałem głosowym, w którym pudełku znajduje się pokarm , a p tak bez tru d u w y­

bierał pudełko odpowiadające danem u głosowi.

B. D ąbrowska przeprow adziła w roku 1967 w Z a­

kładzie Zoopsychologii i Etologii Zwierząt U J bada­

nia nad zdolnością rozpoznaw ania liczby symboli u ptaków krukow atych (Corvidae), przy równoczes­

nym stosowaniu sygnałów optycznych i dźwiękowych.

K aw ki Coloeus monedula, gaw rony Corvus frugilegus, k ruk Corvus corone cornix i sojka Garrulus glanda- rius nauczyły się metodą tresu ry rozróżniać tarczki z różną liczbą kropek (1—6), niezależnie od ich u k ła ­ du i kojarzyć z odpowiednią liczbą dźwięków dzwon­

ka. W oparciu o definicję „inteligencji” (w skrócie:

zdolność operow ania konkretam i, dostępnym i zm y­

słom) i „rozumu” czyli „intelektu” (zdolność operow a­

nia pojęciami oderwanym i oraz abstrakcyjnego ujm o­

w ania związków między pojęciami) prof. Romana W ojtusiaka — autorka tłum aczyła zachowanie p ta ­ ków nie zdolnością abstrahow ania, lecz w ysoką in te­

ligencją badanych ptaków krukow atych, które koja­

rzyły konkretne liczby znaków optycznych z k o n k ret­

nym i liczbami sygnałów dźwiękowych.

K. Lorenz w 1969 roku opisał k ru k a (Roa), który w ym aw iał słowo „roa” w sposób celowy, zdaniem ba­

dacza, używając ludzkiego języka w stosunku do człowieka, a ptasiego „ k rak ra k ra” wobec innych p ta ­ ków.

3. R ozm ow y z gw arkiem Gracula religiosa

Każdy kto słyszał gadającego gw arka jest pod w rażeniem jego w spaniałych zdolności im itacyjnych.

G w arek wypowiada nie tylko słowa, ale całe zdania, zachowując charakterystyczny tim bre głosu naślado­

w anej osoby (ryc. 2), śpiewa też piosenki. W fonotece Zakładu Zoopsychologii i Etologii Zwierząt U J m a­

my własne nagranie gw arka, który m a częściowo re­

p e rtu ar „m arynarski”, przejęty od swego poprzednie­

go właściciela, później jednak w Krakow skim Zoo m gr A. W ojtusiak nauczył go różnych słów, a także gwizdania piosenki: „w’azł kotek na płotek”.

Grosslight z współpracownikami chcieli przekonać się, czy ten w ybitnie wokalny gatunek może zwięk­

szyć częstość swych odezwań pod wpływem nagradza­

nia i czy bodziec świetlny m a w pływ na lokalizację.

Badano 4 osobniki. Po okresie odpowiedniej adapta­

cji umieszczono ptaki w pudełkach dźwiękoszczelnych, w których autom atycznie nagryw ano ich głosy, a w momencie uzyskania odpowiedniej liczby odezwań po­

daw ano autom atycznie pożywienie. P ta k nagradzany osiągnął liczbę 265 głosów, gdy tymczasem kontrolny, nie nagradzany, w ydał tylko 38 głosów. Okaz n ag ra­

dzany w ytresow ał się przy tym bardzo szybko, bo w ciągu kilku zaledwie godzin. W drugiej serii do­

świadczeń dwom innym gwarkom zapalano w klatce lam pę z chwilą osiągnięcia dużej ilości odezwań, jed­

n ak nie nagradzano ich pokarm em . W tej sytuacji

M i

* H

»

*

*

Yte-ęo mc fau-tjh.

o j 1.0 i i i tk

Ryc. 2. Sonogramy tego samego zdania wypowiedzia­

nego przez: A. gw arka Gracula religiosa, B. człowieka (zdanie angielskie: You m ake me laugh, rozśmieszasz

mnie); wg Thorpe’a 1959

ptaki bardzo szybko przestaw ały się odzywać i głosy ich milkły.

Inny badacz, N. Ginsburg używał bardziej skom­

plikow anej techniki. Uczył gw arki wymawiać słowo

„hello”, co opanowały w ciągu 2 miesięcy. Potem w y­

tresow ał je na kojarzenie św iatła z mówieniem, za co nagradzane były pokarm em . Przy stosowaniu 25 po­

w tórzeń dziennie nauczyły się tego w ciągu 8 dni.

W drugim doświadczeniu uczono je mówić „w hat’s up” (co się dzieje) w momencie, gdy eksperym entator zawieszał w klatce biało-czarny cylinder. Nauczyły się tego po 3 miesiącach. Po około miesiącu prób (po 2 0 dziennie), gw arki nauczyły się mówić „hello”, gdy zapalano lampę, a „w hat’s u p ”, gdy zawieszano cy­

linder.

Inny badacz, T. H. Turney badał gw arka na koja­

rzenie widoku człowieka na fotografii ze słowem

„hello”, a widoku drzewa ze słowem „bark” — kora.

G w arek szybko się tego nauczył.

W 1976 roku H ernnstein i Loveland wykazali, że gołębie Columba livia um ieją odróżniać, czy na foto­

grafii znajduje się człowiek, drzewa, woda, naw et w w ypadku gdy wielkość, barw a i położenie tych obiektów było różne, co świadczy o pewnej zdolności abstrahow ania.

(13)

W sz e c h św ia t, t. ss, n r j —łiin s t

5

1

3

2

Ą

O kHr

? 6

5

</

3

2

A O

s 4 B tk

O 0 1 0.2 a 3 ^ 6 -8 • 9 l i c k 7 B

w

m u niMM

(W

0.1 0 . 2 O. i . 5

W m

m

Wt*<’

/dana

.7 .9 ^ J £ k .

Ryc. 3. Sonogramy zdania (franc. Bonjour Coco, dzień dobry Koko), wypowiedzianego przez: A. papugę sza­

rą Psittacus erithacus, B. człowieka; wg Busnela 1963 4. R ozm ow y z papugami

W roku 1975 D. Todt pracow ał z szarą papugą, Psittacus erithacus, uw ażaną za najinteligentniejszy gatunek papug. Papuga ta nazyw ała się Lora Eston i była pokazywana w cyrkach jako fenomen. Pod­

czas tresu ry papuga m iała dwóch opiekunów, jedne­

go w roli p artn era, drugiego — rywala. Badacz wy­

korzystał zjawisko śpiewu ptaków w duetach, czyli tzw. śpiew antyfonalny, przemienny, gdy pierwszy ptak rozpoczyna pieśń, a drugi ją kończy, albo śpie­

w ają na przem ian poszczególne fragm enty pieśni.

P artn er w ypow iadał pierwszą część jakiegoś zdania, a ryw al drugą. Papuga zwykle natychm iast pow ta­

rzała drugą część zdania za rywalem. Uczyła się w ten sposób nowych zdań w ciągu 3— 6 dni (ryc. 3). Po­

dobno nauczyła się aż 12 0 0 zdań, w co trudno uwie­

rzyć. Oczywiście, papuga nie rozumiała sensu słów i zdań, ale uczyła się określonego brzmienia i akcen­

tow ania. P tak np. nie zauważał różnicy, gdy sens zdania zmieniano, a tylko pierwsza i ostatnia sylaba oraz ry tm pozostały nie zmienione.

I. M. Peppenberg tresow ał w roku 1981 papugę szarą i stwierdził, że nie używa ona słów przypadko­

wo, lecz kojarzy je z określonymi przedmiotami. Pod­

czas tresu ry stosował dwie metody. W pierwszej, po­

dobnie jak w doświadczeniach opisanych wyżej, współpracowało dwóch treserów. Treser pierwszy po­

kazyw ał drugiem u w obecności ptaka przedmiot do zidentyfikowania. Właściwa odpowiedź nagradzana była pochwałą i przekazaniem przedmiotu, a nie­

właściwa wywoływała krytykę i zabranie przedmiotu z pola widzenia drugiego tresera i papugi. W drugiej metodzie pokazywało się dany przedmiot wiele razy,

wym ieniając jednocześnie jego nazwę, a za właściwie wymówione słowo papuga otrzymywała nagrodę. Po 26 miesiącach papuga Alex używała poprawnie 9 rze­

czowników (nazw przedmiotów), 4 przymiotników (2 określeń barw y i 2 określeń kształtu). Indentyfiko- wała popraw nie przedmioty, np. k artk i papieru, n a­

wet jeśli różniły się znacznie wielkością i kształtem.

Nauczyła się też używać słowa „nie” w wypadku gdy otrzymywała inny przedmiot niż chciała, lub gdy ktoś próbował ją schwytać w brew jej woli. Przed tresurą w takich sytuacjach w ydaw ała okrzyk złości „raakkk”.

W naturze papugi uczą się głosów podobnie jak dzieci, im itujące zasłyszane dźwięki (co nie w ystę­

puje u antropoidów). Istnieje u nich okres „gaworze­

nia” przed nauczeniem się „mowy”. Papugi bez prze­

rwy baw ią się wydawaniem głosów i może dlatego uczą się tak łatwo słów (łatwiej naw et niż małpy języka migowego).

5. Porozumiewanie się gołębi przy pomocy symboli E. Epstein z współpracownikami przeprowadzili w 1980 roku doświadczenie z gołębiami, analogiczne do doświadczenia przeprowadzonego na szympansach, przy użyciu symboli — leksygramów (ryc. 4), umiesz­

czonych na klawiszach kom putera. Gołąb Jack n a ­ uczył się określać 3 kolory, stukając dziobem w kla­

wisz z odpowiednim symbolem. Drugi gołąb, Jill, w i­

dział w tedy w swoim pomieszczeniu symbol świetlny określonej przez Jacka barw y i m iał w ybrać płytkę odpowiedniej barwy. Wówczas oba gołębie otrzym y­

wały nagrodę. Następnie Jack „pytał” Jilla przy po­

mocy odpowiedniego klawisza: „Jaki kolor?”. Na to Jill przyciskał klawisz z odpowiednim symbolem.

Jack z kolei przyciskał klawisz z symbolem „dzię­

kuję”, a Jill otrzym ywał nagrodę. Potem Jack p a­

trzył na pokazany symbol i w ybierał płytkę odpo­

wiedniej barwy. Tak toczyły się „rozmowy”. Badacze nie widzą niczego niezwykłego w tych łańcuchach reakcji.

Ryc. 4. Symbole (ideogramy, leksygramy) oznaczające różne pojęcia. Zdanie sformułowane przez szympansi- cę (Sarę), badaną przez prof. Prem acka: (od góry) Sara-dać-jabłko-M ary. Podobne symbole użyto w do­

świadczeniach z gołębiami; wg Glaserfelda 1978

(14)

n n z e e n s w m t, t. 88, n r 3—4/1987

Doświadczenie to nie m a w praw dzie związku z po­

rozumiewaniem się głosowym człowieka z ptakiem , ale przytaczam y je dla zrozumienia dyskusji i spo­

rów, jakie toczą się między badaczam i „mowy” zwie­

rząt.

6. Teoretyczne spory

Badacze małp, E. D. i D. M. Rum baugh stw ierdzili w 1980 roku, że analogia między zachowaniem się gołębi i m ałp jegt w tym przypadku tylko pozorna.

Według tych badaczy m ałpy uczyły się rzeczywiście używ ania symboli, a w tresurze gołębi w ystępuje ty l­

ko w yszukana form a uczenia skojarzeniowego. We­

dług innego badacza m ałp człekokształtnych, prof.

Prem acka, jeśli naw et gołębie wykonyw ały takie sa­

me zadania co szympansy, to jednak uczenie się, „mo­

w y” nie było identyczne. U gołębi większą rolę od­

gryw a kojarzenie bodźca z reakcją, a u szympansów uczenie się związku przedmiotów. P rem ack ustosun­

kował się też do wyników doświadczeń H ernnsteina i Lovelanda, o których pisaliśm y poprzednio, a do­

tyczących rozpoznawania przez gołębie przedm iotów na fotografii. Prof. Prem ack uważa, że nie wiemy, czy pojęcia drzewa, człowieka lub wody są takie sa­

me u gołębia, jak u szym pansa. Według Prem acka niektóre czynności szympansów w yrażają spory sto­

pień abstrakcji. W iduje się np. szym pansy w ręczające spontanicznie pokarm towarzyszowi po drugiej stro ­ nie kraty. B. Chauvin ustosunkow ała się z kolei w 1983 roku do tw ierdzeń prof. Prem acka, broniąc zdolności do abstrahow ania i tw orzenia pojęć u p ta ­ ków. Przypom niała, że niektóre gatunki ptaków w rę ­ czają „dary ślubne”, takie jak ryba, kw iat czy ga­

łązka, czego z kolei nie spotyka się u m ałp. Także dekorowanie gniazd kw iatam i określonej barw y, ale

różnego rodzaju, u różnych gatunków altanników Ptilonorhynchus z Nowej Gwinei i A ustralii świad­

czy o pew nej zdolności abstrahow ania.

Niezależnie od tych i innych sporów teoretycznych na tem at istoty mowy trzeba przyznać, że w ciągu ostatnich lat zmieniły się poglądy na tem at „gadają­

cych” ptaków. Jeszcze w roku 1969 K onrad Lorenz, laureat Nagrody Nobla, pisał, że „nawet najlepiej mówiące ptaki nie nauczą się nigdy sprzęgać swej um iejętności z najprostszym celem” i na poparcie swych słow przytaczał negatywne wyniki doświad­

czeń O. Koelera, który próbował nauczyć papugę w y­

m aw iania słowa „jeść”, gdy jest głodna, a „woda”, gdy chce jej się pić. Przytoczone doświadczenia po­

zw alają podać w wątpliwość ten pogląd Lorenza i innych badaczy. Na obecnym etapie badań może trudno powiedzieć, że ptaki mogą nauczyć się mówić.

Nie ulega jednak wątpliwości, że ptaki mogą naw ią­

zać dialog głosowy z człowiekiem. Okazało się też, że p tak i mogą nauczyć się określać przedm ioty przy pomocy dźwięku lub głosu, a ptaki gadające przy użyciu słów ludzkich.

Możliwość uczenia skojarzeniowego i „dialogu z pa­

pugą” nasunęła ostatnio myśl, by w ykorzystać papugi jako przewodników dla ociemniałych. O tw arto nie­

dawno w USA szkołę dla papug, w której uczą się kilku wyrazów: „stój, idź, w prawo, w lewo”, używa­

nych w zależności od świateł sygnalizacyjnych, czy przeszkód na drodze.

P r o f . d r R o m a n W o j t u s i a k j e s t e m e r y t o w a n y m K i e r o w n i ­ k i e m Z a k ł a d u Z o o p s y c h o lo g ii 1 E t o lo g ii Z w i e r z ą t U J . Z o f i a M a j l e r t j e s t e m e r y t o w a n y m p r a c o w n i k i e m Z a k ł a d u Z o o p s y c h o l o g i i i E t o lo g ii Z w i e r z ą t U J .

RAJMUND RYS (Kraków)

PRZYSZŁOŚĆ BIOTECHNOLOGII W PRODU KCJI ZWIERZĘCEJ — W PROW ADZENIE IN FO R M A C JI GENETYCZNEJ DO ORGANIZMÓW

ZW IERZĘCYCH

Ju ż w latach 70. udało się wprow adzenie nowych inform acji genowych do kom órek roślinnych i zwie­

rzęcych, ale tylko hodowanych w ku ltu rach kom ór­

kowych. Dopiero w latach 80. doświadczenia przepro­

wadzone w wielu laboratoriach, w ykorzystujących ostatnie osiągnięcia biologii m olekularnej i em briolo­

gii ssaków, pozwoliły na przeniesienie genu do orga­

nizm u zwierzęcia.

R ekonstrukcja genetyczna osobnika m usi być prze­

prow adzona w bardzo wczesnym okresie zapłodnio­

nego jaja, z którego ma pow stać zmodyfikowana fo r­

m a zwierzęcia. W pierwszej fazie zapłodnienia w ko­

mórce jajow ej organizują się dwie haploidalne stru k ­ tu ry jądrowe, zwane przedjądrzam i: m ęskie — po­

w stałe z jąd ra plem nika i żeńskie — zaw ierające m a­

teria ł genetyczny pochodzący od m atki. W badaniach nad myszami okazało się, że jest to najodpow iedniej­

sze stadium dla osiągnięcia trw ałej integracji obcej inform acji genetycznej. Po m ikroiniekcji określonych sekwencji DNA bezpośrednio do przedjądrza m ęskie­

go mogą się one włączyć do chromosomu, w w yniku

czego do genomu zostaje wprowadzony obcy gen.

W następnym stadium oba przedjądrza zbliżają się do siebie, ich błony jądrowe zanikają, a chromosomy pochodzące z jaja i plem nika układają się razem. Nie otaczają się one jednak wspólną błoną, a od razu przygotow ują się do pierwszego podziału mitotycz- nego, który podzieli zygotę na dwie kom órki (blasto- m ery) i rozpocznie w ten sposób proces bruzdkowania zapłodnionego jaja. Wprowadzony DNA, stanowiący już integralny fragm ent chromosomu ulega replikacji w trakcie kolejnych podziałów, dzięki czemu obcy gen trafia do wszystkich komórek rozwijającego się organizmu.

Zespół uniw ersytetu w Ohio w 1981 r. zauważył, że m etoda m ikroiniekcji DNA do przedjądrza myszy w pierwszych fazach zapłodnienia elim inuje pow sta­

w anie myszy mozaikowych, które m iałyby nowy gen wprowadzonych tylko do niektórych tkanek, a nie do wszystkich komórek rozwijającego się zarodka.

We wczesnym męskim przedjądrzu pow stają w y jąt­

kowo dogodne w arunki dla inkorporacji przenoszo­

Cytaty

Powiązane dokumenty

nin państwowych, językiem urzędow ym stał się język rosyjski, a eta t koni w stadninie ograni­.. czono do 140

cach trzym a zwierzątko, należące bezsprzecznie do rodziny łasicowatych, chociaż chyba nie jest to łasiczka, bo w stosunku do ręki w ydaje

Osobliwością wśród nich były, wywodzące się z P aleodictioptera H exaptero- idea, owady otw artej przestrzeni, unikające za­.. zwyczaj lasów pierw otnych,

Opiekuj się pan mym chłopcem, daj mu możność pójść w życiu naprzód, jeżeli rząd nie zechce tego uczynić... Zaremba przedstaw ia rozprawę

szych przestrzeni. Z tego też powodu, w obu działach, badania ześrodkowują się na poznaniu granic występowania, możliwie jaknaj większej ilości form i warunków,

na rozrywa się w pierścienie, między któ- remi powstaje nowy cylinder płynny, zwolna krzepnący znowu na powierzchni. Zjawisko to powtarzać się może ad infi-

rane przez rostw ór na w ew nętrzne ścianki naczynia, nie zrów now aży się z ciśnieniem , w yw ieranem zzew nątrz przez cząsteczki wody, starające się pod

Lecz w krótce istnienie siły życiowej coraz silniej staw ało się zachw ianem , a sztuczne w roku 1828 otrzym anie m ocznika przez W ohlera, pierw sza synteza