• Nie Znaleziono Wyników

INTEN SY FIKA CJA PRODUKCJI ROLNICZEJ A DEGRADACJA NATURALNEGO ŚRODOWISKA PRZYRODNICZEGO

Niczym nie ham owany przyrost ludności świata, stale zm niejszająca się powierzchnia przeznaczona pod upraw ę i hodowlę, a także świadomość, że na świecie codziennie um iera z głodu 30 tys. ludzi, a 2,8 mld mieszkańców Ziemi nie dojada, sprawia, że n ikt dzi­

siaj nie podważa potrzeby intensyfikacji produkcji rolniczej. Pom ijając społeczno-polityczny i ekonomicz­

ny aspekt tego zagadnienia należy zauważyć, że wątpliwości rodzą się jednak w momencie dokonywa­

nia oceny kosztów, jakie ponosi naturalne środowi­

sko przyrodnicze, a zatem i człowiek, w wyniku sto­

sowania nawozów m ineralnych, chemicznych środków ochrony roślin, m echanizacji produkcji, zabiegów me­

lioracyjnych itp. Wątpliwości te potęgowane są przez fakt, że człowiek zdaje się na co dzień zapominać, iż stanowi organiczną cząstkę systemu środowiska. Za­

chłystuje się osiągnięciami nauki i techniki, które spraw iają wrażenie, że możemy uniezależnić się od przyrody i dowolnie ją eksploatować. Często jednak przekonujem y się, że zachwyt nad tym i osiągnięciami jest przedwczesny, a nasze zrozumienie działania sy­

stemu przyrodniczego jest znikome. Szczególnie nie­

pokojące jest to w przypadku, kiedy skutki wywołane takim postępowaniem są nieodwracalne lub kiedy pró­

by ich zminimalizowania w ym agają nieporównywal­

nie wysokich nakładów pracy, środków i czasu.

Istnieje zatem ciągła potrzeba przypominania i w y­

jaśniania przyczyn degradacji naturalnego środowi­

ska przyrodniczego oraz możliwości zapobiegania im.

W związku z tym autor pragnie w syntetyczny spo­

sób omówić te środki, które pozostając w dyspozycji współczesnego rolnictwa stanowią, jak się wydaje, szczególne zagrożenie dla równowagi środowiskowej oraz zaprezentować proponowane przez świat nauki drogi rozwiązania tego problemu.

Nawożenie mineralne

Podstawą rozwoju przem ysłu nawozowego w skali światowej były wyniki prac badawczych niemieckiego chemika Justusa Liebiga opublikowane w 1840 r.

W dwa lata później podjęto w Anglii produkcję pierw ­ szego nawozu mineralnego, zwanego obecnie super- fosfatem. Według specjalistów rachuriek stosowania nawozów m ineralnych m iał być prosty. W krajach wysoko rozwiniętych każdy dodatkowy kilogram azo­

tu m iał powodować w zrost plonów z 1 ha w ziarnie czterech zbóż o 1 1 kg, fosforu o 4—5 kg, potasu o 2—3 kg. W myśl tej zasady każdego roku zwięk­

szano produkcję nawozów m ineralnych. W efekcie w ostatnim 40-!eciu produkcja nawozów azotowych podw ajała się co 5 lat, fosforowych i potasowych co 10 lat (ryc. 1, 2). A efekty?

Przy systemie upraw y roślin użytkowych opartym na nawozach m ineralnych wymagane jest stałe uzu­

pełnianie w g’ebie substancji pokarmowych we w ła­

ściwej — dla danego gatunku rośliny — ilości i

pro-7 T W sz e c h ś w ia t, t. 88, n r 3—411987

J a p o n ia

L

B e lg ia i L

Luksem burg^

H o la n d ia r

-R F N

P o ls k a

U S A

Z S R R

L

r

□ 0 1

□DO

197 0 /7 1 | N H P | f K |

1 9 8 2 /8 3 I 5 0 II 5 0 || 5 0 1 Kg

Ryc. 1. Zużycie nawozów m ineralnych (w kg na 1 ha użytków rolnych w latach 1970/71 i 1982/83 porcjach pomiędzy poszczególnymi składnikam i. W przeciwnym w ypadku obserw uje się ograniczoną sku­

teczność nawożenia m ineralnego, a w efekcie zm niej­

szenie plonów (np. suchej masy) oraz pogorszenie ich jakości. Zmienia się też skład chemiczny roślin, a w związku z tym ich właściwości odżywcze, sm a­

kowe, technologiczne oraz przydatność do przecho­

w yw ania i konserw acji. Stwierdzono również istotny w pływ intensywnego naw ożenia n a w artość biologicz­

n ą roślin. W ykazano m. in., że nadm ierna zaw artość azotu w glebie może być przyczyną zm niejszenia się w roślinach użytkowych ilości ryboflaw iny (w itam ina B2), która m. in. chroni przed szkodliwym w pływ em barw ników rakotw órczych (np. żółcieni alizarynow ej używ anej w pewnym okresie do barw ienia m a­

sła), wchodzi w skład koenzymów dehydrogenaz i wpływa na tem po rozm nażania komórek. N atom iast nadm iar nawozów potasowych może powodować ob­

niżenie zaw artości karotenoidów będących p ro w ita­

m iną akseroftolu (w itam ina A), który w arunkuje w zrost młodych zwierząt, bierze udział w procesach widzenia, praw idłow ej czynności kom órek naskórka i nabłonka oraz w procesach rozrodu.

Ryc. 2. Produkcja pestycydów w Polsce w latach 1960—84

Wysokie nawożenie m ineralne powoduje, że w efek­

cie przekroczenia możliwości sorpcyjnej danej gleby rośliny nie w pełni w ykorzystują dostarczone im składniki pokarmowe, co gorsza nie zasymilowane kom ponenty nawozów powodują poważne zatrucia wód gruntowych, wód źródlanych i czynią je niezdat­

nym i do konsumpcji.

Przy nadm iernym pobieraniu przez rośliny azotu następuje kum ulacja azotanów i azotynów (np. w w a­

rzywach i zbożach), których spożywanie może pro­

wadzić do poważnych zatruć ludzi i zwierząt.

M archw ianka używana w niektórych schorzeniach przewodu pokarmowego (zwłaszcza u niem ow ląt w w ieku do 5 tygodni) jest często tak skażona związka­

mi azotowymi, że z lekarstw a przekształca się w tru ­ ciznę w ywołującą groźne schorzenie, tzw. chorobę błę­

kitną. Ponadto azotany i azotyny z am inam i drugo- i trzeciorzędowymi tworzą nitrozam iny, które według WHO są zaliczane do potencjalnych związków wywo­

łujących nowotwory. C harakteryzują się one również oddziaływaniem m utagennym i teratogennym , wywo­

łują methemog’obinemię, a także działają toksycznie na m ikroorganizm y glebowe i rośliny uprawne. Sto­

sowane nawozy m ineralne (z w yjątkiem azotowych) są obok środków ochrony roślin, popiołów węg1 owych i ścieków kom unalnych głównym źródłem zanieczysz­

czenia gleb takim i pierw iastkam i jak As, F, Cd, Pb, Zn, które w ystępując w większych stężeniach mogą być przyczyną ostrych zatruć zwierząt i ludzi. Skutki obciążenia organizmu ludzkiego nadm iernym i stęże­

niam i tych pierw iastków są długotrwałe i objaw iają się różnego rodzaju zaburzeniam i lub osłabieniem funkcji biologicznych, spadkiem odporności ustroju na choroby zakaźne, a także zmianami nowotworowymi.

U jem ny w pływ stosowania wysokich dawek naw o­

zów sztucznych, zwłaszcza azotowych, obserwuje się również w przypadku wysiewania ich na trw ałe użyt­

ki zielone. Pow odują one szybko postępujące zmiany florystyczne, tj. uproszczenie składu gatunkowego ru ­ ni do podstawowych gatunków nitrofilnych, ustępo­

w anie ziół łąkowo-pastwiskowych, a także niemal całkowite ustęoowanie roślin motylkowych, przerze­

dzenie darni i wkroczenie na puste m iejsca chwastów.

Chemiczne środki ochrony roślin

W prowadzenie upraw y rolnej pociągnęło za sobą całkowite zburzenie stanu pierwotnego przyrody, przejaw iające s;ę głównie zmianami równowagi bio- cenotycznej. Spowodowało to z jednej strony reduk­

cję, a naw et wygaśnięcie w ielkiej liczby gatunków zwierząt i roślin, z drugiej natom iast dzięki regular­

nie pojaw iającej się w olbrzymich ilościach żywno­

ści stworzyło niezwykle korzystne w arunki szybkiego rozpleniania innym gatunkom , z których wiele stało się z punktu widzenia człowieka szkodnikami i paso­

żytam i upraw .

N arastające straty m ateriałowe, finansowe i inne powodowane przez żerowanie szkodników, przez po­

jaw ianie się pasożytniczych grzybów czy chwastów zmusiły człowieka do podjęcia radykalnych kroków m ających na celu zabezpieczenie upraw . Na przeło­

m ie XIX i XX w ieku człowiek sięgnął po środki, jakie oddała m u do dyspozycji chemia.

Jednym z najszerzej stosowanych chemicznych środków ochrony roślin był l,l,l-tric h lo ro -2.2-bis(p- -chlorofenylo)etan (znany powszechnie jak DDT). Zo­

stał on wprowadzony do produkcji w firm ie Geigy

W s z e c h ś w i a t , t . 8 8 , n r 3i/1 9 8 7

w Bazylei w 1940 r. jako środek owadobójczy o dzia­

łaniu kontaktowym , paraliżującym system nerwowy stawonogów. Mimo że od tamtego momentu upłynęło niemal pół wieku, światowa ochrona roślin użytko­

wych znajduje się nadal, zwłaszcza po wycofaniu DDT, w stadium początkowym. Według ostatnich szacunków straty spowodowane przez „szkodniki”

i „pasożyty” w skali św iata obejm ują około 25—50%

rocznych zbiorów, co wystarczyłoby do wyżywienia ok. 800 m in osób. W Stanach Zjednoczonych mimo zużycia 100-krotnie większej ilości preparatów che­

micznych do ochrony roślin niż przed 40 laty, osiąg­

nięta popraw a jest ledwie odczuwalna, a szkody spowodowane tylko przez owady uległy podwojeniu i stanowią obecnie 15% plonów. W wielu regionach świata chemiczne zwalczanie szkodników i chorób ro­

ślin zawiodło całkowicie (m. in. w wyniku nabycia przez szkodniki odporności na stosowane przeciwko nim preparaty). Mimo to światowa produkcja prepa­

ratów chemicznych służących do ochrony roślin bije wszelkie rekordy. Środki chemiczne charakteryzują się bardzo różnorodnym wpływem na przyrodę, a ich nadużywanie lub nieum iejętne stosowanie wywołuje poważne zatrucia naturalnych lub sztucznych bioce­

noz, począwszy od gleby a skończywszy na człowieku.

Przykładem takiego stanu rzeczy może być DDT.

Związek ten podobnie jak większość insektycydów odkłada się m. in. w tkance tłuszczowej zwierząt w koncentracji 100 do 150-krotnej, zatem największe niebezpieczeństwo k ryje się w koncentracji składni­

ków toksycznych za pośrednictwem łańcucha pokar­

mowego. Nie zawsze wchodzi tu w grę spożycie pe­

stycydu czy bezpośredni z nim kontakt. Bywa on absorbowany przez inny organizm, gdzie kum uluje się nie powodując poważnych zaburzeń dzięki silnej specyficznej odporności. Lecz gdy organizm ten zo­

stanie spożyty przez inny, w rażliwy na zaw artą w w wysokiej koncentracji (nie letalnej) może powodo­

wać zmiany rakotwórcze, m utagenne i teratogenne (Wszechświat 1986, 87: 33). Związki te również z ła­

twością przenikają przez barierę krew-łożysko od­

kładając się w narządach rozwijającego się płodu

nież inne pestycydy w ykazują właściwości terato­

genne i rakotwórcze. Wśród insektycydów wymienić można pochodną kw asu karbaminowego — karbaryl, z fungicydów pochodną związków tiokarbam ylo- wych — tiram lub pochodną związków ditiokarba- minowych — nabam , a z herbicydów pochodną związ­

ków dwutiolokarbam inow ych — di-allat lub amitrol.

Mogą one powodować zmiany hematologiczne, uszko­

dzenie miąższu wątrobowego, nerek i mięśnia serco­ Powszechnie wiadomo, że zabiegi melioracyjne mo­

gą przyczynić się do istotnego wzrostu wydajności gleby i popraw y jakości uzyskiwanych plonów, nie mówiąc już o udostępnianiu dla upraw rolniczych te ­ renów zabagnionych. Zatem zaprzeczanie korzyściom jakie rolnictwo może dzięki nim osiągnąć byłoby bez­

podstawne. Jednak w praktyce bardzo często zdarza się, że melioracje są niewłaściwie wykonane i wów­

czas zamiast spodziewanych korzyści obserwuje się znaczne szkody i straty (Wszechświat 1985, 86: 183).

Przykładem takiego stanu rzeczy jest przesuszanie gleb, a w konsekwencji degradacja runi łąkowo-pa- stwiskowej, co na glebach organogenicznych prow a­

dzi do rozpylania torfów (tzw. proces murszenia) i zmiany ich w nieurodzajną pustynię. Częstym n a­

stępstwem takiego postępowania jest również zabu­

rzenie lub pogorszenie stosunków hydrologicznych nie tylko terenu objętego zabiegami melioracyjnymi, ale całego obszaru zlewni.

Również niekorzystne efekty przynieść może sztucz­

ne naw adnianie terenów, szczególnie w strefie klim a­

tu suchego. Zwiększone parowanie i transpiracja pro­

wadzą w takich przypadkach do nadm iernej koncen­

tracji w glebie niektórych soli, co w efekcie jest czę­

stą przyczyną zabagnienia tych gleb, zachwiania rów ­ nowagi m akro- i mikroelementów, a naw et sztucznie wywołanego niedoboru niektórych składników. Na­

tom iast w w arunkach europejskich regularne naw ad­

nianie runi pozbawia ją z reguły naturalnej odpor­

ności na suszę, a zatem zmniejsza jej wartość użyt­

kową.

Konsekwencją zabiegów melioracyjnych, w tym również w ycinania drzew i krzewów, jest m. in. nisz­

czenie naturalnych miejsc schronienia dla drobnych ssaków, ptaków i owadów, a także źródła pożywienia dla nich. Zmieniają się również (przez zniszczenie n a ­ turalnego zacienienia) w arunki fizyczne (zwłaszcza tem peratura) śródpolnych, wolnopłynących wód, co wpływa m. in. na rozwój larw niektórych gatunków owadów a zatem również na los odżywiających się nim i drapieżców (ryby, raki itp.).

Fermy hodowlane

Poważnym źródłem degradacji środowiska przyrod- niczego jest również duża koncentracja zwierząt ho­

dowlanych utrzym yw anych systemem bezściołowym, który charakteryzuje się ogromnym zapotrzebowaniem na wodę, a w konsekwencji odpowiadającym m u po­

mnożeniem ścieków. Wymownym tego przykładem może być chlewnia mieszcząca 36 tys. tuczników (ta­

kich w Polsce nie brakuje), która „produkuje” dzien­

nie 800 m 8 gnojowicy, lub obora na 3 tys. bukatów

„w ytw arzająca” więcej ścieków niż 30-tysięczne m ia­

sto. Największe niebezpieczeństwo kryje się jednak w niewłaściwym użytkow aniu gnojowicy.' Brak odpo­

wiedniej powierzchni i urządzeń do gromadzenia i utylizacji gnojowicy oraz duża ich awaryjność, a przede wszystkim wysokie koszty transportu zmu­

szają fermy do pozbywania się gnojowicy niezależnie od pory roku i stanu wegetacji roślin. W konse­

kwencji bardzo często koncentracja składników po­

karm owych tak zagospodarowanej gnojowicy prze­

kracza wielokrotnie zapotrzebowanie pokarmowe n a ­ wożonych przez nią roślin. Jeszcze większe niebezpie­

czeństwo kryje się w odprowadzaniu gnojowicy do wód powierzchniowych. Wynika to z faktu, że gnojo­

wica nie przechodzi ferm entacji tlenowej, a zatem

nie następuje jej samooczyszczenie. W związku z tym stanowić ona może np. źródło zakażenia zw ierząt i człowieka Salmonellą. Wpuszczona do zbiorników wodnych gnojowica natychm iast pochłania tlen, du­

sząc oddychające nim organizmy. Równocześnie w y­

czerpuje w ten sposób zdolność wody do samooczysz­

czania się, a w konsekw encji dalsze przem iany do­

konują się na drodze beztlenowej (procesy gnilne).

Ponadto gnojowica zatruw a też wody podziemne, któ­

rych tempo samooczyszczania się jest niew spółm ier­

nie wolniejsze od wód powierzchniowych.

Wraz z odchodami zwierząt w ydalane jest ok. 75%

antybiotyków podaw anych im leczniczo lub z paszą.

Dostając się do wód spływowych pastw isk i ścieków w iejskich antybiotyki stanow ią w tórne źródło ich przejm ow ania przez organizm ludzki. Spożywanie produktów (mleko, jaja, mięso) z pozostałościami an ­ tybiotyków (nie ulegają one zniszczeniu naw et w pro­

cesie pasteryzacji) może być przyczyną w zrostu od­

porności drobnoustrojów chorobotwórczych, zwiększo­

nej częstotliwości w ystępow ania alergii, a także roz­

woju grzybic.

Drogi w yjścia

Na tle przedstaw ionych faktów należy postawić pytanie, czy istnieje inna droga rozwoju rolnictw a lub czy można rozwijać produkcję rolną bez stosowania nawozów m ineralnych i chemicznych środków ochro­

ny roślin. Oczywiście ta k . Ju ż dzisiaj znane są w świe­

cie sposoby produkcji rolniczej nie zagrażające n atu ­ ralnem u środowisku przyrodniczem u. Jedną z takich form jest propagowane w wielu krajach, wysoko roz­

w iniętych gospodarczo, tzw. „rolnictwo biologiczne”,

„ro’nictwo biodynam iczne” i „rolnictwo ekologiczne”.

Czym charakteryzuje się każde z nich? Rolnictwo

„biodynamiczne” rezygnuje z chemicznie w ytworzo­

nych środków nawożenia i ochrony roślin, a koncen­

tru je się na biolog''cznych procesach zachodzących w g’ebie. W ykorzystyw ana jest tu w iedza o cyklach rozwojowych roślin, „sztuka” kom postowania, w yko­

rzystyw ania wyciągów z ziół i sproszkowanych m ine­

rałów do czynnej ochrony roślin. N atom iast rolnictwo

„ekologiczne” jest kom pilacją powyższej metody i rol­

nictw a tradycyjnego. W rolnictw ie ekologicznym zo­

stają wykorzystane m etody biologiczne (ze zrozum ie­

niem funkcjonow ania agroekosystemów) wzbogaco­

nych nowoczesną agrokulturą i wybranym i, spraw ­ dzonymi (!) pod względem oddziaływania na przy­

rodę środkam i chemicznymi, w tym zwłaszcza naw o­

zami fosforowymi i potasowymi. W arto nadmienić, że w latach ’70 w USA było 70 tys. gospodarstw „eko­

logicznych”, a we F rancji rolnictwo to obejmowało 700 tys. ha. Jak się wydaje, rolnictwo takie może być również próbą pokonania im pasu wynikającego ze sprzeczności ilości i jakości.

Inną drogą odejścia rolnictw a od chemii jest zwró­

cenie się w stronę roślin dziko rosnących (tj. takich, jakie nigdy nie były przedmiotem hodowli zmienia­

jącej ich cechy wewnętrzne), których liście, pędy, kw iatostany, bulwy lub korzenie mogłyby być spoży­

wane przez człowieka i zwierzęta. Wyniki analiz i obserwacji przekonują o znakomitym przystosowa­

niu tych roślin do swojego siedliska i o dużych w ar­

tościach odżywczych. Potwierdzeniem tego jest fakt, że dziko rosnące warzyw a zaw ierają więcej białka surowego i czystego niż w arzyw a znajdujące się w powszechnej upraw ie, a ich w artość biologiczna jest znacznie wyższa (zawartość aminokwasów egzo­

gennych jest w nich niem al identyczna jak w białku zwierzęcym). Ze wzg'ędu na mniejszą zawartość wody w arzyw a dziko rosnące zaw ierają więcej węglowo­

danów, a ponadto stw ierdza się w nich większe ilości podstawowych składników m ineralnych i w itam iny C.

Powszechnie znane są też inne sposoby wyzwalania się spod dominacji chemii. Jest to np. biologiczne zwalczanie szkodników, chorób i chwastów, upraw a gleby na obszarach górzystych bez zastosowania orki, w ykorzystanie częściowo oczyszczonych ścieków jako subwencji energetycznej, odpowiednio kierowana ho­

dowla, praca genetyczna nad nowymi odmianami, n a­

wożenie uzupełniające.

Są to oczywiście tylko niektóre z form rozwoju rol­

nictw a nie zagrażającego naturalnem u środowisku, które satysfakcjonow ałyby ekologów, zwolenników ochrony przyrody i ekonomistów, a jednocześnie po­

zwalałyby z nadzieją patrzeć na możliwość harm onij­

nego współistnienia rolnictw a z naturalnym środowi­

skiem przyrodniczym.

P i o t r I n d y k i e w i c z j e s t d o k t o r a n t e m Z a k ł a d u E k o l o g ii K r ę ­ g o w c ó w I E P A N w D z ie k a n o w ie L e ś n y m k . W a r s z a w y .

R O Ś L I N Y L E C Z N I C Z E P O L S K I C H L A S Ó W

Powiązane dokumenty