Pewien sędzia amerykański, urzędujący w Chicago, jako prezydent trybunału, który rozstrzyga spraw y rozwodowe, u- lożył na podstawie długoletniego doświad
czenia „przykazania". Celem ich jest uła- wie pożycie małżeńskie, a tem samem zmniejszyć liczbę rozwodów:
Brzmią te „przykazania" następująco:
1- Unikaj pierwszej sprzeczki m ałżeń
skiej.
2. Nie szukaj powodów do sprzeczania się z żoną (mężem).
3. W domu nie powinno być „pani"
(„pana").
4. W rozmowie unikaj wyrażenia, że -coś jest „moje", a mów zawsze „nasze".
5. Swoich tajemnic nie powierzaj przy
jaciołom.
6. Nie mieszkaj nigdy razem z teściami.
Staraj się o własne, choćby najskrom
niejsze mieszkanie.
7. Odrobina czułości takiej, w jaką ob
fitowały czasy waszego narzeczeństwa, ustrzeże was od kłótni.
S. Mąż niechaj oszczędza nerw y swej żony, pamiętając, że prowadzenie gospo
darstwa domowego, jest rzeczą ciężką i monotonną.
9. Mąż i żona powinni szanować się nawzajem, bo miłość znika wobec braku szacunku.
10. Trzeba zaasekurować swój dom za
pomocą miłości i starać się mieć jak naj
więcej dzieci.
Prasa amerykańska przedrukowała te
„przykazania", zaopatrując je komenta
rzami, że są to maksymy dobrze i od- dawna znane, jednak nie praktykowane w życiu, szczególniej przez kobiety ame
rykańskie, więcej niż mężczyźni skłonne do zrywania „więzów" małżeńskich za
pomocą rozwodów.
W szkole.
Nauczyciel: No uważajcie (Wo.itJek) Pepik. Z przodu mam północ, z lewej strony zachód, z: prawej wschód. Cóż będzie z tyłu?
Pepik: Kiej mnie w styd rzeknąć.
Zagadka.
Który święty ma dwie dusze, dwa no
sy, czworo oczu, cztery nogi i cztery rece?
O młodzież.
83
Biada społeczeństwu, które zaniedbuje młodzież i nie stara się jej wychować na pożytecznych i zdrowych obywateli. P ra wda to odwieczna, niezmierna, dajaca sie obliczyć matematycznie. Prawda, z k tó rej konsekwentnie i bez omyłki można wyciągnąć pewne i niezawodne wnioski.
A jednak w praktyce prawda ta jest nie
raz zapomniana, dla większości niezrozu
miała i obojętna.
W prawdzie od czasu do czasu w pra
sie lub na zebraniach, częściej w pry
watnych rozmowach, podniesie się głos, aby coś zrobić w tej sprawie. Ba! — n a
wet zakłada się ochronki, stowarzyszenia, kongregacje dla młodzieży, ale wszystko to dobre chęci, słomiane wysiłki, które jak błędne ogniki, palą się czasem rok, dwa, a potem powoli gasną i giną zupeł
nie. W niejednej z naszych wiosek i miast
„T a n ie c g ó ra li1' w y k o n an y p rz e z K o n g reg ację iry s z ta c k ą n a „ D o ż y n k a c h 1* u rządzonych d n ia 19. sie rp n ia
założono związek młodzieży czy kongre
gację — odczuwając potrzebę konieczną tegoż, zapisano dużo członków, urządza
no zgromadzenia, przedstawienia, huczne zabawy i t. p., ale to tylko chwilę a dziś już o stowarzyszeniu nikt nie wie, bo nic nie robią, śpią, niema ich.
A dlaczego? Czy ochronek nie potrze
ba, bo dziecko pod opieką matki zdała od wpływów obcych ma zabezpieczony
roz-1923 w e F ry sz ta c ie .
1 wój cielesny i duchowy? Czy zajęcie dzieci poza nauką w szkole pod dozorem wychowawcy, czy to gimnastyką, czy przechadzką, czy to pracą lekką w ogro
dzie, nie wpływa dodatnio na wychowa
nie dziecka? Czy zrzeszenie młodzieży pozaszkolnej w stowarzyszeniach lub \V kongregacyach, nie przyczenia się do wyrobienia charakteru, kształcenia ducha i utrzymania w niewinności, aby dusze i
K 6*
Giupal górali z „Dożynek", urządzonych dnia 19. sierpnia 1923 we Frysztacie-niają na naszej młodzieży, a chętnym
pracę nad nią ogromnie utrudniają, t o . . . rodzice sami. Kiedy dzisiejsze stosunki gospodarcze nieraz i matkę zmuszają do zarobkowania i całodziennego opuszcze
nia domu, cóż robi ona z dziećmi? Komu ich daje pod opiekę? Każdy z nas, idąc drogą przez wieś czy miasto, widział, ile to opuszczonych, zaniedbanych, „iiduda- nych“ maleństw biega po ulicy, bawi się w pfochu ulicznym i wpada nieraz w opu
szczeniu swoim pod koła wozu czy samo
chodu. A łatwa przecież na to rada: od
dać je do ochronki, gdzie przez cały dzień pozostają pod opieką wychowawczyni.
Podobnie ma się z dziećmi, uczęszczają- cemi do szkoły. W domu bez zajęcia i dozoru, kiedyż ojciec i matka na zarobek poszli, dziecko w ałęsa się po ulicach, ob
cuje z złemi i uczy się od nich złego,, chociażby można i temu zapobiedz w ten sposób, że dzieci w chwilach wolnych od nauki zbierałyby się pod przewodnie-- twem może nauczyciela do wspólnych'.
serca tych młodych istnień nie zmarno
wały się i nie spaczyły, ale wychowane stanęły na wyżynie zadań człowieczych i stały się pożytecznymi członkami spo
łeczeństwa?
Bynajmniej! Kiedy trucizna ulicy i nę
dza moralna i m ateryalna sączy się w duszę i w serca naszej młodzieży, zapiera się przekonań narodowych i religijnych naszych przodków, co hańbą jest najwię
kszą dla nas, patrzą jedni na to obojętnie miasto zabrać się żwawo do pracy w y
chowawczej nad naszą młodzieżą polską, bo to dla niego żaden rentowny interes lecz tylko fatyga lub też może ktoś z wybranych dziesięciu tysięcy na niego krzywo patrzył, widząc go wśród naszej młodzieży pracującego: „Nie mieliby na mnie dobrego oka!“ Żniwo obfite, lecz robotników mało. Mamy młodzież pol
ska, a nie troszczym y się o nią. Gdzie
indziej nawet płacą za każde dziecko, a nie mają ich.
Inn’, którzy straszliwy grzech
pOpeł-ćwiczeń gimnastycznych, przechadzek lub też do pracy w ogrodzie koło drzewek i warzyw, lub też w ten sposób, że dziecko takie daje się, nie mając dla niego we własnym domu zajęcia, do porządnego domu do pasania bydła w godzinach poza szkolnych, gdzie będą mieli nad niem pieczę i staranie.
Wrogiem młodzieży pozaszkolnej to znowu rodzice i to z powodu braku zro zumienia dla sprawy stowarzyszenia mło
dzieży.
— Hm! — powiada pewna matka — córka moja nie należy do stowarzyszenia a jest porządna, a od sąsiada Hanka tam chodziła i chodziła, aż nazbierała na Be- tleem. Zresztą jest w różańcu zapisana, to jej to starczy, wszędzie być nie można.
Na to możnaby jej odpowiedzieć nastęr pującym przykładem:
Pewien ojciec, troscząc się ogromnie o swoje dwie córki, nosił je jedną w ko
szu na plecach, drugą w koszu na pier
siach. Zapytany za której niewinność
rę-,Ż n iw iarz e". Ć w iczen ia k o są , w y k o n an e n a „D o ży n k ach ‘ w e F ry sz ta c ie d n ia 19. sie rp n ia 1923.
czy, powiada tylko za tą z przodu. A więc chociażby kierownik stowarzyszenia członka i w koszu na ramieniu nosił, je- żeli przychodzi ten do stowarzyszenia ze ziemi zamiarami, to go nie ustrzeże.
Rodzice powinni sami zachęcać synów i córki swoje do wstępowania do Sto w., przybywać na zebrania, wykłady, nabo
żeństwa i występy, jakie oni urządzają, a dziecko widząc tam rodziców, będzie wszelkich sił dokładało, aby okazać się godnym członkiem stowarzyszenia.
"Że stowarzyszenia odpowiednio prowa
dzone i celowo dodatnio wpływają na wychowanie syna lub córki, udowadniać chyba nie potrzeba. Członkowie, zachęceni dobrym przykładem innych, i dyscypliną, hartują wolę, wyrabiają charakter, usa
modzielniając się, wychowują się na spo
legliwych, moralnych obywateli społe
czeństwa.
By stowarzyszenie do celu prowadziło, musi się w prowadzeniu przestrzegać — obok życia religijnego — zasady energi
cznej dyscypliny. Jeden rozkazuje, a wszyscy go słuchają. Uczyć ich cenić oświatę, budzić zdrowe poczucie godno
ści, stać na zasadzie, aby nie wyciągać ręki po wsparcia i podarki, bo to odbiera hart woli, samodzielności i samozaradności.
W każdem stowarzyszeniu ważnym działem pracy są ćwiczenia gimnastyczne.
P rzy dobrej chęci da się, jak załączone obrazki pokazują, wiele- osięgnąć i przy
nosi niejedną korzyść członkom, jak gięt
kość członków ciała, zgrabność w obej
towarzyskich przyczynia się w znacznej mierze teatr amatorski, dokładnie wyćwi
czony, co też i wielką zachętę dla mło
dych stanowi, bo też to dla nich niby od
znaczenie i nagroda, iż mogą zdolności i pilność swoją pokazać na scenie.
Budzić powinno stowarzyszenie u no
wych członków zamiłowanie do książki i gazety, a więc winno posiadać chociażby małą bibliotekę a każdy członek gazetkę.
Ażeby w stowarzyszeniu pracę uroz
maicić i w ładzie i w porządku ją pro
ściu towarzyskiem, a przedewszystkiern wpływa dodatnio na cały organizm chło
paka czy dziewczyny.
Znakomitym łącznikiem i zachęcającym do nowej pracy, to śpiew, chociażby tylko jednogłosowy. Jak mile słuchaliśmy czte
rogłosowego śpiewu połączonych chórów kongregacyjnych z Frysztatu i Karwiny na nabożeństwie z okazyi zjazdu katolic
kiego dnia 8. lipca 1923 r. w Cieszynie Czeskim.
Do wyrobienia poczucia piękna i form
wadzić, należy w łonie tworzyć szereg kółek, n. p.: kółko śpiewackie, kółko amatorskie, kółko sportowe, kółko anty- alkoholików, kółko niepalących i t. p.
Praca nad wychowaniem naszej rnło dzieży polskiej, tak ogromnie konie
czna, tak poparta ze strony rodziców i żywo prowadzona przez ludzi dobrej woli, doprowadzi do celu.
W szystko co w naszych siłach, mło
dzieży poświęćmy, a przyszłość naszą będzie.