• Nie Znaleziono Wyników

\ ' * I ,

Z a w s z e bowiem sprawami króleftwa zabawny, Którego t r z y m a pieczęć , urząd pracą sławny.

B y ś mu w z ł y czas t r a f i w s z y , wrięc się nie p r z y ­ k r z y ł a ,

Starać nam sie ob oy gu trzeba, x i ą ź k o m i ł a :

L e c z gdy iuź ftaniesz przed n i m , n a c h y l i w s z y

g ł o w ę , 1

Teini s ł o w y do niego, tw o ię zaczniesz mowę.*

„ O t y ! c h w a ło Bilkupow, m e i u z n a k o m i t y , C o dziś sam godnie twoie p^aftuiesz z a s z c z y t y , Od r y m o tw o r c y z gminu w t w ó y dom o k a z a ł y

Wchodzę i to dopełniam, co z l e c i ł Pan mały.

Naprzód cię kazał u c z c i ć , t w ó y powrót o g ł o s i ć , A potem w sw o le y sprawie t w e y dobroci prosić.

Przymuszona w y ś ć muszę na widok p u b l i c z n y ,

Niech p r z y t w o i e y pomocy przebede tłum liczny:

W esp r z y y mnie twem imieniem, zaszczyć twoim wzpledem ,

w / w *

i pozw ól sie umieścić m iędzy sług t w y c h rzędem.

N i e odmów t w e g o herbu, abym miała znamię,

Zem t w ó i a , zc się s z c z y c ą c t w a s ł u ż b a , nie kłamie.W

B o bez t e g o z a s z c z y t u nie uydę pogardy ,

W t y c h łachmanach na drodze zdepcze mnie gmir\

hardy.

W s zak że lud p o s p o lity za przesądem l e c i , T e g o t y l k o sza n u ie, na kim szata świeci.

Jużto p od ły dziś c z ł o w ie k ,c o nie ślni się w z ł o c i e , P o d ł y , co nie w j e d w a b i u , lecz w szorftkim

ka-miocie. ,

Czarne na mnie s u k m a n y , czan^e lice moie * T e jednak Hanu mego w ła śc iw e sa ftroie*

200 Literatura

Krom c h o r ó b , i ę k ó w , płaczu , nie masz nic w t y m r y m i e ,

I dlatego t e ż sobie w zięłam Trenów imie.

P o z w ó l wiec , niech t w ó y C i o ł e k na mnie czer»

w i e n i e i e ,

T a k okazalszą poftać na siebie p r z y w d z i e j ę ,

N ie iuż w oczach pospolftwa sądzących z pozoru, M o ż e do Królów naszych przecisnę s i ę . d w o r u ,

Pod których panowaniem t w ó y buhay,wodz trzody, N i e c h długo broni o w ie c sarmackich od szkody.,,

C o g d y (kończysz x i ą ż e c z k o , odtąd próżna smutku ,

B ą d ź p e w n a , że tw a prośba nie uchybi i k u t k u : P o z w o l i , poda r ę k ę , od dumy daleki ,

I przytuli pod Ikrzydłem sw e y możney opieki.

T a k dobrze na.świat wyydziesz, znaydziesz w z g l ę ­ d y wszędzie ,

T a k cię z (Polaków każdy chętnie c z y t a ć będzie.

L e c z na iakim cię kolwiek ftopniu los utrzyma, N i e c h cię wielkie o sobie zdanie nie nadyma:

A n i przeto bierz na k i e ł ; ten n igd y nie b ł ą d z i , K t o fkromnie o s w y c h rzeczach i o sobie sądzi.

W y z n a y b ł ę d y , któremi ieśliś nie z a t a r t a ,

P rze c ie rzadko ieft która od nich wolna karta.

A t o nie dziw ; g d y b o w i e m , co niesiesz, pisałem, I t k l i w e narzekania z e łzami mieszałem ;

Zamiaft Muz mi przytomnych,śmierć wybladła ftała 1 swoią czarną ręką pióro kierowała.

N a d t o , ieśli c z y te ln ik w z g lą d ma nad N a z o n e m , Z e swoię nędzę słabszym opłakuie tonem ;

Mn i e też równie w y b a c z y , bo g d y to n u c i ł e m ,

N ie w y g n a ń c e m , le c z prawie Ikrzepłym trupem byłem.

F O E Z Y A , s o s

B Ą V K A

i ' . V / * ■ ' - 1

P r z

y i a c i e l c .

# I * « ' W

Z a i c z e k ieden m ł o d y , Korzyftaiac z swobody ,

Fsusł s ‘i£ traw ką , z i ó ł k a m i , w polu i ogrodzie , Z każdym w zgodzie.

A i e b y ł bardzo g r z e c z n y , roskoszny i m ity , Bardzo go tam zw ie rz ę ta lubiły.

I on t e z u ż y w a ią c \rszyftkiego z weselem , W s z y ftk ic h b y ł przyiacielem.

R a z g d y w y s z e d ł w ś w i t a n i u , i buiał po łące , S ł y s z y przerażaiące

lesie, A g d y się c o r a z a ^ l i ź a ł ó w hałas , wrzaik srogi ,

Z ąiąc w nogi.

S p o y r z y się po z a s i e b i e , aż dwa psy i ftrzelce.

S t r w o ż o n wielce,

P rze c ie ż w y p a d ł na d r o g ę , od psów się o d d a lił.

S p o t k a ł k o n i a , prosi g o , iżby się u ż a l i ł ,

W e ź mnie na grzbiet i unieś—-koń na to: nie mogę, A l e od innych pewną będziesz miał za ło g ę .

J ak o ż w ó ł się nadarzył —- ratuy przyiacielu ; W ó ł na t o : takich iak ia zapewne nie wielu

Z n a y d z i e s z , ałe poc^ekay i u k r y y się w trawie „ J a ło w ic a mnie c z e k a , nie dłu go zabawię.

A tymczasem masz k o z ł a , c o ci dopomoże.

K o z i e ł : ź a l mi cię nieboże ,

A l e ci grzbietu nie dam, t w a r d y , nie dogadai p O t o wełniafta o w c a niedaleko c h o d z i ,

B ędzie ci miękko siedzieć — owca, rzecze s Ja nie przeczę *

G ł o s y trąb, psów szczejcania, trzafk wielki po S ta n ą ł — słucha -- dziwuie sie —^ 'j /

to

A l e choć cię uniosę pomiędzy manowce, P s y d o g o n ią , i zjedzą zaiąca i o w c ę ;

U day się do cielęcia , które sie Cu pasie ; Jak ia ciebie mam w zią ć na sie ?

Kiedy ftarsi nie w z i ę l i , cielę na to r z e k ł o , I uciekło.

G d y więc wszyftkie sposoby ratunku u p a d ł y , Wśród serdecznych przyiaciół psy zaiąca zjadły.

\ I g n a c y K r a s i c k i .

202 * T e a t r .

T E A T R.

D zieła Francuskie reprezentowane na Teatrze lVars%OM'fkim. — C yd albo R o d e r yg Traiedya

Kornela.

. ^ b i e c a i . a Antrepryza Teatru dawać na scenie Pollkiey przednieysze dzieła wielkich t r a g i ­ c zn y c h Poetów francuzkich. Jakoż widzieliśmy Alzijrę i Semiramidę W o l t e r a , Ifigenia Rassyna, 'Ci/da Kornela , 1 i ź y i ą c e g o dziś icszcze znakomi­

t e g o pisarza D u cis T raied yą Othello , przerobio­

ną ze sławnego angielfkiego P o e t y Szekspira. Ja- kieżkolw iek b y ł o dotąd powątpiewanie , o którem w pierwszym.Numerze Pamiętnika wspomnieliśmy , te naypiekriieypźe gieniuszu dzieła nie znaydą godnego siebie od publiczności p r z y i ę G i a ; odtąd takowa opiniia zupełnie udać powinna: bo dzie­

ł a t e , z w ła s z c z a które dobrze b y ł y w naszym

ie-£*) Nadesłane Po ftrzeźenia nad stanem Teatru Pol- jk ie g o , przez iednego Obywatela % Prowin­

c j i , iv naśłepuiącynt Num erze umieściemij

-C y d .

z y k u oddane , i liczn ych ś c ią g n ę ły spektatorów , i nie t y l k o z u c z u c i e m , ale można powiedzieć,,

z entuzyazmem b y ł y przyjęte. T a k f t cecha p r a w d z iw e y piękności , ze wszyftkim się podoba,

w s z y f t k i c h uynauie i porywa. G d zie szacunek dzieła od delikatności m y ś l i , zręczności obrotów, od subtelności intrygi z a w i s ł ; takiego gatunku z a l e t y m o g ą , c z ę f t o w y ś l i z n ą ć się przed mniey wprawione mi o c z y m a , i t y l k o ich same oswoione ze sztuką u m y s ł y doftrzedz potrafią. Przeciwnie piękności o g ó l n e , pochodzące z w ielkości sen­

t y m e n t ó w , łub w ygórowania myśli, sa dla w s z y f t ­ kich. Nie są o k re ś lo n e , ani l ę z y k i e m , ani kra­

jem , ani w i e k i e m , ani narodem : bo we w s z y f t k i c h ię z y k a c h m ogą bydź wydane ; we wszyftkich w i e ­ kach , k r a ia c h , n aro d ach , podobać sie będą.

W t e g o gatunku piękności , obfitui-ace dzieła grane b y ł y w t y m roku. Prawda , że okoliczności nie p o z w o l i ł y antrepryzie dadź ich w imieniu swo- iem : ale dobrowolna ofiara ludzi z talentami z j e - dney , z d fugiey ftrony chwalebna gorliwość akto­

rów , ch cą cy ch pięknemi sztukami na sw ó y bene- jice granemi , zabawić p u b lic z n o ś ć , to nam p r a w ­

dziwie wielkie ukontentowanie sprawiły.

Nie maiąc przed oczym a tłumaczeń Sem ira­

mi dy , I jig e n ii, Gastona i B a y a r d a , nie iefteśmy w ftanie pow iedzieć, z jakim fkutkiem te prace wykonane b v ł y . T e g o zataić nie możemy , iż prze­

kładanie dzieł p oe tyczn ych prozą na nasz ięzyk , cała im moc odbiera. T e nawet sztuki , które

W , 1

l e p ie y nad inne prozą oddane b y ł y , nierównie- b y się lepiey w y d a ł y , g d y b y ie pięknym w ie r ­ szem przełożono, W i e m y , że takowe

tłumu-20 4

T e a t r.

' \ - ' - *. *

czenie w i ę c e y pracy i innego gatunku talentu w y ­ c i ą g a : ale lepiey i e f t , nie tykać dziel w i e l k i c h , niżeli ie psu ć, lub osłabiać. Z pracą t y l k o i ta ­ lentem można p r z y y ś ć do dolkonatości. Do tego d z i e ł a , oryginalnie wierszem p i s a n e , iuż maią ftyl i z w r o t y , które t y l k o poezy i p r z y f t o i a , t a k

iak proza ma s w o i e , których unika poezya. Jak­

że wiec takie dzieła tłumaczone p r o z ą , mogą się dobrze w y d a ć , z w ła s z c z a w j ę z y k u , w którym tak w y r a ź n y ieft p r z e d z i a ł , między d y le m wier­

sza i ftylem p r o z y ? Jaka chwała dla piszącego że prędko zrob i? Jaki p o ż y t e k , lub jakie ukon­

tentowanie może przynieść \publiczności, rzecz miernie lub nieprzyzwoicie wykonana? Nie mo­

gąc chwalić dzieł p o e t y c k i c h , choć nie z ł ą pro­

z ą p r z e ł o ż o n y c h , cóż mówić o z ł y c h i niezgra­

bnych tłumaczeniach? S z k o ła M ieszczan Korne- d y a , Am elia coś nakształt d r a m a tu , i t. d. p rze­

kładane iak słyszałem prędko, lubo nie wiem od k o g o , ileż nie maią błędów przeciw o y c z y f t e y m o w ie? ll a ufterkami nie r aż a czuiacearo własnośćW O U O dobrego ftylu s łu c h a c z a ? D zię k i- g o rliw e m u t ł u ­ maczowi A L zyry: z b o g a c ił Teatr Polfki bardzo p ię ­ knem przełożeniem Cyda. Ponieważ ze w s z y f t - kich d z i e ł , które b y ł y grane na T e a t r z e , to sie

naylepiey udało ; warta ieft rzecz , abyśmy się nad nim cokolwiek obszerniey zaftarowili.

Epo! a c h w a ł y Teatru Francuskiego zaczyn a się od

Cyda

Kornela. D z i e ł o t o , tak wielki en^

tuzyuzm we Francyi w z b u d z i ł o , iż g d y chciano iaką piękną rzecz o z n a c z y ć , mówiono :

to ie sip ię ­

kne iak Cyd.

Osnowa sztuki naftępuiąca.

Powiązane dokumenty