nie woła
K
oło potężnego kościoła św. Jacka spotykam starszego mężczyznę, śpieszy się.- Czy to Rozbark? - pytam.
- Nie, to centrum Bytomia - odpowia
da pewnie. - Ktoś pana zmylił. Ale dla pewności zatrzymuję kolejnego prze
chodnia, uprzejmego emeryta z siatką za
kupów.
- Ależ owszem panie, to Rozbark - tłu
maczy.
- Na pewno? - dociekam.
- Przecież mieszkam tu od urodzenia - irytuje się emeryt.
- Słyszy pan? - zakrzykuję do pierw
szego. - To jednak na pewno Rozbark!
Pierwszy facet zwalnia kroku.
- Nie wiedziałem - dziwi się. - Choć tyle lat tu mieszkam.
T —1 _ już w poprzednim numerze „Ka- J dJvtolika” pisaliśmy, że odbędą się w niedzielę Starozapustną 13. lutego wybory do miejskiej Rady w Bytomiu.
Nowe wybory odbyć się muszą dlatego, że gmina Rozbark została na mocy uchwały sejmu i rozporządzenia rządu pruskiego, począwszy od 1. Stycz
nia 1927 ostatecznie na stale przyłączo
na do Bytomia i odtąd obydwie gminy pod wspólną nazwą miasto Wielki Bytom na zewnątrz występować będą. Wielki Bytom liczy obecnie 89 tysięcy 672 mieszkańców.
[„Katolik”, 15 stycznia 1927, R. 60, nr 7]
Tak to właśnie jest z tym Rozbarkiem.
Niby jest, a nie wszyscy wiedzą gdzie. To znaczy, gdzie właściwie jest ta granica między centrum Bytomia, a Rozbarkiem.
Nawet tutejsi się w tym wszystkim gubią.
- Trzeba do geodezji uderzyć, mają sta
re mapy, powinni wiedzieć - odpowiada
ją zgodnie. Generalnie są dwie szkoły na temat jej przebiegu. Jedni twierdzą, że granica idzie ulicą Matejki, drudzy, że ul.
Korfantego - czyli że jest mniej lub bar
dziej oddalona od kościoła św. Jacka.
Znaczy to tyle, że Rozbark się już z tym Bytomiem mocno zrósł - choć na
dal jest specyficzny - i dzieli jego dole i niedole zresztą. I te związane z bezro
bociem. Bo kopalnia żywicielka, Rozbark, nie fedruje (więc z czego ci ludzie mają żyć? Jaką tu mają przyszłość?). I ze szkodami górniczymi, które też tą dziel
nicę nawiedzają. (- Najlepiej, najprościej to byłoby chyba wszystko wyburzyć, jak w tym Karbiu, i postawić nowe - sły
szę). I z patologiami, bo skoro nie ma pra
cy, to ludzie piją, kradną i chodzą na sza
ber. Czy jest bezpiecznie? Czasem strach na ulicę wyjść po zmroku.
„Granica między Polską a Niemcami wyznaczona u schyłku 1921 roku pozo
stawiła po stronie polskiej Czarny Las [Hutę Pokój], która od 1891 roku stano
wiła obszar miejski Bytomia. W tej sytu
acji włączenie [w 1927 r.] Rozbarku o powierzchni 1065 ha, a więc prawie
M ałgorzata i G inter Sprotowie opowiadają o starym R ozbarku
dwukrotnie większej od utraconej, było dla Bytomia wyjątkowo korzystne, bo je
go tereny w odróżnieniu od czamolaskich, graniczyły z miastem i od dziesięcioleci pozostawały z nim w ścisłych stosunkach ekonomiczno-społecznych. Odtąd miasto liczyło 2798 ha, a potencjał gospodarczy [przemysł wydobywczy] prezentowany przez przyłączony Rozbark utrwalał jego wysoką pozycję w regionie”.
[Jan Drabina, „Historia Bytomia 1245- 2000”, Bytom 2000]
Neoromański, kamienny kościół jest za
mknięty, okrążam go. Robotnicy kładą kostkę. Wykopki. Zupełnie jak sto lat te
mu, kiedy kościół wznosili w środku osa
dy. - Tu park różańcowy ma być - wyja
śnia mi emeryt. - Za pieniądze unijne.
Nasz proboszcz je zdobył.
W południe ma być ślub, może zajrzę do środka.
„Nowa dzielnica zamieszkiwana była w tamtym roku przez przeszło 26 tysię
cy osób. Posiadała siedem szkół, w tym
jedną typu zawodowego, o łącznej licz
bie 80 klas, oraz jeden okazały kościół św.
Jacka wzniesiony w 1908 roku. [...] Je
go przyłączenie do miasta zmieniło nie
co układy narodowościowe w Bytomiu.
Podczas spisu ludności w 1910 roku na ogólną liczbę 20 435 mieszkańców Roz
barku 13 402 uznało język polski za oj
czysty, a w wyborach samorządowych w listopadzie 1919 roku na 6576 upraw
nionych do głosowania - 4498 wskaza
ło na polską listę. Dwa lata później, pod
czas plebiscytu, za Polską opowiedziało się 56 procent ogółu. To nie przypadek, że właśnie tutaj tętnił życiem Dom Pol
ski »UL«, że dynamicznie rozwijały się Gniazda »Sokoła«, chór »Halka« i inne organizacje skupiające miejscowych Po
laków.”
[Jan Drabina, „Historia Bytomia 1245- 2000”, Bytom 2000]
Ale w południe świątynia też jest za
mknięta. Spóźniłem się chyba. Robotni
cy mówią, że para młoda wchodziła
do środka z pół godziny temu. Ale wszystkie drzwi są zamknięte. I te głów
ne, i te boczne - a jest ich trochę. I nie do wszystkich można dojść. Na parafię, do księdza, musiałby pan uderzyć - mó
wią mi robotnicy.
Czemu taki kościół nie jest otwarty?
„Parafia św. Jacka otrzymała po
nad 10,5 min zł. dofinansowania ze środ
ków unijnych na utworzenie nowoczesne
go centrum rekreacyjnego, edukacyjnego i kulturalnego w Rozbarku. Projekt para
fii został bardzo wysoko oceniony, zajmu
jąc trzecie miejsce w województwie.
W jego założeniach jest także budowa wielofunkcyjnego obiektu sceny plenero
wej oraz pawilonu warsztatów muzycz- no-teatralnych. Rewitalizacji zostanie poddany obszar o powierzchni 4,5 hek
tarów. Całkowity koszt inwestycji to prawie 12,5 min zł”.
[www.gzm.org.pl]
- Nasz proboszcz to aktywny organi
zator, przedsiębiorczy człowiek - podkre
ślają państwo Sprotowie z Rozbarku, u których goszczę. Pani Małgorzata za
chwala: - 1 pieniądze z unii zdobył, nasz kościół dzięlci temu pięknieje. Tak bardzo chciałby przywrócić dawną świetność tej dzielnicy. Tylko, że ta świetność wyma
ga też finansów, a w tej chwili miasto nie
wiele tu daje. Rozbark jest jedną z najbar
dziej zaniedbanych i opuszczonych dzielnic Bytomia. Zapomnianych.
Zapomnianych, bo oprócz tego, że się domy rozbiera, to w zasadzie nic nowe
go się nie buduje. Te wieżowce, które tu są, postawiono w latach sześćdziesiątych.
A poza tym nic nowego nie przybywa.
Domy się rozbiera, a nie buduje.
Ginter Sprot: - Niektóre domy się mo
dernizuje, jeżeli zostali tu jeszcze jacyś właściciele, którzy nie wyjechali. Przywra
cają jakiś tam blask tym budynkom...
Małgorzata: - O blasku to już właści
wie mówić nie można. To są działania, że
by to jeszcze jakoś utrzymać.
Ginter: - Bo większość budynków to przeszło sto lat ma, prawda... Nasza ka
mienica ma coś koło 115.
Można to zauważyć przechadzając się Witczaka. Naprzeciw kościoła stoją rusz
towania i mimo soboty wre praca. Ala za
raz obok, sąsiedni budynek, to rudera, któ
ra ledwo stoi. Obok niej kolejna kamienica, w której okna ledwo się mieszczą, a tynk odpada.
Małgorzata: - Nikt o Rozbark nie wal
czy. Nie wiem, czy są jacyś radni, którzy cokolwiek dla nas, tu żyjących, zrobili.
Ginter [kiedy porównuję Rozbark z Karbiem]: - W zasadzie i tam, i tu się nic nie budowało, a wyburzało w ostat
nich latach.
Małgorzata: - Wyburzyć, to zawsze jest najprościej. Wyburzyć stare, walące się ru- dery i postawić nowe. A może by wyko- nać jakąś rekonstrukcję tych wyburza- nych, starych kamienic, by zachować dawny charakter Rozbarku. Może tak trze
ba postąpić, zamiast stawiać na ich miej
scu bloki.
Strzelanina nocna
P
rzemytnictwo na granicy w odcin- ku Łagiewniki - Zgorzelec - Bytom - Rozbark odżyło i nabrało w ostat
nim czasie jakiegoś rozmachu. Prze
mytnicy stawiają na jedną kartę życie swoje i powodzenie. Albo zysk, albo w pysk..., a choćby i kulką karabinową.
W nocy z piątku na sobotę, słychać było na całem wymienionem pograniczu gęste strzały ostrymi nabojami - to straż granicz
na biła za uchodzącymi przemytnikami.”
[„Katolik”, 4 czerwca 1927, R. 60, nr 67]
Pani Małgorzata, kiedy pytam o rozbar- skie pieśniczki: - Nie, w Rozbarku, nie ma zespołu śpiewaczego, takiego świec
kiego. Ale na parafii mamy i orkiestrę, i chór, i zespoły. Młodzież jakby się garnęła, to całe dnie mogła by tam spę
dzać. Tyle mają zajęć, i to dzięki nasze
mu proboszczowi Paluchowi, to bardzo zajęty człowiek i pewno ciężko będzie pa
nu od niego uzyskać wywiad. Tylko dzięki parafii ta nasza kultura się rozwi
ja. Księdzu na tym bardzo zależy. Przy
chodzimy na święta kościelne w rozbar- skich strojach, o tu są fotografie...
Z Rozbarku, z reszpektem, ma wzory Strojów cały Śląsk Górny. Z tego
Rozbarku słynie, Że chłopcy ja k rycerze, strojne
gospodynie.
Bo wieźmijmyż no chłopa: Kania ze wstęgami, Suknie ciemno-niebieska długa
a z frędzlami U rękawów, kołnierza, i z przodu
kieszeni;
But wysoki, w nim spodnie ze skórki jełeniej;
A niewiasty w trzewiczkach z długiemi korkami.
W sukni ciężkiej fałdzistej, z przodu z fartuchami Ziełonego jedwabiu, gorset lamowany;
Szal bieluśki, o kibić najzgrabniej rzucany, A u szyi korale niezmiernej wartości:
Zaiste Rozbarczanka równa się Jejmości.
[ksiądz Norbert Bonczyk żyjący w la
tach 1837-93, proboszcz bytomskiej pa
rafii NMP, w poemacie „Stary kościół miechowski”]
Małgorzata Sprot: - Mało kto ma oryginalny strój rozbarski, bo nawet te zamówione przez naszego proboszcza nie są „czystym” strojem rozbarskim. Nie sądzę, by taki posiadał jeszcze ktokol
wiek w Rozbarku, nawet muzeum. To już są takie „podróbki”. Wszystkie oryginal
ne elementy stroju rozbarskiego albo się już zatraciły albo zostały zmienione.
Po mojej babci mam rozbarską purpur- kę, korale, czepiec, tchórzówkę z męskie
go stroju, część zimowego nakrycia głowy. Te stroje już nie są kompletne. Je
dynie na ulicy Musiolika mieszka jesz
cze pan, który posiada kompletny strój,
ale męski. A kobiece stroje zmieniły swój wygląd.
- Dziewczyny na przykład chodzą w ta
kich wiankach, tego na Rozbarku nie było.
Tego nigdy nie miał strój rozbarski. Nawet jak dziewczyna wychodziła za mąż, to mia
ła wieniec mirtowy, ale nigdy nie miała wianka. Do czepca przyczepiało się jej szpil
kami gałązeczki mirtu bądź bukszpanu, a zajmowały się tym specjalnie do tego przy
gotowane kobiety. I codziennie tak ubiera
no dziewczyny na trwającą tydzień proce
sję Bożego Ciała. Kilka domów dalej była taka pani, która potrafiła upiąć wstążki i wią
zanki bukszpanu i mirtu. Mężatki chodzi
ły w purpurkach. A matrony w czepcach, czyli „budach”, z wstążkami.
A korale były zakończone krzyży
kiem...
Krwawa bójka
R
ozbark pow. bytomski. Onegdaj wywiązała się w jednej z tutejszych oberż wielka bijatyka. Starszy kelner Herman Urbasik został tak bardzo obity, że musiano go przewieźć do miejskiej lecznicy w Bytomiu. Sprawcy bójki bę
dą odpowiadać przed sądem.
[„Katolik”, 30 marca 1926, R. 59, nr 38]
Na stole pojawia się ponad stuletnie zdjęcie. Grupowe, w strojach rozbar- skich. Jego reprodukcję zamieszczono w kalendarzu. Zostało też wykorzystane w albumie o rodzinie śląskiej w dawnej fotografii i uznane za jedno z najpiękniej
szych śląskich zdjęć rodzinnych - a wła
ściwie - wielopokoleniowych.
- Wykonane zostało przed tą oficy
ną - wskazuje na budynek za oknem pa
ni Małgorzata. Tam się wychowali moi przodkowie. Mieli jedenaście dzieci. Szu
kamy -je s t ojciec pani Małgosi, Wincen
ty, jako jeszcze mały chłopak. - A tu są moi dziadkowie Jadwiga i Jan, kiedyś Jo- hann - wskazuje. Ale uroczystą fotografię wykonano z okazji złotych godów pra
dziadków pani Małgorzaty, Jakuba i Ewy Tokarzów. Równo 110 lat temu.
110 lat później, po wykonaniu w 1902 rodzinnej fotografii Jakuba i Ewy Toka
rzów, oglądam ich potomków na grupo
wej fotografii przed kościołem św. Jacka.
Wszyscy w dostojnych, bogatych strojach rozbarskich. Przyszli w nich specjalnie na wielkanocne święcenie potraw. A więc tradycja nie zaginęła.
Następne ujęcia są owocem sesji foto
graficznej prezentującej moich rozmów
ców w strojach rozbarskich, w efektow
nych mieszczańskich wnętrzach.
- Wykonano u pana Piotra Mankiewi- cza w Muzeum Chleba w Radzionko
wie - wyjaśniają Sprotowie - któremu bardzo zależy, by rozbarski strój i trady
cję ocalić. Uwiecznił nas na specjalnie wydanych kalendarzach.
Z kolei pani Izabela Kinel z Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu zachwyciła się zbiorem rodzinnych fotografii pani Mał
gosi i zamierza je wykorzystać w książ
ce. Niektóre z nich były wystawiane w bytomskiej „Agorze”, handlowej gale
Zasądzony za sprzeniewierzenie
przeszedł się pan ulicą Musiolika, Sale
zjanów, tam jest wiele budynków ponisz
czonych.
Ginter: - Wszystko się wymieszało, du
żo ludzi powyjeżdżało za chlebem.
Pani Małgorzata: - Pierwszeństwo w zasiedlaniu prywatnych kamienic, mi
mo wpisanej własności w księgach wie
czystych, miało przez lata, za komuny, miasto i to ono decydowało przez lata, kto w nich mieszkał. Jakżeśmy się pobrali, musieliśmy pójść na spółdzielcze miesz
kanie, bo nie było możliwości, by za
mieszkać „na swoim”. Podobnie mój brat. A inni lokatorzy otrzymywali to mieszkanie, które należało do naszej ro
dziny. Mówiąc wprost został tu zasiedlo
ny margines społeczny.
Kamienica na szczęście teraz należy do naszej rodziny. Mieszkamy dalej w zupełnie w innym miejscu, ale przyjeż
dżamy tu, tu mamy taką naszą ajncla.
Dziadkowie poumierali, a ciocia, któ
ra miała tę kamienicę, wyjechała do Nie
miec. Budynek został przejęty przez ad
ministrację, która przez wiele lat niczego nie remontowała, bo nie byty „uregulo
wane prawa własności”. I dlatego budy
nek jest w tej chwili ruiną...
Miasto przez lata dyktowało wyso
kość czynszów, których nie można było zawyżyć. A koszta remontów łącznie przecież ze szkodami górniczymi tutaj za
wsze były i rujnowały te domy.
Zasądzeni za kradzież
B
ytom. Formierz Emil Brisch, malarz Ryszard Brisch i robotnik Robert Dyl- la z Rozbarku, wyrostki poniżej 20 lat, włamali się dnia 8 lutego r.b. do składu kup
ca Wojtaszka przy ul. Karola. W ubiegłą środę wymienieni wyrostkowie odpowia
dali przed rozszerzonym sądem ławni
czym w Bytomiu. Na zapytanie przewod
niczącego, dlaczego włamali się do składu, podsądni oświadczyli, że mieli - apetyt na czekoladę! Wszyscy przyznali się do wi
ny i obiecywali poprawę. Sąd skazał każ
dego z nich na 6 miesięcy więzienia.
[„Katolik”, 30 marca 1926, R. 59, nr 38]
Rozmawiamy po polsku. To znaczy ja próbuję zejść na śląski, bo lubię pozna
wać mowę miejscowych. Ale dopiero pod koniec naszego spotkania zaczyno- my godać, łoni po rozbarsku, a jo po pszczyńsku...
Pan Ginter: - Ty dobrze mówisz po pol
sku, ale za to żeś autochton, dostaniesz tró
ję, tak słyszałem w podstawówce od przy
jezdnej nauczycielki, która sama poprawnie się nie wyrażała.
Pani Małgosia przyznaje, że po rozbarsku się mówi, ale już raczej w gronie starszego pokolenia, jak się spotykają ze sobą, przy ko
ściele. W rozbarskich sklepach jednak roz- barskiej godki nie słychać. W knajpach też nie. W przeciwieństwie na przykład do Cho
rzowa, gdzie - jak byli - zapamiętali, że kel
ner mówił do nich po Śląsku. - Tam jest ta
ki wielki nawrót do tej śląskiej tradycji - zauważa. - Są z niej dumni.
W Rozbarku na razie się przejaśnia dzięki takim ludziom jak proboszcz Ta
deusz Paluch i pani Małgorzata. Nadzie
ja w młodym, rosnącym pokoleniu. - Nie
dawno mój wnuk zapytał mnie, jak jest coś po Śląsku, więc zaczynam go uczyć - podkreśla z dumą.
B
ytom. Agent kupiecki Willy Noffy, który był już kilka razy karany za przywłaszczenie sobie cudzej własności, poszkodował o znaczną kwotę pew
nego właściciela składu obuwia w Roz
barku. W tych dniach Noffy odpowiadał przed sądem w Bytomiu. Sąd skazał oskarżonego na 2 miesiące więzienia.
[„Katolik”, 3 kwietnia 1926, R. 59, nr 40]
Co ocalało ze starego Rozbarku?
- W większości ruiny - słyszę. - Jakby
Wiele poniszczonych budynków...
rii [m.in. na jej otwarciu], Jestjeszcze stu
dentka, z Bytomia, która niedawno prze
prowadzała z moją rozmówczynią ankie
tę na temat życia, tradycji w tej dzielnicy.
Czy zatem wraca moda na Rozbark?
- Chcielibyśmy być, jak ten Nikiszo- wiec, zadbany, lśniący, po którym prze
chadzają się turyści - zachwycają się Sprotowie. - Byliśmy tam niedawno z wystawą fotografii. Nikiszowiec a Roz
bark to jak niebo a ziemia.
Ginter: - Tam się naprawdę o wszyst
ko dba.
Małgorzata: - Zachowana jest tradycja, architektura. Nie widać, by cokolwiek by
ło wyburzone. A u nas, gdziekolwiek pan spojrzy, zawsze jest jakiś puste miejsce.
Ginter: - W Rozbarku jest pełno pusto
stanów, a w Nikiszowcu wręcz nie moż
na dostać mieszkania.
Małgorzata: - Dlaczego nie czyni się nic, by tę świetność, dawny charakter na
szego Rozbarku zachować? Utrzymać...
Nikt nie myśli o tym.
Co ocalało?
■^2
Ze spraw gminnych
R
ozbark pow. bytomski. Na sali posiedzeń w szkole V odbyło się zebranie ra
dy gminnej pod kierownictwem naczelni
ka gminy. - Najpierw uchwalono pobór składek na rzecz szkoły zawodowej.
- Na rozbudowę ulicy Reizensteina uchwa
lono 11 000 mk. - Na brukowanie ulicy Backera uchwalono 2000 mk., a na napra
wę chodnika przy ulicy Rynkowej 8000 mk. - Naczelnik gminy uwiadomił zebra
nych, iż naczelnik powiatu żąda, aby przy ul Rynkowej zrobiono odpowiedni rynsztok.
Urząd budowlany obliczył koszta jak wy
żej zaznaczono. - Uchwalono 3000 mk.
na zakup ziemniaków dla ubogich. - Na
stępnie uchwalono środki na zwalczanie tu- berkulozy (suchot). W poradni dla suchot
ników zasięgało porady 665 osób.
Na zwalczanie tej zarazy powiat uchwalił 70 proc. gmina 30 proc. Na wymieniony cel uchwalono 200 mk. - Na umożliwienie wy
świetlenia odpowiedniego filmu uchwalo
no 100 mk. - Następnie rozpatrywano wniosek dotyczący budowy wzgl. urządze
nia schroniska dla sióstr z ochronką dla dzie
ci i czytelnię. „Heim” będzie posiadał mieszkanie dla 8 Sióstr, 2 klasy szkolne, bi
bliotekę, i - wychodki. Plan odesłano do ko
misji budowlanej. - Na pokrycie kosztów położenia przewodów gazowych do domu familijnego uchwalono 2600 mk. - Naczel
nik gminy podał do wiadomości, że nowe domy zawierają 32 mieszkań. - Gmi
na ma 130 męskich i 75 żeńskich bezrobot
nych. - Na rozbudowę ulicy Gischego
uchwalono 60 220 mk., na rozbudowę ulicy Luckera 16 225 mk. - Podatek od za
baw nie będzie zaprowadzony. - Po zała
twieniu kilku drobnych spraw, odbyło się tajne posiedzenie. Na tem posiedzeniu ra
dzono nad zakupem nieruchomości i zacią
gnięciem pożyczki hipotycznej.
[„Katolik”, 1926, R. 59, nr 121]
Pesymistyczny jest ten obraz współcze
snego Rozbarku, przyznają Sprotowie. Pa
tologie są jak wszędzie, choć może jest ich więcej, bo przecież kopalnia, która przez dziesiątki lat była żywicielką Rozbarku nie istnieje. Wieczorami w niektóre roz- barskie zaułki też lepiej się nie zapusz
czać. Policjanci też specjalnie nie są tu wi
doczni, narzekają mieszkańcy.
Małgorzata: - Nigdy nie było zaintere
sowania tą dzielnicą.
Ginter: - W ogóle Bytom został zapo
mniany. .. Kiedyś jedno z najbogatszych miast, tyle kopalń, hut. Wszystko było w rozkwicie, w tej chwili miasto umiera.
Czy to jest paralela losów Górnego Śląska?
„Rok 1923. NAJWIĘKSZA KATA
STROFA GÓRNICZA. Miała ona miejsce w ostatnim dniu stycznia w kopalni „I leinitz”
[obecnie,Rozbark”]. Na początku pierwszej zmiany w chodniku na głębokości 660 metrów nastąpił wybuch pyłu węglowego.
W strefie zagrożenia znajdowało się wtedy przeszło dwustu górników. Przed kopalnia
ną bramą z minuty na minutę gęstniał coraz większy tłum żon i górniczych matek.
Przez pierwsze godziny uczucie nadziei bra
ło jeszcze górę nad lękiem i rozpaczą. Ale potem, gdy drużyny ratownicze zaczęły wy
wodzić na powierzchnię coraz więcej ciał, nadzieja oczekujących topniała. Do go
dzin nocnych wydobyto 54 ofiary, do ra
na dalszych 26. Zawalone chodniki broni
ły dostępu do ofiar znajdujących się w samym centrum wybuchu. Dotarto do nich dopiero po dwóch tygodniach, gdy nadzie
ja nawet u ich najbliższych już zgasła.
W płomieniach zginęło łącznie 145 gór
ników, a 50 dalszych [w tym czterech ra
towników] uległo zatruciu czadem. Cia
ła większości ofiar pochowano z udziałem konsula polskiego na założonym zaledwie przed trzema laty rozbarskim cmentarzu.
Spoczęli we wspólnej mogile, a na stoją
cym do dziś pomniku [zbudowanym sta
raniem dyrekcji kopalni i gminy w dru
gą rocznicę tamtej tragedii] wypisano nazwiska wszystkich ofiar.”
[Jan Drabina, „Historia Bytomia 1245- 2000”, Bytom 2000]
Rozbark jest nieustannie rozkradany.
Znawcy bytomskich dziejów zwrócił:
moją uwagę, że Górnośląskie Koleje Wąskotorowe posiadały w Rozbarku du
żą stację towarową, równoległą do linii tramwajowej nr 19 (Bytom-Katowice).
Została rozebrana. Poza tym w Rozbar
ku znajdowały się najstarsze bodaj w Eu
ropie warsztaty naprawcze kolei wąsko
torowej. Znajdowały się, to właściwy czas. Nawet poczciwa PKP dopuściła się grzechu ciężkiego, bo gdy w 2001 r. po
zbywała się ze swej struktury wszystkich kolei wąskotorowych w Polsce, doszło
tam do niebywałych wypadków złomo
wania zabytkowych maszyn, dźwigów, lo
komotyw. Zgroza, mówią do dziś miło
śnicy wąskotorówek i kolejnictwa.
Tomasz Rzeczycki, pochodzący z By
tomia, autor książki „Góry Polski”: - Wio
sną 2006 r. udałem się w nostalgiczną po
dróż jednym z ostatnich kursów tramwaju linii 8 z Piekar Śląskich Brzezin do By
tomia. Kilka dni później tramwaj przestał tam kursować. Pamiętam jak tramwaj przejeżdżał w Rozbarku pod nieczynnym, wysokim wiaduktem wąskotorówki, wznoszącym się nad ulicą Siemianowic
ką. Kilka lat później nie było już śladu po wiadukcie ani po torze tramwajowym...
W
ystarczy jednak dziś zanurzyć się w najbardziej oddalone od centrum zakamarki Rozbarku, by nie mieć
trum zakamarki Rozbarku, by nie mieć