• Nie Znaleziono Wyników

Pierwsza książka

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 10 (Stron 64-67)

Z

informacji na okładce do­

wiadujemy się, że autorka jest osobą młodą (rocz­

nik 1986), zawodowo zajmu­

je się, między innymi, kryty­

ką literacką i ma już osią­

gnięcia w postaci nagród uzy­

skanych w wielu konkursach literackich. Urodziła się w Chorzowie i jest mocno związana emocjonalnie z tym miastem.

Zrozumiałym jest zatem, że rozpoczynające tomik wier­

sze umiejscowione są w zna­

jomej - zarówno czytelniko­

wi, jak i autorce - scenerii osiedli, czy też blokowisk, nieodparcie kojarzącej się z określeniem „śląska bieda”,

„przed barem tuż obok konte­

nerów na plastik i szkło ”, jak w utworze Moja bohaterka.

Z tego środowiska wywodzi się owa bohaterka, współcze­

sna pokoleniowo autorce.

Ogólny brak perspektyw re­

kompensująca sobie inicjo­

waniem licznych, przypadko­

wych kontaktów seksualnych, które - wbrew jej oczekiwa­

niom - nie nadają życiu sen­

su, a jedynie stają się przyczy­

ną różnorodnych komplikacji.

Z wierszy tych wynika, że sposób, w jaki zachowuje się, jest nieautentyczny, nie wypły­

wa z jej wnętrza, ale jest wy­

uczoną pozą, która poma­

ga - w j ej własnym przekona­

niu - ułożyć sobie wzajemne relacje z otoczeniem. Autorka mocno akcentuje sferę biolo­

giczną egzystencji. Wraz z koncepcją walki o byt, sta­

nowi ona - wydaje się - jeden

z możliwych kluczy do zrozu­

mienia postaw bohaterki i sy­

tuacji, w jakich uczestniczy.

Jest swoistym „rozsznurowy- waniem” tego, co widoczne.

Adekwatna do nieskrępowa­

nych reakcji bohaterki jest potoczysta fraza i rzeczowy, pozbawiony metafor język, jakim posługuje się poetka.

Najwyraźniej Weronika Górska nie pragnie jednak stać się piewczynią ubogich dzielnic. Bohaterkami kolej­

nych zamieszczonych w tomie utworów są w dalszym ciągu kobiety, ale zmienia się spek­

trum i perspektywa, jaką otwiera poetka przed czytelni­

kami. To już zupełnie inny świat, w słowniku prostych lu­

dzi określany mianem „wiel­

kiego świata”. W kilkunastu utworach autorka snuje rozbu­

dowane rozważania na temat znanych feministek, jak Simo­

ne de Beauvoir i absolwentki Smith College, kobiet, które jak, przywoływane także, Vir- ginia Wolf i Vivien Leigh, już za życia stały się legendą.

Wiersze te mają charakter de- skryptywny, przypominają fe­

lietony wtłoczone w formę białego wiersza i - w moim odczuciu - są trochę przega­

dane, odczuwam niedosyt in­

spiracji poetyckiej czy puen­

ty. Pokrewne tematycznie są kolejne wiersze, w których wyrażona jest fascynacja ki­

nem i kulturą amerykańską, zwłaszcza kreowanym przez to kino obrazem Dzikiego Za­

chodu.

Szczęśliwie, autorka zezwa­

la czytelnikowi na powrót ze świata mediów, przedstawia­

jąc swoje liryki z roku 2005, które są najwcześniej napisa­

nymi wierszami tego tomi­

ku. Za wyjątkiem jednego utworu, są to erotyki. Dzięki ciekawej narracji poetyckiej, odznaczającej się celnością sformułowań i użytych meta­

for, udaje się w nich autorce podołać wyrażeniu intensyw­

nych doznań podmiotu lirycz­

nego. Wiersze te posiadają szczególny poetycki nastrój.

Tego osobistego przeżycia brakuje mi w późniejszych utworach Weroniki Górskiej.

Bez wątpienia jednak, Roz- sznurowywanie jest książką, która może zainteresować, warto się z nią zapoznać.

Na koniec wyrażę krytyczną uwagę odnośnie korekty, w książce znalazłem błędy ortograficzne (na stro­

nach 33,35,42,44 i 47).

HENRYK CIERNIAK

P

roponując refleksję nad zmysłowym fenomenem określanym mianem

„doznania kinematograficznego”, Ju­

styna Budzik - filmoznawczyni, absol­

wentka MISH oraz doktor nauk huma­

nistycznych w zakresie nauk o kultu­

rze - wskazuje, że owa emocja rodzi się nie tylko w trakcie intymnego seansu w przybytku X muzy, ale również w in­

nych przestrzeniach współczesnego mia­

sta, pod wieloma względami ukształto­

wanymi także poprzez kino. Model sen­

sorycznego odbioru owej sztuki (poprzez wzrok, słuch, dotyk, węch czy smak) au­

torka rekonstruuje analizując różne mo­

tywy cielesnego kontaktu z kinem, takie jak film, obrazy malarskie, fotografie czy teksty pisane.

,^-by opisać istotę kinowej sensualno- ści zgodnie z podstawowymi założenia­

mi antropologii zmysłów, nie wystarczy odtworzyć zmysłowego pejzażu sali pro­

jekcyjnej. Równie uważnie należy się przyjrzeć architekturze i wystrojowi ki­

na, a także jego usytuowaniu w planie urbanistycznym, wychodząc od material­

nego wymiaru kinowej przestrzeni. Do­

piero wtedy odkryć można bogactwo do­

znań, jakie kino oferuje”. Stąd w publi­

kacji Justyny Budzik nie mogło za­

braknąć odwołań do najważniejszych kontekstów szeroko rozumianej reflek­

sji kulturoznawczej oraz antropologicz­

nej, budujących ramy dla nowego uję­

cia kina w pejzażu współczesnych me­

tropolii.

W „Dotyku światła. O zmysłowym do­

znawaniu kina” czytelnik odnajdzie wiele wnikliwych rozważań dotyczących fenomenu sali kinowej. Źródłem inspi­

racji jest w tym przypadku malarskie stu­

dium „Nowojorskie kino” Edwarda Hoppera. Jak trafnie zauważa badaczka, amerykański plastyk podkreślił na swo­

im płótnie materialne elementy kina poprzez wykorzystanie wizualnej gry między jasnością a mrokiem wywoływa­

nej dzięki rozświetlonej powierzchni ekranu. Równocześnie Justyna Budzik sięga po fotografie japońskiego artysty Hiroshiego Sugimoto, autora cyklu prac opatrzonych tytułem „Theaters”, w któ- tych światło pełni zarówno rolę tematu, jak również tworzywa organizującego przestrzeń zaciemnionych sal.

Mając w pamięci „Fragmenty dyskur­

su miłosnego” Rolanda Barthesa, ba­

daczka uwzględnia w swojej publika­

cji wybór werbalnych oraz obrazo­

wych wypowiedzi najpełniej wyrażają­

cych zjawisko „zauroczenia” kinem.

Przywołuje okoliczności utworzenia Filmoteki Francuskiej, podkreślając przy tym znaczenie kinofilii, wzmacnia­

jącej model odbioru filmu opierający się na aktywnym uczestnictwie w projek­

cji. W innej części książki szkicuje róż­

norodne profile kolekcjonerów, których latami gromadzone zbiory w wielu przypadkach stanowiły zaczątki pierw­

szych filmotek, muzeów oraz wszela­

kich instytucji powołanych do utrwala­

nia pamięci o (szeroko rozumianych) zdobyczach X muzy.

Justyna Budzik: „Dotyk światła. O zmysło­

wym doznawaniu kina". Wydawnictwo FA-art.

K atow ice 2012. S. 176.

Imperium (kinowych)

zmysłów

Justyna Budzik w „Dotyku światła.

O zmysłowym doznawaniu kina” uka­

zuje w jaki sposób seksualne napięcie to­

warzyszące projekcji staje się jedną z zasadniczych, a przez to niezbywal­

nych cech przestrzeni kinowej (rozpatry­

wanej zarówno na przykładzie miejskiej, jak i prowincjonalnej panoramy). Traf­

nie zestawia sensualne namiętności wzbudzane w widzach z mocą kinema­

tografu z mocą oddziaływania jarmarcz­

nych widowisk, varietes czy wodewili skutecznie przykuwających uwagę ga­

wiedzi, nie mówiąc już o pełnej aktywi­

zacji jej zmysłów. Przekonuje, że kon­

takt ze świetlnymi szyldami oraz neona­

mi (wzbudzającymi fascynację i pożą­

danie, jak również podświadomie wzma­

gającymi potrzebę konsumpcji) aktywi­

zuje wśród przechodniów podobne me­

chanizmy odbiorcze, co wizyta w kinie.

Rekonstruując dzieje miejskiego oświe­

tlenia, które od początków minionego stu­

lecia rozwijało się równolegle do kultu- ly kinowej, Justyna Budzik ze znawstwem opisuje współczesne zjawisko zaintere­

sowania starymi neonami. Genezy tego faktu doszukuje się w uczuciu nostalgii za dawną estetyką miejską czasów po­

wszechnej neonizacji, uwiecznionej w uznawanym dziś za klasykę niemiec­

kiej awangardowy filmowej „Berlinie.

Symfonii wielkiego miasta” (1927) Waltera Ruttmanna. Zmysłowa aura no­

woczesnej metropolii (szczególnie nocny wymiar jej życia) związana jest z upo­

wszechnieniem sztucznego oświetlenia, dzięki któremu powstały mesmeryczne szyldy reklamowe oraz popularne w ostat­

nich latach obrazy „malowane” światłem.

Autorka podejmuje próbę scharakte­

ryzowania jednego z obliczy media- scape (owego „medialnego krajobrazu urbanistycznego, zdominowanego przez różne formacje ekranowe i projekcyjne”), sporo miejsca poświęcając także kino­

wej topografii miasta, przywołując przy­

kłady architektonicznych rozwiązań, takich jak skutecznie przeszczepiony na grunt Europy amerykański trend wznoszenia pałaców ku czci X muzy.

Równocześnie podkreśla niebagatelną rolę fasady gmachu oraz magii plakatów filmowych, wspólnymi siłami skutecz­

nie przykuwających uwagę, jak i uwo­

dzących potencjalnych widzów.

W „Dotyku światła. O zmysłowym do­

znawaniu kina” nie mogło także zabrak­

nąć spostrzeżeń na temat odmiennego spektrum emocji towarzyszących pu­

bliczności seansów wyświetlanych w małych kinach, placówkach studyj­

nych oraz w multipleksach. Przybliża­

jąc okoliczności metamorfozy trady­

cyjnie pojmowanego kina w (nieroze­

rwalnie związany z kulturą konsumpcji) towar będący owocem związku galerii handlowej i centrum rozrywki, badacz­

ka nie pozwala czytelnikowi zapomnieć, że ów proces nie jest niczym nowym, wszak „powstanie wielosalowych kom­

pleksów wynika z pierwotnej idei spek­

taklu kinematograficznego”.

Ciekawym rozwiązaniem wprowa­

dzającym dodatkową płaszczyznę reflek­

sji są wieńczące każdą z kolejnych czę­

ści publikacji „Postscripta z widowni”:

krótkie szkice poświęcone filmom eks­

ponującym (między innymi) pierwiastek autotematyczny, choć przede wszystkim najsilniej apelującym do sensualnej wrażliwości widza. Stąd w gronie przy­

woływanych tytułów znalazły się dzie­

ła Wima Wendersa takie jak „Z biegiem czasu” (1976), „Notatki o strojach i mia­

stach” (1989) czy „Pina” (2011), aczkol­

wiek autorka sięgnęła także po „Bliżej”

(2004) Mike’a Nicholsa oraz „Wkracza­

jąc w pustkę” (2009) Gaspara Noe.

Wielopoziomowość naukowej reflek­

sji, połączona z klarownością wywodu oraz wyczuwalną na kartach książki ba­

dawczą pasją to tylko niektóre z atutów tej ważnej skądinąd publikacji. „Dotyk światła. O zmysłowym doznawaniu ki­

na” z powodzeniem podejmuje bowiem próbę opisu oraz analizy fenomenów wciąż znajdujących się na obrzeżach (nie ty lico) naukowej refleksji nad kinem, acz­

kolwiek konsekwentnie zdobywających należne miejsce w (coraz bardziej otwar­

tej) archeologii oraz antropologii mediów.

W czym książka Justyny Budzik z pew­

nością się przysłuży.

PRZEMYSŁAW PIENIĄŻEK

Joanna Popanda, Mirosław Węcki: W okupowa­

nym mieście. Topografia Katowic w latach 1939- 1945. Wyd. Muzeum Historii Katowic, Archiwum Państwowe w Katowicach, Katowice 2013, s. 84.

Jestem rodowitym katowiczaninem, dużo o swoim mieście wiem. Ta książka jednak uświadomiła mi, że w mojej wiedzy jest pewna luka związana z czasem okupacji. Moi rodzice, zwłaszcza zaś dziadkowie po­

sługiwali się notorycznie przedwojennymi nazwami ulic. Była więc Wojewódzka a nie 27 stycznia, Jana a nie 15 grudnia, Pierackiego - nie Wieczorka. W do­

mowych rozmowach jednak nigdy nie pojawiały się niemieckie nazwy ulic, więc dopiero podczas lektu­

ry dotarły do mnie pewne informacje. Np. taka, że Landesarbeitsamt znajdował się w budynku kurii bi­

skupiej. Niemcy uważali, że Poiacy zepsuli ich pięk­

ne Katowice swoimi ohydnymi budynkami mo­

dernistycznymi, co nie przeszkodziło okupantom w lokowaniu tam własnych instytucji. Ciekawe jest prześledzenie topografii miasta w tamtym czasie, czasem ma się bowiem wrażenie, że w pewnych mo­

mentach słyszymy chichot ducha historii. Praca boga­

to ilustrowana. Polecam.

Leśne historie. Puszcza Pszczyńska w historii Ty­

chów i okolicy, Przyroda i gospodarka. [Red. Maria Lipok-Bierwiaczonek, Agnieszka Ociepa], seria:

Tyskie Zeszyty Historyczne. Wyd. Muzeum Miej­

skie w Tychach, Tychy 2013, s. 80.

Seria wiąże się z Tyskimi Sympozjami Historycz­

nymi organizowanymi przez Muzeum Miejskie od kilku lat i prezentuje materiały pochodzące z tych spotkań. Zeszyt nr 10 różni się od poprzednich forma­

tem - jest większy po to, żeby czytelne były odgry­

wające w tej publikacji istotną rolę materiały ilustra­

cyjne, zwłaszcza kartograficzne. Tychy kojarzą się z „wielką budową socjalizmu”, fabryką samocho­

dów, przemysłem, browarem. O tym, jak wielkie zna­

czenie w dziejach tego miejsca miało położenie mia­

sta wśród lasów, wiemy znacznie mniej. Teraz, dzięki materiałom z sympozjum zorganizowanego w Mu­

zeum rok temu, możemy poznać przemiany zacho­

dzące w samej puszczy, przeczytać o dawnych polo­

waniach itd. Nasz autor Alojzy Łysko przypomina tytułowe leśne historie (dzieje niektórych puszczań­

skich kapliczek), opowiada też o zaludniających lasy stworach ze śląskich legend.

Bolesław Ciepiela: Preczów dawniej i dziś. Histo­

ria miejscowości. Wyd. Stowarzyszenie Autorów Polskich Oddział w Będzinie, Społeczny Komitet Wydania M onografii Preczowa, Będzin-Pre- czów 2013, s. 264.

Nieodmiennie cieszą mnie takie wydawnictwa, bo to znak, że nawet w niewielkich miejscowościach ich mieszkańcy, po latach zakłamywania historii, chcą wiedzieć „skąd przychodzą” i „kim są” naprawdę.

Myślę, że jest to jakiś wstęp do kształtowania się we wspólnotach lokalnych społeczeństwa obywatelskie­

go. W książce - jak na monografię przystało - znaj­

dziemy historię miejscowości od pierwszych wzmia­

nek źródłowych, obraz życia wsi dawniej i dziś, dzieje szkolnictwa i działalności kulturalnej, opis miejsco­

wych organizacji (jak zawsze Koło Gospodyń, Ochot­

nicza Straż Pożarna, klub sportowy), informacje na te­

mat samorządu itd. Dla mnie interesujące były wspomnienia z lat okupacji. Relacje dziewczynek no­

szących w bańkach mleko do Dąbrowy Górniczej by­

ły wręcz przejmujące, bo całkowicie wyprane z emo­

cji. Książka jest oczywiście bogato ilustrowana, m.in.

cennymi zdjęciami archiwalnymi.

Aleksander Spyra: Szlakiem polskiego słowa dru­

kowanego na Górnym Śląsku. Wyd. Towarzystwo Miłośników Ziemi Pszczyńskiej, Śląska Oficyna Drukarska Z. Spyry w Pszczynie, Pszczyna 2013, s. 94.

Autor pisze, że do przygotowania tej książki zain­

spirował go dyrektor Biblioteki Śląskiej prof. Jan Ma­

licki. Dzięki, Panie Profesorze, bo Aleksander Spyra zgodnie z tą rekomendacją stworzył syntetyczny prze­

wodnik po górnośląskich ośrodkach drukarskich, któ­

ry świadczy o tym, że nasz region to nie tylko kopal­

nie, huty, fabryki (dziś już w dużej części tworzące szlak zabytków techniki), ale też historyczne miejsce upowszechniania informacji, literatury i oświaty. Au­

tor przypomina śląskie oficyny działające w histo­

rycznych granicach Górnego Śląska, a więc i te, któ­

re dziś powstały na terenie dzisiejszych Czech (np.

Frydek, Nawsie, Opawa, Ostrawa), czy województwa opolskiego (Nysa, Opole). „Drukarskie” miasta zosta­

ły uszeregowane w porządku alfabetycznym. Zwra­

cam uwagę na piękną szatę graficzną i wspaniałe ilu­

stracje - liczne reprodukcje stron książek i czasopism oraz podobizny wydawców.

0 ^

Adam Ambroży Wilczyński: Historie i legendy śląskich i zagłębiowskich pszczelarzy. Rzecz o Ema­

nuelu Biskupku i ks. Leopoldzie Jędrzejczyku zało­

życielach Stowarzyszenia Pszczelarzy Śląskich. Wyd.

Śląski Związek Pszczelarzy w Katowicach, Katowi­

ce 2012, s. 164.

Tak się złożyło, że wielokrotnie spędzałem wakacje w gospodarstwach, w których była pasieka. Z cieka­

wością słuchałem opowieści pszczelarzy, którzy zna­

komicie potrafią opowiadać o swojej pasji, o życiu pszczół, o produktach z ula. Dzięki temu sam stałem się trochę pszczelarzem, z tym że wyłącznie teorety­

kiem. Dlatego chętnie sięgam po książki z tej dziedzi­

ny, zwłaszcza pisane przez praktyków, którzy bywa­

ją świetnymi narratorami. Ta publikacja wydana z okazji 140. rocznicy urodzin Emanuela Biskup- ka - jednego z założycieli SPŚ - przypomina nie tyl­

ko jego autentycznie heroiczną postać. Pojawia się w tej książce wielu innych pszczelarzy, kalendarium ich Związku, wreszcie anegdoty. M. in. o rozpędzeniu peerelowskich dożynek przez pszczoły w Gieble (owady zwabili na miejsce imprezy miodem dwaj młodzieńcy). Dobrze się czyta.

Słownik pisarzy śląskich. Tom 4. [Red. Jacek Lyszczyna, Dariusz Roth]. Wyd. Uniwersytetu Ślą­

skiego, Katowice 2013, s. 136.

Kolejna część Słownika ukazującego się w uniwer­

syteckim wydawnictwie od 2005 roku. Formuła tego leksykonu jest bardzo szeroka. Prezentowane są w nim bowiem biogramy nieżyjących twórców od czasów najdawniejszych do dnia dzisiejszego. Polskich i nie­

mieckich, piszących po łacinie, także czeskich. Pisa­

rze pochodzą ze Śląska Górnego, ale i z Dolnego.

Słownik zawiera też hasła dotyczące autorów, którzy tylko czasowo byli ze Śląskiem związani, albo też tu­

tejsze tematy znalazły jakieś odzwierciedlenie w ich twórczości. Dzięki temu w tomie 4. mógł się znaleźć np. biogram Salomona Munka, któiy poza tym, że uro­

dził się w Głogowie, niewiele ma z regionem wspól­

nego, jest bowiem uznanym językoznawcą francu­

skim i orientalistą. Tym razem na końcu umieszczono indeks haseł ze wszystkich opublikowanych do tej pory części, dzięki czemu można się przekonać, ilu jeszcze twórców czeka na swoją kolej. Jedna uwa­

ga - objętość biogramu powinna być bardziej związa­

na z rangą pisarza.

V T akładem Śląskiej Oficyny Drukarskiej I N Zdzisława Spyry w Pszczynie i sta­

raniem Towarzystwa Miłośników Pszczy­

ny ukazał się tom 6. bibliofilskiej serii wy­

dawniczej „Perły Słowa Polskiego na Ziemi Pszczyńskiej” - Instrukcje raj­

ców miejskich Pszczyny z XVII wieku, za­

wierający Instrukcję dla Inspektorów p i­

wowarskich w Pszczynie z 1671 roku, Instrukcję dla sługi ratusznego miasta Pszczyny z 1683 roku oraz Porządek piw­

ny albo instrukcję dla inspektorów piwnych Pszczyny z 1696 roku.

Zasłużony twórca edycji Aleksander Spyra informuje we wstępie, że do rąk czy­

telników oddaje ostami już jej tomik.

Od roku 2005 kolejno ukazywały się: Ka­

zanie przeciw pijaństwu pastora pszczyń­

skiego Zygmunta Bartelmusa z roku 1765, Himny moie domowe Piotra Wacheniusa, poety i poborcy podatków od piwa w pań­

stwie pszczyńskim, powstałe prawdopo­

dobnie około roku 1612, Kazanie na poświęcenie kościoła w Studzionce wygło­

szone przez księdza Antoniego Szyszko- witza w roku 1834, Pieśni do św. Jana Nepomucena - wybór ze śpiewnika Zbiór pieśni nabożnych w Górnym . Szłązku, zwłaszcza w dekanacie pszczyń- ; skim używanych, wydanego w latach"

1851,1853 i 1856 oraz Sejmik w Jassach Jana Kupca z Łąki, poemat drukowany w gazecie Korfantego „Górnoślązak”

w roku 1904. Aleksander Spyra przygo­

tował słowo wstępne do tomiku czwarte­

go, prof. Dariusz Rott - do drugiego (wspólnie z drem Zbigniewem Kadłub­

kiem), piątego i szóstego, a ja - do pierw­

szego i trzeciego.

Jakie ciekawe formy językowe z ostat­

niego tomiku można przywołać w dzisiej­

szym odcinku Śląskiej ojczyzny polszczy­

zny? - Zacznę od sługi ratusznego. Dziś od podstawy słowotwórczej ratusz stwo­

rzylibyśmy na pewno wyłączną postać ra­

tuszowy - byłby to sługa ratuszowy tak jak zegar ratuszowy czy wieża ratuszowa.

W dawnej polszczyźnie przyrostek -owy był o wiele rzadziej używany, prze­

grywał z cząstkami -ski i —ny. Funkcjo­

nowały więc np. przymiotniki duski, duszny, Jański, krzyski, konieczny, począ- teczny, piaseczny, piasecki, biedrzny, me- talny, abecadlny, wierzbny, dopiero póź­

niej wymienione na obecne brzmienia duchowy, Janowy, krzyżowy, końcowy, po­

czątkowy, piaskowy, biodrowy, metalowy, abecadłowy, wierzbowy. Te ostatnie oka­

zały się atrakcyjniejsze, bo wygodniejsze, ekonomiczniej sze - nie trzeba w nich wy­

mieniać jednej głoski na drugą, a kształt podstawy słowotwórczej przeniesiony jest do derywatu {piasek - piaskowy, a nie piaseczny albo piasecki, biodro - bio­

drowy, a nie biedrzny).

Określenie radziecki, współczesnemu Polakowi kojarzące się tylko ze Związkiem Radzieckim, w dawnym języku było związane z instytucjami rad miejskich i znaczyło tyle, co „tyczący się radców, ra­

dy, radzenia” (jeszcze Maria Konopnicka, zmarła w roku 1910, pisała: „Tak ciągnął orszak weselny, któremu przygrywały trzy kapele miejskie: radziecka jedna,

Śląska ojczyzna

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 10 (Stron 64-67)

Powiązane dokumenty