Literatura dotycząca sacrum staje się coraz bardziej różnorodna. O bok tej na
wiązującej do metafizycznej istoty ducho
wości coraz popularniejsza je st ta, która przybliża czytelnikowi postaci należące do tej przestrzeni i ich codzienną egzysten
cję. Jednym ze znakomitych tego przykła
dów stał się w ostatnich latach Jan Grze
gorczyk ze swoją trylogią o ks. Groserze.
Nieprzypadkowo przywołuję tu właśnie je go postać. Twórczość poznańskiego autora w sposób szczególny zwraca naszą uwagę w stronę otoczenia osób współpracujących z duchownymi.
Jedną z książek, która rozwija w spo
mniany nurt, są Grzeszki ministranta. Opo
wiadanie z Uklejny1 Emila Bieli, o p u b liko w ane przez krakow skie W y d a w n ic tw o SALWATOR w 2009 roku. Pozycja ta w zbu
dza ciekawość już samym dość kontrower
syjnym, a nawet delikatnie „fry w o ln y m "
tytułem . Tytułowe zderzenie sacrum z profa- num zostaje na szczęście złagodzone koloro
wą, „uśmiechniętą" okładką, która powinna uspokoić wszystkich zaniepokojonych.
Motywem przewodnim najnowszej po
zycji Emila Bieli - nauczyciela i pisarza z My
ślenic - są przygody ministranta Dominika.
Autor próbował ukazać postać dziesięcio
letniego chłopca, którego życie nieroze
rwalnie związane jest z Kościołem. Dominik bowiem służy codziennie do Mszy Świętej, bierze udział we wszystkich okresowych na
bożeństwach odprawianych w parafialnym kościele. Musi też zmierzyć się ze stereoty
pem świętoszka, wyśmiewanego przez in
nych uczniów w szkole.
Lektura Grzeszków ministranta daje wie
le okazji do pogodnego uśmiechu.
Są jednak wplecione w fabułę wątki, które zdecydowanie wykraczają poza świat, jaki powinien interesować dzieci. Mowa tu o polityce, do której na kartach książki znaj
dziemy różnorakie odniesienia. W usta je d nego z bohaterów włożone są kwestie kry
tykujące je d n ą ze w spółczesnych opcji politycznych, poruszony został też tem at lustracji biskupa Wielgusa. Tego typu kwe
stie raczej nie p o w in n y znaleźć miejsca w książce dla dzieci. Wątpliwości budzi rów
nież opis metody stosowanej przez księdza proboszcza przy poszukiwaniu winnych, a polegającej na tym , że jeśli któryś z mini
strantów coś przeskrobał, był kierowany do spowiedzi i w ten sposób w ykrywano auto
rów psikusów czy nawet złodziei. Sprowa
dzanie roli sakramentu pokuty i pojedna
nia do narzędzia śledczego jest zdecydowa
nie w złym guście, ponadto może prowadzić do błędnego zrozumienia istoty spowiedzi.
Interesujące więc wydaje się, w jaki sposób książka otrzymała tzw. imprimatur.
Nie można jednak dla równowagi nie przytoczyć pozytywnych elementów. Pięk
ną metodę wychowawczą prezentuje oj
ciec Dominika. Dziecko za każde pięćdzie
siąt nowych słówek z angielskiego, których nauczyło się na pamięć, dostaje 20 złotych, które może przeznaczyć na naukę jazdy kon
nej. Interesujący to przykład pozytywnej metody wychowawczej.
Książkę czyta się dobrze i nie moż
na mieć zastrzeżeń do Autora, jeśli chodzi o umiejętność zarysowywania fabuły. Ak
cja jest wartka, a wątki różnorodne. Bardzo szybko czytelnik zaczyna utożsamiać się z głównym bohaterem. Współodczuwać je go radości i troski. Polecając książkę m ło
dym w ie lb icie lo m literatury, należy je d nak zwrócić uwagę na ich odbiór książki.
Zwłaszcza wspomniany przykład „zm ani
pulowanej" spowiedzi wymaga om ów ie
nia przez dorosłego, a przynajmniej jego komentarza.
E. B ie la , G rzeszki m in is tr a n ta . O p o w ia d a n ie z U klejny, W y d a w n ic tw o SALWATOR, K ra k ó w 2009.
1 U klejna (677 m) szczyt w Beskidzie M a k o w skim , u je g o za ch o d n ich p o d n ó ż y leży w illo w a d zie ln ica M yślen ic - Zarabie.
Krystyna Heska-Kwaśniewicz
NAŚLADOWANIE
„Z MAKUSZYŃSKIEGO"
Czy można było przypuszczać, że po latach odezwie się jakiś krewniak - także w sensie literackim - zacnego Koziołka Ma
tołka, wykreowanego przez Kornela Maku
szyńskiego i Mariana Walentynowicza? Za
sadniczo nie, choć można było mniemać, że
„zacny Kozioł, cny Matołek", doszedłszy do lat męskich, znajdzie w kozim gronie godną partnerkę i założy rodzinę.
Przez długie dziesiątki lat na ten temat było głucho. A jednak znów stało się głoś
no o literackich kozach za sprawą Dariusza Szmidta i Damiana Prangi, którzy napotkali Matołkowego wnuka:
Zwał się wnuczek ów Kopytko, Rodem był z Matołków ściśle, Przez co zdrowy był na ciele, Lecz nie całkiem na umyśle.
Kopytko jest równie sympatyczny jak dziadek i ma zaskakujące pomysły, ale nie odziedziczył tej finezji i lekkości d o w ci
pu, co Matołek, który - jak autor sam przy
znaje - był „hardy i zuchwały"(s. 6). Nie ma też tej filozoficznej skłonności do w y
rażania swych przemyśleń w sentencjach, które by na długo zapadały w pamięć czy
telników, z czasem nawet stając się „skrzyd
latymi słowami".
I tu przygody zostały wpisane w sche
mat podróży, w trakcie której dzielny wnuk chce zdobyć eliksir życia dla sędziwego przodka i wyrusza na księżyc, by zasięgnąć rady Pana Twardowskiego; jednak najpierw trafia do Kazachstanu, gdzie, zaopatrzony w główkę kapusty, zostaje załadowany do statku kosmicznego Bajkonur. Tam, niepo
mny nauk, jakich mu udzielono, nacisnął nie
właściwy guzik i od tego momentu zaczyna się cała seria jego fantastycznych przygód.
W części drugiej, jak zapowiada autor, rogaty bohater ma dotrzeć na Marsa. Książ
ka Koziołek Kopytko. Podróży część pie rw sza, choć pisana jest tym samym cztero- wierszem (ośmiozgłoskowy sylabotonik) co u Makuszyńskiego, to jednak przemiły wnuk
ani wewnętrznie, ani zewnętrznie nie jest podobny do protoplasty. Całostronicowe ilustracje Damiana Prangi bardzo uprościły kozią fizjonomię, Kopytko jest schematycz
ny, sztywny, statyczny, zawsze ma taką sa
mą minę. Tekst i obraz nie stanowią całości, co było olbrzymim walorem książki Maku
szyńskiego i Walentynowicza. Brakuje czy
stych, wyrazistych barw i dynamicznej kres
ki. Sam Kopytko, choć zabawny, ale jak już wspominano, też nie dorównuje M atołko
wi, który był mędrcem, otwierającym drzwi do krainy uśmiechu.
W nauce o literaturze znane są próby pisania dalszych ciągów przygód bohate
rów. Próbowano wskrzesić pana Michała z Sienkiewiczowskiej Trylogii (A. Stojow- ski: W ręku Boga), w literaturze światowej były dopisywane kolejne tom y Przeminęło z wiatrem M. Mitchell, wielokrotnie układa
no dalsze ciągi Trędowatej Heleny Mniszków
ny, by już przykładów nie mnożyć i żadna z tych prób nie dorów nała oryginałow i;
z tą jest podobnie.
Zapewne będzie ona ciekawym przy
czynkiem do badań nad recepcją tw órczo
ści Kornela Makuszyńskiego, ale rzesz m ło
dych i starszych czytelników nie porw ie swym urokiem.
D. S zm idt, K oziołek Kopytko. P odróży część p ie rw sza Il. D. P ranga, IPL D ariusz S chm idt, K w id zyn 2008.
Marta Nadolna