• Nie Znaleziono Wyników

Gzy można zmienić przeszłość?

na

stolicy.-Objaw. św. Jana 21, 5.

nowym k a l e Ł z e m ^ ^ S ' s t a ^ 0! ? ^ 7 d° ciebie znowu z życia naszego nińpowrotnie. A przedToba ^ Z ' T ' rok x swym> 365 dniami. Co ci nrzynfn J ? a u U° Wy. rok wraz ze ty na to odpowiesz: Cośmy przeżyli m° J m ily’ Wlem>

się dożyjemy, tego nie w ie m v 4

f

i - u l Wiemy, ale czego minęły ? Czy p rzy ro s ły c 7 '^ ^ ^ te dni’ któ™ już trudy ?_ Ty wiesz "to najlepiej me?zczf cie> pracą i

&5 dni roku minionego należała /In i ’ które z tych

^chwalebniejszych. Ileż wyrzutów ? najsłabszych i naj- 1 OWO zaniedbałeś, że sie w tem i t? Sobie’ że to zoryentowałeś, tei lub o w e i onnc ? ' ° Wie'm Poł°żeniu nie Dziś deklamujesz: No darmo L !™ ? 0' niewykorzystałeś ? — stało się, a na tern’ koniec G ło w y ' ° SlQ nie wróci' ( o przeszło, to się nie wróci. D o p r a w i ^ Wać, nie moK - /s acone, co do przeszłości należą? r rzeczy wiście

człowieka, nie wstrząsa W n f y ? y n .ie zajmuje dalej gwałtowniej, jak ’ wtedy J L w « tl? m° Ż6 Jeszcze silniej i

~

s F ? »

to me zbiór skarbów cennwł, [ f -1 ? to nasze życie? Czy wzbcgacamy każda ch w ili? p ' mat?czen? A czyż go nie not tak, jakośmy Igo nabvl?' / śl “ T® J eż,y tu każd^ Łlej- im towarzyszyły. A wśroVriipl t H yc ,okoIiczności, które byśmy chętnie odmienllT n ^ ra w fl o £ rze?zy>. ^ e -dzien życia naszego znowu niby lin^t, ^ “ ‘ r niejeden Jakbyśmy go tak całkiem inaczeT n i f r — f Przed sobą!

inaczej nie musiałby on vyyeladić ńnt Jak a lk ie m odsyłali do arsenału wspomnień A -g? ybyśmy zn™ u całe życie swoje najraczS chnefi n ! 1Ch 1116 ]est> klór^ y żebj-całe ich życie całkiem inny d z ie ło o bróJ? T ’ m“ ema* > ’ to memożhwem! Co nrzeszlń ° brót? Tymczasem jest się nie daje zmienić. Żadna Przęszło, a co się stało, to nam tego, co minęło. Tak jest to fakt ™ tęsknota nie wróci 35

A iednak można też wręcz temu zdaniu przeciwną w y­

powiedzieć prawdę, tę, Że przeszłość też j edna^

7

^,Z7X z S w ręce naszej i że ją możemy jeszcze odmieniać i pizekszta cac Nie w formie ponownego przywołania jej. To rzecz zupeł­

nie niemożliwa. Ale my możemy patrząc się z teraźniejszości na przeszłość takowej dać całkiem, nowe wejrzenie' całkiem nowv wygląd. My możemy tak faktycznie z przeszłości i z wszystkiego, co nas w niej spotkało, uczymc całkiem cos mnego, aniżeli ona nam dotąd była.

Mam tu na myśli coś, co i ty przy wielkich podrozach, lub turystykach zauważyć możesz. Ty znasz juz jakąś okolicę, ale r K o M * znowu, i n o m .. raz, może nawet falka razy do niej, ale zawsze może z innej strony. A oboz ta sama okolica będzie zawsze dla ciebie miała, cos nowego. y o<

kryjesz zawsze a zawsze w niej coś, czegoś P^edtem me za^

uważył. A podobnie ma się rzecz i z goram . wychodzisz na jakąś wysoką igiórę. Sprawa to wcale do potu Ale człowiek wspma się corazto w y ż e j . Od czas czasu spoglądasz poza siebie. Ale o dziwo! Coz widzisz?

Na-S w i Na-S Na-S że widnokrąg z każda,

ale nawet i inszy. Krajobraz przesuwa się ^ Wszystko widzimy w! innem oświetleniu, ale metylko to ale , w » e m ugrupowaniu, wszystko w nowych t a y h i w nowvc.li kształtach. T y obserwujesz może jakąś opodal lezącą górę wielką Rzecz dziwna, jak się t.en olbrzym ustawicznie zmienia! Raz widzisz Igo po prawicy, ale po dłuższej w p ra w c e widzisz isio Ino lewicy, raz zas w pośrodku. Pagórki i wyżyny wsuwają się^ może przy dalszej Podróży pomiędIzyeiebie i ona eńre odległą powoli widzisz przed sobą tylko potężny . y f t o co sie wydawało dalekim, wydaje sie teraz blizk.m, te rozmaite pagórki i wyżyny, które leżały f f ^ l ^ S d i T r s u n i ę t e serwowana przez nas odległą, glorą Wydają się jakby osunięte d oTrom ady Co było wielkie, wydaje się teraz małem a co małe wielkim Co się w: twardych stromych zarysach groźnie n etrŹYł^ p rS d nami, m,a teraz milsze, przyjemniejsze wejrze­

nie a co wyglądało przyjemnie wabiąco, Wygląda terazpon aro.

Nieiedno przez odległość traci na piękności, niejedno m Ą S T a° nieraz p ł o d z i m y do takiego punku, na M j g m sie mzed nami taki roztacza widok, ze to dla i .

trudna oderwać się od niego. Tak, prawie tak, jak z tego punkti wszystko widzieliśmy, chcielibyśmy cały krajobraz i wido* -Ch* A WH K się rzecz z naszą przeszłością Ale wszystko zależy od tego, z jakie,ii oczyma na mą s p jg M a m j i

7

ktiórelso punktu widzenia się na nią, patiz^my.

e z y w i e ? t ó P i od tego, w którym kierunku „ ja s ze i pcrie "życie Stosownie do tego zsUwa się wszystko do kupy;

przekształca sie wszystko a

wszystko całkiem inne wejrzenie, staje się całkiem mnyiii ■ zem! tak, że potem mimowoli z naszym tekstem zawołać

mo-żerny: „ Oto wszystko nowem czynię". — Oto wszystko nowe czynię, mówi Pan do nas i w! tej chwilce, to znaczy: Też i przeszłość potrafię odmienić. Pójdź jeno za mną, naśladuj mię, a ja zaprowadzę cię na drogę i na wyżynę, z której patrząc poza siebie, wszystko ujrzysz w; innem świetle. Nic ci potem więcej nie przeszkadza, nic, cię nie krzywdzi ani wię­

cej zasmuca, ty będziesz kontent i nie będziesz nic nie chciał mieć inaczej, aniżeli to przyszło czasu swego, a będziesz Bogu dziękował i za to, mimo dawniejszego niezadowolenia.

Zróbmy próbę! Rok 1922 jest ci już wi głównych swych zarysach znajomym. Ile nam przyniósł dobrego i przyjemnego,

„tyleśmy mieli z życia naszego". Ale jak przyjmowaliśmy wszystkie te dobrodziejstwa Boże? Czyśmy je przyjmowali z sercem wdzięcznem, albo czyśmy je zepsowali z własnej winy.

Czyśmy też bywali zawśze wrażliwymi na to, cokolwiek do­

brego przynosił każdy dzień powszedni mimo swej zwyczajności, może i nudności? Albo czyśmy nawót i to, co największego i najwspanialszego przypadło nam w: udziale,' przyjęli zupełnie obojętnie, jak gdyby tu inaczej być nie mogło. 0 ńle więcej radości moglibyśmy mieć w życiu swern, gdybyśmy nie 'tak bezmyślnie zasypali źródeł naszych radości, choćby na pozór Bóg wie, jak niepokaźnych. Ale tobie zostaje1 jeszcze coś cen­

nego: wspomnienia! Raduj się z nich, korzystaj z mich! Ale niestety jest i to rzecz bardzo trudna. Bo nasza pamięć jest trochę źle wyszkoloną. Ponieważ nas bowiem obok dobrych! (Ini nawiedzają i złe, a obok szczęścia i nieszczęścia, dlatego nie może nasza pamięć zachowywać tylko dobrych wspomnień, ale i złe. Ale to nie byłoby to najlgorsze. Gorsze jest to, łże tak jak na pięknej szacie jedna brzydka i wielka plama ratą szatę plami i miasto radości budzi w: nas wstręt i niechęć, że to podobnie i z naszą pamięcią. Ona zachowuje wszystko, ale to, co brzydkiego w: przeszłości, to się tak garnie’ do przod­

ku a odtrąca wszystkie dodatnie wspomnienia tak w tył, że one! bledną i wreszcie idą w zapomnienie. Mybyśmy mieli Hiaszą pamięć całkiem inaczej szkolić,, mybyśmy ją mieli nauczyć w równej mierze zachowywać i przyjemne wspomnienia a to co było rażącego, mielibyśmy w arsenale naszych wspomnień tak ustawiać, żeby ono miało w całym obrazie wspomnień swoje po­

trzebne i pożądane miejsce, tak jak i w! najpiękniejszym pa­

łacu nie brak miejsca dla rupieci, które ale jest potrzebnem,.

Mógłbym dać i inne przykłady. Ale dość na tern! Ten jeden przykład wystarczy, by wykazać, że już miłe wspomnienia od­

mienić można w 1 tej formie, że- człowiek to, co w przeszłości przyjął tępo i bezmyślnie, później, gdy się mu na niejedno zwróci uwagę, wszystko daleko intenzywniej odczuć, na nowo przeżyć, z wielkim błogosławieństwem przeżyć może. W taki sposób odmienia on. swą przeszłość po myśli naszego tekstu:

„Oto wszystko nowe czynię". —•

Ale jak ma się rzecz z przykremi wspomnieniami, z tein, czego sobie ani nawet przypomnieć nie możemy bez rumieńców1, 37

albo bez żalu i łez? Czy moglibyśmy n. p. te ciężkie dni, któreśmy przeszli w zeszłym roku lub dawniej skreślić, zatrzeć w naszej pamięci, zastąpić je innymi obrazami? Kto wie, jeśli­

byśmy to chcieli, owszem gdyśmy takie ciężkie chwile jakotako przesii, i gdy dziś jesteśmy dumni z tego dobrelgo boju, któ- ryśmy bojowali', — nie mówiąc ju ż *o tem, że tego, co gwałto­

wnie wstrząsnęło życiem mojem, nigdy zapomnieć nie mogę.

Wprawdzie radzi nam ten świat zwyczajnie a w nim i ludzie, klórzy dobrze z nami myślą: Idź człowiecze, nie frasuj się, co się stało, to się nie zmieni, zapomnij, skreślij to z pamięci!

Ale najlepsza to nie jest rada! Ona może być chwilowo na miej­

scu, ale nie na dłuższy czas. Bo to na żaden wypadek nie może być wolą Bożą, żebyśmy zapomnieli, co nas spotkało złego w życiu naszem, żebyśmy zupełnie zapomnieli u. p. nasze straty.

Nie i tu może być tylko ta rada na miejscu, którą daliśmy po­

wyżej tym, k tó rzy' bezmyślnie tępo i niewdzięcznie przeszli dni dobre — mianowicie ' ta: Ugrupuj to, co cię zaskoczyło złego i przykrego w mnóstwie wszystkich wspomnień tak, wina-, luj, wrysuj tak cały krajobraz życia twego i wspomnień twoich, żeby i one tam miały swoje potrzebne i pożądane miejsce. A\

każdym obrazie musi być obok światła i cień. Gdyby kto malo­

wał obraz bez unaocznienia tam tego cienia, który wszystkie przedmioty przy odpowiedniem. oświetleniu w naturze rzucać muszą, wtedy by takiego malarza słusznie nazwano partaczem.

Malarz musi więc i czarnych używać barw i niemi musi ma­

lować. A tak wstawiaj i grupuj I ty swoje przykre wspomnie­

nia w ogólnym obrazie życiowym tak, żeby tam gdzie są wma- low^ane, były koniecznie potrzebne. A o dziwo, cały krajobraz wspomnień będzie się naraz całkiem: inaczej przedstawiał, on będzie zsunięty i przestawionym a ty poznasz niebawem, że to było dobrem, że życie ci nie płynęło zawsze tak w ygo­

dnie i przyjemnie, żeby inaczej życie twoje się było prze­

mieniło na puszczę i że więc wszystko uważać należy jako do­

puszczenie świętej miłości Bożej.

Wspomnijmy jeno nasze, zaniedbane obowiązki, nasze zaniedbane i zmarnowane sposobności, te niezliczone źle zu­

żytkowane godziny, dni przestępstwa i upadku, których nam n. p. nie brakowało i w ostatnim roku. Co mamy z niemi zrobić? Czy można je odmienić? Ludzie mówią: Daremne, co zmarnowane, to zmarnowane. A jednak można i tu zmienić, naprawić, choćby się to było Bóg wie kiedy było stało. Łącz co to znaczy naprawić? To nie znaczy tyle, co upiększać, i usprawiedliwiać albo znaleść kąt widzenia, pod którym się niejedno nie przedstawia tak zbyt tragiczne. Nie niechaj to, co w wspomnieniu naszem było złe, zostanie i nadal złem i brzydkiem w naszej ocenie, a prawie tak może się później stać coś dobrego z przestępstw naszej przeszłości. One mogą się bowiem dla nas stać sprężyną nowych błagosłavVionych poru­

szeń, mogą się y;lnć bodźcem, dla naszego sumienia .do. sumień-' niejszego szułr Boga w przyszłości. A wtedy przyjdzie czas, 38

gdy się na to,'cośm y dawniej odczuwali jako przykrość cał­

kiem inaczej nawet z wdzięcznością patrzeć będziemy.

To dotyczy i naszych strat, nawtet i tych, które spowo­

dowała smierc niehtościwa. Strata taka w'ydaje się straszna Ale gdy później widzimy, jakie siły taki zgon ojca lub matki W' nas rozwiązał. wLedy będziemy się i na takie straty patrzeć pod kątem widzenia naszego tekstu: Oto wszystko nowe czynię.

Ale co przypomina nam każdy upływający rok? On przy­

pomina nam przecież przede;wszystkiern jeszcze to iedno że się starzejemy W pierwszych latach życia nie odczuwamy W ) boleśnie, w dojrzałości nie zauważamy tego także, ale gdy się człowiek zaczyna chylić ku ziemi, wtedy każdy upływający rok przeclewszystkiem tę jedną mu głosi prawdę: Człowiecze, / m i P S ' Wszystkie ludy mają wprawdzie powiastki o źródłach i wodach odmładzających, ale w rzeczywistości ta­

kich wod me ma. Lecz co to jest młodość? Czy ona się pyta o metrykę chrztu? Czyż me mamy starców w- postaci młodzień­

ców^ a młodziencow’ w postaci starców, którym jednak mło­

dzieńczy zapał bucha z oczu? Co to znaczy, być młodym?

i o znaczy zyc, współżyć z onym wiecznie młodym czasem który się wiecznie odmienia i wiecznie odmładza. Młodym być to znaczy zyc dla czegoś, co się nie starzeje ani umiera i co z coraz to mtenzywniejszą ciepłością, z coraz to większem zainteresowaniem czepia się człowieka. Kto to wie ten wie ze stosowanie się do tej prawdy w każdym życiu spowodo­

wać może to wyznanie: oto wszystko nowe czynię. —■ Nie omieszkajże więc i w tym roku poświęcać się dlatego co wielkie i wspaniałe a Pan niejedno w< tobie odmieni i nowem uczyni. Amen.

„ K ie rc h ó w " .

Wiadomo, że tu nasz lud śląski, o ile się umyślnie nie posługuje językiem piśmiennym, względnie z jakichkolwiekbądź względów rozmyślnie nie dobiera pewnych wyrazów piśmien­

nych bo od sląskiego „p o naszemu11 uwolnić się, iego sie Sap rzec, to nie udaje się i tym, którzy o sobie sądzą', że są rdzennymi Polakami, on potrzebuje tylko usta otworzyć a każdy E t T ’, 26 g ° » Slązok .bli e“ — wiadomo więc, że nasz ludek miasto o cmentarzu mówi o „kierchowie". Słowo lo jest nai widoczniej transskrypcyą niemieckiego „K irclih of", który to w y­

raz dawniej bywał częściej używany w niemieckim,, niżeli dziś.

ze się go dzis mniej często słyszy, to ma też swa, przy-tvL-TQ’ ,<‘lę’ że sięTdnia dzisiejszego już rzadko napo­

tyka „Kierchhofow! w prawdziwem tego słowa znaczeniu, przy­

najmniej przy nowszych kościołach1 nie. Stare kościoły o ile sie w tym względzie me zmodernizowały, • mają jeszcze’ swoje

39

kirchhofy, a o ile jesteśmy poinformowani i w naszych śląs­

kich zborach ewangelickich, niemów i ą,c już o katolickich koś­

ciołach wiejskich po części dawniej ewangelickich, u których sio dla ich starszego wieku jeszcze napotyka one prawdziwe kirchhofy albo „kierchowy“ . Jak już każdy z tych n aszyci słów poznał, określa to niemieckie słow'o „Kirchhof tylko takie cmentarze, które można scharakteryzować jako podwórza koś­

ciołów Są to więc te cmentarze, które otaczają kościoły, cmen­

tarze na których się od dawna ludzie grzebią około kościoła,

\ co’ do tych „kierchowów“ , to można powiedzieć, ze me ma miejsca któreby poetom różnych tych narodów i języków było.

częściej służyło za przedmiot, jak właśnie takie cmentarze koś­

cielne 'położone około kościoła. I można ten pomysł naszych przodków grzebania umarłych wokoło kościoła nazwać bardzo szczęśliwym. Wprawdzie spuszczono ciała nieboszczyków do ziemi, ale dusza wzniosła się wzgórę do światłości, do wiecz­

nej ojczyzny, dotąd, dokąd wieża, jakby wielki palec wskazuje.

Nieszukaicie, tak mówi wieża kościelna pozostałym, nieszukaj- cie ich tu na ziemi, ale wigorze! Sursum corda! — Wzigorę serca> _ _ tak pociesza ona każdego wierzącego.

Co czyni nam nasze „kierchowy“ w prawdziwern tego słowa znaczeniu tak miłymi, tak, że ubolewać należy nad tem że się dnia dzisiejszego już opuszcza cmentarze około koś­

ciołów? Ach, to jest kawałek ojczyzny, to ostatnie, co nam zostało. Ci, którzy tu śpią, ci spoczywają może W dole, we wsi pod kościołem. Oni żyli obok siebie przez kilka lat, pra­

cowali obok siebie, dzieląc z sobą szczęście i nieszczęście, smutek i radość. Byli to wszyscy członkowie jednego społe­

czeństwa, związani różnymi wspólnymi interesami, dzieci jednej a tej samej gleby, a ich życie było podobne sobie jak liście tego samego drzewa między sobą. Dlateigo me wyniesiono precz ich ciał martwych, ale zostawiono je w miejscu tym, do któ­

rego należeli. Żyjąca i martwa gmina me mają byc, od siebie oddzielone. Prędzej albo później przyjdzie tam każdy mieszkaniec swej wioski. A do tego miejsca spoczynku me prowadzą go cudzy ludzie, ale mili przyjaciele i pokrewni, którzy mu ostatnią oddawają przysługę. Nie przez ulice i drogi, z dc|' mów po obu stronach przez okna piatrzą obojętnie albo naj wvżej z ciekawości ludzie, jak w mieście, ale przez drogę gminną prowadzi się go, ale droga., którą taki nieboszczyk tysiąckrotnie kroczył. Spokojnie śpią sobie potem na cmentarzu obok siebie starzy i młodzi, ubodzy i bogaci, silni i ułomni, staruszka obok dziewczynki, matka obok dziecka, przyjaciel obok przyjaciela nawet nieprzyjaciel obok nieprzyjaciela. Od­

ęłoś życia znajduje i tu s\tfoje ech o: wesoły śmiech bawiących się dzieci, ich śpiew pochodzący może z przeciwległej szkofy.

Inaczej jest na przestronnych cmentarzach miejskich, g zi cudzy ludzie, którzy się nigdy w1 życiu me widzieli, lezą, obok siebie. Na cmentarzu wiejskim, natomiast znajdujemy samych miłych znajomych i dobrych przyjaciół. Dlatego kroczy się 40

tutaj tak dobrze. Bo wśzędzie staje przed nami obraz niebosz­

czyka jakiegoś, budząc niejedne piękne wspomnienia. Przed niektórym grobem zatrzymujesz się dłużej. Tam spoczywa może ktoś, który ci był nader miłym,. Przed oczyma twymi znika mogiła a ty rozmawiasz jakby twarzą w1 twarz z leżącym tam nieboszczykiem. A wtedy niewydaje ci się tak zbyt strasznym musieć też kiedyś zstąpić do grobu. A może był ktoś we wsi, którego życie albo ciężkie losy wypędziły z wioski rodzinnej!

Szukał chleba w' świecie może bardzo dalekim. Ale kiedyś wraca on jednak po wielu, wielu latach do miejsca swych wspomnień dziecięcych, a gdzie znajduje on potem, tych, których pozostawił we iwiosce ? Zwyczajnie na cmentarzu, na miejscu obok kościoła.

To jest ostatni kawałek domu rodzinnego. Pewna ponura me­

lancholia unosi się nad cmentarzami miejskimi a przedewszyst- kiem wielkomiejskimi. Inaczej na cmentarzach wiejskich1. Każdo- dziennie odzywają się z wieży kościółka wiejskiego dzwony, zwiastując żyjącym spoczynek, ale napominając i do zacho­

wania w pamięci i tych, którzy już znaleźli pod darnią swój fajerabend. A w niedzielę łączą się wszystkie dzwony do wspól­

nej odezwy,' by zawołać pobożnych modlicieli. W szatach' od­

świętnych kroczą wtedy przez swój cmentarz wiejski do swego rodzimego kościółka wiejskiego. A w krotce później dobyw*a się odgłos organ i śpiew nabożnych i na zewnątrz na cmentarz ku umarłym. A gdy przychodzą, miłe święta wielkanocne, co to za pociecha śpiewać radośne pieśni wielkanocne o życiu i zmartwychwstaniu, gdy oczy równocześnie mimowoli poglądają na mogiły i grobowce.

A gdy każdoniedzielnie niosą i dzieci do chrztu przez cmentarz czyli kierchów wiejski do kościoła, co za sprzeczność.

Tu młode życie, a obok znużony pielgrzym w grobie. Tu po­

czątek, tam koniec. Tu jeszcze pełny kielich, tam już w y ­ pity aż -do dna, ach, do tego tak często goryczą zaprawiony.

Od .czasu do czasu kieruje do kościoła, a znowu poprzez cmentarz kroki swoje para oblubieńców1. Twarz od ź wierci ad la radość i nie ma ani najmniejszej ochoty do wspomnienia na tych, którzy śpią do spojrzenia na mogiły. Tak w maju życiof- wym myśleć o śmierci? Nie, to niepodobna! Ale jak długo to trwa, co często ci sarni, którzy dziś opromienieni radością, wbrew swojej woli i swem nadziejom i marzeniom ślubnym na przekór kroki swoje kierować muszą, do tego miejsca spokojnego, może za swym zmarłem dzieckiem pierw orodnern, może jesz­

cze za jednym wśród siebie.

Tak ma nasz „kierchówi“ , tak jak go nasi przodkowie zakładali, to jest. wokoło kościoła, bardzo wiele do powiedzenia.

A chcemy być naszym przodkom wdzięczni, którzy go w na­

szych wsiach tak założyli. A jeśli go jak przy nowszych koś­

ciołach naszych założyli w pobliżu kościoła;, .albo naprzeciw niego, dzięki im za t o !

® ® ® ® © ® ® © ® ® ® © © © ® ® e© © ® © © @ !© © ® © © .g© e® © © © s© (g© ig© ® ® ® © ® ©

41

Ś. p. Ks - J e rzy K ubaczK a.

w

ostatnich dziesięciu latach przerzedziły się znacznie szeregi naszych śląskich pastorów. Śmierć nieubłagana zabrała nam w1 roku 1913 ks. Arnolda Źlika, pastora cieszynsiueg , w! r 1918 mor.-śląskiego siiperniLendenta ks. Andrzeja Glajcara, nastora drogomyślskiegO, i ks. Jana Borutę, pastora s taroh a ^ r- skiego w r. 1920 ks. dra Józefa Pindora, pastora trzyru ,^

w

ostatnich dziesięciu latach przerzedziły się znacznie szeregi naszych śląskich pastorów. Śmierć nieubłagana zabrała nam w1 roku 1913 ks. Arnolda Źlika, pastora cieszynsiueg , w! r 1918 mor.-śląskiego siiperniLendenta ks. Andrzeja Glajcara, nastora drogomyślskiegO, i ks. Jana Borutę, pastora s taroh a ^ r- skiego w r. 1920 ks. dra Józefa Pindora, pastora trzyru ,^

Powiązane dokumenty