na
stolicy.-Objaw. św. Jana 21, 5.
nowym k a l e Ł z e m ^ ^ S ' s t a ^ 0! ? ^ 7 d° ciebie znowu z życia naszego nińpowrotnie. A przedToba ^ Z ' T ' rok x swym> 365 dniami. Co ci nrzynfn J ? a u U° Wy. rok wraz ze ty na to odpowiesz: Cośmy przeżyli m° J m ily’ Wlem>
się dożyjemy, tego nie w ie m v 4
f
i - u l Wiemy, ale czego minęły ? Czy p rzy ro s ły c 7 '^ ^ ^ te dni’ któ™ już trudy ?_ Ty wiesz "to najlepiej me?zczf cie> pracą i&5 dni roku minionego należała /In i ’ które z tych
^chwalebniejszych. Ileż wyrzutów ? najsłabszych i naj- 1 OWO zaniedbałeś, że sie w tem i t? Sobie’ że to zoryentowałeś, tei lub o w e i onnc ? ' ° Wie'm Poł°żeniu nie Dziś deklamujesz: No darmo L !™ ? 0' niewykorzystałeś ? — stało się, a na tern’ koniec G ło w y ' ° SlQ nie wróci' ( o przeszło, to się nie wróci. D o p r a w i ^ Wać, nie moK - /s acone, co do przeszłości należą? r rzeczy wiście
człowieka, nie wstrząsa W n f y ? y n .ie zajmuje dalej gwałtowniej, jak ’ wtedy J L w « tl? m° Ż6 Jeszcze silniej i
~
s F ? »
to me zbiór skarbów cennwł, [ f -1 ? to nasze życie? Czy wzbcgacamy każda ch w ili? p ' mat?czen? A czyż go nie not tak, jakośmy Igo nabvl?' / śl “ T® J eż,y tu każd^ Łlej- im towarzyszyły. A wśroVriipl t H yc ,okoIiczności, które byśmy chętnie odmienllT n ^ ra w fl o £ rze?zy>. ^ e -dzien życia naszego znowu niby lin^t, ^ “ ‘ r niejeden Jakbyśmy go tak całkiem inaczeT n i f r — f Przed sobą!
inaczej nie musiałby on vyyeladić ńnt Jak a lk ie m odsyłali do arsenału wspomnień A -g? ybyśmy zn™ u całe życie swoje najraczS chnefi n ! 1Ch 1116 ]est> klór^ y żebj-całe ich życie całkiem inny d z ie ło o bróJ? T ’ m“ ema* > ’ to memożhwem! Co nrzeszlń ° brót? Tymczasem jest się nie daje zmienić. Żadna Przęszło, a co się stało, to nam tego, co minęło. Tak jest to fakt ™ tęsknota nie wróci 35
A iednak można też wręcz temu zdaniu przeciwną w y
powiedzieć prawdę, tę, Że przeszłość też j edna^
7
^,Z7X z S w ręce naszej i że ją możemy jeszcze odmieniać i pizekszta cac Nie w formie ponownego przywołania jej. To rzecz zupełnie niemożliwa. Ale my możemy patrząc się z teraźniejszości na przeszłość takowej dać całkiem, nowe wejrzenie' całkiem nowv wygląd. My możemy tak faktycznie z przeszłości i z wszystkiego, co nas w niej spotkało, uczymc całkiem cos mnego, aniżeli ona nam dotąd była.
Mam tu na myśli coś, co i ty przy wielkich podrozach, lub turystykach zauważyć możesz. Ty znasz juz jakąś okolicę, ale r K o M * znowu, i n o m .. raz, może nawet falka razy do niej, ale zawsze może z innej strony. A oboz ta sama okolica będzie zawsze dla ciebie miała, cos nowego. y o<
kryjesz zawsze a zawsze w niej coś, czegoś P^edtem me za^
uważył. A podobnie ma się rzecz i z goram . wychodzisz na jakąś wysoką igiórę. Sprawa to wcale do potu Ale człowiek wspma się corazto w y ż e j . Od czas czasu spoglądasz poza siebie. Ale o dziwo! Coz widzisz?
Na-S w i Na-S Na-S że widnokrąg z każda,
ale nawet i inszy. Krajobraz przesuwa się ^ Wszystko widzimy w! innem oświetleniu, ale metylko to ale , w » e m ugrupowaniu, wszystko w nowych t a y h i w nowvc.li kształtach. T y obserwujesz może jakąś opodal lezącą górę wielką Rzecz dziwna, jak się t.en olbrzym ustawicznie zmienia! Raz widzisz Igo po prawicy, ale po dłuższej w p ra w c e widzisz isio Ino lewicy, raz zas w pośrodku. Pagórki i wyżyny wsuwają się^ może przy dalszej Podróży pomiędIzyeiebie i ona eńre odległą powoli widzisz przed sobą tylko potężny . y f t o co sie wydawało dalekim, wydaje sie teraz blizk.m, te rozmaite pagórki i wyżyny, które leżały f f ^ l ^ S d i T r s u n i ę t e serwowana przez nas odległą, glorą Wydają się jakby osunięte d oTrom ady Co było wielkie, wydaje się teraz małem a co małe wielkim Co się w: twardych stromych zarysach groźnie n etrŹYł^ p rS d nami, m,a teraz milsze, przyjemniejsze wejrze
nie a co wyglądało przyjemnie wabiąco, Wygląda terazpon aro.
Nieiedno przez odległość traci na piękności, niejedno m Ą S T a° nieraz p ł o d z i m y do takiego punku, na M j g m sie mzed nami taki roztacza widok, ze to dla i .
trudna oderwać się od niego. Tak, prawie tak, jak z tego punkti wszystko widzieliśmy, chcielibyśmy cały krajobraz i wido* -Ch* A WH K się rzecz z naszą przeszłością Ale wszystko zależy od tego, z jakie,ii oczyma na mą s p jg M a m j i
7
ktiórelso punktu widzenia się na nią, patiz^my.e z y w i e ? t ó P i od tego, w którym kierunku „ ja s ze i pcrie "życie Stosownie do tego zsUwa się wszystko do kupy;
przekształca sie wszystko a
wszystko całkiem inne wejrzenie, staje się całkiem mnyiii ■ zem! tak, że potem mimowoli z naszym tekstem zawołać
mo-żerny: „ Oto wszystko nowem czynię". — Oto wszystko nowe czynię, mówi Pan do nas i w! tej chwilce, to znaczy: Też i przeszłość potrafię odmienić. Pójdź jeno za mną, naśladuj mię, a ja zaprowadzę cię na drogę i na wyżynę, z której patrząc poza siebie, wszystko ujrzysz w; innem świetle. Nic ci potem więcej nie przeszkadza, nic, cię nie krzywdzi ani wię
cej zasmuca, ty będziesz kontent i nie będziesz nic nie chciał mieć inaczej, aniżeli to przyszło czasu swego, a będziesz Bogu dziękował i za to, mimo dawniejszego niezadowolenia.
Zróbmy próbę! Rok 1922 jest ci już wi głównych swych zarysach znajomym. Ile nam przyniósł dobrego i przyjemnego,
„tyleśmy mieli z życia naszego". Ale jak przyjmowaliśmy wszystkie te dobrodziejstwa Boże? Czyśmy je przyjmowali z sercem wdzięcznem, albo czyśmy je zepsowali z własnej winy.
Czyśmy też bywali zawśze wrażliwymi na to, cokolwiek do
brego przynosił każdy dzień powszedni mimo swej zwyczajności, może i nudności? Albo czyśmy nawót i to, co największego i najwspanialszego przypadło nam w: udziale,' przyjęli zupełnie obojętnie, jak gdyby tu inaczej być nie mogło. 0 ńle więcej radości moglibyśmy mieć w życiu swern, gdybyśmy nie 'tak bezmyślnie zasypali źródeł naszych radości, choćby na pozór Bóg wie, jak niepokaźnych. Ale tobie zostaje1 jeszcze coś cen
nego: wspomnienia! Raduj się z nich, korzystaj z mich! Ale niestety jest i to rzecz bardzo trudna. Bo nasza pamięć jest trochę źle wyszkoloną. Ponieważ nas bowiem obok dobrych! (Ini nawiedzają i złe, a obok szczęścia i nieszczęścia, dlatego nie może nasza pamięć zachowywać tylko dobrych wspomnień, ale i złe. Ale to nie byłoby to najlgorsze. Gorsze jest to, łże tak jak na pięknej szacie jedna brzydka i wielka plama ratą szatę plami i miasto radości budzi w: nas wstręt i niechęć, że to podobnie i z naszą pamięcią. Ona zachowuje wszystko, ale to, co brzydkiego w: przeszłości, to się tak garnie’ do przod
ku a odtrąca wszystkie dodatnie wspomnienia tak w tył, że one! bledną i wreszcie idą w zapomnienie. Mybyśmy mieli Hiaszą pamięć całkiem inaczej szkolić,, mybyśmy ją mieli nauczyć w równej mierze zachowywać i przyjemne wspomnienia a to co było rażącego, mielibyśmy w arsenale naszych wspomnień tak ustawiać, żeby ono miało w całym obrazie wspomnień swoje po
trzebne i pożądane miejsce, tak jak i w! najpiękniejszym pa
łacu nie brak miejsca dla rupieci, które ale jest potrzebnem,.
Mógłbym dać i inne przykłady. Ale dość na tern! Ten jeden przykład wystarczy, by wykazać, że już miłe wspomnienia od
mienić można w 1 tej formie, że- człowiek to, co w przeszłości przyjął tępo i bezmyślnie, później, gdy się mu na niejedno zwróci uwagę, wszystko daleko intenzywniej odczuć, na nowo przeżyć, z wielkim błogosławieństwem przeżyć może. W taki sposób odmienia on. swą przeszłość po myśli naszego tekstu:
„Oto wszystko nowe czynię". —•
Ale jak ma się rzecz z przykremi wspomnieniami, z tein, czego sobie ani nawet przypomnieć nie możemy bez rumieńców1, 37
albo bez żalu i łez? Czy moglibyśmy n. p. te ciężkie dni, któreśmy przeszli w zeszłym roku lub dawniej skreślić, zatrzeć w naszej pamięci, zastąpić je innymi obrazami? Kto wie, jeśli
byśmy to chcieli, owszem gdyśmy takie ciężkie chwile jakotako przesii, i gdy dziś jesteśmy dumni z tego dobrelgo boju, któ- ryśmy bojowali', — nie mówiąc ju ż *o tem, że tego, co gwałto
wnie wstrząsnęło życiem mojem, nigdy zapomnieć nie mogę.
Wprawdzie radzi nam ten świat zwyczajnie a w nim i ludzie, klórzy dobrze z nami myślą: Idź człowiecze, nie frasuj się, co się stało, to się nie zmieni, zapomnij, skreślij to z pamięci!
Ale najlepsza to nie jest rada! Ona może być chwilowo na miej
scu, ale nie na dłuższy czas. Bo to na żaden wypadek nie może być wolą Bożą, żebyśmy zapomnieli, co nas spotkało złego w życiu naszem, żebyśmy zupełnie zapomnieli u. p. nasze straty.
Nie i tu może być tylko ta rada na miejscu, którą daliśmy po
wyżej tym, k tó rzy' bezmyślnie tępo i niewdzięcznie przeszli dni dobre — mianowicie ' ta: Ugrupuj to, co cię zaskoczyło złego i przykrego w mnóstwie wszystkich wspomnień tak, wina-, luj, wrysuj tak cały krajobraz życia twego i wspomnień twoich, żeby i one tam miały swoje potrzebne i pożądane miejsce. A\
każdym obrazie musi być obok światła i cień. Gdyby kto malo
wał obraz bez unaocznienia tam tego cienia, który wszystkie przedmioty przy odpowiedniem. oświetleniu w naturze rzucać muszą, wtedy by takiego malarza słusznie nazwano partaczem.
Malarz musi więc i czarnych używać barw i niemi musi ma
lować. A tak wstawiaj i grupuj I ty swoje przykre wspomnie
nia w ogólnym obrazie życiowym tak, żeby tam gdzie są wma- low^ane, były koniecznie potrzebne. A o dziwo, cały krajobraz wspomnień będzie się naraz całkiem: inaczej przedstawiał, on będzie zsunięty i przestawionym a ty poznasz niebawem, że to było dobrem, że życie ci nie płynęło zawsze tak w ygo
dnie i przyjemnie, żeby inaczej życie twoje się było prze
mieniło na puszczę i że więc wszystko uważać należy jako do
puszczenie świętej miłości Bożej.
Wspomnijmy jeno nasze, zaniedbane obowiązki, nasze zaniedbane i zmarnowane sposobności, te niezliczone źle zu
żytkowane godziny, dni przestępstwa i upadku, których nam n. p. nie brakowało i w ostatnim roku. Co mamy z niemi zrobić? Czy można je odmienić? Ludzie mówią: Daremne, co zmarnowane, to zmarnowane. A jednak można i tu zmienić, naprawić, choćby się to było Bóg wie kiedy było stało. Łącz co to znaczy naprawić? To nie znaczy tyle, co upiększać, i usprawiedliwiać albo znaleść kąt widzenia, pod którym się niejedno nie przedstawia tak zbyt tragiczne. Nie niechaj to, co w wspomnieniu naszem było złe, zostanie i nadal złem i brzydkiem w naszej ocenie, a prawie tak może się później stać coś dobrego z przestępstw naszej przeszłości. One mogą się bowiem dla nas stać sprężyną nowych błagosłavVionych poru
szeń, mogą się y;lnć bodźcem, dla naszego sumienia .do. sumień-' niejszego szułr Boga w przyszłości. A wtedy przyjdzie czas, 38
gdy się na to,'cośm y dawniej odczuwali jako przykrość cał
kiem inaczej nawet z wdzięcznością patrzeć będziemy.
To dotyczy i naszych strat, nawtet i tych, które spowo
dowała smierc niehtościwa. Strata taka w'ydaje się straszna Ale gdy później widzimy, jakie siły taki zgon ojca lub matki W' nas rozwiązał. wLedy będziemy się i na takie straty patrzeć pod kątem widzenia naszego tekstu: Oto wszystko nowe czynię.
Ale co przypomina nam każdy upływający rok? On przy
pomina nam przecież przede;wszystkiern jeszcze to iedno że się starzejemy W pierwszych latach życia nie odczuwamy W ) boleśnie, w dojrzałości nie zauważamy tego także, ale gdy się człowiek zaczyna chylić ku ziemi, wtedy każdy upływający rok przeclewszystkiem tę jedną mu głosi prawdę: Człowiecze, / m i P S ' Wszystkie ludy mają wprawdzie powiastki o źródłach i wodach odmładzających, ale w rzeczywistości ta
kich wod me ma. Lecz co to jest młodość? Czy ona się pyta o metrykę chrztu? Czyż me mamy starców w- postaci młodzień
ców^ a młodziencow’ w postaci starców, którym jednak mło
dzieńczy zapał bucha z oczu? Co to znaczy, być młodym?
i o znaczy zyc, współżyć z onym wiecznie młodym czasem który się wiecznie odmienia i wiecznie odmładza. Młodym być to znaczy zyc dla czegoś, co się nie starzeje ani umiera i co z coraz to mtenzywniejszą ciepłością, z coraz to większem zainteresowaniem czepia się człowieka. Kto to wie ten wie ze stosowanie się do tej prawdy w każdym życiu spowodo
wać może to wyznanie: oto wszystko nowe czynię. —■ Nie omieszkajże więc i w tym roku poświęcać się dlatego co wielkie i wspaniałe a Pan niejedno w< tobie odmieni i nowem uczyni. Amen.
„ K ie rc h ó w " .
Wiadomo, że tu nasz lud śląski, o ile się umyślnie nie posługuje językiem piśmiennym, względnie z jakichkolwiekbądź względów rozmyślnie nie dobiera pewnych wyrazów piśmien
nych bo od sląskiego „p o naszemu11 uwolnić się, iego sie Sap rzec, to nie udaje się i tym, którzy o sobie sądzą', że są rdzennymi Polakami, on potrzebuje tylko usta otworzyć a każdy E t T ’, 26 g ° » Slązok .bli e“ — wiadomo więc, że nasz ludek miasto o cmentarzu mówi o „kierchowie". Słowo lo jest nai widoczniej transskrypcyą niemieckiego „K irclih of", który to w y
raz dawniej bywał częściej używany w niemieckim,, niżeli dziś.
ze się go dzis mniej często słyszy, to ma też swa, przy-tvL-TQ’ ,<‘lę’ że sięTdnia dzisiejszego już rzadko napo
tyka „Kierchhofow! w prawdziwem tego słowa znaczeniu, przy
najmniej przy nowszych kościołach1 nie. Stare kościoły o ile sie w tym względzie me zmodernizowały, • mają jeszcze’ swoje
39
kirchhofy, a o ile jesteśmy poinformowani i w naszych śląs
kich zborach ewangelickich, niemów i ą,c już o katolickich koś
ciołach wiejskich po części dawniej ewangelickich, u których sio dla ich starszego wieku jeszcze napotyka one prawdziwe kirchhofy albo „kierchowy“ . Jak już każdy z tych n aszyci słów poznał, określa to niemieckie słow'o „Kirchhof tylko takie cmentarze, które można scharakteryzować jako podwórza koś
ciołów Są to więc te cmentarze, które otaczają kościoły, cmen
tarze na których się od dawna ludzie grzebią około kościoła,
\ co’ do tych „kierchowów“ , to można powiedzieć, ze me ma miejsca któreby poetom różnych tych narodów i języków było.
częściej służyło za przedmiot, jak właśnie takie cmentarze koś
cielne 'położone około kościoła. I można ten pomysł naszych przodków grzebania umarłych wokoło kościoła nazwać bardzo szczęśliwym. Wprawdzie spuszczono ciała nieboszczyków do ziemi, ale dusza wzniosła się wzgórę do światłości, do wiecz
nej ojczyzny, dotąd, dokąd wieża, jakby wielki palec wskazuje.
Nieszukaicie, tak mówi wieża kościelna pozostałym, nieszukaj- cie ich tu na ziemi, ale wigorze! Sursum corda! — Wzigorę serca> _ _ tak pociesza ona każdego wierzącego.
Co czyni nam nasze „kierchowy“ w prawdziwern tego słowa znaczeniu tak miłymi, tak, że ubolewać należy nad tem że się dnia dzisiejszego już opuszcza cmentarze około koś
ciołów? Ach, to jest kawałek ojczyzny, to ostatnie, co nam zostało. Ci, którzy tu śpią, ci spoczywają może W dole, we wsi pod kościołem. Oni żyli obok siebie przez kilka lat, pra
cowali obok siebie, dzieląc z sobą szczęście i nieszczęście, smutek i radość. Byli to wszyscy członkowie jednego społe
czeństwa, związani różnymi wspólnymi interesami, dzieci jednej a tej samej gleby, a ich życie było podobne sobie jak liście tego samego drzewa między sobą. Dlateigo me wyniesiono precz ich ciał martwych, ale zostawiono je w miejscu tym, do któ
rego należeli. Żyjąca i martwa gmina me mają byc, od siebie oddzielone. Prędzej albo później przyjdzie tam każdy mieszkaniec swej wioski. A do tego miejsca spoczynku me prowadzą go cudzy ludzie, ale mili przyjaciele i pokrewni, którzy mu ostatnią oddawają przysługę. Nie przez ulice i drogi, z dc|' mów po obu stronach przez okna piatrzą obojętnie albo naj wvżej z ciekawości ludzie, jak w mieście, ale przez drogę gminną prowadzi się go, ale droga., którą taki nieboszczyk tysiąckrotnie kroczył. Spokojnie śpią sobie potem na cmentarzu obok siebie starzy i młodzi, ubodzy i bogaci, silni i ułomni, staruszka obok dziewczynki, matka obok dziecka, przyjaciel obok przyjaciela nawet nieprzyjaciel obok nieprzyjaciela. Od
ęłoś życia znajduje i tu s\tfoje ech o: wesoły śmiech bawiących się dzieci, ich śpiew pochodzący może z przeciwległej szkofy.
Inaczej jest na przestronnych cmentarzach miejskich, g zi cudzy ludzie, którzy się nigdy w1 życiu me widzieli, lezą, obok siebie. Na cmentarzu wiejskim, natomiast znajdujemy samych miłych znajomych i dobrych przyjaciół. Dlatego kroczy się 40
tutaj tak dobrze. Bo wśzędzie staje przed nami obraz niebosz
czyka jakiegoś, budząc niejedne piękne wspomnienia. Przed niektórym grobem zatrzymujesz się dłużej. Tam spoczywa może ktoś, który ci był nader miłym,. Przed oczyma twymi znika mogiła a ty rozmawiasz jakby twarzą w1 twarz z leżącym tam nieboszczykiem. A wtedy niewydaje ci się tak zbyt strasznym musieć też kiedyś zstąpić do grobu. A może był ktoś we wsi, którego życie albo ciężkie losy wypędziły z wioski rodzinnej!
Szukał chleba w' świecie może bardzo dalekim. Ale kiedyś wraca on jednak po wielu, wielu latach do miejsca swych wspomnień dziecięcych, a gdzie znajduje on potem, tych, których pozostawił we iwiosce ? Zwyczajnie na cmentarzu, na miejscu obok kościoła.
To jest ostatni kawałek domu rodzinnego. Pewna ponura me
lancholia unosi się nad cmentarzami miejskimi a przedewszyst- kiem wielkomiejskimi. Inaczej na cmentarzach wiejskich1. Każdo- dziennie odzywają się z wieży kościółka wiejskiego dzwony, zwiastując żyjącym spoczynek, ale napominając i do zacho
wania w pamięci i tych, którzy już znaleźli pod darnią swój fajerabend. A w niedzielę łączą się wszystkie dzwony do wspól
nej odezwy,' by zawołać pobożnych modlicieli. W szatach' od
świętnych kroczą wtedy przez swój cmentarz wiejski do swego rodzimego kościółka wiejskiego. A w krotce później dobyw*a się odgłos organ i śpiew nabożnych i na zewnątrz na cmentarz ku umarłym. A gdy przychodzą, miłe święta wielkanocne, co to za pociecha śpiewać radośne pieśni wielkanocne o życiu i zmartwychwstaniu, gdy oczy równocześnie mimowoli poglądają na mogiły i grobowce.
A gdy każdoniedzielnie niosą i dzieci do chrztu przez cmentarz czyli kierchów wiejski do kościoła, co za sprzeczność.
Tu młode życie, a obok znużony pielgrzym w grobie. Tu po
czątek, tam koniec. Tu jeszcze pełny kielich, tam już w y pity aż -do dna, ach, do tego tak często goryczą zaprawiony.
Od .czasu do czasu kieruje do kościoła, a znowu poprzez cmentarz kroki swoje para oblubieńców1. Twarz od ź wierci ad la radość i nie ma ani najmniejszej ochoty do wspomnienia na tych, którzy śpią do spojrzenia na mogiły. Tak w maju życiof- wym myśleć o śmierci? Nie, to niepodobna! Ale jak długo to trwa, co często ci sarni, którzy dziś opromienieni radością, wbrew swojej woli i swem nadziejom i marzeniom ślubnym na przekór kroki swoje kierować muszą, do tego miejsca spokojnego, może za swym zmarłem dzieckiem pierw orodnern, może jesz
cze za jednym wśród siebie.
Tak ma nasz „kierchówi“ , tak jak go nasi przodkowie zakładali, to jest. wokoło kościoła, bardzo wiele do powiedzenia.
A chcemy być naszym przodkom wdzięczni, którzy go w na
szych wsiach tak założyli. A jeśli go jak przy nowszych koś
ciołach naszych założyli w pobliżu kościoła;, .albo naprzeciw niego, dzięki im za t o !
® ® ® ® © ® ® © ® ® ® © © © ® ® e© © ® © © @ !© © ® © © .g© e® © © © s© (g© ig© ® ® ® © ® ©
41